Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Arkadiusz Cabel
1 dzień do końca
Arkadiusz Cabel , 48 lat

Cukrzyca doprowadziła do amputacji. Proszę, pomóż mi stanąć na dwóch nogach!

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cukrzyca może nieść za sobą tak poważne konsekwencje. Tak naprawdę nigdy nie zastanawiałem się nad tym, że choroba tak szybko może uczynić mnie niepełnosprawnym człowiekiem, człowiekiem niemal w pełni zależnym od pomocy innych osób. Cukrzyca krok po kroku odbiera mi zdrowie i życie… Proszę, pomóż! Mam dopiero 45 lat, to za wcześniej na zakończenie aktywności, pasji i spędzenie reszty życia przykutym do wózka. Dotąd byłem pełnym werwy i sił człowiekiem. Los napisał dla mnie inny scenariusz, z którym po prostu się nie zgadzam.  Kiedy usłyszałem o konieczności amputacji nogi, nie mogłem uwierzyć w to, że to dotyczy właśnie mnie. Niemal do samego końca miałem nadzieję, że wydarzy się cud, a moją nogę da się uratować. Niestety, lata z chorobą spowodowały, że amputacja była koniecznością.  Od jakiegoś czasu uczę się żyć na wózku, jednak liczne choroby utrudniają mi już i tak niełatwą codzienność. Padaczka, przebyty udar, nadciśnienie, cukrzyca, a ostatecznie i amputacja doprowadziły do tego, że nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. W ostatnim czasie problemy ze wzrokiem także utrudniają mocno moją domową codzienność.  Wiem, że nie uda mi się odzyskać nogi, ale mogę znów poczuć się sprawnym człowiekiem. Mam ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś stanę na dwóch nogach… Zakup protezy może znacznie ułatwić moje życie, sprawie, że znowu poczuję się odrobinę niezależny. Niestety, jej koszt mnie przerasta, dlatego proszę o pomoc… Arkadiusz

13 378,00 zł ( 33,8% )
Brakuje: 26 197,00 zł
Jadwiga Barańczak
1 dzień do końca
Jadwiga Barańczak , 44 lata

