Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Filipczak
6 dni do końca
Julia Filipczak , 16 lat

Lekarze nie dawali nadziei, że nasza córka wyzdrowieje!

Na przemian czujemy złość, niesprawiedliwość i ulgę. Los najpierw doświadczył naszą córkę dziecięcym porażeniem mózgowym, a potem zesłał na nią kolejne tragedie!  Od samego początku zapewnialiśmy Julce wszystko, co mogło tylko usprawnić jej rozwój. Jej niepełnosprawność jest związana zarówno z rozwojem ruchowym, jak i intelektualnym. Córka nie chodzi, nie mówi i niedosłyszy. Ma również szereg innych problemów zdrowotnych, takich jak: przewlekła niewydolność oddechowa, niewydolność serca i nerek, refluks żołądkowy oraz nawracającą skłonność do anemii. Pomimo swoich problemów, Julka była bardzo wesołą dziewczynką, uwielbiała kontakt z ludźmi, szkołę, podróże. A my byliśmy szczęśliwi i zawsze stawialiśmy jej potrzeby na pierwszym miejscu. Dlatego tym bardziej nie możemy zrozumieć, dlaczego Julia musi być tak drastycznie doświadczana przez życie! W kwietniu tego roku, nasza córeczka zachorowała na zapalenie płuc, z którego nie mogła się wyleczyć przez kilka tygodni. W maju z powodu silnej anemii trafiła do szpitala. W tamtym momencie rozpoczął się prawdziwy koszmar! Julia była osłabiona chorobą i w szpitalu łapała jedną infekcję za drugą. Pod koniec maja trafiła na oddział intensywnej terapii z ciężką niewydolnością oddechową. W ciągu 2-miesięcznego pobytu na OIOM-ie przeszła aż dwa razy sepsę! Nawet lekarze niewiele już mogli zrobić i nie dawali nam nadziei, że Julia wyzdrowieje… Nie mogliśmy dopuścić do siebie myśli, że mógł być to koniec wszystkiego! Nasza ukochana córeczka była przecież w prawdziwym niebezpieczeństwie!  Julka ma jednak w sobie ogromną siłę, którą każdego dnia podziwiamy. Córeczka walczyła z całych sił, aby móc do nas wrócić i przezwyciężyć ciężką chorobę. Udało się, niestety jej stan zdecydowanie bardzo się pogorszył! Wyszła ze szpitala jako dziecko zupełnie leżące, nie potrafiła się nawet przewrócić na bok, nie potrafiła samodzielnie jeść, karmiona była przez sondę... Obecnie wciąż wymaga stałego wspomagania oddechu przez respirator. Na ten moment nawet nie jest w stanie korzystać ze sprzętów, które do tej pory wzmacniały jej sprawność! Musimy zacząć niemal od początku! Juleczka wymaga bardzo intensywnej rehabilitacji oraz nowych sprzętów dopasowanych do jej obecnego stanu zdrowia. Respirator stał się jej nieodłącznym towarzyszem, dlatego potrzebny jest przenośny koncentrator tlenu oraz zestaw baterii.  W najgorszych chwilach nie uwzględnialiśmy takiego dramatycznego scenariusza. Nigdy nie poddaliśmy się w walce o nasze dziecko i nigdy tego nie zrobimy! Pragniemy dać Julii szansę na powrót do takiego stanu, w jakim była przed chorobą, aby znowu mogła cieszyć się życiem. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc finansową i udostępnienie naszej zbiórki. Dosłownie, liczy się teraz każdy gest dobrej woli! Rodzice Julki

42 682,00 zł ( 80,24% )
Brakuje: 10 510,00 zł
Bartłomiej Portała
Bartłomiej Portała , 34 lata

Mam cel - chcę stanąć na własnych nogach... Pomóż mi to osiągnąć!

