Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Pilas
Piotr Pilas , 3 latka

By wyjątkowość nie zniszczyła dzieciństwa... Pomóż!

Wiadomość o ciąży była jedną z tych, które wspomina się, jako najpiękniejsze w życiu. Głęboko wierzyliśmy w to, że nasz synek przyjdzie na świat cały i zdrowy i za chwilę razem rozpoczniemy cudowną przygodę zwaną rodzicielstwem. I tak było...  Dzień narodzin Piotrusia był najlepszym dniem naszego życia. Gdy już mogliśmy wziąć go na ręce, czuliśmy, że mamy przy sobie cały świat. Niestety, dwa miesiące później Piotruś otrzymał druzgocącą diagnozę...  Kiedy usłyszeliśmy słowa: choroba genetyczna - Zespół Angelmana - nikt z nas nie myślał już o świętowaniu... Zamiast tego był strach – przeszywający strach o życie naszego dziecka. Nie wierzyliśmy… Nasz malutki synek cierpi na chorobę genetyczną. Nieuleczalną! Zaczęliśmy czytać, dowiadywać się czym jest w ogóle to zaburzenie. Niestety, z każdą kolejną informacją, nasze przerażenie rosło...  Mikroubytek w obrębie jednego chromosomu sprawia, że u dzieci z tym zespołem zaburzone jest działanie układu nerwowego. W efekcie często diagnozuje się u niech: niepełnosprawność intelektualną, padaczkę, zaburzenia ruchowe...  Strasznie boimy się o przyszłość syna, bo choroba ta jest bardzo rzadka i wciąż pozostaje praktycznie nieznana. Zespół Angelmana zdarza się 1: 150000 żywych urodzeń! Nie wiemy więc, w jakim stopniu schorzenie się rozwinie i jak będzie wyglądała przyszłość naszego dziecko…  Obecnie syn potrzebuje stałej rehabilitacji i wizyt u wielu specjalistów. Koszty walki o jak najlepszy rozwój Piotrusia stale rosną. To dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc! Każda złotówka da nam nadzieję, której nie może zabraknąć... Rodzice Piotrusia

69 984 zł
Antonina Samborek
Antonina Samborek , 6 lat

Mimo autyzmu Antosia chce wieść normalne życie! Prosimy, daj jej na to szansę!

U córci zdiagnozowano zaburzenia ze spektrum autyzmu. Antosia wymaga systematycznej i częstej terapii w celu wspomagania rozwoju. Jest to m.in. terapia sensoryczna, logopedyczna oraz behawioralna. Niestety niemal wszystkie zajęcia są płatne. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie zapewnić jej niezbędnego leczenia. Córeczka ma zaburzenia sensoryczne, wybiórczość pokarmową oraz problemy z jelitkami.  Antosia ma 4-latka, rozwija się wolniej i odbiega bardzo od innych dzieci. Mimo to jest kochaną i radosną dziewczynką, która rozjaśnia nam każdy dzień. Antosia dzięki terapii reaguje już na swoje imię, jest z nią lepszy kontakt, powtarza i wypowiada już wiele słów, ale dalej potrzebne są ćwiczenia i suplementy, które są kosztowne! Pragniemy, żeby w przyszłości była jak najbardziej samodzielna i wiodła w miarę normalne życie. Dlatego już dziś zaczynamy walczyć o lepsze jutro. Prosimy, pomóż nam podarować jej prawidłowy rozwój! Rodzice Antoniny 

5 610,00 zł ( 17,57% )
Brakuje: 26 305,00 zł
Aleksandra Szopińska
Aleksandra Szopińska , 4 latka

Nieszczęsny wypadek i okrutny ból poparzeń! Pomóż małej Oli!