Chora na COVID urodziła córkę, potem dostała udaru❗️Pomóż Jadzi wrócić do domu!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie narodziny naszej córeczki… W ciągu jednego miesiąca w naszym życiu wydarzyło się więcej niż przez ostatnie lata… Moja żona zachorowała na COVID w zaawansowanej ciąży. Potem było tylko gorzej… W całym dramacie wciąż mamy nadzieję, że Jadzia wróci do domu i pozna w końcu nasze dziecko. Bardzo proszę o pomoc! Dopiero co rozpoczął się kwiecień. Na podstawie objawów zbliżonych do przeziębienia, zacząłem podejrzewać u siebie Covid-19. U mojej żony Jadzi pierwsze objawy pojawiły się 5 kwietnia. Już następnego dnia wykonaliśmy test, który okazał się pozytywny. Moja żona była w ciąży, a termin porodu wyznaczony na koniec kwietnia zbliżał się nieuchronnie. Jadzia od samego początku bardzo ciężko przeżywała zakażenie. Zmęczenie i uporczywy kaszel nie dawały za wygraną.  Byliśmy pełni nadziei, że do czasu porodu uda nam się zwalczyć wirusa, przeżyjemy piękne narodziny naszej córeczki i razem, zdrowi wrócimy do domu. Tak się jednak nie stało. Żona nie widziała córki aż do dzisiaj... 15 kwietnia kończył się czas naszej izolacji, a Jadzia wciąż odczuwała dolegliwości związane z zakażeniem. Wezwaliśmy karetkę. Żona miała wykonany test, który potwierdził, że wirus nie odpuszcza...  Jadzia trafiła do szpitala w Starachowicach, przeznaczonego dla kobiet w ciąży zakażonych COVID-19.  Tam po dwóch dniach - 17 kwietnia - przyszła na świat nasza córka Ania, która niemal natychmiast została oddzielona od swojej chorej mamy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co wtedy czuła moja Jadzia, jak bardzo musiała tęsknić, jak bardzo musiała się bać o naszą córeczkę, której do tej pory nie miała okazji poznać i przytulić... Cały następny tydzień jeździłem do córeczki, by  ją kangurować, karmić i przytulać. Jadzia była tuż za ścianą, jednak nie miała dostępu do córeczki. 23 kwietnia odebrałem Anię ze szpitala i opiekuję się nią wraz z moją mamą do dziś. Pomaga nam w tym na miarę swoich dziecięcych możliwości nasz blisko 2-letni synek Mateusz, który jest niezwykle dzielny.  W nocy z 23/24 kwietnia moja żona dostała pierwszych skoków ciśnienia tętniczego. Pomiędzy godziną 2 a 5 bezskutecznie wzywała pomocy. Ciśnienie zaczęto zbijać dopiero nad ranem, początkowo za pomocą tabletek. W dalszych godzinach skoki ciśnienia się utrzymywały, leczenie nie przynosiło efektów. Tragedia wisiała w powietrzu...  Ostatecznie 25 kwietnia wieczorem moja żona dostała udaru. Po wykonanym tomografie komputerowym okazało się, że w głowie Jadzi są aż cztery krwiaki w obrębie mózgu, nastąpił wylew, który doprowadził do paraliżu prawej części ciała.  Jadzia jest obecnie na oddziale rehabilitacji. Ściska moją dłoń, kiedy ją o to poproszę, wodzi wzrokiem za rozmówcą, porusza już sparaliżowaną nogą, jednak afazja negatywnie wpływa na proces myślenia i komunikowania się. Widzę, jak nasz synek tęskni za mamą. Wciąż powtarzam mu, że mama wróci... Wierzę, że Jadzia w końcu przytuli naszą córeczkę, jak dawniej utuli Mateuszka. Przed nią ogromna droga, po której będziemy kroczyć zawsze razem, droga do celu, jakim jest nasze dawne życie, z dwójką cudownych dzieci u boku. W zdrowiu i chorobie będę przy niej, będę o nią walczyć, jednak dziś muszę prosić Cię o pomoc.  Nie posiadam pieniędzy, które pozwolą zapewnić rehabilitację, dzięki której Jadzia będzie mogła wrócić do zdrowia. W imieniu swoim, mojej ukochanej żony, a także naszych malutkich dzieci proszę, pomóż... Paweł - mąż Jadzi

65 940 zł
Jakub Standera
1 dzień do końca
Jakub Standera , 42 lata

Przemierzać świat bez obaw o sprawność!

