Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tymek Jędrzejczak
Tymek Jędrzejczak , 2 latka

Tymek ważył zaledwie 700 gramów❗️Wygrał życie, dziś walczy o sprawność...

Wszystko rozegrało się nie tak, jak planowałam. Tak nagle, w pełnym stresie, z zagrożeniem życia, przyszedł na świat mój mały wojownik. Dzień jego narodzin stał się jednocześnie najgorszym i najpiękniejszym dniem w naszym życiu. W życiu naszej 7-osobowej rodziny.  Te chwile pamiętam jak przez mgłę. Czułam się bardzo źle. Doskwierały mi okropne bóle, wysoka gorączka i dreszcze. Przez cały czas byłam w kontakcie z moim lekarzem prowadzącym, który uważał, że prawdopodobnie zaraziłam się koronawirusem. Gdy objawy nie ustępowały i doszło do zatrzymania moczu, przepisano mi silny lek, który niestety doprowadził do tragicznych skutków.  W jednej chwili dostałam drgawek, których nie dało się opanować. Z minuty na minutę mój stan się pogarszał. Dalej bardzo mało pamiętam. Wiem, że zabrano mnie do szpitala, gdzie ze względu na krwotok wewnętrzny podjęto natychmiastową decyzję o rozwiązaniu ciąży poprzez cesarskie cięcie. I tak, zupełnie niespodziewanie, na świat przyszedł nasz Tymek, ważąc zaledwie 700 gramów! Zaraz po porodzie przetransportowano go do szczecińskiego szpitala, gdzie dalej walczono o jego życie. Ja w rozłące, nie wiedząc nic, przebywałam w szpitalu w Gryficach. Ten czas i chwile niewiedzy były jak koszmar. Odchodziłam od zmysłów. Tak bardzo bałam się wtedy o mojego maluszka.  W końcu, gdy wróciły mi pierwsze siły, pojechałam do drugiego szpitala. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Tymek był tak malutki, że jego paznokcie wyglądały jak ziarenka maku, przez skórę widać było każdą żyłkę, a najmniejsze pieluszki wyglądały jakby były co najmniej kilka rozmiarów za duże. Nie mogłam w to uwierzyć. Miał zaledwie 35 cm długości a jego główka była mniejsza od pięści! Niestety, synek urodził się z licznymi chorobami: wodogłowiem, zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych, z przepukliną mosznową prawostronną, z przepukliną pępka, z zaburzeniami metabolicznymi, zaburzeniami jonowymi, subkliniczną niedoczynnością tarczycy, niedokrwistością wcześniaków oraz niedrożnością wodociągu Sylwiusza. W dodatku podczas pierwszych tygodni przeszedł zakażenie rota norowirusowe.  Od tamtej chwili, każdy kolejny dzień był dla nas wielką niewiadomą. Gdy siadałam przy ogromnej aparaturze, prosiłam o cud. Lęk mieszał się na zmianę z przerażeniem i poczuciem żalu. W kółko zadawałam sobie pytanie, dlaczego moje kochane maleństwo musi tak bardzo cierpieć. Nie przestawałam jednak wierzyć w to, że damy sobie radę. Podczas 6-miesięcznego pobytu w szpitalu Tymek przeszedł aż trzy operacje – założenie zbiornika Rickhama, następnie drenu, a na samym końcu implantację układu zastawkowego. Ze względu na odklejenie siatkówki oka, konieczne było także dwukrotne przeprowadzenie laseroterapii.  Ostatnie pół roku życia to czas nieustającej walki, chwile pełne rozpaczy i zwątpienia, ale także czas ogromnej miłości i wzruszenia. Dziś jestem wdzięczna, że możemy być już w domu i razem z resztą rodziny dzielić się naszym szczęściem.  Obecnie skupiamy się na zapewnieniu Tymkowi odpowiedniej opieki specjalistycznej i systematycznej rehabilitacji. W planach są jeszcze kolejne dwie operacje, jednak za radą lekarzy odłożyliśmy je w czasie. Stan Tymka jest stabilny, a ostatnie miesiące były dla niego bardzo wyczerpujące. Teraz najważniejsze jest, by mógł odetchnąć i nabrać sił do dalszej walki.  Wiemy, że to nie koniec i przed nami jeszcze wiele trudności. Wiemy też, że leczenie, specjalistyczna opieka medyczna i regularne zajęcia z rehabilitantem będą generować zawrotne kwoty. Nie chcemy, by to właśnie pieniądze stały się przeszkodą nie do pokonania, dlatego pełni nadziei prosimy o Waszą pomoc! W tej sytuacji każda złotówka ma znaczenie, a każde słowo wsparcia doda nam siły i jeszcze większej wiary w to, że walka o naszego Tymka nigdy nie zostanie przerwana! Joanna i Daniel, rodzice Tymka

