Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Majcher
Piotr Majcher , 37 lat

Chcę być jak najbardziej samodzielny! Pomóż mi!

Start nie miałem łatwy. Od urodzenia moje życie skoncentrowane było na żmudnej rehabilitacji, wizytach u lekarzy, pobytach w szpitalach. Zawsze potrzebowałem osoby do pomocy.  Wiele mnie to nauczyło. Przede wszystkim szczerości i pokory. Szczerości, stanięcia w prawdzie, że potrzebuję pomocy oraz pokory, by o tę pomoc prosić. Wiem, że nadal jej potrzebuję.  Od urodzenia choruję na porażenie mózgowe, niedowład czterokończynowy i choroby neurologiczne. Prosto mówiąc, mam upośledzony narząd ruchu, nie mogę poruszać się tak swobodnie, jak inni ludzie. Moimi nogami jest wózek inwalidzki. Codzienne czynności sprawiają mi trudność, ale nie podaje się i walczę o lepsze jutro. Oprócz wymienionych wyżej chorób mam też ukryta padaczkę. Bardzo proszę Cię o pomoc. Każde wsparcie, każda złotówka sprawia, że jest mi łatwiej żyć. Potrzebuję pomocy w opłaceniu leczenia i niezbędnej rehabilitacji. Z góry dziękuję za wszystko! Piotr

1 565 zł
Mariusz Walczak
Pilne!
Mariusz Walczak , 33 lata

Chrześniaczka trzyma mnie przy życiu – Nowotwór na płucach jest nieoperacyjny...

Rok temu wybrałem się do lekarza na zwykłą wizytę kontrolną. Po wstępnych badaniach i wynikach lekarz zdecydował się zrobić dokładniejsze badania. Nie spodziewałem się, że zdiagnozuje u mnie raka jelita grubego.  Nowotwór spowodował wielkie spustoszenie w moim organizmie, przez co lekarze musieli podjąć bardzo szybkie leczenie. Wdrożono chemioterapię oraz radioterapię, przez które straciłem na wadze ponad 20 kg. Wyglądałem jak wrak człowieka, ale w głębi serca czułem, że nie mogę się poddać. Była to próba charakteru i siły ducha, którą musiałem wygrać dla moich bliskich, a zwłaszcza dla nowo narodzonej chrześnicy. To ona dawała mi tyle siły i chęci do walki z rakiem. Byłem wykończony fizycznie, ale dzięki niej nie poddałem się psychicznie! Nadszedł czas najgorszy, ale zarazem i czas nadziei. Po 8. miesiącach radio i chemioterapii lekarze zdecydowali, że czas na operację. Miała ona być bardzo ciężka i ryzykowna do tego stopnia, że wielu lekarzy nie chciało się jej podjąć. Nowotwór zdążył spowodować perforacje na ścianie jelita i zaczął uciskać główne nerwy wychodzące z kręgosłupa, które odpowiadają za poruszanie nogami. Szczęśliwie znalazł się pewien młody chirurg z Oslo, który po obradach z lekarzami prowadzącymi podjął się operacji. Zostałem poinformowany o tym, że zostanie usunięte całe jelito grube i prostata przez co musi zostać wyłoniona stomia na brzuchu.  Operacja niosła za sobą 90% ryzyka na całkowity paraliż lewej nogi, a także stuprocentową pewność paraliżu stopy. Operacja była konieczna, więc nie mogłem odmówić. Pogodziłem się z możliwymi scenariuszami, ale nie traciłem wiary i nadziei. Rodzina i chrześnica trzymały mnie przy życiu. Operacja miała trwać około 5 godzin, lecz z powodu licznych komplikacji trwała ponad 13 godzin.  Nowotwór wyrządził tyle szkód, że trzeba było też usunąć nerwy po drodze do niego, a co najgorsze, również pęcherz moczowy. Na skutek tego trzeba było wyłonić dodatkową stomię układu moczowego bezpośrednio z nerek, bez możliwości rekonstrukcji układu. Przez to jestem skazany na dwie stomię do końca życia. Rozpocząłem fizjoterapię, aby odzyskać pełną sprawność w lewej nodze, lecz nerwy są na tyle uszkodzone, że powodują ogromne bóle.  Niestety onkolog poinformował mnie o przerzucie nowotworu na płuca. Jest nieoperowalny. To najgorsze, co mogłem usłyszeć. Mógłbym przetrwać każdą operację i wyzdrowieć, ale coś takiego całkowicie mnie załamało. Zostały tylko próby przedłużenia życia za pomocą chemioterapii. Lekarz odradził mi też powrotu do pracy, więc nie mogę już sam zarabiać na życie. 4 lata temu wyjechałem do pracy do Norwegii. Obecnie tu żyję i się leczę. Dojazd do lekarza prowadzącego musi odbywać się samolotem z racji odległości mojego miejsca zamieszkania a szpitala specjalistycznego (Tromso – Oslo). Zakładam tę zbiórkę, aby spróbować uzyskać pieniądze na koszty ciągłej walki z nowotworem oraz na koszty życia w takim stanie. Bardzo proszę Cię o pomoc! Mariusz ➡️ Licytuj i pomóż Mariuszowi!

