Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Czesław Bajzert
Czesław Bajzert , 65 lat

Zawał i wypadek w sanatorium - dość już tragedii❗️Pomóż Cześkowi wrócić do zdrowia i rodziny!

Ile tragedii może spaść na jednego człowieka? Czesiek przeżył ich już tak wiele... Najpierw zawał serca, a potem, gdy walczył o powrót do zdrowia, tragiczny w skutkach wypadek w sanatorium! Po tych dramatycznych wydarzeniach nie mógł chodzić i mówić... Trwa walka o powrót do zdrowia, wciąż potrzebujemy jednak Twojej pomocy! Emeryturę mieliśmy zaplanowaną w każdym calu. Mieliśmy mieć wreszcie czas dla siebie, pasji, działki i rodziny. Niczym niezakłócony czas... Niestety los zweryfikował nasze plany. 2019 rok okazał się dla nas tragiczny w skutkach... Dzień zaczął się każdy jak inny, skończył dramatyczną walką o życie. Czesiek przeszedł zawał serca... W jednej chwili wszystko było w porządku, w drugiej nagle oszołomił go ból, nie mógł oddychać... W szpitalu okazało się, że to zawał serca. Liczyła się każda chwila... To były straszne chwile, pełne lęku o życie najważniejszej osoby na świecie... Czesiek okazał się jednak bardzo dzielny i silny. Przed chorobą serca był pełen chęci do życia, aktywny, energiczny. Lubił pracę w ogrodzie, był zawsze pomocny dla rodziny i znajomych. Dzięki temu gdy sam znalazł się w ciężkiej sytuacji, mógł liczyć na wsparcie innych. Wiedzieliśmy, ze zawał to nie koniec życia... Wierzyliśmy, że to tylko chwilowe problemy, które wspólnie przezwyciężymy. Po zawale i koronografii, chcąc wrócić do lepszej formy, Czesław jeździł na rowerze i starał się być jeszcze bardziej aktywny, aby utrzymać formę. Aby całkowicie wrócić do zdrowia, dostał też skierowanie do szpitala sanatoryjnego na rehabilitację. Wyjechał pełen nadziei, że wróci i odzyska dawną formę... Niestety - stało się inaczej. Nie mam pojęcia, co się stało. Dostałam tylko informację, że Czesiek miał wypadek. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach mąż doznał bardzo silnego urazu głowy.... To doprowadziło do ogromnego spustoszenia w organizmie - pęknięcie podstawy czaszki, obrzęk mózgu, liczne krwiaki... Kiedy go zobaczyłam, ogarnęła mnie rozpacz. Mój energiczny, towarzyski mąż był tylko wspomnieniem... Czesiek nie mógł chodzić, nie mógł mówić, nie wykonywał samodzielnie żadnych czynności... Spotkała nas kolejna tragedia! By wrócić do zdrowia i nas - swojej rodziny - Czesiek potrzebuje dalszej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna. Niestety nie ma innego sposobu na powrót do sprawności. Dzięki rehabilitacji stan Cześka na szczęście bardzo się poprawia... Na początku nie mówił, teraz już wypowiada pełne zdania, jest z nim kontakt, potrafi sygnalizować wszystkie swoje potrzeby.  Jest też bardzo uczuciowy i wyraża wiele emocji. Dzielnie dąży do wyznaczonego celu. Jest lepiej, ale przed nami jeszcze daleka droga... By wrócić do zdrowia i nas - swojej rodziny - Czesiek potrzebuje dalszej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna. Niestety nie ma innego sposobu na powrót do sprawności. Dzięki Wam Czesiek mógł rozpocząć rehabilitację i jego stan na szczęście bardzo się poprawia... Wypowiada pełne zdania, jest z nim kontakt, potrafi sygnalizować wszystkie swoje potrzeby. Jest też bardzo uczuciowy i wyraża wiele emocji. Dzielnie dąży do wyznaczonego celu. Jest lepiej, ale przed nami jeszcze daleka droga... Teraz najważniejsza jest pionizacja - to, by wzmocnić mięśnie Cześka, by pracował nad postawą i stanął na nogi. Sama nie jestem w stanie udźwignąć tego wydatku, jakim jest rehabilitacja męża, dlatego pełna wiary w dobre serca ludzi zwracam się po raz drugi o Twoją pomoc. Nie bądź obojętny! Pomóż nam, błagam Cię... Żona Czesława ⬇️ Czesław dziękuje za Waszą pomoc!  