Jestem dorosły, ale jedyna codzienność, jaką znam, to ta z punktu widzenia osoby niepełnosprawnej. Szpitale, operacje, zabiegi, terapie. Ograniczenia własnego ciała i bariery architektoniczne. Nieustanna rehabilitacja, aby nie przykuć się do łóżka… Tak właśnie wygląda moje życie... Od dziecka choruję na dziecięce porażenie mózgowe obustronne, czterokończynowe. Do tego choroby współistniejące takie jak: refluks, leniwe jelita, pęcherz neurogenny, ostre zapalenie trzustki i choroby oczu – jaskra i zaćma. Przeszedłem liczne operacje zarówno ortopedyczne, jak i chirurgiczne, w tym podcięcie ścięgien Achillesa pod kolanami i w pachwinach, operację metodą Ganza prawego biodra i kości udowej. Moja prawa noga jest krótsza w pozycji leżącej o 7 cm, a w pozycji stojącej aż o 9! Niestety z uwagi na choroby współistniejące niemożliwe jest już w moim przypadku leczenie operacyjne. Niemniej naprawdę dobre rezultaty osiągam podczas codziennej, systematycznej rehabilitacji. Do tej pory dzięki ćwiczeniom i terapii nastąpiło między innymi znaczne rozluźnienie spastyki, co poprawiło nawet stan neurologiczny mojego organizmu.  Na co dzień poruszam się na wózku inwalidzkim, ale wyznaczyłem sobie cel, do którego teraz dążę. Chcę jak najsprawniej chodzić o kulach i przejść parę metrów bez nich. Dlatego systematycznie trenuję chodzenie o kulach na razie po mieszkaniu, ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się poruszać w ten sposób również na zewnątrz. Jest mi naprawdę trudno, ponieważ mój tata również jest niepełnosprawny po krwiaku mózgu i dwóch udarach. Moja mama stara się jak może i opiekuje się nami każdego dnia, jednak sama jest po operacji biodra, co sprawia jej tylko dodatkowe trudności.  Jak widać, staram się jak mogę samodzielnie doprowadzić moje ciało do względnej sprawności, jednak tylko i wyłącznie całoroczna, systematyczna i przede wszystkim profesjonalna rehabilitacja daje mi szansę pokonywać ograniczenia mojego organizmu.  Będę Wam ogromnie wdzięczny, jeśli zdecydujecie okazać mi wsparcie!  Bartek

19 972,00 zł ( 80,22% )
Brakuje: 4 922,00 zł
Janek Jagliński
Janek Jagliński , 5 lat

Operacja szansą w walce o rozwój! Pomóż Jankowi!

Nasz Janek to dzielny, uśmiechnięty chłopiec, który od urodzenia zmaga się z nieuleczalną, dziedziczną chorobą – nerwiakowłókniakowatością niezłośliwą typu 1.  Nasze dziecko jest pod stałą opieką wielu specjalistów, w tym poradni genetycznej, neurologicznej, onkologicznej, laryngologicznej oraz psychologiczno-pedagogicznej. Wśród wielu dolegliwości najgorsze jest to, że Jaś ma poważny przerost migdałka, co poważnie wpływa na rozwój mowy. Bardzo mało mówi, nie potrafi się porozumieć, co z kolei wpływa na jego rozwój w ogóle. Pomimo intensywnej pracy z logopedą i pedagogiem, postępy są wolne, a dalszy rozwój jest poważnie zagrożony. Lekarze zlecili usunięcie przerostu migdałka, ale termin operacji w ramach NFZ jest wyznaczony dopiero na listopad 2026 roku! Tak długie oczekiwanie równa się komplikacjom pogłębionym problemom z mową i rozwojem… Dlatego podjęliśmy decyzję, aby przeprowadzić tę operację prywatnie, w nadziei, że uda się to zrobić jeszcze w tym roku. Koszt operacji usunięcia migdałka to około 12 tysięcy złotych, co jest dla nas ogromnym wyzwaniem finansowym. Nasze oszczędności zostały wyczerpane na niezbędną terapię logopedyczną i pedagogiczną, a do tego mamy jeszcze dwie córeczki, którym również musimy zapewnić opiekę. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Każda złotówka przybliża nas do celu – operacji, która da naszemu synkowi szansę na lepszy rozwój, a przede wszystkim na lepszą jakość życia. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Rodzice