Z życia trzeba korzystać najbardziej, jak się da. Przez ponad 30 lat robię, to co kocham. Mimo że los bywa przewrotny, z całych sił staram się robić wszystko, by być szczęśliwym człowiekiem.  W młodości studiowałem biologię, kończąc uniwersytet w Irlandii. Zostałem tam na dłużej, udało mi się nawet znaleźć ciekawą pracę. Zajmowałem się produkcją soczewek kontaktowych. Po kilku latach wróciłem do kraju, by całkowicie poświęcić się swojej pasji - podróżowaniu, na które poświęcałem najwięcej czasu. Oprócz tego założyłem bloga, redagowałem pismo wędkarskie oraz produkowałem przynęty. Mimo wrodzonej wady genetycznej moje życie mogło potoczyć się inaczej. Do amputacji nogi doszło 4 lata temu, wskutek zaniedbania lekarzy. Siedem operacji, komplikacje i nagle… Całkowita utrata chęci do życia. Pojawił się wielki strach, jak to teraz będzie? Czy kiedykolwiek wrócę do aktywności? I przede wszystkim - czy będzie mnie stać na luksus chodzenia na dwóch nogach? Po amputacji nogi straciłem możliwość zarabiania. Fakt, że dziś mogę chodzić, zawdzięczam pomocy wielu osób. Gigantyczny koszt związany z zakupem protezy, dostosowaniem domu, auta i rehabilitacją spowodował, że moje oszczędności topniały w błyskawicznym tempie. Z perspektywy czasu, bardzo się cieszę, że porzuciłem moje pesymistyczne myśli tak szybko. Dzięki całkowitemu zaangażowaniu w rehabilitację, po pół roku byłem w stanie chodzić po skałach, po półtora ruszyłem na Saharę. Teraz rowerem ruszam w tę podróż ponownie, by dotrzeć 2000 km dalej.  Mimo trudnych sytuacji nigdy nie powinno się poddawać. Pod właściwą opieką można wrócić do normalnego życia i realizować marzenia. Te najmniejsze, jak i te ogromne, szalone. Kiedy cztery lata temu odebrałem pierwszą protezę, ruszyłem rowerem do Północnej Afryki. Na rower zapakowałem namiot, sprzęt do spania, gotowania, wodę, ładowarkę solarną i sprzęt wędkarski. Udało mi się pokonać setki kilometrów Maroka, przejechać przez obrzeża Sahary aż pod granicę Mauretanii – żeby łowić ryby. Łowienie z kajaka, wspinanie się po skałach, brodzenie w morskiej wodzie, wielokilometrowe marsze po plażach z kamieni, setki kilometrów pokonanych rowerem po bezdrożach. Uwielbiam moje życie i tak bardzo się cieszę, że wszędzie i bez najmniejszego problemu mogę dotrzeć z protezą. Znów jestem „pełnosprawny”.  Niestety ponownie staję przed koniecznością zapłacenia kilkudziesięciu tysięcy za luksus chodzenia. Boję się, że niedługo będę musiał porzucić plany i marzenia. Moja proteza zaczyna pękać i rdzewieć, konieczna będzie wymiana, ponieważ na tej, niedługo nie będę mógł postawić kroku. Obawiam się, że w niedalekiej przyszłości rozlegnie się trzask pękającego leja protezowego i jedyną opcją zostanie powrót do chodzenia o kulach lub – co gorsza – poruszania się na wózku. Liczę na Twoją pomóc, jest jeszcze tyle miejsc, które chciałbym odwiedzić, a na jednej nodze nie mam na to szans. Z całego serca cieszę się, że jestem w gronie osób, które mimo przeszkód spełniają swoje marzenia. Mam nadzieję, że utrata sprawności nie zostanie mi odebrana po raz drugi.  Jakub

7 936,00 zł ( 23,45% )
Brakuje: 25 894,00 zł
Szymon Matysek
1 dzień do końca
Szymon Matysek , 12 lat

Jedyne dziecko w Polsce z tą chorobą... Błagamy, pomóżcie nam ratować synka❗️

Jego drugim domem są szpitale, zwłaszcza oddział Hematologii i Onkologii, w którym nieustannie ma przetaczane immunoglobuliny i żelazo. Szymek ma 9 lat i wielką siłę walki o swoje życie. Od urodzenia zmaga się z wieloma ciężkimi chorobami, których nie sposób zliczyć. Do tej pory sobie radziliśmy, od niedawna szukamy nowych sposobów na zapewnienie synkowi zdrowia, pomożesz nam?  Zespół wad wrodzonych, pierwotny niedobór odporności, niedokrwistość mikrocytarna, padaczka lekooporna — można by wymieniać bez końca...  Leczenie jest bardzo żmudne i kosztowne, a co najgorsze, to dotychczasowe przestało przynosić pożądane efekty. O zdrowie i życie synka walczą lekarze z Polski i zagranicy. Walka jest niesamowicie męcząca, zwłaszcza dla samego Szymona, a jej zakończenie wciąż trudne do przewidzenia... Choroby podstępnie wyniszczają jego organizm. Nie wiemy, czy medycyna jest w tym przypadku w stanie wygrać choć jedną bitwę, nie mówiąc o całej wojnie. Szymek karmiony jest przez PEGa specjalnymi mieszankami, a leki podawane są do wkłucia centralnego, nie przyjmuje innych pokarmów. Dodatkowo nie ma dnia, byśmy nie musieli podłączać go do tlenu…  Stan Szymona pogarsza się, a lekarze nadal szukają tej głównej choroby, aby móc zastosować bardziej celowane leczenie. Napady padaczkowe są tak częste i silne, że przez kolejnych kilka godzin po napadzie Szymka nie można dobudzić, a jego organizm jest całkowicie wycieńczony! Nasze oczy coraz częściej przepełnione są łzami, a bezsilność rozrywa serca... Synek jest w stanie przemieszczać się jedynie na wózku inwalidzkim, ponieważ chodzenie na wykrzywionych nóżkach sprawiało mu okropny ból.  Bywają takie momenty, kiedy z Szymkiem praktycznie przez całą dobę nie ma kontaktu. Jego organizm przestaje walczyć z pojawiającymi się wciąż infekcjami, drobne ciało zaczyna puchnąć, a oczka nie chcą się otwierać…  Bywają też takie, choć rzadko, stanowczo za rzadko, że Szymek usiądzie na chwilę na łóżku i pobawi się autami, obejrzy bajkę lub posłucha książeczki. Wtedy wstępuje w nas nadzieja, że dla naszego synka istnieje jeszcze ratunek i nigdy nie przestaniemy o to walczyć! W ostatnich dniach otrzymaliśmy nową diagnozę, która diametralnie zmieniła sposób rehabilitacji Szymonka. Jest to ultra rzadka choroba genetyczna HNPP, która powoduje zanik mięśni, porażenie całego ciała. Na domiar złego Szymcio jest jedynym dzieckiem w Polsce z tą chorobą… Koszty leczenia, to nie tylko leki, to także środki opatrunkowe, igły, strzykawki, a także wiele innych. Bez wsparcia jest nam naprawdę ciężko, tym bardziej że Szymek, to nie jedyna osoba chora w naszej rodzinie. Dosłownie, każda złotówka ma tu ogromne znaczenie! Iza i Mariusz — rodzice Szymona ➡️ Artykuł w Radio Gdańsk

