Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Liliia Novacka
Pilne!
Liliia Novacka , 52 lata

Pamiętam, jak trzymała mnie za rękę. Teraz chwyta się mojej, by nie zabrała jej BIAŁACZKA! Ratuj moją MAMĘ❗️

Spokojne niebo życia mojej mamy zasłoniły chmury nikczemnej choroby, a cień przez nie rzucony przykrył wszystkie powody do radości. Przysłoniony został każdy promień nadziei, nawet ten, któremu udało się przez te chmury przebić.  W 2021 roku moja mama przyjechała do Polski, aby podjąć lepiej płatną pracę. Chciała odbudować swój dom na Ukrainie. Z jej zdrowiem wszystko było w porządku do pewnego momentu... Nagle mojej mamie zrobiło się słabo, pojawiła się wysypka i zapalenie oskrzeli. Zaniepokoiły nas te objawy, więc pojechałyśmy do lekarza, aby sprawdzić, co jej dolega. Lekarz skierował nas na badanie krwi, dalej na SOR. Pojechałyśmy nieświadome tego, co miało nadejść... Moja mama spędziła w szpitalnych murach na oddziale wewnętrznym 3 tygodnie. Wykonano mnóstwo badań w tym biopsję. Wypisano mamę stamtąd z podejrzeniem chłoniaka. Od razu trafiliśmy na onkologię, by działać. Ja jednak postanowiłam szukać lekarza na wizytę prywatną, gdyż nie mogłam dłużej czekać w niepewności. Znalazłam specjalistę, który postawił pewną diagnozę: to nie był chłoniak, lecz BIAŁACZKA PRZEWLEKŁA. Diagnoza. To jedno słowo, które przewróciło całe nasze życie do góry nogami. Ciało, jeszcze niedawno było pełne sił, zaczyna się poddawać – dzień po dniu, chwila po chwili, kawałek po kawałku... Czy można przygotować się na taki werdykt? Czy można być gotowym, by widzieć, jak ukochana osoba cierpi, jak każda jej nadzieja, każda iskra życia stopniowo gaśnie? A przecież obiecywałyśmy sobie – razem na dobre i na złe. Niestety nikt nie spodziewał się, jak dramatyczne potrafi być to "złe". Nikt nie ostrzegał, że nadejdzie moment, w którym każda kropla wiary w lepszą rzeczywistość przepadnie w cieniu tej choroby. Po diagnozie moja mama musiała dojeżdżać na regularne kontrole. Przyjęła 23 cykli chemioterapii, którą zakończyła w maju 2022 r. Przyjmowała ją też w postaci tabletek. Na ostatniej kontroli w sierpniu 2023 r. wyniki pokazały, że jest z mamą już dobrze! Co za ulga! Niestety za wcześnie nasz kamień z serca spadł... Miała być remisja i tak się wydawało, do czasu, gdy na jednej z kontrolnych wizyt dowiedziałyśmy się, że białaczka powróciła...  Każda kroplówka, badanie oraz kolejny jego wynik to strach, że kolejna noc będzie ostatnią. Walczymy, choć coraz trudniej o siły. Patrzę, jak białaczka zabiera coraz więcej mojej mamie. Gdzie jeszcze uderzy? Jak długo jeszcze moja mama wytrzyma? Czy nastąpi dzień, w którym ból stanie się nie do zniesienia, a choroba wygra? Nie mogę na to pozwolić...  Trzymam się tych ulotnych chwil, kiedy na twarzy mojej mamy pojawia się uśmiech, kiedy choć na chwilę zapominamy. Trzymam się nadziei, że może jutro z mamą być lepiej i znajdzie się sposób, żeby to zatrzymać. Proszę Was o wsparcie! Córka 

1 441 zł
Pawełek i Natalia Juroszek
14 dni do końca
Pawełek i Natalia Juroszek , 16 lat