10 239,00 zł ( 80,2% )
Brakuje: 2 527,00 zł
Franek Zdyb
Franek Zdyb , 8 lat

Straciliśmy jednego synka, nie możemy stracić drugiego... Pomóż nam uratować Franka❗️

Franek wraz ze swym bratem bliźniakiem urodził się w 26. tygodniu ciąży, trzy miesiące przed planowanym terminem. W czwartej dobie po porodzie nastąpił u niego wylew krwi do mózgu, najgorszy z możliwych, IV stopień. Jego skutkiem jest wodogłowie i padaczka. Ma założoną zastawkę komorowo – otrzewnową. Franek jest rehabilitowany prawie od samego urodzenia, jeszcze jak był na oddziale intensywnej opieki medycznej. Jego brat bliźniak zmarł w ubiegłym roku, po dwóch nieudanych przeszczepach wątroby. Franek jest naszym jedynym dzieckiem, poświęciliśmy się mu niemal całkowicie. Niestety, wylew spowodował trwałe uszkodzenie mózgu, konsekwencją czego jest brak pełnej kontroli nad mięśniami. Synek nie chodzi. Spastyka rządzi, przez co z trudem i z dużą pomocą wstaje... Ostatnio nawet siedzenie jest dla niego wyzwaniem. Biodra Franka, z powodu spastyki zagrożone są zwichnięciem. Skrócone mięśnie stale wyciągają głowę kości udowej z panewki. Operacja, którą przejdzie Franek ma za zadanie zmienić kąt ustawienia główki kości udowej tak, żeby nie uciekała z panewki. Kości udowe Franka zostaną celowo złamane i poprzez wycięcie klina ustawione w prawidłowej pozycji. Następnie zostaną zespolone śrubami i płytkami. Najtrudniejszy dla nas będzie czas rekonwalescencji i rehabilitacji. Przez sześć tygodni nogi Franka będą całkowicie unieruchomione w wymuszonej, prawidłowej pozycji w ortezie. Bardzo obawiamy się tego zabiegu, ale wiemy, że nie ma innego wyjścia. Zwichnięcie bioderek to ogromny ból i brak możliwości jakikolwiek ruchu. Nie chcemy żeby Franek cierpiał. Operacja zostanie przeprowadzona w klinice w Aschau w Niemczech. Przeprowadzi ją lekarz ortopeda, który prowadzi Franka od dawna. Jest to bardzo dobra klinika, specjalizująca się w tego typu zabiegach. Koszt planowanej operacji, pobytu w klinice i specjalistycznego transportu wynosi ponad 70 tys. zł. Niestety, nie mamy tych pieniędzy... Dlatego prosimy Was o pomoc i zwracamy się z prośbą o wsparcie nas w zebraniu tej kwoty. Rodzice Anna i Jarek Zdyb ➡️ FraStaś Zdyb 💚

65 659,00 zł ( 80,19% )
Brakuje: 16 218,00 zł
Zuzia Zapora
Zuzia Zapora , 3 miesiące

Opuszczenie pory karmienia grozi poważnymi uszkodzeniami mózgu! POMOCY!