Oleńka ma tylko półtora roczku. Dzień przed sylwestrem doszło do strasznego wypadku. Nie pytajcie jak się to stało… Przecież uważałam, mówiłam, nie spuszczałam z oka… Wystarczyła sekunda, by córeczka wylała na siebie wrzące mleko… Karetką, na sygnale pojechałam z córką do szpitala. Oparzenia drugiego i trzeciego stopnia, 12% ciała – klatka piersiowa, szyja i prawa ręka. Najbardziej ucierpiało prawe przedramię. Oparzenie w tym miejscu okazało się oparzeniem opasającym trzeciego stopnia typu B. Po tygodniu leżenia z córką w szpitalu w rękę w dała się martwica, a powierzchnia martwej tkanki okazała się tak duża i głęboka, że podjęto decyzje o operacji. Najpierw w pełnej narkozie usunięto jej martwicę, by kilka dni później przeszczepić sztuczną skórę. Córka w pełnej narkozie miała usuwaną mechanicznie martwicę. W szpitalu spędziłyśmy dwa tygodnie. Dwa razy w tygodniu jeździmy do przychodni chirurgicznej na konsultacje i zmiany opatrunku. Dodatkowo wizyty prywatne u lekarzy różnych specjalizacji, wykonywane są szeregi badań. Choć minęły trzy miesiące od wypadku, dopiero teraz zaczyna goić się rączka. Rana była cały czas „mokra”, krwawiła… Lekarze podejrzewali gronkowca, więc nie obyło się bez antybiotyku. Dopiero teraz doszło do poprawy. Oprócz badań i wizyt wszystkie poparzone miejsca należy smarować specjalistycznymi maściami. Koszty są ogromne, w porównaniu do naszych możliwości finansowych. Żyjemy tylko pensji męża i jest po prostu bardzo ciężko sprostać wszystkim wydatkom. Jedyną opcją, by nie musieć wybierać pomiędzy wszystkimi potrzebami jest ta zbiórka. W perspektywie czasu Olę czekają następne operacje, które nie są już refundowane. Niezbędna jest też rehabilitacja, ponieważ doszło do deformacji, a w miejscu oparzenia jest ona węższa po wycięciu martwicy. Gdybyśmy mogli cofnąć czas… Cokolwiek co uchroniłoby córeczkę przed tym okropnym bólem i cierpieniem. Każdy rodzic, który doświadczył wypadku swojego dziecka, albo uchronił je w ostatniej sekundzie, wie jak straszne są to emocje i doświadczenia. Teraz możemy jedynie zapobiec wszystkim negatywnym skutkom tego wydarzenia i wierzyć, że córeczka będzie funkcjonować bez poważniejszych problemów. rodzice Oli

11 279 zł
Aleksandra Franciszkiewicz
Aleksandra Franciszkiewicz , 33 lata

By uwolnić życie z uścisku choroby...