39 167 zł
Ilona Zawisza
1 dzień do końca
Ilona Zawisza , 39 lat

Okropny ból towarzyszy mi za dnia i w nocy! Proszę o pomoc!

Jestem młodą energiczną kobietą, zblokowaną przez chorobę, która powoli wyklucza mnie zawodowo. W życiu nie było mi łatwo, nieszczęśliwe dzieciństwo, dom dziecka, zawsze skazana na siebie.  Nieudane małżeństwo, samotne macierzyństwo, choroba dziecka i jeszcze endometrioza - moja przeciwniczka, która nie odpuszcza... Na co dzień towarzyszy mi ból, który nie odpuszcza ani w dzień, ani w nocy, tak naprawdę każdy oddech to ból. Kiedy straciłam nadzieję, że będzie dobrze, nadzieja pojawiła się w klinice w Warszawie, gdzie lekarze chcą i potrafią przeprowadzić operację, która pozwoliłaby mi wrócić do sprawności i żyć bez bólu. Do tej pory odbijałam się od drzwi gabinetów, za każdym razem słysząc, że nie można mi pomóc. Zaczęłam chorować w młodym wieku, stwierdzono endometrioze gdy miałam 19 lat. Początkowo był to ból kręgosłupa i miednicy. Wiedziałam że kobiety z tą przypadłością mają problem z zajściem i donoszeniem ciąży! Na szczęście po pewnym czasie dostałam wspaniałą wiadomość – będę mamą! Ciąża była zagrożona. Moja córeczka to wcześniak, który do dziś zmaga się z problemami zdrowotnymi. Chciałam wierzyć, że po ciąży endometrioza się zatrzyma, ale tak naprawdę z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Ból potrafi być tak mocny, że tracę przytomność, dlatego muszę walczyć, dla siebie i mojej córeczki. Ona ma tylko mnie... Proszę Was o pomoc! Ilona 

9 396,00 zł ( 25,23% )
Brakuje: 27 839,00 zł
Patryk Retkowski
1 dzień do końca
Patryk Retkowski , 9 lat

Ból i cierpienie niszczy życie Patryka! Uratuj go przed straszną chorobą!

