Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Dębowski
Pilne!
Mariusz Dębowski , 45 lat

Stwardnienie rozsiane zatrzymało i zmieniło moje życie... Choroba postępuje w ZASTRASZAJĄCYM TEMPIE❗️

Stwardnienie rozsiane. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym usłyszałem tę diagnozę. Wiedziałem, że ta nieuleczalna choroba naznaczy całe moje życie. Przez ponad dekadę stawiałem jej czoła i walczyłem z całych sił o sprawność. Niestety, w ciągu ostatniego roku stwardnienie rozsiane postępuje w zastraszającym tempie, odbierając mi wszystko po kolei… W 2012 roku zauważyłem, że jedna z moich stóp bardzo opada przy chodzeniu, nie byłem w stanie nad nią zapanować. Coraz częściej zahaczałem nią o przedmioty i przewracałem się. Szukając pomocy, zdecydowałem się skonsultować z lekarzem. Już podczas pierwszego kontaktu z internistą usłyszałem, że przyczyna może być bardzo poważna.  Doskonale pamiętam niepokój lekarza po pierwszym badaniu oraz to, co mi wtedy powiedział… „Pan sobie nie zdaje sprawy z tego, jak bardzo może być chory”. Niedługo później przyszło mi się niestety o tym przekonać.   Otrzymałem skierowanie do neurologa, który potwierdził najgorsze przypuszczenia: stwardnienie rozsiane. Szok, niedowierzanie i przerażenie, które mi wtedy towarzyszyły – zapamiętam do końca życia. Ze względu na agresywny przebieg choroby już 2 lata po diagnozie zostałem zakwalifikowany do specjalnego programu lekowego. Dodatkowo raz do roku byłem przyjmowany na oddział szpitalny, gdzie podawano mi sterydy, by zmniejszyć stan zapalny wywołany przez stwardnienie rozsiane. Przez ponad dekadę dzięki leczeniu udawało się panować nad chorobą i normalnie żyć… Niestety, w lipcu 2023 roku w trakcie corocznego pobytu w szpitalu lekarze zauważyli coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Leki przestały działać. Moje życie załamało się po raz drugi. Prawa strona ciała właściwie całkowicie odmówiła mi posłuszeństwa. Miałem coraz większe problemy z chodzeniem, musiałem poruszać się o lasce. Nie mogłem nic nosić, potrzebowałem pomocy drugiej osoby w codziennym funkcjonowaniu.  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogłem korzystać z rehabilitacji, za co dziękuję Wam z całego serca. Niestety, choroba wciąż postępuje i odbiera mi coraz więcej – przyszła teraz także po mięśnie lewej strony ciała. Już praktycznie nie mogę się poruszać, nie mogę wyjść z domu... Moje mięśnie są  niesamowicie napięte, codziennie czuję ogromny ból. Tracę czucie w rękach, nogi są ociężałe i do tego spastyka… Nie da się opisać jakim koszmarem jest życie z tą chorobą. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej znosić to wszystko… Ostatkami sił staram się nie załamywać i łapać strzępków nadziei. Lekarze szukają sposobu, by jakkolwiek mi pomóc, jednak na razie jedyną szansą na utrzymanie, choćby częściowej, sprawności są intensywne turnusy rehabilitacyjne. Niestety, ich koszt jest ogromny, a ja nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego sam. Z całego serca proszę Was, nie opuszczajcie mnie w tej dramatycznej sytuacji. Nie pozwólcie mi się poddać, nie pozwólcie przegrać tej walki. Ja tak bardzo chcę móc chodzić, wyjść z domu, po prostu żyć… Proszę Was o pomoc – każda, choćby najmniejsza wpłata, to dla mnie ogromna szansa na zahamowanie postępu choroby! Mariusz ➡️ Mariusz Dębowski walczy ze stwardnieniem rozsianym ➡️ Relacja walki Mariusza z chorobą na Tik Toku ➡️ Licytacje Allegro

8 835 zł
Włodek Kalaraszczuk
Włodek Kalaraszczuk , 4 latka

Podaruj szansę na sprawność! Mały chłopiec chce chodzić!

