Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agnieszka Torchała-Kidawa
Agnieszka Torchała-Kidawa , 47 lat

Agnieszka, mama trójki dzieci, walczy z potwornym bólem! Pomóż!

Mam na imię Agnieszka. Jestem mamą trójki wspaniałych dzieci. Niestety – każdy mój dzień jest przepełniony potwornym bólem! Choruję na endometriozę naciekającą, która niszczy moje życie. Jedyną nadzieją dla mnie jest operacja – bardzo droga i niestety nierefundowana. Z całego serca proszę Was o pomoc, abym mogła za nią zapłacić i znowu żyć bez bólu! W 2019 roku przeszłam pierwszą operację laparoskopową. Został wtedy wycięty lewy jajnik oddzielony od macicy i jelit. Miałam wielką nadzieję, że zakończą się moje problemy zdrowotne, ale lada moment dowiedziałam się o wyroku, jaki na mnie spadł – endometrioza zaawansowana głęboko naciekająca z zajęciem unerwienia miednicy mniejszej. Czym jest endometrioza? To choroba, która atakuje kobiece narządy rozrodcze i wszystko, co jest w ich sąsiedztwie, powodując liczne zmiany, zrosty, guzy, nacieki. To choroba niezwykle nieprzewidywalna i przerażająca. Niesie ze sobą cały wachlarz objawów współistniejących takich jak chroniczne zmęczenie, anemia spowodowana ciągłymi krwotokami, ból żołądka, miednicy, problemy hormonalne. Sieje ona spustoszenie w całym organizmie. Żadne leki przeciwbólowe nie są w stanie ukoić bólu.  Szukając ratunku, odwiedziłam kilku lekarzy w okolicy, wydając większość swoich oszczędności na wizyty prywatne. Odsyłano mnie z jednego gabinetu do drugiego z wielkim plikiem badań. Nikt nie traktował poważnie moich objawów i nie dysponował odpowiednią wiedzą, aby dobrze mnie zdiagnozować.  Zasięgnęłam w końcu specjalistycznej pomocy u lekarzy z Medicus Clinic z Wrocławia, którzy specjalizują się właśnie w leczeniu endometriozy. Miałam wielką nadzieję, że mój stan nie jest tak zły i uda się poprawić sytuację lekarstwami, czy zastrzykami, jakie zaczęłam przyjmować. Dowiedziałam się jednak, że jestem bardzo chora, że ani zastrzyki, ani leki nie wystarczą.  W tej chwili grozi mi rak trzonu macicy. Zrosty rozprzestrzeniają się w innych narządach w zawrotnym tempie. Z tego względu lekarz stwierdził, że jedynym rozwiązaniem jest laparoskopowe usunięcie macicy, prawego jajnika, zrostów i nacieków endometrialnych, guza w odbycie i w jelitach oraz skrócenie jelit. Niestety ze względu na trudną sytuację finansową nie stać mnie na pokrycie kosztów operacji i hospitalizacji. NFZ nie finansuje tego kosztownego zabiegu, więc jestem zmuszona prosić o wsparcie. Za mną już kilkuletnia droga leczenia wszystkich dolegliwości, wizyt prywatnych, badań i leków – to pochłonęło całe moje oszczędności. Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Pragnę żyć normalnie bez choroby i wychowywać swoje dzieci poświęcając się im w 100%!  Proszę, pomóż mi… Agnieszka

50 837,00 zł ( 79,64% )
Brakuje: 12 993,00 zł
Alicja Rajewska
Alicja Rajewska , 43 lata

Moja walka z chorobami to walka o życie. Błagam, pomóż mi wygrać!

