Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michaś Macander
Michaś Macander , 4 latka

Pomóż Michałkowi lepiej zrozumieć świat i podaruj szansę na rozwój!

Życie mojego synka, Michałka, rozpoczęło się w dramatyczny sposób. Przyszedł na świat na skutek cichego rozejścia macicy, co prawdopodobnie doprowadziło do niedotlenienia. Do tej pory pamiętam wszechogarniający lęk o życie mojego dziecka…  Stał się cud. Michałka udało się uratować. Niestety, z czasem los po raz kolejny okazał się dla niego okrutny. U synka we wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano spektrum autyzmu. Jest to całościowe zaburzenie rozwojowe, które utrudnia Michałowi codzienne funkcjonowanie.  Wszystko zaczęło się od opóźnionego wstawania na nóżki, potem zaczęłam dostrzegać brak rozwoju mowy i komunikacji. Coraz większą przeszkodą stawały się silne emocje syna, z  którymi nie umiał sobie poradzić, a także zaburzenia koncentracji i problemy z adaptacją. To wszystko sprawia, że dla Michałka każdy dzień jest ogromnym wyzwaniem. Synek potrzebuje stałego wsparcia terapeutycznego, lecz niestety – z powodu braku dostępności refundowanej pomocy specjalistów, możemy korzystać jedynie z prywatnych zajęć. Koszt z nimi związany jest jednak bardzo wysoki. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc.  Sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużych kosztów rehabilitacji. Terapia jest jednak jedyną szansą na rozwój i lepszą przyszłość Michałka. Proszę – wyciągnij do niego pomocną dłoń.  Mama Michałka Licytacje: ➡️ Misie Michasia

71 356,00 zł ( 95,81% )
Brakuje: 3 113,00 zł
Karolina Tatara
Karolina Tatara , 11 lat

Wesprzyj Karolinę w jej trudnej walce z chorobą ❗️

Moja miłość niestety nie zdołała uchronić Karolinki przed chorobą. Moja córka urodziła się chora, a ja od jej pierwszych chwil walczę, choć nie jest łatwo pokonać wroga. Karolina już zawsze będzie zależna od pomocy i wsparcia. Staram się robić wszystko, by pomimo choroby, była szczęśliwa. W 3. miesiącu jej życia zaczęłam zauważać niepokojące objawy – nieprawidłowe napięcie mięśni, które sprawiały, że córeczka nie mogła zgiąć rączek i nóżek. Udaliśmy się do lekarza, gdzie po wielu badaniach padła diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. Świat na chwilę się zatrzymał, ale nie potrzebowałam zbyt wiele czasu, by zrozumieć, że musimy walczyć. Że tylko intensywna rehabilitacja i leczenie mogą pomóc mojej Karolci w codziennym funkcjonowaniu. Córeczka zaczęła siadać dopiero, gdy miała 1,5 roku. Sama nie chodzi do dziś, wymaga stałej asekuracji i pomocy. Jest pod stałą kontrolą wielu lekarzy specjalistów i poradni: logopedycznej, neurologicznej, psychologiczno – pedagogicznej. 5 razy w tygodniu ma zajęcia rehabilitacyjne i integracji sensorycznej. Prywatnie chodzimy również na hipoterapię. W 2021 roku u Karoliny zdiagnozowano Zespół Arnolda Chiari’ego, który powoduje uciski tętnic szyjnych. Objawia się najczęściej przy zmianie temperatur, ciśnienia – powodując silne bóle głowy, a nawet utraty przytomności. Karolina jest spokojną, uśmiechniętą dziewczynką. Chodzi do szkoły specjalnej, gdzie stara się nawiązywać kontakt z rówieśnikami. W domu chętnie spędza czas ze starszym i młodszym rodzeństwem. Uwielbia aktywności na świeżym powietrzu. Staramy się zapewnić jej jak najlepsze dzieciństwo. Niestety walka z chorobą nie jest łatwa, Karolina musi być stale rehabilitowana, diagnozowana i intensywnie leczona. W kwietniu czeka ją również zabieg odbarczania tętnic szyjnych. Prosimy, pomóżcie nam w tej trudnej rzeczywistości. Każdy uśmiech córeczki motywuje mnie do działania. Wiem jednak, że pod nim kryje się ogromne cierpienie. Pragnę dla córki życia w szczęściu i zdrowiu. Tylko i aż tyle. Pomożecie? Magdalena, mama Karoliny