Nie chcemy być lekarzami dla naszej córki, nie chcemy badać jej glukometrem, robić wkłuć w jej małą rączkę, słuchając jej płaczu. Obawiamy się, że gdy stanie się starsza i bardziej świadoma z uwagi na zadawany ból zacznie się nas bać. POMOCY! Zamiast cieszyć się pierwszymi chwilami życia córeczki, rozpoczęliśmy walkę z poważną chorobą. Zaraz po urodzeniu z uwagi na problemy z płuckami trafiła do inkubatora. Niski poziom cukru miał być przejściowym stanem adaptacji… Po kilku dniach lekarze przekierowali nas do specjalistycznego szpitala dziecięcego. Drżeliśmy ze strachu o życie naszego maleństwa! Po kolejnych badaniach okazało się, że Zuzia cierpi na wrodzony hiperinsulinizm, schorzenie, w którym trzustka produkuje zbyt dużo insuliny, ta zaś nadmiernie obniża poziom cukru we krwi. Usłyszeliśmy, iż jest to ultrarzadka choroba. Podobno przeciętnie w Polsce w ciągu roku rodzi się tylko jedno chore dziecko. Jest bardzo niebezpieczna – zagraża zdrowiu i życiu, gdyż spadki glikemii mogą doprowadzić do uszkodzenia mózgu, a nawet śmierci. Jak zapowiedział nam Profesor: musimy być najlepszymi lekarzami dla naszej córki, ponieważ nikt jak my jej nie zna i nikt jak my nie będzie wiedział jak jej pomóc. Obecnie Zuzia dostaje lek podawany przez pompę insulinową. Co 3 dni zamieniamy się w medyków: musimy sami robić jej wkłucie w rączkę i podpinać zestaw infuzyjny. Staramy się to robić w nocy, gdy nie do końca jest świadoma co się dzieje, aby oszczędzić jej strachu i bólu. Oprócz tego co 10 dni w nóżce montujemy sensor służący do monitorowania poziomu glikemii. Ponadto, żeby utrzymać w normie poziom cukru musimy ją karmić co 2 godziny. Początkowo karmienie nie sprawiało problemu, jednak z czasem Zuzia przestała chcieć jeść. Często trzeba wybudzać ją ze snu i zachęcać czy wręcz zmuszać do jedzenia. Żyjemy w permanentnym stresie, a rytm dnia wyznaczają pory karmienia i odczyty sensora. Nie możemy nic zaplanować – pora kąpieli, spaceru, wyjścia do sklepu, czy wizyty gości uzależniona jest od tego, czy Zuzanka ma akurat bezpieczny poziom cukru. Lekarze w Polsce nie dają nam zbyt wielkich szans. Oferują wyłącznie leczenie farmakologiczne. Nie zgadzamy się na takie rozwiązanie. Po konsultacji pojawiła się nadzieja – operacja w klinice w Bielefeld polegającą na usunięciu ognisk wyrzutu insuliny z trzustki. Wcześniej musimy wykonać nierefundowane, zagraniczne badanie PET, które zobrazuje miejsce zmian. Mamy nadzieję, że uzyskane wyniki pozwolą na przeprowadzenie operacji i powrót naszej córeczki do zdrowia. Zależy nam na czasie, ponieważ nie chcemy, aby nasza córeczka pamiętała pobyty w szpitalach, stres oraz ból. Im szybciej zaczniemy działać tym krócej będzie trwał ten trudny dla całej rodziny czas. Warunkiem przeprowadzenia badania oraz operacji jest opłacenie z góry całości szacunkowych kosztów, dlatego bardzo prosimy o wsparcie finansowe. Termin badania PET został ustalony już na 27 listopada, a operacji na 5 grudnia, dlatego prosimy o pilne wsparcie. Jeśli nie możecie pomóc finansowo – pomódlcie się za nas lub trzymajcie kciuki! Dziękujemy! Justyna i Michał

152 452,00 zł ( 80,17% )
Brakuje: 37 706,00 zł
Ada Pilarska
Ada Pilarska , 22 lata

Trwa walka o sprawność i... marzenia! Wesprzyj rehabilitację Ady!