Mam 40 lat, a od wielu lat zmagam się z różnymi dolegliwościami. Życie nie było dla mnie łaskawe. Od kiedy pamiętam, walczę o moje zdrowie i codzienne funkcjonowanie. Choruję od lat na stwardnienie rozsiane oraz mam kłopoty z sercem. Jednak to w 2020 roku spadła na mnie kolejna diagnoza, która zmieniała wszystko i wstrząsnęła całym dotychczasowym życiem… Lekarze znaleźli u mnie złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do kości i węzłów chłonnych. Ciężko było mi uwierzyć w to co się dzieje… Ile złego może spaść na jedną osobę? Od początku zastosowano leczenie paliatywne. Byłam załamana. Specjaliści rozkładają ręce, a ja żyję z wyrokiem śmierci. To jednak nie był koniec złych wieści!   Niedawno zdiagnozowany drugi nowotwór, również złośliwy – tym razem tarczycy. Gruczoł jest tak mocno zaatakowany przez chorobę, że nadaje się do wycięcia, jednak żaden lekarz nie chce się tego podjąć. Ryzyko, że nie przeżyję zabiegu, jest zbyt duże.  Przez chemioterapię i wielorazową radioterapię bardzo pogorszył mi się wzrok i słuch. Przerzuty do kości uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Po domu poruszam się tylko z chodzikiem, a na dalsze trasy będę potrzebowała wózka inwalidzkiego – takiego, który zmieści się do auta mojej mamy. To właśnie ona pomaga mi każdego dnia i dba o to, by moja codzienność nie kojarzyła się tylko z chorobą. To ona jest moją ogromną motywacją i to dla niej się nie poddam.  Moja życiowa historia nie należy do najłatwiejszych. Gdy pomyślę o tym jak drogie jest moje leczenie, jestem jeszcze bardziej załamana. Koszty dojazdów do instytutu onkologii, zakupu sprzętów medycznych, leków i rehabilitacja, która jest mi niezbędna, w dużej mierze przekracza moje możliwości finansowe.  Nie jestem już w stanie funkcjonować samodzielnie w domu, o pracy nie wspominając. Zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie mnie w tej trudnej sytuacji. Mocno wierzę, że z Twoją pomocą odzyskam jeszcze sprawność – o to zamierzam walczyć. Podobno nie ma rzeczy niemożliwych…  Alicja

7 190 zł
Kacper Gibała
Kacper Gibała , 5 lat

Nowotwór to okrutny przeciwnik. Pomóż Kacperkowi z nim walczyć!

Żyliśmy normalnie, skromnie, ale szczęśliwe. My dwoje i malutkie dzieci – chłopcy, Kacperek i Karolek. Spełnione marzenie wielu, nasze także. Jednak to zwykłe życie docenia się bardziej, gdy zostanie utracone… A my je straciliśmy z chwilą diagnozy Kacpra. Dziś walczymy z najgorszym wrogiem i bardzo prosimy o wsparcie.  W listopadzie ubiegłego roku usłyszeliśmy, że guz, który rozwija się na twarzy Kacperka, to nowotwór! Do końca mieliśmy nadzieję, że to coś innego. Przecież kto zakłada najgorsze? Kto podejrzewa, że ta okrutna choroba dotknie właśnie jego dziecko!? Kacperek ma dopiero 2,5 roku. Wiemy, że kolejne miesiące będą walką… Musimy zrobić wszystko, by wyrwać synka z sidła nowotworu. Nie będzie to łatwe. On już zostawił piętno, ale nie pozwolimy mu zabrać życia. W połowie grudnia Kacperek przeszedł operację usunięcia guza wraz z rekonstrukcją lewej strony szczęki. Gdy jechał na salę, bałam się jak nigdy wcześniej. Po operacji powstała blizna, która przypomina o horrorze. Ale ten się jeszcze nie skończył. W miarę jak synek będzie rósł, potrzebne będą kolejne operacje, a po nich konsultacje, badania i tak wciąż i wciąż. Jest nam ciężko, zwłaszcza że dopiero co zaczęliśmy naszą walkę. Ze względu na chorobe synka nie mogą iść do pracy. Żyjemy z najniższej krajowej pensji i dodatków i do tej pory sobie radziliśmy, ale teraz, choć to trudne, prosimy o pomoc. Zebrane środki pozwolą nam opłacać dalekie dojazdy do specjalistów, kolejne kontrole, leczenie i rehabilitację.  Kacperek wymaga stałej opieki i wsparcia ze względu na to, co przeszedł i co jeszcze go czeka. Długa droga przed nami, ale wierzymy, że ją przejdziemy, a synek wyzdrowieje. Bardzo proszę o każdą nawet najmniejszą pomoc. Będziemy bardzo wdzięczni za okazane wsparcie.