1 562 zł
Alan Ciołek
Alan Ciołek , 8 lat

Lepsze jutro Alana zależy także od Ciebie!

Wiedziałam, że zostając mamą, będę walczyć o godne i dobre życie swojego dziecka. Każda kobieta tak robi. Jednak nie sądziłam, że los podrzuci mi dodatkowe kłody pod nogi i moja wspólna droga z synkiem będzie nadwymiar wyboista... Afazja i zaburzenia integracji sensorycznej to słowa, których nigdy nie chciałam usłyszeć. Zwłaszcza że dotyczą mojego synka! Alan ma 6 lat, jednak zaburzenia sprawiają, że nie rozwija się tak, jak inne dzieci w jego wieku. Mój synek potrzebuje ciągłej pomocy, a także wsparcia specjalistów zarówno na rehabilitacji jak i na terapii. Alan, by móc nadrobić braki, ma wizyty u logopedy, terapeuty integracji sensorycznej, integracji bilateralnej i fizjoterapeuty.  Niestety koszty walki o lepsze jutro Alana przerastają moje możliwości finansowe. Chciałabym móc zapewnić synkowi wszystko to, czego potrzebuje, jednak brutalna rzeczywistość odbiera nadzieję na lepsze jutro... Proszę, pomóż nam! Edyta, mama Alana

1 562 zł
Olek Kwiatkowski
Olek Kwiatkowski , 10 lat

Pomóż Olkowi i jego mamie zdjąć z barków choć jeden ciężar..

Olek to moje oczko w głowie. Nie może być inaczej, bo przez życie idziemy z wieloma trudnościami, ale razem! Dźwigamy ogromny bagaż, z którym już nigdy się nie rozstaniemy. Możemy jedynie wyjąć z niego kilka obciążeń, zmniejszyć objętość, choć i tak będzie z nami na zawsze… Olek cierpi na całościowe zaburzenia rozwoju w postaci autyzmu. W przypadku takiej diagnozy mówimy o odmiennej ścieżce neurorozwojowej – innym modelu rozwoju człowieka. Wrodzonym i nieusuwalnym. U każdej osoby ze stwierdzonym spectrum, objawy mogą być inne. W przypadku Olka wymagają one całodobowego wsparcia w codziennym funkcjonowaniu. Mój synek nie jest w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb życiowych takich jak samoobsługa, czy komunikowanie z otoczeniem. Z tego powodu uczęszcza do specjalnej placówki edukacyjnej. Niemniej najlepszym sposobem na pomoc mu w prawidłowym rozwoju są wyjazdy na obozy rehabilitacyjne, specjalizujące się w zajęciach dla takich dzieci jak on.  Koszty turnusy przekraczają jednak moje możliwości finansowe. Dlatego bardzo proszę – pomóżcie nam odjąć choć trochę trosk, z tego bagażu, który dźwigamy… Iwona, mama 

1 561,00 zł ( 14,67% )
Brakuje: 9 078,00 zł
Wioletta Lewandowska
Wioletta Lewandowska , 53 lata

Tylko teraz można coś zrobić! Pragnę jedynie chodzić!

