Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Kubiak
Pilne!
Katarzyna Kubiak , 40 lat

WALKA, która trwa 12 lat❗️Rak nie odpuszcza, ale Kasia też nie❗️POMOCY!

To już 12 lat, jak walczę o życie i przegrywam tę walkę! Ten dzień pamiętam, jakby to było wczoraj. Najpierw rutynowe badania kontrolne, USG piersi i nagle diagnoza, która w uszach 27-letniej kobiety brzmiała jak pomyłka: rak piersi...  Wtedy w gruzach legły moje marzenia o zostaniu mamą.  Lekarze zabronili mi zachodzić w ciążę, natychmiast musiałam poddać się chemioterapii i hormonoterapii, które bardzo źle znosiłam. Złe samopoczucie fizyczne i psychiczne odebrały mi siłę do walki, a nowotwór nie dawał za wygraną. Nie chciałam już walczyć. Gotowa byłam przerwać leczenie i umrzeć. Psychicznie byłam na samym dnie. Na szczęście mój mąż nie odpuścił  i dzięki ogromnemu wsparciu z jego strony, uwierzyłam na nowo w to, że mogę i będę żyła. I udało się - "wyzdrowiałam". W 2019 bóle głowy i stawów nie dawały mi spokoju, a przy kontroli okazało się, że nowotwór powrócił, dając rozległe przerzuty: do kości, węzłów chłonnych szyi i klatki piersiowej, wątroby i płuc.  Załamałam się, wiedząc, że tym razem nie dam rady. Nie z takimi przerzutami... Rak był silny i nieprzewidywalny.  Po kilku miesiącach rozprzestrzenił się do rdzenia kręgowego i mózgu... To był ten moment, gdzie uświadomiłam sobie, że jedynie cud może mnie uratować, w leczeniu nie pokładałam już żadnej nadziei. Zaczęłam porządkować sprawy osobiste. Czułam, że śmierć to kwestia czasu, najbliższego czasu...  Od 2019 roku cały czas przyjmuję chemioterapię i leczenie uzupełniające - hormonoterapię. Na przerzuty w mózgu zastosowano radioterapię stereotaktyczną. Z czasem pojawia się coraz więcej skutków ubocznych leczenia. Organizm z dnia na dzień słabnie, a ja nie umiem się z tym pogodzić.  Uprzedzono mnie, że nowotwór za jakiś czas uodporni się na leki i... umrę? Tracę już siły i z trudem udaje mi się podołać prostym czynnościom, dużo odpoczywam, bo zwyczajnie opadam z sił. Moje wyniki są coraz gorsze. Obecnie największym problemem jest guz mózgu, który rośnie wraz z obrzękiem. Obrzęk uciska te części mózgu, które odpowiedzialne są za lewą stronę ciała, dlatego lewa strona daje coraz więcej objawów neurologicznych, które bez operacji mogą jedynie się pogłębiać. Szukaliśmy i konsultowaliśmy się z najlepszymi neurochirurgami. Znaleźliśmy klinikę Vital Medic, którą prowadzi jeden z najlepszych neurochirurgów w Polsce dr Witold Libionka. Będzie to specjalistyczna operacja z wybudzeniem, tak, by można było przeprowadzić elektrostymulację i zobaczyć, jak "głęboko" można usunąć guza. Dr. Libionka podejmie się tej operacji. Niestety nie jest ona refundowana przez NFZ. Setki tysięcy za życie... Ale dzięki Waszym sercom jestem zabezpieczona finansowo. Moim jedynym marzeniem jest dożyć spokojnej starości, umrzeć w otoczeniu bliskich mi osób, w spokoju... Nie w hospicjum, w cierpieniu, nieprzytomna, bez kontaktu ze światem, z morfiną w żyłach. Choć tak dużo już przeszłam, panicznie boję się śmierci, bólu, umierania. Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić. Jeszcze nie teraz... Dlatego bardzo proszę, pomóż mi wyrwać się z jej szponów...  Dziękujemy Wam bardzo za dotychczasowe wsparcie za to, że dzięki Wam mam szansę ŻYĆ. Kasia ➡️ Kasi możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK!

430 601,00 zł ( 73,59% )
Brakuje: 154 505,00 zł
Marysia Krawiec
Marysia Krawiec , 4 latka

Marysia urodziła się w stanie krytycznym – wciąż trwa walka!

