Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maks Szyłak
Maks Szyłak , 4 latka

Lekarze nie dawali mojemu dziecku ŻADNYCH szans! Każdego dnia Maksiu jednak dzielnie walczy!

Pomogliście mojemu synkowi! Nigdy nie zdołam odwdzięczyć się za Waszą dobroć i okazane serce! Maksiu nadal przebywa w specjalistycznym ośrodku i potrzebuje wsparcia! Nasza historia:  Mój syn miał urodzić się martwy! Dziś każdego dnia zadziwia nas jednak swoją odwagą, upartością i siłą. Od pierwszych swoich dni walczy o każdą minutę swojego życia – a ja o godną i dobrą przyszłość dla niego. O tym, że Maksiu urodzi się chory, dowiedziałam się w 28. tygodniu ciąży. Było mi bardzo trudno przyjąć tę wiadomość. Początkowo lekarze uważali, że synek urodzi się z wrodzoną wadą końsko-szpotawą i wielowodziem. Z czasem powiedziano, że po prostu przyjdzie na świat martwy! Gdy wracam myślami do tamtych chwil, do słów, które usłyszałam, moje ciało drży, a łzy same nachodzą do oczu. Od tamtej pory nic nie było już takie samo… Diagnoza bardzo mnie przybiła. Nie mogłam się jednak poddać. Pod sercem nosiłam synka, dla którego byłam w stanie zrobić wszystko. Czas oczekiwania, który z początku przepełniony był niesamowitą radością i szczęściem, zamienił się w chwile niepewności i strachu, co przyniesie przyszłość… Narodziny Maksia wspominam jako dramatyczną walkę o każdą minutę jego życia. Na szczęście udało się go uratować. Synek przeżył i w tamtym momencie to było najważniejsze. Niestety, z czasem okazało się, że obciążony jest aż 13 wadami!  Najprawdopodobniej najbardziej odpowiedzialną wadą za jego stan jest brak podziału płatów czołowych. Mojemu małemu wojownikowi nie dawano szans na przeżycie, jednak z każdym kolejnym dniem utwierdzał wszystkich, jak bardzo się mylimy.  Pierwszy rok życia Maksia spędziliśmy w szpitalu w Jastrzębiu-Zdroju. Tam synek otrzymał odpowiednią opiekę i był pod stałą kontrolą lekarzy. Po tym czasie udało się jednak znaleźć bardziej odpowiednią placówkę, jaką jest Zakład Opiekuńczo Leczniczy. Maksiu przebywa tam do dzisiaj…  Jest to miejsce przystosowane dla dzieci wentylowanych mechanicznie, takich jak Maksio, dlatego właśnie tam obecnie przebywamy. Początkowo wszyscy uznawali, że synek nie będzie w stanie się poruszać. Dziś, dzięki odpowiedniej i regularnej rehabilitacji, potrafi już machać rączkami. Rozpoznaje także głosy najbliższych.  Moje dziecko wymaga opieki jak najlepszych specjalistów. Niestety pobyt w ośrodku, jak i dojazdy są bardzo kosztowne, a moje oszczędności już się skończyły… Jeżeli nie opłacę pobytu Maksia w ośrodku, moje dziecko zostanie pozbawione fachowej opieki. A wtedy… Boję się tego, co może się stać! Proszę, pomóżcie nam w tym ciężkim czasie! Bez Was nic się nie uda…  Mama

1 612 zł
Laura Ginalska
Laura Ginalska , 13 miesięcy

Po narodzinach Laurka walczyła o życie, teraz potrzebuje Twojej pomocy!