50 984 zł
Marcel Mroczek
Marcel Mroczek , 6 lat

Stała terapia szansą na przyszłość❗️

U Marcela została przeprowadzona diagnoza integracji sensorycznej, która zupełnie zmieniła moje postrzeganie zachowań syna. Zdiagnozowano spektrum autyzmu. W związku z tym poszliśmy jeszcze do psychiatry i neurologa, którzy potwierdzili postawioną diagnozę. Z synkiem jest utrudniony kontakt, często bawi się sam i nie reaguje na to, co się dzieje w jego otoczeniu. Z tego względu Marcel od stycznia poszedł do przedszkola, gdzie ma zapewnioną odpowiednią terapię i opiekę, ale widzę, że to nadal za mało... Aby syn mógł jak najlepiej się rozwijać, potrzebuje znacznie więcej terapii i zajęć rozwojowych. Niestety, każda godzina to koszt rzędu 100 zł lub więcej! Dlatego z całego serca proszę o pomoc i wsparcie, abym nie musiała rezygnować z niezbędnych dla Marcela zajęć z powodu pieniędzy, Ola, mama Marcela

1 440 zł
Zuzanna Kretowicz
Zuzanna Kretowicz , 7 lat

Zuzia w sidłach wielu chorób! Pomóż wywalczyć dobre życie!

Nikt, kto nie doświadczył tego na własnej skórze, nie wie, jak wielką tragedią jest choroba własnego dziecka. Kiedy poznajesz przeraźliwą diagnozę Twoje życie staje w miejscu, zaczyna brakować Ci tchu, a do oczy napływają gorzkie łzy... Wszystko inne w jednej sekundzie staje się po prostu błahe. A jedynce co się liczy, to znaleźć ratunek dla Twojego dziecka...  Jestem mamą 5-letniej Zuzi, która cierpi na wodogłowie wrodzone, padaczkę, dziecięce porażenie mózgowe z niedowładem prawostronnym spastycznym oraz wadą serca VSD. O chorobie córki dowiedziałam się już będąc w ciąży. Wraz z dniem poznania diagnozy rozpoczęliśmy nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś. Już wtedy poddałam się dwóm zabiegom, ratującym maleńkie życie naszej córeczki. A kiedy tylko Zuzia przyszła na świat, w pierwszym roku przeszła aż 11 operacji neurochirurgicznych!  Nasza córeczka ma w sobie ogromną siłę walki o swoje życie, które już wielokrotnie mogła stracić. Aż 3-krotnie ratowano ją na OIOMie. Zwalczyła zakażenie gronkowcem, które doprowadziło do zapalenia opon mózgowych i otrzewnej. Przyjmowała silne antybiotyki, które były podawane dokomorowo. Walczyła z ostrym bólem i cierpieniem... To zbyt wiele jak na jedno, małe dziecko...  Niestety, mimo tak wielu nieszczęść, los wciąż nie był dla nas łaskawy. Gdy córka miała 15 miesięcy, w nocy dostała napadu padaczkowego, zachłysnęła się wymiotami i przestała oddychać. Wtedy przeżyliśmy największy horror... Po tak heroicznej walce o jej życie, po tylu ciężkich operacjach mogliśmy ją stracić w ułamku sekundy! Na szczęście dzięki szybkiej reakcji i przeszkoleniu medycznemu, udało nam się odzyskać oddech Zuzi. W szpitalu znów trafiła na OIOM, na którym przez pierwsze dni była w stanie krytycznym. To, że żyje to kolejny cud!  Zuzia ma już 5 lat. Niestety, trwałe uszkodzenia tkanki mózgowej wynikające z wodogłowia oraz agenezja ciała modzelowatego – znacznie opóźniają jej rozwój intelektualny i fizyczny. Aby dogonić rówieśników, Zuzia wymaga dodatkowej pracy, wielu terapii m.in. neurologopedycznej, oligofrenopedagogicznej, zajęć z integracji sensorycznej, terapii ręki oraz wzroku...  Dodatkowo Zuzia potrzebuje specjalistycznego sprzętu medycznego. Grozi jej podwichnięcie stawu biodrowego, a tylko dzięki profesjonalnej rehabilitacji i specjalistycznemu sprzętowi, mamy szansę uniknąć skomplikowanej operacji biodra. Jesteśmy szczęśliwi, że nasza córeczka nauczyła się chodzić. Niestety bez zaopatrzenia ortopedycznego w postaci specjalnych ortez, jej stopy i kolana będę ulegać skrzywieniu. Córka rośnie, ale jej chore kończyny nie rozwijają się w tym samym tempie. Po stronie ciała dotkniętej porażeniem – nóżka jest krótsza, a dłoń mniejsza. Z każdym kolejnym etapem wzrostu – spastyka narasta. Mamy mało czasu... Stawka jest jednak największa – przyszłość naszego dziecka. Wszystkie koszty związane z leczeniem, rehabilitacją i sprzętem znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego nie mamy wyboru, musimy prosić Was o wsparcie... To jedyna szansa, aby dać Zuzi szansę na normalne i szczęśliwe życie. Proszę, nie odwracaj wzroku. Pomóż!  Sylwia i Paweł, rodzice Dowiedz się więcej:  ➡️ Zuzia Kretowicz 💚