Mam na imię Adriana. Mam 22 lata i pasję, bez której nie wyobrażam sobie już życia! W 2018 roku po raz pierwszy weszłam na lód i od tamtej chwili łyżwiarstwo figurowe całkowicie mnie pochłonęło! Z zaoszczędzonych pieniędzy kupiłam łyżwy i intensywnie ćwiczyłam pod okiem trenera. Każdy trening dodawał mi skrzydeł i szybko osiągnęłam poziom, który pozwolił mi startować w zawodach. Czułam, że to początek czegoś wielkiego! Niestety, los miał dla mnie inne plany... Tego lata wszystko runęło... Dobrze pamiętam dzień, w którym zdarzył się wypadek. Przygotowywałam się do obozu – wydarzenia, na które czekałam od miesięcy. Rozgrzałam się i wjechałam na lód. Moja łyżwa odmówiła posłuszeństwa, a ja nie miałam szansy zareagować. Poczułam, jak noga nienaturalnie się przekręca, a zaraz potem uderzyłam o taflę. Nie mogłam się podnieść. Potrzebowałam pomocy, by trafić do wyjścia… Jestem przyzwyczajona do cierpienia. Upadki to nieodłączna część łyżwiarstwa figurowego. Byłam przekonana, że tylko naciągnięcie nogi i że za 2 tygodnie pojadę na obóz, na który tak czekałam. Lekarze mieli dla mnie jednak zupełnie inne informacje… Na SORZE zrobiono mi prześwietlenie i tomograf. Poważne złamanie z przemieszczeniem i uszkodzeniem więzozrostu – trudno było mu uwierzyć w tę diagnozę. Zamiast na obóz, trafiłam w ręce chirurgów. Operacja była długa i skomplikowana. Ból, który towarzyszył mi, gdy znieczulenie przestało działać, był przerażający! Teraz w kostce mam śruby i płytkę, które mają na celu zespolić złamania i które za około rok najprawdopodobniej trzeba będzie usunąć. Najgorsze już minęło. Obecnie potrzebuję kosztownej i intensywnej rehabilitacji, która pomoże mi odzyskać sprawność. Bardzo ciężko żyje mi się bez łyżew i jedyne, o czym marzę to wrócić na lód. Jestem studentką, a moja rodzina nie ma wystarczająco środków, aby zapewnić potrzebną rehabilitację. Upadnij siedem razy, ale wstań osiem – pewnie każdy sportowiec zna to powiedzenie. Będę wdzięczna, jeśli pomożecie mi się podnieść i wrócić mi na lodowisko – do miejsca, w którym zostawiłam SERCE! Adriana  

8 502,00 zł ( 79,91% )
Brakuje: 2 137,00 zł
Oliwia Adamowicz
3 dni do końca
Oliwia Adamowicz , 16 lat