11 760 zł
Aleksander Bamber
Aleksander Bamber , 12 lat

W sidłach wielu chorób! Pomóż Olkowi się z nich wyrwać!

Od naszej poprzedniej zbiórki minęło sporo czasu i choć zmieniło się wiele, jedno pozostało niezmienne – nadal potrzebujemy wsparcia ludzi o wielkich sercach, Oluś cały czas zmaga się z wadą, z którą przyszedł na świat. W dodatku wiele lat badań i diagnostyki potwierdziły, że choruje także na zespół asocjacji VACTERL. Aleksander cierpi także na inne schorzenia, które nie podlegają pod asocjację, są to m.in. niedoczynność tarczycy, padaczka, tiki, pęcherz i jelito neurogenne. Z tego względu konieczne jest cewnikowanie pęcherza co 3 godziny. W 2021 roku Oluś miał wyciągniętą przetokę MALONA, przez którą obecnie musimy robić wlewy, aby wypłukać jelito z kału. Aleksander także zmaga się częstymi bólami wszystkich stawów i wadami ortopedycznymi. Synek ma również bardzo duże nadżerki w dwunastnicy i żołądku.  W tym roku wykonaliśmy również badanie genetyczne mikromacierzy pełnopłatne. Konieczne jest jednak poszerzenie diagnostyki przez badania genetyczne WES trio, ponieważ wiele dolegliwości, do dzisiaj nie zostało wyjaśnionych.  Obecnie przebywamy w Poznaniu w szpitalu na oddziale rehabilitacyjnym, ponieważ Olek zmaga się z bardzo silnymi bólami i przykurczem stawów. Każdego dnia przyjmuje wiele leków stałych. Cały czas jesteśmy także pod opieką wielu specjalistów i rehabilitantów. Staramy się zapewnić mu wszystko, to, czego potrzebuje, jednak długotrwałe leczenie mocno nas obciąża. Dlatego pełni nadziei ponownie prosimy Was o wsparcie! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Poznaj naszą historię: Mój synek jest jeszcze mały, więc na szczęście się nie wstydzi. Jednak już coraz częściej pyta, dlaczego nie jest taki, jak inne dzieci. Dlaczego, zamiast do szkoły czy kina, znowu jedziemy do szpitala. Czemu inni wytykają go palcami? Nie wiem, co mam mu odpowiedzieć tak samo, jak nie wiem, co będzie dalej. Czy jego życie będzie już zawsze naznaczone chorobą, czy uda nam się z nią wygrać? Ciąża przebiegała wzorowo, ale nasz wyczekany jedynak przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Odwrócił się do góry nogami – nic takiego, często się zdarza. Jednak od razu po porodzie, zamiast dać mi go w ramiona, lekarze szybko porwali go ze sobą. Nie rozumiałam, co się dzieje. Nikt nic nie mówił, lekarz miał przyjść później wszystko wytłumaczyć. Nie przyszedł, nie przynieśli mi dziecka. Odchodziłam od zmysłów. Co jest