Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ala Dettlaff
Ala Dettlaff , 14 lat

Nie zamykaj Alicji w krainie cierpienia❗️

W święta Bożego Narodzenia w 2009 r. przestałam czuć ruchy dziecka. Natychmiast był szpital i cesarskie cięcie. Tak niewiele brakowało, a byłoby za późno. Córeczka urodziła się w ciężkiej zamartwicy, była dwukrotnie owinięta pępowiną wokół szyi... Na powitanie dostała 2 punkty w skali Apgar i wyrok… Wyrok, z którym mierzymy się co dziś… Lista diagnoz naszej córeczki jest bardzo długa… Alicja cierpi na encefalopatię rozwojową, mutację w genie CACNA1G, niepełnosprawność intelektualną w stopniu głębokim, niedowład czterokończynowy, ataksję móżdżkową i padaczkę lekooporną…  “Nigdy nie wyjdziecie do domu…” – takie słowa usłyszałam od lekarzy, kiedy pytałam o stan mojej córeczki. Wiedziałam, że jest bardzo źle. Pikająca obok mnie maszyna, do której podłączono Alicję, ciągłe badania i konsultacje lekarskie, mówiły tak dużo. Kiedy córcia miała 2,5 miesiąca wdrożono żywienie dojelitowe przez PEG-a, ze względu na brak odruchu ssania i połykania.  Ze szpitala wypisano nas, gdy Ala skończyła 3 miesiące, ze skierowaniem do hospicjum domowego. Kazano nam przygotować się na najgorsze... Do domu wróciłam z ciężko chorym dzieckiem i paraliżującym lękiem – jak sobie poradzę i jaka czeka nas przyszłość.  Alicja jest pierwszym dzieckiem w Polsce i dziewiątym na świecie z diagnozą mutacji w genie CACNA1G! To nieznana i niezbadana jeszcze dokładnie choroba. Nie wiadomo, co przyniesie w przyszłości i jak należy ją leczyć. Obecnie lekarze niewiele mogą... Dzisiaj Alicja ma 15 lat, nie siedzi samodzielnie, nie mówi, nie chodzi, nie przełyka – wciąż jest karmiona pozajelitowo jedzeniem przemysłowym, gdyż ma problemy z trawieniem i wchłanialnością jelit. Komunikuje się z nami, wydając dźwięki, które tylko najbliżsi potrafią rozpoznać. Jest pod opieką hospicjum domowego, neurologa, ortopedy, dietetyka, logopedy oraz rehabilitanta. Ataki padaczki Ali są tak silne, że towarzyszą im utraty świadomości.  Bardzo mocno wierzymy w postęp medycyny i mamy nadzieję, że kiedyś znajdzie się lek, który uwolni naszą córkę od tego pasma cierpień. Do tego czasu pozostaje nam rehabilitacja i usprawnianie we wszystkich sferach życiowych oraz niedopuszczenie do pogorszenia stanu zdrowia córki. Nasze najważniejsze potrzeby to specjalistyczny sprzęt: pionizator, podnośnik, a także wielotorowa rehabilitacja i suplementacja. Ich całkowity koszt to ok. 100 tys. zł! Mieszkamy na wsi, dlatego dostęp do lekarzy jest bardzo utrudniony. Alicję musimy wozić wszędzie samochodem. Ja nie pracuję, gdyż córka wymaga 24-godzinnej opieki – naszą rodzinę utrzymuje wyłącznie mąż. Jest nam ciężko, ale dla naszego dziecka zrobimy wszystko. Prosimy, pomóżcie nam ratować naszą dziewczynkę. Nie pozwólcie jej zgasnąć… Joanna, Marian – rodzice

8 829,00 zł ( 8,29% )
Brakuje: 97 554,00 zł
Wojtek Sawczuk
Wojtek Sawczuk , 9 lat

Pomóż mi raz na zawsze wstać z wózka!