199 zł
Xavier Rejmer
Xavier Rejmer , 9 lat

Choroba okradła go ze wszystkiego… Dziś zaczyna od nowa❗️POMOŻESZ❓

Jesteśmy rodzicami Xaviera, który w tym roku skończy 7 lat i zacznie (mamy nadzieję) swoją przygodę ze szkołą. Syn zawsze był dzieckiem bardzo energicznym, wszędzie go było pełno. Zawsze uśmiechnięty, lubił bawić się z dziećmi, chodzić do przedszkola do kolegów i koleżanek. Cieszył się życiem, a my razem z nim. Wszystko było dobrze i nic nie zapowiadało, że stanie się coś tak tragicznego, co prawie nam go zabrało! Choroba pojawiała się podstępnie. Jak fałszywy przyjaciel żyła wśród nas i okradała Xaviera ze zdrowia...  Synek zawsze był dzieckiem chorowitym, ale na szczęście były to tylko przeziębienia, nic poważnego. Pod koniec września 2021 roku syn zaczął się skarżyć na bóle w okolicach kolana. Początkowo jak to w tym wieku braliśmy pod uwagę tzw. bóle wzrostowe. Niestety nie dawało nam to spokoju, ponieważ ból nie ustępował. Nie pomagały żadne leki przeciwbólowe przeznaczone dla dzieci. Dostaliśmy skierowania na komplet badań. Czekanie na wyniki było okropne. Ze szpitala wypisano nas z maścią przeciwbólową. Z jednej strony to był dobry znak, z drugiej jeszcze większy niepokój.  Stan syna pogarszał się z dnia na dzień. Nie chciał się bawić, nie jadł, stracił chęć do zabawy, nie uśmiechał się, był bez sił. Nie wiedziałam, co się dzieje. Zwykłe czynności stały się dla niego ogromnym wyzwaniem. Podniesienie się do pozycji siedzącej było wyzwaniem. Czułam ze nie są to zwykle bóle. Zaczęły być tak intensywne, że bał się poruszać, bo odczuwał ogromny ból. Byliśmy przerażeni! Dzień przed tym, jak trafił do szpitala, stan syna był już bardzo zły. Nie podnosił się, nie potrafił się sam ubrać ani wstać. Dostaliśmy skierowanie do CZMP w Łodzi. Trafiliśmy tam w piątek wieczorem… Syn już nie chodził. W przeciągu paru tygodni stracił zdolność do funkcjonowania! Początkowo objawy wskazywały na zapalenie mózgu. Niedowład czterokończynowy, sztywność karku, problemy z koordynacją, ogólne osłabienie. Następnego dnia usłyszeliśmy wstępną diagnozę — zespół Guillaina-Barrego. Początkowo nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia. Co to za choroba, skąd się wzięła i co dalej?  Syn zaczął dostawać wlewy z immunoglobulin, antybiotyki, kroplówki, leki przeciwbólowe, zastrzyki przeciwzakrzepowe. Stan syna był ciężki, nie tylko fizyczny, ale również psychicznie odbiło się to na nim. Stał się zamknięty, szybko się denerwował, poddawał, płakał praktycznie na każde słowo. Nie rozumiał, co się stało i dlaczego jego to spotkało... Bał się, tak samo jak my wszyscy…  Na szczęście z dnia na dzień było coraz lepiej. To nie sprawiło, że strach odchodził. Ale ten pierwszy, paraliżujący pomału przechodził w ulgę. Po kilku dniach syn zaczął rehabilitację. Powoli zaczęto odstawiać leki przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe.  Wypuszczono nas do domu po około dwóch tygodniach Rehabilitacje zaczęliśmy od razu, niestety prywatnie, ponieważ na NFZ nasza kolej była dopiero po kilku miesiącach. Syn musiał wszystkiego od początku się uczyć. Wstawać, podnosić, pracować nad koordynacją i wiele innych dla nas prostych rzeczy okazało się dla niego wyzwaniem. Byliśmy na krawędzi, przetrwaliśmy strach i walkę o jego życie. Niestety przed nami jeszcze długa i kosztowna droga...  Przerwanie leczenia i rehabilitacji, cofnie nas do momentu, którego już nigdy nie chcemy! Pomóż nam, proszę zapewnić synkowi dalszą walkę o sprawność! Jego przyszłość zależy od nas…  Rodzice

3 756 zł
Emilia Jaksa
Emilia Jaksa , 45 lat

❗️Samotna mama kontra rak piersi! Pomóż!

