Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalia Karkucińska
Natalia Karkucińska , 17 lat

Wjechał w nią dostawczak❗️Natalka potrzebuje pomocy, by wrócić...

W pierwszy dzień wyczekanych wakacji mocno świeciło słońce. Tamtego dnia życie naszej córeczki prawie się skończyło. Właściwie skończyło się życie, które znała i które my znaliśmy... Od tamtego słonecznego dnia, przeklętego dnia, toczy się walka o Natalkę... Jechała na rowerze, gdy uderzyło w nią auto dostawcze. W jednej sekundzie zmieniło się wszystko... Natalka własnie skończyła szkołę podstawową, zaczynała kolejny etap w życiu. We wrześniu miała iść do wymarzonej szkoły średniej – technikum hotelarskiego. Wcześniej jeszcze zasłużony odpoczynek – wakacje! Ale nie było ani wczasów, ani nowej szkoły. Życie napisało dla Natalki, naszej ukochanej 15-letniej córki, zupełnie inny scenariusz... Jechała rowerem, gdy z impetem została uderzona przez samochód dostawczy. Wskutek uderzenia ucierpiał każdy centymetr głowy naszego dziecka: ciało modzelowate, pień mózgu, twór siatkowaty, niedotlenienie, obrzęki, stłuczenia, krwawienia… Natalia trafiła do Szpitala ICZMP w Łodzi na OIOM. Lekarze określili jej stan jako krytyczny. Nie dawano  żadnych szans, że przeżyje. Oddychał za nią respirator, została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną. Nasz świat się zatrzymał... Mówiono nam, że córka nigdy nie podejmie własnego oddechu. Po dwóch tygodniach zrobiono tracheostomię. Następnego dnia podjęto  próbę własnego oddechu – udało się! Chociaż ją skreślali, nie dawali szans, Natalka pokazała, jak bardzo chce żyć! Choć mówili, że nie będzie nigdy widzieć, po miesiącu od wypadku zaczęła podnosić powieki. Miesiąc później – łapać kontakt wzrokowy! Dziś wiemy, że widzi, próbuje wodzić wzrokiem za przedmiotami. To daje nam nadzieję, że i inne diagnozy się nie potwierdzą! Z każdym tygodniem walki o powrót do sprawności twarz Natalki staje się pogodniejsza. Pojawiają się nawet delikatne uśmiechy! Dla nas każdy najmniejszy gest jest cudem, ukojeniem, nadzieją. Z każdego, nawet minimalnego postepu ogromnie się cieszymy! Wiemy, że Natalia chce wrócić do nas, do siostry, do rodziny, która przeokrutnie tęskni!  Niestety wkradła się ogromna spastyka , która przejęła władzę nad całą lewą stroną ciała i próbuje zawładnąć też i prawą... Nasza córeczka, nasz skarb, walczy i nie poddaje się! A my razem z nią... Już dziś wiemy, że to będzie strasznie kosztowna i długa droga. Ogrom rehabilitacji, sprzęt rehabilitacyjny, ortezy i wiele innych rzeczy, o których być może dziś nawet nie wiemy... Koszt samej rocznej rehabilitacji to ok. 400 tysięcy złotych! Dlatego my, rodzice Natalki, jesteśmy tu by prosić o każdą pomoc, o każdą złotówkę, która pozwoli naszej ukochanej córeczce w powrocie do zdrowia, do sprawności! Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek znajdziemy się właśnie po tej stronie... Życie jednak bywa nieprzewidywalne. I brutalne... Nie poddamy się jednak, nigdy! Natalka jest dla nas wszystkim! Najważniejsze, że przeżyła! O resztę będziemy walczyć... Czy nam pomożesz? Rodzice i siostra Nina ➡️ Strona na FB: Razem dla Natalii

203 455,00 zł ( 47,81% )
Brakuje: 222 077,00 zł
Andrzej Marzęcki
Andrzej Marzęcki , 49 lat

Kazano nam pożegnać się z tatą… On jednak chce żyć! Pomóżcie!