POMOCY❗️Trwa wymagająca walka o zdrowie Pawła 🚨

Kochani! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach... Niestety potrzebujemy Was nadal... Wasze wsparcie jest dla nas na wagę złota! Nasza historia: 15 LAT. TYLE ZAJĘŁA NAM DIAGNOSTYKA SYNA. Ciągle szukaliśmy przyczyny pogarszającego się stanu zdrowia syna. Prawie każda infekcja kończyła się pobytem w szpitalu. To spędzało nam sen z powiek... Po wielu specjalistycznych badaniach stwierdzono u niego: zespół PANDAS, padaczkę lekooporną i zaburzenia integracji sensorycznej...  Są dni, kiedy Pawełek wpada w ataki, które wywołują u niego silną agresję. Po dłuższej chwili uspokaja się i wtedy zachowuje się jak małe bezbronne dziecko, nie pamięta, co zrobił.   Dzięki Waszemu wsparciu mogliśmy rozpocząć leczenie, zapewnić bieżące potrzeby i zorganizować turnusy rehabilitacyjne. Niestety koszty wciąż rosną, sami nie damy rady... Moje dziecko cierpi każdego dnia z powodu bólu głowy i mięśni. Każda infekcja to realne zagrożenie dla jego zdrowia. Każdej towarzyszą tiki, które utrudniają mu funkcjonowanie.  Paweł ma nauczanie indywidualne, bo nie jest w stanie chodzić do szkoły. Nie ma kontaktu z rówieśnikami. Stracił umiejętność jeżdżenia na rowerze i zamiast cieszyć się życiem i spędzać czas ze znajomymi jako nastolatek, Paweł większość dni spędza w łóżku, na pobytach w szpitalu, wizytach u lekarzy i badaniach. Wymaga stałej i systematycznej rehabilitacji.  Synek jest coraz słabszy. Obawiam się, że niebawem przestanie chodzić... Boję się, że moje dziecko zostanie skazane na życie na wózku.  Leczenie pochłania ogromne kwoty, których nigdy nie będziemy w stanie uzbierać sami! Ponownie zwracamy się z prośbą o wsparcie. Wasza pomoc jest naszym ratunkiem... Nie przechodźcie obojętnie! Rodzice Pawła

14 060,00 zł ( 3,33% )
Brakuje: 406 969,00 zł
Ania Kozak
Pilne!
Ania Kozak , 9 lat

Ostra białaczka chce zabrać naszą Anię – RATUNKU❗️

Gorączka, wycieńczenie, blada twarzyczka i trzęsące się dłonie… Tak ZABIJA białaczka! Wystarczyło kilka tygodni walki z chorobą, a my nie poznawaliśmy własnej córki. To jest nasza wesoła Anusia?  Dramat naszej rodziny zaczął się przed świętami wielkanocnymi. Ania od jakiegoś czasu czuła się osłabiona, zmagała się z ciągłym brakiem apetytu. Jej stan bardzo nas niepokoił… Mieliśmy nadzieję, że to zwykła grypa, jednak dla pewności pojechaliśmy zrobić badania krwi. Gdy następnego dnia w słuchawce usłyszeliśmy: “Proszę pilnie stawić się w laboratorium”, zrozumieliśmy, że dzieje się coś bardzo złego.  Po odebraniu wyników natychmiast zgłosiliśmy się z Anią do szpitala, gdzie padła diagnoza: ostra białaczka limfoblastyczna. Lekarze chcieli przenieść córkę do placówki we Wrocławiu, jednak powtórne badania krwi pokazały, że Ania jest zbyt słaba na podróż! Byliśmy zrozpaczeni! Przez głowę przelatywało nam tysiące czarnych myśli. Musieliśmy jeszcze wykonać najtrudniejszy telefon w życiu – zadzwonić do naszych dzieci i poinformować, że ich siostra właśnie zaczęła WALKĘ O ŻYCIE!  Dzięki pomocy lekarzy stan córki ustabilizował się na tyle, że mogła zostać przewieziona do Wrocławia, gdzie od dwóch miesięcy przechodzi chemioterapię na oddziale onkologicznym. Pierwsze tygodnie musiała spędzić w izolatce, gdzie niemal namacalnie czuła, jak okrutna choroba niszczy od środka jej organizm. Żadne dziecko nie powinno być zmuszone do walki z takim wrogiem… Żaden rodzic nie powinien patrzeć na tak cierpiące i wycieńczone dziecko…  Staramy się być dobrej myśli, przy Ani uśmiechamy się i uspokajamy naszą drugą córkę i synka. Dopiero, gdy zostajemy sami, płyną łzy, a w głowach kołacze nam myśl: co, jeśli nasza 9-letnia córeczka umrze?  Musimy zrobić wszystko, by pokonać białaczkę! Z całego serca prosimy Was o pomoc finansową w opiece nad Anusią. Wszystkie zgromadzone środki przeznaczymy na wizyty lekarskie, rehabilitację i powrót córeczki do zdrowia. Ania sprzed choroby była radosna i pełna energii. Uwielbiała malować, rysować i opiekować się zwierzętami. Ostatnio powiedziała nam, że chciałaby kiedyś mieć kotka. Anusiu… mama i tata zrobią wszystko, żeby Cię uratować. Wrócisz do nas! Do swojego rodzeństwa i ukochanej rodziny. Do szkoły i do normalnego życia! Drodzy Darczyńcy, wierzymy, że z Waszą pomocą uda się wygrać walkę z okrutną chorobą. Jesteście naszą nadzieją!  Rodzice i rodzina Ani

