Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Renata Zientara
Renata Zientara , 54 lata

Moją pierwszą pacjentką na praktykach była własna mama❗️Potrzebna pomoc❗️

Piątek 31 maja 2024 roku. Dzień, który już na zawsze wyrył się w naszej pamięci. Miał być spokojnym początkiem weekendu i odpoczynku po ciężkim tygodniu pracy w przychodni. Dzień pomocy innym stał się dniem walki o życie. W takich momentach zdajemy sobie sprawę, że nikt nie wie, ile czasu nam zostało. Jeden moment może zabrać wszystko. Mama ciężko zachorowała. Doszło do wylewu, który spowodował mały, ale bardzo groźny tętniak. Nikt nie mógł przypuszczać, że ból głowy skończy się o włos od tragedii, ale całe szczęście pomoc nadeszła w samą porę, by rozpocząć wyścig z czasem o życie. Operacja się udała, a potem czekał OIT. Moją pierwszą pacjentką na praktykach na Oddziale Intensywnej Terapii była własna mama. To doświadczenie należy do najgorszych w moim życiu. Dziś, po tylu chwilach, kiedy moje serce niemal stanęło ze strachu, najważniejsza jest rehabilitacja. Dzięki niej mama ma szansę żyć normalnie i wrócić do czasów sprzed tego straszliwego wydarzenia. Wierzę z całego serca, że dobro zawsze wraca. Mama zmaga się z  głębokim niedowładem lewej strony. Porusza się na wózku i potrzebuje wsparcia w codziennych czynnościach. Bardzo ważne jest, by wzmocnić jej ciało, pionizować i poprawić sprawność ruchową. Dlatego zdecydowaliśmy się na turnus rehabilitacyjny. Ale jego koszt to ponad 100 000 złotych! Dziękuję za poświęconą chwilę na przeczytanie naszej historii. Może z ciekawości, może z troski, ale to znaczy dla nas naprawdę bardzo wiele. Zwłaszcza że tak bardzo potrzebujemy teraz pomocy i odruchów dobrego serca. Proszę, pomóż mi wywalczyć sprawność ukochanej mamy! Wiktoria, córka

25 443,00 zł ( 14,61% )
Brakuje: 148 589,00 zł
Maciej Kobierski
Maciej Kobierski , 33 lata

Najlepszy brat, syn i wujek walczy o sprawność po udarze! Wesprzyj walkę Maćka!

Mój brat ma 33 lata i przeszedł już trzy udary niedokrwienne mózgu. Ostatni z nich był bardzo rozległy i prawie odebrał nam Maćka… Brat przetrwał najgorsze chwile, ale gdy się obudził, nie był w stanie mówić, samodzielnie jeść, ani poruszać lewą stroną ciała. Potrzebuje długiej, kosztownej rehabilitacji, dlatego prosimy Was o pomoc! Maciek to wspaniały człowiek, najlepszy wujek i brat. Niestety, ostatnio nie dopisuje mu szczęście. Pierwsze dwa udary były delikatne i dzięki rehabilitacji Maciej odzyskał pełną sprawność w bardzo krótkim czasie. 19 maja 2024 doszło do trzeciego udaru, bardzo poważnego – lekarze powiedzieli, że zakrzep był ogromny! Bardzo baliśmy się, że więcej nie zobaczymy Maćka... Tego samego dnia u brata przeprowadzono trombektomię, a później kraniotomię odbarczającą, ze względu na obrzęk mózgu zagrażający życiu. Maciej był w śpiączce farmakologicznej przez 9 dni! Po wybudzeniu ze śpiączki, gdy zagrożenie życia minęło, został przewieziony na OIOM do szpitala w Gnieźnie, a następnie przekierowany na oddział udarowy. Tam brat przeszedł wstępną rehabilitację, zaczął samodzielnie jeść i wypowiadać pierwsze słowa. Niestety, pod koniec czerwca został wypisany do domu i zakwalifikowany na turnus rehabilitacyjny na NFZ. Jesteśmy świadomi, jak istotny jest dla Maćka czas, dlatego nie mogliśmy czekać, aż zwolni się miejsce! Nasz tata zorganizował Maćkowi pobyt w specjalistycznym centrum neurorehabilitacji, do którego przewieźliśmy go prosto ze szpitala. Zamiast leżeć bezczynnie w domu, brat walczy o sprawność pod okiem wielu doskonałych lekarzy i specjalistów. Niestety miesięczny koszt pobytu Macieja to około 21 tysięcy złotych. Co gorsze, lekarze jednoznacznie twierdzą, że czeka go wielomiesięczna rehabilitacja. Jesteśmy zdruzgotani… Cała rodzina robi co może, aby zapewnić mu jak najdłuższy pobyt w tej placówce, ale bardzo boimy się, że w pewnym momencie skończą się wszystkie nasze możliwości finansowe i będziemy zmuszeni odpuścić… Maciej jest młody, silny i pełen zapału do walki o powrót do zdrowia. Wszyscy, zwłaszcza jego mali siostrzeńcy, czekamy, aż wróci do domu! Z całego serca prosimy, pomóżcie nam zapewnić Maćkowi dalszą specjalistyczną opiekę. Brat ma przed sobą całe życie. Pozwólcie nam wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone! siostra Magda z rodziną

