Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franio Zadrożny
Franio Zadrożny , 2 latka

Pomóż nam zapewnić mu leczenie... I przyszłość❗️

Nasz Franio to 17-miesięczny, mały wojownik, który już zmaga się z wyzwaniami zdrowotnymi. Opóźniony rozwój psychoruchowy, hiperelastyczność stawów, estopatia więzadłowa, obniżone napięcie mięśniowe i podejrzenie dysbiozy jelit to przeciwnicy, z którymi mierzymy się na co dzień. Franio ma orzeczenie o niepełnosprawności. Wymaga intensywnych rehabilitacji i terapii logopedycznych i fizjoterapeutycznych. Jego problemy zdrowotne sprawiają, że nawet jedzenie staje się wyzwaniem, a sen rzadkością dla nas wszystkich. Aktualnie oczekujemy na pobyt w szpitalu na oddziale neurologii dziecięcej, gdzie Franio będzie mógł przejść badania finansowane przez NFZ. Ale to za mało…  Kompleksowa opieka musi też zawierać prywatne badania jak panel kleszczowy, test na mikroflorę jelit… Koszt tych i więcej to około 20 000 złotych! A do tego koszty noclegów w ośrodkach, dojazdy między domem a placówkami rehabilitacyjnymi. Twoje wsparcie finansowe pomoże nam nie tylko pokryć koszty badań i terapii, ale też przejść drogę do zdrowia. Franio ma przed sobą całe życie i tylko kompleksowa diagnostyka może dać pewność, że to życie nie będzie dyktowane chorobami.  Dziękujemy za każde wsparcie dla naszego Małego Wojownika! Rodzice

8 745 zł
Pola Bronchard
Pola Bronchard , 3 latka

Pola od urodzenia walczy z diagnozą, lecz pojawiła się nadzieja – operacja! Pomóżmy!

Nic nie zapowiadało, że Poli przyjdzie mierzyć się z diagnozą. Wszystkie badania wykonywane w ciąży potwierdzały, że rozwija się w pełni prawidłowo. Niestety, tuż po porodzie dowiedzieliśmy się, że wcale tak nie było… U Poli występuje mikrocja, czyli wada wrodzona polegające na częściowym braku małżowin usznych. Dodatkowo stwierdzono u niej asymetrię głowy i twarzy.  Mikrocja powoduje u Poli problemy ze słuchem, przez co musi nosić aparat. Pola robi się coraz starsza i widzi, że różni się od innych… Podchodzi do nas, dotyka miejsca, gdzie powinno być uszko i mówi „Tato! Nie ma, nie ma!”  Aparat słuchowy utrudnia też naszej córeczce codzienne funkcjonowanie. Nie rozumie, czemu ma coś przyczepionego do główki, denerwuje się i go zdejmuje.  Słuch jest bardzo ważnym zmysłem i jest niezbędny do prawidłowego rozwoju. Chcielibyśmy dać Poli szansę na pełne zdrowie, dlatego szukamy sposobu, aby jej pomóc... Otrzymaliśmy informację, że za granicą jest możliwa operacja rekonstrukcji uszka Poli, co sprawiłoby, że słuch by się poprawił i nie musiałaby już nosić aparatu! Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów, jednak już teraz wiemy, że taka operacja jest bardzo kosztowna i przekracza nasze możliwości finansowe. Dodatkowo, jeżeli uda się ją przeprowadzić, moglibyśmy również postarać się o założenie jej implantu, co generuje kolejne koszty.  Prosimy o pomoc i wsparcie dla Poli. Chcemy, żeby mogła żyć i rozwijać się tak, jak jej rówieśnicy. Nie chcemy, by szła przez życie, czując, że różni się od innych. Nie pozwólmy, by diagnoza rzuciła się cieniem na całą jej przyszłość. Za każdy gest dobroci – dziękujemy z całego serca.  Rodzice Poli

6 250 zł
Marzanna Kozicka
Marzanna Kozicka , 58 lat

Mama całe życie walczy z przeciwnościami. Dzięki Tobie może być jej trochę łatwiej!