Mój ukochany synek to najlepsze, co spotkało mnie w życiu. Jestem za niego niesamowicie wdzięczna. Uwielbiam pokazywać mu świat i obserwować, jak się rozwija. Niestety, Włodek nie może cieszyć się dzieciństwem w ten sam sposób, co jego rówieśnicy. Walka o jego sprawność trwa od narodzin… W pierwszych dniach po porodzie synek miał ogromne problemy z oddychaniem. Inne dzieci ruszały rączkami i nóżkami… On nie wykonywał żadnych ruchów. Kiedy inne mamy cieszyły się z narodzin, ja przeżywałam prawdziwy koszmar. Bardzo niepokoiłam się o zdrowie Włodka. Następne miesiące wypełniły liczne diagnostyczne badania synka. Lekarze wyjaśnili mi, że jego stan może ulec poprawie, bo jest jeszcze malutki. Ja nie dawałam jednak za wygraną. Chciałam za wszelką cenę dociec, co dolega mojemu dziecku! Diagnoza złamała mi serce. Włodek cierpi na chorobę neurologiczną, która sprawia, że nie czuje swoich nóżek! Nadal nie potrafi stać i chodzić. Musi poruszać się na wózku inwalidzkim, co i tak nie jest łatwe, bo choroba odebrała mu sprawność prawej rączki… Lekarze mówią, że Włodek powinien mieć dostęp do codziennych, specjalistycznych ćwiczeń, leczenia oraz sprzętu rehabilitacyjnego. Niestety, ich koszt jest ogromny i pozbawia synka szansy na sprawność. Mój Włodek pragnie cieszyć się dzieciństwem. Zbierać piękne wspomnienia i nawiązywać nowe przyjaźnie. Teraz jest jeszcze malutki, więc istnieje duża nadzieja, że wreszcie zrobi pierwszy krok. Będę wdzięczna za wszelką formę pomocy. Proszę, wesprzyjcie mojego synka w jego walce o sprawność! Mama

490 zł
Adaś Wróbel-Rola
Adaś Wróbel-Rola , 2 latka

Adaś od urodzenia walczy o lepszy rozwój! Proszę, POMÓŻ!

Adaś jest moim maleńkim cudem. Ciąża z początku przebiegała bez zakłóceń, starałam się też dbać o siebie, najlepiej jak mogłam. Jednak niespodziewanie, w 6. miesiącu wystąpiły komplikacje, których przyczyny nie umiał wyjaśnić żaden specjalista… Nie zapomnę momentu, w którym lekarz nie potrafił stwierdzić, czy Adaś będzie żył. Usłyszałam, że może nie widzieć, ani nie potrafić samodzielnie oddychać przez uszkodzenie mózgu. Byłam przerażona i zrozpaczona, ale wiedziałam, że muszę walczyć o moje dziecko! Pierwsze tygodnie po porodzie były najcięższym czasem w moim życiu. Nie mogłam wziąć synka na ręce i go przytulić, bo przebywał w inkubatorze. Cały czas przechodził też różne badania. Tak bardzo się wtedy o niego martwiłam… W trakcie pobytu w szpitalu obwód głowy mojego synka się zwiększał i konieczna była implantacja zastawki. Mój maleńki Adaś przeszedł ciężką operację, po której długo dochodził do siebie. Każdy dzień był przepełniony strachem… Na szczęście zastawka się przyjęła i w końcu mogłam zabrać synka do domu! Niestety, moje dziecko odczuło skutki operacji oraz komplikacji prenatalnych. Adaś ma obniżone napięcie mięśniowe i mniej sprawną prawą część ciała. Lekarze zdiagnozowali u niego również oczopląs i zeza. Wiedziałam, że trzeba działać szybko – od razu rozpoczęliśmy rehabilitację! Mój synek dzięki ćwiczeniom robi ogromne postępy. Używa ortez i pionizatora, by przyzwyczaić się do stania. Oprócz zajęć usprawniających jego mięśnie uczęszcza też na terapię widzenia. Nosi również okulary, dzięki którym mocno poprawiła się jego zdolność widzenia! Bez rehabilitacji i zajęć ze specjalistami, Adaś nie miałby szansy na tak intensywny rozwój! Widzę, jak szybko rośnie, nadrabia zaległości i codziennie zdobywa nowe umiejętności. Na spacerach marzę o dniu, w którym synek będzie już biegał z rówieśnikami… Codziennie jest o jeden kroczek bliżej do tego celu! Wiem, że odpowiednio dobrane terapie są jedyną nadzieją na lepszą sprawność Adasia w przyszłości. Niestety, specjalistyczne turnusy, leczenie i rehabilitacja oraz sprzęt ortopedyczny są bardzo kosztowne. Dziecko to największy skarb, jaki może dać nam życie… Proszę, pomóżcie mi w ratowaniu mojego skarbu! Z góry dziękuję za każdy gest dobrego serca skierowany w naszą stronę! Mama Aleksandra