14 330 zł
Katarzyna Kubiak
Pilne!
Katarzyna Kubiak , 40 lat

WALKA, która trwa 12 lat❗️Rak nie odpuszcza, ale Kasia też nie❗️POMOCY!

To już 12 lat, jak walczę o życie i przegrywam tę walkę! Ten dzień pamiętam, jakby to było wczoraj. Najpierw rutynowe badania kontrolne, USG piersi i nagle diagnoza, która w uszach 27-letniej kobiety brzmiała jak pomyłka: rak piersi...  Wtedy w gruzach legły moje marzenia o zostaniu mamą.  Lekarze zabronili mi zachodzić w ciążę, natychmiast musiałam poddać się chemioterapii i hormonoterapii, które bardzo źle znosiłam. Złe samopoczucie fizyczne i psychiczne odebrały mi siłę do walki, a nowotwór nie dawał za wygraną. Nie chciałam już walczyć. Gotowa byłam przerwać leczenie i umrzeć. Psychicznie byłam na samym dnie. Na szczęście mój mąż nie odpuścił  i dzięki ogromnemu wsparciu z jego strony, uwierzyłam na nowo w to, że mogę i będę żyła. I udało się - "wyzdrowiałam". W 2019 bóle głowy i stawów nie dawały mi spokoju, a przy kontroli okazało się, że nowotwór powrócił, dając rozległe przerzuty: do kości, węzłów chłonnych szyi i klatki piersiowej, wątroby i płuc.  Załamałam się, wiedząc, że tym razem nie dam rady. Nie z takimi przerzutami... Rak był silny i nieprzewidywalny.  Po kilku miesiącach rozprzestrzenił się do rdzenia kręgowego i mózgu... To był ten moment, gdzie uświadomiłam sobie, że jedynie cud może mnie uratować, w leczeniu nie pokładałam już żadnej nadziei. Zaczęłam porządkować sprawy osobiste. Czułam, że śmierć to kwestia czasu, najbliższego czasu...  Od 2019 roku cały czas przyjmuję chemioterapię i leczenie uzupełniające - hormonoterapię. Na przerzuty w mózgu zastosowano radioterapię stereotaktyczną. Z czasem pojawia się coraz więcej skutków ubocznych leczenia. Organizm z dnia na dzień słabnie, a ja nie umiem się z tym pogodzić.  Uprzedzono mnie, że nowotwór za jakiś czas uodporni się na leki i... umrę? Tracę już siły i z trudem udaje mi się podołać prostym czynnościom, dużo odpoczywam, bo zwyczajnie opadam z sił. Moje wyniki są coraz gorsze. Obecnie największym problemem jest guz mózgu, który rośnie wraz z obrzękiem. Obrzęk uciska te części mózgu, które odpowiedzialne są za lewą stronę ciała, dlatego lewa strona daje coraz więcej objawów neurologicznych, które bez operacji mogą jedynie się pogłębiać. Szukaliśmy i konsultowaliśmy się z najlepszymi neurochirurgami. Znaleźliśmy klinikę Vital Medic, którą prowadzi jeden z najlepszych neurochirurgów w Polsce dr Witold Libionka. Będzie to specjalistyczna operacja z wybudzeniem, tak, by można było przeprowadzić elektrostymulację i zobaczyć, jak "głęboko" można usunąć guza. Dr. Libionka podejmie się tej operacji. Niestety nie jest ona refundowana przez NFZ. Setki tysięcy za życie... Ale dzięki Waszym sercom jestem zabezpieczona finansowo. Moim jedynym marzeniem jest dożyć spokojnej starości, umrzeć w otoczeniu bliskich mi osób, w spokoju... Nie w hospicjum, w cierpieniu, nieprzytomna, bez kontaktu ze światem, z morfiną w żyłach. Choć tak dużo już przeszłam, panicznie boję się śmierci, bólu, umierania. Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić. Jeszcze nie teraz... Dlatego bardzo proszę, pomóż mi wyrwać się z jej szponów...  Dziękujemy Wam bardzo za dotychczasowe wsparcie za to, że dzięki Wam mam szansę ŻYĆ. Kasia ➡️ Kasi możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK!

