Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Patrycja Homoła
Patrycja Homoła , 40 lat

Nieuleczalna choroba odebrała mojej żonie dotychczasowe życie❗️WESPRZYJ!

Patrycja zawsze była pełną energii kobietą. Uwielbiała aktywność fizyczną – jazdę na rowerze, aerobik, piesze wędrówki górskie. Wszędzie było jej pełno! Pracowała jako fryzjerka, dla której zawód był nie tylko pracą, ale i pasją. Spełniała się na każdej płaszczyźnie swojego życia. Wtedy okrutny los odebrał jej wszystko, co tak bardzo kochała… Dwa dni przed sylwestrem, moja żona nie mogła wstać o własnych siłach. Wcześniej nie zaobserwowaliśmy żadnych niepokojących objawów, dlatego byliśmy tym faktem niesamowicie przerażeni. Od razu udaliśmy się do szpitala, gdzie po wykonaniu wszystkich badań usłyszeliśmy okropną diagnozę. Lekarze wykryli u Patrycji Zespół Guillaina-Barrego! Jest to rzadka i nieuleczalna choroba o podłożu autoimmunologicznym, atakująca ośrodkowy układ nerwowy. Następstwem schorzenia jest niedowład czterokończynowy i mocne osłabienie mięśni, szczególnie tych odpowiedzialnych za połykanie i oddychanie. Do tego u żony lekarze podejrzewali także autoimmunologiczne zapalenie pnia mózgu! To wszystko spadło na nas jak grom z jasnego nieba! Żona nie otrzymała od losu nawet jednego sygnału ostrzegawczego, że coś złego może ją spotkać. Dotychczas prowadziła zdrowy i aktywny tryb życia. Niestety, to nie powstrzymało podstępnej choroby… Niespodziewanie nasze życie wywróciło się o 180 stopni! Patrycja z każdym dniem coraz bardziej traciła siły. Niestety, nadeszła chwila, kiedy żona musiała walczyć o swoje życie i zdrowie! Przez prawie trzy tygodnie przebywała w śpiączce, podpięta do respiratora, który decydował o jej kolejnym oddechu. Dzień, kiedy się wybudziła, zapamiętam na zawsze – byłem tak bardzo szczęśliwy, że się nie poddała! Choroba zrobiła ogromne spustoszenie w organizmie mojej ukochanej żony. Początkowo Patrycja była tak słaba, że nie potrafiła nawet otworzyć oczu. Jej całe ciało było jak sparaliżowane. Po 70. dniach w szpitalu Patrycja powoli nabiera sił, jednak przed nami długie miesiące rehabilitacji. Pragniemy, aby w miarę możliwości, mogła wrócić do funkcjonowania w życiu codziennym. Jak bardzo będzie to możliwe? Wszystko zależy od profesjonalnej, długotrwałej i bardzo kosztownej rehabilitacji… Niestety sami nie damy rady i musimy prosić o wsparcie finansowe. Wierzę, że któregoś dnia Patrycja jeszcze będzie mogła wrócić do upragnionej samodzielności i sprawności. To wszystko, co ją spotkało, jest tak niesprawiedliwe… Dla nas liczy się każda złotówka, dlatego jeśli możesz – proszę, POMÓŻ! Andrzej, mąż Patrycji

18 414,00 zł ( 9,43% )
Brakuje: 176 650,00 zł
Oliwia Chudzik
Oliwia Chudzik , 17 lat

Każdego dnia walczymy o sprawność Oliwii! Pomóż nam zapewnić jej niezbędne wsparcie!

