Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krystyna Gogolewska
Krystyna Gogolewska , 75 lat

Tragiczne skutki zwyczajnego upadku. Moja mama potrzebuje pomocy! Ratuj!

Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Mieszkam 600 kilometrów od mojej ukochanej mamy, której stan pogarsza się z dnia na dzień. Wszystko przez tragiczny w skutkach wypadek. Pomocy! Moja mama Krystyna wyszła z domu do sklepu i przewróciła się na schodach. Złamała kość łokciową, ramienną i łonową. Trafiła do szpitala, gdzie przeszła operację łokcia. Kość łonowa miała zrosnąć się sama w ciągu kilku tygodni. Od tego czasu mama leży w domu, w mieszkaniu, którego blok nie ma windy. Jest uwięziona na trzecim piętrze, a jej stan z każdym dniem się pogarsza. Przestała chodzić do łazienki, chociaż na początku udawało jej się to przy pomocy chodzika. Już nie wstaje, nie ma na to siły. Powoli traci wolę walki. Zły stan psychiczny wpływa na to, że zaczyna zapominać słów. Czasami miewa też halucynacje. Obecnie nie stać nas na rehabilitację, ale podstawowy problem dotyczy opieki. Wcześniej mama radziła sobie we wszystkim sama. Po wypadku pomagała jej moja siostra, Dorota, jednak stan jej zdrowia również nie jest dobry. Opieka była ponad jej siły i trafiła do szpitala. Podjęłam już działania zmierzające do przeprowadzki, jednak sytuacja jest dramatyczna. Trwa walka z czasem. Boję się, że nie zdołam uratować mamy i siostry. Potrzebuję środków na leczenie i rehabilitację oraz przystosowanie mieszkania do nowych potrzeb. W tej chwili mama nie jest w stanie samodzielnie wejść do wanny. Ma wielki problem z poruszaniem się w łazience. Ze wszystkim trzeba jej pomagać. Jej potrzeby są bardzo duże. Jedynym rozwiązaniem jest intensywna rehabilitacja oraz specjalnie dobrane leczenie, które zatrzyma lub spowolni martwiące nas procesy. Wiem, że muszę działać. Tak bardzo chcę pomóc mamie i siostrze. Proszę, wesprzyjcie nas w walce! Agnieszka

2 330 zł
Aliaksei Sazonau
Aliaksei Sazonau , 43 lata

Tragiczny wypadek pozbawił go sprawności! POMÓŻ❗️

7 października 2024 roku nie zdołam wymazać z mojej pamięci, nawet gdybym próbował… Ten dzień zaczął się jak każdy inny – wstałem, zjadłem śniadanie i pojechałem do pracy. Nagle wydarzył się wypadek, który bezpowrotnie odmienił moje życie! Zostałem potrącony przez samochód… Jechałem skuterem, więc zderzenie było tragiczne w skutkach! Doszło do wieloodłamowego złamania kości podudzia – karetką na sygnałach przetransportowano mnie do szpitala. Tam, kolejnego dnia przeszedłem operację, szczęśliwy, że wszystko skończy się dobrze. Było jednak zupełnie inaczej! Pojawiło się niedokrwienie nogi, w związku z czym 10 października przeszedłem kolejny zabieg. Niestety, mimo wysiłków lekarzy, nie przyniósł efektu… W kolejnych dniach nogę zaatakowała martwica. Nie było już dla mnie pomocy. Trzeba było podjąć tę trudną decyzję i dokonać AMPUTACJI!  W szpitalu spędziłem cały miesiąc. Zostałem przyjęty ze złamaną nogą, pełen nadziei, że wszystko skończy się dobrze. Wyszedłem o kulach, jako osoba niepełnosprawna. Teraz potrzebuję protezy, by móc choć w części funkcjonować jak wcześniej. Niestety, koszt takiej protezy jest zatrważający! Dlatego muszę zwrócić się z prośbą o wsparcie. Jeśli wahasz się, czy Twoja złotówka ma moc, by odmienić mój los, to zapewniam, że tak! Dziękuję za każdą pomoc! Aliaksei

723 zł
Grzegorz Słabicki
Grzegorz Słabicki , 49 lat

Mogłem tylko patrzeć jak woda wdziera się przez drzwi mojego domu! POMÓŻ!