430 601,00 zł ( 73,59% )
Brakuje: 154 505,00 zł
Natalia Idaszewska
Pilne!
Natalia Idaszewska , 39 lat

Moje życie uzależnione jest od ogromnej kwoty... Proszę, pozwól mi żyć!

Młodość, plany, szczęśliwe życie… W tym, jak widziałam swoją przyszłość, nie było miejsca na chorobę. Nie tak wyobrażałam sobie moje życie. Na pewno nie spodziewałam się tego, że w pewnym momencie mojego życia stanę się pacjentką oddziału onkologii… Los napisał dla mnie inny scenariusz, przyszło mi zmierzyć się okrutnym ciosem, ale nie poddaję się. Jestem tu i z całego serca proszę Cię o wsparcie! We wrześniu 2021 zdiagnozowano u mnie złośliwego, nieoperacyjnego raka piersi HER2+ z przerzutami do węzłów chłonnych i wątroby. Już na tym etapie wiedziałam, że w moim przypadku nie ma mowy o wyleczeniu, ale obecny standard leczenia pozwala na wydłużenie mojego życia... Rozpoczęłam chemioterapię, która przyniosła pozytywny efekt. Po 8 chemiach zmiany się zmniejszyły. Kontynuowałam leczenie immunologiczne i hormonalne. Niestety, mój nowotwór bardzo szybko uodpornił się na to leczenie i już po 3 miesiącach po zakończonej chemioterapii, musiałam zmienić lek.  Nowy, znów przyniósł poprawę. Wróciła nadzieja i chociaż chwilowy spokój. Jednak po wakacjach zauważyłam powiększony węzeł pod druga pachą. Spodziewałam się, co to może znaczyć… Okazało się najgorsze, nastąpił kolejny przerzut. Przeszłam 2 radioterapie, najpierw na lewą pierś i pachę, a po jakimś czasie na prawą. Dziś, jedyną szansą jest dla mnie nowy, bardzo dobry, lecz niestety nierefundowany obecnie lek. Jedno podanie tego leku to koszt około 34 tysięcy złotych. Lek ten podaje się co 3 tygodnie. Kwota mojego rocznego leczenia lekko licząc to kilkaset tysięcy – środki, których nie jestem sama w stanie zdobyć.  Chciałabym zahamować rozwój choroby. Chciałabym móc jak najdłużej żyć… Pojawiło się światełko nadziei i chciałabym je wykorzystać. Czy pomożesz mi w tej walce? Tylko z Twoją pomocą uda mi się wykorzystać ostatnią szansę na życie! Natalia