nie tak, co się stało mojemu Olusiowi? Dlaczego nikt nic nie mówi, dlaczego nie mogę go zobaczyć? Gdy kolejny raz spytałam o Olka, usłyszałam, że synek został przetransportowany do innego szpitala. Jakiego? Nie wiadomo. Dostałam tylko numer telefonu. Dzwoniłam, odezwała się izba przyjęć. Nikt nic nie wiedział, a ja szalałam z rozpaczy. Kolejne numery telefonów i ciągle nic: “nie ma u nas takiego dziecka”. Nie wierzyłam w to, co się dzieje. Sądziłam, że to jakieś nieporozumienie, jakiś koszmar – zupełnie jakbym trafiła na plan filmu “Incepcja”. Gdy w końcu znaleźliśmy naszego syna, pojechaliśmy do właściwego szpitala. Olek miał już dwa dni, a ja ani razu go nie widziałam, nie trzymałam za rączkę, nie poczułam ciepła jego ciałka. Nie wiedziałam nawet, jak wygląda! Mimo wszystko kochałam go z całych sił i znalazłabym go nawet na końcu świata. W końcu go zobaczyłam – malutkiego, bezbronnego, ukrytego za ścianami inkubatora. Gdy przyszedł lekarz, wszystko stało się jasne – maluszek urodził się ze zrośniętym odbytem, konieczna była natychmiastowa operacja. Jak się później okazało – pierwsza z wielu.  Minął prawie rok, podczas którego walczyliśmy o zdrowie przewodu pokarmowego Olusia. Sądziliśmy, że już teraz będzie wszystko dobrze – stomia została usunięta, a synek był jak inne dzieci. Nie wiedzieliśmy, że tak naprawdę to dopiero początek naszych zmagań o jego zdrowie. Okazało się, że lewa nerka dziecka nie funkcjonuje prawidłowo, że trzeba ją usunąć… To tylko jedna z wielu trudności, z którymi się zmagamy. Aleksander cierpi także na wadę serca, pęcherz neurogenny, ma bardzo duży pęcherz moczowy i zwężoną cewkę. Na domiar złego kolejne badania wykryły zakotwiczony rdzeń kręgowy, brak kości guzicznej i skróconą kość krzyżową. Zwykłe czynności, którymi my nie zaprzątamy sobie głowy, są dla Olka nieosiągalne. Nie czuje, gdy chce mu się kupkę lub siusiu, dlatego cały czas chodzi w pampersie. Wada kręgosłupa powoduje rosnąca skoliozę, która jest sprawczynią dodatkowego cierpienia. Oluś się nie poddaje, chociaż prawie codziennie musi być rehabilitowany – to jedyna droga, by choroba nie postępowała i szansa na to, że kiedyś będzie zdrowy. Staramy się ze wszystkich sił, jednak koszty leczenia nas przerastają. Musimy prosić o pomoc, bo sami nie damy rady. Prosimy, pomóż walczyć Olusiowi o sprawność – jego uśmiech to największa nagroda za cały trud. Synek właśnie nim chciałby Ci podziękować – najlepiej jak potrafi. Rodzice Olka ➡️ Licytacje dla Olka