Odkąd pamiętam moje miesiączki były bardzo bolesne. Objawiało się to silnymi bólami podbrzusza, odcinka lędźwiowego oraz nóg, ogólnym osłabieniem oraz nudnościami. Lekarze, do których chodziłam, mówili, że taki mój urok, kiedy urodzę dziecko moje dolegliwości powinny ustąpić. Co miesiąc zażywałam masę tabletek przeciwbólowych, które niekorzystnie działały na mój żołądek. Od sierpnia 2021 bóle podbrzusza w szczególności lewej strony nasiliły się praktycznie nie do zniesienia. Ból utrudniał mi codzienne funkcjonowanie. Zdarzało się tak, że musiałam przerywać dane czynności, aby ból minął. Jednocześnie czułam głód oraz brak apetytu. Niestety pojawiły się również dość wstydliwe dolegliwości związane z wypróżnianiem oraz dziwnym pulsowaniem w odbycie. Praca jelit była bardzo obciążona, co skutkowało zaparciami. Wtenczas nie miałam pojęcia, że istnieje taka choroba jak endometrioza. Bez rozpoznania oraz skierowania na dokładniejsze badania nie było szans na rozpoczęcie leczenia. Taki stan utrzymywał się do listopada 2021 kiedy podczas miesiączki, ze względu na dolegliwości bólowe trafiłam do szpitala. Miałam wysoki stan zapalny w organizmie, wdrążono leczenie zachowawcze. Badania krwi, CRP, wskaźnik markera nowotworowego, USG, natomiast przez kilka dni nie było wiadomo, co mi dolega. W końcu zaczęto podejrzewać endometriozę i skierowano mnie na laparoskopię. Zabieg miałam 19 listopada 2021, podczas którego usunięto torbiel z jajnika lewego, oraz uwolniono zrosty wewnątrzotrzewnowe. Po trzech dniach wypisano mnie do domu z zaleceniem udania się do lekarza prowadzącego. Podczas pobytu w szpitalu zaczęłam czytać o endometriozie. Nikt wcześniej nie wytłumaczył mi, co to jest, czym to się objawia i jakie badania można wykonać w celu rozpoznania. Trafiłam na fora z endometriozą, historie dziewczyn, które zmagają się z tą chorobą. Dowiedziałam się, jak wygląda ich życie codzienne oraz towarzyszące dolegliwości. Bardzo przykre jest to, że lekarze ginekolodzy nie uświadamiają młodych dziewczyn, że taka przypadłość może się pojawić. Że w momencie długotrwałych bolesnych miesiączek i związanych z tym dolegliwości lekarze nie wysyłają na badania, które mogłyby wskazać na endometriozę. Endometrioza może rozwijać się przez kilka lat. O te kilka lat jest niestety czasami za późno. Po przeprowadzonej laparoskopii moje samopoczucie trochę się poprawiło, natomiast wcześniejsze doświadczenia oraz dolegliwości nie dawały mi spokoju. Zdecydowałam się na wizytę w specjalistycznej klinice. I tu bach... Lekarz przy badaniu zapytał mnie, gdzie ja się wcześniej leczyłam... Przeprowadził wyczerpujący wywiad oraz badanie, które wskazało na liczne zrosty, guza w tylnym sklepieniu pochwy oraz naciek endometrialny okolicy zaszyjkowo - odbytniczej. Siedziałam jak sparaliżowana. Lekarz nakazał wykonać rezonans magnetyczny miednicy mniejszej w celu potwierdzenia wstępnie postawionej diagnozy. Podczas wizyty dowiedziałam się czym, się charakteryzuje endometrioza, jakie są objawy oraz metody leczenia. I w tym momencie zaczęła się walka z moją od lat pielęgnowaną chorobą. Od razu zostałam skierowana na leczenie hormonalne. Leki przyjmuję od grudnia 2021 r., które powodują zatrzymanie miesiączki, aby wyciszyć chorobę. Natomiast nie są w stanie jej wyleczyć. W lutym 2022 r. miałam wykonany rezonans magnetyczny. Wynik nie pozostawiał wiele do życzenia. Potwierdziła się diagnoza - endometrioza zaszyjkowo - odbytnicza głęboko naciekająca przestrzeni odbytniczo - pochwowej, ze znacznym zwężeniem jelita, około 40-50%. W tej sytuacji lekarz zaproponował laparoskopowe leczenie. Moja operacja będzie polegała na usunięciu endometriozy miednicy mniejszej, usunięcie zrostów, ognisk endometriozy, odcinkową resekcję jelita wraz z zespoleniem oraz usunięcie endometriozy sklepienia pochwy. Zabieg obarczony jest ryzykiem wyłonienia stomii na kilka miesięcy. Dzięki przeprowadzonym badaniom oraz postawieniu odpowiedniej diagnozy wyjaśniły się wszystkie moje wątpliwości i dolegliwości, które mi dotychczas towarzyszyły. Dzięki wprowadzonemu leczeniu hormonalnemu mogę w miarę normalnie funkcjonować. Ze względu na stopień skomplikowania koszty operacji są bardzo duże, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc, nie jestem w stanie pokryć tych kosztów samodzielnie. A bez niej nie mam szans na normalne funkcjonowanie. Mam dopiero 30 lat, mnóstwo marzeń i planów a przede wszystkim chęć założenia rodziny i posiadania potomstwa. Zwracam się z prośbą o każdą najmniejszą pomoc w postaci pieniężnej oraz udostępnienia. Proszę jeżeli możesz - pomóż!   –––––––––––– LICYTACJE –> KLIK

44 562,00 zł ( 76,16% )
Brakuje: 13 949,00 zł
Piotr Sitak
Piotr Sitak , 12 lat

❗️Piotruś walczy o każdy centymetr wzrostu - potrzebna pomoc, leczenia nie można przerwać!