Stan krytyczny i walka o życie – tak zaczęło się życie mojej córeczki. Marysia urodziła się w listopadzie, w szóstym miesiącu ciąży. Ważyła 1 kilogram… Jej stan wciąż jest bardzo ciężki – od dnia jej narodzin cały czas jesteśmy w szpitalu, a ja drżę ze strachu o każdy kolejny dzień. Przed nami bardzo długa walka o jej życie i zdrowie! Długa i bardzo kosztowna... Marysia w trzeciej dobie życia przeszła wylewy III i IV stopnia, czyli te najgorsze z możliwych. Pojawiły się problemy z płucami i wylew krwi do płuc. Lekarze musieli natychmiast podjąć decyzję o poważnej operacji, by ratować małe życie! Już na zawsze o tych koszmarnych chwilach będzie mi przypominać blizna na jej główce... To nie tak miało wyglądać! Marysia miała urodzić się o czasie, miała być zdrową dziewczynką, nie dzieckiem skazanym na niepełnosprawność. Tymczasem pierwsze miesiące swojego życia spędziła w inkubatorze, z dala ode mnie. Była mała, bezbronna i tak bardzo chora. Walczyła o życie, a ja umierałam ze strachu... Wylewy spowodowały spustoszenie w główce Marysieńki: dokomorowy krwotok po stronie lewej i prawej, wodogłowie pokrwotoczne, drgawki oraz problemy z prawidłowym funkcjonowaniem układu moczowego. Marysia zmaga się z dysplazję oskrzelowoppłucną oraz niedodmę płucną i już teraz musi być rehabilitowana. Czeka nas operacja oczek, które również ucierpiały w wyniku wylewów.  Przez całe swoje krótkie życie maleńka miała kilkakrotnie przetaczaną krew, niezliczoną liczbę wkłuć i pobrań krwi, zaburzenia związane z niskim poziomem sodu we krwi, niedokrwistość. Łącznie jest po 2 operacjach główki. Na początku stycznia została podłączona od respiratora. Kiedy już będziemy mogły wyjść do domu, Marysię czeka bardzo długie i bolesne leczenie, gdyż mózg jest zalany w bardzo dużym stopniu. Widok córeczki w inkubatorze jest dla nas, rodziców, bardzo trudny. Boimy się ją dotknąć, gdyż nawet najdelikatniejszy dotyk sprawia jej ból i powoduje strach. Chcemy jednak zrobić wszystko, by jak najlepiej jej pomóc i zawalczyć o jej przyszłość. Wiemy, że konieczne będzie długie leczenie i rehabilitacja, ponieważ wylewy spowodowały stałe zmiany w mózgu Marysi. Już teraz zdajemy sobie sprawę, że wydatki związane z leczeniem córeczki będę ogromne, dlatego prosimy, pomóż, póki wciąż jest nadzieja! Anna – mama Marysi Zbiórkę dla Marysi możesz wesprzeć, biorąc udział w licytacjach na Facebooku –––––––––––––––––––– Dobro raz puszczone w świat nigdy się nie zatrzyma! Piotrek odszedł od nas zbyt wcześnie, ale pomoc, którą otrzymał, wciąż dociera do innych.  Niewykorzystane środki na jego leczenie w kwocie 99 239 zł, decyzją jego rodziny, zostały przekazane na ratowanie zdrowia Marysi. 

280 366,00 zł ( 54,9% )
Brakuje: 230 273,00 zł
Zygmunt Serówka
4 dni do końca
Zygmunt Serówka , 65 lat

"Płonąłem żywcem, cudem przeżyłem..." – potrzebna pomoc dla Zygmunta!