35 866 zł
Ignacja Słońska
Pilne!
Ignacja Słońska , 2 latka

Pomóż uratować życie małej Ignacji ❗️

Nasza córeczka ma zaledwie rok i już musi mierzyć się z przeciwnikiem, który może wyssać z niej życie… Pod koniec października 2022 r. zauważyliśmy pewne zmiany w ciele naszej Iguni. Lekarz rodzinny od razu dał nam skierowanie do szpitala. Wtedy się zaczęło… Już drugiego dnia wykonano szereg badań. USG potwierdziło guza nadnerczy w wielkości 4.5 cm! Samolotem przetransportowano nas do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.  Tam wykonano szereg dodatkowych badań i potwierdzono tę przerażającą diagnozę! Z drżeniem serca czekaliśmy na operację. W międzyczasie Ignacja przeszła zapalenie płuc i zakażenie gronkowcem. Termin zabiegu musiał zostać przesunięty… Nasz strach przedłużał się w nieskończoność. W końcu 21 listopada 2022 r. córka przeszła operację usunięcia guza, który wtedy miał już ponad 5 cm! Wyniki badań histopatologicznych potwierdziły, że jest to nowotwór złośliwy kory nadnerczy, jeden z bardzo rzadkich przypadków. Taki trafia się raz na kilka lat. Zabrakło nam słów… Leczenie polega na doustnym przyjmowaniu chemii codziennie i to minimum przez rok. Niestety lek powoduje niewydolność nadnerczy i dlatego Igunia musi przyjmować hormony.  Potrzebujemy Waszego wsparcia finansowego na pokrycie kosztów dojazdu z naszego miasta do Warszawy oraz kosztów jakie niosą za sobą leczenie, badania i rehabilitacja naszej Ignaśki. Dziękujemy za każdą złotówkę. Rodzice

19 899 zł
Mateusz i Łukasz Szmyd
Mateusz i Łukasz Szmyd , 3 latka

Dwaj bracia walczą o własną sprawność. Bliźniaki potrzebują Twojej pomocy!

Mateusz i Łukasz urodzili się zdecydowanie za wcześnie, bo w 23. tygodniu ciąży! Okazało się, że szew na szyjce macicy, który miał pomóc, nagle zaczął puszczać… W końcu doszło do zakażenia wewnątrzmacicznego. Zagrożone były 3 życia – bliźniaków oraz moje, ich matki.  Wydarzyła się historia jak z najgorszego koszmaru. W drugiej dobie życia naszych dwóch synów miało wylew krwi do mózgu! Od porodu przebywali w szpitalu przez pół roku! Wtedy też zdiagnozowano te wszystkie choroby: mózgowe porażenie dziecięce, niedowład spastyczny, padaczkę. To było okropne. Nie mogliśmy zabrać naszych maleńkich dzieci do ich własnego domu! To był okres epidemii COVID-19. Panowały surowe restrykcje. Wizyty w szpitalu mogły trwać maksymalnie godzinę! Przez 6 miesięcy widzieliśmy nasze nowo narodzone dzieci raz dziennie, tylko przez 60 minut! Dla rodziców to straszne przeżycie. Chłopcy zostali wypisani, dopiero gdy mogli samodzielnie oddychać oraz poprawiła się praca serca i płuc, które po porodzie nie były w pełni rozwinięte.  Nadal jednak nie potrafili samodzielnie jeść, więc karmieni byli przez sondę. Nigdy wcześniej nie mieliśmy z nią do czynienia. Nie wiedzieliśmy, jak nakarmić własne dzieci! Stanęliśmy jednak na głowie, zapisaliśmy się na specjalistyczne szkolenie i opanowaliśmy tę medyczną wiedzę.  Bliźniaki były karmione sondą przez rok. Mateusz wcześniej mógł zostać od niej odłączony. Łukasz natomiast dopiero 2 miesiące temu… No właśnie… Stan zdrowia Łukaszka jest dużo gorszy. Syn ma czterokończynowe porażenie. Nie siedzi, nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie chodził. Przeszedł zdecydowanie więcej wylewów, które odcisnęły na nim duże piętno. Doszło m.in. do uszkodzenia nerwu wzrokowego.  Jesteśmy pod stałą kontrolą okulistyczną. Niezbędna jest też terapia wzroku. Proces diagnostyczny cały czas jednak jest w toku, więc nie wiadomo jak to się skończy. Istnieje ryzyko, że konieczna będzie operacja… Zarówno Łukasz, jak i Mateusz mieli zdiagnozowaną retinopatię. Zastosowano względem nich terapię laserem, a także wykonano zastrzyki prosto do oka! Wzrok Mateusza poprawił się, jednak nie pomogło to Łukaszowi… Mateusz ma troszeczkę mniej problemów, ale i one są poważne. Wylew uszkodził jego lewą półkulę mózgu, wobec czego doszło do prawostronnego niedowładu. Potrafi jednak utrzymać równowagę przy siedzeniu i to daje nam nadzieję.  Jesteśmy pod stałą kontrolą wielu lekarzy, zwłaszcza neurologopedy. Nasi synowie potrzebują specjalistycznej pomocy (rehabilitacji, terapii SI, terapii wzroku), a także sprzętu – pionizatora i ortezy.  Potrzeb jest dużo, niestety okazuje się, że nasz budżet domowy nie daje rady pokryć wszystkich kosztów. Oprócz bliźniaków jesteśmy także rodzicami trzech synów, którzy mają 8, 14 i 17 lat. To trudne dla nas wszystkich… Robimy naprawdę dużo dla naszych dzieci. Szukamy pomocy tam, gdzie się da. Konsultujemy się z wieloma specjalistami, aby dostosować jak najlepsze formy leczenia. Na przeszkodzie stoją nam tylko pieniądze… Będziemy wdzięczni, jeżeli pomożecie nam w tej ciężkiej walce o zdrowie bliźniaków!  Rodzice Mateusza i Łukasza  Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