Oczekiwanie na narodziny córeczki było dla nas magicznym czasem. Ciąża przebiegała zupełnie prawidłowo, wyniki badań wskazywały, że Laurka rozwija się wzorowo. Niestety, wszystko zmieniło się w dniu porodu. Z powodu poważnych komplikacji doszło do krwawienia dokomorowego stopnia III, a nasza córeczka zaczęła walkę o życie! Pierwsze trzy tygodnie Laurka spędziła w śpiączce, podłączona do aparatury podtrzymującej. Żyliśmy wtedy w nieustannym stresie, bo nie wiedzieliśmy, co przyniesie jutro. Tak bardzo baliśmy się, że pewnego dnia lekarze poinformują nas o śmierci ukochanego dziecka… Często zastanawialiśmy się, dlaczego to właśnie naszą kruszynkę spotkała taka tragedia.  Na szczęścia Laurka miała ogromną wolę walki i przetrwała kryzys! Niestety, jej codzienność jest bardzo trudna. Córeczka długo nie raczkowała, dlatego podjęliśmy współpracę z najlepszymi specjalistami. Nadal regularnie uczęszcza na rehabilitację i robi coraz większe postępy, ale bardzo mocno doskwierają jej zaburzenia napięcia mięśniowego. Laura rośnie nierówno, a lewa strona jej ciała rozwija się znacznie wolniej.  Mimo wszystkich trudności, z którymi musi się mierzyć, córeczka nigdy nie traci pozytywnego nastawienia. Jest bardzo radosna i pogodna, a swój uśmiech przenosi na innych. To właśnie dzięki niej nie tracimy wiary w lepsze jutro! Ufamy, że dzięki ciężkiej i wymagającej pracy córeczka postawi kiedyś swój pierwszy kroczek… Jesteśmy bardzo zmotywowani, ale sami nie damy rady. Koszty leczenia i rehabilitacji są ponad nasze siły. Dlatego bardzo prosimy: pomóżcie Laurce w walce o sprawność! Rodzice

1 612,00 zł ( 3,03% )
Brakuje: 51 580,00 zł
Michał Milewski
Michał Milewski , 10 lat

Pomóż Michałowi w walce z nieuleczalną chorobą!

Michał od 2021 roku choruję na cukrzycę Typu 1. Nasze podejrzenia rozpoczęły się, gdy synek gwałtownie schudł. Postanowiliśmy udać się do lekarza na podstawowe badania. Wyniki, które otrzymaliśmy, nie pozostawiły złudzeń. Skierowano nas do szpitala we Wrocławiu, gdzie spędziliśmy dwa tygodnie. Przygotowano nas tam do naszej nowej codzienności – igły, zastrzyki, wkłucia… Początki były bardzo trudne. Ciężko jest wytłumaczyć dziecku, że każdego dnia musimy mu sprawiać ból. Najgorzej wspominamy pierwszy rok, płacz towarzyszył nam nieprzerwanie.  Od tamtego momentu minęły już 3 lata, Michał przyzwyczaił się do życia z chorobą, dzielnie znosi widok igieł.  Niestety wie, że musi być ostrożny. Nie może na urodzinach kolegi zjeść tortu, ani częstować się cukierkami. Nieustannie kontrolujemy, co nasz syn je, bo wszystko wpływa na poziom cukru we krwi. Jeździmy do szkoły, żeby podać mu odpowiednią ilość insuliny. To wszystko jest niezmiernie trudne dla całej naszej rodziny. Pomiary i monitorowanie glikemii Michała odbywa się nieprzerwanie nie tylko w dzień, ale nawet i w nocy. Bardzo martwimy się o przyszłość naszego synka – cukrzyca to podstępna choroba, której nie da się wyleczyć. Chcemy, żeby codzienność Michała była prostsza i mniej bolesna. Bardzo pomogłaby nam w tym nowa pompa insulinowa, która współpracuje z aplikacją mobilną. Umożliwi nam to kontrolowanie zdrowia naszego dziecka na odległość i pozwoli uregulować poziom cukru. Niestety jest to bardzo duży wydatek, dlatego prosimy o wsparcie… Michał nigdy nie będzie zdrowy, ale ponad wszystko zależy nam, żeby miał dobre, szczęśliwe życie. Rodzice Michała

1 610 zł
Nataniel Mączka
Nataniel Mączka , 8 lat

Wesprzyj Nataniela w walce o lepszą przyszłość!