4 lipca zdarzyła się tragedia – w wyniku wypadku samochodowego nasz tata doznał ciężkich obrażeń ciała i głowy! Stan był krytyczny, więc od razu z miejsca wypadku przetransportowano go na SOR, a później trafił na oddział intensywnej terapii! Kiedy wydawało się, że sytuacja się stabilizuje, doszło do ostrej niewydolności oddechowej! Lekarze nie dawali tacie szans na przeżycie i kazali nam się z nim pożegnać… Nie mogliśmy w to uwierzyć! Tata miał jednak ogromną wolę życia i przetrwał kryzys! Przez kilka tygodni leżał podtrzymywany przy pomocy leków, a my codziennie dojeżdżaliśmy do niego, by wesprzeć go chociaż swoją obecnością przy szpitalnym łóżku. Mamy z tatą wyjątkową więź – już od dzieciństwa to on wspierał wszystkie nasze plany i marzenia. Był dla nas, małych chłopców, wzorem do naśladowania! Niestety, tata po wyprowadzeniu ze śpiączki farmakologicznej nie odzyskał na razie świadomości i nie ma z nim kontaktu, co świadczy o uszkodzeniu mózgu. Mimo to wierzymy, że tata kiedyś do nas wróci, a my jako synowie musimy mu w tym pomóc!  Na szczęście tata oddycha już bez pomocy respiratora, jednak walka o powrót do dawnego zdrowia i sprawności może potrwać wiele miesięcy. Dotychczas staraliśmy się zapewnić mu rehabilitację z własnych środków, jednak teraz, gdy zadanie lekarzy na OIOMie już się kończy, musimy przenieść go do wyspecjalizowanego ośrodka. To będzie długa i trudna rehabilitacja, która jest niestety bardzo kosztowna. Dlatego zwracamy się o pomoc i wsparcie w walce o przyszłość Andrzeja! Zrobimy wszystko, aby tata do nas wrócił! Synowie z rodziną

61 389,00 zł ( 32,05% )
Brakuje: 130 101,00 zł
Joanna Georgoulis-Tyszka
Joanna Georgoulis-Tyszka , 52 lata

Pokonałam raka piersi, teraz zaatakował mnie nowotwór kości❗️ PROSZĘ – POMÓŻ❗️

Już od 9 lat zmagam się z nowotworem. Kiedy myślałam, że już pokonałam tego najgorszego przeciwnika, spotkała mnie kolejna tragedia. Dzieliły mnie zaledwie dwa lata od ogłoszenia kompletnej wolności od raka, gdy dostałam informację o przerzutach… Nie mogę się poddać – muszę walczyć! Nowotwór piersi został u mnie zdiagnozowany w 2015 roku. To był szok. Byłam w kwiecie wieku, miałam małe dziecko, plany. Świat nagle się zatrzymał. Dlatego, że jestem niesamowicie upartą i zawziętą osobą, założyłam zbroję i rozpoczęłam tę nierówną walkę. Od razu zostałam poddana agresywnemu leczeniu. Konieczna była również operacja odjęcia piersi oraz wyłuszczenia dołu pachowego. Myślę, że każda kobieta rozumie, jak bardzo była dla mnie ciężka. Dla życia i zdrowia byłam gotowa zrobić wszystko. Z podniesioną głową niosłam ciężar okrutnej choroby na swoich barkach. Poddawałam się terapii, starałam dojść do siebie. Niestety, kiedy życie się wali – to lawinowo, kolejna tragedia czekała tuż za rogiem...  W 2016 roku trafiłam do szpitala z udarem niedokrwiennym mózgu. Moje ciało zostało częściowo sparaliżowane. Nie mogłam wykonywać  podstawowych czynności. WSZYSTKO sprawiało mi trudność. Jedynie moja bojowa natura nie pozwoliła mi się poddać... Szybko trafiłam do ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie zostałam poddana  intensywnej rehabilitacji. Spędziłam tam prawie trzy miesiące, walcząc o sprawność z rewelacyjnym efektem. Chociaż rokowania lekarzy wskazywały na to, że nigdy nie będę chodzić, postanowiłam udowodnić, że niemożliwe staje się możliwe. Wymagało to ode mnie wielkiego wysiłku, na szczęście miałam ogromne wsparcie.  Od razu po udarze, kiedy tylko odzyskałam świadomość, usłyszałam od męża zdanie – „Nie ma takiej opcji, żebym mógł Cię zostawić”. To były najpiękniejsze słowa, jakie mogłam wtedy usłyszeć – co najważniejsze miały pokrycie w czynach. W tym najtrudniejszym czasie karmił mnie, ubierał, wykonywał wszystkie trudne czynności, aby ulżyć w moim cierpieniu. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna.  Kiedy wydawało mi się, że moje życie w końcu zaczyna się układać, poczułam niepokojący ból w prawym biodrze. Myślałam, że to przeciążenie, w końcu bardzo odciążałam lewą, sparaliżowaną nogę. Niestety, chwilę później pojawił się także ból rąk, który z czasem stał się nie do zniesienia... Niezwłocznie wykonałam wszystkie wymagane badania. Diagnoza pojawiła się stosunkowo szybko – wtedy,  już po raz kolejny mój świat się zawalił. Dwa lata przed ogłoszeniem, że jestem oficjalnie wolna od raka, okazało się, że mam przerzuty do kości! Nie ma takich słów, które potrafiłyby opisać, jak teraz się czuję. Do tej pory nie musiałam prosić o pomoc, to ja mimo wszystko pomagałam innym. Dziś zmuszona jestem pochylić głowę i prosić o wsparcie. Z góry dziękuję za każdą dokonaną wpłatę.  Joanna