Od tragicznego wypadku minęły już 2 lata. Zygmunt żyje, choć lekarze dawali mu tylko 2% szans... Płonął żywcem! Doznał poparzeń III stopnia... Walczył z paraliżującym bólem, bo bardzo chciał tu zostać. Udało się, jednak potrzebuje ogromu wsparcia, by móc funkcjonować. Potrzebna pomoc! Dzisiaj Zygmunt jest już w domu po wielomiesięcznych pobytach w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych. Potrzebuje stałej opieki – ma amputowaną prawą rękę, a lewą pokrywają blizny ograniczające ruch. Trzeba go myć, karmić, poić i pomagać mu we wszystkich czynnościach. W pożarze ucierpiały również nogi i dziś Zygmunt ma niedowład kończyn dolnych. Nie może chodzić... Dla Zygmunta jedyną nadzieją jest intensywna i niestety bardzo kosztowna rehabilitacja. Po wielu miesiącach ciężkiej walki są jużp ierwsze postępy! Przy pomocy rehabilitantów Zygmunt zaczął stawiać pierwsze kroki. To dla niego ogromne szczęście i nadzieja, że będzie tylko lepiej! Ma o co walczyć. Codzienność Zygmunta to nieustanna batalia z przeciwnościami losu. On się jednak nie poddaje, bo chciałby żyć w miarę normalnie. Tak po prostu... Przed nim jeszcze daleka droga, którą przejść może tylko z pomocą! Zygmunt mieszka w starym doku, niedostosowanym do potrzeb osób niepełnosprawnych. Marzy o łazience, w której mógłby się swobodnie wykąpać. Większość dnia, gdy nie ma nikogo przy nim, po prostu leży w łóżku. W łóżku jest też myty. Wciąż jednak wierzy w lepsze jutro, na które ma szansę! Bardzo prosimy o wsparcie i pomoc dla Zygmunta, dajmy mu nadzieję na normalne życie Historia Zygmunta: Boże Narodzenie - dzień, w którym wszyscy życzą sobie szczęścia i zdrowia, odebrał mi wszystko. Zostawił ból i cierpienie do utraty przytomności. Płonąłem żywcem. Cudem przeżyłem... Los nie był dla mnie łaskawy. W wieku 12 lat maszyna sieczkarnia wyrwała mi rękę. Zastępowała ją proteza, którą tego feralnego dnia miałem na sobie... Gdy zacząłem się palić od świeczki przy kominku, trudno mi było się ratować przez ograniczenia ruchowe. Proteza zaczęła palić się najszybciej. Cierpiałem okrutnie, w chmurach dymu walczyłem o życie, aż do utraty przytomności... Doznałem poparzeń III stopnia większości ciała. Lekarze zdecydowali się wprowadzić mnie w śpiączkę farmakologiczną (w której byłem przez 3 miesiące). Mój stan był krytyczny, dawali mi 2 % na przeżycie. To cud, że tu jestem...  Rany się zabliźniają po licznych operacjach i przeszczepach skóry, jednak w nogach jest niedowład z powodu przeżytego szoku, na skutek czego zostały uszkodzone nerwy. Natomiast ręka - jedyna jaką mam, jest bezwładna. To właśnie nią walczyłem z ogniem o życie... Ręka uległa największym poparzeniom. Dzisiaj w 100% jestem uzależniony od osób trzecich. Sam nic nie jestem w stanie zrobić: zjeść czy nawet się podrapać, a ciało strasznie mnie swędzi, bo całe pokryte jest gojącymi się bliznami.  Na chwilę obecną przebywam w domu, bo koszty leczenia i rehabilitacji były ogromne, a wszystkie oszczędności, jakie posiadałem, się skończyły. Sytuacja znowu jest tragiczna... Pilnie potrzebuję rehabilitacji! W przeciwnym razie cała moja praca, ból i cierpienie w walce o odzyskanie sprawności i chodzenie pójdą na marne... Dlatego z całego serca proszę o wsparcie, każda złotówka będzie dla mnie kolejnym krokiem do odzyskania sprawności.  Wiem, że mogę stanąć na nogi i chodzić! Bardzo proszę o pomoc! Zobacz, jak Zygmunt się nie poddaje

138 449,00 zł ( 91,53% )
Brakuje: 12 796,00 zł
Izabela Bilska
8 dni do końca
Izabela Bilska , 29 lat

Ciało, w którym wypadek uwięził Izę ... Na pomoc!

