Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sławomir Syguła
Sławomir Syguła , 40 lat

Choroba, przeszczep wątroby i niepełnosprawność... Potrzebna pomoc!

Zachorowałem, potem odeszła ode mnie żona, zabierając wszystko. Z dnia na dzień zostałem z niczym, bez mojego ukochanego synka, za to ze śmiertelnie niebezpieczną chorobą. Jakoś muszę żyć dalej, bo co innego mi zostało? Staram się, jak mogę, choć jest ciężko… Nie prosiłem nigdy o pomoc, ale teraz stoję pod ścianą… Nigdy nie skarżyłem się na swoje zdrowie. Byłem zdrowy, pracowałem, miałem rodzinę. Nagle jednak zacząłem chudnąć, czułem się coraz słabiej. Poszedłem do lekarza. Już podstawowe wyniki krwi wykazały, że coś złego dzieje się ze mną. Zlecono mi dokładniejsze badania, które wykazały, że mam wirusowe zapalenie wątroby typu B. Dla mnie był to szok.  Trafiłem do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Nie było innej możliwości, tylko przeszczep wątroby, na który nie musiałem na szczęście długo czekać. Niestety, po nim nastąpiły komplikacje. Doszło u mnie do zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego. Byłem bliski śmierci... Blisko 3 miesiące byłem w śpiączce. Z racji braku jakiejkolwiek rehabilitacji doszło u mnie do skostnień w biodrach. Lekarze mówili, że przez to nie będę w stanie chodzić, ale mój upór sprawił, że mogę poruszać się o kulach! To i tak wiele, choć tak odbiega od sprawności, którą odebrała mi choroba i brak rehabilitacji… Muszę często jeździć na wizyty lekarskie i kontrole. Mieszkam w maleńkiej miejscowości, a najbliższy lekarz jest kilkadziesiąt kilometrów. Chciałbym zebrać pieniądze na samochód dostosowany do moich potrzeb, abym mógł nim kierować bez używania nóg. Dla mnie taki wydatek jest ogromny, dlatego jestem zmuszony prosić o pomoc. Wiem, że proszę o wiele… Straciłem już jednak tak dużo, że ośmielam się prosić o jakiekolwiek wsparcie, by móc dalej walczyć o swoje zdrowie. Wierzę, że kiedyś jeszcze uśmiechnie się do mnie szczęście. Z góry dziękuję za każdą pomoc.  Sławek ➡️ doba.pl – Charytatywne zawody wędkarskie dla Sławomira:

17 947,00 zł ( 65,17% )
Brakuje: 9 590,00 zł
Mirosława Kubowicz
Mirosława Kubowicz , 62 lata

Tragiczna powódź zniszczyła dom! Pomóżmy rodzinie Kubowiczów!

Dom. To coś więcej niż cztery ściany – to miejsce pełne rodzinnych wspomnień i historii. Bezpieczny azyl, jaki w 1984 Jan Kubowicz wybudował razem ze swoim ojcem – człowiekiem, który przeżył wywózkę na Syberię. Ten dom był symbolem ich rodzinnej siły, przetrwania i tradycji. W najbliższych dniach zostanie zrównany z ziemią… Powódź zniszczyła całe ich życie. Z całego dobytku rodzinie udało się uratować jedną parę butów i patelnię. Woda zabrała wszystko… Dziś straty są ogromne…  Bez pomocy rodzina nie podniesie się z tej tragedii! Dom Kubowiczów to nie tylko dach nad głową – to część ich historii, którą chcą przekazać swojemu synowi i przyszłym pokoleniom. To dom, który budował ojciec dla swojego syna. Janusz i jego żona marzą o tym, by ich syn również miał możliwość kontynuowania tej rodzinnej tradycji. Czy ich ostatnie marzenie się spełni? Pomóżmy rodzinie Kubowiczów odzyskać nie tylko dach nad głową, ale także nadzieję na dalsze budowanie rodzinnej historii w tym wyjątkowym miejscu. Dziękujemy za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.  Rodzina, znajomi i ludzie dobrej woli