48 650,00 zł ( 91,46% )
Brakuje: 4 542,00 zł
Tomasz Załęcki
13 dni do końca
Tomasz Załęcki , 36 lat

Niepełnosprawność odziera z godności. Proszę, pomóż!

Mam 35 lat i obawiam się, że już zawsze będę się zmagać z niepełnosprawnością. Mam porażenie czterokończynowe, a to oznacza, że już być może do końca życia będę jeździć na wózku. Prawa strona mojego ciała to 90-procentowy niedowład, lewa strona to kilkuprocentowy niedowład. Koszty codziennego życia przerażają, do tego dochodzą te związane z leczeniem i rehabilitacją, która w moim przypadku jest konieczna. Osobie niepełnosprawnej bardzo trudno jest zdobyć środki, które pozwolą godnie żyć. Bardzo trudno podjąć również pracę, gdyż niepełnosprawność potrafi człowieka naprawdę ograniczyć. Będę niezwykle wdzięczny za każdą okazaną pomoc, za wsparcie, które pozwoli mi się leczyć i rehabilitować.  Tomasz

5 514 zł
Mariusz Seliga
Mariusz Seliga , 46 lat

Mariusz walczy o powrót do żony i dzieci! Pomocy!

Bardzo proszę o pomoc dla Mariusza, mojego męża i ojca naszych dzieci: 10-letniego Adasia i 8-letniej Agatki. Marzymy tylko o tym, żeby do nas wrócił! Pomocy! 6 listopada 2023 Mariusz jak co dzień wracał z pracy pociągiem do domu. Nagle stracił przytomność. Natychmiast został przewieziony do szpitala w Skierniewicach, gdzie stwierdzono rozległy wylew krwi do mózgu. Wkrótce przetransportowano go do lepiej wyposażonego i przygotowanego na takie przypadki szpitala w Łodzi, gdzie przebywał na OIOM do 1 grudnia. Stwierdzono jednak, że nie ma żadnych szans i odesłano z powrotem. Byłam załamana... Jednak Mariusz walczył. Walczył dla nas – dla Adasia, Agatki i dla mnie. 8 grudnia po raz pierwszy od ponad miesiąca poruszył palcem! Szpital jednak nalegał, abyśmy znaleźli mu inne miejsce leczenia i opieki, bo oni nie mogli już zaoferować mężowi potrzebnej pomocy. 19 grudnia Mariusz został przewieziony do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Obornikach Śląskich, oddalonego od naszego domu o ponad 300 km. Aby Mariusz miał jakąkolwiek szansę odzyskać zdrowie, potrzebne jest kilka godzin dodatkowo płatnej rehabilitacji każdego dnia. Pragnę przy nim być, spędzać z nim jak najwięcej czasu, uczyć się od profesjonalistów, jak mu pomagać, ale koszty logistyczne (dojazd, wynajem noclegu w okolicy) są ogromne. Dlatego, aby zapewnić powrót Mariusza do domu, potrzebne są pieniądze wielokrotnie przekraczające nasze możliwości. Każdy, kto zna Mariusza, wie, ile