Jestem Damian. Moja mama Marzanna potrzebuje Waszej pomocy! Przez długi czas namawiałem ją do założenia zbiórki. Wierzę, że pokażecie mamie, że było warto!  Mama urodziła się w 1966 r. Mieszka w województwie pomorskim, w małej miejscowości Skórcz. Zaraz po urodzeniu stwierdzono u niej wrodzoną łamliwość kości. Przez większość życia zmaga się z licznymi urazami, wynikającymi z choroby. W wieku 11 lat przeszła bardzo poważny wypadek. Po nim konieczne było umieszczenie prętów w jej lewej nodze. Okres nastoletni spędziła w szkole z internatem dla osób z niepełnosprawnością. Od czasu operacji musi wspomagać się aparatem ortopedycznym.  Niestety jest to masywna, toporna, przestarzała konstrukcja z lat osiemdziesiątych. Prawdopodobnie wtedy była innowacyjna, ale dziś na rynku jest wiele sprzętów, które mogłyby pomóc mamie w funkcjonowaniu. Dodatkowo, w wyniku wypadku sprzed dwóch lat, mama uszkodziła prawą rękę, co w połączeniu z ciężkim aparatem bardzo utrudnia jej codzienne życie.  Najlepszym rozwiązaniem dla mamy byłaby orteza KAFO. Niestety, jej koszt to około 20 tysięcy złotych. Nasz rodzinny budżet nie pozwala na pokrycie tak dużej kwoty.  Bardzo proszę o pomoc. Mamie w życiu nie jest łatwo, cierpi też na inne choroby, takie jak astma i zwyrodnienie kręgosłupa, ma pierwszy stopień niepełnosprawności. Potrzebuje specjalistycznego leczenia i rehabilitacji. Dzięki środkom ze zbiórki jej sytuacja mogłaby się bardzo poprawić. Wierzę, że razem uda nam się osiągnąć cel i poprawić komfort życia mamy. W imieniu swoim i mamy, z góry dziękuję za pomoc! Damian

24 203,00 zł ( 66,91% )
Brakuje: 11 968,00 zł
Mieszko Chojnacki
Mieszko Chojnacki , 18 lat

To była TRAGEDIA❗️Błagamy, aby dobro wróciło do naszego syna!