47 281,00 zł ( 70,54% )
Brakuje: 19 741,00 zł
Łukasz Ciuchnicki
Łukasz Ciuchnicki , 42 lata

To cud, że przeżył! Wesprzyj Łukasza w powrocie do zdrowia!

14 stycznia 2022 roku nagle zasłabłem na ulicy. Już w szpitalu okazało się, że przyczyną była zatorowość płucna. Moje serce zatrzymało się trzykrotnie! Od tamtej pory walczę o powrót do sprawności i życia, które tak kochałem! Po ponad dwóch latach w specjalistycznym ośrodku neurorehabilitacyjnym powoli odzyskuję sprawność.  Specjaliści z zakresu neurologii, kardiologii, fizjoterapii i logopedii, próbują stawiać mnie na nogi – dosłownie i w przenośni. 
Idzie im całkiem nieźle! Samodzielnie jem, wracam do pisania i powoli stawiam pierwsze kroki. Chodzenia nie ułatwia mi przykurcz stopy, którego nabawiłem się w trakcie ponad miesięcznej śpiączki. Na tyle silny, że wymagający operacji… Mimo kosztownej i czasochłonnej rehabilitacji wciąż potrzebuję całodobowej opieki i wsparcia przy prawie każdej, nawet najprostszej czynności. Dlatego nie mogę jeszcze opuścić ośrodka! Przede mną jeszcze długa, przewyższająca moje możliwości finansowe droga, dlatego z całego serca proszę o dalszą pomoc. Łukasz

6 600,00 zł ( 3,1% )
Brakuje: 206 166,00 zł
Maksymilian Mazurek
Pilne!
Maksymilian Mazurek , 8 lat