Choć temat powodzi ucichł w mediach, my – osoby poszkodowane, nadal potrzebujemy wsparcia…  Gdy we wrześniu 2024 roku wielka woda dotarła w moje rejony byłem w domu. Jest on położony na delikatnym wniesieniu więc nie bałem się, że dosięgnie górnego piętra. Obserwowałem jak żywioł niszczy wszystko na swojej drodze i powoli wdziera się również przez moje drzwi.  Najbardziej ucierpiała piwnica i piec, który mimo osuszenia nie nadaje się do użytku. Do wymiany są również panele na parterze, muszę wytynkować ściany, wypchało murki… Wilgoć idzie ku górze, więc choć sytuacja wydaje się być opanowana, nie wiem jakie szkody pojawią się w ciągu kolejnych miesięcy.  Dziś najważniejszy jest dla mnie zakup pieca. Dni i noce są coraz chłodniejsze, nadchodzi zima, boję się jak ją przetrwamy. Z całego serca proszę o pomoc w odbudowaniu tego, co zniszczyła mi powódź! Grzegorz

55 zł
Sonia Rychlik
Pilne!
Sonia Rychlik , 51 lat

Operacje, radioterapia, chemia – walka z RAKIEM się nie kończy❗️POMÓŻ!

Odkąd tylko pamiętam, byłam bardzo aktywna. Jeszcze przed 50. urodzinami kontynuowałam pracę zawodową, tańczyłam i studiowałam psychologię. Wydawało się, że nic nie mogło mnie zatrzymać! Niestety bardziej nie mogłam się pomylić! Całe moje życie zmienił RAK! Moje problemy zdrowotne zaczęły się około 2022 roku. Przybrałam wtedy na wadze, stawałam się coraz bardziej zmęczona i osłabiona. W końcu zasłabłam w pracy! To mnie bardzo zaniepokoiło! Przeszłam wiele badań, w tym także USG piersi. Jednak mimo że żaden z lekarzy nie znalazł nic niepokojącego, było tylko gorzej!  Późną wiosną zauważyłam wciągnięcie brodawki w lewej piersi, a niedługo później także guzek. Byłam przerażona, ponieważ w mojej rodzinie występowały już nowotwory! Musiałam zareagować od razu! Przeszłam kolejne badanie USG, które zdaniem lekarza wykazało jedynie torbiele. Kilka miesięcy później ginekolog również zapewniał mnie, że nie widzi nic niepokojącego i mam się nie martwić! Ja jednak nadal czułam ogromny lęk przed chorobą… Wiedziałam, że odpowiedź na moje wątpliwości otrzymam dzięki mammografii. Perspektywa czekania miesiącami na przeprowadzenie badania mnie załamała. Dlatego zdecydowałam się przyjechać do Polski – tutaj były o wiele krótsze terminy niż w Luksemburgu, gdzie na co dzień mieszkam. 19 kwietnia 2023 roku boleśnie przekonałam się, że miałam rację. Wynik badania był jednoznaczny – ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI!  Towarzyszyło mi tak wiele emocji – szok, lęk, ale i złość! To było dla mnie ogromnie trudne. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że to dopiero początek! Wykonano u mnie kolejne badania. Początkowo wydawało się, że nie będzie tak tragicznie, że obędzie się bez chemii i radioterapii. Niedługo później przeszłam operację oszczędzającą, podczas której usunięto mi trzy węzły chłonne. Byłam wtedy pełna nadziei na lepszą przyszłość! Niestety nie trwała ona długo… Zaledwie trzy tygodnie później sytuacja okazała się jeszcze bardziej tragiczna: nowotwór się powiększył i zajął kolejny węzeł chłonny! Przeszłam drugą operację – tym razem była to mastektomia wraz z limfadenektomią. Kolejne tygodnie i kolejny szokujący wynik! Lekarze zdiagnozowali u mnie DRUGI NOWOTWÓR! Wtedy podjęto decyzję o chemioterapii, a później także radioterapii. Czułam się jak w koszmarze, z którego tak bardzo pragnęłam się obudzić!  Choroba zmieniła wszystko – moje życie osobiste i zawodowe. Mogę powiedzieć, że moje ciało jest w beznadziejnym stanie, bo choroba i leczenie wręcz je przeorały… Włosy, a właściwie ich brak, to tylko jeden z widocznych elementów tej dewastacji organizmu. Coraz częściej brak mi sił i pojawiają się zasłabnięcia, które kończą się wizytami w szpitalu. Do tego dochodzi równie trudne dla mnie leczenie hormonalne. A to jeszcze nie koniec! Przede mną kolejne badania, wizyty u specjalistów, a także operacje – w tym najbliższa histerektomia, która ma się odbyć w już grudniu. Kolejne zabiegi są zaplanowane na następny rok – rekonstrukcja piersi, a później druga mastektomia z rekonstrukcją. Moja sytuacja finansowa jest bardzo trudna, a wciąż rosnące koszty leczenia sprawiają, że z przerażeniem myślę o przyszłości!  Nie przeszłabym tego wszystkiego, gdyby nie wsparcie psychiczne i finansowe ze strony mojej wspaniałej córki, rodzeństwa i przyjaciół. Tak bardzo pragnę wrócić do dawnego życia, ale zanim to nastąpi, konieczne będzie dalsze leczenie i rehabilitacja. Aby tak się stało, potrzebuję również Waszej pomocy w moich zmaganiach z RAKIEM! Będę wdzięczna za każdą wpłatę!  Sonia