23 612 zł
Dominik Wiórkiewicz
Dominik Wiórkiewicz , 3 latka

Walka o zdrowie i przyszłość Dominika trwa❗️Pomocy❗️

Nie tak wyobrażaliśmy sobie to wszystko… Nigdy nie sądziliśmy, że pierwsze lata życia naszego maleństwa będą wypełnione niekończącą się walką o jego zdrowie oraz tak ogromnym lękiem o jego przyszłość… Dominik przyszedł na świat w lipcu 2021 roku. Niestety, mimo ogromnej wiary w to, że wszystko będzie dobrze, u synka zdiagnozowano ubytek przegrody międzyprzedsionkowej, a z czasem brak oczekiwanego prawidłowego rozwoju fizjologicznego. Synek został skierowany na badania w kierunku SMA1. Tego, co przeżywaliśmy, czekając na wynik, nie da się opisać. Strach, drżenie rąk, pytania, co będzie dalej – to wszystko nie opuszczało nas na krok. Wynik pokazał, że to nie rdzeniowy zanik mięśni, jednak nie można wykluczyć, że w przyszłości okaże się pozytywny, gdyż na tym etapie postępowania diagnostycznego nie można wykluczyć obecności innych mutacji.  Dominikowi osłabły mięśnie jamy ustnej oraz prawa rączka. Syn potrzebuje ciągłej rehabilitacji i wizyt u wielu specjalistów m.in. kardiologa, neurologa, logopedy, czy psychologa. Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu Dominik mógł pojechać na turnus rehabilitacyjny, za co dziękujemy Wam z całego serca! Niestety, nasza walka o jego zdrowie trwa nadal... U Dominika występują problemy ze słuchem. Jest objęty stałą kontrolą laryngologa, ponieważ istnieje ryzyko utraty słuchu. Dodatkowo jesteśmy po badaniach w poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie padł kolejny cios... Specjaliści podejrzewają u naszego synka autyzm. Dominik robi się coraz starszy, jest już po kolejnych konsultacjach neurologicznych, ponieważ mięśnie brzuszne i nóg bardzo osłabły. Neurolog podejrzewał u naszego maleństwa chorobę Pompego. Objawia się ona osłabioną siłą mięśniową, zawrotami głowy, a także powiększeniem wątroby i serca. Wykluczył stan noworodkowy choroby, który oznaczałby dla Dominika wyrok śmierci, jednak nie samą diagnozę... Dominik często łapie różne infekcje przez swój słaby stan zdrowia. Zaledwie 2 tygodnie temu nasz świat się załamał – trafiliśmy z synkiem do szpitala. Chore serduszko spowodowało niezwykle silny spadek saturacji, a my drżeliśmy o życie Dominika. Stał się cud – dzięki natychmiastowej reakcji lekarzy udało się go uratować i mogliśmy wrócić do domu. Ze względu na stan zdrowia lekarze zalecają, żeby synek był objęty stałą i intensywną rehabilitacją oraz aby jak najczęściej brał udział w turnusach. Niestety, koszt choćby jednego miesięcznego turnusu jest niezwykle wysoki. Z całego serca prosimy Was o pomoc dla naszego maleństwa. Musimy zawalczyć o jego zdrowie i przyszłość z całych sił – i to właśnie teraz! Na przeszkodzie stoją jednak pieniądze... Nie pozwólcie, by odebrało mu to szansę na lepsze jutro! Rodzice Dominika ___________________ Dominika możesz wesprzeć również przez licytacje ➡️ KLIK 