15 749,00 zł ( 9,86% )
Brakuje: 143 826,00 zł
Basia Nicoś
Basia Nicoś , 17 lat

By Basia uniknęła wózka inwalidzkiego!

Może gdybyśmy wiedzieli wcześniej, gdyby nie było 20-minutowego opóźnienia, gdybyśmy… „Gdybanie” nic nie daje. Jedynie rozdrażnia niemocą powrotu do przeszłości, a my musimy żyć teraźniejszością. Nasza córeczka potrzebuje pomocy. Basia jest chora od urodzenia. Z mojego brzucha została wydobyta 20 minut za późno. Spowodowało to niedotlenienie, niedokrwienie, drgawki. Była kilkanaście razy reanimowana. Przeżycie graniczyło z cudem. W 16 godzinie życia została ochrzczona. Liczyliśmy się z tym, że to mogą być ostatnie wspólne minuty. Dzięki Bogu Basia żyje! Rehabilitacja i leczenie przynoszą ogromne rezultaty. Swoje pierwsze kroki wykonała, po poważnej operacji, gdy miała 9 lat. Jest już nastolatką, która zaczyna czytać, przepisywać tekst. Może brzmi to dziwnie, niektórzy rodzice zdrowych dzieci mogą tego nie zrozumieć, ale każda nowo zdobyta umiejętność jest dla nas ogromnym sukcesem.  Basia jest dziewczynką, która posiada orzeczenie o niepełnosprawności, cierpiącą na czterokończynowe dziecięce porażenie mózgowe, encefalopatię niedokrwienno-niedotlenieniową, padaczkę i choroby współistniejące. Kochamy córeczkę z całego serca, dlatego chcemy zapewnić jej jak najlepszy rozwój. Ten rok, jak i przyszły jest dla nas bardzo ważny. Nie chcemy pozwolić, by Basia usiadła na stałe na wózku inwalidzkim, aby tego uniknąć, potrzebna jest intensywna rehabilitacja. W tym roku zaplanowaliśmy jeden turnus w miesiącu. Na razie ten cel się ziszcza. Różni specjaliści z Warszawy, Aschau czy Zakopanego przygotowują i radzą nam kolejne operacje. Jednak my się nie poddajemy i mamy nadzieję, że dzięki planowi, uda na się odwlec widmo operacji przynajmniej do końca wieku rozwojowego. Basia uczęszcza do szkoły. Jest w ósmej klasie integracyjnej. Ma specjalnie napisany dla niej program nauczania ze względu na rozwój psychiczny, motoryczny, społeczny. Jest zadowolona i często się uśmiecha. Zaczyna samodzielnie przechadzać się po korytarzach szkolnych, ale też samodzielnie stać. Jednak mimo naszych zabiegów zawsze jest strach, że wszystko może się pogorszyć.  Ostatnio odwiedziliśmy wielu specjalistów od ortopedii m.in. Instytut Paley, klinikę w Aschau oraz słynnych ortopedów w Polsce. Wyceniono nam kilka różnych operacji ortopedycznych, które są bardzo kosztowne, jednak dalej się nie poddajemy i ćwiczymy.  Każdy turnus wiąże się z dużym nakładem finansowym. Bardzo prosimy Cię o pomoc w zbiórce środków na rehabilitację dla Basi! Dzięki Twojemu wsparciu Basia może uniknąć wózka inwalidzkiego! Tak bardzo nam na tym zależy… Rodzice ➡️ Licytuj i pomóż Basi!