9 959 zł
Magdalena Pyrzanowska
Magdalena Pyrzanowska , 45 lat

Kawałek po kawałku choroba zabiera jej życie... Pomóż Magdzie❗️

Czy dwa słowa mają siłę, by zniszczyć czyjeś życie? Tak, jeśli brzmią STWARDNIENIE ROZSIANE…   3 lata temu u naszej drogiej przyjaciółki, Magdy, zdiagnozowano tę podstępną chorobę. Dotychczas pełna werwy i energii, ciężko pracująca i niezwykle pomocna kobieta, z dnia na dzień zaczęła tracić siły. Do zmęczenia dołączył ból kolana i trudności z poruszaniem się. Magda ma pierwotnie postępującą postać SM, co znaczy, że objawy nieustannie się nasilają i powodują ciągłe pogorszenie jej stanu zdrowia… Obecnie Magda nie jest w stanie żyć samodzielnie. Nie może przygotować posiłku, czy nawet się podpisać – wszystko wypada jej z rąk… Porusza się jedynie z pomocą chodzika, jednak i to jest dla niej coraz trudniejsze. Ostatnie badania wskazały na zmiany w odcinku szyjnym kręgosłupa. Postęp choroby jest zatrważający! Magda została zakwalifikowana do refundowanego programu leczenia i co pół roku otrzymuje wlew. Dodatkowo korzysta z rehabilitacji i niezliczonych wizyt lekarskich. Staramy się pomagać naszej przyjaciółce, na którą sami wielokrotnie mogliśmy liczyć w trudniejszym czasie. Jednak choroba Madzi wymaga systematycznej opieki, której koszt znaczenie wykracza poza nasze możliwości. Chcielibyśmy pomóc zapewnić Magdzie dostęp do dalszej rehabilitacji, która wzmacnia jej ciało, ale też pozytywnie wpływa na psychikę… Postępy, które osiągnęła podczas ostatniego cyklu ćwiczeń były dla niej i dla nas czystą radością, jednak bez kontynuacji, szybko przepadną. Bez dalszej pracy choroba zrzuci Magdę na wózek inwalidzki, a my chcemy by jak najdłużej była w stanie poruszać się o własnych siłach. Dlatego z serca prosimy o pomoc! Pomóżcie Magdzie zachować choć cząstkę siebie, bo nikt nie zasługuje na takie cierpienie… Przyjaciele Magdy