7 czerwca 2023 r. nasz syn, Mieszko Chojnacki,  miał nieszczęśliwy wypadek. Przez 8 długich dni lekarze walczyli o jego życie, które wtedy było tak bardzo zagrożone. Tamten czas był straszny i do dziś myślimy o nim ze łzami w oczach. Wtedy, mogliśmy zrobić tylko jedno: czekać w szpitalnych murach i błagać, aby Mieszko przeżył. Zegar wyznaczał kolejne godziny i dni. Niepewność, strach i bezsilność codziennie coraz bardziej rosły. Żaden rodzic nie powinien przechodzić tego, co my w tamtym czasie! Żaden… Mieszko miał rozległe rany wewnątrznarządowe. Sytuacja była na tyle krytyczna, że wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. My dalej mogliśmy tylko czekać… I wtedy nadeszła ta upragniona chwila! Mieszko podjął samodzielne funkcje życiowe! Z OIOMu został przewieziony na neurochirurgię, gdzie przebywał przez 7 tygodni.  Najważniejsze jest to, że nasz syn żyje. Tamta tragedia odcisnęła na nas ogromne piętno. W tym wszystkim zdarzyło sie jednak coś, co sprawiało, że zaczęliśmy odzyskiwać nadzieję – doświadczyliśmy, że dobro wraca! Przyjaciele, koledzy, koleżanki, a nawet nieznajomi chcieli pomóc Mieszkowi! Dzwonili do nas i pisali smsy z pytaniem, czy mogą oddać krew dla naszego syna! Mnóstwo osób zgłosiło się do krwiodawstwa! Wszystkim Wam, ze łzami wzruszenia  dziękujemy!  Nasza historia nadal jednak trwa, a do szczęśliwego zakończenia jeszcze długa droga. Mieszko ma paraplegię, co oznacza, że jest sparaliżowany od pasa w dół i nie ma tam czucia! Uraz kręgosłupa okazał się zbyt poważny… Rdzeń był zmiażdżony, ale jednak nie został przerwany – to daje szansę, że syn odzyska utraconą sprawność! Rokowania są dobre, ale tylko, jeżeli Mieszko zostanie objęty kilkuletnią rehabilitacją. Dziś w wielu aspektach stał się osobą niesamodzielną. Nie może samodzielnie się przemieszczać, zmienić pozycji ciała, umyć się, ubrać. Dla nastolatka, który miał za kilka miesięcy zdawać maturę i wejść w dorosłe życie, jest to niezwykle trudne.  Mieszko jest cudownym i wrażliwym człowiekiem. Jest uzdolniony matematycznie i muzycznie, a oprócz do liceum uczęszcza także do szkoły muzycznej, gdzie jako jedyny ma dwa główne instrumenty – fortepian i klarnet. Przed wypadkiem całe dnie spędzał na grze na fortepianie, książkach i opiece nad zwierzętami. Teraz już trzeci miesiąc leży i patrzy w sufit... Dziś priorytetem jest rehabilitacja w specjalistycznych ośrodkach. Mieszko potrzebuje bardzo intensywnej pomocy wykwalifikowanych profesjonalistów!  Rehabilitacji z użyciem robotyki. Jesteśmy we wszystkim pogubieni, a rzeczywistość nas przerosła. Syn jest całym naszym światem, ale sami nie jesteśmy w stanie całkowicie mu pomóc. Kosztorys 2-letniej rehabilitacji to ponad 500 tysięcy! Nie mamy takiej kwoty… Robimy co w naszej mocy, wiele środków na leczenie przekazaliśmy już z własnych oszczędności czy wyprzedanych rzeczy, ale to niestety nadal kropla w morzu potrzeb...  Otaczamy go swoją miłością i oddaniem, ale przeszkody finansowej nie zdołamy sami pokonać. Błagamy o pomoc, błagamy, aby dobro wróciło do naszego syna.  Z wdzięcznością za okazane dobro – Rodzice Mieszka. Bo tylko serce matki i ojca jest w stanie tyle udźwignąć. 🎥 Zobacz, jak The Voice of Poland wspiera Mieszka!

70 070,00 zł ( 12,19% )
Brakuje: 504 399,00 zł
Maria Jarząbek
Maria Jarząbek , 31 lat

Przez całe życie walczę, a dziś chciałabym, aby los się odwrócił! Pomożesz mi?

