Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Magdalena Tyjeczko
Magdalena Tyjeczko , 32 lata

Młoda mama walczy z czasem: najpierw endometrioza, teraz stwardnienie rozsiane. Pomóż, by Magda zdążyła wychować syna!

Mam na imię Magda i jestem mamą kilkuletniego Dawida. Odbieram chorobie kolejne miesiące, by dać synowi jak najwięcej siebie. Pierwszą diagnozę dostałam w 2017 r., dokładnie w moje 25. urodziny: podejrzenie stwardnienia rozsianego (SM) oraz dyskopatia w części lędźwiowej L4/L5 i L5/S1 z torbielami. Piękny prezent, prawda? Do szpitala trafiłam przez osłabienie nóg. Przeszłam badania i rehabilitację, diagnoza potwierdziła się pół roku później. Drugi rzut SM dopadł mnie we wrześniu 2017 roku. Uszkodził mi nerw wzrokowy i łokciowy, doszły kolejne zmiany w mózgu. Do tego porażenie połowicze prawej strony z zanikiem mięśnia w nodze. W całym 2017 roku mój 2-letni syn widział mnie przez 6 miesięcy. Resztę czasu spędziłam w szpitalu. W czerwcu 2018 r. dostałam trzeci rzut choroby Nastąpił dalszy zanik mięśnia w nodze i kolejne porażenie połowicze prawej strony. Jeszcze w tym samym roku otarłam się o śmierć. Przez perforację pęcherza moczowego dostałam zapalenia otrzewnej. Zdarzyło się to zaledwie sześć dni po usunięciu nowotworu z macicy i endometriozy z blizny po cesarskim cięciu. „Obiecałam synowi, że wrócę do domu” - powiedziałam zespołowi medycznemu tuż przed narkozą. Takie operacje to loteria, ale obiecałam Dawidowi, że wrócę. Miał wtedy 3 lata. Wróciłam. I kontynuowałam walkę ze stwardnieniem... Podczas rezonansu magnetycznego głowy okazało się, że lek działa i nie ma nowych zmian w mózgu. Czyli jest nadzieja, żeby wyrwać chorobie trochę czasu! Dobrze rokują też przeszczep komórek macierzystych i rehabilitacja, która wzmacnia mięśnie - dzięki temu rzutów SM jest o wiele mniej.  Wiem, że moimi chorobami można by obdzielić kilka osób. Dzieciństwo miałam koszmarne, łącznie ze śmiercią brata, ale nie chcę się żalić. Mimo wszystko kocham swoje życie, jest ciężkie, ale je kocham. Bardzo! Chcę zostać na tym świecie jak najdłużej, chcę wychować syna. Potrzebuję na to jeszcze paru lat. I Twojej pomocy. Spędzamy z Dawidem razem mnóstwo czasu: układamy puzzle i klocki, bardzo dużo rozmawiamy, wspólnie opiekujemy się rybkami i roślinami. Chcę przytulać swojego syna, wychodzić z nim na spacery, chcę dla niego spokojnego dzieciństwa bez ciągłego zamartwiania się o mamę. Nadal czytam Dawidowi bajki do snu, choć uszkodzony nerw wzrokowy tego nie ułatwia… Ale czytam. I będę czytać, choćby alfabetem Braille’a, siedząc może na wózku inwalidzkim. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie teraz zabraknąć. Jeszcze nie... Walczę o lepsze jutro dla swojej rodziny. Mam szczerą nadzieję, że pomożesz mi wygrać trochę czasu. Z góry Ci dziękuję za każde okazane wsparcie!

17 321 zł
Krzysztof Rojek
11 dni do końca
Krzysztof Rojek , 45 lat

Podaruj Krzyśkowi szansę, aby na nowo mógł zawalczyć o swoją sprawność!