W dzieciństwie zdiagnozowano u mnie wrodzone zwichnięcie stawów biodrowych. Diagnoza została postawiona zbyt późno, po ukończeniu przeze mnie trzeciego roku życia… Później przeprowadzono dwie operacje obydwu stawów biodrowych.  Niestety okazały się nieudane, ponieważ jedną nogę miałam prawie 4 cm krótszą. Pomimo noszenia specjalnych wkładek ortopedycznych całe życie kulałam, ciągle pojawiały się różne skurcze i przykurcze mięśni, co wymagało rehabilitacji oraz pobytów w szpitalu. W ramach moich niewielkich możliwości finansowych robiłam wszystko, co w mojej mocy tj. wykonywałam codziennie specjalne ćwiczenia, aby zachować swoją sprawność, by móc pracować, by się nie izolować, ale by móc przebywać wśród ludzi. Pomimo moich działań zmiany zwyrodnieniowe coraz bardziej postępowały i rozszerzyły się na kolana i stopy. Na przełomie 2013/ 2014 roku z uwagi na ciężką pracę fizyczną i wyczerpanie psychiczne, moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. W konsekwencji prawie przestałam chodzić! Zaczęłam wtedy szukać wszędzie pomocy, aby zatrzymać chorobę i wyrwać się ze stanu pogłębiającej się depresji. Samodzielnie poruszanie się sprawia mi teraz dużo trudności. Obecnie chodzę bardzo powoli za pomocą kul, co  dodatkowo mnie przygnębia, tym bardziej że osoby, które spotykam, pytają się mnie, dlaczego po prostu nie przesiądę się na wózek inwalidzki, zamiast poruszać się "jak mucha w smole"... Dlatego na przekór wszystkiemu na krótkich dystansach staram się używać kijków do nordic walking i udawać zdrową, wysportowaną osobę. Moją postawę na razie można określić jako „przykurczoną”, więc udawanie zdrowej wychodzi mi z różnym skutkiem, ale nie poddaję się. Lekarze twierdzą, że w przyszłości będę musiała przejść kolejne operacje i będą to zabiegi skomplikowane. Żaden specjalista nie potrafi zagwarantować, w jakim stanie będą mój system kostny i mięśniowy po tych zabiegach. Może się okazać, że operacje nie przyniosą spodziewanej poprawy, a nawet, że pogorszą sytuację. Nie wiem, jaki będzie rezultat operacji. Wiem jedno – dzisiaj jest najlepszy czas, a może i jedyny, abym jak najlepiej zadbała o własne zdrowie! Dlatego potrzebuję specjalistycznej pomocy w stałej fizjoterapii, rehabilitacji oraz w zakresie tzw. medycyny alternatywnej dla powszechnej medycyny uniwersyteckiej tj. naturoterapii, terapii typu czaszkowo-krzyżowej, klawikoterapii, bioterapii i akupresurze. W moim przypadku bardzo istotna jest też praca z dobrym psychologiem, również w kwestii znalezienia i konsekwentnego realizowania nowej drogi zawodowej, pracy nawet gdyby miało dojść do pogorszenia się stanu zdrowia. To wszystko wiąże się jednak z wysokimi kosztami, których sama nie potrafię udźwignąć. Jestem osobą bezrobotną, zarejestrowaną w Urzędzie Pracy. Posiadam orzeczenie o niepełnosprawności z uwagi na moje ograniczenia w poruszaniu się, dlatego moja aktywność zawodowa jest dosyć ograniczona. Jeśli już dojdzie do ostateczności, czyli operacji, chcę, aby mój układ kostny, mięśnie i psychika były w jak najlepszym stanie. Pragnę odpowiednio się do nich przygotować, aby po operacji jak najszybciej odzyskać sprawność chodzenia i zdolność do samodzielnego życia.  Najważniejsze dla mnie jest zatrzymanie niekorzystnych skutków choroby i poprawa stanu mojego zdrowia. Dlatego bardzo proszę o pomoc. Niestety sama nie dam rady niczego zdziałać. Wasze wsparcie może zdziałać cuda, których teraz bardzo potrzebuję! Wiola

1 560 zł
Ada Napieralska
Ada Napieralska , 26 lat

Jestem w pełni samodzielna – brakuje mi tylko odpowiedniej rehabilitacji!