Jestem mamą dwóch chłopców. Pawła i Piotra. Poza więzami krwi, podobnymi rysami twarzy, okularami i kolorem oczy łączy ich coś jeszcze... Nie rosną. Moi synowie cierpią na niskorosłość... Pomocy potrzebuje młodszy z nich, Piotruś.  Starszy syn w maju skończy 17 lat. Od ponad 6 lat dostaje nierefundowany hormon wzrostu. Dojście do diagnozy było drogą przez mękę... Gdy się urodził, wszystko było dobrze. Potem zaczął odstawać od innych dzieci... Był niski, drobny, Paweł po prostu nie rósł. Miał 11 lat, gdy zaczął leczenie. Terapia daje efekty, zamiast niecałych 150 centymetrów wzrostu mierzy już 166 cm. Być może to niewiele jak na 17-latka. Dla nas to ogromny sukces, bo o każdy milimetr trwała dramatyczna walka. Paweł kończy leczenie i nie o niego tu chodzi. Piotruś jest młodszy, ma 9 lat i 7 miesięcy. Od ponad dwóch lat przyjmuje hormon wzrostu. Pierwsze oznaki tego, że może być chłopcem niskorosłym, zauważyłam w okolicach trzecich urodzin syna. To był moment, kiedy starszy syn rozpoczął terapię hormonem wzrostu. Nie chciałam wierzyć, że choruje też moje drugie dziecko... Piotruś był w szpitalu, robiliśmy pogłębioną diagnostykę. Badania nie wykazały jednak nieprawidłowości. Mimo to czułam, że coś jest nie tak, więc powtarzaliśmy jeszcze pięć razy. Wyniki nie kwalifikowały Piotra do leczenia hormonem z programu finansowanego przez NFZ.  Mimo to syn nie rósł. Znów to samo piekło jak u Pawełka... Nauczeni przykładem starszego syna, wspólnie z profesor prowadzącą diagnostykę u Piotra, podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu leczenia na własny koszt. W ciągu dotychczasowej terapii Piotruś urósł 18 centymetrów! To bardzo dobry rezultat. Nadal jest najniższy w klasie, ale bez leczenia odstawałby znacznie od rówieśników.  Niestety zastrzyki z hormonem wzrostu w przypadku Piotra i Pawła nie są refundowane. Koszt leczenia to około 3 tysięcy złotych miesięcznie. Ta kwota nie ulegnie wielkiej zmianie - kiedy starszy syn skończy leczenie, młodszemu trzeba zwiększyć dawkę leku. Leczenie potrwa jeszcze 7-8 lat.  Piotruś to wesoły, radosny chłopiec, z dużym poczuciem humoru. Lubi się uczyć, kocha zwierzęta i wykazuje się dużą empatią. Bardzo kocha swojego brata, Pawła, który jest dla Piotra wzorem, ale też najlepszym kompanem i przyjacielem. Jako jedyny rozumie, jak to jest być chorym i co oznacza mierzyć się z niskorosłością. Przed nami kilka lat codziennych zastrzyków, pilnowania diety, godziny zasypiania i pokrywania kosztów leczenia, badań, wizyt lekarskich. Niestety koszty są tak duże, że przerastają nasze możliwości. Jednocześnie wiem, że terapia przynosi efekty i nie mogę przestać leczyć syna. Nikt z nas nie chciałby być dorosłym ze wzrostem dziecka... Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę, bo oznacza to każdy centymetr u Piotrusia więcej. Bardzo proszę o pomoc. Mama ➡️ Facebook

39 760,00 zł ( 10,22% )
Brakuje: 349 232,00 zł
Katarzyna Kubiak
Pilne!
Katarzyna Kubiak , 40 lat

WALKA, która trwa 12 lat❗️Rak nie odpuszcza, ale Kasia też nie❗️POMOCY!