Trwa walka ze śmiertelną chorobą❗️Pomóż ocalić Maksia❗️

DMD – to śmiertelna choroba, która dopadła naszego małego synka... Choroba, która jeszcze kilkanaście lat temu, była wyrokiem, którego nie można poddać apelacji. Teraz na szczęście pojawiła się nadzieja i ratunek dla Maksia. Musimy zrobić wszystko, by uzbierać koszmarnie wysoką kwotę, niezbędną na pokrycie terapii genowej. Błagamy o pomoc. Życie i funkcjonowanie naszego dziecka wyceniono na 16 MILIONÓW! Gdy usłyszałam diagnozę, wpadłam w rozpacz. Przepłakałam wiele godzin, dni, nocy, nie mogąc pogodzić się z tym strasznym wyrokiem. Chorobę zdiagnozowano u naszego Maksia dość wcześnie – już chwilę po urodzeniu podczas rutynowych badań padło podejrzenie choroby mięśni. Badania genetyczne, które niezwłocznie przeprowadziliśmy, tylko potwierdziły diagnozę… Dystrofia mięśniowa Duchenne’a – śmiertelna choroba obrała sobie za cel życie naszego synka. Nastał mrok, nie wiedzieliśmy, co robić i gdzie szukać ratunku.  Natychmiast rozpoczęliśmy rehabilitację, by opóźnić to, co okazało się nieuniknione… Choroba prowadzi do nieodwracalnej utraty sprawności mięśni odpowiedzialnych za poruszanie, pracę serca, oddychanie… Prowadzi do przedwczesnej i bolesnej śmierci. Czuliśmy się jak w najgorszym koszmarze. Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy bezczynnie czekać na najgorsze. Musieliśmy zacząć działać.  Synek jest pod opieką wielu specjalistów, którzy stale kontrolują jego stan zdrowia. Już dawno słyszeliśmy o terapii genowej, ale synek wówczas był w wieku, w którym jej przyjęcie było niemożliwe… Pojawiła się jednak nadzieja, szansa na ratunek! Okazało się, że w istnieje możliwość podania terapii genowej w przypadku dzieci, które przekroczyły granicę wieku. Jest jednak warunek: Maksiu musi poruszać się samodzielnie! Musimy zrobić wszystko, by zachować jego sprawność jak najdłużej!  Obecnie synek chodzi sam, uczęszcza do szkoły, ale choroba jest już widoczna gołym okiem. Maksiu odbiega od rówieśników, choć stara się ze wszystkich sił, by im dorównać. Reportaż TVP Łódź: Uwielbia zwierzęta, pieski i kotki i pasjonuje się samochodami. Chcemy, by Maksiu miał szansę taką, jak inne dzieci. Byśmy mogli obserwować jego rozwój, edukację, nawiązywanie relacji, rozwijanie pasji… Chcemy, żeby był szczęśliwy i żeby jego życie mogło trwać jak najdłużej! Kwota, którą musimy uzbierać, jest kosmiczna. Dotychczas wszystkie koszty związane z chorobą synka pokrywaliśmy z własnych środków. Niestety koszt terapii genowej nas przerasta… Nie możemy się załamać, musimy zapukać do każdych drzwi w nadziei, że za którymiś będzie czekał ratunek… Może to właśnie Ty jesteś naszym Aniołem Stróżem? Rodzice Maksia 🎥 Reportaż w PANORAMIE, część poświęcona Maksiowi zaczyna się od 16. minuty ➡️ Allegro Charytatywni 💚 🎥 Nagranie Radia Ziemi Wieluń 💚 🎥 Nagranie z Radia Jura 💚 ➡️ Promyczki Maksia - Licytacje 💚 ➡️ Maksiu kontra DMD 💚 🎥 Zobacz poruszający reportaż i poznaj historię Maksia i jego rodziców: 🎥 Apel taty Maksia:

1 556 523,00 zł ( 9,75% )
Brakuje: 14 400 924,00 zł
Pola Pietras
Pilne!
Pola Pietras , 8 lat