Nasza córka Oliwia urodziła się jako skrajny wcześniak w 25. tygodniu ciąży. Spędziła w szpitalu długie i trudne 3 miesiące, walcząc o życie. Mimo że było to już wiele lat temu, nigdy nie zapomnimy, jak bardzo się o nią wtedy baliśmy. Na szczęście w końcu mogliśmy zabrać nasze maleństwo do domu. Zastała nas jednak rzeczywistość, na którą nie byliśmy przygotowani. Po opuszczeniu szpitala zaczęła się walka o sprawność Oliwii. Wskutek niedotlenienia podczas porodu, nasza córeczka zmaga się z  dziecięcym porażeniem mózgowym. Nieustannie odbywamy wizyty u specjalistów. Córka cały czas wymaga regularnej rehabilitacji. W swoim życiu przeszła już 4 operacje wydłużające ścięgna kończyn dolnych, gdyż spastyczność mięśni powodowała ból i przykurcze.   W tej chwili Oliwia jest nastolatką i nie jest w stanie samodzielnie się poruszać. Codzienna intensywna rehabilitacja jest jedyną szansą dla córki na uzyskanie poprawy. Ponad wszystko chcemy, żeby Oliwia była jak najbardziej sprawna.  Bywa trudno, jednak nie poddajemy się. Wciąż robimy wszystko, by naszemu dziecku żyło się lepiej. Jednak specjalistyczna rehabilitacja, sprzęt rehabilitacyjny, wizyty lekarskie i leki są bardzo drogie.  Nie możemy pozwolić, żeby pieniądze stanęły nam na przeszkodzie, gdy chodzi o rozwój i przyszłość naszej córki. Mimo trudności Oliwia zawsze jest pogodna, uśmiechnięta. Każdego dnia walczy o sprawność. I my dla niej również walczymy. Za każdą okazaną pomoc wszystkim dziękujemy. Rodzice, Monika i Wiesław

12 201 zł
Rozalia Grodzicka-Żero
Rozalia Grodzicka-Żero , 12 miesięcy

Diagnozy rozbiły nasz świat... Pomóż nam ratować Rozalkę!

Jestem mamą trójki wspaniałych dzieci, ale kiedy urodziła się najmłodsza Rozalka, nasz świat wywrócił się do góry nogami. Nagle musieliśmy przejmować się takimi rzeczami jak leczenie, zebranie pieniędzy, rehabilitacja i pytania o przyszłość córeczki. W trakcie rutynowych badań zdiagnozowano u Rozalki rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA, i Zespół Downa. To był dla nas ogromny szok i nieopisane uczucie bezsilności. Dwie ciężkie diagnozy na raz – to był moment, który zatrząsł naszym światem. Od tamtej pory codzienność to ciągłe leczenie, rehabilitacja i nieustanne diagnozowanie. Mimo ogromnych trudności próbujemy znaleźć drogę, aby zapewnić Rozalce najlepszą opiekę i szanse na poprawę jej stanu zdrowia. Na szczęście lekarze twierdzą, że występuje lekki Zespół Downa, co mają jeszcze potwierdzić badania. Udało nam się też zakwalifikować do leczenia jednym z najdroższych leków świata. To pozwoliło nam odetchnąć, ale tylko na krótką chwilkę. Koszty leczenia i tak są ogromne, a nasze środki finansowe są na wyczerpaniu. By lek na SMA działał, Rozalka powinna być rehabilitowana codziennie, co w połączeniu z innymi kosztami daje kwotę nawet 100 000 rocznie! A mamy jeszcze dwójkę dzieci, które wkraczają w dorosłość. To dla nas niewyobrażalne obciążenie emocjonalne i finansowe, ale nie pozwalamy sobie na załamanie. Rozalka potrzebuje naszej siły i determinacji bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego wciąż szukamy, pytamy i chwytamy się każdej opcji. Stąd nasz prośba do Was, ludzi dobrego serca o pomoc. Każde wsparcie pomoże Rozalce rozwijać się jak najlepiej, pomimo swoich chorób i trudności. Justyna, mama

17 381,00 zł ( 16,33% )
Brakuje: 89 002,00 zł
Mateuszek Szymański
Pilne!
Mateuszek Szymański , 7 lat