To już 12 lat, jak walczę o życie i przegrywam tę walkę! Ten dzień pamiętam, jakby to było wczoraj. Najpierw rutynowe badania kontrolne, USG piersi i nagle diagnoza, która w uszach 27-letniej kobiety brzmiała jak pomyłka: rak piersi...  Wtedy w gruzach legły moje marzenia o zostaniu mamą.  Lekarze zabronili mi zachodzić w ciążę, natychmiast musiałam poddać się chemioterapii i hormonoterapii, które bardzo źle znosiłam. Złe samopoczucie fizyczne i psychiczne odebrały mi siłę do walki, a nowotwór nie dawał za wygraną. Nie chciałam już walczyć. Gotowa byłam przerwać leczenie i umrzeć. Psychicznie byłam na samym dnie. Na szczęście mój mąż nie odpuścił  i dzięki ogromnemu wsparciu z jego strony, uwierzyłam na nowo w to, że mogę i będę żyła. I udało się - "wyzdrowiałam". W 2019 bóle głowy i stawów nie dawały mi spokoju, a przy kontroli okazało się, że nowotwór powrócił, dając rozległe przerzuty: do kości, węzłów chłonnych szyi i klatki piersiowej, wątroby i płuc.  Załamałam się, wiedząc, że tym razem nie dam rady. Nie z takimi przerzutami... Rak był silny i nieprzewidywalny.  Po kilku miesiącach rozprzestrzenił się do rdzenia kręgowego i mózgu... To był ten moment, gdzie uświadomiłam sobie, że jedynie cud może mnie uratować, w leczeniu nie pokładałam już żadnej nadziei. Zaczęłam porządkować sprawy osobiste. Czułam, że śmierć to kwestia czasu, najbliższego czasu...  Od 2019 roku cały czas przyjmuję chemioterapię i leczenie uzupełniające - hormonoterapię. Na przerzuty w mózgu zastosowano radioterapię stereotaktyczną. Z czasem pojawia się coraz więcej skutków ubocznych leczenia. Organizm z dnia na dzień słabnie, a ja nie umiem się z tym pogodzić.  Uprzedzono mnie, że nowotwór za jakiś czas uodporni się na leki i... umrę? Tracę już siły i z trudem udaje mi się podołać prostym czynnościom, dużo odpoczywam, bo zwyczajnie opadam z sił. Moje wyniki są coraz gorsze. Obecnie największym problemem jest guz mózgu, który rośnie wraz z obrzękiem. Obrzęk uciska te części mózgu, które odpowiedzialne są za lewą stronę ciała, dlatego lewa strona daje coraz więcej objawów neurologicznych, które bez operacji mogą jedynie się pogłębiać. Szukaliśmy i konsultowaliśmy się z najlepszymi neurochirurgami. Znaleźliśmy klinikę Vital Medic, którą prowadzi jeden z najlepszych neurochirurgów w Polsce dr Witold Libionka. Będzie to specjalistyczna operacja z wybudzeniem, tak, by można było przeprowadzić elektrostymulację i zobaczyć, jak "głęboko" można usunąć guza. Dr. Libionka podejmie się tej operacji. Niestety nie jest ona refundowana przez NFZ. Setki tysięcy za życie... Ale dzięki Waszym sercom jestem zabezpieczona finansowo. Moim jedynym marzeniem jest dożyć spokojnej starości, umrzeć w otoczeniu bliskich mi osób, w spokoju... Nie w hospicjum, w cierpieniu, nieprzytomna, bez kontaktu ze światem, z morfiną w żyłach. Choć tak dużo już przeszłam, panicznie boję się śmierci, bólu, umierania. Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić. Jeszcze nie teraz... Dlatego bardzo proszę, pomóż mi wyrwać się z jej szponów...  Dziękujemy Wam bardzo za dotychczasowe wsparcie za to, że dzięki Wam mam szansę ŻYĆ. Kasia ➡️ Kasi możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK!

430 601,00 zł ( 73,59% )
Brakuje: 154 505,00 zł
Grażyna Kołuda
Grażyna Kołuda , 68 lat