Pomóż ratować wzrok Oliwki❗️Potrzebna kosztowna terapia❗️

Jestem mamą wspaniałej 16-letniej dziewczynki, Oliwki. Niestety, codzienność mojej córki różni się od życia jej rówieśników. Oliwia urodziła się z hipoplazją ciała modzelowatego, a z czasem zdiagnozowano u niej także niedoczynność przysadki mózgowej, niedoczynność tarczycy oraz moczówkę prostą. Od urodzenia Oliwia jest objęta wieloma terapiami: logopedyczną, pedagogiczną, psychologiczną, fizjoterapeutyczną, terapią SI, biofeedbackiem oraz elektrostymulacją języka. Pomimo trudnych diagnoz, Oliwia zdołała osiągnąć niesamowite postępy. Efekty są naprawdę ogromne! Córka każdego dnia udowadnia, że nawet w obliczu przeciwności można walczyć o lepsze jutro. Obecnie największym problemem jest wzrok Oliwii, który został bardzo poważnie uszkodzony. Córka jest dzieckiem jednoocznym – w prawym oku ma jedynie wątpliwe światłopoczucie, a w lewym oku widzi tylko 30-40% tego, co widzi zdrowy człowiek. Jej wzrok stale się pogarsza, a tarcze wzrokowe bladną. Każdego dnia czekamy na przełom w medycynie, który pozwoliłby wyleczyć wzrok córki. Naszą jedyną nadzieją jest nowatorska terapia w Berlinie, która polega na elektrostymulacji nerwów wzrokowych mikroprądami. Ta terapia może poprawić funkcjonalność zachowanych komórek nerwowych na siatkówce i zwiększyć przewodnictwo wzdłuż drogi optycznej do mózgu. Klinika prowadzi tę terapię od lat, a pacjenci zauważają poprawę już po pierwszej serii leczenia. Kolejna sesja powinna odbyć się po około 5-6 miesiącach.  Niestety, terapia nie jest refundowana, a jej koszty są ogromne. Oliwia zakwalifikowała się na pierwszy cykl leczenia, który ma się rozpocząć 3 grudnia 2024 roku. Do 13 września musimy wpłacić zaliczkę w wysokości ponad 1500 euro – inaczej termin PRZEPADNIE! Pomimo naszych największych starań, nie jesteśmy w stanie pokryć tych kosztów sami. Robimy wszystko, co możemy, żeby dać Oliwię szansę na przyszłość, którą będzie mogła zobaczyć… Bardzo prosimy Was o wsparcie i pomoc. Tutaj liczy się naprawdę każda złotówka! Jednocześnie z całego serca, dziękujemy za wszystkie wpłaty i udostępnienia. Mama Oliwki

85 000,00 zł ( 79,89% )
Brakuje: 21 383,00 zł
Wojtek Kędzierawski
Wojtek Kędzierawski , 25 lat

Sekunda, która zmieniła życie Wojtka! Pomóżmy mu wrócić do zdrowia!

Jedna chwila, czyjaś błędna decyzja potrafiła złamać życie, zniszczyć świat wielu osób… Najgorszy dla nas jest brak odpowiedzi, wyjaśnienia. Bo w jaki sposób mamy sobie wytłumaczyć to, co się stało i w jakim stanie jest teraz nasz syn? Wojtek, jak zawsze jechał do pracy. Trasę znał niemalże na pamięć. Nagle, obok jadącego z naprzeciwka samochodu ciężarowego, pojawił się dostawczy BUS, który próbował wyprzedzić ciężarówkę. Kierowcy BUS-a wydawało się, że zdąży… Stało się to tak nagle i w takim momencie, że Wojtek nie miał wielkiego pola manewru. Zaczął gwałtownie hamować, w wyniku czego wpadł wprost pod koła TIRa. Z jego samochodu została pozgniatana kupka złomu. Strażacy, którzy przyjechali na miejsce wypadku, przez godzinę wydobywali naszego syna z samochodu przy pomocy sprzętu hydraulicznego. Wojtek został natychmiast przetransportowany do najbliższego szpitala i w stanie bardzo ciężkim trafił na OIOM. Lekarze przez wiele godzin próbowali wyrwać go z bezlitosnych szponów śmierci i jakimś cudem się udało. Wojtek doznał wielonarządowych obrażeń, bardzo mocne uderzenie w głowę spowodowało obrzęk mózgu, poza tym lekarze stwierdzili niedowład czterech kończyn, złamania otwarte obu nóg oraz obu rąk.  Od tego wypadku minęło już kilka miesięcy, ale ból i niepewność wciąż nam towarzyszą. Tragedia wydarzyła się w listopadzie, jednak Wojtek do tej pory nie wybudził się ze śpiączki. Został wypisany do innego szpitala, ale chcemy zapewnić mu dodatkową rehabilitację. To jedyny sposób, żeby utrzymywać “w gotowości” nieużywane od wielu tygodni mięśnie. Ta jest koszmarnie droga, a nas na nią po prostu nie stać. Dlatego prosimy o pomoc i wsparcie. W tym trudnym czasie, kiedy wszyscy dookoła muszą się mierzyć z epidemią i jej skutkami. Błagamy, pomóż ratować nasze dziecko! Rodzice Wojtka

39 160,00 zł ( 79,88% )
Brakuje: 9 862,00 zł
Darek Marciniak
Darek Marciniak , 52 lata

Darek miał wypadek, konieczna jest pomoc! Jego rodzina tak bardzo na niego czeka...