8 272,00 zł ( 32,39% )
Brakuje: 17 260,00 zł
Bruno Wnuk
Bruno Wnuk , 12 miesięcy

Razem dla Bruna w walce z zespołem Angelmana❗️

Początkowo ledwie widoczne dwie kreski na teście ciążowym, pierwsze badania, na których mogliśmy zobaczyć nasze maleństwo, pierwsze delikatne kopnięcia – to wszystko było dla nas cudem. Okres ciąży bez wątpienia okazał się jednym z najszczęśliwszych w naszym życiu!. Wszystko przebiegało idealnie i z radością odliczaliśmy dni, do momentu, gdy będziemy mogli wziąć synka w ramiona.  Wszystko to pękło niczym bańka mydlana, gdy w 37. tygodniu ciąży nagle okazało się, że występuje u mnie wielowodzie. Nie było chwili do stracenia. Z powodu zagrożenia zamartwicy wewnątrzmacicznej konieczne było przeprowadzenie cesarskiego cięcia, by ratować Bruna.  Tuż po porodzie synek otrzymał 8 punktów w skali Apgar. Miał trudności z oddychaniem, dlatego przez pierwsze 12 godzin musiał być podłączony do tlenu. Na szczęście później jego stan się poprawił, a my odetchnęliśmy z ulgą. Trzymając maleństwo w naszych bezpiecznych ramionach, mogliśmy opuścić oddział. Nie wiedzieliśmy wtedy jednak, że nie żegnamy szpitala na długo. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się bardzo szybko – Bruno nie chciał jeść, miał problemy ze ssaniem, ulewaniem się pokarmu i nieprawidłowym napięciem mięśniowym. Nie przybierał prawidłowo na wadze, a jego ogólny rozwój przebiegał o wiele wolniej niż jego rówieśników. Czekaliśmy z utęsknieniem, by być świadkami typowych dla maluszków kamieni milowych, jednak one wciąż nie nadchodziły… Od samego początku Bruno był objęty opieką wielu różnych specjalistów, a my przez wiele długich miesięcy szukaliśmy przyczyny jego trudności. Gdy skończyły się nam inne możliwości – zdecydowaliśmy się sięgnąć po ostatnią deskę ratunku, czyli badania genetyczne. Niestety, ich wyniki były nieubłagane – u Bruna, naszego ukochanego synka, zdiagnozowano zespół Angelmana.  Wraz z informacją o chorobie synka spadła na nas dobitna świadomość tego, że nie będzie miał takiej możliwości rozwoju, jak inne dzieci. Zespół Angelmana objawia się nie tylko niepełnosprawnością ruchową, ale także intelektualną. Dzieci z tym zespołem dużo później zaczynają raczkować czy siadać, nie wiadomo czy Bruno będzie samodzielnie chodzić. Niestety nie będzie mówił. Chorobą towarzyszącą jest także padaczka, która budzi w nas ogromny strach i codziennie istnieje ryzyko na wystąpienie ataku.  Wiemy jednak, że będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, by Bruno mógł funkcjonować najlepiej, jak to tylko możliwe. W codziennej walce o sprawność i samodzielność Bruno potrzebuje stałej opieki specjalistów i intensywnej rehabilitacji. Niezbędny jest także zakup sprzętu takiego jak pionizator, ortezy czy wózek, ponieważ synek nie chodzi. Z racji braku mowy wdrażamy system komunikacji alternatywnej. Na chwilę obecną zespół Angelmana uznawany jest za nieuleczalny. Pojawiła się jednak iskierka nadziei. Trwają prace nad lekiem, który jest już w 3 fazie badań! Wizja lekarstwa budzi w nas ogromną nadzieję na coraz lepszy rozwój naszego synka, a także na to, że kiedyś powie do nas mamo i tato. Walczymy więc nie tylko o wsparcie rozwoju Bruna, ale także o to, by mógł doczekać tego przełomu medycyny w jak najlepszej kondycji.  Prosimy, pomóżcie nam ochronić tę nadzieję i walczcie z nami o Bruna! To właśnie teraz, gdy jest jeszcze malutkim chłopcem – możemy wypracować najwięcej! Każdy gest dobrego serca, każda wpłata i każde udostępnienie może odmienić przyszłość naszego ukochanego synka… Rodzice Bruna

41 184,00 zł ( 38,71% )
Brakuje: 65 199,00 zł
Ola Kawka
Ola Kawka , 6 lat

Z Twoją pomocą Ola ma szansę rozwinąć skrzydła!