Nowotwór wrócił, pomóż mi znów go powstrzymać❗️

Minęło już tyle lat, a choroba nowotworowa wciąż nie odpuszcza. Od 2014 roku choruję na złośliwego raka jajnika. Do tej pory przeszłam 5 operacji i 21 wlewów chemioterapii. Niestety po chwili wytchnienia i względnym spokoju, mój koszmar znów się zaczyna… Po trzech latach remisji rak wrócił i zaatakował wątrobę! Został mi lek ostatniej szansy, bardzo drogi. Ostatnie wnikliwe badania wykazały najgorsze... Nowotwór, który wrócił okazał się być nieoperacyjny. Na początku pomyślałam, że znajduję się w sytuacji bez wyjścia i że tym razem nie będę mogła stawić mu czoła. Bałam się, że czeka mnie nierówna walka z silniejszym przeciwnikiem. ALE… razem z nim pojawiła się też nadzieja. Jest jeden sposób na pokonanie go. Chemioterapia połączona z innowacyjnym lekiem wspomagającym leczenie może mi pomóc.  Przychodzę tutaj z wielką prośbą i nadzieją… W moim przypadku lek niestety nie jest refundowany. Koszt jednej dawki to 3600 zł, a mam otrzymywać go co trzy tygodnie. Lekarze przewidują, że leczenie może trwać co najmniej 12 miesięcy – aż nie zauważymy efektów. Całkowity koszt rocznej terapii to 64.000 zł.  Nie posiadam tak dużych środków finansowych, ale mam wielkie chęci i siły, by walczyć — dlatego proszę o pomoc. Wierzę, że nowa terapia pozwoli mi raz na zawsze pokonać chorobę i przeżyć jeszcze wiele pięknych chwil. Chciałabym móc bez przeszkód i obaw jeździć rowerem, spędzać czas z przyjaciółmi i ze swoim ukochanym kotem Wojtkiem. Chciałabym po prostu cieszyć się życiem, które w tej chwili jest tak kruche. Nie chcę się bać, że mój czas ogranicza choroba. Nie chcę się jej poddać… Bardzo proszę o wsparcie. Grażyna

47 243 zł
Olek Kropidłowski
Olek Kropidłowski , 4 latka

Rehabilitacja to szansa na sprawną przyszłość Olka! Wesprzyj jego rozwój!

Olek jest jeszcze za mały, by zrozumieć, że będzie się różnił od innych dzieci. Nie wie, że urodził się z porażeniem mózgowym z niedowładem lewostronnym. Każdego dnia widzę, jak zmaga się ze swoją niepełnosprawnością, ile wysiłku w każdy najmniejszy ruch. Lekarze nie potrafią nam powiedzieć, jaka będzie przyszłość Olka. Jesteśmy przerażeni. Boimy się, że z roku na rok może być gorzej… Ta zbiórka to nasza nadzieja i ogromna szansa!  Nasz syn Olek ma niedowład lewej strony, wzmożone napięcie mięśniowe. Jego ograniczenia ruchowe nie dają mu możliwości swobodnego poruszania się. Oluś, ze względu na swój niedowład, nie potrafi chwytać i wspomagać się lewą rączką. Dzięki rehabilitacji nauczył się siadać, próbuje przesuwać się na pupie. Mimo że ciągnie za sobą lewą nóżkę, daje radę i nie poddaje się! Walczy! Obserwuje starszego brata i chce jak on, wstać, chodzić, móc biegać i bawić się razem z nim. Dzięki zbiórce Oluś ma szansę na lepsze życie. Syn wymaga ciągłej rehabilitacji, co wiąże się z ogromnymi kosztami zakupu specjalistycznego sprzętu, ortez na nóżki i innych sprzętów rehabilitacyjnych. To wszystko jest tak bardzo potrzebne, by mógł w jakimś stopniu funkcjonować samodzielnie i nie czuł wykluczenia. Niestety to duży koszt, który przekracza nasz budżet domowy. Dlatego po konsultacji z lekarzem zdecydowaliśmy się na założenie zbiórki. Zbiórka ma na celu umożliwić zebranie odpowiednich środków na rehabilitację oraz sprzęt. Dzięki waszemu wsparciu możemy zmniejszyć cierpienie naszego syna.  U Olusia zaczyna postępować choroba. Dochodzą kolejne dolegliwości takie, jak: nerwica, nadwrażliwość, nadpobudliwość. Mimo intensywnej rehabilitacji w rączce postępuje zastój i zanik mięśni. Wiąże się to z koniecznością ostrzykiwania toksyną botulinową. Olek będzie musiał też przejść operację, która jest bardzo kosztowna. Bardzo gorąco prosimy o wsparcie!  Choroba dziecka – to nie kara, lecz sprawdzian z miłości i odpowiedzialności, dlatego dla naszego Olusia zrobimy wszystko, co się tylko da, aby porażenie mózgowe nie odebrało mu chęci do życia i dążenia do sprawności! Nie mamy czasu. Musimy zadziałać teraz, by jak najszybciej wesprzeć codzienność naszego maleństwa. Pomożesz nam? Rodzice Aleksandra  