103 110 zł
Nikola Banović
Nikola Banović , 48 lat

To była moja misja, pasja i praca... Powódź odebrała mi WSZYSTKO❗️

Miejsce, które od 2019 roku było dla mnie i moich pacjentów drugim domem… Moja pasja i misja. Gabinet fizjoterapeutyczny w Kłodzku został doszczętnie zniszczony przez niedawną powódź. Woda zalała wszystko, od sprzętu po meble i dokumentację. W jednej chwili straciłem miejsce pracy i walczę o przetrwanie. Fizjoterapia to dla mnie znacznie więcej niż tylko zawód. To pasja, misja i codzienność, w której z pełnym zaangażowaniem i sercem niosę pomoc ludziom potrzebującym wsparcia w ich walce z bólem i chorobą.  Przez lata, od samego początku istnienia mojego gabinetu, robiłem wszystko, aby przynosić ulgę pacjentom, wspierać ich na drodze do zdrowia i dawać nadzieję. Teraz to czas przeszły. Teraz ja sam potrzebuję Waszej pomocy. Powódź odebrała mi narzędzia do niesienia pomocy innym, lecz nie zabrała mi wiary w dobre serca i empatię ludzi. Wierzę, że z Waszą pomocą uda mi się odbudować gabinet i wrócić do tego, co jest moją życiową misją. Jeśli możecie i chcecie wesprzeć mnie w tej walce o przetrwanie, będę wdzięczny z całego serca. Nikola

9 967 zł
Patrycja Sołtysiak
Patrycja Sołtysiak , 37 lat

Nie zostało nam NIC❗️ Prosimy o pomoc w odbudowaniu domu...

„Proszę przygotować się do ewakuacji” – te słowa uderzały w nas z każdej strony. Nasz dom stoi blisko rzeki, wiedzieliśmy, że nie mamy czasu. Ułożyliśmy najważniejsze rzeczy na kanapach, szafach i stołach. Uciekaliśmy dwa razy. Najpierw z własnego domu, później z domu dziadków. Wszyscy straciliśmy dach nad głową. Mam na imię Oskar i razem z rodziną mieszkamy w Głuchołazach. W ostatni weekend przez nasze miasto przeszła wielka, niszczycielska powódź. Straciliśmy wszystko! W parę sekund nasz świeżo wyremontowany dom został zalany, a cały nasz dobytek uległ zniszczeniu…  Nikt nie spodziewał się takiej klęski… Trudno nam patrzeć na to, co pozostawiła po sobie niszczycielka woda. Wszystkie nasze rzeczy wyrzucamy, jak gdyby to były zwykłe śmieci… Ale wiemy, że będzie dobrze. Najważniejsze, że wszyscy żyjemy…  Nigdy wcześniej nie prosiłem nikogo o pomoc, ale w tej sytuacji bez Waszej pomocy jesteśmy bez szans powrotu do domu… Nie mamy NIC! Przerastają nas koszty naprawy podstawowych rzeczy… Z serca dziękujemy za każdą darowiznę. Oskar z mamą, Patrycją

16 350 zł
Mariusz Jagielski
Mariusz Jagielski , 37 lat

Uciekałem z córką na barana w wodzie, której poziom sięgał 1,5m❗️ Mieszkanie zalała powódź...