POMOCY❗️7-letnia Pola walczy z GUZEM MÓZGU❗️

Pola to nasz promyczek. Zawsze uśmiechnięta, pełna życia i pasji 7-latka. Uwielbia jeździć konno, na rolkach, kocha zwierzęta i marzy, by zostać cukiernikiem. Kocha życie. Życie, które kilka tygodni temu tak brutalnie chciał odebrać jej los. Brzmi to niewiarygodnie. Wciąż nam samym trudno to pojąć, ale Pola jest chora. Śmiertelnie chora. Zdiagnozowano u niej guza mózgu, który rozrósł się już do wielkości kurzego jaja. Nie wiemy, kiedy się pojawił. Nie wiemy, jak długo to trwa. Nie było niepokojących objawów, żadnych znaków, które mogłyby sugerować, że coś jest nie tak.  Na kilka dni przed tym, jak trafiliśmy do szpitala pojawiły się silne bóle głowy. Początkowo chwila odpoczynku i drzemka w ciągu dnia pomagały Poli. Myślałam, że jest zmęczona lub bierze ją jakiś wirus. Niestety z dnia na dzień było gorzej. Ból nie ustępował. Był tak silny, że wywoływał u niej płacz, rozdrażnienie, uniemożliwiał przemieszczanie się. Wtedy poczułam, że dzieje się coś o wiele poważniejszego. Zabrałam Polę na prywatną konsultację z neurologiem. Niestety, tam usłyszałyśmy, że to normalne, że od czasu do czasu kogoś boli głowa. Mieliśmy obserwować córeczkę i wrócić po miesiącu, jeśli objawy wciąż będą się utrzymywały.  Ale na drugi dzień stan Poli drastycznie się pogarszał – córeczka wręcz przelewała nam się przez ręce. Pojechaliśmy na SOR, mając nadzieję, że tam nam pomogą.  Nie myliśmy się. Pediatra po krótkiej konsultacji natychmiast skierował nas na rezonans. I wtedy, całkiem nieświadomi, z czym przyjechaliśmy usłyszeliśmy słowa, które nie chce usłyszeć żaden rodzic – “Przykro nam, ale znaleźliśmy u Państwa córeczki guza mózgu”. Diagnoza niemal ścięła nas z nóg – DUŻY GUZ MÓZGU i to w głowie naszej Polci! Tak duży, że na zdjęciu zajmuje prawie połowę jej główki.  Badania wykazały, że guz powoduje wzrost ciśnienia wewnątrzczaszkowego. Narastające bóle głowy i podwójne widzenie były tego objawem. Ciśnienie było na tyle wysokie, że stanowiło realne zagrożenie jej życia. Usłyszeliśmy, że gdybyśmy faktycznie poczekali jeszcze kilka dni, czy tygodni, Poli mogłoby już z nami nie być…  Ostatni dzień szkoły przyniósł nam ulgę, gdyż operacja odbarczenia uratowała jej życie i dała nam czas na dalsze kroki w leczeniu. Naszą nadzieją jest specjalistyczny ośrodek w Tübingen, gdzie możliwa jest operacja i dalsze leczenie Poli. Wiemy, że każdy kolejny dzień jest na wagę złota. Niestety, leczenie za granicą wiąże się z ogromnymi kosztami, które przekraczają nasze możliwości, dlatego musimy prosić Was o pomoc. Pola jest cudowną dziewczynką. Jej siła i determinacja w walce z chorobą zasługują na pełne wsparcie. Żaden gest nie jest zbyt mały, a każda wpłata przyczyni się do walki o jej życie. Dołączcie do naszej zbiórki i pomóżcie uratować naszą córeczkę. Wasza pomoc jest bezcenna! Aleksandra i Arkadiusz, rodzice Poli ➡️ Świat Poli: Razem w Walce o Zdrowie [Facebook]

750 914,00 zł ( 75,09% )
Brakuje: 249 086,00 zł
Szymon Kowalski
Pilne!
Szymon Kowalski , 32 lata

Każdy mój dzień to strach o życie❗️Mam maleńką córeczkę, muszę walczyć!

Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, rujnując całe moje dotychczasowe życie. Nikomu nie życzę starcia z tak bezlitosnym przeciwnikiem… Moja walka i nieustanny strach trwają już 4 lata. Największą siłą i motywacją jest moja maleńka córeczka – to dla niej muszę robić wszystko, by żyć. Piekła, przez które przeszedłem, nie zapomnę nigdy. Gdy dowiedziałem się, że choruję na guza mózgu, glejaka wielopostaciowego IV stopnia, wszystko w jednej chwili się zawaliło. Człowiek nawet się nie zastanawia, jak życie jest kruche...  Przeszedłem operację usunięcia zmiany nowotworowej, która była wielkości mandarynki! Niestety, po operacji okazało się, że doszło do zakażenia gronkowcem złocistym. Leczenie pooperacyjne wydłużało się w nieskończoność i konieczne były trzy kolejne operacje: usunięcie zakażonej części kości czaszki, wstawanie w to miejsce protezy, a następnie jej usunięcie.  W przypadku glejaka o IV stopniu złośliwości jest niemal pewne, że guz odrośnie. Ryzyko wznowy jest ogromne! Co trzy miesiące mam kontrolny rezonans magnetyczny. Za każdym razem drżę ze strachu, gdy czekam na wynik. Wiem, że mój przeciwnik w każdej chwili może wrócić, by odebrać mi życie.  A ja nie zamierzam poddać się bez walki. Mam zbyt wiele do stracenia. Wiem, że muszę być przygotowany. Najskuteczniejszą terapią ratującą życie w takich przypadkach jak mój, jest terapia Nanotherm. Niestety nie jest ona refundowana, a jej koszt to ponad 200 000 zł.  Nie mogę zostawić mojej ukochanej żony. Nie wyobrażam sobie, że moja córeczka będzie wychowywać się bez ojca. Jest taka malutka… Nawet nie będzie mnie pamiętać… Oddałbym wszystko, by zobaczyć, jak dorasta. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty… Szymon

74 433,00 zł ( 29,77% )
Brakuje: 175 567,00 zł
Kalinka Grzegorska
4 dni do końca
Kalinka Grzegorska , 17 miesięcy

Walka Kalinki dopiero się zaczęła! Pomóżmy jej lepiej funkcjonować z SMA!

Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo naszej córeczki! Nie dane nam jest marzyć o tym, kim Kalinka zostanie w przyszłości, ani do jakiej szkoły pójdzie. Jej choroba brutalnie zrzuca nas na samo dno szarej rzeczywistości! To, co rówieśników jest codziennością, dla Kalinki stanowi jedynie niedoścignione marzenia... Prosimy o wsparcie, by choć część z nich mogła się spełnić! Kalinka urodziła się zdrowa. Dopiero gdy skończyła miesiąc, zaczęła dramatycznie słabnąć! Bardzo długo szukaliśmy diagnozy. Kalinka przeszła mnóstwo badań, ale lekarze wciąż nie byli w stanie stwierdzić, co dzieje się z naszym dzieckiem. Testy genetyczne również nie dały jednoznacznego wyniku… Na początku listopada 2023 roku przyjechaliśmy do szpitala na rezonans kręgosłupa. Po wyjściu z samochodu Kalince nagle zaczęło brakować powietrza! Wbiegliśmy na SOR, córeczce podano tlen, jednak jej oddech się zatrzymał… Nigdy nie zapomnimy widoku dużych rąk lekarza, uciskających malutkie ciało Kalinki. Na szczęście udało się ją uratować! Niestety, musiała mieć zrobioną tracheotomię. Niestety nadal oddycha za nią respirator. Po tych trudnych wydarzeniach córeczka przeszła kolejne badania genetyczne i w dziewiątym miesiącu życia stwierdzono u niej rdzeniowy zanik mięśni – SMA typu 1! To był dla nas ogromny cios… Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać szybko! Kalinka przyjęła już cztery dawki specjalistycznego leku. Niestety jest zbyt słaba, by przejść terapię genową. Cały czas staramy się poprawiać jej funkcjonowanie poprzez ćwiczenia oraz rehabilitację. W dalszym ciągu córeczka nie potrafi jednak chwycić zabawki, nie unosi też rączek ani nóżek. Dzięki Wam, zupełnie obcym ludziom o wielkich sercach, udało się uzbierać środki na zakup asystora kaszlu. Jest to sprzęt konieczny dla Kaliny, która w przypadku infekcji nie ma siły odkrztusić wydzieliny czy kaszlnąć. Na co dzień jednak chcemy go używać do rehabilitacji oddechowej. Fizjoterapeuta dał nam nadzieję na ograniczenie używania respiratora, a nawet pozbycie się go w przyszłości. Jednak by tak się stało, trzeba intensywnie ćwiczyć! Nasza walka o lepszą sprawność Kalinki dopiero się zaczęła! Kwota, która staramy się uzbierać to szacunkowy koszt rocznej rehabilitacji. Chcielibyśmy chociaż raz w miesiącu być na tygodniowym turnusie, podczas którego córeczka będzie mogła intensywnie ćwiczyć, a my, uczyć się jak pracować z nią dodatkowo w domu. Prosimy, pomóż nam zawalczyć o naszego małego Okruszka, o jej przyszłość i sprawność! Środki te pozwolą nam nie martwić się chociaż o fundusze i skupić się na rehabilitacji Kalinki. Rodzice ➡️ SMAKalina