12 700 zł
Adam Kłosowski
Adam Kłosowski , 32 lata

Adam walczy o życie i ma dla kogo, został tatą❗️

Adama już niedługo miała czekać najważniejsza rola w jego życiu. Urodził mu się synek, którego nie zdążył nawet poznać… Wszystko zmieniło się w jednej chwili i wywróciło nasz świat. Nieszczęśliwy wypadek zabrał plany i marzenia młodego człowieka... Nasz syn zawsze żył pełnią życia. Trenował kulturystykę, nagrywał własne utwory. Był zaradny i dbał też o przyszłość swojej rodziny, pracując za granicą.  Tragiczny wypadek w jednej chwili zabrał wszystko... Nasz syn miał bardzo poważny wypadek samochodowy, który zweryfikował nasze obecne życie. Samochód, w którym Adam jechał jako pasażer, wpadł nagle w poślizg. Z czterech osób będących wtedy w aucie, jedna niestety zginęła na miejscu, a jedna została ciężko ranna — to był nasz Adam. Wiele tygodni przeleżał w krytycznym stanie, na oddziale intensywnej terapii za granicą. Wszyscy powtarzali, że jego obecność wśród nas jest cudem.  Przez długi czas złe wiadomości spadały na nas lawinowo. Stan zdrowia Adama był tak tragiczny, że drżeliśmy na dźwięk kolejnego telefonu ze szpitala. Baliśmy się najgorszego. Dodatkowo wypadek był poza granicami Polski i musieliśmy zorganizować fundusze i zgody na jego szybki transport. Udało się to dopiero po 4 miesiącach i kosztowało nas wiele stresu. W tej chwili Adam przebywa w ośrodku, który daje mu szansę. Przez kolejne 12 miesięcy będziemy walczyć, by wybudził się ze śpiączki. Syn ma uraz czaszkowo-mózgowy i przed nim długa droga i walka o sprawność! Tylko rehabilitacja pod okiem specjalistów może przynieść pożądane rezultaty.  Razem z mężem utrzymujemy się z renty, a koszty leczenia Adama wzrastają. W trakcie rehabilitacji z pewnością pojawi się potrzeba specjalistycznego sprzętu, na który nie mamy środków. Już teraz ledwo starcza nam na jego pobyt w klinice. Mając perspektywę rehabilitacji ciągnącej się latami, niestety musimy prosić o pomoc…  Bardzo ważne jest to, że nasz syn ma motywacje i ma dla kogo walczyć!  Natan urodził się w lutym, 5 miesięcy po wypadku. Adam wodzi wzrokiem za nim i reaguje na jego płacz podczas wspólnych rozmów telefonicznych. Daje nam to nadzieję, chociaż nie jesteśmy jeszcze w stanie określić, ile widzi i rozumie. Pęka nam serce na myśl, że miał teraz martwić się innymi, przyziemnymi sprawami. Miał być tatą, miał chodzić na spacery, miał czekać na pierwsze kroki Natanka. Adam zawsze był mężczyzną, który się nie poddawał i dążył do celu. Teraz nie może być inaczej. W jego i w naszych rękach jest to, aby się wybudził i stawał coraz sprawniejszym i silniejszym.  Chcemy wierzyć, że rehabilitacja przyniesie skutki i dzięki niej się wybudzi! Zdajemy sobie sprawę z tego, że po wypadku Jego życie już teraz jest cudem. Ale czekamy na kolejny — na to, aż wróci i będzie jak dawniej.  Dopóki wierzymy, będziemy walczyć, to przecież nasz Adaś. Prosimy, daj nam nadzieję, że go odzyskamy… Rodzice Adama

4 548,00 zł ( 3,91% )
Brakuje: 111 623,00 zł