W sierpniu 2023 r., mój brat uległ bardzo nieszczęśliwemu wypadkowi! Krzysiek doznał poważnego urazu mózgowo-czaszkowego, z wylewami trzeciego stopnia!  Stan brata był krytyczny i natychmiast musiał zostać poddany operacji usunięcia kawałka czaszki, ze względu na ogromny obrzęk mózgu. Przez bardzo długi czas przebywał w śpiączce, aż w końcu, po paru miesiącach, udało się go wybudzić. Wszystko to działo się w Niemczech, gdzie Krzysiek czasami wyjeżdżał do pracy.  Choć lekarze nie dawali większych szans na odzyskanie sprawności, Krzysiek bardzo dzielnie walczył! Został objęty intensywną rehabilitacją i małymi kroczkami zaczął odbudowywać to, co zabrał mu uraz mózgu. Przy pomocy chodzika potrafił postawić swoje pierwsze kroki – to był prawdziwy cud, który zadziwił wszystkich lekarzy! Wypadek przyczynił się jednak do powstania afazji. Co gorsza, Krzysiek całkowicie zapomniał język niemiecki, więc komunikacja w zagranicznej placówce stawała się jeszcze bardzo trudna. Mimo tych przeciwności, Krzysiek się nie poddawał.  Pod koniec listopada przeszedł kolejną operację, w celu zamknięcia czaszki. Po operacji kontynuował fizjoterapię, jednak nie trwało to długo… Niestety z początkiem stycznia zachorował na Covid-19, który wywołał u niego atak padaczki i zapalenie płuc! Choroba i jej następstwa sprawiły, że Krzysiek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, a jego oddech wyznaczał respirator.  Znowu w życiu naszej rodziny pojawił się paniczny strach o życie Krzyśka! Na szczęście brat odzyskał przytomność, jednak choroba pozostawiła po sobie ogromne pokłosie! Dziś Krzysiek nie może funkcjonować bez rurki tracheostomijnej i co jest jeszcze gorsze, utracił wszystkie umiejętności, które wcześniej tak ciężko wypracował podczas rehabilitacji. Oznacza to jedno – walkę o sprawność trzeba zacząć od początku! Pragnę sprowadzić brata do Polski, do domu, gdzie będziemy mogli zapewnić mu pomoc i wsparcie. Jednocześnie pragniemy dać mu szansę, aby mógł na nowo walczyć o swoją sprawność. Prosimy, pomóżcie nam zapewnić środki, które pozwolą opłacić nie tylko transport Krzyśka, ale także jego rehabilitację i leczenie. Nasza rodzina nie dysponuje tak wielkimi oszczędnościami i znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji… Dziękujemy za każdy gest dobrego serca! Justyna, siostra

15 922,00 zł ( 14,96% )
Brakuje: 90 461,00 zł
Kacperek i Karolek Kutaj
Kacperek i Karolek Kutaj , 2 latka

Skutki wcześniactwa towarzyszą naszym synkom do dzisiaj... Bliźniaki potrzebują wsparcia!

Kacperek i Karolek to bliźniaki z trudnym startem. Chłopcy urodzili się zbyt szybko, w 31. tygodniu ciąży… Nasze dzieci spędziły kilka miesięcy na oddziale intensywnej terapii, w inkubatorze, podpięte pod maszyny pomagające im oddychać… Kacperek spędził w szpitalu 4,5 miesiąca, a Karolek 3 miesiące. U naszych chłopców zdiagnozowano niestety także dysplazję oskrzelowo-płucną! Przebieg choroby w ich przypadku był bardzo ciężki, a dla nas, jako dla rodziców, było to bardzo trudnym doświadczeniem!  Wszyscy jesteśmy już razem w domu, ale nadal chłopcy wymagają stałej kontroli wielu specjalistów. Synkowie zmagają się z asymetrią ciała, dlatego konieczna jest rehabilitacja! Na naszą niekorzyść, ta forma pomocy jest jednak bardzo kosztowna… Chłopcy mają już 15 miesięcy, a dalej są drobni i odbiegają od swoich rówieśników pod względem rozwoju. Karolek waży ponad 7,5 kg i próbuje samodzielnie stać. Kacperek z kolei waży niecałe 6 kg i dopiero uczy się raczkować. Ponadto do dzisiaj wymaga wsparcia tlenowego… Skutki wcześniactwa towarzyszą naszym synkom do dzisiaj. Pragniemy jak najszybciej poradzić sobie z nimi, aby Karolek i Kacperek mogli swobodnie się rozwijać i rosnąć. Cały czas potrzebna jest nie tylko pomoc wielu lekarzy, ale także regularna rehabilitacja. Prosimy o pomoc! Rodzice Karolka i Kacperka