Kochający mąż, wspierający tata i wspaniały dziadziuś dla swoich ukochanych wnuków… Pracowity, chętny nieść pomoc wszystkim dookoła, z uśmiechem stawiający czoła wszystkim problemom. To właśnie nasz Darek. Dziś jest na OIOM-ie - po tragicznym wypadku trwa walka o jego życie! Prosimy Cię z mocy całych naszych serc o pomoc, o ratunek! Motto "w zdrowym ciele zdrowy duch" na stałe wpisane było w życie Darka. Aktywności fizycznej nie odpuszczał nigdy. Pracował jako kierowca ciężarówki, ale jego pasją była jazda na motorze. Gdy nadchodziło lato, pływał skuterem wodnym i kajakami. Zimą uwielbiał narciarskie wojaże w górach. Sporo ćwiczył na siłowni… My jednak ceniliśmy go przede wszystkim za jego dobry humor i dobre serce. Wystarczyła jednak chwila, żeby nasze szczęśliwe życie rozsypało się jak domek z kart… To był 29 kwietnia. Dzień jak każdy inny… Nie sądziliśmy, że będzie najgorszym w naszym życiu… Darek chciał umyć naczepę ciężarówki. Nagle potknął się i spadł z wysokości około 2 metrów. Z ogromną siłą uderzył głową o ziemię. To były sekundy… Może nawet ułamki sekund, w trakcie których rozległ się dramat. Szczęście w nieszczęściu, że obok był kolega Darka... Reanimował go do przyjazdu karetki. Po wypadku Darek był w śpiączce, toczyła się zacięta walka o jego życie. Najgorsze chwile… Nie wiedzieliśmy, czy nasz kochany mąż, tata, dziadziuś przeżyje. Mogliśmy tylko wierzyć w umiejętności lekarzy oraz w siłę i wolę walki Darka, by z nami został… Lekarze kazali nam się spodziewać najgorszego - mówili, że Darek ma małe szanse, a jeśli przeżyje, będzie rośliną. Wydarzył się jednak cud - Darek wrócił do nas! W 3. dobie po wypadku obudził się ze śpiączki. Okazało się, że mózg nie jest uszkodzony - to wspaniała wiadomość. Darek poznaje ludzi, zaczyna rozmawiać... Upadek spowodował jednak stłuczenie rdzenia kręgowego i złamanie kręgów szyjnych. Lekarze stwierdzili porażenie czterokończynowe oraz niewydolność oddechową. Od wypadku Darek nie opuścił oddziału intensywnej terapii. Z powodu pandemii nie możemy go nawet odwiedzić... Nie widzieliśmy go od 2 miesięcy. Wiemy jednak, że diagnoza go załamała... Samotność w szpitalnej sali i patrzenie w sufit źle działa na jego psychikę. Każdego dnia przeżywa ogromne cierpienie, a my cierpimy razem z nim. Bardzo za nim tęsknimy. Jedyną szansą na przywrócenie sprawności Darka jest intensywna rehabilitacja. W ten sposób będziemy mogli zawalczyć o jego oddech… Potem czeka go ciężka praca na sali ćwiczeń, która być może nawet postawi go na nogi! Porażenie puszcza, Darek powoli zaczyna ruszać nogami. Może odzyskać sprawność, ale tylko wtedy, gdy jak najszybciej trafi do ośrodka rehabilitacyjnego i zacznie ćwiczyć! Dlatego zrobimy wszystko, aby pomóc naszemu kochanemu Darkowi. Prosimy o Twoją pomoc…

141 272,00 zł ( 79,75% )
Brakuje: 35 858,00 zł