Złośliwy nowotwór mózgu zaatakował małego chłopca❗️ Pomóż go uratować❗️

Mateusz to wspaniały, wesoły chłopiec. Gdy skończył 6 lat, rozpoczął naukę w szkolnej zerówce. Niestety, zaledwie po miesiącu szkolną ławkę musiał zamienić na szpitalne łóżko. Walka z bezlitosną chorobą trwa już wiele miesięcy, a to zaledwie początek… Gdy Mateusz się źle poczuł, rodzice niezwłocznie udali się z nim do szpitala. Na miejscu wykonano badanie tomografem. Wyniki były przerażające! U chłopca stwierdzono guz mózgu! Szybko przewieziono go do szpitala do Katowic, gdzie pogłębiono diagnostykę. Badania potwierdziły najgorsze przypuszczenia… Rodzice usłyszeli, że to medulloblastoma – nowotwór o IV stopniu złośliwości. W jednej chwili ich cały świat się zawalił. Wszystko działo się w błyskawicznym tempie. Już dwa dni później odbyła się operacja całkowitego usunięcia guza. Gdy Mateuszek się wybudził, rodziców zastała nowa rzeczywistość. Ich synek doznał prawostronnego niedowładu, pojawiły się tez zaburzenia koordynacji ruchowej oraz brak mowy… Nikt z nas nie mógł uwierzyć, że ten malutki chłopczyk musi przechodzić przez takie męczarnie… Po operacji Mateusz gorączkował, źle się czuł. Jego mama zrezygnowała z pracy, żeby nieustannie czuwać przy szpitalnym łóżku. W końcu stan się ustabilizował i udało się rozpocząć ratujące życie leczenie – chemioterapię. Rodzice patrzyli, jak słabnie, jak traci swoje piękne blond włoski…  Mateusz ma rodzeństwo, które każdego dnia bardzo za nim tęskni i czeka, kiedy braciszek wróci do domu. A od miesięcy bywa w domu tylko na chwilkę i wciąż musi wracać do szpitala. Obecnie trwa protonoterapia w Krakowie. Przed chłopcem kolejny etap leczenia – chemioterapia podtrzymująca. Ma ona trwać rok.  W tej chwili rodzina Mateuszka wydała już wszystkie możliwe środki, a stos paragonów wciąż rośnie… Same dojazdy do szpitala, to godzina drogi w jedną stronę. A chłopiec wymaga specjalnej onkologicznej diety, rehabilitacji, terapii z logopedą.  Rodzice Mateuszka przez całe swoje życie robili wszystko, żeby zapewnić swoim dzieciom jak najlepszy byt. Dziś zwracam się do Was z ogromną prośbą – wesprzyjcie ich. Razem możemy zdziałać naprawdę wiele. Pozwólmy im nie martwić się o pieniądze, gdy toczy się bezlitosna walka o życie ich ukochanego synka… Katarzyna, przyjaciółka rodziny

67 427 zł
Teresa Buda
Teresa Buda , 66 lat

NOWOTWÓR odebrał jej włosy, siłę, zdrowie... Próbuje odebrać również nadzieję! Nie pozwól na to❗️

Diagnoza wywróciła moje życie do góry nogami. Choroba jest podstępna, nie odpuszcza, każdego dnia odbierając mi coraz więcej sił. Walczę, bo mam dla kogo, ale potrzebuję Twojej pomocy… Mam na imię Teresa. W zeszłym roku zachorowałam na nowotwór złośliwy piersi. Diagnostyka trwała dość długo i mimo że regularnie kontrolowałam swój stan zdrowia, okazało się, że choroba dała przerzuty… Zaatakowała również węzły chłonne.  Przeszłam wymagającą chemioterapię i mastektomię. Choroba pozbawiła mnie włosów, siły – próbuje odebrać również nadzieję. Wiem jednak, że nie mogę się poddać. Czeka mnie dalsze leczenie, hormonoterapia, radioterapia i terapia lekiem, który w Polsce nie jest refundowany. Miesięczny koszt to ponad 6 tysięcy ZŁOTYCH! Terapia ma potrwać aż dwa lata, co generuje koszty rzędu 160. TYSIĘCY! Sama nie dam rady…  Mam rodzinę, która mnie wspiera, jednak kwota, którą musimy zdobyć, jest dla nas nieosiągalna. Muszę dojeżdżać do poradni i szpitala oddalonych o około 80 kilometrów, często nawet 2 razy w tygodniu. To również generuje ogromne koszty, dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie finansowe. Nawet drobna wpłata będzie dla mnie na wagę złota... Walka z tak bezlitosnym przeciwnikiem jest naprawdę bardzo trudna. Nie opuszcza mnie jednak nadzieja, że uda mi się ją wygrać. Wasze wsparcie doda mi skrzydeł! Z wyrazami wdzięczności – Teresa