15 108 zł
Maria Gruszecka
Maria Gruszecka , 24 lata

PILNE ❗️Każdy kolejny dzień życia naszej córki to CUD❗️

Nasza córka jeszcze dwa i pół roku temu pracowała, miała pasje, plany. Zdając maturę marzyła, żeby studiować dietetykę i pomagać ludziom, a przede wszystkim móc cieszyć się życiem i zarażać radością innych. Niestety okrutna choroba przykuła ją do łóżka, gdzie każdego dnia walczy o cud, jakim jest kolejny dzień życia… Krótko po napisaniu egzaminu dojrzałości Marysia zaczęła się gorzej czuć. Zaczęła mówić przez nos, miała problemy z przełykaniem, trudności w utrzymaniu głowy… Była bardzo osłabiona. Rozpoczęto diagnostykę, a następne tygodnie wykluczały kolejne choroby. Nasza córeczka zaczęła bardzo chudnąć. Proces ten był na tyle agresywny, że lekarze musieli założyć Marysi PEG’a.  Kolejne miesiące przyniosły inne, niesamowicie okrutne dolegliwości. Córka nie mogła mówić, ciężko jej było oddychać. Konieczne było założenie rurki tracheotomicznej. Bardzo modliliśmy się o zdrowie naszej córki i trwaliśmy w wierze, że szybko z tego wyjdzie. Stan Marysi niestety się nie poprawiał, było coraz gorzej! Maria trafiła na oddział intensywnej terapii, z którego wyszła po 1,5 miesiąca już z respiratorem. Wtedy też otrzymaliśmy finalną, rujnującą nasze życie diagnozą. U naszej córki wykryto stwardnienie zanikowe boczne (SLA)! Jest to choroba nieuleczalna, wywołana uszkodzeniem układu nerwowego, która objawia się osłabieniem, a w konsekwencji zanikiem mięśni. Rokowania w przebiegu stwardnienia zanikowego bocznego są bardzo złe. U większości pacjentów do zgonu dochodzi zazwyczaj w okresie 3-5 lat od postawienia diagnozy.  Nasza córka ma dopiero 23 lata, to nie jest czas, żeby umierać. Niestety do dnia dzisiejszego nie wynaleziono leku, który mógłby uratować jej życie… Po poznaniu diagnozy istniała możliwość leczenia w Belgii. Niestety, ze względu na tracheotomię i postępujące kłopoty z oddychaniem, Maria nie mogła rozpocząć tej terapii. Cały czas staramy się szukać alternatywnego leczenia, aby móc jej pomóc. Jest to niestety niezwykle trudna i wyboista droga.  Obecnie Marysia przebywa w domu. Waży zaledwie 28 kg! Jest bardzo słaba, praktycznie cały czas leży. Nie byliśmy przygotowani na tak szybki rozwój choroby – już nawet nie jesteśmy w stanie porozumiewać się z córką werbalnie. Czasem pisze do nas wiadomości w notatniku, lecz nawet na to zaczyna brakować jej sił... Marysia wymaga stałej opieki fizycznej i wsparcia emocjonalnego. Niestety, zaczyna brakować nam nie tylko sił, ale również pieniędzy, aby dalej towarzyszyć córce w walce z chorobą. Chcielibyśmy zapewnić jej większą ilość rehabilitacji, specjalistyczny sprzęt ułatwiający jej życie, pomoc psychologiczną oraz opiekunkę. To co teraz zapewniamy Marysi to niestety nadal za mało. Codziennie otaczamy nasze dziecko modlitwą i jesteśmy wdzięczni za każdy kolejny dzień spędzony razem. Niestety doszliśmy do momentu, gdzie sami nie jesteśmy w stanie zapewnić Marysi wszystkiego, czego potrzebuje. Dlatego zwracamy się z uprzejmą prośbą o wparcie. Jesteśmy pełni wiary i nadziei, że znajdą się dobre dusze, które pomogą naszej kochanej córce. Dobro wraca – błagamy, nie odwracajcie wzroku!  Rodzice Marysi

14 645 zł
Wiktor Carole
Wiktor Carole , 13 lat

Pomóż mi uchronić mojego syna przed wieczną ciszą!