Jestem ogromnie wdzięczna, że od tylu lat pomagacie mojemu synowi Wojtkowi. Dzięki Wam udało się nam osiągnąć już tak wiele! Niestety, nasza walka o zdrowie ciągle trwa… Wojtuś urodził się z rozszczepionym kręgosłupem, wodogłowiem i zniekształconymi stopami… Lekarzom udało się zatrzymać wodogłowie poprzez wszczepienie zastawki w główce synka oraz poprowadzeniu drenu do brzuszka. Niestety z powodu rozszczepu kręgosłupa,  nie ma czucia od pasa w dół – synek nie może chodzić i nie kontroluje czynności fizjologicznych. Wojtuś przeszedł wiele operacji związanych z wodogłowiem, kręgosłupem oraz nóżkami, które od pierwszych miesięcy życia były w gipsie. Lekarze zrekonstruowali stopy oraz ścięgna Achillesa. W ostatnim czasie było wiele trudnych chwil i operacji – w tym jedna ratująca życie, związana z wodogłowiem. Niestety ortezy, które z Waszą pomocą udało się zakupić, są już za małe… Wojtek ponownie stracił możliwość samodzielnego przemieszczania się, a zarazem samodzielności.  Z powodu niedowładu nóg i braku normalnej aktywności pojawiły się poważne problemy zdrowotne. Wojtek nie może samodzielnie wykonywać codziennych czynności, które wcześniej nie były dla niego problemem.  Konieczny był kolejny zabieg, który został wykonany w Łodzi na początku stycznia bieżącego roku.  Przeprowadzono operację stawu kolanowego polegającą na blokadzie chrząstki wzrostowej uda co ma zniwelować przykurcze zgięciowe stawów  kolanowych… Efektem ma być zmniejszenie, a nawet całkowity zanik stanów zapalnych stawów i zmniejszenie stanu zapalnego przewodu moczowego. Zdaniem lekarzy po zabiegu wyprostuje się postawa: kręgosłup, a wraz z nim biodra, nogi i stopy. Jednak oprócz przeprowadzonego zabiegu, aby Wojtek mógł się samodzielne przemieszczać, niezbędne są kolejne specjalistyczne ortezy, wykonane na zamówienie. Wojtek robi się coraz starszy i  ma świadomość swojej niepełnosprawności, ale chętnie i dobrze się uczy. Pomimo trudnej codzienności jest pozytywnie nastawiony do życia, ale wciąż marzy o samodzielności i swobodnym przemieszczaniu się. Obecnie Wojtka trzeba nosić albo próbować wozić wózkiem co nie jest łatwe, ponieważ kolana muszą być wyprostowane. Nasz świat to ciągłe rehabilitacje i wizyty w klinikach, jednak walczę o zdrowie mojego syna, licząc, że przetrwamy ten trudny czas. Dziś w imieniu swoim i Wojtka proszę Was o wsparcie. Każda wpłata pomoże nam zrealizować marzenie o dalszej rehabilitacji, leczeniu oraz o zakupie ortez. To wszystko umożliwi synkowi  powrót do zdrowia i dążenie do większej samodzielności.  Mama

4 409,00 zł ( 8,28% )
Brakuje: 48 783,00 zł
Ostap Turczyński
Pilne!
Ostap Turczyński , 8 lat

ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR nie chce odpuścić naszemu dziecku❗️POMOCY❗️