Przez wiele lat, wszystkie nietypowe zachowania mojego dziecka, tłumaczyłam sobie jego trudnym charakterem. Nie dostawałam od lekarzy żadnych niepokojących sygnałów na temat stanu zdrowia Nataniela. Synek rozwijał się prawidłowo, był pogodny, miał zainteresowania. Jednak we wrześniu zeszłego roku zaczęłam zauważać nasilające się nieprawidłowości… Nataniel rozpoczął szkołę, był bardzo podekscytowany. Niestety, nie potrafił bawić się z innymi dziećmi, często trzymał się na uboczu, a na lekcjach miał ogromny problem z koncentracją. W domu również nie potrafił zaznać spokoju. Pojawiły się u niego problemy ze snem, był nadpobudliwy i zaczęły pojawiać się zachowania agresywne. Każda mama potrafi wyczuć, że z jej dzieckiem dzieje się coś niedobrego.  Chodziłam z Natanielem od lekarza do lekarza, gdy w końcu udało się uzyskać diagnozę. U mojego dziecka wykryto autyzm, ADHD oraz niedotlenienie mózgu. Byłam w ogromnym szoku! W głowie ciągle miałam tylko jedno pytanie: „dlaczego to spotkało akurat moje dziecko?!”. Myślę, że do dzisiaj nie pogodziłam się z diagnozą. Nataniel jest niesamowicie inteligentny, wrażliwy i wesoły – wiedzę przyswaja z prędkością światła! Nie zasłużył na utrudnienia, które zaoferował mu zły los. Staram się go wspierać jak mogę. Zakupiłam dla niego wszelkie potrzebne pomoce, zapisałam na trening umiejętności społecznych, a na także terapię behawioralną… To wszystko niestety generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie udźwignąć w pojedynkę. Widzę postępy, które robi Nataniel. Synek jest spokojniejszy, czuje się potrzebny i akceptowany, co daje mu ogromne szczęście. Niestety, aby efekty były trwałe, terapia musi być regularna i intensywna. Proszę, jeśli masz możliwość, wesprzyj mojego synka w walce o lepszy rozwój. Wierzę, że z Twoją pomocą Nataniel będzie w przyszłości mógł cieszyć się spokojnym i samodzielnym życiem! Monika, mama Nataniela

1 610 zł
Jaś Stępień
Jaś Stępień , 13 lat

Proszę, pomóż nam zadbać o przyszłość dla synka!

Mój syn Jasiu zmaga się na co dzień z chorobą, której niestety nie możemy wyleczyć, na którą nie ma leków... Ona będzie z nim każdego dnia. Jedyne, o co mogę zawalczyć, to nieco łatwiejsza przyszłość, w której mój syn będzie samodzielny! Jasiu, ma zespół Aspergera i ADHD. Chodzi do szkoły integracyjnej, w której bardzo dobrze sobie radzi.  Niestety wszelkie dodatkowe zajęcia, które mogą pozwolić mu się rozwijać i które pomogą mu w zdobywaniu umiejętności są dodatkowo płatne... Zasiłek, który mamy niestety nie starcza na wszystkie podstawowe potrzeby. Wychowujemy córkę, która również wymaga pomocy specjalistów. Każdy dodatkowy wydatek zabiera nam wszystkie oszczędności i opustasza nasze konto. Chciałabym, aby syn pojechał na turnus rehabilitacyjny i mógł uczęszczać na dodatkowe zajęcia, ale niestety mnie na to nie stać. Jeśli możesz pomóc nam w codzienności i walce o przyszłość Jasia, będę bardzo wdzięczna!  Mama Janka

1 609,00 zł ( 13,74% )
Brakuje: 10 094,00 zł
Jarosław Laskowski
11 dni do końca
Jarosław Laskowski , 41 lat

Straciłem nogi, nie chcę stracić nadziei! Pomożesz mi wrócić do życia?

