Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Emilka Stachewa
Emilka Stachewa , 6 lat

Za tym uśmiechem kryje się cierpienie... Pomóżmy Emilce!

Patrząc z boku na naszą córeczkę, nikt nie powiedziałby, że coś jest nie tak. Jest w końcu taką śliczną, uśmiechniętą dziewczynką! Nie widać jej trudności, ograniczeń ani problemów w codziennym funkcjonowaniu. Niestety, niepełnosprawność nie znika magicznie, tylko dlatego, że nie jesteśmy w stanie jej dostrzec na pierwszy rzut oka… Tak jak wszyscy rodzice, przez pierwsze miesiące życia naszej córeczki czekaliśmy z niecierpliwością na jej pierwsze słowa. Niestety, w przypadku Emilki one uparcie nie nadchodziły. Ze względu na opóźniony rozwój mowy, udaliśmy się na konsultację do logopedy, która zaleciła pogłębienie diagnostyki. Po wielu wizytach u specjalistów i godzinach spędzonych na badaniach usłyszeliśmy diagnozę, która zmieniła nasze życie raz na zawsze. Autyzm dziecięcy. W tamtym momencie zrozumieliśmy, skąd bierze się opóźnienie rozwoju mowy, kręcenie w kółko czy machanie rączkami naszej córeczki. Emilka ciężko przyswaja nowe informacje, mówi jedynie pojedyncze słowa, nie jest w stanie prowadzić rozmowy takiej, jak inne dzieci w jej wieku. Często nie reaguje na komentarze i reakcje nieznajomych, wydaje się ich w ogóle nie słyszeć, nie potrafi rozmawiać z rówieśnikami i błąka się we własnym świecie. Nasza córeczka nie potrafi jednocześnie koordynować pracy rąk i nóg, ciężko jest jej utrzymać równowagę. Ma nieprawidłowy chód i postawę. Emilka nie czuje zagrożenia płynącego z zewnątrz, wymaga ciągłej uwagi i opieki. Dzięki wczesnej reakcji, diagnozie i rehabilitacji Emilka zrobiła duże postępy, jest ciekawską i pełną życia dziewczynką. Nasza córeczka bierze też udział w terapii pedagogicznej, sensorycznej oraz chodzi na zajęcia z logopedii i treningi umiejętności społecznych. Dzięki tak szerokiej opiece specjalistów, udaje się nam stale wypracowywać drobne postępy. Nasze dziecko zaczyna mówić coraz więcej, szukać kontaktu z innymi ludźmi oraz coraz rzadziej macha rączkami i kręci się w kółko. Niestety, leczenie i rehabilitacja to ogromne obciążenie dla naszego budżetu, które coraz ciężej jest nam unieść… Dzięki intensywnej terapii i rehabilitacji Emilka ma szansę na normalne życie w społeczeństwie. Gorąco wierzymy, że małymi kroczkami pomożemy jej odnaleźć się w naszym świecie. Prosimy, pomóż nam o nią zawalczyć. Rodzice Emilii