U naszego synka stwierdzono glejaka w kwietniu 2023 roku. Przerażeni zaczęliśmy szukać pomocy. Do Polski Ostap przyjechał karetką ze Lwowa. Jego nogi i ręce drętwiały, byliśmy przerażeni… W Krakowie założono mu w mózgu specjalną zastawkę. Wojna zmusiła nas do szukania pomocy poza naszym krajem. Trudno opisać emocje, jakie nam towarzyszą. Chcielibyśmy móc skupić się na leczeniu naszego dziecka i nie musieć martwić się tak podstawowymi sprawami, jak bezpieczeństwo we własnym domu. To wszystko stało się tak szybko i nieoczekiwanie… Synek zaczął chodzić do szkoły. Zapisaliśmy go na dodatkowe zajęcia – karate. Po kilku miesiącach zaczął skarżyć się na ból kości ogonowej. Byliśmy przekonani, że to z powodu treningów. Ale ból nie ustawał. Udaliśmy się do lekarza, zrobiliśmy też zdjęcie RTG. Badania nic nie wykazały, wróciliśmy do domu z lekami przeciwbólowymi. Nagle jednego dnia u Ostapa pojawił się zez prawego oka. Natychmiast pojechaliśmy na rezonans magnetyczny głowy. Zobaczyliśmy najgorsze, co może ujrzeć rodzic… W głowie naszego synka były dwa guzy! Tydzień później odbyła się już operacja! Myśleliśmy, że udało się usunąć guzy w całości, ale byliśmy w błędzie. Glejak ma rozlaną postać i jest to niemożliwe.  Obecnie Ostap przyjmuje chemioterapię. Ciężko znosi leczenie. Musi być wspierany suplementami. Wymaga też rehabilitacji. Dodatkowo, kiedy już myśleliśmy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, dokładnie 23 września, syna znów bardzo zaczęła boleć głowa.  Lekarze zlecili dodatkową diagnostykę, po czym wrócili do nas z bardzo złymi informacjami... Okazało się, że jest problem z zastawką w główce! Ostap przeszedł już 3 operacje naprawy zastawki, ale sytuacja nadal jest bardzo trudna. Lekarze podejrzewają progresję nowotworu! Nie możemy się załamywać, musimy walczyć dla naszego synka. Ostap ma młodszą siostrę, która czeka, aż będzie się dobrze czuł, żeby mogli się razem bawić. I my ponad wszystko chcemy, żeby nasz synek wyzdrowiał i mógł odzyskać swoje dzieciństwo. Bardzo dziękujemy Wam za dotychczasowe wsparcie i  prosimy, nie zostawiajcie nas w tej trudnej drodze. Każda pomoc jest dla nas na wagę złota. Rodzice Ostapa

6 170,00 zł ( 8,28% )
Brakuje: 68 299,00 zł
Kacper Daszczyk
Kacper Daszczyk , 21 lat

W jednej sekundzie moje życie zmieniło się o 180 stopni! Bez Ciebie sobie nie poradzę!

Nawet nie przypuszczałem, że wszystko może się zmienić w jednej, krótkiej chwili. A jednak. Doświadczyłem, jak życie przelatuje mi między palcami… W drugiej połowie września podróżowałem z moją partnerką, Agnieszką. Cieszyliśmy końcem lata i początkiem jesieni. Nasza radość została jednak przerwana przez wypadek samochodowy! Na szczęście Agnieszka nie doznała żadnych poważnych obrażeń. Ja kolei znalazłem się w gorszej sytuacji, ponieważ przyjąłem całą siłę uderzenia na siebie. Przeleciałem kilkadziesiąt metrów poza samochód przez szybę, a skutki tego strasznego dnia okazały sie potworne! Doznałem złamania kręgosłupa, kości krzyżowej oraz miednicy. Przeszedłem operację stabilizującą kość krzyżową i powoli staram się stanąć na własne nogi. Wiem, że przede mną jeszcze ogrom pracy. Moja motoryka nadal jest znaczenie ograniczona, co oznacza, że wymagana jest bardzo intensywna rehabilitacja.  W mojej sytuacji zdrowotnej nie jestem w stanie podjąć pracy, przez co nie mogę opłacić mojej rekonwalescencji. Znalazłem się w ślepym zaułku, z którego sam się nie wydostanę.  W jednej sekundzie moje życie zmieniło się o 180 stopni! Pragnę odzyskać utraconą sprawność i samodzielność. Pragnę pracować i budować moją przyszłość. Jeżeli jednak nie skupię się na teraźniejszości, nic się nie zmieni. Dlatego proszę Cię o pomoc w pokonaniu pułapki, w której właśnie się znalazłem. Kacper

880,00 zł ( 8,27% )
Brakuje: 9 759,00 zł
Aleksy Janiszek-Wojda
Aleksy Janiszek-Wojda , 10 lat

Podwójny dramat rodziny❗️Alek chce obudzić się z koszmaru choroby - pomóż!

