Pamiętam, jak trzymała mnie za rękę. Teraz chwyta się mojej, by nie zabrała jej BIAŁACZKA! Ratuj moją MAMĘ❗️
Spokojne niebo życia mojej mamy zasłoniły chmury nikczemnej choroby, a cień przez nie rzucony przykrył wszystkie powody do radości. Przysłoniony został każdy promień nadziei, nawet ten, któremu udało się przez te chmury przebić. W 2021 roku moja mama przyjechała do Polski, aby podjąć lepiej płatną pracę. Chciała odbudować swój dom na Ukrainie. Z jej zdrowiem wszystko było w porządku do pewnego momentu... Nagle mojej mamie zrobiło się słabo, pojawiła się wysypka i zapalenie oskrzeli. Zaniepokoiły nas te objawy, więc pojechałyśmy do lekarza, aby sprawdzić, co jej dolega. Lekarz skierował nas na badanie krwi, dalej na SOR. Pojechałyśmy nieświadome tego, co miało nadejść... Moja mama spędziła w szpitalnych murach na oddziale wewnętrznym 3 tygodnie. Wykonano mnóstwo badań w tym biopsję. Wypisano mamę stamtąd z podejrzeniem chłoniaka. Od razu trafiliśmy na onkologię, by działać. Ja jednak postanowiłam szukać lekarza na wizytę prywatną, gdyż nie mogłam dłużej czekać w niepewności. Znalazłam specjalistę, który postawił pewną diagnozę: to nie był chłoniak, lecz BIAŁACZKA PRZEWLEKŁA. Diagnoza. To jedno słowo, które przewróciło całe nasze życie do góry nogami. Ciało, jeszcze niedawno było pełne sił, zaczyna się poddawać – dzień po dniu, chwila po chwili, kawałek po kawałku... Czy można przygotować się na taki werdykt? Czy można być gotowym, by widzieć, jak ukochana osoba cierpi, jak każda jej nadzieja, każda iskra życia stopniowo gaśnie? A przecież obiecywałyśmy sobie – razem na dobre i na złe. Niestety nikt nie spodziewał się, jak dramatyczne potrafi być to "złe". Nikt nie ostrzegał, że nadejdzie moment, w którym każda kropla wiary w lepszą rzeczywistość przepadnie w cieniu tej choroby. Po diagnozie moja mama musiała dojeżdżać na regularne kontrole. Przyjęła 23 cykli chemioterapii, którą zakończyła w maju 2022 r. Przyjmowała ją też w postaci tabletek. Na ostatniej kontroli w sierpniu 2023 r. wyniki pokazały, że jest z mamą już dobrze! Co za ulga! Niestety za wcześnie nasz kamień z serca spadł... Miała być remisja i tak się wydawało, do czasu, gdy na jednej z kontrolnych wizyt dowiedziałyśmy się, że białaczka powróciła... Każda kroplówka, badanie oraz kolejny jego wynik to strach, że kolejna noc będzie ostatnią. Walczymy, choć coraz trudniej o siły. Patrzę, jak białaczka zabiera coraz więcej mojej mamie. Gdzie jeszcze uderzy? Jak długo jeszcze moja mama wytrzyma? Czy nastąpi dzień, w którym ból stanie się nie do zniesienia, a choroba wygra? Nie mogę na to pozwolić... Trzymam się tych ulotnych chwil, kiedy na twarzy mojej mamy pojawia się uśmiech, kiedy choć na chwilę zapominamy. Trzymam się nadziei, że może jutro z mamą być lepiej i znajdzie się sposób, żeby to zatrzymać. Proszę Was o wsparcie! Córka