3 301,00 zł ( 3,1% )
Brakuje: 103 082,00 zł
Tomasz Szczepański
Pilne!
Tomasz Szczepański , 45 lat

Pilne❗️NOWOTWÓR chce odebrać mi życie... Są już przerzuty – POMOCY❗️

Przychodzą takie momenty w życiu, gdzie nagle wszystko zmienia się o 360 stopni. Wystarczy dzień, czasem miesiąc, albo jedna chwila. Gdy usłyszysz diagnozę, która brzmi jak wyrok zaczynasz rozumieć, że wszystko, co cię otacza jest niezwykle kruche. I jakie cenne zdrowie, które zabiera Ci podstępna choroba… Ale zacznijmy od początku. W Święta Wielkanocne w 2024 roku nagle straciłem apetyt. Zaobserwowałem też, że moja skóra zmienia barwę na bardziej żółtą. Zaniepokojony tymi dolegliwościami niezwłocznie udałem się do lekarza. Pierwsze badania, jakie wykonywałem były prowadzone pod kątem potwierdzenia bądź wykluczenia żółtaczki. Ale jedno z ostatnich wykonywanych w tym czasie badań (USG jamy brzusznej) wykazało zmiany na ściance żołądka… Byłem przerażony! Niemal natychmiast dostałem skierowanie do szpitala, gdzie zostałem poddany dokładnej diagnostyce. Ostatecznie okazało się, że jest ze mną o wiele gorzej, niż przypuszczałem w najgorszych myślach! Wyniki badań wykazały zmiany nowotworowe, których ognisko znajduje się w żołądku. Gruczolakorak żołądka IV stopnia – tak dokładnie brzmiała diagnoza. Ale to nie było wszystko, ponieważ zostały wykryte także  przerzuty do wątroby, otrzewnej i płuc... Niestety nowotwór jest nieoperacyjny, a jedyną metodą leczenia pozostaje chemioterapia. Jestem aktualnie po pierwszej dawce i oczekuję kolejne jej podania… Ze względu na niedrożność żołądka moje żywienie odbywa się bezpośrednio do jelita. Praktycznie nie spożywam pokarmów w innej postaci… Przede mną jeszcze wiele wyzwań, niezwykle kręta droga pełna przeszkód. Na szczęście mam wsparcie w żonie i moich wspaniałych dzieciakach. To dla nich będę walczył do ostatniej kropli krwi! Jednak bez Waszego wsparcia sam nie dam rady… Kosztów każdego dnia przybywa i nie jestem w stanie im już dłużej stawiać czoła. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Tomasz