Kiedy choruje jedno dziecko, jest ciężko. Kiedy zachoruje dwójka, nie wiesz, które trzymać za rękę. Które pierwsze przytulić. Jesteś wewnętrznie potłuczony na miliony malutkich kawałków, ale wiesz, że musisz wstać. Ocierasz łzy, które nocami spływają Ci po twarzy... Tak jest u nas. Alek i jego siostra zachorowali na to samo w odstępie kilku miesięcy. Autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba zmieniła nasze życie w koszmar, dlatego prosimy o ratunek dla syna! Najpierw zachorowała nasza córeczka. Jej stan pogarszał się z każdym dniem... Kiedy byliśmy zajęci szukaniem ratunku dla córki, straciliśmy z oczu jej brata. Inteligentny, empatyczny chłopiec zaczął nagle mieć tiki. Przewracał się na prostej drodze. Lekarze nas uspokajali, że to stres i nieuwaga. Potem synek przestał rozumieć, co się do niego mówi. Przestał mówić. Zaczął tracić siły. Pojawiał się u niego silny światłowstręt.... W czasie, gdy jego siostra była w szpitalu i czekała na podanie leków, u Alka zaczęły się napady agresji. Przestał panować nad czynnościami fizjologicznymi. Przeczucie nas nie myliło. Trzy miesiące później leżeli już na oddziale neurologii wspólnie. Diagnoza również była ta sama. Rodzeństwo z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu... Autoimmunologiczne zapalenia mózgu to niebezpieczna choroba, mogąca doprowadzić nawet do najgorszego... Mózg ogarnia stan zapalny, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Na szczęście u córki leczenie podziałało - podawanie immunoglobulin przez 2 lata spowodowało wycofanie się choroby. U Alka pozwoliło na powrót do normalnego życia. Zaczął się rozwijać, uczyć się mówić, funkcjonować jak każde dziecko. Niestety, nie na długo... Alek otrzymywał lek dwa lata. W dwa lata z dziecka z afazją, z błędnie zdiagnozowanym autyzmem stał się dzieckiem w intelektualnej normie - miał jedynie opóźnienia werbalne typowe dla uszkodzeń neurologicznych. "Ile Pani myśli, że będziemy go leczyć” - usłyszałam od szpitala... Leczenie przerwano, skazano synka na to, by stracił wszystko, co udało mu się uzyskać...  Brak leczenia to dla Alka wyrok. Bez immunoglobulin przestanie mówić, chodzić, rozumieć. Może stracić bezpowrotnie wzrok. Jego mózg może zostać na trwale uszkodzony i nie można przewidzieć dokładnie skutków zaprzestania leczenia. Każdy scenariusz jest możliwy. Już trzeci rok nasze życie to szpitale, kolejne badania, strach o jutro. Jedna choroba autoimmunologiczna pociąga za sobą następne. Leczenie obciąża organizm. Pojawiają się dodatkowe problemy. Kiedy zdrowe dziecko złapie przeziębienie, po kilku dniach wszystko jest w porządku. U mojego syna wystarczy chwila spędzona przy kimś, kto ma infekcję... Obrońcy jego organizmu, zamiast atakować realnego wroga, atakują jego mózg. I choroba wraca jak bumerang.  Od dwóch lat szukamy wyjścia z sytuacji i próbujemy absolutnie wszędzie, aby przywrócić Alkowi zdrowie. Pokonujemy tysiące kilometrów między lekarzy i laboratoriami, podejmując nierówną walkę o zdrowie dzieci. Setki badań, wykrytych możliwych przyczyn, podjętych dodatkowych działań. Konieczność  drogich badań kontrolnych. Wielokierunkowa rehabilitacja. Specjalna dieta. Wszystko mnożone przez dwa... Wydaliśmy już wszystko, co mieliśmy. Pracowaliśmy ponad swoje siły, nie chcąc prosić nikogo o pomoc, ale stoimy już pod ścianą. Koszt immunoglobulin przekracza nasze możliwości. To około 30 tysięcy złotych co kilka tygodni i zwiększający się koszt w zależności od wagi Alka... Wlew działa 5 tygodni. Po tym czasie objawy wracają, mówi coraz gorzej, pojawiają się objawy neurologiczne i psychiatryczne.  Błagamy o pomoc, aby nasz syn mógł wyzdrowieć. Lek zwraca mu normalne życie i dzieciństwo. Do niedawna to my pomagaliśmy. Teraz sami jesteśmy po drugiej stronie i prosimy każdego człowieka o dobrym sercu o pomoc dla naszego syna... Kasia i Przemek - rodzice Alka   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