Gdy Wiktor miał 10 lat przeszedł bardzo poważne zapalenie płuc. Było na tyle źle, że wymagał hospitalizacji. Po tygodniu został wypisany do domu, wtedy zauważyłem, że niedosłyszy. Od razu udałem się z synem do laryngologa, który skierował nas na badania słuchu. Specjaliści nie byli w stanie podać jednoznacznej diagnozy, zachęcili do ponownego wykonania badań, gdy Wiktor podrośnie. Niestety sytuacja drastycznie się pogarszała… Odbyliśmy jeszcze kilka wizyt i testów słuchu, zanim została postawiona ostateczna diagnoza. Gdy lekarz powiedział, co dolega mojemu dziecku byłem w szoku. Okazało się, że to upośledzenie słuchu czuciowo-nerwowe obustronne! Ślimak w uchu Wiktora jest zbyt uszkodzony, lekarze nie są w stanie podjąć się operacji. Jedyną nadzieją są kosztowne aparaty słuchowe. Widzę jak mój syn cierpi przez swoją niepełnosprawność. Wada cały czas się pogłębia zabierając mu radość, nadzieję i poczucie wartości. Wiktor często zamyka się w swoim pokoju, ucieka od kontaktu z otoczeniem. Początkowo syn był bardzo przeciwny aparatom słuchowym, ale kiedy miał je założone w gabinecie na przymiarkę i w końcu usłyszał, to zupełnie zmienił zdanie. Codziennie pyta mnie, kiedy kupię mu aparaty – to łamie mi serce, bo kompletnie nie mam na nie środków.  Wychowuję syna sam, mama Wiktora zmarła zaraz po porodzie. Dodatkowo zajmuję się chorą mamą. Wszelkie koszty, które spadają na naszą rodzinę muszę nieść samodzielnie na swoich barkach. Jest mi bardzo ciężko, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wada słuchu mojego dziecka może się drastycznie pogłębić, doprowadzić nie tylko do kompletnej głuchoty, ale także do uszkodzenia mózgu. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego proszę, jeśli możesz wpłać, choć najmniejszą kwotę. Liczy się każda złotówka! Tata Wiktora

12 080,00 zł ( 87,34% )
Brakuje: 1 750,00 zł
Igor Olejnik
Igor Olejnik , 15 lat

OSTATNI MOMENT❗️Nie pozwól, by szansa na leczenie przepadła bezpowrotnie... Razem dla Igora❗️

Igor od zawsze był niższy od rówieśników. Zaniepokojeni rozwojem syna już parę lat temu zaczęliśmy szukać przyczyny u lekarzy, jednak za każdym razem słyszeliśmy, że z czasem wzrost „ruszy” jak u reszty nastolatków. Niestety, tak się nigdy nie stało...! Dopiero parę tygodni temu dowiedzieliśmy się, że za niskim wzrostem Igora stoją poważne diagnozy – karłowatość i niedoczynność przysadki. Co gorsza, kości naszego syna starzeją się szybciej, niż wskazuje na to jego wiek, przez co jego leczenia nie obejmuje już refundacja! Wieści o chorobie syna oraz tym, że na terapię hormonem wzrostu w ramach NFZ jest już za późno – spadły na nas właściwie jedna po drugiej… Dziś nasz syn ma zaledwie 150 cm i bez leczenia już nie urośnie! Jedyną szansą jest podawanie hormonu wzrostu prywatnie. Lekarze ocenili, że to już OSTATNI MOMENT, by terapia przyniosła efekty i dała naszemu synowi szansę na „normalny” wzrost. Wiedzieliśmy, że nie mamy ani chwili do stracenia. Natychmiast rozpoczęliśmy podanie leku. Niestety, fiolka hormonu wzrostu to koszt aż 3500 zł. Wystarcza ona na zaledwie 25 dni, a przed naszym dzieckiem co najmniej 12 miesięcy leczenia!  Mimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie – jesteśmy rodziną wielodzietną, mamy czworo dzieci. Najmłodsza córeczka ma zaledwie 2 miesiące… Nie możemy jednak dopuścić, by ostatnia szansa na zdrową i szczęśliwą przyszłość Igora przepadła bezpowrotnie.  Dodatkowo okazało się, że 8-letni brat Igora również wymaga terapii hormonem wzrostu. Ze względu na to, że jest znacznie młodszy, kwalifikuje się jednak do refundowanego leczenia… Walczmy więc tylko o Igora. Nie chcemy, by patrzył do góry na młodsze rodzeństwo – zastanawiając się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby on dostał taką samą szansę… Wszyscy wiemy, jak ważne są zdrowe kości i prawidłowy wzrost. Jako rodzice zdajemy sobie także sprawę, że syn nigdy nie będzie jednym z najwyższych mężczyzn, jednak dzięki leczeniu ma szansę rozwijać się i czuć normalnie. Nie możemy znieść myśli, że Igor będzie szedł przez życie nieodwracalnie okaleczony przez chorobę, wiedząc, że mogliśmy coś zrobić! Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o jego zdrowie i przyszłość!  Rodzice Igora