6 556,00 zł ( 16,76% )
Brakuje: 32 540,00 zł
Igor Floreskul
Igor Floreskul , 2 latka

Na zapalenie płuc zachorował 3 razy w ciągu 7. tygodni życia!

Tydzień przed planowanym porodem zaczęłam odczuwać skurcze. Szybko pojechałam na SOR ginekologiczny. Zostałam natychmiast przyjęta na oddział, gdzie zapadła decyzja o rozwiązaniu ciąży cesarskim cieciem.  Leżąc na stole operacyjnym, czułam jednocześnie radość z nadchodzącego spotkania z wyczekiwanym synkiem, ale też niepokojący strach. Już po chwili nastał wyczekiwany moment, gdy mogłam przez chwile zobaczyć Igorka. Został mi przyłożony do twarzy. Pocałowałam go w czółko.Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że ten pierwszy pocałunek może okazać się ostatnim…  Dziecko zostało zabrane na badania – taką dostałam informacje, podczas szycia po cesarce. Przewieziona na sale pooperacyjna byłam przekonana, że właśnie w tej chwili Igor jest już kangurowany przez swojego tatę, tak jak zaplanowaliśmy. Mąż jednak przyszedł do mnie po paru minutach i powiedział, że synek zaczął kaszleć. Został zabrany na kolejne, tym razem bardziej szczegółowe badania.   Okazało się, że Igor urodził się z wrodzonym zapaleniem płuc i potrzebuje wsparcie CPAP oraz pobytu w inkubatorze. Byłam zaniepokojona, ale jednoczenie zdawałam sobie sprawę, że wiele dzieci rodzi się z zapaleniem płuc. Zostanie podany antybiotyk, pewnie poleżymy w szpitalu troszkę dłużej i będzie wszystko dobrze. Rano odwiedziła mnie pani pediatra z informacją, że stan Igorka pogorszył się i o godzinie 3 w nocy został zaintubowany. Łzy same napływały mi do oczu, byłam przerażona…  Stan Igora pogarszał się z każdą minutą. Pani doktor powiedziała, że musi zostać przewieziony do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie – My już nie potrafimy mu pomóc. Tam dostanie fachową pomoc. Czy wyraża Pani zgodę? – Moja odpowiedź była oczywista: tak. Chwilę później padło jeszcze jedno pytanie – Czy chce Pani, żeby dziecko zostało ochrzczone? – Bez zastanowienia odpowiedziałam: tak. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że sytuacja jest krytyczna.  Na specjalistycznym oddziale rozpoznano bardzo wiele niepożądanych infekcji i wad: niewydolność oddechową, krążenia, ubytek przegrody miedzy przedsionkowej, wrodzone zapalenie płuc, sepsę. Codziennie dzwoniłam z pytaniem, jaki jest stan mojego synka. Codziennie słyszałam, że stan jest ciężki, podają antybiotyki, jest karmiony dożylnie, ma posocznice (sepsę), obustronne zapalenie płuc. Odwiedzaliśmy Igorka codziennie na OIT. Był taki dzielny. W moich oczach był najdzielniejszym dzieckiem na świecie, walczył każdego dnia. Brzuszek miał jak piłeczka, która podskakiwała z każdym oddechem.   Prawie miesiąc spędziliśmy w szpitalach. W końcu udało się wyleczyć Igorka z zapalenia płuc i sepsy, jednak doszły dodatkowe zmartwienia. Źrenice Igorka nie reagują na światło, nie ma też odruchów noworodkowych, odruchu ssania, nie potrafi utrzymać główki, nie uśmiecha się. Lekarzy zmartwił jego nienaturalny wygląd głowy, palców, uszu. Czekamy na wyniki badań genetycznych. Po powrocie do domu w nocy Igorek się zakrztusił śliną. Znów zachorował na zapalenie płuc, potem doszła bakteria Mycoplazma. Ponownie trafił do inkubatora, wymagał tlenoterapii. Odporność Igora jest bardzo słaba, praktycznie jej nie ma. W ciągu 7. tygodni życia 3 razy chorował na zapalenie płuc! Walka o prawidłowy rozwój Igora już się zaczęła. NFZ zapewnia nam 2 razy w tygodniu po 30 minut rehabilitacji. Teoretycznie, w praktyce nie ma miejsc. Udało się zapisać Igora raz w tygodniu na 30 minut zajęć, co stanowczo jest dla niego za mało. Igor potrzebuje rehabilitacji minimum 3 razy w tygodniu, konsultacji ze specjalistami  To wszystko wymaga prywatnych wizyt, bo liczy się czas.  Mając w domu starszego syna z niepełnosprawnością, nie jesteśmy w stanie finansowo pokryć kosztów związanych z lekarzami i rehabilitacja dla Igorka.  Potrzebujemy pomocy, by przyszłość Igora była lepsza i by mógł dogonić rówieśników pod względem rozwoju.   Rodzice