energii, radości i dobra wnosi swoją osobą do każdego środowiska, w którym się znajduje. To społecznik nigdy nieodmawiający innym pomocy, człowiek wielkiej wiary, wielkiego serca i ducha. Moim zadaniem jako żony jest pomóc mu, jak tylko mogę, aby jak najszybciej do nas wrócił. Adaś i Agatka każdego dnia czekają na swojego ukochanego tatę… Dlatego bardzo proszę już dziś o Twoją pomoc! Nawet najmniejsza ofiarowana Mariuszowi kwota przybliża nas do tego celu. Będziemy wdzięczni za każdą przekazaną wpłatę. Kasia z Agatką i Adasiem

46 000 zł
Olivia Celmerowski
Olivia Celmerowski , 7 lat

SMA pożera mięśnie naszej córki❗️

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach! Dzięki Wam udało się uzbierać niezbędne środki na odpowiednie leczenie, rehabilitację i sprzęt! Niestety nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. Oto nasza historia: W wieku dwóch lat u córeczki zdiagnozowano SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni typu II. Właśnie to, od samego początku było przyczyną znacznie wolniejszego rozwoju córeczki… Z każdym dniem zanikają mięśnie Olivki, ale na szczęście nie znika nasza wola walki! Wiemy, że już do końca życia córka będzie potrzebowała rehabilitacji, profesjonalnego sprzętu, a także turnusów i opieki specjalistów. Chcielibyśmy zapewnić jej wszystko, co niezbędne, niestety coraz częściej, przez brak środków, czujemy się bezsilni… Wszystko, co konieczne do możliwie jak najlepszego rozwoju Olivii, jest bardzo kosztowne! Chcielibyśmy zagwarantować jej możliwość uczestnictwa w turnusach rehabilitacyjnych, zakupić odpowiedni sprzęt… To wszystko da naszej córci szansę na zaznanie, choć odrobiny beztroskiego dzieciństwa… Niestety, wydatki rosną z każdym dniem, a my nie mamy już oszczędności. Wszystkie nasze pieniądze pochłaniają bieżące potrzeby córki... Dlatego znów musimy poprosić o wsparcie! Dzięki ostatniej zbiórce mogliśmy kupić specjalny rower rehabilitacyjny, krzesło, biurko, symulator wzmacniający brzuch i plecy oraz, co najważniejsze, możemy skorzystać z kilku turnusów rehabilitacyjnych! To bardzo ważne! Dziękujemy z całego serca. Dzięki Wam Olivka wierzy, że się uda! Zostańcie z nami – z Twoją pomocą będzie nam lżej. Nie pozwól wygrać tej potwornej chorobie! Rodzice Oliwki

103 118 zł
Magdalena Szczepankiewicz-Król
Pilne!
Magdalena Szczepankiewicz-Król , 27 lat

PILNIE potrzebny lek, by ratować młodą mamę❗️Magda chce żyć, by wychować Rysia - POMOCY!