Na co dzień mieszkam w Domu Pomocy Społecznej. Zależę od innych, chociaż oczywiście, chciałabym inaczej. Nie wybrałam choroby, mam ją i muszę z nią żyć. Walczę o to, by choć trochę było mi lepiej...  Choruję na epilepsję i czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Od urodzenia poruszam się na wózku inwalidzkim. Nigdy nie doszłam do takiej sprawności, która pozwoliłaby mi na pełnię szczęścia. Trafiłam do DPS 1 sierpnia 2018 roku, ponieważ centrum powiatowe uważało, że moja mama źle zajmowała się mną i moim rodzeństwem. Kilkukrotnie mówiłam, że nie chcę innego domu, jednak nie miałam wiele do powiedzenia w tej sprawie... Zanim trafiłam do DPS-u, byłam uczestniczką Środowiskowego Domu Samopomocy, tam wiele się uczyłam. W mojej opinii, rodzice zastępczy bardzo mi pomagali i również bardzo przeżyli nasze rozstanie... Ta sytuacja jak i moje zdrowie, niestety niezależały ode mnie.   Ja sama bardzo to przeżywam, ale nie chciałam się załamywać. Pomimo trudnej sytuacji, którą przeżyłam, chciałam się po prostu podnieść psychicznie i szukałam czegoś dla siebie. Nie siedzę w miejscu, nie czekam aż wszyscy i wszystko za mnie zrobią. Niestety, rzeczywistość jest taka, że chęci mam ogromne, ale nie wszystko i niewiele mogę sama.  Zbieram środki na nowy wózek inwalidzki oraz na rehabilitację. Moja niepełnosprawność bez ciągłego leczenia będzie się pogłębiać. Z wykształcenia jestem wikliniarką. Ukończyłam również kurs grafiki komputerowej. Zawód ni nie daje mi jednak pewności, że dostanę pracę. To też powoduje, że nie wezmę całego swojego życia w garść i na samodzielnych warunkach... Choć oczywiście, bardzo bym chciała.  Pomimo tego, że jestem mieszkanką DPSu, mam wokół siebie osoby, również z niepełnosprawnościami, które mi na co dzień pomagają. Nie tracę wiary w siebie i staram się realizować swoje zamierzenia. Jestem pogodną, osobą z poczuciem humoru. Chciałabym prosić o wsparcie. Tylko z pomocą innych, dobrych serc, będę mogła powalczyć o swoją przyszłość. Ja naprawdę, chcę nadal wierzyć i ufać, że jeszcze kiedyś będzie lepiej.  Proszę,  Marysia! 

2 172,00 zł ( 10,2% )
Brakuje: 19 105,00 zł
Sylwia Tkacz
Sylwia Tkacz , 42 lata

Mama i żona, która za bardzo kocha życie, by oddawać je NOWOTWOROWI❗️

Jestem mamą dwóch wspaniałych córek i żoną najukochańszego męża. Nie musiałam zachorować, by to docenić. Ale po usłyszanej diagnozie jeszcze bardziej wiem, jak pragnę, by z nimi zostać, tutaj, na dłużej!  Mam jeszcze tyle do zrobienia!  Jestem kobietą do zadań specjalnych… która do tej pory niczego się nie bała. Od zawsze dzieliłam się uśmiechem, wsparciem, dobrym słowem. Działałam charytatywnie, prowadziłam różne imprezy, zabawy, festyny, licytacje. Pomagałam, jak mogłam, jak potrafiłam. A teraz ja potrzebuję wsparcia… Od marca choruję na nowotwór piersi o wysokim stopniu złośliwości G3, podtyp potrójnie ujemny, z przerzutami do węzłów chłonnych i już nową zmianą ogniskową. Dodatkowo zdiagnozowano u mnie Zespół Gilberta, który o ponad miesiąc opóźnił leczenie. Nie mogę jednak przestać pewnych kwestii podziwiać, to one zapewniają mnie, JAKIE JA MAM SZCZĘŚCIE! To dziwne, gdy pisze tak osoba chora na nowotwór? Ale dlaczego? Mam chorobę, ale mam też dzieci, męża i wiele dobrych serc, które mnie wspierają. Podziwiam ich i naszą codzienność.  Mój mąż jest przy mnie, pomaga, robi mi zastrzyki, okłady, siedzi obok mnie na krześle podczas podania chemii — widzę, to i doceniam... Zawsze, gdy z wielkim strachem jedziemy do szpitala, myślę, że niektórzy przeżywają tę walkę w samotności. W tej kwestii? Jestem z nowotworem 1:0! I dziękuję Bogu, to przecież jakby połowa sukcesu. O drugą muszę prosić właśnie Ciebie.  Moje leczenie, to nie tylko refundowana chemia. To wizyty, specjaliście, dojazdy, rehabilitacja, ogrom suplementów i wszystkiego, co podtrzymuje moją, jako taką siłę. Bez tego wszystkiego moja droga i walka ległaby w gruzach już na samym początku. A uwierz mi! Walczyć to ja chcę!  Jeśli możesz zostawić tutaj swój grosz, to proszę Cię o to. Jeśli możesz o mnie dobrze pomyśleć, albo się pomodlić — po stokroć dziękuję!  Sylwia, mama, żona i kobieta, która wygra z nowotworem! Wierzę w to... 