Wiele lat pracowałem poza granicami Polski. Stany, Niemcy, nie sądziłem, że wrócę do kraju i znów zamieszkam w domu rodzinnym. W dużym skrócie było tak: pewnego dnia się obudziłem i nie miałem obu nóg... Musiałem nauczyć się żyć, na nowo! To nie był zły sen.  Wróciłem do domu jako niepełnosprawny. Musiałem nauczyć się funkcjonować, do dziś uczę się jak wykonywać wszystko samodzielnie. Nie chciałbym, żeby musiała opiekować się mną moja mama lub jakaś obca osoba...  Nie mogę pracować, nie mogę się utrzymywać. Dostałem wsparcie w wysokości 500 złotych miesięcznie. Jechałem do urzędu na zwykłym wózku inwalidzkim. Wtedy uświadomiłem sobie, że moje miasto i okolica są niedostosowane dla osób niepełnosprawnych. Jest wiele podjazdów, ale na wózki dla dzieci.  Gdy tylko próbowałem odważniej poruszać się po swojej okolicy, lądowałem na ziemi, robiłem sobie krzywdę. Nie jestem już tak odważny po kilku koniecznych wizytach u lekarza i opatrunkach. Oczywiście, mam protezy, ale one również nie są dostosowane do długich dystansów. Obcierają moje nogi i nie są tak stabilne...  Jak zatem dostać się do świata? Do sklepu? Do lekarza? Do urzędu? Do ludzi?  Chciałbym mimo wszystko móc dalej żyć. Funkcjonować, być samodzielnym i nie musieć zamykać się w domu. Moich nóg nie odzyskam, ale może odzyskam ‚‚życie". Pomocą byłby wózek elektryczny.  Dzięki niemu mógłbym bezpiecznie poruszać się po ulicach, mógłbym dostać się wszędzie tam, gdzie bym tego potrzebował. Niestety, wózek pozostaje jedynie odległym marzeniem. Jego koszt przekracza, a nawet zupełnie odbiega od moich możliwości.  Nie jest to dla mnie łatwe i bardzo długo zbierałem się do decyzji napisania do fundacji. Z każdym dniem upewniam się, że żeby móc dalej, w miarę normalnie żyć, muszę uzbierać środki na wózek elektryczny.  Proszę, jeśli możesz podzielić się ze mną swoim sercem, wpłacić nawet drobną kwotę, będę Ci ogromnie wdzięczny! I nie będzie przesadą, gdy napiszę, że odmienisz moje życie! Jarek       

1 607,00 zł ( 14,25% )
Brakuje: 9 670,00 zł
Barbara Linkiewicz
Barbara Linkiewicz , 60 lat

Kiedyś te oczy były przepełnione miłością - dziś wodzą bezwiednie po ścianach... Pomóż mi odzyskać Mamę!