1 036 zł
Teresa Jędraszek
Teresa Jędraszek , 50 lat

NAGŁY UDAR odebrał dawne, szczęśliwe życie❗️Potrzebna pomoc❗️

To była zwyczajna sobota, nic nie wskazywało, że za chwilę wydarzy się taka tragedia. Mama gotowała obiad i nagle upadła na podłogę. Uratował ją 16-letni syn, który natychmiast zareagował. Zauważył, że mama nie mogła ścisnąć jego dłoni lewą ręką i miała niewyraźną mowę. Natychmiast wezwał pogotowie. 23 września 2023 roku nasza mama, z niezależnej, samodzielnej i twardo stąpającej po ziemi kobiety, stała się ciężko chorą, sparaliżowaną osobą. Tego dnia musiała stoczyć ostrą walkę o życie. Doznała udaru niedokrwiennego z obrzękiem mózgu. Nie udało się przeprowadzić zabiegu usunięcia zakrzepu, mama musiała przejść rozległy udar w warunkach szpitalnych.  Jeszcze w sobotę została przewieziona ze szpitala w Bełchatowie do Łodzi. Otworzyła jedno oko i coś niewyraźnie powiedziała. Była bardzo słaba… W tej chwili pękły nam serca. Chwilę później usłyszeliśmy od lekarza, że jej stan jest bardzo poważny, że teraz będzie przechodzić udar i nic się nie można z tym zrobić. Jej życie było zagrożone, a my czuliśmy, jak wali nam się świat. To był najgorszy czas naszego życia, lekarze codziennie powtarzali, że jest bardzo ciężko i mama walczy o swoje życie. Najgorszy był brak możliwości pomocy i czekanie na cud, że mama przeżyje i jakoś z tego wyjdzie. Tydzień po udarze obchodziła swoje 49. urodziny. Nie mogła zrozumieć, dlaczego w tak młodym wieku spotkała ją taka tragedia. To był dla niej wielki cios… Obrzęk mózgu w końcu zaczął ustępować. Mama borykała się z ogromną spastycznością, co było niepokojącym objawem, który negatywnie wpływał na możliwość rehabilitacji. Na szczęście, po ponad 2 tygodniach, spastyczność zaczęła ustępować i nastąpiła poprawa. Kończyny nie są już sztywne, można je rehabilitować. To ogromny postęp! Mama obecnie przebywa w szpitalu na oddziale rehabilitacyjnym. Ma niedowład lewej strony, wymaga długotrwałej rehabilitacji, żeby móc wrócić do samodzielności. Przed chorobą była bardzo pracowitą osobą, uwielbiała jeździć samochodem, była niezależna. Czuła się młodo, miała całe życie przed sobą. W wolnym czasie lubiła czytać. Chciała żyć na swoich zasadach i umiała być konsekwentna w celach, które sobie stawiała. Teraz z powodu choroby, jej marzeniem jest samodzielne wyjście na spacer. Pomóżcie naszej mamie poczuć się znowu niezależną, młodą kobietą. Czekają ją miesiące rehabilitacji, ale liczymy, ze dzięki wsparciu i jej silnemu charakterowi, znowu pokaże, jaką jest silną kobietą i znowu będzie mogła być niezależna. Serdecznie dziękujemy za każde, nawet najdrobniejsze wsparcie.  Córka Ewa z rodziną

24 830,00 zł ( 7,29% )
Brakuje: 315 766,00 zł
Mariusz Walczak
Pilne!
Mariusz Walczak , 33 lata

Chrześniaczka trzyma mnie przy życiu – Nowotwór na płucach jest nieoperacyjny...