Czekam na nią, bo wiem, że wróci do mnie. Czekają na nią dzieci, którym udzielała korepetycji. Czeka cała rodzina, przyjaciele… I wszyscy wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się wydarzyło. Dlaczego właśnie ona? Dlaczego nasza Iza?! Bardzo proszę, pomóżcie mojej córce. Niech jej życie nie kończy się w ten sposób… 30 lipca w okolicach Bełchatowa skończył się mój świat, choć dowiedziałam się o tym nie od razu. Moja córka miała tragiczny wypadek. Gdy się o tym dowiedziałam, poczułam, jak boli pękające serce. Jak nic innego na świecie…  Iza doznała rozległych, wielonarządowych obrażeń ciała. Przeżyła, ale do dziś jest w śpiączce. Lekarze określają jej stan jako ciężki, ale stabilny. Tylko to ma mi dawać nadzieję – że nie jest gorzej. A skoro tak, to może być lepiej! Rozpoczynamy intensywną rehabilitację w specjalistycznej klinice, do której wkrótce Iza zostanie przetransportowana ze szpitala. Tam ma większe szanse, a teraz czas jest kluczowy! Im szybciej po wypadku rozpocznie się intensywna rehabilitacja, tym lepsze efekty można osiągnąć. A cel mam jeden – żeby moja córka odzyskała swoje dawne życie, które tak bardzo kochała! Przecież ono musi wrócić… Iza ma dopiero 26 lat. Tak wiele planów i marzeń, których nie zdążyła zrealizować… Wiem, że wiele osób chce jej pomóc, bo wszyscy, którzy ją zdążyli poznać wiedzą, jak cudownym jest człowiekiem. A dla mnie przede wszystkim moją kochaną córką, którą prawie straciłam… Walczymy o jej przyszłość, dlatego bardzo proszę o wsparcie. Pobyt w klinice jest bardzo kosztowny. Miesiąc kosztuje 18 tysięcy złotych, a do tego dochodzą jeszcze koszty żywności dojelitowej, pampersów, środków higienicznych… Walka przed nami długa i trudna, ale ja wciąż nie tracę wiary, że będzie wygrana, a Iza do nas wróci! Bardzo proszę, pomóż nam… Edyta, mama Izy

126 486 zł
Ola Kaczmarek
Ola Kaczmarek , 10 lat

Waleczna Ola to cud transplantacji! Potrzebuje Twojego wsparcia!

Ola skończy w kwietniu 10 lat. Pierwsze miesiące, a nawet lata jej życia okupione były walką i ogromnym strachem o jej życie. Mimo że najgorsze już za nami, to wsparcie w utrzymaniu zdrowia Oli nadal jest konieczne. Po urodzeniu córeczki w domu byłyśmy zaledwie 5 tygodni. Nic nie wskazywało na to, że będzie mieć tak poważne problemy ze zdrowiem. Gdy trafiłyśmy na Intensywną Terapię z podejrzeniem zachłystowego zapalenia płuc, nikt nie zakładał, że pozostaniemy w szpitalu 3 lata! Lekarze zdiagnozowali u Oli wrodzony zespół nerczycowy. To był dla nas ogromny szok! Mówiąc potocznie – jej nerki w ogóle nie pracowały. Wszystkie płyny, które przyjmowała córeczka musiały być mechanicznie odciągnięte. Dializy trwały codziennie przez 14 godzin na dobę! Jedynym ratunkiem dla Oli był przeszczep nerki. Nikt spokrewniony nie kwalifikował się do przeszczepu i czekaliśmy na organ od niespokrewnionego dawcy.  Ratunek i nadzieja przyszły w okolicach jej 3. urodzin. Ola otrzymała najpiękniejszy prezent - szansę na życie. Przez pierwsze trzy lata życia, choroba odebrała Oli najwięcej. W tym czasie przeszła 15 niewydolności oddechowych, a każda kończyła się na Intensywnej Terapii pod respiratorem. Przez nadciśnienie tętnicze i niewydolności oddechowe, Ola przeszła udary niedokrwienne mózgu oraz ma padaczkę. Wraz z przeszczepem nie zakończyła się walka o zdrowie Oli. Córka do końca życia musi przyjmować leki immunosupresyjne, aby nie doszło do odrzucenia przeszczepionego organu. Oprócz problemu z nerkami, u córeczki zdiagnozowano również szereg innych chorób... Przez obustronny niedosłuch, Ola nie miała szans rozwijać się tak, jak inne dzieci. Dopiero rok po przeszczepie mogła przejść operację wszczepienia implantu ślimakowego. Można powiedzieć, że dopiero od tego momentu córeczka zaczęła słyszeć i uczyć się mówić. Lekarze zawsze wypowiadali się ostrożnie na temat dalszych rokowań Oli. Nie zakładali nawet, że kiedyś usiądzie, a teraz Ola biega i cieszy się każdym dniem! Największym obecnie wyzwaniem jest kontynuacja nauki mowy. Przemierzyliśmy tysiące kilometrów, spotkaliśmy się z dziesiątkami lekarzy i specjalistów, którzy razem z nami walczą, aby Ola mogła swobodnie mówić.  Przed nami nadal długa i kręta droga do celu, jakim jest sprawność i zdrowie Oli. Po naszych doświadczeniach wiem jedno - nie ma takiej długiej drogi, ani góry za wysokiej, abyśmy razem z Olą ich nie pokonały. Twoje wsparcie będzie dla nas ogromną szansą na pokonywanie kolejnych kroków w drodze po zdrowie. Ewa, mama Oli