21 123,00 zł ( 8,27% )
Brakuje: 234 197,00 zł
Krzysztof Sobór
Krzysztof Sobór , 48 lat

Na misji w Iraku wydarzył się wypadek! Pomóż Krzysztofowi odzyskać sprawność!

Byłem żołnierzem. W 2004 roku poleciałem do Iraku uczestniczyć w drugiej zmianie. Zajmowaliśmy stanowisko w Karbali, na posterunku policji. Doszło wypadku, uszkodziłem kręgosłup… Od tamtego zdarzenia wszystko się posypało. Moją nadzieją jest operacja, na którą udało mi się zebrać dzięki Waszej pomocy! Po operacji będę potrzebował intensywnej rehabilitacji, niestety w większości nierefundowanej. Dlatego otwarta zostaje kolejna zbiórka na ten cel, a ja wciąż proszę o wsparcie. Za wszystko dziękuję! Moja historia: Gdy leciałem do Iraku, tutaj w kraju jeszcze nikt się nie spodziewał, że żołnierze będą wracać w czarnych workach albo ciężko ranni. Chyba nie zdawali sobie sprawy, że idziemy na prawdziwą wojnę.  Miałem świadomość, że mogę nie wrócić, ale byłem żołnierzem, służyłem dla ojczyzny. Niestety, po 5 miesiącach służby zdarzył się wypadek. Na początku wydawało się, że to nic poważnego. Miałem akurat nocną wartę, ale byłem w stanie tylko leżeć. Na drugi dzień trafiłem do szpitala polowego. Tam lekarz stwierdził, że mam złamany kręgosłup. Nacisnął mi na głowę od góry, a ja straciłem przytomność.   Stamtąd ewakuowali mnie do Bagdadu, do amerykańskiego szpitala. Na miejscu orzekli, że mam pęknięte kręgi. Dostałem leki, czekałem na ewakuację do kraju. Potem helikopter na lotnisko i droga do domu. W jej trakcie na zmianę budziłem się i traciłem przytomność. Na domiar złego po drodze zaginęła moja dokumentacja medyczna.  Wróciłem do Polski i tak zaczęła się moja “przygoda” – w szpitalu raz mówili, że mam złamany kręgosłup, raz, że nic mi nie jest i za dwa tygodnie będę mógł wrócić do Iraku.  Ostatecznie wypisali mnie, dali leki przeciwbólowe. Kolejne miesiące to były wizyty kontrolne u neurologa, ortopedy. Na początku nawet jeszcze chodziłem, ale było coraz gorzej. Potem zwolnili mnie z wojska, bo nie byłem w stanie służyć. W 2008 w Sosnowcu przeszedłem operację odbarczenia rdzenia. Wiedziałem, że nigdy już nie odzyskam pełni sprawności. Miałem prowadzić spokojny tryb życia, bez nadwyrężania się. To trudne dla człowieka, który skakał kiedyś ze spadochronem, ale musiałem się dostosować.  Zmieniłem pracę, nie byłem już żołnierzem, tylko biurokratą w mundurze. Ale dehydracja kręgosłupa postępowała, było coraz gorzej. Od 1,5 roku już jestem na zwolnieniu. Nie jestem w stanie prawie nic zrobić sam, są dni, że nie dojdę nawet do łazienki.  W 2020 roku przeszedłem operację w Olsztynie, która nie pomogła. Lekarz orzekł, że jedynym ratunkiem dla mnie są implanty. Trzeba wymienić cały odcinek lędźwiowy. Zapewniają mnie, że po rehabilitacjach wrócę do sprawności, a ja nie marzę o niczym innym! Chciałbym chociaż truchtem pobiec za synami, pograć z nimi w piłkę… Starszy ma 3 latka, młodszy 1,5 roku. To moje chłopaki i moja żona dają mi siły, są jak paliwo do rakiety. Nie mam czasu myśleć o głupotach dzięki nim. Bóg wiedział, kiedy mają pojawić się w moim życiu.  Nigdy nie byłem taki, że siadałem i płakałem. Muszę jakoś funkcjonować i się nie poddaję. Staram się myśleć pozytywnie. Wierzę, że jeszcze będzie dobrze! Wierzę, że operacja przyniesie oczekiwane rezultaty, a rehabilitacja pozwoli mi odzyskać sprawność. Za każdą pomoc z góry dziękuję! Krzysztof

