Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Miłosz Praclewski
Miłosz Praclewski , 9 lat

Trwa walka – Miłosz kontra MUKOWISCYDOZA! Prosimy o wsparcie!

Kiedy na świat przyszedł na świat mój młodszy synek Miłosz, miałam tylko jedno marzenie – aby nie otrzymał od losu tej strasznej diagnozy, którą parę lat wcześniej otrzymał jego starszy brat. Od razu po narodzinach lekarze wykonali konieczne badania, a ja drżałam o moje maleństwo. Niestety wyniki szybko potwierdziły ten najgorszy scenariusz – MUKOWISCYDOZA! Mogłoby się wydawać, że jeśli posiada się już jedno chore dziecko, to posiadanie drugiego z tym samym schorzeniem nie będzie aż tak trudne. Znałam już cały proces, wiedziałam jaki będzie schemat działania. Jednak na takie wieści żaden rodzic nie potrafi się przygotować… Byliśmy z mężem załamani.  Miłoszek codziennie wstaje wcześniej niż jego rówieśnicy. Musi przejść inhalację, drenaż, oraz przyjąć masę leków, aby wydzielina nie zalewała jego płuc i syn mógł funkcjonować. Gdy wraca ze szkoły powtarzamy proces i później jeszcze raz, zaraz przed pójściem spać…  Do tego dochodzi częsta rehabilitacja i wizyty u wielu specjalistów, bo Miłoszek poza mukowiscydozą cierpi również na inne dolegliwości. Zewnątrzwydzielnicza niewydolność trzustki, przewlekłe zapalenia oskrzeli, hipowitaminoza D, zaburzenia ze spektrum autyzmu, marskość wątroby… Musi tak wiele znosić mimo swojego młodego wieku! Razem z mężem walczymy każdego dnia, aby nasi synowie byli zdrowi i mieli zagwarantowaną dobrą przyszłość. Niestety jest nam niezmiernie trudno, bo kosztów każdego dnia przybywa. Dziś najciężej pokryć nam nie tylko leczenie, ale również sprzęt medyczny i turnusy rehabilitacyjne, których Miłosz potrzebuje, aby po prostu żyło mu się lepiej.  Dlatego przychodzimy do Was z ogromną prośbą. Wesprzyjcie nas w tej nierównej walce!  Rodzice Miłoszka 

6 247 zł
Victoria Madziara
12 dni do końca
Victoria Madziara , 10 lat

Dzieciństwo Victorii to ciągła walka o zdrowie – POMÓŻ!

Moja córka urodziła się z poważnymi wadami serca, rozszczepem podniebienia i niedosłuchem. Lata dzieciństwa, które powinny być przepełnione beztroską spędza na szpitalnych korytarzach i w salach operacyjnych. Victoria ma teraz szansę na poprawę sprawności – pomożesz? Przed nami kolejne etapy leczenia: już niedługo córka przejdzie terapię hormonem wzrostu, a później czekają ją kolejne operacje i korekty podniebienia. Walka o zdrowie i sprawność Victorii to nie tylko ciągły strach, ale i ogromne koszty… Wiem jednak, że nie mogę się poddać i muszę zrobić wszystko, by jak najlepiej zadbać o rozwój córki!  Córka od urodzenia ma wadę słuchu stopnia umiarkowanego na lewe uszko i głębokiego na prawe. Ogromnym wsparciem będą dla niej aparaty słuchowe, które pozwolą jej na lepszą komunikację. Udało mi się uzyskać dofinansowanie na ich zakup, jednak nadal muszę dopłacić ponad 2 000 zł… Niestety, przekracza to obecnie moje możliwości finansowe.  Mimo niedosłuchu i dużych problemów z komunikacją werbalną, Victoria dobrze radzi sobie w szkole i jest bardzo ambitna. Obserwuję, jak bardzo chciałaby dorównać swoim rówieśnikom i ogromnie żałuję, że nie ma takich możliwości. Zakup aparatów słuchowych pozwoli choć trochę wyrównać jej szanse!  Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie – pomóżcie mi zapewnić Victorii wszystko, co najlepsze! Każda wpłata to cegiełka dołożona do walki o sprawność córki! Mama Victorii  

2 554,00 zł ( 100% )
Adam Ziomek
14 dni do końca
Adam Ziomek , 4 latka

Adasiowi grozi przyszłość na wózku inwalidzkim! Pomóż mu postawić pierwszy krok!