167 407 zł
Marek Grzelak
Pilne!
Marek Grzelak , 62 lata

Ukochany mąż, tata i dziadek walczy o życie❗️Potrzebna pomoc❗️

Mam na imię Asia i chciałbym podzielić się z Wami historią mojej rodziny i prosić o wsparcie. U mojego taty niedawno został zdiagnozowany glejak wielopostaciowy – najbardziej agresywny nowotwór mózgu. To było dla nas wszystkich ogromnym szokiem i trudno nam pogodzić się z tą diagnozą. Pierwsze symptomy przypominały zwykłe przemęczenie. Ból głowy, problemy z koncentracją i pamięcią, które z dnia na dzień zaczęły się nasilać. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wizyta na SOR, tomografia, rezonans i biopsja i ta najgorsza diagnoza, jaką mogliśmy usłyszeć GLEJAK WIELOPOSTACIOWY IV STOPNIA!  Nasz świat się zawalił w jednym momencie. Diagnoza sprawiła, że straciliśmy grunt pod nogami. Ale postanowiliśmy działać i mamy nadzieję na ratunek dla taty! Po wielu poszukiwaniach znaleźliśmy lekarza w Kluczborku – dr Libionkę, który ma doświadczenie w leczeniu tego rodzaju nowotworu i jest gotowy podjąć się próby wycięcia guza. To jest ogromna szansa dla taty, ponieważ może znacznie przedłużyć jego życie i dać mu więcej czasu z nami, swoją kochającą rodziną. Mój tata jest nie tylko wspaniałym ojcem dla mnie, ale również kochającym mężem dla mojej mamy, która również walczy z rakiem. To dla nas trudny czas, ale jesteśmy zdeterminowani, aby zjednoczyć się i wspierać się nawzajem w tej trudnej sytuacji. Niestety, koszty leczenia są ogromne, a my nie jesteśmy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków. Koszt operacji to ponad 100 tys. zł, a do tego dochodzi jeszcze cała masa wydatków związanych z późniejszym leczeniem, fizjoterapią oraz lekarstwami, co daje już kwotę 200 tys. zł! Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przyczyni się do tego, że nasza walka będzie miała większe szanse powodzenia. Warto dodać, że mój tata jest człowiekiem o wielkim sercu. Przez wiele lat angażował się w organizowanie zbiórek charytatywnych dla dzieci potrzebujących, został odznaczony orderem Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, pomagał innym i był zawsze gotowy do podjęcia działania. Teraz to my, jako jego rodzina, prosimy o pomoc. Ma wspaniałe wnuki, które uwielbiają swojego dziadka i pragną spędzać z nim więcej czasu. Każda złotówka, którą uda się zebrać, będzie miała wpływ nie tylko na życie taty, ale także na życie naszej całej rodziny. Bardzo dziękujemy za każde wsparcie, niezależnie od kwoty. Wasza życzliwość i dobroć są dla nas nieocenione. Prosimy o podzielenie się tą zbiórką ze swoimi znajomymi i rodziną, abyśmy mogli dotrzeć do jak największej liczby ludzi. Razem możemy uczynić cud i dać tacie i mamie nadzieję na lepsze jutro. Dziękujemy za wsparcie i modlitwy. Joanna i cała nasza kochająca rodzina

165 598,00 zł ( 77,83% )
Brakuje: 47 168,00 zł
Zygmunt Serówka
4 dni do końca
Zygmunt Serówka , 65 lat

"Płonąłem żywcem, cudem przeżyłem..." – potrzebna pomoc dla Zygmunta!