67 744 zł
Halina Biesiada
Pilne!
Halina Biesiada , 70 lat

Ukochana mama i babcia toczy walkę z okrutnym wrogiem – glejakiem❗️POMÓŻ❗️

Mama zawsze była bardzo uśmiechniętą i aktywną osobą – kochała jeździć na rowerze i pielęgnować ogródek. Dlatego, gdy jesienią zeszłego roku bardzo przygasła, zaczęła narzekać na migrenowe bóle głowy i zapominała słów wiedziałam, że dzieje się coś niedobrego. Nie sądziłam jednak, że to, co zaczęło się tak niewinnie, przerodzi się w koszmar!  Lekarze z początku zbagatelizowali objawy, które występowały u mamy, ale ja nie odpuściłam... W końcu trafiłyśmy z mamą na SOR i wtedy nasze życie wywróciło się do góry nogami. Migrenowy ból głowy okazał się guzem mózgu. Diagnostyka i późniejsza operacja potwierdziły najgorsze przypuszczenia – był to glejak wielopostaciowy IV stopnia!  Po operacji mama przeszła radioterapię połączoną z chemioterapią. Niedługo rozpocznie 3 cykl chemii. Leczenie ogromnie nadwyrężyło siły mojej mamy – mój syn, a jej wnuk zrezygnował z pracy, aby opiekować się swoją ukochaną babcią!  Do tego momentu radziliśmy sobie sami, ale nasze oszczędności niestety się kończą... Mama swoją emeryturę przeznacza na dojazdy, ponieważ leczy się poza miejscem zamieszkania. Od samego początku wspieramy też jej leczenie olejkami CBD, CBG, suplementacją i odpowiednią dietą. Koszty zaczynają nas przerastać! Walczymy z niezwykle podstępnym wrogiem… Lekarze ostrzegają, że glejak wielopostaciowy często daje wznowę, a wtedy potrzebna będzie reoperacja! Chcemy być na to przygotowani i od razu zabrać mamę do Kluczborka na prywatny zabieg. Trudno uwierzyć, że podczas kilku miesięcy nowotwór poczynił tak ogromne szkody w organizmie mamy! Obecnie zmaga się z niedosłuchem, głęboką afazją, zanikiem pamięci krótkotrwałej i pogłębiającym się problemem z logicznym myśleniem. Musimy zrobić wszystko, by ratować życie najbliższej nam osoby: ukochanej mamy i babci. Z całego serca prosimy Was o wsparcie w tej nierównej walce. Tylko dzięki sile dobrych serc mamy szansę pokonać glejaka! Bardzo prosimy o wpłatę na leczenie naszej Halinki – nawet przysłowiowa złotówka ma wielką moc!  Joanna, córka

7 006 zł
Katarzyna Standio
Katarzyna Standio , 46 lat

Nie mam czasu do stracenia❗️Potrzebuję operacji❗️

Nawet w najgorszych myślach nie przypuszczałam, że znajdę się w sytuacji jak ta obecna. Nie sądziłam, że mogę nieświadoma żyć z wrogiem, który wykańcza mój organizm od środka. Niestety prawda, z którą przyszło mi się zmierzyć była okrutna… Udałam się do stomatologa na wizytę, przed której odbyciem, musiałam zrobić zdjęcie panoramiczne zębów. Lekarz powiedział, że widać niepokojącą torbiel, którą w przyszłości powinnam się zająć. Choć nie dał mi powodów do niepokoju udałam się do niejednego specjalisty, aby skonsultować moją przypadłość. Niestety później zachorowałam na zakażenie bakteryjne oporne na wszelkie antybiotyki, w obrębie żuchwy. Przez wiele miesięcy staram się je zwalczyć, mierząc się z okropnym szczękościskiem, zapaleniem nerwu twarzy i kości. Gdy finalnie chwyciłam do ręki wyniki krwi, z których wynikało, że udało mi się pokonać bakterię poczułam niesamowitą ulgę. Wierzyłam, że to koniec tej nierównej walki. Nie mogłam się bardziej mylić… Wykonałam ponownie zdjęcie panoramiczne, z którego wynikło, że torbiel się powiększyła i zniszczyła część żuchwy! Przez cały miesiąc wykonywałam kolejne, potrzebne badania, aż w końcu trafiłam do lekarza, który powiedział, że muszę przejść operację! Pilnie i radykalnie (ze sporym marginesem) trzeba usunąć guza i przeprowadzić rekonstrukcję żuchwy z kości biodrowej. Niestety zabieg musi odbyć się prywatnie, a to kosztuje niemałe pieniądze. Nie dam rady uzbierać tak dużej kwoty samodzielnie! Szczególnie że nie wiem co będzie dalej. Czy zabieg rozwiąże wszystkie problemy, czy konieczne będzie dalsze leczenie onkologiczne, rehabilitacja… Dziś czas nie jest moim sprzymierzeńcem. Każdy kolejny dzień czekania, to potencjalne zagrożenie, że żuchwa może nie wytrzymać… Nigdy nie prosiłam innych o pomoc. Starałam się wspierać potrzebujących, jednak dziś – to ja tego wsparcia potrzebuję! Jeśli możesz, proszę, wpłać choć najmniejszą kwotę. Dla mnie ma ona ogromne znaczenie! Kasia

91 114,00 zł ( 90,15% )
Brakuje: 9 950,00 zł
Artem Smolannikow
Pilne!
Artem Smolannikow , 4 latka

Potrzebna PILNA pomoc dla umierającego 4-latka❗️Nowotwór nie odpuszcza...