Mam 42 lata i chorobę, która niszczy moją codzienność. Mam też dwie córki które bardzo mnie potrzebują. Chcę być dla nich oparciem, chcę widzieć, jak się rozwijają i szczęśliwie kroczą przez życie. Mój każdy dzień to strach, że w pewnym momencie nie będzie mnie obok nich.   Październik 2019 roku już na zawsze pozostanie w mojej pamięci, jako miesiąc naznaczony lękiem. To właśnie wtedy usłyszałam okrutną diagnozę, która zwaliła mnie z nóg. Okazało się, że w moim ciele ukrył się rak piersi. Paskudna choroba, która zasiała spustoszenie w moim organizmie i grozę w życiu mojej całej rodziny.  Przeszłam amputacje piersi i leczenie. Chciałam wierzyć, że to koniec tej okrutnej przygody… Że jestem już zdrowa i mogę dalej w pełni cieszyć się życiem. Niestety, los chciał dla mnie inaczej. Zadrwił ze mnie kolejny raz. We wrześniu 2021 roku zachorowałam ponownie. Jestem już po operacji i w trakcie chemioterapii, a po niej nastąpi radioterapia. Moje dwie córeczki wychowuje sama i dla nich muszę walczyć każdego dnia! Zdaję sobie sprawę, z jak trudnym przeciwnikiem się mierzę. Nie chcę, by choroba mnie pokonała, nie może! Chcę przestać się bać… Chcę po prostu wygrać najtrudniejszą życiową walkę! Przeszłam liczne operacje, po których wierzyłam, że ten koszmar się skończy, niestety, on wciąż trwa, a moje potrzeby rosną każdego dnia.  Przez nawrót choroby jestem na zwolnieniu lekarskim. Kończą się moje oszczędności, a liczba wizyt lekarskich, czy rachunków z apteki ciągle wzrasta. Boje się, że pewnego dnia nie będę miała jak zapłacić za leki ratujące życie, za codzienne domowe opłaty…  Czasami brakuje mi słów. Opowiadam moją historię i zastanawiam czy, czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy może to jednak zły sen. Nie spodziewałam się, że spotka mnie coś tak strasznego, że powrócę do onkologicznego piekła. wiem, że każda przekazana kwota pomoże mi kontynuować leczenie, pomoże być przy moich dzieciach. One jeszcze tak długo będą mnie potrzebować! Proszę, nie bądź obojętny i pomóż mi... Emilia ➤ Licytacje dla Emilii

101 011 zł
Magdalena Sęczkowska
Magdalena Sęczkowska , 7 lat

Madzia dzielnie walczy z SMA, ale bez Waszej pomocy jej się nie uda!

Madzia jest naszym drugim dzieckiem, na które bardzo długo czekaliśmy. Jej narodziny były dla nas ogromnym szczęściem. Niestety, gdy córka miała 2,5 roku zdiagnozowano u niej rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA. Kiedy poznaliśmy diagnozę, świat nam się zawalił. Krótkie rodzinne szczęście zastąpił strach... Z każdym dniem mięśnie Madzi zanikają, ale na szczęście nie znika nasza siła do walki z tym okrutnym przeciwnikiem, jakim jest SMA! Madzia to nasza mała wojowniczka, każdego dnia mierzy się z wyzwaniami, których większość z nas nie potrafi sobie wyobrazić. Mimo wszystko jest pogodną siedmiolatką, uczennicą pierwszej klasy. Wszystkich zaraża swoim uśmiechem i radością! Madzia już zawsze będzie potrzebowała specjalistycznej rehabilitacji, sprzętów ortopedycznych, turnusów rehabilitacyjnych i różnych terapii. Staramy się robić co w naszej mocy, aby dać jej szansę na lepsze życie. Chcielibyśmy zapewnić jej wszystko, co niezbędne, niestety koszty są bardzo duże... Choroba ogromnie wpłynęła na naszą rodzinę: każdy dzień trzeba tak zaplanować, aby pogodzić czas na naukę, na rehabilitację, która jest w stanie utrzymać Madzię w jak najlepszej kondycji, ale i  wypoczynek czy zabawę. SMA odebrało i wciąż odbiera Madzi dzieciństwo, które powinno być przecież czasem beztroski! Pragniemy Wam bardzo podziękować za dotychczasowe wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich zbiórkach. Dziś pełni nadziei prosimy Was ponownie o pomoc, która pozwoli nam nie tylko na rehabilitację, ale też umożliwi Madzi udział w turnusach rehabilitacyjnych. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc! Katarzyna i Sebastian, rodzice ▶️ Sprawdź, co słychać u Madzi na Facebooku ▶️ Grupa licytacyjna dla Madzi

