Trudna codzienność i poświęcenie dla innych - dzisiaj to my możemy pomóc Paulinie!
Gdy byłam malutka, nagle dostałam wysokiej gorączki. Zapadłam w śpiączkę, a lekarze mówili mamie, że mogę nie przeżyć. Obudziłam się jednak, ale potem już nigdy nie było tak, jak wcześniej. Po wielu badaniach zapadła diagnoza - Dziecięce Porażenie Mózgowe, niedowład prawej strony ciała. Oczywiście, że było mi trudniej, ale się nie poddałam. Dzisiaj sama pracuję z osobami niepełnosprawnymi! Żeby moje ciało mnie słuchało, konieczna jest rehabilitacja. Bardzo droga… Proszę o pomoc, bym dalej mogła walczyć z niepełnosprawnością. Z góry dziękuję! Mieszkałam w małej miejscowości, gdzie nikt wcześniej nie powiedział nam o rehabilitacji, nie była tak dostępna, jak dziś. Jakoś musiałam sobie radzić z niedowładem prawej ręki i nogi, chociaż nie było lekko. Moja noga jest krótsza, przez co od dziecka trudno mi było utrzymać równowagę. Nie mogłam biegać jak inne dzieciaki, nosiłam specjalnego ortopedycznego buta. Mam dwie starsze siostry, które są zdrowe. Często było mi przykro, że nie jestem taka jak one, jednak nie mogłam pozwolić, by niepełnosprawność odebrała mi radość życia. Do 16 roku życia opiekowała się mną mama, potem dostałam rentę. Gdy stałam się pełnoletnia, decyzja o rencie nie została przedłużona, musiałam radzić sobie sama. Po gimnazjum poszłam do szkoły zawodowej, a potem do liceum. Wiedziałam, że muszę mieć zawód, by dać sobie w życiu radę. W 2010 roku zaczęłam pracować w Domu Pomocy Społecznej. Jestem tam do dziś! Ukończyłam odpowiednie szkolenia, które pomagają mi być lepszą w tym, co robię, a pracę mam naprawdę piękną. Na co dzień jestem terapeutką, zajmuję się starszymi osobami z chorobami psychicznymi. Moja praca daje mi wiele radość! Dzięki temu, że sama jestem niepełnosprawna, łatwiej mi zrozumieć innych, którzy też potrzebują pomocy. Wydawać by się mogło, że wszystko się dobrze ułożyło, ale jak cień ciągnie się za mną niedowład prawej nogi… Gdy chodzę i się zapominam, stopa wykrzywia mi się do środka, a kostka szoruje po ziemi. Przez to już wiele razy ją skręciłam… Raz po taki skręceniu poszłam prywatnie do lekarza, by mi pomógł. On wysłała mnie do jednego rehabilitanta, a tamten polecił kolejnego. Wtedy pierwszy raz w życiu doświadczyłam tego, jak wielkie znaczenie mają odpowiednie ćwiczenia! Teraz dwa razy w tygodniu przyjeżdża do mnie specjalista, który rehabilituje mnie metodą Vojty. Do dosyć bolesne, ale efekty są wspaniałe! Niestety, bym miała szansę na życie bez bólu i bez strachu o kolejne skręcenie kostki, bym już nie musiała chodzić na zwolnienie lekarskie i opuszczać moich podopiecznych, by mój kręgosłup i miednica się nie wykrzywiały, potrzebne są bardzo duże środki. Roczny koszt rehabilitacji to ok. 30 tysięcy złotych… Żyję skromnie i nie stać mnie na taki wydatek, dlatego postanowiłam poprosić o pomoc. Obiecuję, że nigdy się nie poddam! Paulina