Jesteśmy w rozpaczy… Miesiące złych diagnoz sprawiły, że mój synek był bez właściwego leczenia, a nowotwór rozszalał się w jego maleńkim organizmie! Gdy w końcu zapadła diagnoza, okazało się, że w naszym kraju Artemek ma niewielkie szanse na przeżycie… Jesteśmy obecnie w Turcji, gdzie kontynuujemy walkę o życie mojego dzielnego synka, ale skończyły się pieniądze na dalsze leczenie… Pomocy! Zatrzymajmy śmierć! Tylko dzięki Waszemu niesamowitemu wsparciu byliśmy do tej pory w stanie walczyć o Artemka. Niestety przyszedł kolejny rachunek, wycena dalszego leczenia synka. To ponad 300 tysięcy dolarów! TO CENA ZA ŻYCIE... Przerażająco wysoka... Znów jesteśmy zmuszeni prosić Was o pomoc! Do czerwca 2023 roku mój synek był wesołym chłopcem. Nagle zaczęły mu puchnąć stawy w łokciach. Lekarz rodzinny skierował nas do traumatologa. Po zdjęciu rentgenowskim stwierdzili skręcenie… Skierowanie do kliniki i kolejna informacja – pęknięcie kości. Rączki Artemka zostały zagipsowane. Potem synkowi zaczęły puchnąć kolanka, stwierdzono skręcenie i zapalenie stawów. To ostatnie leczyliśmy przez 3 miesiące. To była strata czasu – dopiero dziś to wiemy… Pewnego dnia synkowi spuchło oczko. Wiedziałam już, że lekarze wciąż się mylili, a mój synek walczy ze znacznie groźniejszą chorobą, coś musi być nie tak! Kolejny miesiąc biegaliśmy od szpitala do szpitala, ale nikt nie mógł postawić właściwej diagnozy! Wyprosiłam u neurochirurga zbadanie synka i tomografię głowy. Po kilku godzinach zawołali nas do gabinetu. Tych słów nie zapomnę do końca życia: “Pani synek ma w głowie 2 guzy”. Straciłam czucie w nogach, osunęłam się na ziemię… Nasze życie zamieniło się w piekło onkologii i strachu. A najgorsze miało dopiero nadejść… W oczekiwaniu na kolejne badania synek cierpiał niesamowicie. Bolały go rączki, nóżki, nie mógł chodzić. Nawet postawienie jednego kroczku było bardzo bolesne. 4 miesiące żył na środkach przeciwbólowych, zanim przyszła OSTATECZNA DIAGNOZA – NEUROBLASTOMA! Powiedzieli nam od razu, że w Ukrainie synek ma niewielkie szanse przeżycia! Byliśmy załamani… W panice szukaliśmy lekarzy, którzy mogliby uratować nasze dziecko – na całym świecie. W końcu się udało: w Turcji znaleźliśmy lekarza, który uratował już wiele dzieci z tą straszną chorobą. Podjęliśmy decyzję o sprzedaży domu, by mieć środki na wyjazd i rozpoczęcie leczenia za granicą. Natychmiast wyjechaliśmy do Turcji. Tutaj znaleziono jeszcze guza nadnercza…  Wdrożone leczenie przynosi poprawę, ale nie możemy go przerwać. A tak się stanie, bo nie mam już pieniędzy… Mój mąż wciąż walczy na wojnie na Ukrainie, broni kraju przed agresorami. Musiałam zostawić starszego syna w domu, żeby uratować młodszego... Nie wiem, co robić, jak uratować Artemka… Błagam o pomoc, bo jesteście naszą ostatnią nadzieją na życie… Ale aby całkowicie wyleczyć moje dziecko, potrzebne są bardzo duże środki... Lekarze twierdzą, że leczenie potrwa co najmniej 2 lata… Gdy guz mózgu zmniejszy się, przeprowadzona zostanie operacja. Obecnie Artem jest w trakcie 9. cyklu chemioterapii, przed nim jeszcze dziesiąty. Potem zacznie się immunoterapia, która jest droższa od chemii...  Artemek źle znosi leczenie. Kilkukrotnie potrzebna była dodatkowa hospitalizacja. To wiązało się niestety z dodatkowymi kosztami... Na szczęście są też pozytywy. Artemek już może chodzić. Gdy przyjechaliśmy do Turcji, tak strasznie bolały go nóżki, że miał ogromny problem z postawieniem kroku! Jesteśmy bardzo wdzięczni za niesamowitą pomoc, którą otrzymaliśmy na początku naszego leczenia. Mieliśmy nadzieję, że zebrana kwota wystarczy... Ale niestety, Artemowi nie udało się tak szybko wyzdrowieć, jak byśmy tego chcieli. Choroba mocno trzyma go w swych szponach... Jeśli teraz nie uda nam się zebrać środków na dalsze leczenie, to będzie trzeba je przerwać... A wtedy Artemek umrze... Nie możemy do tego dopuścić! Błagamy Was, pomóżcie nam pokonać tę straszną chorobę. Musiałam zostawić starszego synka, by wyjechać i ratować młodszego! Jestem zrozpaczona, desperacko szukam ratunku! Błagam, usłysz moje wołanie o pomoc! Pomóż uratować mojego małego, niewinnego synka, który tak strasznie cierpi! Zrozpaczona mama