4 641 zł
Marcel Kubicki
Marcel Kubicki , 2 latka

Życie Marcelka dopiero się zaczęło! Pomóż mu przetrwać najtrudniejsze momenty!

Nigdy nie pomyślałam, że znajdę się po tej stronie zbiórki. Zawsze byłam po drugiej. Czytałam apele, płakałam i wspierałam na tyle, na ile mogłam. Dzisiaj muszę prosić Was o pomoc w walce o zdrowie mojego dziecka.  Marcelek przeszedł pierwszą operację jeszcze przed narodzinami. To był 25. tydzień ciąży, kiedy przeprowadzono fetoskopową operację rozszczepu kręgosłupa. Jego stan był określany jako ciężki. Zaraz po przyjściu na świat, w 32 tygodniu ciąży, zdiagnozowano u synka wadę serduszka, anemię oraz rozszczep podniebienia. Wciąż przebywamy w szpitalu, ponieważ synek jeszcze nie radzi sobie z samodzielnym oddychaniem. Każdego dnia jeździmy do synka i stale konsultujemy się z lekarzami. Gdy będziemy mogli zabrać Marcela ze szpitala – razem z nim otrzymamy masę recept i skierowań do specjalistów. Już dziś wiemy, że czas oczekiwania to długie, długie miesiące, więc większość będziemy musieli zrealizować prywatnie. Jesteśmy przerażeni, ponieważ koszta rosną z tygodnia na tydzień i zwyczajnie nas przerastają.  Marcelek nie ma nawet trzech miesięcy. Przed nami długie miesiące, a może nawet lata, które pochłoną niezbędne wsparcie. Każda pomoc, wpłata i udostępnienie zbiórki Marcelka to nadzieja dla nas, że nie zabraknie nam sił, by codziennie stawiać czoła nowym wyzwaniom. Rodzice Marcelka