20 878,00 zł ( 74,33% )
Brakuje: 7 208,00 zł
Emilka Tecław
Emilka Tecław , 4 latka

Znamy diagnozę, co dalej? Pomożesz nam walczyć?

Nasza Emilka przyszła na świat jako zdrowa dziewczynka. Nic nie zwiastowało, że w przyszłości przyjdzie nam mierzyć się z tyloma przeciwnościami. Wszystko zmieniło się, gdy skończyła 11 miesięcy. Zmartwiło nas to, że choć jest już w wieku, w którym powinna umieć siadać i raczkować, nadal tego nie robi. Staraliśmy się być jednak dobrej myśli i przekonywać samych siebie, że może po prostu potrzebuje na to trochę więcej czasu niż inne dzieci. Jednak, gdy skończyła 11. miesięcy, a my nie widzieliśmy żadnych postępów, natychmiast zaczęliśmy szukać przyczyny.  Początkowa diagnoza, jaką postawili lekarze to obniżone napięcie mięśniowe. Oprócz hospitalizacji na oddziałach neurologicznych i turnusach rehabilitacyjnych Emilka przeszła szereg badań, od tomografu po przewodnictwo. Wyniki były dobre, dlatego wciąż nie wiedzieliśmy, co jej dolega. Lekarze podejrzewali słusznie, że niewyjaśnione objawy mogą mieć podłoże genetyczne bądź metaboliczne. Na ten moment Emilka nie chodzi, nie mówi, nie okazuje przywiązania czy tęsknoty za kimś, cały czas trzyma rączki w buzi.  To zespół Retta. Niestety leczenie i badania pochłaniają wiele pieniędzy. Najważniejsze, by Emilka systematycznie uczęszczała na rehabilitację, a niestety ta refundowana jej tego nie zapewnia. Zajęć jest zbyt mało i za rzadko. Nie mamy innego wyboru, jak prosić Was o pomoc. Tylko w taki sposób będziemy mogli zapewnić Emilce rehabilitację i odpowiednie badania... Karolina i Adrian, rodzice Emilki Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

43 630,00 zł ( 68,35% )
Brakuje: 20 200,00 zł
Zuzia Popiel
Zuzia Popiel , 8 lat

Ma 6 lat i nie mówi – Jest jeszcze nadzieja dla Zuzi!