52 789,00 zł ( 52,14% )
Brakuje: 48 446,00 zł
Kamil Drożyński
Kamil Drożyński , 27 lat

By lata walki przekuć w dobrą codzienność!

Walczę, od kiedy pamiętam. Nie znam świata bez bólu, bez szpitali i bez ograniczeń. Innego życia nigdy nie miałem. Od losu dostałem trudną próbę charakteru...  W pierwszej dobie życia przeszedłem już dwie operacje – zamknięcia przepukliny i wstawienia zastawki odprowadzającej płyn rdzeniowo-mózgowy do otrzewnej. To jednak nie zdołało mnie uratować. Kolejne lata mojego życia podporządkowane były intensywnej rehabilitacji i kolejnym zabiegom. Problemów jednak przybywało... Z czasem rozwinęła się u mnie skolioza, której operacji poddałem się w 2011 roku…  Moje życie to nieustanne przeciąganie liny z chorobą. Potrzebuję stałego leczenia oraz rehabilitacji. Bardzo pomógłby mi wózek inwalidzki oraz platforma do niego. Choć trochę polepszy to jakość mojego funkcjonowania. Pomóż mi w tej walce, proszę! Kamil

5 595,00 zł ( 6,53% )
Brakuje: 80 001,00 zł
Mikołaj Mikuła
10 dni do końca
Mikołaj Mikuła , 14 lat

Bardzo rzadka choroba genetyczna nie może zniszczyć przyszłości Mikołaja! Pomóż!

Miki ma 13 lat i od urodzenia zmaga się z ultra rzadką chorobą genetyczną, zwaną Zespołem Huntera (Mukopolisacharydoza typu II). To choroba pociągająca za sobą szereg rozmaitych schorzeń, z którymi ten mały człowiek toczy nierówną walkę każdego dnia... Raz w tygodniu syn spędza dzień w szpitalu, gdzie zostaje mu podawany w formie kroplówki enzym, którego jego organizm nie wytwarza samodzielnie, a który jest niezbędny do życia. To w znacznym stopniu spowalnia postęp choroby, niestety go nie eliminuje. Oprócz tego, od ponad dwóch lat, Mikiemu dokucza neuralgia nerwu trójdzielnego, która objawia się paraliżującym bólem prawej strony twarzy. Ogromna ilość leków, które musi zażywać, dodatkowo osłabia jego siłę mięśni, kondycję ruchową oraz intelektualną... Niestety, jednym z jego najpoważniejszych problemów jest ogromna skolioza kręgosłupa, która postępuje w zastraszającym tempie i z dnia na dzień ogranicza świat naszego małego wojownika. Żeby temu zapobiec i umożliwić Mikiemu jak najdłuższą sprawność fizyczną, potrzeba intensywnej rehabilitacji, która najpewniej będzie mu towarzyszyć do końca życia... Mimo licznych przeciwności losu, Mikołaj jest wesołym, ciekawym świata i ludzi dzieckiem, który każdego dnia udowadnia, że nie należy się nigdy poddawać! Dlatego prosimy Was o wsparcie. Wydatki rosną z każdym dniem...  Każda Twoja złotówka przeznaczona będzie na jeden, niezmienny cel – walkę o zwykłe życie dla tego niezwykłego chłopca. Prosimy o pomoc! Violetta i Łukasz, rodzice

15 664 zł
Bohdan Kravchuk
Pilne!
Bohdan Kravchuk , 10 lat

Boguś w starciu z guzem mózgu❗️Nie pozwól przerwać leczenia!