120 408 zł
Natan Dyślicki
Pilne!
Natan Dyślicki , 9 lat

8-letni Natan kontra BIAŁACZKA❗️

Jeszcze niedawno nasz Natan był radosnym, wesołym pełnym energii chłopcem – naszym jedynym dzieckiem. Mieliśmy mnóstwo planów, chcieliśmy dać i zapewnić mu wszystko, co najlepsze i niezbędne do jego rozwoju. Niestety los miał dla nas inne plany, odwrócił nasze życie do góry nogami – teraz walczymy o życie Natanka… Nasz synek ma dopiero 8 lat – powinien biegać, psocić, poznawać nowych przyjaciół, uczyć się czytać, pisać, liczyć...  Niestety jego codziennością jest teraz szpital, kroplówki, ból… Białaczka zaatakowała nagle…  Kilka tygodni temu niewinne przeziębienie przerodziło się w zapalenie płuc. Lekarstwa nie pomagały, wylądowaliśmy na SORze. Niestety wyniki badań były bardzo złe… Natychmiast przewieziono syna do szpitala w Warszawie na odział Hematologii i Onkologii. Specjalistyczne badania potwierdziły wyrok – OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. Ten rodzaj białaczki rozwija się bardzo szybko i agresywnie, siejąc spustoszenie w całym organizmie.  Lekarze natychmiast podjęli walkę o życie Natana. Czeka go długa, bolesna, wykańczająca psychicznie i fizycznie hospitalizacja. Jego codziennością są kroplówki, biopsje i mnóstwo innych nieprzyjemnych badań. Natanek ma podawaną chemię, którą bardzo źle znosi. Jest słaby, nie ma siły chodzić. Nam, rodzicom, serce krwawi, gdy widzimy, jak nasze dziecko gaśnie w oczach, ale walczymy. Cała rodzina, przyjaciele i znajomi walczą z nami i modlą się o zdrowie naszego synka.  Nie wiadomo jak to się skończy — lekarze mówią, że jeszcze za wcześnie na rokowania. Czekamy na efekty chemioterapii, dopiero wtedy okaże się, czy musimy szukać dawcy szpiku… Głęboko wierzymy, że Natan się nie podda i pokona tę straszną chorobę… Chcemy zobaczyć, jak przyjmuje I Komunię, jak przechodzi bunt nastolatka, jak wkracza w dorosłość… Niestety, aby tak się stało, bardzo potrzebujemy Waszej pomocy… Po wyjściu ze szpitala odporność Natana będzie zerowa. Musimy dostosować dom do jego potrzeb, Natan będzie musiał przebywać w sterylnych warunkach, stosować konkretną dietę, przyjmować suplementy… Choroba oprócz zdrowia naszego dziecka, pochłania też duże sumy pieniędzy. Bez wsparcia dobrych ludzi nie damy sobie rady, nie będziemy w stanie uratować naszego dziecka. Każda złotówka jest dla nas na wagę życia Natana. Za Waszą dobroć serdecznie dziękujemy… Kasia i Mariusz – rodzice

113 538 zł
Artur Własow
Pilne!
Artur Własow , 8 lat

Pomoc potrzebna na wczoraj! Uratuj Artura!