BARDZO PILNE! Mam na imię Magdalena, mam 27 lat i serce wypełnione ogromną miłością do mojego półrocznego synka Rysia. Moja droga do macierzyństwa była pełna trudności i starań, które w końcu zaowocowały narodzinami upragnionego dziecka. Życie jest niestety przewrotne... Kilka miesięcy po narodzinach Rysia dowiedziałam się, że jestem poważnie chora. W całym moim ciele powstają guzy, które w każdej chwili mogą się zezłośliwić! Ból, z którym się mierzę, jest nie do wytrzymania...  Jedyną szansą, by powstrzymać chorobą, jest koszmarnie drogi lek. Umieram ze strachu... Chcę żyć dla mojego synka. Proszę, pomóż mi! Razem z mężem marzyliśmy o tym, aby zostać rodzicami. Przeszliśmy przez piekło walki z niepłodnością. Chciałam tylko jednego - zostać mamą. Staraliśmy się o dziecko kilka lat... Niestety bezskutecznie. Po nieudanych staraniach podjęliśmy się próby zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Niestety zakończyła się fiaskiem. Potem druga i trzecia... Morze wylanych łez, ogromny ból. Czwarta próba in vitro miała być ostatnią... Wtedy wydarzył się cud, zaszłam w ciążę. Byłam taka szczęśliwa... 11 września 2023 roku przyszedł na świat Rysio. Synek urodził się przedwcześnie, w 34 tygodniu ciąży. Ważył zaledwie 1600 gramów. Kiedy pierwszy raz trzymałam go w ramionach, czułam szczęście nie do opisania... Wtedy jednak poznałam też, co to znaczy prawdziwy strach... Synek wymagał specjalistycznej opieki. Musiał spędzić kilka tygodni na szpitalnym oddziale intensywnej terapii i patologii noworodka. Potem czekała go rehabilitacja... Kiedy zażegnaliśmy problemy związane z wcześniactwem, odetchnęliśmy z ulgą. Wydawało się, że teraz będzie już tylko dobrze. Niestety tak się nie stało. Po narodzinach synka mocno podupadłam na zdrowiu. Pojawiły się u mnie silne bóle brzucha, zawroty głowy i utrata wagi... Myślałam, że to liczne terapie hormonalne oraz ciężki poród drogą cesarskiego cięcia i komplikacje po nim odcisnęły piętno na moim zdrowiu. Kiedy zrobiłam badania krwi, ich wyniki wykazały, że prawdopodobnie rozwija się u mnie nowotwór! To był ogromny szok... Przecież jestem młoda, mam 27 lat, dopiero zostałam mamą, a tu taka choroba? Na polecenie lekarzy wykonałam badanie rezonansu magnetycznego ciała. Wynik był druzgocący. Po pierwsze - okazało się, że cierpię na endometriozę, w mięśniu macicy rozwija się u mnie endometrium, co powoduje silne dolegliwości bólowe oraz wiąże się z usunięciem macicy w przyszłości... Jednak nie to było najgorsze. Wykryto u mnie liczne guzy o charakterze neurofibromatozy typu 1, zlokalizowane w brzuchu, wzdłuż naczyń biodrowych, elementów splotu krzyżowego i nie tylko... Okazało się, że cierpię na chorobę genetyczną, która wiąże się z powstawaniem guzów, a co za tym również z ogromnym ryzykiem pojawienia się nowotworów złośliwych...  Kiedy poznałam diagnozę, płakałam bez końca. Każda ze zmian, które mam w ciele, może w każdej chwili zezłośliwić się i przekształcić się w raka! Lekarzy niepokoi już jeden guz, czekam na wyniki biopsji. Choroba atakuje cały mój organizm, guzy powodują ogromny ból... Wstaję i zasypiam z bólem, ciężko mi się poruszać, a przecież muszę zajmować się malutkim synkiem, który potrzebuje mamy! Czeka mnie też rezonans głowy i klatki piersiowej, bo mam zawroty głowy, lekarza chcą zobaczyć, czy tam też nie doszło do ataku choroby... Niestety neurofibromatoza może powodować m.in. powstawanie glejaków - nowotworów mózgu.  Guzy wymagają natychmiastowego leczenia! Niestety choroba rozwija się bardzo szybko, dlatego konieczne jest bardzo pilne działanie! Do niedawna ta choroba była nieuleczalna... Teraz jest szansa, jest nią lek, który powstrzyma powstawanie guzów i postęp choroby! Może spowodować również cofnięcie się zmian... Niestety lek jest jedyną dostępną metodą walki, a w Polsce nie jest on refundowany! Koszt jednego opakowania leku, który wystarcza na miesiąc, wynosi około 18 tysięcy euro! Aby leczenie przyniosło skuteczny rezultat, musi trwać co najmniej przez 2 lata. Pierwszą dawkę leku powinnam przyjąć jak najszybciej! Jednak koszt jest ogromny, a ja nie mam możliwości sfinansowania go sama... Latami walczyliśmy o to, by zostać rodzicami, na to poszły nasze oszczędności. Nie miałam pojęcia, że za chwilę to mi przyjdzie walczyć o życie. Proszę z całych sił o pomoc w zbiórce na lek, który umożliwi mi pokonanie choroby. Chcę żyć jak najdłużej dla mojego synka, chcę brać udział w jego wychowaniu i cieszyć się nim. Błagam, wesprzyjcie mnie w walce z chorobą, dajcie mi szansę na dalsze dni pełne radości, miłości i macierzyństwa. Każda złotówka, każdy gest dobroci, to kropla nadziei dla mnie i mojej rodziny. Dziękuję z całego serca za Waszą pomoc i wsparcie.