Tu cudów nie będzie, nauczy się co najwyżej podstawowych czynności – takie słowa padały z ust lekarzy tuż po moim urodzeniu. A dziś?  Dziś pisze do Was absolwentka studiów magisterskich, socjolog, pedagog, miłośniczka podróży, zwierząt, kuchni włoskiej, rękodzieła i.... tańca, który jest dla mnie całym życiem.  Urodziłam się z przepukliną oponowo-rdzeniową – najcięższą postacią rozszczepu kręgosłupa, której skutkiem jest niedowład nóg. Jestem pod opieką ortopedy, neurologa oraz reumatologa. Na co dzień poruszam się na wózku inwalidzkim. Jest on niezbędny do tego, bym mogła samodzielnie wychodzić z domu, docierać na wizyty lekarskie w różnych częściach miasta, a także na spotkania ze znajomymi i trening. Taniec na wózku trenuję od ponad dwóch lat. Moją największą fascynacją jest bachata – taniec wywodzący się z Karaibów. Bachata to nie tylko sama technika, ale przede wszystkim sztuka ekspresji i środek wyrazu dla naszego wewnętrznego wdzięku. Do mojego codziennego funkcjonowania i zapewnienia mi jak największej samodzielności, potrzebny jest wózek aktywny o jak najniższej wadze. Jego koszt to ok. 15 000 zł. Dzięki niemu będę mogła nie tylko realizować swoją pasję, lecz także, przede wszystkim, żyć zwyczajnym życiem młodej kobiety. Ada ➡️ Poznaj bliżej Adę i to, jak wyraża się poprzez taniec! ➡️ Ada na Instegramie

1 560,00 zł ( 29,32% )
Brakuje: 3 760,00 zł
Andrzej Czarnojan
Andrzej Czarnojan , 59 lat

Nie poddam się tak łatwo! Proszę o pomoc!

Walka z mukowiscydozą jest ciężka. Każdy rok jest dla Andrzeja oraz dla nas niezwykle ciężki i wiąże się z dużym lękiem. Jednak za każdy kolejny rok jesteśmy wdzięczni. Tej choroby nie da się wyleczyć. Można tylko zmniejszać objawy, aby przedłużyć życie pacjenta. Taki właśnie mamy teraz cel.  Historia Andrzeja: Andrzej jest jedną z najstarszych osób w Polsce, która choruje na mukowiscydozę. O swojej chorobie dowiedział się 14 lat temu. Jego stan się pogarsza, każdego dnia jest coraz gorzej... Droga do ustalenia diagnozy była bardzo długa. Dziś walczy o życie! Mukowiscydoza każdego dnia zabiera mu siłę i oddech... To, że żyje – jest cudem. Kiedy był małym dzieckiem, był bardzo słaby, nogi miał jak z waty, a mama musiała często nosić go na rękach. Wówczas lekarze zdiagnozowali u Andrzeja zapalenie opon mózgowych... Ci sami lekarze wkrótce zorientowali się, że rozpoznanie było błędne, lecz jednocześnie nie byli w stanie postawić trafnej diagnozy. Jako nastolatek często bywał w szpitalach i w sanatoriach, gdzie lekarze podejrzewali gruźlicę. Podczas Wojskowej Komisji Lekarskiej, oznajmiono mu, że ma przed sobą rok życia, a jego wyniki są wręcz beznadziejne! Dopiero po narodzinach siostrzeńca okazało się, że w rodzinie Andrzeja obecna jest mukowiscydoza. Później wszystko stało się już jasne... Mimo tak oczywistych objawów Andrzej nie był prawidłowo leczony! Dokładnie 14 lat temu skierował swoje pierwsze kroki do Poradni Leczenie Mukowiscydozy w Gdańsku i tak potwierdziła się ta straszna diagnoza. Teraz już wie, że to właśnie mukowiscydoza każdego dnia zabiera mu oddech.  Od października 2020 r., stan zdrowia Andrzeja znacznie się pogarsza. Czynności dnia codziennego są trudne do wykonania i musi pobierać tlen. Z każdym dniem traci siły. W tym roku już 2 razy trafił do szpitala, a podczas ostatniej wizyty stwierdzono choroby kardiologiczne! Tego jest już za dużo! Poczucie samotności tylko pogarsza sytuację. Nie możemy zostawić Andrzeja samego z tym całym katalogiem nieszczęść! Koszty leczenia są coraz wyższe, a niska renta nie wystarcza. Razem możemy przerwać tę złą passę! Prosimy Was o pomoc, bo samemu nic nie da się zdziałać… Rodzina Andrzeja  

1 560,00 zł ( 14,66% )
Brakuje: 9 079,00 zł
Anna Kuźminow
Anna Kuźminow , 22 lata

Babcia walczy o swoją wnuczkę. Prosimy o wsparcie!