10 065,00 zł ( 18,02% )
Brakuje: 45 787,00 zł
Olga Zajdel
Pilne!
Olga Zajdel , 50 lat

Samotna mama trójki dzieci walczy o życie❗️Oldze kończy się czas - RATUNKU!

KRYTYCZNIE PILNE❗️Mam na imię Olga i od kilku miesięcy zmagam się ze strasznym przeciwnikiem - nowotworem... Ból jest nie do wytrzymania, guz jest nieoperacyjny, a ja potrzebuję pomocy, by ratować moje życie! Niestety moim wrogiem jest czas, którego mam już bardzo mało. Mam dwie córki i syna. Tomek ma tylko 15 lat... Wychowuję go samotnie, ma tylko mnie. Wierzę, że jestem w stanie pokonać chorobę i wejść z nim w dorosłe życie... Niestety nowotwór to okrutny przeciwnik, a ja potrzebuję pomocy, bo moja sytuacja jest naprawdę trudna. Proszę, pomóż mi! Latem ubiegłego roku stwierdzono u mnie raka szyjki macicy... Zrobiłam cytologię, której wyniki wyszły źle. Natychmiast podjęto decyzję o operacji. Naprawdę myślałam, że najgorsze już jest za mną. Wszystko mnie bolało, nie mogłam nawet usiąść. Pocieszano mnie jednak, że to normalne po operacji i że niedługo przejdzie... Niestety mój stan zdrowia zaczął pogarszać się z dnia na dzień... Byłam pod stałą opieką chirurga, który - jak się potem okazało - przeoczył rosnącego we mnie guza jelita grubego! Pod koniec listopada trafiłam z ogromnym bólem brzucha na SOR. Tam lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej operacji, która skłoniła ich do dalszej diagnozy pod kątem nowotworu. Po kilku tygodniach kolejna druzgocąca wiadomość – złośliwy rak odbytu z naciekami na węzłach chłonnych! Co więcej, okazało się, że guz jest nieoperacyjny... Mój świat się po prostu zawalił... Nie mogłam w to uwierzyć... Przecież jestem młoda, regularnie się badam i jeszcze pół roku temu nie odczuwałam żadnych dolegliwości. Miałam tyle planów i marzeń... Przede wszystkim mam dzieci, w tym 15-letniego syna, którym muszę się zająć i być dla niego wsparciem. Niestety rak jest chorobą podstępną i bardzo okrutną.,, Tak zaczęła się moja dramatyczna walka. Zostałam objęta programem onkologicznym. Przygotowywano dla mnie plan leczenia, któremu nie mogłam zostać poddana. Doszło do niedrożności jelit i w trybie pilnym musiałam jechać do Zielonej Góry na operację wyłonienia stomii... Mój stan pogorszył się drastycznie, nie mogłam jeść, straciłam sporo na wadze.... Jestem cieniem siebie. Ból jest nie do wytrzymania. Od momentu trafienia do szpitala byłam cały czas na morfinie... Teraz, od czterech tygodni, leczenie objawów bólowych odbywa się przy pomocy silnych leków, które powodują, że nie jestem w stanie choć przez chwile normalnie funkcjonować! Boli mnie wszystko, całe ciało, wszystkie mięśnie... Ciężko mi się ruszać. Pomaga mi rodzina i przyjaciółki. Najgorsze, że na to wszystko patrzy mój 15-letni syn... Wspomagam się kosztowną suplementacją, bo tylko dzięki niej mogę wzmocnić mój organizm na tyle, żeby móc dostawać chemię. W innym wypadku mogłabym nie przeżyć najmniejszej dawki. Czeka mnie wspomniana chemia połączona z radioterapią. Tej drugiej formie leczenia mam zostać poddana przez 12 tygodni, o ile wyniki krwi oraz stan stomii na to pozwolą. Niestety - terapia proponowana w Polsce na tego typu raka, z którym się zmagam, jest bardzo ryzykowna. Lekarze mówią wprost - mogę jej nie przeżyć... Umieram ze strachu, bo jeśli nie nadejdzie pomoc, umrę naprawdę. Nowotwór jest bezlitosny, a mój stan naprawdę kiepski. Przyjaciele nie pozwalają mi się poddać... Udało mi się znaleźć alternatywę - leczenie poza Polską, w Izraelu, które da mi większą szansę. Powinnam zacząć je jak najszybciej... Leki uśmierzające ból są dozwolone tylko przez maksymalnie 2 tygodnie, a ja ich używam już ponad miesiąc. Liczy się każdy dzień na zebranie potrzebnej kwoty! Rak atakuje, zajęte są węzły chłonne, czas niestety działa na moją niekorzyść... Historia mojej choroby zbiegła się z dużymi problemami w firmie, której działanie musiałam zawiesić, a pracownikom dać wypowiedzenia. Nie jestem w stanie pracować, a oszczędności już zostały wyczerpane. Kwota, którą musimy zdobyć, znacznie przekracza nasze możliwości, zwłaszcza po zobowiązaniach względem firmy i pracowników. Zawsze byłam zwolenniczką inicjatyw pomagania innym i łączenia sił w walce z rakiem, jednak teraz znalazłam się w sytuacji, gdzie sama potrzebuję wsparcia. Leczenie wspomagające jest kosztowne, a właściwe leczenie, którego potrzebuję, nie jest refundowane w Polsce. Jego koszt jest naprawdę ogromny... Nie mam wyjścia muszę prosić o pomoc. Proszę wszystkich nieobojętnych ludzi dobrej woli o wsparcie mojej zbiórki. To dla mnie szansa na ratunek, na leczenie, na życie. Na to, bym mogła zostać ze swoimi dziećmi, by być mamą, babcią, by żyć... Mam dopiero 50 lat, chcę zrobić wszystko, by jeszcze trochę pożyć. Dziękuję za ogromne wsparcie oraz waszą pomoc. Dobro wraca. Proszę, pomóżcie mi. Olga