926 906,00 zł ( 87,12% )
Brakuje: 136 924,00 zł
Kinga Grześkowiak
Kinga Grześkowiak , 17 lat

Ostatnia prosta❗️Razem możemy uwolnić Kingę od potwornego bólu - RATUNKU!

Wydawało się, że to już koniec naszego koszmaru - koszmaru cierpienia naszej córeczki, na który bezsilnie patrzymy od 15 lat... Kinga zmaga się z chorobą, która powoduje ogromny ból! Ma już za sobą 14 operacji... Ta z zeszłego roku miała być już ostatnią. Niestety - choroba znów zaatakowała... Trzeba wyprostować stopy - Kinga ma je odwrócone w prawo i lewo - piszczele oraz biodra! Wykrzywia się kręgosłup, trzeba operować jak najszybciej! Po raz kolejny musimy prosić o pomoc. Kinga chce tylko jednego - móc poruszać się bez przeraźliwego bólu... Pomocy! Każdy rodzic chciałby oszczędzić dziecku bólu i traumy szpitalnej rzeczywistości… U nas ból jest nieodłącznym towarzyszem dnia, a szpital to praktycznie drugi dom. Kinga w swoim krótkim życiu przebyła już 14 poważnych operacji, między innymi stóp, kolan, bioder, kości udowych, piszczeli... Do tego wiele tygodni w gipsie. Jej dzieciństwo nie mijało na placu zabaw, ale na rehabilitacyjnej sali, na kolejnych ćwiczeniach i łzach. Kinga od urodzenia cierpi na artrogrypozę, bardzo ciężką, rzadką chorobę, zwaną wrodzoną sztywnością stawów… Choroba odbiera jej możliwość poruszania się, powoduje przykurcze, deformację sylwetki i, co najgorsze, ogromny ból… Nogi Kingi są sztywne, wyprostowane – do zeszłej operacji nie zginała w ogóle kolan. Stawy są powykrzywiane, co uniemożliwia chodzenie. Czytałam o przypadkach innych chorych osób, które często lekarzy błagały o amputację, żeby w ogóle jakoś żyć. Niestety, artrogrypoza pociąga za sobą kolejne choroby… Powoduje wykrzywienie sylwetki – Kinga ma zaawansowaną skoliozę i lordozę. Krzywy kręgosłup potęguje ból, uciska inne narządy, odbiera oddech… Sprawia, że Kinga znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie! W pewnym momencie myśleliśmy już, że Kinga będzie skazana do końca życia na poruszanie się na wózku inwalidzkim. Jednak dzięki dobrym ludziom nadzieja do nas wróciła. Kinga trafiła na konsultację do doktora Davida Feldmana z USA, który wraz z innym słynnym ortopedą – doktorem Paleyem – operuje dzieci z bardzo ciężkimi wadami kręgosłupa, rączek i nóżek. Okazało się, że nasza córeczka ma dużą szansę, by samodzielnie chodzić! Największe marzenie Kingi, by w końcu wstać z wózka, może się spełnić!  Tysiące ludzi o dobrych sercach otworzyło je na los naszej córeczki. W marcu w 2021 roku odbyła się operacja, dzięki której lekarzom udało się uzyskać w kolanach kąt zgięcia 90 stopni. To ogromne osiągnięcie - Kinga nigdy wcześniej nie zginała kolan. Zaczęła stawiać pierwsze kroki przy chodziku... Szczęściu nie było końca. Wydawało się, że to koniec naszego koszmaru. Czternasta operacja miała być ostatnią. Niestety, choroba znów pokazała swoje koszmarne oblicze... Kilka tygodni temu Kinga była na konsultacji u doktora Feldmana... Okazało się, że ma koślawe piszczele, a stopy uciekają jej w bok - ma je odwrócone w lewo i w prawo... Dodatkowo przy chodzeniu za pomocą chodzika nogi coraz bardziej się wykrzywiają. Przykurcze w biodrach pogłębiają wady kręgosłupa i powodują i przeraźliwy ból! Podjęto decyzję o kolejnej operacji - wyprostowania stóp, piszczeli i bioder... Mamy nadzieję, że będzie już ostatnią w życiu Kingi, ale musi odbyć się jak najszybciej! Znów mamy do zebrania ogromną kwotę pieniędzy... Od niej zależy pełna sprawność, zdrowie i normalne życie naszej córeczki. Jesteśmy niezamożną, ale kochającą się rodziną, utrzymujemy się z małego gospodarstwa rolnego. Leczenie Kingi pochłania każdy grosz. Sami nigdy nie zdobędziemy pieniędzy na operację… Błagamy o pomoc! Będziemy wdzięczni za każde, nawet najmniejsze wsparcie dla naszej Kingi. Tak bardzo chcemy, by w końcu przestała cierpieć...