6 020,00 zł ( 8,77% )
Brakuje: 62 600,00 zł
Michał Zbierski
Michał Zbierski , 5 miesięcy

Mamy jedno marzenie – chcemy, by Michaś usłyszał! Pomóż!

12 czerwca 2024 roku na świat przyszedł nasz wyczekiwany syn, Michałek. Cała ciąża przebiegała wzorowo. Szczegółowe badanie dotyczyło zdrowia naszego dziecka. Nie spodziewaliśmy się, że czeka nas coś tak okropnego... Niestety zaraz po porodzie okazało się, że jedno uszko synka się nie wykształciło, a kanał słuchowy jest całkowicie zarośnięty, przez co synek niestety nie słyszy na to uszko. Na USG nie było nic widać... Myśleliśmy, że to nic takiego. Zrobimy operację, otworzymy szybko kanał i synek będzie słyszał i normalnie się rozwijał. Niestety, okazało się to o wiele trudniejsze, niż nam się wydawało.  Nikt w Polsce nie podejmuje się operacji otworzenia kanału. Zaczęliśmy szukać pomocy na różnych grupach i forach. Jak się okazało, operacja jest możliwa, ale niestety TYLKO w Stanach Zjednoczonych, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Sami niestety nie jesteśmy w stanie uzbierać tak ogromnej kwoty... Chcielibyśmy, aby nasz synek mógł normalnie słyszeć. Boimy się, że w przyszłości mogą u niego wystąpić problemy z lokalizowaniem źródła dźwięku, problemy z mową... Na obecną chwilę wspomagamy jego rozwój aparatem na przewodnictwo kostne, jednak nigdy ten dźwięk nie będzie taki sam jak przy otwartym kanale słuchowym. Wierzymy, że przyjdzie taki dzień, w którym to wszystko przemieni się w przeszłość, a nasz Michałek usłyszy śpiew ptaków, szum morza i nasze słowa: "kochamy Cię!"  Rodzice ➡️ Uszko dla Michałka

46 637,00 zł ( 8,76% )
Brakuje: 485 278,00 zł
Jadwiga Baran
Jadwiga Baran , 94 lata

By jeszcze zdążyć poczuć, co to życie bez bólu...