Adaś jeszcze nie nauczył się chodzić… Potrafi już za to walczyć. Zmusiła go do tego okrutna choroba, która zostanie z nim do końca życia. Istnieje szansa, że uratujemy naszego ukochanego chłopczyka przed wózkiem inwalidzkim. Czas nie jest jednak naszym sprzymierzeńcem… Nie spodziewaliśmy się, że nasz syn urodzi się z jakimkolwiek problemem zdrowotnym, ponieważ ciąża przebiegała wzorowo. Badania nie wskazywały na żaden problem. Diagnoza nas zszokowała! Po porodzie u naszego synka wykryto artogrypozę! Już w piątej dobie swojego życia został zagipsowany od pasa w dół na długie miesiące. Niestety to nie wystarczyło. Adaś musiał przejść pięć poważnych operacji!  Nigdy nie mieliśmy czasu na płacz. Naszą codzienność wypełnia kontakt z lekarzami i fizjoterapeutami, którzy na co dzień towarzyszą nam w dążeniu do celu, jakim jest samodzielne chodzenie. Ich wiedza i nasza nadzieja pozwalają wierzyć w to, że Adaś będzie sprawny, ale aby tak było, potrzebna jest intensywna rehabilitacja. Lekarze alarmują, że najważniejsze w walce z artogrypozą jest pierwsze siedem lat dziecka. Dopóki Adaś nie chodzi do szkoły, moglibyśmy pozwolić sobie na codzienne ćwiczenia synka. Niestety, koszt rehabilitacji oraz leczenia przewyższają nasze finansowe możliwości. Synek potrzebuje regularnych ćwiczeń. Jeśli ich nie uzyska, usiądzie na wózku inwalidzkim, a jego cierpienie po pięciu operacjach pójdzie na marne… Kolejne naglące potrzeby to przystosowanie mieszkania do choroby synka oraz zakup wanny wirowej, znacznie poprawiającej kondycję jego nóżek. To niezbędny sprzęt, dzięki któremu Adaś będzie miał szansę rozwijać się prawidłowo. Chcemy uratować synka przed wózkiem inwalidzkim. Już raz podarowaliście nam wsparcie. Jesteśmy za to niesamowicie wdzięczni! Jest w nas ogromna determinacja i siła walki. Wierzymy, że nasze dziecko będzie sprawne. Potrzebne nam Wasze wsparcie. Każdy Darczyńca jest dla nas bohaterem, który dołącza do misji ratunkowej o przyszłość naszego małego synka. Proszę, pomóżcie nam! Monika i Tomasz, rodzice Adasia

16 907,00 zł ( 6,35% )
Brakuje: 249 051,00 zł
Martyna Mysłajek
Pilne!
14 dni do końca
Martyna Mysłajek , 15 lat