Od tragicznego wypadku minęły już 2 lata. Zygmunt żyje, choć lekarze dawali mu tylko 2% szans... Płonął żywcem! Doznał poparzeń III stopnia... Walczył z paraliżującym bólem, bo bardzo chciał tu zostać. Udało się, jednak potrzebuje ogromu wsparcia, by móc funkcjonować. Potrzebna pomoc! Dzisiaj Zygmunt jest już w domu po wielomiesięcznych pobytach w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych. Potrzebuje stałej opieki – ma amputowaną prawą rękę, a lewą pokrywają blizny ograniczające ruch. Trzeba go myć, karmić, poić i pomagać mu we wszystkich czynnościach. W pożarze ucierpiały również nogi i dziś Zygmunt ma niedowład kończyn dolnych. Nie może chodzić... Dla Zygmunta jedyną nadzieją jest intensywna i niestety bardzo kosztowna rehabilitacja. Po wielu miesiącach ciężkiej walki są jużp ierwsze postępy! Przy pomocy rehabilitantów Zygmunt zaczął stawiać pierwsze kroki. To dla niego ogromne szczęście i nadzieja, że będzie tylko lepiej! Ma o co walczyć. Codzienność Zygmunta to nieustanna batalia z przeciwnościami losu. On się jednak nie poddaje, bo chciałby żyć w miarę normalnie. Tak po prostu... Przed nim jeszcze daleka droga, którą przejść może tylko z pomocą! Zygmunt mieszka w starym doku, niedostosowanym do potrzeb osób niepełnosprawnych. Marzy o łazience, w której mógłby się swobodnie wykąpać. Większość dnia, gdy nie ma nikogo przy nim, po prostu leży w łóżku. W łóżku jest też myty. Wciąż jednak wierzy w lepsze jutro, na które ma szansę! Bardzo prosimy o wsparcie i pomoc dla Zygmunta, dajmy mu nadzieję na normalne życie Historia Zygmunta: Boże Narodzenie - dzień, w którym wszyscy życzą sobie szczęścia i zdrowia, odebrał mi wszystko. Zostawił ból i cierpienie do utraty przytomności. Płonąłem żywcem. Cudem przeżyłem... Los nie był dla mnie łaskawy. W wieku 12 lat maszyna sieczkarnia wyrwała mi rękę. Zastępowała ją proteza, którą tego feralnego dnia miałem na sobie... Gdy zacząłem się palić od świeczki przy kominku, trudno mi było się ratować przez ograniczenia ruchowe. Proteza zaczęła palić się najszybciej. Cierpiałem okrutnie, w chmurach dymu walczyłem o życie, aż do utraty przytomności... Doznałem poparzeń III stopnia większości ciała. Lekarze zdecydowali się wprowadzić mnie w śpiączkę farmakologiczną (w której byłem przez 3 miesiące). Mój stan był krytyczny, dawali mi 2 % na przeżycie. To cud, że tu jestem...  Rany się zabliźniają po licznych operacjach i przeszczepach skóry, jednak w nogach jest niedowład z powodu przeżytego szoku, na skutek czego zostały uszkodzone nerwy. Natomiast ręka - jedyna jaką mam, jest bezwładna. To właśnie nią walczyłem z ogniem o życie... Ręka uległa największym poparzeniom. Dzisiaj w 100% jestem uzależniony od osób trzecich. Sam nic nie jestem w stanie zrobić: zjeść czy nawet się podrapać, a ciało strasznie mnie swędzi, bo całe pokryte jest gojącymi się bliznami.  Na chwilę obecną przebywam w domu, bo koszty leczenia i rehabilitacji były ogromne, a wszystkie oszczędności, jakie posiadałem, się skończyły. Sytuacja znowu jest tragiczna... Pilnie potrzebuję rehabilitacji! W przeciwnym razie cała moja praca, ból i cierpienie w walce o odzyskanie sprawności i chodzenie pójdą na marne... Dlatego z całego serca proszę o wsparcie, każda złotówka będzie dla mnie kolejnym krokiem do odzyskania sprawności.  Wiem, że mogę stanąć na nogi i chodzić! Bardzo proszę o pomoc! Zobacz, jak Zygmunt się nie poddaje

138 449,00 zł ( 91,53% )
Brakuje: 12 796,00 zł
Izabela Bilska
8 dni do końca
Izabela Bilska , 29 lat

Ciało, w którym wypadek uwięził Izę ... Na pomoc!

Czekam na nią, bo wiem, że wróci do mnie. Czekają na nią dzieci, którym udzielała korepetycji. Czeka cała rodzina, przyjaciele… I wszyscy wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się wydarzyło. Dlaczego właśnie ona? Dlaczego nasza Iza?! Bardzo proszę, pomóżcie mojej córce. Niech jej życie nie kończy się w ten sposób… 30 lipca w okolicach Bełchatowa skończył się mój świat, choć dowiedziałam się o tym nie od razu. Moja córka miała tragiczny wypadek. Gdy się o tym dowiedziałam, poczułam, jak boli pękające serce. Jak nic innego na świecie…  Iza doznała rozległych, wielonarządowych obrażeń ciała. Przeżyła, ale do dziś jest w śpiączce. Lekarze określają jej stan jako ciężki, ale stabilny. Tylko to ma mi dawać nadzieję – że nie jest gorzej. A skoro tak, to może być lepiej! Rozpoczynamy intensywną rehabilitację w specjalistycznej klinice, do której wkrótce Iza zostanie przetransportowana ze szpitala. Tam ma większe szanse, a teraz czas jest kluczowy! Im szybciej po wypadku rozpocznie się intensywna rehabilitacja, tym lepsze efekty można osiągnąć. A cel mam jeden – żeby moja córka odzyskała swoje dawne życie, które tak bardzo kochała! Przecież ono musi wrócić… Iza ma dopiero 26 lat. Tak wiele planów i marzeń, których nie zdążyła zrealizować… Wiem, że wiele osób chce jej pomóc, bo wszyscy, którzy ją zdążyli poznać wiedzą, jak cudownym jest człowiekiem. A dla mnie przede wszystkim moją kochaną córką, którą prawie straciłam… Walczymy o jej przyszłość, dlatego bardzo proszę o wsparcie. Pobyt w klinice jest bardzo kosztowny. Miesiąc kosztuje 18 tysięcy złotych, a do tego dochodzą jeszcze koszty żywności dojelitowej, pampersów, środków higienicznych… Walka przed nami długa i trudna, ale ja wciąż nie tracę wiary, że będzie wygrana, a Iza do nas wróci! Bardzo proszę, pomóż nam… Edyta, mama Izy