Problemy zdrowotne Oli zaczęły się niedługo przed jej narodzinami. Dwa ostatnie miesiące ciąży przeleżałam w szpitalu, ze względu na krwotoki. Na szczęście moje maleństwo urodziło się całe i zdrowe, choć po pewnym czasie zaczęłam zauważać niepokojące sygnały… Mając 7 miesięcy, córeczka nie siadała, nie gaworzyła ani nie przekładała się na boki. Ola jest moim drugim dzieckiem, więc wiedziałam, że tak nie powinno być. Zaczęłam szukać pomocy u różnych specjalistów, aż w końcu po wielu badaniach i konsultacjach u córeczki stwierdzono zespół Aspergera! Byłam w szoku. Nie wiedziałam, jak będzie wyglądała przyszłość mojego dziecka… Zaburzenie wywołuje u Oli emocje, z którymi córeczka czasem nie daje sobie rady. Jest dzieckiem zamkniętym w sobie. Ciężko jej funkcjonować wśród innych dzieci. Panikuje, podróżując zatłoczonym autobusem, boi się też jeździć windą. Diagnoza pozwoliła mi jednak na rozpoczęcie walki o lepszy rozwój Oli. Zapisałam ją do przedszkola integracyjnego, córeczka cały czas uczęszcza też na wizyty u różnych specjalistów. Wierzę, że z pomocą terapeutów nauczy się lepiej funkcjonować na co dzień. Z upływem czasu widzę poprawę w zachowaniu Oli, co daje mi ogromną nadzieję na jej lepszą przyszłość! By mogła wciąż się rozwijać, potrzebne są jednak dalsze leczenie, wizyty u specjalistów i rehabilitacja, co niestety jest ogromnym kosztem… Chciałabym bardzo podziękować za wsparcie, jakie okazaliście Oli do tej pory. Znów jednak muszę prosić Was o pomoc – sama nie dam rady zapewnić córeczce wszystkiego, czego potrzebuje do dalszego, lepszego rozwoju... Ola jest mądrą, kochaną dziewczynką, która potrzebuje jedynie odrobiny wsparcia, by mieć szansę w pełni rozwinąć skrzydła. Dalsze leczenie i rehabilitacja są nadzieją na to, że w przyszłości mojej córeczce będzie żyło się lepiej. Z całego serca proszę Was o wsparcie! Każda złotówka ma znaczenie! Marta, mama

221 zł
Bohdan Kozaczenko
Bohdan Kozaczenko , 9 lat

Bohdan walczy o swoją przyszłość! Wesprzyj go w pokonywaniu codziennych trudności!

Mój synek urodził się w 28. tygodniu ciąży, jednak jego maleńki organizm nie był gotowy do porodu. Żeby uratować życie Bohdanka, lekarze wykonali cięcie cesarskie. Pierwsze 9 dni swojego życia synek spędził pod respiratorem. Potem został przeniesiony na oddział intensywnej terapii noworodka, gdzie spędziliśmy kolejne 2 miesiące. Moje małe szczęście urodziło się z wagą 1290 kg і wzrostem 38 cm. Po porodzie lekarze byli ostrożni z rokowaniami, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo, że Bohdan po prostu nie przeżyje!  A powodów nie brakowało: głód tlenowy, krwotok, obrzęk mózgu, wielokrotne zatrzymanie oddechu, cysty w głowie, dysplazja lewego stawu biodrowego, problemy z sercem, a nawet problemy ze wzrokiem. U wcześniaków często rozwija się retinopatia, gdyż siatkówka jeszcze się nie wykształciła wystarczająco i to może doprowadzić do utraty wzroku.  Bohdan miał retinopatię 1-2 stopnia, ale na szczęście rozwój choroby udało się zatrzymać. Przez głód tlenowy komory boczne synka zaczęły się zwiększać, co doprowadziło do wodogłowia. Gdy Bohdan skończył  rok, komory przestały rosnąć. Po wykonaniu rezonansu magnetycznego i pozostałych badaniach lekarze postawili ostateczną diagnozę – spastyczne dwukończynowe mózgowe porażenie dziecięce. To był ogromny cios wymierzony prosto w moje matczyne serce! Przez pierwsze pół roku nie mogłam wykonywać ćwiczeń z Bohdanem, ponieważ miał problemy ze wzrokiem. Potem zaczęliśmy intensywnie ćwiczyć w domu, na oddziale neurologicznym, jeździliśmy do różnych centrów rehabilitacji, na basen. Dodatkowo odbywały się zajęcia z rehabilitantem i logopedą. Niejednokrotnie odbywaliśmy turnusy hipoterapii i delfinoterapii. Podobnie diagnoza to nie wyrok, tylko instrukcja do działań. Codzienna staranna i  monotonna praca przynosi efekty, a największą nagrodą jest jego zdrowe życie.    W marcu 2022 roku, po rozpoczęciu wojny, razem z dziećmi przyjechałam z Charkowa do Warszawy. Wszystkie nawyki, które wypracowaliśmy z ogromnym  trudem u Bohdana, zniknęły przez stres spowodowany bombardowaniami. Musieliśmy od początku rozpocząć walkę i tak zaczęliśmy rehabilitację syna  w centrum Olinek w Warszawie. Dzięki ogromnej pomocy profesjonalistów oraz ich indywidualnemu podejściu do każdego dziecka Bohdan zaczął robić postępy. Niestety coraz trudniej jest mi pozwolić sobie na opłacenie zajęć w Olinku, gdyż często brakuje mi na to środków…  We wrześniu 2024 roku Bohdan miał silny napad padaczki. Przyjechało pogotowie i cudem go uratowali. Po ataku syn był napięty i znów część nawyków została utracona. Na ten moment odzyskaliśmy z powrotem wszystkie efekty. Umysłowo Bohdan jest jak wszystkie dzieci. Chodzi do szkoły, jest osobą towarzyską, optymistyczną i każdy, kto go poznaje, mówi, że w życiu jeszcze nie widział tak radosnego, cieszącego się z życia chłopca.  "Inne" dziecko może urodzić się w każdej rodzinie. Nikt z nas nie jest na to przygotowany. Moim zdaniem, jako mamy, jest maksymalnie mu pomóc. Bardzo kocham Bohdanka i jestem wdzięczna losowi, że właśnie taki synek został mi zesłany. To on nauczył mnie bycia silną, nadał ogromnej wiary, odkrył we mnie przebojowy charakter, o którym sama nie wiedziałam i pokazał, jak wygląda bezwarunkowa miłość. Okazało się, że można kochać mimo wszystko, nie patrząc na nic, radząc sobie z każdym wezwaniem. Dziś jedyną trudnością jest brak środków na dalsze leczenie i rehabilitację syna. Czy mogę liczyć na Wasze wsparcie? Maryna, mama Bohdana