50 365,00 zł ( 78,9% )
Brakuje: 13 465,00 zł
Robert Parapura
Robert Parapura , 59 lat

Jedna chwila mogła zadecydować o życiu Roberta... Pomóż mu dalej walczyć ❗️

Tamtego dnia świat dla całej naszej rodziny stanął w miejscu. Przestraszeni wstrzymaliśmy oddech, gdy dowiedzieliśmy się, co się wydarzyło… Nikt z nas zupełnie się tego nie spodziewał. Mój mąż, Robert po kolizji samochodowej nagle stracił przytomność. Nie byliśmy jeszcze przygotowani na to, że prawdziwy koszmar miał dopiero nadejść… Robert przed wypadkiem był kierowcą tira. Tamtego dnia wyruszył do pracy po godzinie 22. Był zdrowy i pełen energii. Niestety, w czasie tej drogi doszło do kolizji na obwodnicy Gdańska. Wysiadł z samochodu, by udokumentować zdarzenie telefonem. Nagle, niespodziewanie stracił przytomność i osunął się na ziemię. Przechodnie natychmiast przystąpili do reanimacji oraz wezwali pogotowie. Akcja ratunkowa trwała najdłuższe 30 minut, jakie można sobie wyobrazić…  Robert został przewieziony do szpitala w Gdańsku, gdzie dalej zaciekle walczono o jego życie. Został zaintubowany i wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Było to konieczne, aby utrzymać go przy życiu... O zdarzeniu dowiedziałam się, gdy dzieliło mnie od męża 400 km. Codzienność naszej rodziny zmieniło się wtedy w jednej chwili, a emocji, które stale nam towarzyszą, nie da się opisać. Kilkukrotnie lekarze próbowali wybudzić Roberta ze śpiączki. Niestety, wszystkie próby zakończyły się niepowodzeniem, a zmiany w mózgu okazały się bardziej rozległe, niż przypuszczano. Mój świat ponownie wywrócił się do góry nogami. Nie ma słów, które opisałyby to, co czuję. Zostaje tylko jedno – nadzieja.  Robert spędził kilka tygodni w szpitalu, walcząc z licznymi infekcjami, przechodząc zabiegi tracheotomii oraz przyjmując żywienie dojelitowe. Po tym czasie został przeniesiony do ośrodka wybudzeniowego, gdzie nadal przebywa w śpiączce. Pomimo trudności, wiem i widzę, że mąż się nie poddaje. Głęboko wierzę, że pewnego dnia wróci do naszej rodziny zdrowy. Mój ukochany mąż przez ponad 20 lat oddawał się swojej pracy z pasją. Była jego drugim domem, a jazda samochodami ciężarowymi – wielką miłością. Robert miał wiele planów na przyszłość, niestety śpiączka je okrutnie pokrzyżowała. Mam ogromną nadzieję, że mimo iż mnie nie widzi i nie słyszy, śni każdego dnia o powrocie do nas, swojej kochającej rodziny. Nie znam teraz jego myśli, ale jestem pewna jednego – marzy, aby otrzymać szansę na powrót do zdrowia.  Wiem jednak, że to długi i kosztowny proces. Robert będzie potrzebował intensywnej rehabilitacji, specjalistycznego sprzętu oraz leków. Chciałabym się na to wszystko przygotować, by wspierać go w powrocie do zdrowia. Bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc. Wierzę, że wspólnymi siłami jesteśmy w stanie zdziałać cuda. Wiele razy razem z przyjaciółmi organizowaliśmy akcje dla potrzebujących, wpłacaliśmy środki na zbiórki. Nie sądziłam, że pewnego dnia znajdę się po drugiej stronie… Z serca dziękuję za każdą złotówkę, za okazane wsparcie i zrozumienie. żona Roberta