„Mamo, boli!” – od tych słów zaczęła się walka, w której przegrywamy. Leczenie jedynie zwalnia chorobę, a powinno zwalczać! Arturek zostanie przyjęty do Turcji pod jednym warunkiem – musimy mieć środki, by pokryć leczenie. Tragedią jest finansowy mur w ratowaniu mojego pięcioletniego synka! Zaczęło się od bólu brzucha, potem nogi… Badanie USG wykazało powiększoną śledzionę, wątrobę i węzły chłonne. Następne badania krwi były tak słabe, że pogłębiono ich analizę na hematologii. Ostra białaczka limfoblastyczna – trzy słowa, które w tym zestawieniu brzmią jak wyrok cierpienia, bólu… również śmierci. Mojemu synkowi podawana jest chemioterapia. Każdy cykl wyniszcza jego maleńkie ciałko, a nowotwór wciąż grasuje. Zdjęcia nawet w połowie nie pokazują tego, jak źle się ma Arturek. Jest dzieckiem, małym dzieckiem, które próbuje dzielnie znosić każde wkłucie, każdą biegunkę, brak apetytu, bóle i mdłości. Te leki to trucizna, które pozostawiają nam złudną nadzieję, że synek zostanie nimi wyleczony.  Arturek mówi, że jak dorośnie też zostanie lekarzem i będzie ratował ludzi. Jest tak niewinny, tak dobry i szczery. Jest naszą małą radością i dumą, ale myśli o przyszłości są dla nas zbyt bolesne, gdy widzę, w jakim jest stanie dzisiaj...  Białaczka nie musi być wyrokiem! Zewsząd dochodzą nas informacje o sukcesach w leczeniu tego nowotworu za granicą, w Turcji. Nasze serca rozrywają się z bólu, gdy wiemy, że możemy go uratować, a ta pomoc jest zwyczajnie niedostępna… Prawie pół miliona złotych! Nie mamy takich pieniędzy! Wszelkie oszczędności wyczerpują się na bieżące wydatki związane z badaniami, dojazdami, zakupem leków.  Tylko zbiórka jest naszą nadzieją, na to, że tysiące dobrych i wrażliwych ludzi zechce podzielić się swoją złotówką i pomóc ratować nasze dziecko! Błagam, nie mamy innego wyboru! Mama Arturka

90 390,00 zł ( 18,43% )
Brakuje: 399 930,00 zł
Oliwia Ferdek
Oliwia Ferdek , 17 lat

Choroby odebrały jej sprawność i beztroskie dorastanie... Pomagamy Oliwii wrócić do pełni sił!

Oliwka jest uczennicą 3 klasy liceum o profilu biologiczno-chemicznym. Jej największym marzeniem są studia medyczne. Do niedawna była aktywną nastolatką z zamiłowaniem do pływania. Sport był częścią jej życia. Niestety, choroba odebrała jej sprawność… Dwa lata temu we wrześniu nasza córka zaczęła narzekać na ból i „przeskakiwanie” bioder, z czasem ból utrudniał funkcjonowanie. W tym czasie Oliwka chodziła na rehabilitację ze względu na stwierdzoną wcześniej skoliozę. Terapeuci pokierowali nas do ortopedy.  Na konsultacji postawiono diagnozę oraz zakwalifikowano córkę do operacji obu bioder. Córka przeszła ich aż pięć! Po ostatniej z nich Oliwka trafiła na SOR z krwiakiem i zakażeniem rany pooperacyjnej gronkowcem złocistym. Musiała przejść dwie kolejne operacje – ewakuacji krwiaka. Kiedy myśleliśmy, że to już koniec problemów, stan córki się pogorszył! W maju 2023 zaczęły się drętwienia nóg, osłabienie, zawroty głowy. Trafiliśmy do ortopedy, który od razu przyjął córkę na oddział. Początkowe badania nie wykazywały większych odchyleń od normy. Ale stan córki nadal się pogarszał… Ledwo wstawała z łóżka, męczyły ją bóle głowy. Po konsultacji z neurologiem, który zlecił rezonans głowy, wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Niestety na docelową diagnozę musieliśmy poczekać… Ostatecznie po licznych badaniach i konsultacjach u córki zdiagnozowano Zespół Arnolda-Chiariego typu 1 oraz wadę wrodzoną złącza kręgowo-podstawnego pod postacią malformacji kłykcia potylicznego. Zespół ten jest poważną chorobą neurologiczną mogącą prowadzić do inwalidztwa. Po 3-tygodniowym pobycie w szpitalu pojechaliśmy na konsultację na drugi koniec Polski, aż do Szczecina. Lekarze od razu zaczęli planować zabieg. Operacja wiązała się z dużym ryzykiem, natomiast bez niej córka wylądowałaby na wózku inwalidzkim, a każdy wypadek mógłby wiązać się z zagrożeniem jej zdrowia i życia. W tamtym momencie miała już niedowład nóg i ogromne bóle głowy. Zdecydowaliśmy się walczyć o zdrowie Oliwii! 6 października 2023 cudowny zespół neurochirurgów w Szczecinie przeprowadził z powodzeniem operację stabilizacji czaszki i szyi z przesunięciem czaszki, co zmniejszyło ucisk na rdzeń i nerwy. Mimo że Oliwia nigdy nie będzie mogła już trenować pływania, nie poddaje się i codziennie walczy o lepsze jutro. Teraz co pół roku będzie miała wykonywany rezonans głowy, aby kontrolować Zespół Arnolda-Chiariego.  Oprócz tego córka nadal wymaga licznych konsultacji lekarskich, a także intensywnej i specjalistycznej rehabilitacji. To generuje ogromne koszty, z którymi coraz trudniej poradzić sobie samemu. Dlatego prosimy o pomoc, która pomoże nam w walce o sprawność naszej ukochanej córki! Z góry dziękujemy za każdą wpłatę! Mama i tata z Oliwką