Od kilku lat mój synek zmaga się z bólem i cierpieniem. Od kilku lat szukam pomocy gdzie tylko można. Teraz musimy walczyć do końca, nie możemy się poddać. Niestety, choroba nie chce odpuścić, a Patrykowi brakuje już sił do dalszej walki. Wszystko zaczęło się gdy Patryk miał 18 miesięcy. Po szczepionce 6 w 1 plus pneumokoki i meningokoki, którą podano mu w Szkocji, zauważyliśmy, że coś niepokojącego dzieje się z synkiem. Godzinę później już wiedziałam, że to zbyt dużo, jak dla tak małego dziecka. U Patryka pojawiła się wysoka gorączka oraz wysypka. Trafiliśmy do szpitala, gdzie lekarz zdiagnozował anginę. Lekarz przepisał leki, które braliśmy zgodnie z zaleceniem. W pewnej chwili na twarzy Patryka pojawiły się wypieki, a jego zachowanie było bardzo niepokojące. Z dnia na dzień stan synka się pogarszał. Jego zachowanie budziło niepokój, a napady szału zdawały się nie mieć końca. Dodatkowo nie chciał jeść, bardzo bolały go nóżki i mięśnie. Szukałam pomocy wszędzie gdzie się dało, zarówno za granicą, jak i w Polsce, niestety lekarze rozkładali ręce. Tysiące badań, wieczne czekanie na wyniki, aż wreszcie trafiliśmy na lekarza z Gdańska, który po wynikach stwierdził autoimmunologiczne limbiczne zapalenie mózgu oraz miano ANA  (antinuclear antibodies). Patryk zmaga się również z przeciwciałami M beta 2 oraz onkoneuronalnymi przeciwcialami HU. Ma także bardzo duże problemy jelitowe, wymaga to wielu wyrzeczeń, ponieważ syn musi być na ścisłej diecie. Z jednej strony była to dla mnie tragiczna wiadomość, z drugiej wiedziałam, że teraz będę już w stanie pomóc mojemu dziecku. Po rozmowach z lekarzami i szukaniu pomocy w internecie wiedziałam, że to będzie dla nas niezwykle męcząca walka, jednak dla Patryka zrobię, co w naszej mocy, by tylko był zdrowy! Niestety, nikt nie umiał zaplanować terapii, która skutecznie zwalczyłaby chorobę. Mijały miesiące, stan mojego syna zaczął się pogarszać, a objawy nasilać. Ból  zabrał Patrykowi normalne życie, zabrał mu dzieciństwo... Cierpienie, które mu towarzyszy jest o wiele gorsze niż to, z którym czasem mierzy się zdrowy człowiek. Dla nas był to bardzo trudny okres. Patrzyłam na synka i nie byłam mu w stanie pomóc. Po kilku latach cierpienia moejgo synka dowiedziałam się od specjalistów, że stan Patryka może się poprawić po podaniu wlewu z immunoglobin ludzkich, gdzie jeden wlew kosztuje około 23 tysięcy złotych. By zobaczyć czy choroba ustąpi potrzeba trzech takich wlewów. Jeśli choroba zacznie ustępować, to będą planowane kolejne. Dla mnie jest to kwota, której sama nie jestem w stanie zdobyć. Do tej pory koszty związane z leczeniem opłacałam z własnych oszczędności, które się skończyły. Proszę Was o pomoc, o ratunek dla mojego dziecka! Ewelina, mama Patryka __________________ Patryka można wesprzeć także poprzez licytację

34 721,00 zł ( 55,43% )
Brakuje: 27 918,00 zł
Paweł Kłapa
1 dzień do końca
Paweł Kłapa , 11 lat

Przechytrzyć autyzm! Wspólnie możemy pomóc Pawełkowi!