54 394,00 zł ( 31,95% )
Brakuje: 115 819,00 zł
Alicja Beyga
Alicja Beyga , 42 lata

Walka z SM nie ma końca... Potrzebne wsparcie dla Alicji❗️

Wiele tu historii. Ja chciałabym podzielić się z Wami swoją, która jest historią nie tylko walki z chorobą, ale także nadziei i potrzeby wsparcia. Od lat stawiam czoła stwardnieniu rozsianemu (SM). To niezwykle trudna droga, której pierwsze kroki postawiłam wiele lat temu. Pamiętam, jak jeszcze w trakcie studiów pojawiły się pierwsze problemy z chodzeniem i z utrzymaniem równowagi. Diagnoza była dla mnie szokiem. Wydawało mi się, że całe życie przede mną, a nagle musiałam zmierzyć się z czymś, co sprawiło, że wszystko się zmieniło. Teraz, po latach, muszę przyznać, że ta choroba zmieniła moje życie diametralnie. Zostałam zmuszona do rezygnacji z moich marzeń o ukończeniu studiów. Codzienne wyzwania związane z poruszaniem się są ogromne. Muszę polegać na pomocy innych, na rehabilitacji, na lekach, na sprzętach pomagających mi w codziennym funkcjonowaniu. To nie tylko moja walka. Schorzenie wpływa też na moją rodzinę i bliskich. Codzienne życie staje się walką o każdy krok, o każdy gest. Choroba wpływa na psychikę kiedy człowiek czuje, że mięśnie powoli zaczynają zastygać, a wszelkie czynności wykonuje się coraz wolniej – od chodzenia po każdy, nawet najmniejszy ruch. Przyszłość nie wygląda wtedy kolorowo. Pozostaje żyć tu i teraz i być dla siebie wyrozumiałym. Ale nie poddaję się. Pomimo trudności wciąż walczę. Dwa razy w tygodniu mam zapewnioną rehabilitację, ale to za mało. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Potrzebuję Waszej pomocy, aby mieć dostęp do leków i móc kontynuować rehabilitację, która razem z lekami spowalnia rozwój tej paskudnej choroby. Każda, nawet najmniejsza kwota, może okazać się dla mnie zbawienna. Z całego serca dziękuję za Wasze wsparcie i za to, że jesteście ze mną w tej trudnej walce. Alicja Facebook 💚