PILNE 🚨 Diagnoza brzmi jak wyrok – 15-latka walczy o ŻYCIE❗️POMÓŻ❗️

Gdy wprowadzałam córkę na oddział onkologi zrozumiałam jak wygląda piekło. Patrzyłam na Martynkę i z trudem powstrzymywałam łzy, które cisnęły się do moich oczu. Była taka dzielna, nie wiedziałam skąd w niej ta siła. A ona cierpiała w ciszy i tylko pragnęła, by w końcu jej ktoś pomógł! Wszystko zaczęło się tak niewinnie. Zaobserwowałam u córki opuchnięte powieki, a później pojawiła się też podwyższona temperatura. Udałyśmy się do lekarza pierwszego kontaktu, który skierował Martynę na rozszerzoną morfologię. Gdy wzięłam do ręki wyniki, byłam w ogromnym szoku. Żadna wartość nie mieściła się w normie!  Córka została skierowana do szpitala na dalszą diagnostykę. Już po prześwietleniu lekarze przyszli do nas ze złymi informacjami. Wykryli guza… Martyna musiała mieć wykonaną biopsję. Kurczowo trzymałam się nadziei, że to nie będzie nic aż tak poważnego. Chwilę wcześniej przechodziłam przez to samo z drugą córką… Guz, w tym samym miejscu. To było jak deja vu.  Z tym że u drugiej córki zmiana nie okazała się aż tak poważna. Lekarze wycieli ją i zapomnieliśmy o problemie. U Martynki jednak było zupełnie inaczej. Diagnoza, którą przekazał nam doktor brzmiała jak wyrok! Okazało się, że to NOWOTWÓR! Konieczne było podjęcie pilnego leczenia. Lekarze zdecydowali się na chemioterapię. Martyna przyjęła już cztery jej podania, z czego tylko dwa z nich były chemią właściwą. Patrzenie jak wypalający żyły mojej córeczki specyfik sprawia jej cierpienie, rozrywało mi serce…  Po jednej z kąpieli Martynka przyszła i powiedziała: „mamo to się dzieje…” W jej ręku zobaczyłam garść włosów. Z trudem wzięłam maszynkę do ręki i zgoliłam jej głowę na łyso. To było straszne, ale byłyśmy gotowe na to, że wojna niesie ze sobą straty… Dziś najgorsze jest to, że nie wiemy co będzie dalej. Musimy zawierzyć lekarzom, że to, co robią uratuje Martynkę. A do tego dochodzą te ogromne koszty leków, zastrzyków, opatrunków, suplementów, wizyt u specjalistów… Razem z mężem nie dajemy już rady i musimy prosić o wsparcie!  Walka z nowotworem to nie sprint, tylko maraton. A na drodze może pojawić się wiele przeszkód. Tu nie ma przejścia na skróty… W tym najcięższym dla naszej rodziny momencie razem z mężem prosimy o pomoc. Każda nawet najmniejsza wpłata, jest dla nas niezwykle cenna i daje nadzieję, że nie jesteśmy sami!  Rodzice Martyny

82 754 zł
Kolin Matuszczyk
Pilne!
14 dni do końca
Kolin Matuszczyk , 9 lat

Nieoperacyjny GUZ w główce 9-latka❗️Ratujmy życie Kolina!