12 października 2022 roku odebrałam najgorszy telefon w swoim życiu! ”Coś się stało Mamie! Była reanimowana w domu, a później ponownie na SOR-ze”! Nie wiedziałam, co się dzieje, co się wydarzyło, przecież była okazem zdrowia! Po przyjechaniu do szpitala lekarze powiedzieli mi i mojej siostrze, że Mamie zatrzymało się krążenie z nieznanej im przyczyny. Wykluczyli udar, zawał, zatorowość płucną… Co gorsza, doszło do niedotlenienia mózgu, choć tomografia wygląda dobrze! Przez pierwszych kilka dni, gdy Mama była w śpiączce farmakologicznej, był lęk czy w ogóle przeżyje…  Czy rano nikt nie zadzwoni z najgorszą możliwą informacją… "Mamo, otwórz oczy, spójrz na mnie" – to były moje pierwsze słowa, kiedy odstawiono leki utrzymujące Mamę w śpiączce farmakologicznej. Lekarze nie dawali jej wielkich szans. Jednak Mama się wybudziła! Choć tylko w pewnym stopniu… Uchylała lekko powieki, ale oczy uciekały do góry. Palce u stóp drgały przy dotyku, co dawało nam nadzieję. Respirator pomagał Mamie w oddychaniu. Była przytomna, choć jednocześnie nie było żadnych oznak świadomości… Przez pierwsze dwa tygodnie od zdarzenia leżała w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku a dwa tygodnie później została przeniesiona do Szpitala MSWiA, będąc już na własnym oddechu.  Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Mamę w drugim szpitalu, opadły mi ręce. Oczy szeroko rozchylone, błądzący wzrok… Zmiana ogromna i myślałam, że na ten widok serce pęknie mi na pół. Oczy, które przez 30 lat patrzyły na mnie z bezwarunkową miłością i troską, teraz wodziły bezwiednie po ścianach oddziału intensywnej terapii. Taki widok boli i odbiera nadzieję.  Dni mijały, a my sumiennie stymulowaliśmy i bodźcowaliśmy Mamę na tyle, na ile mogliśmy. Ze strony Mamy pojawiało się coraz więcej nowych znaków świadomości – mlaskanie ustami, wykrzywianie ich w podkówkę, subtelne odwracanie głowy, chwilowe skupianie wzroku, raz na jakiś czas spływająca po policzku łza.  "Panie doktorze! Widział Pan? Mama przekrzywiła głowę!" - dla nas było to coś, lekarz tylko cmoknął ustami, że w stanie wegetatywnym takie reakcje są, żeby nie robić sobie nadziei... Mimo to dalej staraliśmy się rehabilitować Mamę, aż przyszedł moment, gdy ordynator oddziału oznajmił nam, że Mama dłużej nie może zostać w szpitalu. Trzeba szukać Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego lub hospicjum.  Dla nas było to nie do pomyślenia, by tak szybko przestać o nią walczyć, gdzie widzimy i czujemy, że ona tam w środku jest, że nas słyszy, czuje! W czasie kiedy szpital procedował przeniesienie do hospicjum, my zaczęliśmy szukać ośrodka, który zajmuje się kompleksową rehabilitacją osób w stanie wegetatywnym.  W dniu, kiedy Mama miała zostać przetransportowana do hospicjum, niemal stanęliśmy na głowie, żeby tak się nie stało. Udało się! Mama pojechała do ośrodka rehabilitacyjnego Panmedica w Ełku. Jednak kwota za miesiąc zwaliła nas z nóg - 30 tysięcy złotych! Wiedzieliśmy, że mamy tylko dwie opcje – albo położyć Mamę w hospicjum i patrzeć, jak umiera, albo dać jej jeszcze szansę i spróbować rehabilitacji.  Udało nam się zorganizować pieniądze na jeden miesiąc. Jednak tak krótki okres rehabilitacji to za mało! Mama potrzebuje trochę więcej czasu… Dlatego proszę, pomóżcie… Ja tylko chcę uratować swoją Mamę!  Widzimy już pierwsze postępy.  Ona tam jest, słyszy, czuje – wiemy o tym! Jedynie nie może nam odpowiedzieć i zareagować. Wierzymy, że dzięki rehabilitacji może to się zmienić. Jest wiele takich przypadków, kiedy osoby w stanie wegetatywnym wychodziły z niego.  Proszę, pomóżcie nam wygrać tę walkę! Córka Marta z rodziną

1 606 zł
Marysia Stepaniuk
Marysia Stepaniuk , 3 latka

Aby móc chodzić Marysia potrzebuje Twojej pomocy! Podaruj nadzieję na sprawność!

Dzień narodzin naszej córeczki był jednym z najszczęśliwszych w całym naszym życiu. Byliśmy wniebowzięci i mogliśmy wpatrywać się w nią godzinami… Niestety, niedługo później spadła na nas straszliwa diagnoza – okazało się, że Marysia jest bardzo chora. Pierwsze niepokojące objawy zauważyliśmy bardzo szybko. Nasza Kruszynka przez pierwsze 3 miesiące życia właściwie nie poruszała rączkami. Wiedzieliśmy, że musimy działać jak najszybciej, by znaleźć przyczynę. U naszej córeczki zdiagnozowano zespoły wrodzonych wad rozwojowych oraz opóźnienie rozwoju. Nasz świat się zawalił… Czemu los tak okrutnie obchodzi się z naszą córeczką? Nigdy nie poznaliśmy odpowiedzi na to pytanie. Nie mogliśmy pozwolić sobie na tonięcie w rozpaczy – Marysia potrzebowała naszej pomocy. Potrzebowała, by ktoś z całej siły o nią zawalczył.  Rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację pod okiem specjalistów. Dzięki niej nasza córeczka zaczęła ruszać rączkami, jest w stanie nawet stanąć – podtrzymując się mebli! To dla nas ogromny sukces, o którym bez terapii nie moglibyśmy nawet marzyć.  Niestety, przed nami jeszcze bardzo długa walka o zdrowie. Aktualnie Marysia nie mówi ani nie chodzi. Wymaga całościowej i całodobowej opieki – co sprawia, że pracować zawodowo może tylko jej tata. Ja jako mama musiałam zrezygnować z pracy, by zająć się córeczką. Nie miałam jednak wyjścia, Marysia potrzebuje pomocy właściwie we wszystkich czynnościach – higienicznych i samoobsługowych. Wiemy, że nasza córeczka nigdy nie będzie tak samo sprawna jak inne dzieci, jednak możemy jeszcze bardzo wiele wypracować. Nasza córeczka może nauczyć się stać samodzielnie, a nawet chodzić!  Kluczem do poprawy funkcjonowania Marysi jest regularna rehabilitacja. Ku naszej rozpaczy jest ona jednak niezwykle kosztowna i nierefundowana. Z całego serca prosimy Was o pomoc w udźwignięciu tego ciężaru finansowego. Wiemy, że dzięki Waszej pomocy możemy podarować naszej córeczce lepszą przyszłość… Rodzice Marysi