PILNE! Kończą się środki na leczenie ratujące życie Bogusia! To jedyna szansa dla chłopca... Terapia działa, ale teraz stoi pod znakiem zapytania – skończyły się środki, a kolejny przelew do kliniki musi wyjść już w marcu... Zrozpaczona mama chłopca błaga o ratunek! "Gdy pół roku temu wyruszaliśmy na leczenie do Włoch, do szpitala Bambino Gesu, wyrywaliśmy naszego synka ze szponów śmierci. To było możliwe tylko dzięki Wam – ludziom o ogromnych sercach, którzy postanowili uratować mojego synka! W tamtym krytycznym czasie leczenie w Polsce nie przynosiło już rezultatów. Każda kolejna chemioterapia zawodziła. Każdy kolejny rezonans był gorszy od poprzedniego. Guz mózgu zabierał nam ukochane dziecko. Włochy były jedyną szansą. I Bohdanek wykorzystał ją najlepiej, jak to możliwe! Nasz synek rozpoczął tam specjalistyczną terapię, która daje szanse na zdrowie. Na życie! Kilka miesięcy leczenia minęło błyskawicznie. To leczenie jest również bardzo ciężkie i nieprzewidywalne. Pod koniec zeszłego roku Boguś przeszedł ciężkie zakażenie spowodowane bakterią w wejściu centralnym. Był na intensywnej terapii, musiał przejść zabieg chirurgiczny. Miał toczoną krew i dostawał mocne antybiotyki. Jak ciężkie chwile za nami to tylko Pan Bóg wie... Ale synek wyszedł z tego obronną ręką! Cały czas walczy. Mamy nadzieję, że złe, najcięższe dni za nami! Bohdanek w połowie stycznia miał już pierwszy kontrolny rezonans w trakcie terapii ratującej mu życie. I wyniki, po raz pierwszy od ponad roku, są w końcu optymistyczne! Nasz synek dzięki celowanemu i specjalistycznemu leczeniu zaczyna wygrywać z chorobą! Po raz pierwszy zaświeciło dla nas słońce. Uwierzyliśmy, że możemy wygrać… Niestety, z tymi dobrymi wiadomościami przyszły również te, które spędzają nam sen z powiek. Do tej pory dzięki pomocy tysięcy darczyńców opłaciliśmy pierwsze pół roku leczenia. Dziś już wiemy, że trzeba je przedłużyć o kolejne pół roku. To oznacza, że będziemy musieli zebrać kolejne ok. 400 000 zł… Dla nas to kwota niewyobrażalna. Pękają nam serca, bo wiemy, że w końcu, po wielu miesiącach poszukiwań znaleźliśmy dla naszego synka leczenie, które działa. A teraz boimy się tak strasznie, że nie będziemy mogli go kontynuować! Nasz synek ma dopiero 7 lat, a już przyszło mu się mierzyć ze śmiertelnym wrogiem – rozlanym i nieoperacyjnym guzem mózgu! Dostał szansę jedną na milion – udało się znaleźć celowane leczenie, które DZIAŁA! Które w końcu zatrzymało wzrost guza… W Polsce metody leczenia się wyczerpały, ale włoscy lekarze mają do dyspozycji zupełnie inne leki. Leki, które w końcu dały nam nadzieję na to, że Bohdan będzie żył! Rozmowa z naszą panią doktor prowadzącą daje nam nadzieję. Rokowania są dobre! Niestety, leczenie potrwa kilka miesięcy i nie będzie można go przerwać na żadnym etapie. Nie możemy pozwolić na to, żeby te efekty zaprzepaścić i przerwać leczenie. Bo przerwa dla naszego synka oznacza śmierć. Nie możemy dać jej wygrać, w momencie, gdy nadzieja na powrót do zdrowia jest tak blisko… Błagamy, pozwólcie nam walczyć dalej. W ciągu miesiąca musimy wpłacić na konto szpitala pieniądze na kolejne pół roku leczenia. Bez tego mój synek nie ma szans. Bez tego umrze... Błagam o pomoc. Błagam, bo wiem, że sama go nie uratuję... Mama ➡️ Brygada Bohdana kontra guz mózgu – licytacje ➡️ Strona na FB: Bohdan walczy z nowotworem *Kwota zbiórki jest szacunkowa. Obejmuje koszty leczenia w Rzymie, przeloty, rehabilitację i sprzęt rehabilitacyjny oraz leczenie w Polsce. Walka z guzem mózgu jest trudna, dużo rzeczy może się zmienić po drodze – o zmianach kosztów leczenia będziemy Was informować na bieżąco. 