Mam na imię Jadwiga. Dla przyjaciół i rodziny Wisia. Mam 92 lata i jestem emerytowaną nauczycielką języka francuskiego i rosyjskiego, byłą wychowawczynią i szkolnym pedagogiem w podstawówce, która całe życie pomagała innym ludziom. Prowadziłam w ramach wolontariatu zajęcia teatralne dla najmłodszych, zawsze wspomagałam najuboższych. Zwracam się po raz pierwszy w życiu o pomoc do ludzi obcych, poza własną rodziną, gdyż nie jestem w stanie samodzielnie funkcjonować...  Mój organizm nie jest już sprawny ruchowo. Aktualnie korzystam z wózka inwalidzkiego, doraźnie z kul i balkoniku rehabilitacyjnego. Nie mogę samodzielnie pójść do sklepu, aby zrobić zakupy, nie mogę udać się na własnych siłach do kościoła, czy odwiedzić rodziny. Mam również problem z przygotowaniem posiłków oraz praniem... Niezbędna jest mi również pomoc w myciu się, dbaniu o higienę osobistą, ubieraniu oraz dawkowaniu leków. Czyli właściwie we wszystkim… Jedyne, co obecnie robię, to leżę i siedzę, co jest bardzo bolesne, gdyż do tej pory starałam się być niezależna, mimo wieku… Wszelkie dolegliwości z prawej strony organizmu przeszły na lewą i dochodzi do dalszych uszkodzeń barku, biodra jak i kolana również po lewej stronie ciała. W ciągu ostatnich miesięcy pomimo stałej opieki lekarskiej mój stan zdrowia uległ pogorszeniu.  Operacja w moim przypadku jest zbyt ryzykowna ze względu na stan moich żył, choroby serca oraz stan kręgosłupa. Codziennie mimo usilnych starań wstaję cała obolała. Ból nie pozwala mi racjonalnie myśleć, funkcjonować. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że jest możliwe życie w takim cierpieniu… Nie mogę się pogodzić, że nie jestem w stanie podnieść kubka z piciem, czy założyć samodzielnie swetra. Decyzją z dnia 10 maja 2004 r. uzyskałam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, a 02.03.2023 r. o znacznym. Nie starałam się wcześniej o zmianę orzecznictwa, gdyż żyłam nadzieją, że„dam radę” i „mi przejdzie”, co trwało 19 lat.  Niestety choroba pomimo prób leczenia pogłębiła się… Dolega mi między innymi: pierwotna, obustronna gonartoza, koksartroza, pierwotna choroba zwyrodnieniowa innych stawów, osteoporoza ze złamaniem patologiczny, zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, zaawansowana artroza biodra prawego i obu stawów kolanowych, zwyrodnienia wielostawowe, choroby krążków międzykręgowych lędźwiowych i innych z uszkodzeniem korzeni nerwów rdzeniowych, hyperlidemia mieszana, następstwa załamania kręgosłupa trzonu L5, złamanie żebra IV po lewej stronie, obrzęki łydek po staniu, spłycenie lordozy lędźwiowej, zwyrodnienie kręgosłupa z uciskiem na nerwy rdzeniowe, dwufotonowa absorpcjometria, ossica z brakiem poprawy.  Od każdego lekarza, u którego byłam uzyskałam informację, że ze względu na niemożliwość przeprowadzenia operacji nikt jest w stanie mi pomóc. Diagnozy były straszne, skazywały mnie na życie w ciągłym cierpieniu, każdego dnia… Godzina po godzinie, minuta po minucie aż do momentu gdy stanę się przysłowiową roślinką, która nie będzie w stanie nic robić.  Zawsze starałam się uśmiechać i przezwyciężać przeciwnościom losu, dlatego nie chcę się z tym pogodzić. Modliłam się jak i modlę wciąż do Boga o wyratowanie. Gdy prawie odebrano mi nadzieję, pojawił się w moim życiu dr n. med. Adam R. Kwieciński z OXETIC Medical System, który jest twórcą Zintegrowanego Systemu Diagnostyki i Terapii Biologicznych, kierownikiem Beskidzkiego Centrum Diagnostyki Obrazowej, przewodniczącym Światowego Zjednoczenia Lekarzy Polskich oraz prekursorem termografii medycznej, który przywrócił mi chęć życia i jako pierwszy dał szansę na polepszenie losu oraz zminimalizowanie dolegliwości. Jako pierwszy na świecie opracował innowacyjny skład preparatu kolagenowego o podwyższonej wchłanialności. Drugim na świecie miejscem oraz ośrodkiem medycznym leczącym podobne choroby jest Austria, a dokładnie klinika prof. Josefa Schmida. Koszty są tam jednak nieporównywalne wyższe od polskich. Mam szansę zmniejszyć ból i odzyskać większą sprawność ruchową. Leczenie musi być wspomagane również między innymi przez pomoc rehabilitacyjną i specjalistyczną opiekę pielęgniarską przez okres leczenia. Nigdy nie korzystałam z czyjejkolwiek pomocy oprócz rodziny.  Niestety, abym mogła żyć i spędzić resztę czasu, jaki mi pozostał w sposób godny, w mniejszym bólu, bez codziennego myślenia o cierpieniu, niezbędne jest leczenie. Terapia jest jednak bardzo droga i nawet przy wspierających mnie najbliższych nie jestem w stanie jej opłacić. Marzę, aby budzić się każdego ranka i nie myśleć o chronicznych dolegliwościach. Chciałabym mieć choć jeden dzień bez męki. Wcześniej przez długie lata to ja udzielałam ratunku, teraz jednak zwracam się o wsparcie. Proszę o pomoc i szansę na życie! Wisia

18 649,00 zł ( 8,76% )
Brakuje: 194 117,00 zł
Angelika Przespolewska
Angelika Przespolewska , 33 lata

Nie będę zdrowa, ale mogę być szczęśliwa! Czy mi pomożesz?