81 503 zł
Temur Asenov
Temur Asenov , 7 lat

Neuroblastoma – okrutny przeciwnik, który nie daje za wygraną❗️ Potrzebna pilna pomoc❗️

Zawsze pełen energii, wesoły, z wiecznym uśmiechem na twarzy - takiego Temura wszyscy kojarzą. Niestety, w ostatni weekend marca zaczął skarżyć się na ból brzucha. Na początku myśleliśmy, że może coś mu zaszkodziło. Jednak ból nie ustępował i pojawiły się wymioty. Po badaniu brzucha podejrzewano zapalenie wyrostka i skierowano nas na SOR. W badaniu usg dostrzeżono zmianę, przez którą zostaliśmy przyjęci na pediatrię, gdzie zlecono tomografię komputerową. I wtedy przyszła ta najgorsza z najgroszych informacji… Wielki rozległy guz sięgający od śródbrzusza do nadbrzusza. Potem wszystko działo się jak kadry z filmu: “załatwiliśmy transport do kliniki onkologicznej”, “zmiana jest zmianą nowotworową”, “podejrzenie nowotworu złośliwego”. W pierwszym tygodniu Temur miał tomografie, rezonanse, badania USG. Na szczęście nie było przerzutów! Po tygodniu złożono mu port podskórny i wykonano biopsję guza. Po chemioterapii guz wcale się nie zmniejszył. Podjęcie próby jego wycięcia wiązało się z ogromnym ryzykiem, ponieważ guz oplatał aortę, pień trzewny, tętnice krezkową górną, tętnice i żyły nerkowe.  Operacja trwała 10 godzin. Najdłuższe i najgorsze 10 godzin, pełne strachu. Usunięto 90% guza. Podczas operacji niestety uszkodzono aortę brzuszną. Na ubytek została naszyta łata. Po operacji Temur spędził tydzień na oddziale intensywnej terapii. Kolejne dni strachu i obaw, czy wszystkie organy zaczną poprawnie funkcjonować. Nasz synek to bardzo silny wojownik. Ma dużo sił i hart walki. I wtedy, gdy już mieliśmy nadzieję, dostaliśmy kolejny cios...  Wynik badania histopatologicznego wyszedł dodatni. Temurowi został zmieniony protokół leczenia i został zakwalifikowany jako pacjent wysokiego ryzyka. Dołożono 4 inne cykle chemioterapii, potem przeszczep komórek macierzystych, radioterapię i immunoterapię. Jeżeli leczenie pójdzie sprawnie, chcielibyśmy wyjechać do zagranicznej kliniki na rekonstrukcję aorty i usunięcie masy resztkowej z pnia trzewnego. Jeżeli coś pójdzie nie tak, szansą jest leczenie w Barcelonie. Neuroblastoma to podstępny przeciwnik, często też nawraca. Bardzo prosimy Państwa o pomoc w uzbieraniu pieniędzy na wyjazd i leczenie naszego ukochanego dziecka. Rodzice Temura ➤ Śledź walkę Temura na jego FB

69 616 zł