Kiedy spojrzysz na Pawełka, zobaczysz zdrowego chłopca, jednak kiedy poznasz go bliżej, zauważysz, że zmaga się bardzo podstępnym przeciwnikiem. Pawełek ma zaburzenia ze spektrum autyzmu, zaburzenia mowy przypominające afazję oraz problemy z pamięcią. Uczy się wolniej niż jego rówieśnicy. Zdobycie i utrwalenie każdej nowej umiejętności wymaga od niego ogromnego wysiłku! Obecnie jedynym sposobem, aby mu pomóc, jest intensywna rehabilitacja!  Gdy Pawełek przyszedł na świat, nikt nie przypuszczał, że może mieć poważne problemy ze zdrowiem. Mimo podejrzenia niedotlenienia okołoporodowego uzyskał 10 punktów w skali Apgar i to uśpiło naszą czujność... Niestety, synek dość szybko trafił do ortopedy, a następnie na rehabilitację ze względu na problemy z napięciem mięśniowym. Zajęcia przynosiły oczekiwany rezultat, Pawełek zaczął poprawnie raczkować, a następnie chodzić. Byliśmy niemal pewni, że od tego momentu będzie wszystko w porządku, że wyszliśmy już na prostą. Jak bardzo się wtedy myliliśmy... Miesiące mijały, a my zauważaliśmy coraz większe problemy w rozwoju Pawełka. Synek miał silne zaburzenia ze spektrum autyzmu, niemal w ogóle nie mówił. Po konsultacji z psychologiem dziecięcym i logopedą rozpoczęliśmy terapię w ramach wczesnego wspomagania rozwoju. Równolegle robiliśmy kolejne badania, konsultowaliśmy się ze specjalistami, ale nie udało się odkryć przyczyny zaburzeń. Lata mijały, Pawełek chodził do przedszkola integracyjnego, gdzie dzięki intensywnej pracy psychologa, terapeuty SI oraz logopedy jego stan się poprawił. Gdy Paweł skończył 7 lat, zdecydowaliśmy się na wykonanie badań genetycznych w kierunku zaburzeń ze spektrum autyzmu oraz zaburzeń mowy. Okazało się, że u Pawła występują 2 geny, które mogą być przyczyną autyzmu, w tym jedna niezwykle rzadka mutacja w genie CNOT3. Wiele zwyczajnych, prostych czynności sprawia Pawełkowi ogromną trudność. Synek nie potrafi opowiedzieć, gdzie był w danym dniu, co robił, ani jak się czuje. Posługuje się prostymi, bardzo konkretnymi zdaniami lub ich równoważnikami. Ułożenie dłuższej wypowiedzi jest na razie poza jego zasięgiem. Kiedy był mały i dopiero zaczynał wypowiadać pierwsze słowa, byliśmy pewni, że ma problemy ze słuchem, ponieważ nie reagował na swoje imię, ani na proste polecenia. Miał też duże trudności z wymową. Na skutek zaburzeń pamięci krótkotrwałej, nadpobudliwości i problemów z koncentracją Paweł uczy się wolniej niż jego rówieśnicy. Nauka prostego wierszyka lub piosenki trwa wiele dni, czasem tygodni. Jak wiele dzieci z autyzmem Paweł ma też problem z rozpoznawaniem i nazywaniem emocji. Gdy jest zły, smutny lub zaniepokojony nie rozumie, co się z nim dzieje, pojawia się frustracja i rozdrażnienie, które uzewnętrzniają się w postaci zachowań trudnych. Po kilku latach różnego rodzaju terapii i pobycie na wielu turnusach rehabilitacyjnych udało nam się znaleźć specjalistyczny ośrodek, w którym Paweł dzięki indywidualnie dobranemu programowi rehabilitacji zrobił ogromne postępy. Jednak turnusy są niezwykle kosztowne, a nasze środki już niemal całkowicie się wyczerpały. Nie chcemy zrezygnować z intensywnej rehabilitacji, ponieważ daje ona Pawełkowi szansę na pokonanie trudności i rozwinięcie skrzydeł. Dlatego prosimy o wsparcie wszystkich tych, którzy chcieliby dać Pawełkowi szansę na szczęśliwe, samodzielne życie.  Rodzice Pawełka

30 578,00 zł ( 33,42% )
Brakuje: 60 916,00 zł
Katarzyna Uliasz Moczulska
1 dzień do końca
Katarzyna Uliasz Moczulska , 48 lat

Złamana kość nie pozwala mi żyć – pomocy!