Już od samego początku życie nie szczędziło mi problemów. Staram się robić wszystko, co w mojej mocy, aby nie przygniotły mnie wyzwania, które są na mojej drodze. Postanowiłam sobie, że nigdy się nie poddam. Mogłam załamać się już milion razy, ale nie pozwalam sobie na to, zwłaszcza od momentu, gdy zostałam mamą. Marzyłam o własnej rodzinie i założyłam ją, chociaż wydawało się to niemożliwe. Teraz po prostu chcę żyć normalnie. Chcę być sprawna dla mojej córeczki. Dla Lenki... Urodziłam się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Stwierdzono u mnie również wodogłowie - przeszłam zabieg wszczepienia zastawki komorowo-otrzewnowej. Moje życie to nieskończone godziny rehabilitacji. Najwięcej dobra zawdzięczam mojej mamie. Zaakceptowała mnie i kochała taką, jaka jestem. Pomagała mi przez całe życie wydatkując pieniądze z własnej kieszeni. Niestety odeszła dwa lata temu... Jak każdy człowiek pragnęłam miłości. Wydawało się to czczą mrzonką, ale udało się. Poznałam Błażeja, zakochałam się. Długo walczyłam o to, aby zostać mamą. Wreszcie udało się, ale ciąża była zagrożona. W 13 tygodniu otrzymałam informację, że muszę bardzo się oszczędzać, jeżeli wszystko ma skończyć się dobrze. Pilnie przestrzegałam wszelkich zaleceń. Trzy lata temu Błażej i ja zostaliśmy rodzicami Lenki. Niestety, ona także nie może cieszyć się zdrowiem. Cierpi na zespół Turnera. Z tego względu wymaga większej opieki. Mąż bardzo mnie wspiera. Opiekuje się nami. Wiem jednak, że to ja jestem mamą i podobnie, jak moja mama dla mnie, chcę dać z siebie wszystko, aby Lenka była szczęśliwa. Uczę ją w domu, pokazuję świat. Z mężem robimy wszystko, co w naszej mocy.  Poruszam się na wózku. Jestem aktywna na miarę swoich możliwości, ale wszystko staje się coraz trudniejsze… Odkąd urodziłam, swoje potrzeby przesunęłam na dalszy plan. Przede wszystkim chcę być dobrą i sprawną mamą dla mojej ukochanej córeczki. Tak bardzo chciałabym po prostu wstać z wózka, móc swobodnie chodzić o własnych siłach. Wyjść na spacer z córką. Jechać gdzieś bez stresu. Nie musieć prosić o pomoc przy wyjściu z mieszkania. W przyszłości chciałabym odbierać Lenkę ze szkoły, nie będąc już na wózku. Nie myślę o sobie, ale o niej. Chcę zapewnić Lence wszystko, co najlepsze, zwłaszcza, że także została obciążona chorobą.  Ludzie sprawni, mogący chodzić, nie doceniają, jak ogromne jest to błogosławieństwo. Należy być wdzięcznym za to, co się ma. Każdego dnia dziękuję za mojego męża i córeczkę. Dzięki Błażejowi i Lence moje życie jest o wiele piękniejsze.   Chcę żyć normalnie. Tak bardzo pragnę, aby przestano traktować ludzi niepełnosprawnych jako gorszych. Przecież jesteśmy takimi samymi istotami. Mamy plany, marzenia, cele. Walczę o to, aby  ludzie niepełnosprawni nie byli oceniani tak pochopnie.  Marzę o tym, aby być bardziej sprawna i samodzielna, aby móc zajmować się moją córeczką jak najlepiej tylko się da. W trakcie tej zbiórki bardzo chciałabym zgromadzić środki na zakup samochodu dostosowanego do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Z całego serca proszę o pomoc, bo tylko z Wami się uda! Angelika

