Reanimowana na oczach dziecka... Potrzebne wsparcie w walce o Dorotę❗️
Reanimowałem żonę do przyjazdu karetki. Na wszystko patrzył nas syn, nie wiedząc, co dzieje się z jego mamą, dlaczego nie wstaje, dlaczego tata jest tak przerażony… To było w listopadzie zeszłego roku. Żona dostała ciężkiego zawału serca, ponieważ doszło do zatrzymania krążenia. To była straszna tragedia… Nie było żadnej pewności, że Dorotka przeżyje. Reanimowano ją osiem razy. Teraz lekarze oceniają jej stan na ciężki. Żona ma 30% wydolności serca i w ciągu dwóch lat najprawdopodobniej będzie konieczność przeszczepu… Żona przebywa w domu, ale musi bardzo, bardzo uważać na swoje serce. Zmiany w pogodzie często przynoszą duszności, zawroty głowy, osłabienie... To wszystko stanowi realne zagrożenie, na które nie możemy pozwolić. Potrzebujemy pomocy. Już wcześniej było ciężko, ponieważ oboje z żoną mamy stopień niepełnosprawności. Ja umiarkowany, Dorota znaczny, ponieważ po trzech operacjach kręgosłupa była ograniczona ruchowo. Ale dawaliśmy z siebie wszystko dla naszego synka Nikosia. Teraz jednak nie damy sobie rady. Koszty leczenia Dorotki i dojazdów są ogromne i w połączeniu z dotychczasowymi problemami, całkowicie nas przytłoczyły. A nie możemy zignorować zdrowia. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc, choćby najmniejszą, która wesprze nas w tej ciężkiej sytuacji. Jacek