W główce mojego synka jest 2,5-centymetrowy guz! Nowotwór nieoperacyjny i lekooporny - te dwa słowa brzmią jak wyrok, ale ja się nie poddam - walczę o życie Kolinka! Przed nami kolejne starcie z nowotworem - 21 czerwca lecimy do szpitala w Barcelonie, synek zaczął już mieć problemy z oddychaniem... Wychowuję syna sama i bardzo potrzebuję Twojej pomocy, to moja jedyna nadzieja... Mam opisać historię mojego maleńkiego synka. Siedzę nad czystą kartką i tylko łzy spadają mi na papier… Nie potrafię wydusić ani jednego słowa, bo jak opisać największy ból serca matki, która wie, że bez pomocy jej dziecko w każdej chwili może odejść na zawsze…? Te myśli nie pozwalają mi normalnie funkcjonować. Jestem przerażona tym, że mogę więcej nie usłyszeć słowa „mama”... Te myśli tak bardzo bolą… Jestem bezsilna wobec choroby mojego dziecka. Jeszcze tak niedawno mieliśmy szczęśliwe życie, podobne do Twojego. Kolin, mój mały promyczek, uśmiechem rozświetlał mi każdy dzień. Teraz jesteśmy pośrodku onkologicznego ringu… To po prostu koszmar. Umieram ze strachu o życie mojego synka. Nasza historia zaczęła się w 2020 roku. Zdrowy, wesoły wcześniej synek nagle zaczął mieć problemy z równowagą... Jąkał się, zaczął wymiotować. Przestraszona, zabrałam go do lekarza, który niemal od razu dał nam skierowanie na oddział neurologii... Po badaniu już 2 godziny później byliśmy w karetce.  Po wykonaniu rezonansu magnetycznego okazało się, że mój synek Kolin ma guza pnia mózgu. Histopatologia wykazała, że to guz o nazwie Astrocytoma pilocyticum WHO GI. Wiadomość ta po prostu zwaliła mnie z nóg... Moje dziecko i guz mózgu?! Dalej wszystko było jak w złym śnie, z którego nie sposób się obudzić... Decyzja lekarzy była oczywista - guza trzeba było jak najszybciej wyciąć. Niestety, podczas pierwszej operacji okazało się, że guz jest bardzo rozległy i na jednej operacji się nie skończy. Druga operacja niestety zakończyła się powikłaniami. Kolin spędził na OIOM 20 dni z powodu problemów z oddychaniem. Nie da się opisać, jak to jest - widzieć własne dziecko, podpięte do tych wszystkich urządzeń, walczące o życie! Operacje na mózgu obciążone są ogromnym ryzykiem. Niestety u Kolina wystąpił niedowład lewostronny... Tylko dzięki intensywnej, 2-letniej rehabilitacji synek nadal chodzi. Niestety okazało się, że w główce została masa resztkowa. Walczyliśmy z powikłaniami, wciąż będąc pod kontrolą lekarzy... Przed kolejną operacją okazało się, że guz urósł i stał się nieoperacyjny! Jest przy ośrodkach odpowiadających za oddychanie i krążenie, przez co stał się niezwykle ryzykowny do usunięcia... Piekło otworzyło się po raz kolejny! Kontaktowałam się z wieloma szpitalami... Rodzice innych dzieci z nowotworami polecili mi klinikę w Barcelonie, gdzie leczy się najtrudniejsze przypadki chorych dzieci z całej Europy. Miałam nadzieję, że uda się zrobić operację... Niestety potwierdziło się, że guz jest nieoperacyjny. Wycięcie go może skończyć się nawet śmiercią synka. Chemioterapia też jest dla Kolina ryzykowna... Lekarze podjęli decyzję, że będą obserwować i kontrolować stan Kolina, i jeśli dojdzie go pogorszenia stanu, trzeba będzie działać... Niestety ten moment nadszedł - w ostatnich miesiącach stan synka się pogorszył... Kolin ma problemy z oddychaniem. W nocy ma ciągłe epizody bezdechów... Ja też nie śpię, nadsłuchuję oddechu synka i tak bardzo się boję. Kolin budzi się koło 5-6 rano, nie jest już w stanie zasnąć, sen nie przynosi mu żadnego ukojenia. W ciągu dnia też ma ataki, podczas których nie może zaczerpnąć powietrza - łapie się wtedy za nos i gardło... Bardzo się martwię, że to objaw guza, że uciska ośrodek odpowiedzialny za oddychanie! Wracamy do szpitala w Barcelonie - lekarze zrobią kontrolny rezonans i podejmą decyzję, co dalej... W ostatnich miesiącach pojawiła się szansa - jest możliwość leczenia dzieci z guzami mózgu nowym lekiem, który nie ma tak wielkich skutków ubocznych jak chemioterapia. Mam ogromną nadzieję, że w przypadku Kolinka będzie to możliwe... Lekarze muszą zająć się też problemami z oddychaniem, które spędzają mi sen z powiek. Potrzebujemy pieniędzy na opłacenie leczenia. Jestem samotną matką i nie stać mnie na ratowanie życia mojego dziecka... Błagam, pomóż mi uratować Kolina. Oczy Kolina przepełnione nadzieją dają mi siłę i motywują do działania. Nie mogę go zawieść. Muszę walczyć, pukać w każde drzwi, by szukać ratunku dla własnego dziecka… Trzeba schować dumę do kieszeni. Nie mogę się poddać, nie boję się prosić o pomoc… Boję się tylko jednego – że go stracę. Moje dziecko może mieć piękną przyszłość i cieszyć się życiem. Jeszcze może być piękne... Dzięki Tobie. Proszę, pomóż mojemu synkowi❣️ Beata, mama Kolinka

20 430,00 zł ( 3,84% )
Brakuje: 511 485,00 zł
Jaś Mierzejewski
14 dni do końca
Jaś Mierzejewski , 5 lat

Walczymy o sprawność Jasia! Potrzebne wsparcie!