29 603,00 zł ( 79,5% )
Brakuje: 7 632,00 zł
Leon Mamoń
Leon Mamoń , 5 lat

Leoś bardzo potrzebuje rehabilitacji... POMÓŻ❗️

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie, jest ono dla nas naprawdę nieocenione. Nawet nie wiecie, jak ciężko jest nam prosić Was wszystkich ponownie o pomoc. Niestety na początku marca 2024 roku, los postanowił kolejny raz dać nam w kość… Oto nasza historia: Leoś podczas 2. doby życia zachorował na żółtaczkę. Stężenie bilirubiny we krwi wynosiło ponad 650! Szybko przetransportowano go z Wadowic do szpitala w Prokocimiu, gdzie został poddany intensywnemu leczeniu. To niestety nie było wszystko, u synka została wykryta niedokrwistość. Konieczna była transfuzji krwi. Ku naszemu nieszczęściu Leonem ma bliżej nieokreślony konflikt grupy krwi… Po kilku tygodniach synek opuścił szpital z zaleceniami odbycia wielu wizyt kontrolnych, w tym m.in. u hematologa. Wszystko było w porządku do 3. miesiąca życia.  Wtedy w lipcu 2019 roku Leoś dostał niespodziewanie atak padaczki. Cały tydzień musiał spędzić na oddziale neurologicznym, gdzie zastosowano lek, który na szczęście podziałał i zatrzymał ataki. W szpitalu stwierdzono również, że Leoś potrzebuje opieki wczesnego wspomagania. Po powrocie do domu rozpoczęliśmy konieczną rehabilitację i zajęcia terapeutyczne w specjalistycznym ośrodku. Leon jest troszkę opóźniony w rozwoju. Dopiero gdy miał roczek, zaczął samodzielnie siadać. Dzięki rehabilitacji i pomocy osteopaty zaczął chodzić na 3. urodziny. Gdy myśleliśmy, że już wszystko dobrze okazało się, że Leon ma niedosłuch! Do jego uszu docierają tylko wysokie dźwięki (powyżej 80. decybeli). Konieczny był zabieg wszczepienia implantu ślimakowego! Leoś obecnie jest po wszczepieniu dwóch implantów ślimakowych. Nadal musi być pod kontrolą wielu specjalistów: neurologa, ortopedy, laryngologa, osteopaty oraz poradni genetycznej. Cały czas uczęszcza do specjalistycznego  przedszkola, gdzie również jest objęty terapią. Leonowi bardzo ciężko przychodzi nauka mowy.  Z trudnością wypowiada nawet pojedyncze słowa.  Życie jednak stwierdziło, że to wszystko, co spadło na naszą rodzinę, to za mało. 9 marca, nad ranem, w wyniku samozapłonu spalił się nam samochód. Nasz jedyny środek transportu i możliwość dowożenia Leona na rehabilitację, do przedszkola i na wszystkie konieczne wizyty lekarskie. Już naprawdę tracę siły i nadzieję, że kiedyś los okaże się dla nas łaskawy.  Prosimy o wsparcie! Sytuacja, która nas dotknęła jest bardzo ciężka. Chcielibyśmy móc cały czas opłacać Leosiowi terapię, ale również zakupić nowy samochód, dzięki któremu by się na nią dostał. Wiemy, że każdy z nas ma problemy i trudności w życiu, ale wierzymy, że znajdą się osoby, które będą gotowe nam pomóc! Rodzice Leona.