9 240,00 zł ( 8,68% )
Brakuje: 97 142,00 zł
Zuzanna Pietruszewska
Zuzanna Pietruszewska , 19 lat

WYPADEK zmienił wszystko w życiu naszej siostry... POMÓŻ!

Tego dnia nikt się nie spodziewał... Zuzanna. Auto. Zamknięcie drzwi. Uruchomienie silnika.  Droga – sprzymierzeniec i przeciwnik. Nasza 19-letnia siostra prowadziła auto, gdy doszło do wypadku komunikacyjnego, który zmienił jej życie... Zuza do dziś nie pamięta okoliczności zdarzenia. W wyniku wypadku siostra poniosła wiele obrażeń m.in. takich jak złamanie żeber po lewej stronie (od 4 do 11), złamanie masywu kości krzyżowej oraz kłykcia potylicznego. Po przewiezieniu jej do szpitala trafiła na salę operacyjną, gdzie miała wykonany zabieg z powodu uszkodzenia śledziony. Usunięto jej ten narząd. Ze względu na zabieg operacyjny i wiele obrażeń, siostra była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej przez 6 dni, łącznie w szpitalu spędziła 19 dni. Ze względu na skomplikowaną sytuację rodzinną Zuza po szpitalu nie mogła wrócić do swojego rodzinnego domu. Obecnie przebywa u swojej najstarszej siostry, gdzie ma zapewnioną opiekę oraz pomoc. Zuzia z dnia na dzień została bez środków do życia, a my, jej siostry, wspieramy ją, jak możemy. Niestety poniosłyśmy już sporo wydatków w związku z tą sytuacją. Wiemy jednak, że jeszcze wiele trudności przed nami. Obecnie czekamy na wiadomość ze szpitala, czy Zuzia będzie przyjęta na oddział rehabilitacyjny. Jeżeli nie, musimy szukać prywatnego ośrodka, co generuje dodatkowe koszty, a nam powoli zaczyna brakować potrzebnych środków... Zuza potrzebuje odpowiedniego leczenia oraz wsparcia rehabilitantów. Mamy nadzieję, że dzięki tej zbiórce będziemy w stanie zapewnić siostrze wszystko, co pomoże jej szybko wrócić do zdrowia. Siostry