27 487,00 zł ( 13,03% )
Brakuje: 183 365,00 zł
Nadia Hołubowska
3 dni do końca
Nadia Hołubowska , 10 lat

Wspólnie uratowaliśmy Nadii życie! Teraz walczymy o sprawność!

Nadia od urodzenia przeszła bardzo wiele ciężkich chwil. Poczynając od walki, którą toczyła w pierwszych chwilach życia. Gdy wyszła ze szpitala od czasu urodzenia, musiało minąć 3 i pół miesiąca. Cieszyłam się, kiedy mogłam Ją zabrać do domu na pierwsze święta Wielkanocne. To był czas, kiedy sama musiałam się zmierzyć ze wszystkim i starać się o to, by w dobrze się rozwijała, musiałam przejść wiele etapów, by dać jej siły, a przede wszystkim bezpieczeństwo przed tym, co dopiero na Nią czekało. W 2015 roku przeszła pierwszą operację na otwartym sercu, wszystko wydawało się być w porządku. Nadszedł ten dzień, operacja, rekonwalescencja, półtora miesiąca walki o to, by wrócić do domu. Poradziła sobie, dała radę. W kolejnych latach wszystko układało się dobrze. Niestety po 6 latach okazało się, że jednak problem się nie skończył. Przy badaniach kontrolnych u kardiologa, okazało się, że Nadia ma jednak kolejne problemy z sercem, zarośnięcie lewej tętnicy płucnej, zastawkę płucną do wymiany i kolejną trójdzielna do korekty. Mając propozycję z Polskiej Kliniki, zaczęłam jednak szukać pomocy gdzie indziej z uwagi na to, że Polska Klinika odwlekała nas w czasie. Postawiłam sobie próg, przez który miałam przejść. Zaczęłam szukać i wysyłać dokumentację wraz z wynikami córki do Klinik zagranicznych, Boston, Niemcy, Włochy, Szwajcaria, Austria, dosłownie wszędzie, gdzie się da. Nie było łatwo, bo na odpowiedzi musiałam czekać dość długo. Dostałam w końcu odpowiedź z Kliniki z Bostonie, jednak przez trwający w tamtym czasie COVID, wymagania i restrykcje jakie panowały, nie pozwalały nam na lot do kliniki. Zdecydowałam się na przyjęcie propozycji operacji Nadii w klinice w Szwajcarii w Genewie, gdzie poprzez drogę mailową jak i telefoniczną uzgadniałam wszystkie formalności dotyczące przyjęcia do Kliniki, operacji i wszelkich innych potrzebnych badań przygotowujących. Wkońcu we wrześniu 2022 roku pojechałam z córką na uzgodniony termin przyjęcia do Kliniki. Po komplecie badań Nadia trafiła na stół operacyjny, by kolejny raz stoczyć walkę o życie. Operacja trwała prawie 6 godzin i zakończyła się sukcesem. Podczas operacji została wymieniona zastawka płucna na nową – biologiczną, została również zrobiona korekta zastawki trójdzielnej i najważniejsze, zarośnięta tętnica płucna wcale się była zarośnięta, jak się okazało. Otrzymałam informację po zabiegu, w szpitalnym holu, że na tętnicy została założona pętla szwy chirurgicznej, co oznacza, że tętnica została zaszyta i prawdopodobnie zapomniana podczas pierwszej operacji. Byłam w szoku, ponieważ powiedziano mi też, że gdyby nie ta operacja, za pół roku później byłoby za późno, więc przyjechaliśmy na czas. Skrawek tej zaszytej tętnicy musiał zostać usunięty i musiał zostać wstawiony sztuczny element tętnicy. Po tym płuco zaczęło swoją normalną pracę, przed tym było bardzo osłabione