Trudno uwierzyć w to, jak boleśnie los mnie doświadczył. Wciąż nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak się stało... Przez wypadek nie tylko nie mogę funkcjonować, ale też nie mogę zajmować się schorowaną mamą... Jestem załamana, dlatego zdecydowałam się poprosić Was o pomoc... Los nigdy mnie nie rozpieszczał. Mimo wszystko starałam się z uśmiechem przekraczać kolejne granice. Opiekowałam się  mamą i to była moja życiowa misja. W grudniu 2019 złamałam nogę. I tak zaczął się najtrudniejszy etap mojego życia... Z początku nie przejęłam się tym złamaniem. Nie przeszło mi przez myśl, że może mnie ono ograniczyć na więcej niż na kilka tygodni. Gips, kilka tygodni ćwiczeń i powrót do normalności – nawet nie pomyślałabym, że to może być coś poważniejszego... Jednak moje złamanie okazało się bardzo poważne. Złamałam kość piszczelową i strzałkową z przemieszczeniem wieloodłamowym. Mimo usztywnienia kości się nie zrastały. Trzykrotnie przeprowadzano operację spajania. Rany pooperacyjne wolno się goiły, a ból uniemożliwiał mi funkcjonowanie... niedługo od wypadku minie rok, a ja nie dość, że nie jestem w stanie się poruszać, to jeszcze zmagam się z bardzo silnym bólem... Mam 44 lata i chorą mamę, która mnie potrzebuje. Mam 44 lata i chcę żyć! A ból zabiera mi to życie... Ostatnią szansą jest dla mnie nierefundowana operacja. Sprzedałam wszystko, co miałam cennego, jednak to wciąż za mało. Proszę, pomóż mi! Kasia

3 885,00 zł ( 21,8% )
Brakuje: 13 934,00 zł
Małgorzata Jurkowska
2 dni do końca
Małgorzata Jurkowska , 48 lat

Choroba przyniosła ogromny ból i zamknęła Małgosię w czterech ścianach! Pomóż w walce o zdrowie!

Zawsze byłam radosną i chętną do pomocy innym osobą. Miałam głowę pełną marzeń i planów i starałam się z optymizmem patrzeć w przyszłość. Niestety, wraz z rozwojem choroby, moje życie zmieniło się nieodwracalnie, a ja zostałam zamknięta w swoim małym więzieniu... Proszę, pomóż mi się z niego wyrwać! W 1997 roku zaczęłam chorować na kręgosłup – czułam ból, który utrudniał mi chodzenie i wykonywanie wielu czynności. W tym czasie, na skutek bankructwa firmy, utraciłam pracę, a ponieważ stan mojego zdrowia się pogarszał, nie mogłam podjąć kolejnej. Dyskopatia i przepuklina kręgosłupa nadal się pogłębiały. W następnych latach towarzyszyły mi kolejne dolegliwości: jelito drażliwe, ból żołądka, serca i głowy – lekarze nie mogli znaleźć przyczyn! Nie poddawałam się jednak i szukałam źródła swoich problemów. W 2017 roku, po wielu latach badań, zdiagnozowano u mnie dystonię. Obecnie już od lat nie wychodzę z domu, mam kłopot z chodzeniem i wykonywaniem podstawowych, codziennych czynności. Dokucza mi sztywność szyi, karku, tułowia, rąk i stóp oraz napięcie mięśni. Muszę korzystać z pomocy rodziców i opiekunki z MOPR-u. Większość dnia leżę w łóżku, z powodu bólu, który podczas leżenia jest choć trochę mniejszy. Od kilkunastu lat leczę się również na depresję. Korzystam z pomocy psychologa, który przychodzi do mnie do domu. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się zebrać środki na rehabilitację i zakup leków, opłacenie terapii. Bardzo Wam za to dziękuję. Niestety, moja walka z chorobą trwa nadal i po raz kolejny potrzebuję wsparcia... Mój stan zdrowia się pogarsza. Choroba postępuje, a ja strasznie cierpię z powodu usztywnienia głowy, szyi, pleców, z powodu napiętych mięśni i wielu innych dolegliwości. Pomagają mi rodzice, których środki finansowe już nie pozwalają na opłacenie całkowitych kosztów rehabilitacji. Potrzebuję częstych, najlepiej codziennych zabiegów dla rozluźniania mięśni (pole magnetyczne, laser, masaż), a także kosztownych leków... Moim marzeniem jest wyzdrowieć, poczuć się lepiej i wrócić do pracy, móc znowu spacerować i cieszyć się otaczającą przyrodą, choć dziś wydaje się to nieprawdopodobne. Jednak muszę walczyć i próbować, aby nie było gorzej – a może nadejdzie poprawa? Z całego serca proszę Was – wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń! Wierzę, że z Waszym wsparciem mogę odzyskać zdrowie i sprawność oraz wrócić do normalnego życia. Każda wpłata to dla mnie ogromna szansa i nadzieja na lepsze jutro! Małgosia

1 522,00 zł ( 17,88% )
Brakuje: 6 989,00 zł