2 374,00 zł ( 8,75% )
Brakuje: 24 754,00 zł
Alicja Dudek
Alicja Dudek , 8 lat

Lekarze nie dawali jej szans❗️Walczymy o Alusię❗️

"Państwa córka nie dożyje do swoich pierwszych urodzin..." – to słowa, które usłyszeliśmy po porodzie.  Bycie rodzicem ciężko chorego dziecka to brzemię – w jednej chwili zmienia się wszystko, kończy się dotychczasowy świat i trzeba zbudować nowy. Alicja przyszła na świat 8 stycznia 2016 roku. Jej stan zaniepokoił lekarzy. Czas oczekiwania na wyniki ciągnął się nieubłaganie, aż w końcu po 10 dniach zapadł wyrok – Zespół Wolfa-Hirschorna. To zespół wad wrodzonych. Niestety, nieuleczalny. Charakteryzuje się małogłowiem, anomaliami twarzy i dysmorfiami, a także niepełnosprawnością umysłową i wieloma innymi wadami. Statystycznie dzieci dożywają do 1. roku życia! Alicja ma 7 lat. Choć nie dawano jej szans po dwukrotnym pobycie na OIOMie, śpiączce pod respiratorem oraz niejednokrotnie ciężkim stanie. Nasza mała Wojowniczka pokazuje, jaką ma silną wolę walki. Jak bardzo chce ŻYĆ! Ala ma obniżone napięcie mięśniowe. Nie potrafi siedzieć, mówić ani sama jeść inaczej niż dojelitowo. Skrajnie obniżona odporność powoduje, że każdy katar kończy się antybiotykiem i zazwyczaj pobytem w szpitalu. Na liście diagnoz jest też wada serca, nerek, wzroku i słuchu, padaczka… Choroby krok po kroku pustoszą jej maleńkie ciało i zabierają wszystko, co uda nam się wypracować. Podczas ataku Ala traci świadomość i oddech nawet na 50-60 minut. Dlatego tak bardzo potrzebna jest kosztowna rehabilitacja, sprzęt terapeutyczny oraz przedmioty rehabilitacyjne, bez których Alicja nie będzie w stanie funkcjonować! Nasza rzeczywistość jest trudna, jednak w każdy kolejny dzień wchodzimy z podniesioną głową. Jeden uśmiech Alicji wystarczy, by wynagrodzić nam cały trud i wysiłek włożony w walkę o jej sprawność i zdrowie. Zaakceptowaliśmy jej chorobę. Wiemy, że nasza córeczka już nigdy nie będzie zdrowa. Dlatego cieszymy się z małych rzeczy – z jej uśmiechu, przytulenia, z dni, w których nic jej nie dolega. Ale pieniądze to bardzo skuteczna przeszkoda nawet do małego szczęścia. Dlatego z całych sił prosimy wszystkich ludzi o dobrym sercu o pomoc i wsparcie. Wierzymy, że dobro powraca z podwójną siłą do każdego, kto je okazał.  Pomóżmy Alicji jak najdłużej zostać wśród nas. Rodzice ➡️ Facebook – Iskierka nadziei dla Alicji Kwota zbiórki jest szacunkowa.

6 048,00 zł ( 8,74% )
Brakuje: 63 101,00 zł
Grzegorz Klejment
Pilne!
Grzegorz Klejment , 52 lata

Mój tata miał tragiczny wypadek! Mam 19 lat i trzy młodsze siostry! Proszę o pomoc...

Tata zawsze powtarzał, że będzie opiekował się mną, moimi siostrami i mamą. Wiedziałam, że nadejdzie chwila, gdy rodzice będą potrzebowali mojej pomocy. Nie przypuszczałam jednak, że okoliczności będą tak tragiczne, a ja będę miała tylko 19 lat… Zaledwie kilka dni temu spokój i szczęście naszej rodziny zostały brutalnie zdeptane. Jedna chwila przeważyła, aby wszystko się zmieniło. Boję się, że mogą być to nieodwracalne zmiany… Tamtego strasznego dnia tata był w pracy i realizował jeden ze swoich projektów. Będąc na wysokości czterech metrów, spadła na niego dwumetrowa betonowa belka. Cały ciężar przyjął jego kręgosłup! W stanie krytycznym tata trafił do szpitala, a lekarze dawali mu znikome szanse na przeżycie! Wszystkie cztery: mama, ja i moje dwie młodsze siostry czekałyśmy w szpitalnych murach i modliłyśmy się o cud. Żadna z nas nie mogła w to uwierzyć i dopuścić do siebie tej najmroczniejszej wizji przyszłości! Przyszłości, w której nie było naszego ukochanego taty i męża…  Chciałam krzyczeć, gdy kolejna łza spływała mi po policzkach. Jednak trzymając dłonie moich młodszych sióstr i mamy powtarzałam sobie, że muszę być silna. Choć bardzo się starałam, nie mogłam powstrzymać płaczu… Gdy lekarz przekazał, że tata będzie żył, strach na chwilę nas opuścił. Jednak po chwili na nowo wtargnął z całą siłą do naszej rzeczywistości. Dziura w przełyku, złamane żebra, krwiak przy sercu i kręgosłup połamany w trzech miejscach! Tata ma przerwany rdzeń kręgowy, co oznacza, że nigdy więcej nie będzie chodził!  Już nigdy nie będziemy razem biegać na boisku. Nigdy nie pójdzie na spacer na własnych nogach ani nie wyruszy w górską wędrówkę. Przed wypadkiem tata był pełen życia i energii, teraz nie wiem jak sobie poradzi z taką zmianą...  Tata dalej walczy na OIOMie, ponieważ jego stan nie jest stabilny. Nadal przyjmuje bardzo silne leki, więc jest na wpół przytomny. Na szczęście zaczął już samodzielnie oddychać i odłączono go od respiratora. Są to te małe iskierki nadziei, których tak bardzo chcę się trzymać… Wypadek wywrócił wszystko do góry nogami. W październiku miałam rozpocząć studia, ale zdecydowałam, że tego nie zrobię. Chcę iść do pracy, aby wesprzeć moją mamą i pomóc jej zaopiekować się siostrami. Tata był głównym żywicielem rodziny, a teraz cały ten ciężar spadł na mnie i na mamę.  Wszystko skomplikowały dodatkowe wydatki, które teraz są dla nas nie do pokonania! Nie możemy czekać i cierpliwie oszczędzać, ponieważ tata potrzebuje pomocy właśnie TERAZ! Nie mam innego wyjścia. Muszę szukać pomocy tam, gdzie tylko się da. Przed nami stoi konieczność zapewnienia tacie długiej i mozolnej rehabilitacji oraz zakupu wózka inwalidzkiego. Niestety paraliż od pasa w dół wszystko utrudnił.  Schowałam swoją dumę do kieszeni. Pełna pokory staję dzisiaj przed Wami i proszę o pomoc. Będę pomagać mojej rodzinie jak tylko mogę, ale moje możliwości są ograniczone. Dlatego błagam, pomóż mojemu tacie. Ważna jest każda złotówka, udostępnienie i modlitwa… Amelia, córka