Rok temu wybrałem się do lekarza na zwykłą wizytę kontrolną. Po wstępnych badaniach i wynikach lekarz zdecydował się zrobić dokładniejsze badania. Nie spodziewałem się, że zdiagnozuje u mnie raka jelita grubego.  Nowotwór spowodował wielkie spustoszenie w moim organizmie, przez co lekarze musieli podjąć bardzo szybkie leczenie. Wdrożono chemioterapię oraz radioterapię, przez które straciłem na wadze ponad 20 kg. Wyglądałem jak wrak człowieka, ale w głębi serca czułem, że nie mogę się poddać. Była to próba charakteru i siły ducha, którą musiałem wygrać dla moich bliskich, a zwłaszcza dla nowo narodzonej chrześnicy. To ona dawała mi tyle siły i chęci do walki z rakiem. Byłem wykończony fizycznie, ale dzięki niej nie poddałem się psychicznie! Nadszedł czas najgorszy, ale zarazem i czas nadziei. Po 8. miesiącach radio i chemioterapii lekarze zdecydowali, że czas na operację. Miała ona być bardzo ciężka i ryzykowna do tego stopnia, że wielu lekarzy nie chciało się jej podjąć. Nowotwór zdążył spowodować perforacje na ścianie jelita i zaczął uciskać główne nerwy wychodzące z kręgosłupa, które odpowiadają za poruszanie nogami. Szczęśliwie znalazł się pewien młody chirurg z Oslo, który po obradach z lekarzami prowadzącymi podjął się operacji. Zostałem poinformowany o tym, że zostanie usunięte całe jelito grube i prostata przez co musi zostać wyłoniona stomia na brzuchu.  Operacja niosła za sobą 90% ryzyka na całkowity paraliż lewej nogi, a także stuprocentową pewność paraliżu stopy. Operacja była konieczna, więc nie mogłem odmówić. Pogodziłem się z możliwymi scenariuszami, ale nie traciłem wiary i nadziei. Rodzina i chrześnica trzymały mnie przy życiu. Operacja miała trwać około 5 godzin, lecz z powodu licznych komplikacji trwała ponad 13 godzin.  Nowotwór wyrządził tyle szkód, że trzeba było też usunąć nerwy po drodze do niego, a co najgorsze, również pęcherz moczowy. Na skutek tego trzeba było wyłonić dodatkową stomię układu moczowego bezpośrednio z nerek, bez możliwości rekonstrukcji układu. Przez to jestem skazany na dwie stomię do końca życia. Rozpocząłem fizjoterapię, aby odzyskać pełną sprawność w lewej nodze, lecz nerwy są na tyle uszkodzone, że powodują ogromne bóle.  Niestety onkolog poinformował mnie o przerzucie nowotworu na płuca. Jest nieoperowalny. To najgorsze, co mogłem usłyszeć. Mógłbym przetrwać każdą operację i wyzdrowieć, ale coś takiego całkowicie mnie załamało. Zostały tylko próby przedłużenia życia za pomocą chemioterapii. Lekarz odradził mi też powrotu do pracy, więc nie mogę już sam zarabiać na życie. 4 lata temu wyjechałem do pracy do Norwegii. Obecnie tu żyję i się leczę. Dojazd do lekarza prowadzącego musi odbywać się samolotem z racji odległości mojego miejsca zamieszkania a szpitala specjalistycznego (Tromso – Oslo). Zakładam tę zbiórkę, aby spróbować uzyskać pieniądze na koszty ciągłej walki z nowotworem oraz na koszty życia w takim stanie. Bardzo proszę Cię o pomoc! Mariusz ➡️ Licytuj i pomóż Mariuszowi!

1 562 zł
Victor Jurczyński
Victor Jurczyński , 8 lat

„Chciałabym dać dziecku zdrowie...” Proszę, pomóż nam walczyć!

Victor nie zna pojęcia beztroski czy spokojnego dzieciństwa. Za to wie dobrze, co to szpitale, lekarze, leki. Ja jednak wierzę, że kiedyś wyjdzie dla nas słońce! Tylko, proszę! Nie zostawiaj nas...  Synek zmaga się z niepełnosprawnością w stopniu lekkim, afazją motoryczną, wadą wzroku oraz serca. Na co dzień nie jest mu lekko... Urodził się jako wcześniak, ale nic nie wskazywało takiej lawiny diagnoz i trudności...  Niestety, szczęście omija nas szerokim łukiem, a na naszej drodze bardzo często pojawiają się przeszkody. Mamy czwórkę dzieci i każde z nich otrzymało stos dokumentacji medycznej ze złymi wieściami!  ‚‚Radzimy sobie" - tak mogliśmy powiedzieć do niedawna... Do czasu byliśmy samodzielni, teraz codzienność nas przytłoczyła. Victor wymaga stałej opieki. Chodzi do szkoły, w której ma dedykowanego nauczyciela, ale to niestety nie wszystko. Do pełni sprawności potrzebowałby terapii, rehabilitacji, specjalistów. To niestety wiąże się z kosztami, które przekraczają nasze możliwości.  Koszty utrzymania to w naszym przypadku 1/2 wydatków. Nasza codzienność to również leczenie. Nie ma dnia bez wizyty, bez podróży do szpitala. Nie ma dnia spokoju... Bardzo potrzebujemy wsparcia, które pozwoli nam się nie martwić o codzienność. Victorka zdrowie jest w naszych rękach i chcemy o nie walczyć. Proszę, nie zostawiajcie nas!  Z góry dziękuję za wszelkie wsparcie... Mama

1 051,00 zł ( 9,87% )
Brakuje: 9 588,00 zł
Julia Janczak
Julia Janczak , 27 lat

Długa walka o powrót do sprawności. Pomagamy Julii!