31 484 zł
Maja Maćkowiak
Maja Maćkowiak , 14 lat

SPRAWDŹ, jak walczymy o Majki przyszłość! Możesz POMÓC!

24h! Tyle zajęło uzbieranie poprzednie kwoty na zbiórce. Jesteśmy wzruszeni i BARDZO dziękujemy! Wracamy niestety szybko, bo poprzednia zbiórka dotyczyła ortez, a do nich potrzebne są też specjalistyczne buty i pilne wizyty u specjalistów...  Jeśli możesz jeszcze, to zostań z nami!  Nasza historia: Córka skończyła 13 lat. Urodziła się chora, o czym dowiedzieliśmy się dopiero po obserwacji i kilku miesiącach. Diagnoza, którą usłyszeliśmy, mówiła jedno – nieuleczalna choroba, na którą nie ma leków. Jest za to bój, codzienna heroiczna walka o to, by było lepiej, by żyło się łatwiej...  Maja choruje na dziecięce porażenie mózgowe, niedowład połowiczny lewostronny, padaczkę objawową. Przeszła 2 operacje nóg. Obie równie poważne, które miały zapewnić jej większą sprawność i zmniejszyć ból. W chwili obecnej jej największą potrzebą są buty, do ortez, żeby poprawić jakość chodu. Ortezy musimy zmieniać wraz ze wzrostem, czasem nawet częściej niż raz w roku. Buciki dokładnie tak samo...  Jako rodzice mamy w głowie jedną myśl... Maja wiele w życiu wycierpiała i wiele musiała sobie odmówić. Nie miała takiej codzienności, jak jej zdrowi rówieśnicy. Czy nie starczy już przykrości?  Bardzo byśmy chcieli ochronić ją przed kolejnymi trudnościami, za każdym razem obiecujemy, że to ostatnie, to już koniec. Wtedy pojawiają się nowe potrzeby, trudności czy powikłania i nasza historia oraz ‚‚wycieczki" po szpitalach stają się codziennością. Od niedawna jest padaczka — wyginające się na wszystkie strony ciało Majki i brak kontaktu na długą chwilę, to wspomnienie, które chciałabym wymazać na zawsze z pamięci.  Ile można? O wiele trudniej jest przez to wszystko przejść, wiedząc, że przeszkody, jakie mamy — to przede wszystkim brak środków. W przyszłości planowana jest operacja drugiej nogi. Chód nie jest prawidłowy, a to z kolei może nieść za sobą wiele innych konsekwencji. Musimy działać jak najszybciej — póki mamy na to czas, a zabiegi są jeszcze możliwe. Im córka będzie starsza, tym trudniej będzie dokonać jakiejkolwiek korekty...   Do kosztów operacji dochodzą: wizyty, specjaliści, leki, sprzęt, dojazdy. I tak dalej i tak dalej. Zamknięte koło, z którego chcemy się usilnie wydostać... Pomożesz nam przez to przejść? Sami nie damy rady, potrzebujemy wsparcia, choć bardzo trudno jest o to prosić...  Rodzice

975 zł
Kacper Skurzok
Kacper Skurzok , 9 lat

Walka Kacperka nadal trwa! Potrzebne dalsze wsparcie!