3 715,00 zł ( 8,73% )
Brakuje: 38 839,00 zł
Julia Wójcik
Julia Wójcik , 10 lat

Nowotwór zostawia ślady... Proszę, pomóż Julce w walce o zdrowie!

Gdy Julka miała cztery latka, wykryto u niej guza mózgu! Był to nowotwór IV stopnia złośliwości… Wszystko wskazuje na to, że moja dzielna córeczka pokonała tego strasznego przeciwnika! Choroba pozostawiła jednak ślad i Julka musi mierzyć się z licznymi problemami zdrowotnymi. Wszystko zaczęło się od częstych infekcji, uniemożliwiających normalne uczęszczanie do przedszkola. Później przyszły jeszcze poważniejsze objawy. Julka bardzo często wymiotowała… Szukałam przyczyny tego, co dzieje się z moją córeczką. Pewnego dnia Julkę zaczęła boleć głowa. Stało się to po przypadkowym zdarzeniu podczas zabawy z bratem. Było to szczęście w nieszczęściu, bo dzięki temu wykonano u niej prześwietlenie głowy. Prawda okazała się straszna – rdzeniak zarodkowy, czyli nowotwór złośliwy umiejscowiony w móżdżku. To spadło na nas, jak grom z jasnego nieba! Zaczęła się dramatyczna walka o życie mojej córeczki! Najpierw wycięcie guza w Szczecinie, później chemioterapia w Gdańsku, następnie protonoterapia w Essen i powrót do Polski na kolejną chemię. Wszystko to trwało trzy lata. Tak bardzo się o nią bałam... Na szczęście, ostatnie wyniki wskazują na to, że udało się jej pokonać raka! Niestety, choroba spustoszyła organizm Julki. Co pół roku córka przechodzi rezonans głowy. Ma różne problemy zdrowotne – bolą ją nóżki, zdarza się, że wymiotuje. Lekarze nie do końca wiedzą dlaczego... Od niedawna korzysta też z aparatu słuchowego. Występują również problemy ze wzrostem. Moja córeczka będzie też potrzebowała rehabilitacji do końca życia, a to wszystko generuje ogromne koszty... Moja wspaniała dziewczynka bardzo dzielnie znosi obecną sytuację. Zawsze miała świetny kontakt ze pielęgniarkami i lekarzami, których spotkała na swojej drodze. Chodzi do szkoły i cieszy się z kontaktu z rówieśnikami. Lubi prace manualne, pływać w basenie. Jest wesoła i aktywna, uwielbia się przebierać. Jestem z niej taka dumna! Robię co mogę, by moje dzieci były szczęśliwe, by miały normalny dom i wszystko to, czego potrzebują. Jako matka wiem, że poruszę niebo i ziemię, aby nie dopuścić do pogorszenia stanu zdrowia Julki... Ona już tak wiele wycierpiała... Dlatego błagam Was o wsparcie!  Kamila, mama

3 528,00 zł ( 8,72% )
Brakuje: 36 898,00 zł
Grażynka Wereszyńska
Grażynka Wereszyńska , 3 latka

Grażynka walczy z białaczką❗️Podaruj jej szansę na lepsze dzieciństwo!