12 842 zł
Justyna Glapińska
Justyna Glapińska , 33 lata

Po 26 operacjach wciąż walczę o sprawność❗️Pomóż pokonać ból

Przeszłam 26 operacji. W tym roku kończę 31 lat. To jeszcze nie koniec. Walka o sprawność wciąż trwa! Pomóż mi stanąć na własnych nogach bez bólu!  _____ Nadzieja. Z nią zasypiam i budzę się każdego ranka. To ona pozwala mi znieść cierpienie spowodowane chorobą… To ona nie pozwala mi się poddać, gdy wszystko po raz kolejny wali mi się na głowę.  Sytuacja jest bardzo poważna. Ostatnie badania uświadomiły mi, że niebawem moje marzenia o sprawności i samodzielności mogą stanąć pod znakiem zapytania. Specjaliści wiedzą, że znaleźliśmy się w punkcie, z którego trudno zawrócić - właśnie dlatego została podjęta decyzja o zmianie ośrodka, w którym prowadzone będzie leczenie - po ratunek muszę wyruszyć do USA. Tam znajduje się odpowiedni sprzęt, zasoby oraz personel, który zostanie zaangażowany w trudną i skomplikowaną operację. Zabieg zaplanowano na styczeń. Nowy rok - nowe możliwości?  Wciąż zadaję sobie to pytanie, bo tylko cudem udało mi się uzbierać środki na pierwszą operację. Wiem, że zostaną w nią zaangażowane 2 zespoły lekarzy. Zabieg będzie bardzo długi i skomplikowany, ale ma pozwolić na odblokowanie miednicy i zmniejszyć obciążenie zdrowej nogi, która w wyniku pogłębiającej się wady robi się coraz słabsza. W USA czeka mnie 6 tygodni intensywnej rehabilitacji, a później powrót do Polski, ćwiczenia pod okiem specjalistów z Paley Institute i kolejne operacje, ale tylko pod warunkiem, że zdobędę potrzebne środki.  Przede mną pierwszy lot samolotem. Nie tak wyobrażałam sobie cel pierwszej podróży, ale życie nauczyło mnie, że nie zawsze można wybierać. Teraz też nie mam innej możliwości, jak tylko prosić o pomoc. Twój maleńki gest to cegiełka na mojej drodze do sprawności. By leczenie zostało doprowadzone do końca, potrzebna jest ogromna kwota - PONAD milion złotych! Środki, których nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Pieniądze, których nie jestem w stanie zdobyć! Od tej sumy zależy wszystko - sprawność, samodzielność, wszystko.  Nie opiszę tego zawodu, który czułam za każdym razem, gdy nie mogłam czegoś zrobić. Zaciskałam zęby, kiedy bolało naprawdę mocno w nadziei na minimalną poprawę, a zamiast tego dostawałam kolejną dawkę bólu, zalecenie rahabilitacji i ograniczeń. Chciałabym przeżyć dzień w skórze zdrowego człowieka. Nie patrzeć na blizny, nie smarować zrostów, móc zgiąć kolano, usiąść czy stanąć w wygodnej pozycji. Nie słuchać złośliwych komentarzy o tym, że mogłabym się przesunąć, zajmować mniej miejsca, czy nie siadać, bo inni potrzebują tego bardziej. Pozory mylą najbardziej. Wyglądam jak zdrowa osoba, potrafię się uśmiechać, potrafię sama o siebie zadbać, ale nie wiem, jak długo ciało mi na to pozwoli. Już teraz codzienne czynności sprawiają mi coraz większy problem. Boli mnie kręgosłup, zdrowa noga jest coraz słabsza i czuję, że to dopiero początek.  Każda z 26 operacji była dla mnie bolesną lekcją. Choroba nauczyła mnie pokory, ale zaszczepiła wolę walki. Dopóki lekarze dają mi szansę, będę robić wszystko, by zdobyć moją szansę. Teraz dostałam ostatnią. Proszę, wyciągnij pomocną dłoń! Ta historia nie może się tak skończyć…  _____ Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach: Zbieramy dla Justy! Aukcje charytatywne dla Justyny Glapińskiej :) Walkę o sprawność można śledzić na stronie:  Zbieramy dla Dżasty _____ Media o walce Justyny: Tylko operacja pomoże jej samodzielnie żyć  

64 349,00 zł ( 20,16% )
Brakuje: 254 800,00 zł
Marysia Kowalska
Marysia Kowalska , 5 lat

Sięgając po sprawność. Wspieramy walkę Marysi!