936 981,00 zł ( 68,91% )
Brakuje: 422 593,00 zł
Marysia Abramowicz
Marysia Abramowicz , 16 miesięcy

Skutki zamartwicy odbierają jej szansę na zdrową przyszłość❗️Pomóż Marysi❗️

Jeszcze zanim Marysia przyszła na świat obiecaliśmy jej, że zrobimy wszystko, by ochronić ją przed wszelkim złem. Nie spodziewaliśmy się jedynie, że zabraknie nam środków, by podarować jej najważniejsze – zdrowie. Córeczka urodziła się w ciężkiej zamartwicy urodzeniowej z wewnątrz owodniowym zakażeniem płodu oraz przerostem języka. Została przekazana na oddział intensywnej terapii i przez dłuższy czas, podłączona pod aparaturę i karmiona przez sondę. Okazało się też, że ma niewydolność oddechową, obniżone napięcie mięśniowe i wrodzone inne zaburzenia, w tym sercowo-naczyniowe i niedoczynność tarczycy. Po wielu konsultacjach wyszły też problemy ze wzrokiem, w tym oczopląs. Dziś Marysia jest pod stałą opieką poradni specjalistycznych: neonatologiczna, kardiologiczna, endokrynologiczna, neurologiczna, okulistyczna, rehabilitacyjna… A jeszcze nie zaczęła na dobre poznawać świata. Po miesiącach walki i niepewności największą potrzebą jest stała, intensywna specjalistyczna rehabilitacja, którą Marysia musi odbywać codziennie, by w przyszłości móc samodzielnie funkcjonować. Bardzo często wiąże się to z wyjazdami do specjalistów i ośrodków bardzo dalekich od naszego miejsca zamieszkania. To w połączeniu z częstymi wizytami w szpitalu gromadzi na naszych barkach ogromne koszty. Jako młodzi rodzice jesteśmy przerażeni stanem zdrowia naszej Kruszynki, ale nie zamierzamy czekać, aż będzie za późno. Dlatego błagamy o pomoc i wsparcie finansowe. Nawet najmniejsza wpłata to krok bliżej do zdrowia Marysi. Wdzięczni rodzice

2 603,00 zł ( 12,23% )
Brakuje: 18 674,00 zł