U naszej córeczki w szóstym miesiącu życia zdiagnozowano młodzieńczą białaczkę mielomonocytową. Diagnoza była okropnym ciosem… Chcieliśmy, by Grażynka miała szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Zamiast tego, musiała zacząć walkę o życie i zdrowie! Ciężko nam było dopuścić do siebie myśl, że śmiertelna choroba zaatakowała nasze dziecko. Zaczęła się walka z bólem, a przede wszystkim strachem o życie naszej córeczki. Ogarnęło nas ogromne cierpienie pomieszane z poczuciem niesprawiedliwości... Młodzieńcza białaczka mielomonocytowa to choroba nowotworowa układu krwiotwórczego. Jest bardzo rzadka, podstępna i niezwykle agresywna. Kiedy tylko poznaliśmy diagnozę, wiedzieliśmy, że liczy się czas. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie. Córeczka jest już po kilku blokach chemioterapii i przeszczepie szpiku. Niestety, walka o jej zdrowie cały czas trwa… Gdy Grażynka przyszła na świat nie sądziliśmy, że jej drugim domem stanie się oddział onkologii, a lepiej od swojego różowego pokoiku będzie znała wnętrze szpitalnej sali. Niestety, tak się stało. Córeczka jest już wykończona długim leczeniem. Łamią nam się serca, gdy widzimy jej ból... Nasza walka jest trudna, bolesna i bardzo kosztowna, jednak dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogliśmy zapewnić Grażynce niezbędne leczenie, wizyty u specjalistów czy rehabilitację. Jesteśmy Wam niezmiernie wdzięczni za okazane wsparcie! Wiemy jednak, że przed córeczką jeszcze długa walka, dlatego ponownie musimy prosić o pomoc… Wyczerpujące badania, rehabilitacja, specjalistyczne leki i wizyty u specjalistów to ogromny, stały koszt. Wierzymy, że z Waszym wsparciem sprostamy tym wydatkom i będziemy mogli dalej zapewniać Grażynce wszystko, czego potrzebuje. Prosimy, pomóżcie naszej córeczce! Gabriela i Jacek – rodzice

1 853,00 zł ( 8,7% )
Brakuje: 19 424,00 zł
Zuzanna Zwarycz
Zuzanna Zwarycz , 16 lat

Pragnę pomóc mojej córeczce...

Mam cudowną córkę, którą bardzo kocham. Gdybym tylko mogła, wzięłabym wszystkie trudności, z jakimi się zmaga, na siebie. Rzeczywistość jednak mi na to nie pozwala. Co gorsza, sama nie jestem w stanie jej pomóc… Proszę o Wasze wsparcie w zapewnieniu dla Zuzi stałej, cotygodniowej terapii. Obecnie jest to niemal najważniejszy element jej życia, z którego nie możemy zrezygnować! Niestety w ramach NFZ nie ma możliwości, aby terapia odbywała się regularnie i często. Właściwie, to cały czas słyszę, że nie ma wolnych terminów. Dlatego jestem zmuszona szukać pomocy w prywatnym gabinecie… Ciężko jest pisać o problemach własnego dziecka. Jestem świadoma, że Zuzia przeżywa bardzo ciężki czas, jednak moje najszczersze chęci, moja obecność, ciepłe słowo i zapewnienie, że wszystko będzie dobrze, nie pomaga…  Potrzebna jest specjalistyczna pomoc, która niestety dużo kosztuje… Odważyłam się założyć tę zbiórkę w nadziei, że znajdę tutaj wsparcie. Bardzo proszę o pomoc w rozpowszechnieniu mojej prośby oraz o nawet najdrobniejsze wpłaty. Gwarantuję, że każda wpłacona złotówka zostanie wykorzystana zgodnie z przeznaczeniem. Anna, mama 

833,00 zł ( 8,69% )
Brakuje: 8 742,00 zł