8 września 2022 r. moje życie się zmieniło. Przed tym dniem byłam sprawna i aktywna. Wtedy doznałam tak skomplikowanego urazu, że do dzisiaj walczę o powrót do sprawności i dawnego życia. Proszę o pomoc! Na skutek upadku podczas jazdy na deskorolce doszło u mnie to wieloodłamowego złamania kości piszczelowej z podwichnięciem w stawie kolanowym. Po 3 tygodniach w szpitalu przeszłam skomplikowaną operację.  Od tego czasu rozpoczęła się niezwykle trudna rehabilitacja. Dalej nie jestem w stanie pracować, poruszam się z pomocą kul. Niedawno przeszłam artroskopię, która miała na celu usunięcie zrostów, które blokowały ruch w stawie kolanowym. Mam nadzieję, że teraz będę mogła pracować nad powrotem do zdrowia jeszcze intensywniej. Dalej czuję ból i mam sporą opuchliznę po ostatniej operacji. Jednak ze względu na tendencje do pojawiania się u mnie zrostów, potrzebuję częstszych spotkań z rehabilitantem. Nie mam czasu do stracenia! Rehabilituję się prywatnie, więc to wszystko kosztuje naprawdę dużo. Do tego dochodzą koszty prywatnych wizyt. Dlatego bardzo proszę Was o wsparcie! Liczy się każda złotówka! Julia

6 350 zł
Karolina Tatara
Karolina Tatara , 11 lat

Wesprzyj Karolinę w jej trudnej walce z chorobą ❗️

Moja miłość niestety nie zdołała uchronić Karolinki przed chorobą. Moja córka urodziła się chora, a ja od jej pierwszych chwil walczę, choć nie jest łatwo pokonać wroga. Karolina już zawsze będzie zależna od pomocy i wsparcia. Staram się robić wszystko, by pomimo choroby, była szczęśliwa. W 3. miesiącu jej życia zaczęłam zauważać niepokojące objawy – nieprawidłowe napięcie mięśni, które sprawiały, że córeczka nie mogła zgiąć rączek i nóżek. Udaliśmy się do lekarza, gdzie po wielu badaniach padła diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. Świat na chwilę się zatrzymał, ale nie potrzebowałam zbyt wiele czasu, by zrozumieć, że musimy walczyć. Że tylko intensywna rehabilitacja i leczenie mogą pomóc mojej Karolci w codziennym funkcjonowaniu. Córeczka zaczęła siadać dopiero, gdy miała 1,5 roku. Sama nie chodzi do dziś, wymaga stałej asekuracji i pomocy. Jest pod stałą kontrolą wielu lekarzy specjalistów i poradni: logopedycznej, neurologicznej, psychologiczno – pedagogicznej. 5 razy w tygodniu ma zajęcia rehabilitacyjne i integracji sensorycznej. Prywatnie chodzimy również na hipoterapię. W 2021 roku u Karoliny zdiagnozowano Zespół Arnolda Chiari’ego, który powoduje uciski tętnic szyjnych. Objawia się najczęściej przy zmianie temperatur, ciśnienia – powodując silne bóle głowy, a nawet utraty przytomności. Karolina jest spokojną, uśmiechniętą dziewczynką. Chodzi do szkoły specjalnej, gdzie stara się nawiązywać kontakt z rówieśnikami. W domu chętnie spędza czas ze starszym i młodszym rodzeństwem. Uwielbia aktywności na świeżym powietrzu. Staramy się zapewnić jej jak najlepsze dzieciństwo. Niestety walka z chorobą nie jest łatwa, Karolina musi być stale rehabilitowana, diagnozowana i intensywnie leczona. W kwietniu czeka ją również zabieg odbarczania tętnic szyjnych. Prosimy, pomóżcie nam w tej trudnej rzeczywistości. Każdy uśmiech córeczki motywuje mnie do działania. Wiem jednak, że pod nim kryje się ogromne cierpienie. Pragnę dla córki życia w szczęściu i zdrowiu. Tylko i aż tyle. Pomożecie? Magdalena, mama Karoliny