względem drugiego, zdrowego płuca. Plusem lewego płuca było to, że Nadia wytworzyła sobie sama naczynia poboczne, co nie poskutkowało jego uszkodzeniu i temu, że przestałoby samo działać. Jestem szczęśliwa, że wszystko zakończyło się tak dobrze i że moje dziecko żyje. Po roku od operacji, odbyłyśmy kolejną podróż do Szwajcarii na cewnikowanie serca, to badanie sprawdzające funkcje serca, a przede wszystkim stan i obraz, w trakcie którego sprawdzany jest efekt korekty. Po zabiegu wszystko wyszło, jak należy i lekarze z dumą przekazali nam, że jest wszystko ok i na razie nie musimy interweniować, jeśli chodzi o operację chirurgiczną. Po tym czasie zaczęliśmy żyć, mimomimo, że w naszym życiu w międzyczasie doszło do tragedii w rodzinie. Niedawno odbyłyśmy masę badań, które zostały wykonane na Oddziale Nefrologii dziecięcej. Na oddziale Nadia przeszła wiele specjalistycznych badań, poczynając od badań krwi, USG brzucha, badań kości całego ciała, konsultacji z fizjoterapeutą oraz neurologiem. Pojawiły się dodatkowe problemy, które musimy zacząć kontrolować w poradni Nefrologicznej. Po badaniach w Oddziale okazało się, że Nadia ma dodatkowy problem - HIPERECHOGRNNE obwódki piramid nerkowych oraz torbiel lewej nerki. Podczas 5 - dniowego pobytu na Oddziale odbyłam rozmowę z Panią dietetyk, która dała mi wskazówki do dalszego funkcjonowania Nadii. Otóż oprócz diety cukrzycowej, mamy dodotakowo wprowadzoną dietę bogatą w białko, ważne jest, aby minimum 2 razy dziennie otrzymywała do swoich posiłków różnego rodzaju serki, twarożki, mleko, jajka, aby dieta ta pomogła w wyrównaniu problemów, z jakimi się borykamy. Dodatkowo odbyłyśmy konsultację z neurologiem. Pani bardzo dokładnie zbadała Nadię. Oznajmiła, iż musimy zacząć rehabilitację metodą VOJTY, bo ta rehabilitacja jest najskuteczniejsza, jeśli chodzi o problem Nadii, niedowład lewej części ciała. Nadia ma do wypracowania rączkę, która poprzez skurcze jest zgjęta w nadgarsku, przykurcze nie pozwalają na jej wyprostowanie. Dodatkowo musimy zająć się rehabilitacją pleców, bo mamy skrzywienie podchodzące pod skoliozę w ocenie Pani doktor, która nas konsultowała. Chciałabym bardzo pomóc swojej córce, ale mając na utrzymaniu mieszkanie i masę innych wydatków, leki córki, dietę, wszelkie wyjazdy do poradni, których co rusz jest więcej, nie jestem w stanie opłacić córce prywatnej rehabilitacji. Dlatego proszę o pomoc dla mojej córki, abym mogła zacząć intensywnie uczęszczać z nią na rehabilitację. Chciałabym, aby moja córka czuła się wśród rówieśników swobodnie, aby nikt jej nie wyśmiewał, jak robiły to dzieci w szkole. Dla mnie jako mamy jest to bardzo przykre, że rodzice nie potrafią wyjaśnić swoim dzieciom, że są dzieci, które mają swoje problemy, ale one też chcą być normalnie traktowane i lubiane.  Proszę Was, pomóżcie mojej córce w drodze o sprawności... Mama _____ Zbiórkę Nadii można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupach na Facebooku: Ratujmy Serduszko Nadii –> KLIK

12 561,00 zł ( 11,8% )
Brakuje: 93 822,00 zł