Mam na imię Wiesława i jestem opiekunem prawnym mojej 22-letniej wnuczki. Ania ma opóźnienie psychoruchowe. Proszę o pomoc w zapewnieniu jej odpowiedniego wsparcia! Wnuczka urodziła się z wadą układu moczowego, w 7. tygodniu życia przeszła posocznice. Gdy miała pół roczku, okazało się, że od urodzenia ma niedoczynność tarczycy. Dopiero wtedy podano potrzebne leki. W wieku dwóch lat zdiagnozowano u niej padaczkę. Do dzisiaj ta okrutna choroba daje o sobie znać. Niestety leki nie pomagają. 4 lata temu Ania ponownie przeszła sepsę. Traciliśmy powoli nadzieję, że przeżyje… Pokazała jednak wielką wolę życia i to przetrwała! Ania ma też niedoczynność nerek. Jeszcze nie potrzebuje dializ, ale niedługo mogą okazać się konieczne… Cały czas jest rehabilitowana. Częściowo na NFZ, częściowo prywatnie. Obecnie walczymy głównie o to, żeby jej stan się nie pogarszał. Ania jest zupełnie niesamodzielna. Muszę ją karmić, a posiłki miksować. Wnuczka musi być na diecie niskopotasowej. Porusza się, trzymając się ściany lub poręczy albo na czworaka. Zajmuje się nią sama. Po śmierci mojego męża trudno jest opłacić kogoś, kto mógłby przyjść do Ani nawet na kilka godzin, gdy ja chciałabym wyjść załatwić sprawy.  Z całego serca proszę o pomoc! Mam 77 lat i coraz trudniej jest zajmować się wnuczką. Leki i rehabilitacja są takie drogie… Wierzę, że będziecie z Anią! Dobro wraca! Wiesława

1 560 zł
Amelka Wilman
Amelka Wilman , 11 lat

Trwa walka o sprawność Amelki! Potrzebna pomoc!

Lista diagnoz mojej Amelki jest długa… Pomimo trudności, które spotykamy każdego dnia, starałam się zapewniać jej możliwie jak najlepsze funkcjonowanie. Niestety sama nie damy rady. Proszę o pomoc! Córeczka cierpi na hipoglikemię, niedoczynność przysadki i autyzm atypowy. Ma też wrodzoną wadę serca.  Amelka wymaga specjalistycznej diety i przyjmowania hormonów, ze względu na to, że jej wzrost jest znacznie niższy, niż rówieśników.  Pod koniec zeszłego roku córeczka zupełnie przestała rosnąć. Prognozowany przez endokrynologa wzrost końcowy wynosił zaledwie 144 cm. Niestety prócz niedoboru hormonu wzrostu u Amelki wystąpiło też przedwczesne dojrzewanie, które spowodowało przyspieszenie wieku kostnego. Przez niedobór hormonu wzrostu nasilały się też napady hipoglikemii. Odkąd podajemy Amelce hormon wzrostu – nie miała ani jednego napadu hipoglikemii. Dzięki poprzedniej zbiórce udało się uzbierać środki na półroczne leczenie hormonem wzrostu. Początkowa dawka wystarczyła nam na 1,5 miesiąca, niestety teraz pojawiła się konieczność zwiększenia dawki… Jest to dla mnie koszt zupełnie nieosiągalny, ponieważ ze względu na częste choroby Amelki i liczne wizyty u wielu specjalistów, nie jestem w stanie podjąć pracy. Utrzymujemy się głównie ze świadczenia pielęgnacyjnego… Wiem, że już raz otworzyliście dla nas swoje wielkie serca, jednak nadal potrzebujemy pomocy… Zdrowie i sprawność Amelki są dla mnie najważniejsze… Aby córeczka miała szansę na jak najlepsze funkcjonowanie, potrzebuje rocznego leczenia hormonem wzrostu, licznych terapii i zajęć rehabilitacyjnych. To wszystko generuje ogromne koszty! Bardzo proszę o pomoc… Amelka jest bardzo pogodną dziewczynką. Uwielbia zwierzęta, pływanie i wspinaczki. Interesuje się też ratownictwem medycznym. Chciałabym uchylić jej nieba. Z Twoją pomocą córeczka dostanie szansę na lepszą przyszłość! Mama Amelki

1 560,00 zł ( 2,62% )
Brakuje: 57 981,00 zł