199 zł
Iwona Rogowska
Iwona Rogowska , 53 lata

Staram się jak mogę... Ale co jeśli to za mało? Pomocy❗️

Nigdy nie prosiłam o pomoc. Mimo trudności starałam się dawać radę i po kolejnych ciosach od losu stawać na nogi. Ale dziś moja sytuacja życiowa i zdrowotna jest coraz cięższa… Dlatego nie mam wyboru i muszę poprosić o pomoc, by zebrać środki na leczenie i rehabilitację. W 2016 roku przeszłam operację usunięcia płuca z powodu nowotworu neuroendokrynnego. Wciąż mam poważne i bolesne uszkodzenia klatki piersiowej i całego kręgosłupa. Z początku słyszałam, że moje dolegliwości miną, ale tak się nie stało. Moja niepełnosprawność się pogłębia. Dochodzą kolejne choroby i potrzebna jest rehabilitacja. Niestety, te na NFZ odbywają się raz na 9 miesięcy. Często zmieniałam lekarzy, szukając rozwiązania. Konsultacje z poradniami POZ, pulmonologami, neurologami, reumatologami… Cztery lata temu byłam w szpitalu na blokadzie nerwów międzyżebrowych. Ulga trwała zaledwie miesiąc. Staram się wygrać z chorobą, ale przegrywam z narastającymi kosztami i trudnościami. Nie stać mnie na prywatne leczenie. Mam niską rentę chorobową i mieszkam z córką w kawalerce nieprzystosowanej do osoby niepełnosprawnej. Czekam na przyznanie mieszkania z Urzędu Miasta, ale do tego czasu nie wiem, co będzie. Co pół roku jeżdżę na prywatne badania do Warszawy, ponieważ tylko tam jest diagnozowany i leczony mój rodzaj nowotworu.  Ale nie zawsze zdołam pójść na wizytę, bo często choruję i jestem zbyt słaba, żeby wyjść z domu. Ostatnio w ten sposób przepadła mi wizyta u pulmonologa, na którą czekałam 8 miesięcy. Mimo to nie zamierzam się poddawać. Kiedyś żartowałam, że nawet jeśli mnie zbiorą z ulicy, to nie dam się chorobie. Kiedy czuję się lepiej, próbuję dorobić, by mieć na leczenie. Nie poddaję się dla mojej córki, która też cierpi, widząc mnie w gorszym stanie. Dlatego odrzucam wstyd na dalszy plan i zwracam się o pomoc. Nawet mały gest, wpłata czy udostępnienie to ogromny krok, by w moim życiu pełnym bólu i choroby w końcu zaświeciło Słońce. Iwona

1 137 zł
Aleksandra Milewska
Aleksandra Milewska , 32 lata

Mam mózgowe porażenie dziecięce i tytuł magistra! Potrzebuję Twojej pomocy!

Choruję na mózgowe porażenie dziecięce i mimo takiej przeciwności skończyłam studia magisterskie. Robiłam wszystko, by być osobą sprawną, samodzielną, niezależną, jednak teraz muszę prosić Cię o pomoc.  Już 6 lat minęło od odebrania dyplomu, a ja nadal nie mogę znaleźć pracy… Skończyłam zarządzanie organizacjami w sektorze publicznym. Uczyłam się 6 lat, by zdobyć wyższe wykształcenie, a nie mogę się sama utrzymać. Nie chcę stale być na rencie socjalnej, prosić o pomoc finansową, ale muszę. Moja choroba wymaga stałego leczenia: wizyt u lekarzy, rehabilitacji, pomocy osoby trzeciej w niektórych czynnościach. Z mojej strony robię wszystko, by być niezależną finansowo, wysyłam CV, odpowiadam na propozycje pracy… Nie moja wina, że doszło do komplikacji okołoporodowych, nie moja wina, że urodziłam się jako wcześniak w 32. tygodniu ciąży, nie moja wina, że w końcu lekarz zdiagnozował u mnie dziecięce porażenie mózgowe.  Proszę Cię o pomoc. Moi rodzice są coraz starsi, a koszty leczenia stale rosną. Z rehabilitacji powinnam korzystać minimum 2 razy w tygodniu, ale to koszt ok. tysiąca złotych miesięcznie. Do tego dochodzą leki na alergię i na astmę. Zachorowałam na nie po przebytym Covidzie. Wcześniej ani z astmą, ani z alergią nie musiałam się mierzyć i mimo że wirusa przebyłam łagodnie, to zostawił po sobie właśnie takie komplikacje. Gdybym tylko mogła, opłaciłabym wszystko sama, ale niestety nie mam takich pieniędzy. Twoja pomoc będzie dla mnie ogromnym wsparciem. Już teraz dziękuję Ci za okazane serce! Ola Ola prosi o Twoją pomoc