U Zuzi zdiagnozowano autyzm. Moja córeczka jest kochana, cudowna, ale nie radzi sobie z otaczającym, olbrzymim światem. Ma 6 lat i nie mówi.  Czas leci i działa na jej niekorzyść. Dotychczasowa terapia wbrew zapewnieniom nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Zuzia potrzebuje płatnej terapii. Wyczerpaliśmy możliwości na NFZ. Wielu specjalistów rozkłada ręce, ale wiem, że są możliwości, tylko potrzeba pieniędzy na stałą, prywatną terapię.  Wszystko kosztuje, wszystko jest płatne i na wszystko brakuje pieniędzy. Moja córeczka ma szansę mówić, rozwijać się, nadgonić w pewnej mierze rówieśników, ale wymaga stałej, kosztownej rehabilitacji. Jej zaburzenia powodują agresję i autoagresję. Często bije mnie i siebie. Mam dwoje niepełnosprawnych dzieci. Starszy syn przeszedł operację neurochirurgiczną. Konieczne było usunięcie torbieli, która uszkodziła część mózgu. Mimo że jest dorosły, zachowuje się jak dziecko, nieracjonalnie. Nie rozumie najprostszych sytuacji i potrzebuje ciągłej pomocy. Bierze też gigantyczne porcje leków. Rówieśnicy go odrzucili, wyśmiewają go, dlatego zatracił się w swojej chorobie i samotności. Bartek potrzebuje stałej terapii oraz kontroli lekarskiej.  Zuzia też jest całkowicie zdana na pomoc drugiej osoby. Proszę o pomoc, ponieważ jest szansa na poprawę funkcjonowania. Nie chcę wybierać pomiędzy córką a synem, choć nawet terapia jednego dziecka jest przy moich możliwościach finansowych niemożliwa.  Proszę o pomoc! Gosia, mama

2 286 zł
Maria Smoleń
Maria Smoleń , 66 lat

Pomóżmy Marii w walce o zdrowie!

Zdrowie to coś najcenniejszego w naszym życiu. Sama się o tym przekonałam. Od wielu lat jestem osobą schorowaną, niezdolną do samodzielnego funkcjonowania. Przeszłam siedem trudnych operacji i wciąż czekam na kolejne. Chciałabym żyć beztrosko i cieszyć się spokojną codziennością, ale nie zawsze los pisze dla nas wymarzone scenariusze… Miastenia ciężka rzekomoporaźna - to diagnoza, która od ponad trzydziestu lat spędza mi sen z powiek. Do niej dochodzą jeszcze choroby współistniejące: zaburzenia nerwowo-mięśniowe, oponiak mózgu, niedokrwienie mózgu, nadczynność tarczycy, osteoporoza uogólniona, lewostronna skolioza, wypukliny kręgosłupa, kamica nerkowa i żółciowa, wodonercze, nadciśnienie tętnicze, anemia, hipercholesterolemia, choroba niedokrwienna serca, zmiany naciekowe w płucach, problemy z lewym stawem biodrowym, które wymagały wstawienia endoprotezy oraz przebyte zawały serca.  Lista ta ciągnie się w nieskończoność, a ja z każdego dnia walczę z jej konsekwencjami. Nawet jeśli wiem, że to walka, z której już nigdy nie wyjdę zwycięsko, nie poddaję się i robię wszystko, by móc na co dzień jak najlepiej funkcjonować. Nie byłoby to możliwe bez systematycznego leczenia i rehabilitacji, dlatego tak bardzo zależy mi na uzbieraniu środków, które umożliwią mi zakup leków oraz dalszą walkę o zdrowie i sprawność.  Bez Waszej pomocy moja nadzieja na lepsze jutro przepadnie. Bardzo proszę o wsparcie, bo to moja jedyna szansa na to, by mimo chorób nie poddać się na tej trudnej drodze i jeszcze raz podjąć rękawicę!  Maria

556 zł