8 871 zł
Matylda Szczybyło
Matylda Szczybyło , 4 miesiące

Maleńka Matylda walczy z mukowiscydozą! Ratuj!

Przez cały czas słyszeliśmy o tym, że życie jest bezcenne, więc dlaczego los wycenił życie naszego dziecka? Niedawno dowiedzieliśmy się, jak wielkie środki musimy uzbierać, by nasza córeczka żyła. Nie mamy szans, by zmierzyć się z tym samodzielnie. Teraz jak nigdy potrzebujemy pomocy osób o wspaniałych sercach. 7 lipca 2024 roku na świat przyszło nasze drugie dziecko – ukochana córeczka Matylda. Choć bardzo cieszyliśmy się z okazji jej narodzin, nasza radość została zniszczona przez strach o to, co nadejdzie. Matylda urodziła się ze wzdętym, twardym brzuszkiem. Wymagała operacji już w drugiej dobie życia. Lekarze przeprowadzili zabieg usunięcia fragmentu jelita cienkiego oraz wyłonienia stomii. Przedstawili nam także diagnozę – niedrożność smółkowa i niepokojące podejrzenie. Wtedy pierwszy raz usłyszeliśmy, że nasza mała dziewczynka może być chora na mukowiscydozę. Choroba ta atakuje drogi oddechowe i pokarmowe. Poprzez wydzielany gęsty lepki śluz dochodzi do upośledzenia drożności dróg oddechowych, zaburzenia pracy trzustki, wątroby czy upośledzenia pracy jelit. Córeczka szybko traciła na wadze. Okazało się, że Matylda nie trawi pokarmu, bo ma niewydolną trzustkę. Czuwaliśmy nad nią dzień i noc. Byliśmy zrozpaczeni i zestresowani, patrząc na cierpienie naszego maleństwa. Na domiar złego, przewidywania lekarzy się potwierdziły. Walka z mukowiscydozą się rozpoczęła. Córeczka trafiła do kolejnego szpitala, w którym lekarze wdrożyli leczenie. Codziennie Matylda przyjmuje wiele witamin, żelazo czy lek zapobiegający powstawaniu kamieni żółciowych. Do każdego pokarmu dostaje enzymy trawienne oraz sód. Leki te będzie przyjmowała do końca życia. Codziennie także będzie wykonywała inhalacje i drenaże. Nasza kruszynka jest bardzo dzielna w tym wszystkim, a my nie chcemy jej zawieść. Robimy co w naszej mocy, by opóźnić spustoszenie czynione przez mukowiscydozę. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Matylda kwalifikuje się do leczenia lekiem wyciszającym objawy mukowiscydozy. Niestety, jest on refundowany dopiero od dwunastego roku życia. Bez refundacji roczny koszt leczenia Matyldy tym lekiem wynosi około milion złotych! Koszt walki o zdrowie córeczki jest ogromny… Nie poradzimy sobie bez pomocy w opłaceniu leczenia i rehabilitacji. Kochamy Matyldę. Nie byliśmy przygotowani na to, z czym musimy się mierzyć. Nie sądziliśmy, że każdy rok życia naszej córeczki może zostać wyceniony. Serca nam pękają na myśl, że kiedyś może zabraknąć Matyldy w naszym życiu.  Wiemy, że zrobimy wszystko, by ją uratować. Boimy się tylko, że zabraknie nam środków na bieżące leki, rehabilitację oraz nie uda nam się uzbierać pieniędzy na lek wyciszający chorobę. Jeśli zechcecie wyciągnąć do nas pomocną dłoń, będziemy ogromnie wdzięczni. Dziękujemy za każde wsparcie! Aleksandra i Mateusz – Rodzice Matyldy

6 812 zł