126 486 zł
Ewa Cuban
Pilne!
Ewa Cuban , 47 lat

PILNE❗️Rak sieje spustoszenie w moim ciele... RATUNKU❗️

Rak – słowo, mrożące krew w żyłach, szeptane w ciemnych zakamarkach umysłu. To nie tylko słowo. To potwór, cichy drapieżnik, który przychodzi bez zaproszenia. Ukryty w cieniu codziennych chwil jest gotów zniszczyć to, co kochamy najbardziej. Z początku niewidoczny, ledwie dostrzegalny. Czai się w mroku, nie dając znać o swojej obecności. Czeka na odpowiedni moment, by zaatakować. Na ofiarę wybrał mnie...  Całe życie byłam osobą pełną energii, gotową z determinacją stawić czoła każdej przeszkodzie. Los niespodziewanie postawił mnie przed najtrudniejszą z nich. 1 lipca 2024 roku usłyszałam diagnozę, która nagle zmieniła moją rzeczywistość w jeden z najgorszych koszmarów i odebrała perspektywy – rak płaskonabłonkowy przełyku. Te słowa odjęły mi mowę i w jednej chwili zburzyły doszczętnie cały świat.  Rak w końcu ujawnił swoje prawdziwe oblicze, jest zbyt silny, by go ignorować... To bestia o wielu przerażających twarzach. Jest jak wirus, który infekuje wszystko wokół — ciało, umysł, duszę, relacje z bliskimi. Pozostawia za sobą spustoszenie, niepewność oraz ból. Za mną szereg badań, a przede mną kolejne. Każde z nich zbliża mnie do odpowiedzi, co dalej? Czy czeka mnie chemio- lub radioterapia, a może operacja? Czas jest teraz najcenniejszy, bo to on decyduje o mojej przyszłości. Obecnie codzienność to wyczerpująca walka ze zdrowiem oraz myślami, które kotłują się wokół dwóch słów: "niewiadoma" i "śmierć". Ale to nie jest batalia, którą mogę wygrać sama. Potrzebuję Waszego wsparcia. Rozwijający się we mnie potwór nie atakuje tylko ciała. On poluje na ducha. Każdego dnia wysysa odwagę, zasiewając wątpliwości i lęk. Zamienia radość w ból, a nadzieję w rozpacz. Nie daje spokoju ani na chwilę. Całe życie poświęcałam się pracy i ludziom, których kocham. Przez wiele lat kierowałam redakcją lokalnej gazety, a później zostałam dyrektorką biblioteki miejskiej. Od kiedy pamiętam, starałam się inspirować i integrować naszą społeczność. Moje serce biło dla tych miejsc i ludzi. Teraz jednak muszę zrezygnować z wszelkich planów i skupić się na najważniejszym. Chcę wygrać wyścig z pożerającym mnie rakiem. Przeraża mnie fakt, że nie wiem, co mnie czeka. Wiem jednak, że przede mną długa droga, pełna bólu, niepewności i ogromnych kosztów. Codzienne wizyty u specjalistów, dieta, specjalistyczne preparaty – wszystko to pochłania środki, których mi brakuje. Zawsze radziłam sobie sama, ale dziś jestem zmuszona poprosić o pomoc. Marzę o tym, by znowu móc cieszyć się życiem – wsiąść na rower oraz spełniać się w pracy, którą kocham. Marzę o tym, bym miała możliwość dalej podróżować z moim ukochanym Arkiem i patrzeć, jak dorasta mały Ksawery. Proszę, pomóżcie mi wrócić do normalnego życia i ludzi, których kocham. Każda wpłata, każde wsparcie to dla mnie nadzieja na przyszłość. Nie pozwólcie, by moja historia skończyła się przedwcześnie. Walczę o najwyższą stawkę – O ŻYCIE. Dlatego wołam do Was: RATUNKU! Ewa

84 234,00 zł ( 79,17% )
Brakuje: 22 149,00 zł