2 110,00 zł ( 8,26% )
Brakuje: 23 422,00 zł
Magdalena Dahlke
Pilne!
9 dni do końca
Magdalena Dahlke , 45 lat

Nie byłam gotowa na walkę o własne życie... Wesprzyj mnie w wojnie z RAKIEM❗️

Życie pisze różne scenariusze, nigdy nie wiesz, kiedy to Ciebie dosięgnie tragedia… Tyle się słyszy o nowotworach, jednak człowiek nie spodziewa się, że któregoś dnia sam będzie musiał się z nim zmierzyć. Ten trudny czas nadszedł znienacka i wywołał wiele łez bólu i cierpienia.  Na początku stycznia 2024 roku, zdiagnozowano u mnie raka piersi. Nie miałam żadnych objawów, po prostu wyczułam guzka na piersi, z którym niezwłocznie udałam się do lekarza. Od razu otrzymałam kartę DILO. Pierwsze uczucie? Szok, niedowierzanie oraz ciągle tlące się głowie pytanie – dlaczego to musiało spotkać akurat mnie?! Nie miałam zbyt wiele czasu, aby oswoić się z nową rzeczywistością, ponieważ wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Przeszłam wiele specjalistycznych badań, dwie biopsje gruboigłowe i jedną cienkoigłową. Wyniki jedynie potwierdziły ten tragiczny scenariusz – konieczne było pilne rozpoczęcie leczenia.  Na początku byłam załamana. Czułam jak gorycz wypełnia moje serce. Cały czas płakałam i nie byłam w stanie skupić się na czymkolwiek innym, niż myśleniu o chorobie. Na szczęście z pomocą przyszli moi najbliżsi. Dzięki nim bardzo się wzmocniłam, ubrałam zbroję i teraz jestem w stanie walczyć z tym potwornym przeciwnikiem.  Niedawno wróciłam z trzeciej chemii czerwonej, niedługo czeka mnie podanie kolejnych, dwunastu dawek chemii białej. Następnie będę musiała przejść operację mastektomii wraz z usunięciem węzłów chłonnych. Na razie się nie boję, staram się wychodzić do ludzi, nie myśleć o trudach walki i jak najbardziej wzmacniać psychikę. Moim kluczem do wyzdrowienia jest dobre nastawienie – dzięki niemu lepiej przechodzę przez pole bitwy z nowotworem.  Walka z rakiem diametralnie zmieniła moje życie i to w mgnieniu oka. Nigdy nie byłam na nią gotowa – z resztą, choroba nie przyjdzie i nie zapyta, czy to odpowiedni moment, aby zaatakować. Ta nowa sytuacja jest dla mnie i moich najbliższych naprawdę trudna. Leczenie wiąże się z wieloma kosztami, którym coraz ciężej mi sprostać… Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie. Jeśli możesz – stan w moich szeregach i pomóż mi zaopatrzyć się w amunicję, potrzebną do dalszej walki z wrogiem. Wierzę, że z Twoją pomocą na pewno dam radę i wygram to, co najcenniejsze, czyli życie i zdrowie! Magda