Marysia jest naszą drugą córeczką, upragnioną i długo wyczekiwaną. Kiedy we wrześniu 2018 roku dowiedzieliśmy się, że pojawi się na świecie, nasze szczęście było ogromne. Niestety, trwało bardzo krótko, zaledwie 16 tygodni.  To wtedy podczas rutynowej wizyty, ginekolog stwierdził, że nasze dziecko nie ma mózgu, jest obarczone śmiertelnymi wadami genetycznymi i najprawdopodobniej nie dożyje porodu, a jeśli się urodzi, będzie "rośliną"... Padła propozycja przerwania ciąży. Trudno opisać słowami uczucia, które wtedy nam towarzyszyły. To był ogromny ból rozrywający nasze serca na maleńkie kawałeczki. Byliśmy zdruzgotani, jednak mimo tych bolesnych diagnoz, nie mieliśmy wątpliwości – chcieliśmy, aby nasze dziecko przyszło na świat! Modląc się o cud, czekaliśmy na wyniki amniopunkcji... To były najdłuższe 3 tygodnie naszego życia, pełne strachu i niepewności. W końcu przyszedł długo wyczekiwany wynik: GENOTYP ŻEŃSKI PRAWIDŁOWY! Byliśmy szczęśliwi, ponieważ oznaczało to, że nasze maleństwo nie ma żadnych wad letalnych! Jednak mimo radości wiedzieliśmy też, że to nie koniec naszych problemów... Lekarze zgodnie orzekli, że po porodzie będziemy musieli się zmierzyć z wieloma problemami, w tym z wodogłowiem oraz z agenezją ciała modzelowatego. Szybko rozpoczęliśmy walkę o zdrowie naszego dziecka. Już w 22 tygodniu ciąży córeczka przeszła zabieg wszczepienia shuntu komorowego, czyli przepływu, który miał odprowadzać gromadzący się w główce płyn i pomóc w rozwoju struktur mózgu. Niestety, kilka tygodni później zabieg musiał być powtórzony, ponieważ pierwszy shunt po prostu wypadł…  Nasza córeczka Maria przyszła na świat 05.04.2019 roku w 38. tygodniu ciąży. Otrzymała 10/10 punktów w skali Apgar. W 10. dobie życia główka Marysi zaczęła szybko rosnąć, około 0,5 cm na dobę! Dlatego, lekarze natychmiast podjęli decyzję o wszczepieniu zastawki komorowo-otrzewnowej...  Po miesiącu spędzonym w szpitalu, w końcu mogliśmy wrócić do domu, gdzie od razu zaczęła się intensywna walka o lepsze jutro Marysi... Liczne badania, wizyty u specjalistów i kolejne diagnozy – spastyczność oraz wzmożone napięcie mięśniowe.  Szybko rozpoczęliśmy rehabilitację, która trwa do dziś. Każda sesja ćwiczeń okupiona jest ciężką pracą, wysiłkiem, morzem wylanych łez, ale też ogromnymi kosztami! Obecnie lista naszych wydatków, wydaje się nie mieć końca – rehabilitacja, specjalistyczny sprzęt, wizyty u specjalistów, badania, ciągłe kontrole... To wszystko spowodowało, że wyczerpały się już wszystkie nasze oszczędności... Malutkimi kroczkami idziemy stale do przodu, ale przed nami jeszcze naprawdę długa droga do sprawności...  Bywa ciężko, dopadają nas chwile zwątpienia, jednak mimo tego nie poddajemy się i wierzymy, że dzięki naszej determinacji będziemy w stanie sprawić, że Marysia w końcu zacznie sama chodzić i normalnie funkcjonować. Aby było to możliwe, zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc dla naszego dziecka. Każda przelana złotówka będzie dla nas wielkim wsparciem. Rodzice Marysi

61 545 zł
Renata Lebiedzińska
Renata Lebiedzińska , 56 lat

Stanąć twarzą w twarz z rakiem, by nie stracić nadziei na życie!

Wiedziałam, że dzieje się coś złego. Choroba często atakuje z zaskoczenia, nagle zastępując codzienność w pole walki. Czułam to, ale w najgorszych koszmarach nie podejrzewałam, że moje życie za chwilę może się tak drastycznie zmienić. We wrześniu 2020 usłyszałam wyrok - nowotwór złośliwy sutka.  Zaczęło się od bólu w kręgosłupie, który z dnia na dzień zaczął się nasilać. Wystraszona sytuacją zaczęłam szukać pomocy. Krążyłam od lekarza do lekarza. Po długiej diagnostyce usłyszałam, że zmagam się z nowotworem złośliwym oraz przerzutami do kości. Zaatakowane zostały kręgi szyjne, piersiowe, łopatki, miednica oraz kości udowe. Moja sprawność w mgnieniu oka stała się znacznie ograniczona.  To nie tak miało wyglądać! Miałam plany, marzenia i poczucie, że mam dużo czasu na ich realizację i wtedy nagle moje życie się urwało! Nie wiedziałam, czy nadejdzie jutro... Leczenie osłabiło mój już i tak wycieńczony do granic możliwości organizm. Z pełnej pasji, radosnej i cieszącej się każdą chwilą osoby stałam się przykuta do łóżka, bez szans na lepszą przyszłość. W listopadzie ubiegłego roku mój stan drastycznie się pogorszył. Lekarze podejrzewają złamanie w kręgosłupie szyjnym. Ból się nasila, a ja nie jestem już w stanie normalnie funkcjonować. Coraz częściej nie mam siły nawet wstać z łóżka. Wiem, że nie mogę się poddać. Chcę zawalczyć, ale koszty związane z moim leczeniem i rehabilitacją znacznie przekraczają moje możliwości. Na szali leży moje życie, pomóż mi je uratować…  Renata

2 810 zł