Woda. Zwykle uspokajająca, stała się nagle niszczycielskim żywiołem, który zabrał nam wszystko. Fala przyszła nieubłaganie, nie dając nam czasu na ratunek. Z każdą chwilą jej poziom w mieszkaniu podnosił się wyżej, topiąc nadzieję i mienie, które tak skrupulatnie budowaliśmy. Woda wydarła z naszych ścian wspomnienia, pochłonęła meble, zdjęcia, codzienne przedmioty. Jej szum zagłuszył nasze krzyki, a potem zapadła cisza – ciężka, przytłaczająca cisza straty. Zostaliśmy z niczym. Pozostał tylko strach, co dalej... Jestem mieszkańcem Kłodzka. W jednej chwili straciłem wszystko, co dla mnie i mojej rodziny było całym życiem. Powódź zabrała nam nie tylko mieszkanie, ale również poczucie bezpieczeństwa, które tak ciężko budowaliśmy przez lata. W obliczu katastrofy czuję się bezradny i przerażony, a każda minuta przynosi nowe obawy o przyszłość. Nie potrafię zapomnieć tej nocy, gdy wszystko się zaczęło... Do godziny 17:00 śledziliśmy w telewizji informacje o nadchodzącej fali. Mówiono wtedy o wysokości 5,5 metra. Około 20:00 przyszła tragiczna wiadomość, że pękła zapora na zbiorniku retencyjnym, a woda nieubłaganie ruszyła w stronę Kłodzka. W nocy powódź zaczęła wdzierać się do naszego mieszkania. Przerażeni, nie wiedząc, co robić, uciekliśmy z domu o 9 rano – ja, moja żona, nasza 9-letnia córka i nasz pies. Szliśmy w 1,5 metrowej wodzie, trzymając się razem, choć woda z każdą chwilą zalewała nam stopy. Córkę niosłem na barana, a ona z drżącym głosem wołała: "Mamo, chodź obok nas, nie zostawiaj nas!". Te słowa, które wyryły się w moim sercu i pozostaną tam już na zawsze. To nie scena z filmu katastroficznego, to rzeczywistość...  Gdy w końcu udało się nam uciec, podjechał po nas sąsiad teściowej, który zabrał nas do bezpiecznego miejsca. Teraz przebywamy u bliskich, próbując zrozumieć, jak mamy zacząć od nowa. Nasze mieszkanie, które było dla nas azylem, zostało doszczętnie zniszczone. Woda wdarła się do wnętrza mieszkania, zalewając je po sam sufit. Wszystko przepadło – meble, sprzęty, pamiątki, a przede wszystkim – nasz dach nad głową... Najbardziej martwię się o naszą córeczkę. W czasie ucieczki była bardzo dzielna, ale teraz dochodzi do niej, co przeżyła. Na szczęście szkoła pomogła nam w nawiązaniu kontaktu z psychologiem, ale przed nami długa droga do odbudowania jej poczucia bezpieczeństwa. Teraz, pełen rozpaczy, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Tak naprawdę potrzebujemy wszystkiego. Najbardziej jednak zależy nam na zebraniu środków na osuszenie i wyremontowanie mieszkania. Potrzebujemy też nowych mebli, sprzętów RTV, ale przede wszystkim – miejsca, w którym moja córka znów poczuje się bezpiecznie. Proszę, jeśli możecie, pomóżcie nam stanąć na nogi. Podarujcie nam nadzieję na lepsze jutro, dla mnie, dla mojej rodziny, dla córki. Wierzę, że wspólnie możemy odbudować to, co zostało nam odebrane przez niszczycielski żywioł. Każde wsparcie – to dla nas szansa na nowy początek. Niech dobro, które okażecie, wróci do Was ze zdwojoną siłą. Mariusz z rodziną

10 362 zł
Rodzina Pfeifer
Rodzina Pfeifer , 8 lat

Rwący nurt rzeki zabrał nam poczucie bezpieczeństwa i pozostawił zniszczenia... Pomóż!

Nagle bez ostrzeżenia, woda wdarła się do domów, niszcząc dorobki życia mieszkańców okolicznych wsi. Rwącym nurtem zabrała poczucie bezpieczeństwa. To przerażające, że człowiek w jednej chwili może stracić wszystko, na co pracował całe życie: dach nad głową, środki do życia, a nawet nadzieję, że kiedyś to odbuduje. Powódź jest katastrofą, która nie tylko zostawia materialne zniszczenia, ale również głębokie rany w sercach tych, którzy muszą po niej zmierzyć się z powrotem do normalnego życia... Znaleźliśmy się w sytuacji, w której rzeczywistość w jednej chwili zamieniła się w walkę z żywiołem. Jesteśmy rodziną mieszkającą w Kałkowie. Zostaliśmy dotknięci tragedią powodzi. Woda przyszła nagle, nocą, niesiona przez rzekę Widę oddaloną o około 50 metrów od naszej posesji. Zabrała nasze podwórko, zniszczyła drogę dojazdową, zalała kotłownię oraz windę, ale oszczędziła sprzęt, bez którego nasze codzienne funkcjonowanie stałoby się koszmarem z najgorszych snów. Choć nasze lokum znajduje się na pierwszym piętrze i woda tam nie dotarła, to nasz świat dosłownie tonie. Kotłownia, serce naszego domu, jest teraz bezużyteczna. Woda zniszczyła piec, a podwórze wciąż pokryte jest błotem i resztkami powodzi. A to nie wszystko – rwący potok przerwał rurę za mostem, więc obecnie nie mamy dostępu do wody. Codzienne życie stało się teraz walką o przetrwanie. Mieszka z nami nasze ośmioletnie dziecko, które zmaga się z niepełnosprawnością. Wymaga całodobowej opieki, a teraz jest to utrudnione przez wodę, która stoi w najbliższej okolicy.  Potrzebujemy pomocy, aby stopniowo przywrócić stan sprzed powodzi oraz zapewnić naszemu dziecku normalne warunki życia. Córka wymaga regularnych dojazdów na specjalistyczne zastrzyki i rehabilitacji, w miejscu bardzo oddalonym od naszego domu. Jesteśmy przerażeni – co dalej, jeśli nie uda nam się odbudować domu? Zbliża się sezon grzewczy, a piec obecnie nie nadaje się do niczego. Nie tylko nasz dom ucierpiał... Nasza ciocia straciła dosłownie wszystko. Jej dom został zalany po kolana – meble, sprzęt gospodarstwa domowego, wszystko... Z każdą kolejną minutą woda wlewała się przez ściany do wnętrza domu ciotki. Pozostały zgliszcza. Teraz stajemy wobec dramatycznej rzeczywistości – musimy odbudować życie naszej rodziny sprzed tej tragedii, ale nie mamy na to środków. Bardzo prosimy o Wasze wsparcie, aby naprawić piec, wymienić drzwi oraz odbudować kotłownię w naszym domu. Bez tego nie jesteśmy w stanie przetrwać zimy, nie mówiąc już o zapewnieniu opieki naszemu dziecku. Nie prosimy o wiele. Każda złotówka jest obecnie dla nas ogromnym darem. Nie zostawiajcie nas samych w tym dramacie... Dziękujemy z całego serca za każdą, najmniejszą nawet pomoc. rodzina Pfeifer