4 389,00 zł ( 8,25% )
Brakuje: 48 803,00 zł
Paweł Górecki
Pilne!
Paweł Górecki , 40 lat

NOWOTWÓR odbiera Pawłowi siły... POMÓŻ❗️

Mam na imię Paweł i od niedawna zmagam się z poważnym problemem zdrowotnym. 8 lipca trafiłem do szpitala w stanie ciężkim z intensywnym krwawieniem z przewodu pokarmowego, które zagrażało mojemu życiu. Otrzymałem dużą ilość krwi i spędziłem dwa tygodnie w szpitalu. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się precyzyjnie zlokalizować źródła krwawienia. Obecnie, choć mniej nasilone, to nadal występuje... Podczas pobytu w szpitalu zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy trzustki. Ta diagnoza w jednej chwili zmieniła całkowicie moje życie. Poczułem jak stabilny grunt osuwa się pod moimi nogami. Zaistniało również podejrzenie, że krwawienie pochodzi z żyły wrotnej. Obecnie czuję się bardzo osłabiony i potrzebuję ciągłej opieki. Wkrótce odbędzie się konsylium, które zdecyduje o dalszym leczeniu – prawdopodobnie będzie to zabieg chirurgiczny, radioterapia lub chemioterapia. Bardzo się boję.  Zawsze starałem się prowadzić zdrowy tryb życia. Utrzymuję ścisłą dietę trzustkową, przyjmuję leki i stosuję inne kuracje przeciwnowotworowe, co generuje ogromne koszty. Każda kuracja trwa cztery miesiące i kosztuje 6000 zł. Chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pokonać nowotwór. Niestety bez wsparcia, nie dam rady... Od 15 lat mieszkam z moją ukochaną i dwójką dzieci. Ostatnie pięć lat były dla mnie bardzo trudne. Najpierw opiekowałem się umierającą matką, a obecnie zajmuję się chorym ojcem. Przez te przykre okoliczności miałem niewiele czasu dla własnej rodziny... Chcę żyć i walczyć dla siebie oraz moich najbliższych. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc w zebraniu środków na leczenie i rehabilitację. Wierzę, że dzięki Waszemu wsparciu uda mi się przejść przez te trudne chwile i wrócić do zdrowia. Z wyrazami wdzięczności, Paweł

1 798,00 zł ( 8,24% )
Brakuje: 20 011,00 zł
Oliwia Grębska
Oliwia Grębska , 10 lat