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy Wam za wsparcie poprzednich zbiórek, każde dobre słowo, udostępnienie… Dzięki Wam nasz Kacper miał zapewnione odpowiednie leczenie i rehabilitacje! Niestety dalej potrzebujemy Waszego wsparcia, nie zostawiajcie nas! Oto nasza historia: Nasz synek Kacper urodził się z rzadką wadą genetyczną — dodatkowym chromosomem 15. Niepełnosprawność powoduje, że otaczający świat przeraża nasze dziecko. To straszne uczucie, kiedy patrzymy na życie naszego synka i widzimy mnóstwo barier, z jakimi musi się mierzyć.  Gdy dowiedzieliśmy się, że wady genetycznej nie da się wyleczyć, pojawił się nieopisany strach przed przyszłością naszego dziecka. Czy Kacperek poradzi sobie w życiu, gdy nas już zabraknie? Czy kiedykolwiek będzie samodzielny? Te pytania nieustannie spędzają nam sen z powiek.  Pragniemy, aby miał jak największą szansę na normalne życie. Jednak, żeby tak się stało, Kacper musi być intensywnie i regularnie rehabilitowany. Niestety, turnusy rehabilitacyjne kosztują fortunę i znacznie przekraczają nasz budżet. Dlatego postanowiliśmy znów poprosić o pomoc. Stan naszego synka się nie poprawia… Kacper staje się agresywny w momentach, w których nie potrafi zapanować nad emocjami. Jest lepiej z mową, jednak największą trudność na ten moment sprawiają nam jego wybuchy, nad którymi jeszcze nie potrafimy do końca zapanować. Chcieliśmy kontynuować badania genetyczne, jednak ich kosz opiewa na sumę 15 tysięcy… Na tym etapie utrzymujemy uczestnictwo w turnusach, rehabilitacjach i regularne wizyty u specjalistów. Niestety, do psychiatry musimy dojeżdżać aż do Warszawy, co generuje ogromne koszty… Lekarze mają podejrzenie, że u Kacpra może występować również zespół Angelmana, jednak póki co są to jedynie przypuszczenia.  Synkowi niedawno urodził się braciszek, co również było dla niego niełatwym wyzwaniem. Do tej pory Kacperek był sam, teraz musiał zaakceptować nowego członka rodziny, który nieco zburzył jego przestrzeń. Widzimy jednak, że Kacper kocha brata i teraz już nie wyobraża sobie bez niego życia. Przytula go i całuje, a w nas wtedy wzrasta nadzieja… nadzieja na lepsze jutro synka. Kacper uczęszcza do szkoły specjalnej, która jest dostosowana do jego potrzeb. Przyjmuje wyciszające leki, które pozwalają zniwelować wybuchy agresji i sprawiają, że Kacperek jest w stanie w miarę normalnie funkcjonować. Niestety choroba synka to nie jedyna tragedia, która spadła na naszą rodzinę. Kilka lat temu mój mąż miał straszny wypadek, który niemal pozbawił go życia. Nie poddał się jednak i dzielnie walczył o swoje zdrowie. Nie może jeszcze wrócić do pracy, przez co bardzo ciężko jest opłacić nam wszystkie niezbędne badania i leczenie Kacpra. Jesteśmy zmuszeni ponownie prosić o pomoc. Już wielokrotnie otworzyliście dla nas swoje serca, za co jesteśmy bardzo wdzięczni! Prosimy, trwajcie z nami dalej, potrzebujemy Was! Rodzice Kacpra Walka Kacperka! ➡️ Grupa z licytacjami dla Kacperka

5 008,00 zł ( 67,24% )
Brakuje: 2 439,00 zł
Maciek Gnieciak
Pilne!
Maciek Gnieciak , 41 lat

Pomóż Maćkowi ODZYSKAĆ życie...