7 396 zł
Antoni Janik
Antoni Janik , 70 lat

POWÓDŹ odebrała Panu Antoniemu dach nad głową❗️Potrzebna PILNA POMOC❗️

Wydarzenia, które dotknęły w ostatnim czasie nasz kraj, chyba nikomu nie są obce. Żywioł odebrał tysiącom ludzi dach nad głową, dobytek życia, możliwość schronienia… Od kilku dni śledzimy w mediach historie ludzi, którzy drżącym głosem, ze łzami w oczach opowiadają o swojej tragedii.  W materiale Faktów TVN, który ukazał się 16 września 2024 roku, przedstawiona została historia Pana Antoniego z Siedlęcin koło Jeleniej Góry, któremu wylewająca rzeka Bóbr zalała dom. Meble, podłogi, kafelki wkrótce wylądują w koszu… Wraz z nowym piecem za 40 tysięcy złotych, którego nie zdążył nawet jeszcze odpalić. Dom nadaje się do generalnego remontu – mężczyzna stracił wszystko! Historia mieszkańca Siedlęcin chwyciła za serce wiele osób. W ramach instagramowego konta @czterystronyswiata i wsparcia obserwatorów postanowiliśmy dotrzeć do Pana Antoniego i zaproponować mu utworzenie zbiórki. Nawet w chwili największej tragedii mężczyzna w pierwszym momencie myślał o innych, którym też potrzebna jest pomoc. Tym jeszcze bardziej nas ujął. Siedlęcin to wieś, którą zamieszkuje niecałe 1400 osób, głównie są to seniorzy. Ci ludzie są załamani, a niektórzy z nich nie mają już sił i środków, by podnieść się po ostatnich dniach ciągłej walki... Tak samo Pan Antoni, który wie, że poniesione straty będą kosztowały majątek! Już nie raz udowadnialiśmy, że jesteśmy w stanie dokonywać wielkich rzeczy. Jestem pewien, że tak będzie i w tym przypadku. Twórca profilu @czterystronyswiata  ➡️ Materiał o Panu Antonim i innych ofiarach powodzi w Faktach TVN ➡️ Więcej na instagramie @czterystronyswiata