1 606 zł
Szymon Szyszka
Szymon Szyszka , 14 lat

Specjalistyczna terapia ogromną szansą dla mojego syna! Proszę, pomóż mu!

Pierwsze dni moje syna zaczęły się od wyczerpującej walki małego człowieka z własnym zdrowiem. Jeszcze zanim Szymon przyszedł na świat, los postawił przed nim wielką przeszkodę, ulokowaną w jego głowie. Żaden dorosły nie powinien doświadczyć tego, co przytrafiło się mojemu dziecku... Cytomegalia to okrutna choroba, która zaatakowała jego organizm już w okresie płodowym, a tym samym skradła Szymonkowi dzieciństwo. Myślałem, że to najgorsze, co mogło się wydarzyć. Jednak wkrótce pojawił się kolejny cios… Ta wrodzona choroba spowodowała poważne uszkodzenia w mózgu mojego dziecka. Następstwem tego stały się ciągłe napady padaczkowe. Od początku swoich dni syn cierpi z powodu padaczki lekoopornej, która zaczęła dawać o sobie znać już w drugim miesiącu życia... Każdy jej atak jest niestety codziennością Szymona, z którą zmaga się już kilkanaście lat...  Problemy zdrowotne zabrały Szymonowi tak wiele, a to nie koniec. Mój syn nie mówi, nie chodzi, porusza się tylko przy pomocy wózka inwalidzkiego.  Jedynym jego sposobem na odżywianie jest PEG, czyli specjalna rurka, przez którą dostarczane jest mu jedzenie.  Obecnie syn jest po operacji ortopedycznej, która polegała na podcięciu ścięgien. Zabieg był konieczny przez ciągłe przykurcze jego mięśni. Na szczęście wróciliśmy już ze szpitala i obecnie przebywamy w domu. Ale codzienność syna bywa wciąż trudna... To nie jest życie, jakie chciałbym dla Szymona. Każdy postęp w jego leczeniu jednak dodaje mi siły, by się nie poddawać. Potrzebuję Waszego wsparcia, ponieważ istnieje szansa... Rodzicielstwo jest teraz dla mnie stałą walką o każdą drobną poprawę zdrowia syna. Obecnie pojawiła się jednak iskierka nadziei dla Szymona. Otrzymaliśmy zgodę na eksperymentalną terapię komórkami macierzystymi, która może pomóc mojemu synowi! To daje mi nadzieję, że jego życie może się choć trochę zmienić na lepsze. Ta terapia to ostatnia szansa. Pięć podań komórek macierzystych – pięć szans na to, by Szymon mógł żyć z mniejszym cierpieniem. Jednak koszt tej terapii jest ogromny. Sam nie jestem w stanie pokryć takiej sumy. Dlatego proszę Was o wsparcie. Każdy okazany mojemu synowi gest dobra to ogromna nadzieja na dzień, w którym codzienność przestanie być ciężarem, a stanie się spokojem. Proszę, nie pozostawiajcie Szymona samego w tej walce z własnym zdrowiem! Tata Szymona

1 606,00 zł ( 1,99% )
Brakuje: 78 746,00 zł