1 170,00 zł ( 7,33% )
Brakuje: 14 788,00 zł
Kubuś Hamer
Kubuś Hamer , 15 lat

Kuba przyszedł na świat z poważnym rozszczepem! Pomóż w nieustającej walce!

Mój ukochany syn urodził się z rozszczepem wargi i podniebienia. Każda nasza doba zawiera dwadzieścia cztery godziny walki o jego sprawność i niepokoju o przyszłość. Spektrum autyzmu, zaburzenia lękowe oraz padaczka nie ułatwiają procesu leczenia… Potrzebna nam pomoc! Gdy lekarze poinformowali mnie o rozszczepie wargi i podniebienia postawiono mnie przed poważnym dylematem. Musiałam zdecydować o przebiegu pierwszej poważnej operacji synka. Proces leczenia w naszym mieście zawierałby kilka, rozciągniętych w czasie, bolesnych zabiegów. Alternatywą była operacja w Warszawie. Wybór był prosty. Chciałam oszczędzić synkowi cierpienia i zapewnić mu natychmiastową pomoc. Niestety, do dziś nie wiem, dlaczego operacja się nie powiodła, a przeszczep kości został odroczony. Od tamtego czasu nieprzerwanie jeździliśmy na konsultacje stomatologiczne. Wizyty były i nadal są dla synka wyjątkowo trudnym doświadczeniem. Już podczas pierwszych z nich Kuba bardzo płakał, więc badanie nie było możliwe. Zapewne już wtedy walczył ze swoimi lękami. Spektrum autyzmu, o którym jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, zdecydowanie nie ułatwiało mu sprawy… Kuba do dziś bardzo cierpi, boi się i stresuje, gdy planujemy wizyty u ortodontów. Tak duży stres nasila ataki padaczki. Powiedzieć „nie mamy szczęścia” to jak nie powiedzieć nic. Rozszczep jest bardzo skomplikowany. Czuję, że wszyscy dotychczasowi specjaliści, chirurdzy plastyczni i szczękowi, ortodonci i stomatolodzy, nie są w stanie udzielić nam wystarczającej pomocy. Musimy szukać dalej. Odbywać kolejne konsultacje, odkrywać nowe metody leczenia. Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty. Potrzebujemy wsparcia w zbieraniu środków na dalszy proces leczenia i terapii. Oprócz problemów stomatologicznych mierzymy się przecież ze spektrum autyzmu, padaczką i zaburzeniami lękowymi. Już raz wyciągnęliście do nas pomocną dłoń. Proszę, nie zostawiajcie nas teraz w potrzebie! Mama

72 zł