72 695,00 zł ( 65,05% )
Brakuje: 39 057,00 zł
Igor Kubik
Igor Kubik , 7 lat

WESPRZYJ Igorka w walce o lepsze jutro! By mógł się rozwijać, jak jego rówieśnicy!

Mój synek Igor, tak jak jego rówieśnicy, lubi układać wieże z klocków, spędzać czas z babcią, bawić się z kotem… Niestety jego dzieciństwo nie jest beztroskie. Każdego dnia musi walczyć o swoją przyszłość, bo los nie był dla niego łaskawy… Mój synek codziennie walczy z niewidzialnymi wrogami: autyzmem, niepełnosprawnością intelektualną oraz torbielą szyszynki. Godziny ćwiczeń i rehabilitacji, pobyty w wielu szpitalach, liczne wizyty specjalistyczne to przykra rzeczywistość Igorka, z którą każdego dnia się mierzy. Syn uczęszcza do specjalistycznego terapeutycznego, gdzie na co dzień objęty jest terapią. Bierze udział w zajęciach integracji sensorycznej, chodzi do logopedy, na terapię pedagogiczną z elementami terapii behawioralnej oraz rehabilitację. Na pierwszy rzut oka Igor wygląda na zdrowego chłopca, jednak zmaga się z wieloma problemami... Moim największym marzeniem jest, aby synek nie musiał w przyszłości borykać się z problemami związanymi z komunikacją. Pragnę, by mógł normalnie mówić i rozwijać się jak jego rówieśnicy. Jednak aby tak się stało Igorek potrzebuje turnusów rehabilitacyjnych i logopedycznych, terapii mowy i autyzmu, oraz kolejnych wizyt lekarskich. Samej jest mi bardzo ciężko sprostać tym wszystkim wyzwaniom, dlatego przychodzę z prośbą o pomoc. Wiem, że ze wsparciem ludzi dobrych serc, będę w stanie zapewnić mojemu dziecku specjalistyczną opiekę i lepszą przyszłość. Za każdą, nawet najmniejszą wpłatę – z całego serca DZIĘKUJĘ! Marika, mama Igora

1 119,00 zł ( 1,91% )
Brakuje: 57 392,00 zł