Straszliwa choroba odbiera Oliwii wszystko – dzień po dniu. Ratunku❗️

Z całego serca dziękuję Wam za dotychczasowe wsparcie. To właśnie dzięki niemu Oliwia mogła korzystać z leczenia i rehabilitacji. Niestety, nasza walka z chorobą trwa nadal i po raz kolejny muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc... Nasza historia: Wróg, z którym walczymy, chce zabrać wszystko mojej córeczce... Błagam, nie pozwól na to! Są dzieci, które rodzą się ciężko chore. Są takie, u których wady można wykryć już w czasie ciąży. Wtedy rodzic może jakoś przygotować się, swoje przepłakać, oswoić swoją tragedię. Są jednak też inne choroby. Podstępne. Pozwalają myśleć, że dziecko rodzi się zdrowe, pozwalają patrzeć, jak gaworzy, jak wyciąga rączki, śmieje się, staje na nóżkach, trzymając się mebli. Dają szczęście, by potem to wszystko zabrać… To boli najbardziej. Tak właśnie stało się z moją Oliwką... Moja córeczka ma zespół Retta. To podstępna choroba, straszna. Powoduje ją mutacja w obrębie jednego genu. Atakuje tylko dziewczynki... Jest nieprzewidywalna i okrutna. Siedziała w milczeniu w mojej córeczce przez 11 miesięcy, a mi pozwoliła być szczęśliwą mamą... Potem się ujawniła, zabierając Oliwce wszystkie umiejętności, które dotychczas miała córeczka... To działo się powoli. Oliwka stopniowo przestała dotykać zabawek, książeczek. Pukała rączką o rączkę, wkładała je do buzi. Przestała gaworzyć. Inne dzieci mówiły już pełnymi zdaniami, ona spędzała dnie w ciszy. Zamiast rozwijać się, zdobywać z każdym dniem nowe umiejętności – cofała się… Lekarze twierdzili, że wszystko jest dobrze. Że mam czekać, bo Oliwka z czasem dogoni rówieśników. Nie wierzyłam. Mój niepokój rósł. Musiałam walczyć o skierowania na rehabilitację, bo nikt mi nie wierzył, nikt mnie nie słuchał! W końcu zaczęliśmy rehabilitację. Gdy jednak ta nie pomagała, zlecono badania genetyczne. Czytałam o różnych schorzeniach. Dowiedziałam się, czym zespół Retta. Łudziłam się jednak, że to coś innego. Wszystko, tylko nie to… Niestety. W maju odebraliśmy wyniki badań genetycznych. Zespół Retta… Wyrok na piśmie. Zespół Retta atakuje mózg. Chora dziewczynka cofa się w rozwoju. Przestaje chodzić. Przestaje mówić. Cierpiące na zespół Retta dziewczynki nazywa się „milczącymi aniołami”. Często pojawia się padaczka, trudności z oddychaniem… Oliwka przestała mówić, całe dnie spędza w ciszy. Nigdy nie usłyszę tego, co tysiące matek na świecie – jak Oliwka woła „mamo”… Rett zabrał jej władzę w rączkach – jedyne, co umie zrobić dłońmi, to klaskać - nie umie samodzielnie chodzić… Nie umie mówić, nie przekaże mi, czego chce - jeść, pić, spać, czy chce do toalety… Nie wiem, co lubi… Zaczęły się też ataki padaczki. Nasza dramatyczna walka ciągle trwa – Rett próbuje zabrać Oliwce władzę w nóżkach! Oliwka tak bardzo się cieszy, gdy trzymam ją za ręce i może zrobić parę kroków...  Tylko parę, bo mięśnie słabną... Naszą jedyną szansą są turnusy rehabilitacyjne i systematyczna rehabilitacja. Niestety, są one bardzo kosztowne. Oliwka jest uwięziona w ciele, które w ogóle jej nie słucha. Potrzebuje mojej pomocy 24 godziny na dobę, przy każdej nawet najdrobniejszej czynności... I ja przy niej jestem. Jestem po to, by być jest ustami, rękami, nogami... Jestem po to, by jej pomóc we wszystkim, ale bez Waszej pomocy sama nie dam rady walczyć z Rettem. Bez Waszego wsparcia nie mamy szans. Prosimy, nie opuszczajcie nas... Mama Oliwii, Ewa

3 946,00 zł ( 8,24% )
Brakuje: 43 927,00 zł