15 310,00 zł ( 28,78% )
Brakuje: 37 882,00 zł
Piotr Dźbik
Piotr Dźbik , 23 lata

Dwa przeszczepy, nowotwór i... znów przeszczep! Jego tragedia się nie kończy! POMOŻESZ?

Mam wrażenie, że Piotr przyszedł na świat, by walczyć. Od pierwszych chwil jego życia cierpienie, ból, strach, choroby — to wszystko idzie z nim krok w krok, nie dając chwili wytchnienia. Proszę, pomóż mu w końcu wygrać zdrowie!  Walka o życie Piotra rozpoczęła się tuż po jego narodzinach. Po porodzie miał odmę płucną, wykryto niewydolność nerek i wiotkość mięśni. Od samego początku wszczęto rehabilitację, przeszedł wiele zabiegów ratujących życie. Syn miał dwa tygodnie, gdy wszczepiono mu cewnik do dializy otrzewnowej, a po siedmiu miesiącach cewnik do hemodializy. W międzyczasie przeszedł wiele innych, równie poważnych zabiegów. Pierwszy rok życia Piotr spędził praktycznie w szpitalu, szpitala stał się dla niego drugim domem, do którego musiał i nadal musi nieustannie wracać. Kiedy miał 4 i pół roku przeszedł przeszczep nerki. To miało w pewnym sensie odmienić nasze życie. Miało odmienić je na lepsze. Cieszyliśmy się 5 lat... Po tym czasie od przeszczepu wykryto u syna nowotwór na nerce przeszczepionej... Dla nas był to koszmar. Rozpoczęła się kolejna walka o życie i zdrowie syna! Piotr rozpoczął kolejny raz hemodializy, przeszedł wiele badań. W roku 2012 miał drugi przeszczep... One potrafią wykończyć organizm.  Dzisiaj przychodzimy tutaj, bo obecnie stan zdrowia Piotra drastycznie się pogorszył. Aktualnie czekamy na zakwalifikowanie do KOLEJNEGO przeszczepu oraz trepanobiopsii szpiku. Piotr zmaga się jeszcze ze schyłkową niewydolnością nerek, uropatią wrodzoną, wtórną nadczynnością przytarczyc, opóźnieniem psychomotorycznym, nadciśnieniem tętniczym, zakrzepicą udową, niedosłuchem obustronnym... Tak, naprawdę mogłabym tak wymieniać w nieskończoność! Piotrek ma również celiakię i niedokrwistość, która obecnie doprowadza do zaniku siatkówki oczu. Syn wymaga stałego leczenia, rehabilitacji, częstych i systematycznych wizyt u specjalistów, codziennego przyjmowania leków... Tak właśnie wygląda nasz świat. Pomimo wielu chorób, z jakimi przyszło mu się zmierzyć, Piotr stara się pozytywnie podchodzić do życia i wytrwale walczyć z przeciwnościami. Jestem z niego dumna i za każdym razem go podziwiam. Bardzo proszę, w swoim i szczególnie w jego imieniu. Każde wsparcie dodaje nam motywacji i sił do dalszej walki o lepszą przyszłość Piotra. Pomimo trudności, wierzę, że taka przyszłość jeszcze nadejdzie!  Mama PomagaMY Piotrowi - licytacje na leczenie Licytacje dla Piotra- Artem i Aniołek Aruś pomagają❤️

170 355,00 zł ( 64,05% )
Brakuje: 95 603,00 zł