212 353 zł
Janina Sobańska
Janina Sobańska , 87 lat

NISZCZYCIELSKI ŻYWIOŁ ponownie doszczętnie zniszczył mojej mamie dom❗️POMOCY❗️

Moja mama, 86-letnia nauczycielka, już dwukrotnie doświadczyła niszczycielskiej siły powodzi. Jej dom został doszczętnie w 1997 roku zniszczony. Odremontowany, miał jej służyć do końca dni… Niestety woda wdarła się ponownie i zniszczyła wszystko, co znajdowało się na parterze...  Niszczycielski żywioł zalał sypialnię, kuchnię, łazienkę i kotłownię. Oszołomiona i przygnieciona rozmiarem nieszczęścia mama, desperacko osuszała podłogę, nie zdając sobie sprawy, że niedługo podłoga spuchnie i te piękne deski trzeba będzie zerwać. Na sznurkach dookoła domu suszą się ręczniki, odzież. Nie można nawet ich wyprać, bo zalana kilkuletnia pralka odmówiła posłuszeństwa… Drewniana podłoga wybrzusza się i nadaje już jedynie do utylizacji. Regipsy na ścianach wchłonęły wodę jak gąbka. Meble, łóżka, szafki kuchenne, piec… Nic nie nadaje się już do użytku – wszystko wymaga wymiany. Mało tego dach też nie wytrzymał ciężaru i obfitości opadów, zaczął przeciekać.  Ogrom nieszczęścia jest niewyobrażalny. Wiemy, że ubezpieczenie i rządowe zapomogi nie wystarczą. Dlatego z całego serca proszę o pomoc, dla mojej kochanej mamy. Otwórzcie swoje serca i przekażcie, choć najmniejszą kwotę. Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Daria, córka Janiny

30 170 zł
Maksymilian i Zosia Dziel
Maksymilian i Zosia Dziel , 6 lat

Niewyobrażalna tragedia rodzeństwa❗️Maksiu cierpi na DMD, a Zosia na SMA❗️

W 2018 roku urodziły się nasze najmłodsze dzieci – bliźniaki Zosia i Maksiu. Ciąża i poród przebiegały prawidłowo. Nic nie zwiastowało problemów, które miały czekać na nas w przyszłości…  Do 9 miesiąca życia Maksiu rozwijał się prawidłowo, szczęśliwy i kochany przez starsze rodzeństwo. Niestety, w styczniu 2019 roku synek trafił do szpitala z powodu zapalenia oskrzeli. Podczas miesięcznego pobytu na oddziale i niezliczonych badań stwierdzono u Maksia wstępnie dystrofię mięśniową... To był szok! Nie mieliśmy pojęcia, co to za choroba! Kiedy zaczęłam czytać o tej ciężkiej chorobie, nie mogłam po prostu uwierzyć, że moje dziecko, na które patrzę i pielęgnuję codziennie, ma przed sobą takie trudne do pojęcia perspektywy... Po różnych perturbacjach w lutym 2019 roku dostałam wyniki badań genetycznych Maksia – dystrofia mięśniowa Duchenne'a. Nie ma słów, które opiszą, co taka diagnoza oznacza dla każdego rodzica. To była czarna rozpacz! Lek na DMD, nazywany najdroższym lekiem na świecie, został wynaleziony dopiero w czerwcu 2023 roku – wcześniej był niestety niedostępny. Mimo to, postanowiliśmy zrobić wszystko, co możemy dla naszego synka. Dla jego zdrowia i życia. Od tamtej pory codziennie ogromnym wysiłkiem całą rodziną walczymy o lepsze jutro dla Maksia! Następny cios spadł na nas niewiele później... W 10 miesiącu życia siostra bliźniaczka Maksia – Zosia, która wcześniej słodko dreptała dokoła swojego łóżeczka, trzymając się szczebelków, utraciła nowo nabyte umiejętności. Przestała nawet podnosić się do siadu w łóżeczku i wstawać. Natychmiast zgłosiliśmy się do poradni genetycznej! W lipcu 2019 roku dostaliśmy wyniki – u Zosi rozpoznano SMA typu 3. Nawet nie umiem opisać co czułam, czytając diagnozę, która była jak wyrok dla mojej najmłodszej córeczki. Zaczęliśmy działać i dzięki zaangażowaniu lekarzy już we wrześniu 2019 roku Zosia mogła przyjąć specjalny lek, który zostanie z nią do końca życia.  Całą rodziną walczymy, by bliźniaki mogły funkcjonować i żyć jak najsprawniej w swojej sytuacji zdrowotnej. Niestety, terminy w ramach usług NFZ są bardzo odległe, więc często musimy korzystać z wizyt prywatnych u lekarzy. Leczenie, rehabilitacja i wyjazdy do odległych placówek medycznych w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Kaliszu to ogromne koszty i wyzwanie logistyczne dla całej naszej ośmioosobowej rodziny. Jako rodzice robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby zapewnić naszym dzieciom godne życie! Niestety, bez pomocy nie będziemy w stanie opłacić wszystkich niezbędnych rehabilitacji oraz sprzętu takiego jak np. pionizator i bieżnia, żeby nasze dzieci mogły chodzić. Każda pomoc jest dla nas na wagę złota – będziemy Wam ogromnie wdzięczni! Rodzice

3 761,00 zł ( 1,76% )
Brakuje: 209 005,00 zł