36 675,00 zł ( 17,23% )
Brakuje: 176 090,00 zł
Marcin Cybul
Marcin Cybul , 34 lata

Młodego męża i tatę niszczy okrutna choroba... Daj mu szansę na życie!

Niedługo zostanę ojcem. Marzę, by trzymać moją córeczkę w ramionach, być dla niej oparciem i pokazywać otaczający świat. Być tatą o jakim każdy marzy. Niestety, moja choroba postępuje w zastraszającym tempie, a ja jestem po prostu przerażony… Boję się, że przykuje mnie do łóżka już na zawsze.  W 2009 roku po raz pierwszy usłyszałem diagnozę – stwardnienie rozsiane. Choroba postępowała szybko, ale ja cały czas wierzyłem, że uda mi się zahamować jej skutki. To, co zaczęło się dziać ze mną kilka lat później, działało lawinowo. Po nietrafionej terapii straciłem kompletnie orientacje nad swoim ciałem. Przestałem jeździć samochodem, czułem się coraz gorzej. Od 2016 rok poruszam się na wózku inwalidzkim i moja egzystencja jest w pełni uzależniona od pomocy innych osób. Mimo ciężkiej choroby znalazłem w sobie siłę i motywację, by stworzyć rodzinę i tym samym spełnić swoje największe marzenie. W 2019 roku wziąłem ślub – wspominam to jako najważniejsze i najlepsze wydarzenie w moim życiu. A teraz żona pod swoim sercem nosi naszą córeczkę… Wydawać by się mogło, że jestem szczęściarzem. Niestety moje szczęście wypiera ogromny ból choroby!  Odkąd dowiedziałem się o diagnozie, moje życie to walka z czasem. Codziennie miewam gonitwę myśli o tym, co będzie dalej. Jak będzie wyglądała moja przyszłość? Jak szybko choroba będzie postępować? Tysiące pytań, tak mało odpowiedzi… Boję się całkowitej utraty sprawności. Myśl, że mogę zupełnie stracić samodzielność, przeraża mnie najbardziej. Mam dopiero 31 lat. Przede mną jeszcze niemal całe życie. Życie, które możesz pomóc mi uratować. Pomimo stosowanych metod leczenia mój stan się pogarsza. Jestem całkowicie zależny od innych – żony, rodziców, brata. Nie jestem w stanie się sam ubrać, czy umyć. Coś, co inni ludzie robią bez większego namysłu, dla mnie jest jak zdobycie największych górskich szczytów. Trafienie łyżką do ust graniczy z cudem, a zrobienie herbaty stało się po prostu niemożliwe.  Jedyne korzystne efekty przynosi rehabilitacja, która jest bardzo ważna w łagodzeniu skutków postępowania SM. Niestety rehabilitacja refundowana przez NFZ jest niewystarczająca. Aby spowolnić skutki choroby, potrzebuję bardziej intensywnej i niezwykle kosztownej terapii. Twoja pomoc da mi nadzieję na wyrównaną walkę z chorobą. To iskierka, która trzyma mnie przy życiu – a żyć mam dla kogo! Marcin

70 013 zł