Życie tej rodziny zostało wywrócone do góry nogami. U Maćka, podczas rutynowej kontroli wykryto tętniaka aorty wstępującej i wadliwą zastawkę serca. Mężczyzna zdecydował się na operację, podczas której doszło do rozwarstwienia aorty, spadku ciśnienia i zatrzymania krążenia, a co za tym idzie – niedotlenienia i obrzęku mózgu. Obecnie Maciej musi być intensywnie rehabilitowany i hospitalizowany, aby móc wrócić do zdrowia i sprawności. Przed operacją był pełnym sił mężczyzną, do lekarza udał się na rutynową kontrolę, która odmieniła jego życie…  Mężczyzna jest niezwykle towarzyski i otwarty, ma mnóstwo przyjaciół, którzy wspierają rodzinę w tej trudnej sytuacji. Jego żona i cała armia bliskich walczą, aby przywrócić Maćkowi dawne życie! Potrzebują pomocy! Przeczytaj wzruszający apel Maćka… Chciałbym Wam opowiedzieć swoją historię. Mam na imię Maciek, tak mi powiedzieli, nie pamiętam… W grudniu ubiegłego roku, w trakcie rutynowych badań, wykryto u mnie tętniaka aorty wstępującej i wadliwą zastawkę serca. To był dla mnie szok, świat się na chwilę zatrzymał. Opanował mnie strach, bo tak bardzo bałem się o moje ukochane kobiety. Wspaniałą żonę i dwie córeczki: 11-letnią Nadię i 4-letnią Ninę.  Razem z żoną konsultowaliśmy, badaliśmy, analizowaliśmy sytuację i znaleźliśmy najlepszych specjalistów w dziedzinie kardiochirurgii. Musieliśmy podjąć bardzo trudne decyzje, choć sami przepełnieni byliśmy lękiem… Lekarze wyznaczyli dla mnie termin operacji. W marcu obydwoje kończyliśmy 40. urodziny. Nasze wspólne życie było piękne. Celebrowaliśmy każdą chwilę i cieszyliśmy się wspólnym czasem. Mam ogromne szczęście, bo moja żona nie opuściła mnie w najtrudniejszym momencie mojego życia.   17 kwietnia stawiłem się na zaplanowaną operację, podczas której doszło do wielu komplikacji. Dziś jestem, żyję, ale nie pamiętam swojego dawnego życia. Spędziłem tygodnie w śpiączce farmakologicznej i miesiące na oddziale intensywnej terapii. Codziennie bardzo ciężko pracuję wspierany przez dziewczynę, która okazała się być moją żoną. Na nowo uczę się wszystkich czynności związanych z codziennym funkcjonowaniem, aby móc wrócić do mojej rodziny. Zaczęły odwiedzać mnie córeczki, które mogę przytulić, poczuć, usłyszeć. Chciałbym tylko wieczorem pamiętać, że u mnie były. Podobno przed operacją spędzaliśmy razem piękny, rodzinny czas, dużo podróżowaliśmy i korzystaliśmy z życia. Żona mówi, że oboje jesteśmy fanami koncertów rockowych. Uwielbiamy The Rolling Stones, Guns N' Roses...  Dlaczego zostało mi to wszystko tak brutalnie odebrane?  Przede mną kolejne miesiące hospitalizacji, rehabilitacji, wizyt u specjalistów, które niestety są bardzo drogie. Wiem jednak, że się nie poddam, będę walczył dla moich bliskich. Pojawiła się szansa na podanie leku, który nie jest refundowany. Specjaliści twierdzą, że to właśnie on powinien mi pomóc. Poza tym muszę bardzo intensywnie ćwiczyć i poddawać się leczeniu. To moja jedyna szansa… Bardzo proszę o wsparcie. Z Waszą pomocą jest nadzieja, że wrócę do zdrowia i odzyskam sprawność. Liczę, że za jakiś czas będę mógł Wam powiedzieć: „Chciałbym Wam opowiedzieć historię swojego nowego życia …” Maciej z żoną i córeczkami

154 965,00 zł ( 72,83% )
Brakuje: 57 801,00 zł