4 994 zł
Jan Niedźwiedziuk
Jan Niedźwiedziuk , 8 lat

Choroba zaatakowała bez ostrzeżenia – Jaś wciąż walczy o przyszłość❗️

Dziękuję za pomoc w poprzedniej zbiórce, jednak ponownie muszę prosić o pomoc i wsparcie. Jaś poczynił ogromne sukcesy! Potrafi samodzielnie jeść i chodzić z małą pomocą! To jednak dopiero początek walki. Nasza historia: Przez lata żyliśmy normalnie. Przez lata nie spodziewaliśmy się, że za rogiem czeka na nas okrutna choroba, która w jednej chwili zniszczy życie nie tylko naszego synka, ale także całej naszej rodziny. Dramat nie miał końca. Jednak my zrobimy wszystko, by wciąż walczyć o życie naszego dziecka… Zaczęło się niewinnie. Jednak, gdy zaburzenia chodu i równowagi coraz bardziej utrudniały funkcjonowanie, postanowiliśmy pojechać do szpitala. Niestety, w trakcie pobytu stała się największa tragedia. W trakcie pobytu Jasiu trafił na OIOM z powodu zachłystowego zapalenia płuc. Przez dłuższy czas miał prowadzoną diagnostykę, w trakcie której jego stan bardzo się pogarszał. Nie mógł samodzielnie jeść i chodzić. Początek lutego tamtego roku zapamiętamy na zawsze – jako najgorszy czas w naszym życiu.  Lekarze nie mieli wyboru, musieli przeprowadzić zabieg tracheotomii i założyć synkowi PEGa. Bez tego by nie przeżył! Wszystko to działo się bardzo szybko. W jeden dzień ze zdrowego, cieszącego się życiem przedszkolaka, opowiadającego z wielką ekscytacją każdy dzień spędzony z rówieśnikami, Jaś stał się wtedy więźniem własnego ciała…  Dziś dzięki wsparciu poprzedniej zbiórki Jaś miał możliwość uczestniczenia w intensywnej rehabilitacji, która przyniosła ogromne efekty! Synek stanął na nogi! Zaczął chodzić z balkonikiem, zakupiliśmy mu specjalny rower rehabilitacyjny, dzięki któremu ćwiczy mięśnie nóg i równowagę, ale przede wszystkim czerpać radość z jazdy. Dzięki pracy z neurologopedą Jaś pozbył się PEG-a i zaczął sam jeść! Do tego nie musi już oddychać z pomocą respiratora! Teraz naszym marzeniem jest pozbycie się też rurki tracheostomijnej. Chcemy zakupić sprzęt do elektrostymulacji, która wzmocni mięśnie twarzy.  Każdego dnia Jasiu wspomina, jak to było przed chorobą. W przedszkolu, na podwórku, przy swobodnych zabawach w domu. Dzisiaj stawiamy kolejne, znaczące kroki, by choć w jakimś stopniu do tego wrócić. Wciąż najważniejsza jest rehabilitacja, która pochłania ogromne koszty, ale przynosi niesamowite efekty. Bez niej będzie tylko gorzej… Z całego serca prosimy o wsparcie. Rodzice  ➡️ Team Jasia Niedźwiedziuka - Licytacje do zbiórki

21 288 zł
Mariuszek Cebula
Mariuszek Cebula , 18 lat

Mariusz na zawsze będzie pogrążony w zamkniętym świecie, którego nie może nawet zobaczyć... Potrzebna pomoc❗️

Mariuszek urodził się 31. maja 2006 roku. Był wcześniakiem. Ze względu na swój stan musiał przez pół roku przebywać na OIOM’ie – walczył o życie. Przez pewien czas oddychał wyłącznie z pomocą respiratora, kilka razy doszło do zatrzymania oddechu… Byliśmy przerażeni. Synek przeszedł sepsę, miał kilka razy przetaczaną krew… Przez kolejne lata co chwilę lądował w szpitalu. Zdiagnozowano u niego chorobę genetyczną, ślepotę, niepełnosprawność umysłową, wadę słuchu. Mariusz ma też problemy z oddychaniem. Jego codzienność jest bardzo trudna… Obecnie syn jest całkowicie zależny od pomocy drugiej osoby – nosi pampersy, jest karmiony przez PEGa, nosi aparaty słuchowe, jeździ na wózku inwalidzkim. Nie chodzi, nie mówi, oddycha przez rurkę tracheotomijną, nie dosłyszy, nie widzi...  Ma 17 lat, ale wygląda jak 4. letnie dziecko.  Niestety okazało się, że diagnoza, która została postawiona, jest niepełna… Musimy przeprowadzić kosztowne badania genetyczne, bo tylko one dadzą nam odpowiedź… Niestety sami nie jesteśmy w stanie pokryć tak wysokich kosztów. Musimy zwrócić się z prośbą o pomoc… Z Waszym wsparciem jest nadzieja na lepsze jutro naszego dziecka. Mariusz już zawsze będzie potrzebował pomocy – jest zamknięty w świecie, którego nie może nawet zobaczyć. Nigdy nie uda nam się sprawić, że Mariusz będzie sprawny, ale jest nadzieja, że jego funkcjonowanie będzie choć trochę prostsze. Jeśli uda nam się poznać pełną diagnozę, będziemy wiedzieli, jak najlepiej mu pomóc. Poza dalszą diagnostyką musimy zapewnić synkowi również rehabilitację, leczenie i wszystkie niezbędne sprzęty medyczne. Jesteście naszą nadzieją! Rodzice

94 006,00 zł ( 91,46% )
Brakuje: 8 777,00 zł