Jesteśmy rodzicami cudownego Jasia, który codziennie walczy o swoją sprawność. Jest radosnym, ciekawym świata chłopczykiem, któremu los „sprezentował” niedowład obustronny z przewagą lewej strony, padaczkę i opóźnienie psychomotoryczne. Synek nie chodzi, nie mówi, nie rusza lewą rączką. To my jesteśmy jego rękoma i nogami i walczymy o to, by kiedyś mógł być samodzielny. W ciągu 5 lat opanował samodzielne jedzenie z lekką pomocą, komunikację alternatywną, chodzenie z pomocą, pokazywanie palcami… Więc jest o co walczyć. Widzimy te momenty, w których Jaś chciałby zrobić wiele, być może marzy o tym, by biegać ze swoim rodzeństwem, ale niedowład każdego dnia podcina mu skrzydła. Chcielibyśmy z całego serca zapewnić mu dużo rehabilitacji i potrzebnych sprzętów, by jego sprawność się rozwijała. Ale koszta tego wszystkiego idą bezlitośnie w górę… Gdy Jaś ma przerwę w rehabilitacji, jego postępu się cofają. Nie możemy do tego dopuścić! Staramy się każdego dnia ćwiczyć jeszcze w domu, ale to za mało. Nie mamy potrzebnych sprzętów. Dlatego jako rodzice Małego Wojownika apelujemy o wsparcie i otwarte serca dla Jasia. Pomożecie nam walczyć o Jasiową sprawność? Rodzice ➡️ Facebook – Jasiowa sprawność! licytacje charytatywne

5 134,00 zł ( 80,43% )
Brakuje: 1 249,00 zł
Marek Grzelak
Pilne!
Marek Grzelak , 62 lata

Ukochany mąż, tata i dziadek walczy o życie❗️Potrzebna pomoc❗️

Mam na imię Asia i chciałbym podzielić się z Wami historią mojej rodziny i prosić o wsparcie. U mojego taty niedawno został zdiagnozowany glejak wielopostaciowy – najbardziej agresywny nowotwór mózgu. To było dla nas wszystkich ogromnym szokiem i trudno nam pogodzić się z tą diagnozą. Pierwsze symptomy przypominały zwykłe przemęczenie. Ból głowy, problemy z koncentracją i pamięcią, które z dnia na dzień zaczęły się nasilać. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wizyta na SOR, tomografia, rezonans i biopsja i ta najgorsza diagnoza, jaką mogliśmy usłyszeć GLEJAK WIELOPOSTACIOWY IV STOPNIA!  Nasz świat się zawalił w jednym momencie. Diagnoza sprawiła, że straciliśmy grunt pod nogami. Ale postanowiliśmy działać i mamy nadzieję na ratunek dla taty! Po wielu poszukiwaniach znaleźliśmy lekarza w Kluczborku – dr Libionkę, który ma doświadczenie w leczeniu tego rodzaju nowotworu i jest gotowy podjąć się próby wycięcia guza. To jest ogromna szansa dla taty, ponieważ może znacznie przedłużyć jego życie i dać mu więcej czasu z nami, swoją kochającą rodziną. Mój tata jest nie tylko wspaniałym ojcem dla mnie, ale również kochającym mężem dla mojej mamy, która również walczy z rakiem. To dla nas trudny czas, ale jesteśmy zdeterminowani, aby zjednoczyć się i wspierać się nawzajem w tej trudnej sytuacji. Niestety, koszty leczenia są ogromne, a my nie jesteśmy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków. Koszt operacji to ponad 100 tys. zł, a do tego dochodzi jeszcze cała masa wydatków związanych z późniejszym leczeniem, fizjoterapią oraz lekarstwami, co daje już kwotę 200 tys. zł! Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przyczyni się do tego, że nasza walka będzie miała większe szanse powodzenia. Warto dodać, że mój tata jest człowiekiem o wielkim sercu. Przez wiele lat angażował się w organizowanie zbiórek charytatywnych dla dzieci potrzebujących, został odznaczony orderem Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, pomagał innym i był zawsze gotowy do podjęcia działania. Teraz to my, jako jego rodzina, prosimy o pomoc. Ma wspaniałe wnuki, które uwielbiają swojego dziadka i pragną spędzać z nim więcej czasu. Każda złotówka, którą uda się zebrać, będzie miała wpływ nie tylko na życie taty, ale także na życie naszej całej rodziny. Bardzo dziękujemy za każde wsparcie, niezależnie od kwoty. Wasza życzliwość i dobroć są dla nas nieocenione. Prosimy o podzielenie się tą zbiórką ze swoimi znajomymi i rodziną, abyśmy mogli dotrzeć do jak największej liczby ludzi. Razem możemy uczynić cud i dać tacie i mamie nadzieję na lepsze jutro. Dziękujemy za wsparcie i modlitwy. Joanna i cała nasza kochająca rodzina

165 598,00 zł ( 77,83% )
Brakuje: 47 168,00 zł
Roman Skaliński
14 dni do końca
Roman Skaliński , 36 lat

Przez lata nie wiedziałem o chorobie... A to nawet nie jest największa przeszkoda❗️

Niedawno zdiagnozowano u mnie padaczkę oraz zaburzenia lękowo-depresyjne. Choroby znacznie utrudniły mi codzienne funkcjonowanie i jeśli szybka psychoterapia nie przyniesie poprawy, to dalsze funkcjonowanie stanie się prawdziwym wyzwaniem. Przez lata nie wiedziałem, że choruję na padaczkę. Ataki były w małej częstotliwości i wyglądało to tak, że na jakiś czas się „zacinałem”. Jednak największym problemem są zaburzenia, które paraliżują moją codzienność. Nie mogę pozwolić sobie na wizyty w ramach NFZ z uwagi na długi czas oczekiwania. Sytuacja zmusza mnie więc do wizyt prywatnych, a te są dość kosztowne. Bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc. Pomóżcie mi stanąć na nogi i sprostać codzienności. Chcę dalej walczyć, pracować i funkcjonować bez nawracających lęków. Dzięki wsparciu w opłaceniu wizyt u specjalistów to może stać się rzeczywistością. Roman

110,00 zł ( 1,03% )
Brakuje: 10 529,00 zł
Saadat Osmonova
Pilne!
2 dni do końca
Saadat Osmonova , 3 latka

PILNE! Neuroblastoma zabija❗️Niemal 3 miliony kosztuje życie tej dziewczynki!

Jestem ojcem trzyletniej dziewczynki, której życie wisi na włosku. Pochodzę z Kirgistanu, kraju w Azji Środkowej. Jeszcze miesiąc temu nasze życie było zupełnie inne, pełne spokoju i nadziei. Jednak 4 kwietnia 2024 roku, nasz świat legł w gruzach. Wtedy to u mojej maleńkiej córki zdiagnozowano nerwiaka niedojrzałego, wysokiego ryzyka w 4 stadium. Przez półtora miesiąca błądziliśmy w ciemności, próbując zrozumieć, dlaczego nasza córeczka ciągle choruje. Po wielu błędnych diagnozach, przypadkowo odkryto u niej guz w brzuchu. W ciągu tygodnia od tego tragicznego odkrycia, zwróciliśmy się do lokalnego ośrodka onkologicznego, gdzie potwierdzono najgorsze obawy: nerwiak niedojrzały z przerzutami do kości i szpiku kostnego. Lekarze w Kirgistanie nie dawali nam wiele nadziei, mówiąc, że szanse na przeżycie w naszym kraju wynoszą zaledwie 18%. Przez tydzień żyliśmy w rozpaczy, zanim zebraliśmy nasze oszczędności, sprzedaliśmy wszystko, co mieliśmy, i wyruszyliśmy do Turcji, aby walczyć o życie naszej córki. W Turcji zakończyliśmy już trzeci cykl chemioterapii, ale ból naszej córeczki jest nie do zniesienia. Lekarze tutaj powiedzieli nam, że przeżywalność w jej przypadku wynosi tylko 40%. W dzień, kiedy goliliśmy włoski przed chemioterapią, moje serce pękło na pół! Moja maleńka ukochana córeczka szykowała się na wojnę, nie wiedząc, co tak naprawdę ją czeka... Zdesperowani, zaczęliśmy szukać nadziei gdzie indziej. Znaleźliśmy ją w Hiszpańskiej Klinice dla Dzieci z Ciężkimi Nowotworami, gdzie szanse na wyzdrowienie wynoszą ponad 80%. Nie potrafię opisać słowami bólu, który czuję, widząc cierpienie mojej córki. Wierzę w cuda i dobroć ludzi. Błagam, jeśli możesz, pomóż uratować życie mojej trzyletniej córeczki. Jedynym moim marzeniem jest zobaczyć moją córkę zdrową, dorastającą, a kiedyś być na jej ślubie. Proszę, pomóż mi spełnić to marzenie. Z poważaniem, Maksat, ojciec dziewczynki, której życie można uratować. Facebook –> KLIK

148 404,00 zł ( 5,46% )
Brakuje: 2 565 139,00 zł