Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Ochenduszko
Ewa Ochenduszko , 47 lat

Wypadek prawie odebrał życie... Pomóż Ewie wrócić do zdrowia!

Tamtego dnia - jak co dzień - Ewa odprowadzała swoją 5-letnią córeczkę do przedszkola. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że jej życie mogło skończyć się w tak prozaicznej chwili… Wystarczyła sekunda, nieuwaga kierowcy… Chwila i było po wszystkim. Po całym szczęśliwym życiu. Tak zaczął się koszmar… Na przejściu dla pieszych Ewa została potrącona przez rozpędzony samochód. Z bardzo poważnymi obrażeniami głowy i organów wewnętrznych oraz z licznymi złamaniami została przewieziona do szpitala na oddział intensywnej terapii.  Ten poranek na zawsze zmienił nasze życie. Najpierw był szok, niedowierzanie i złość na los, jaki nas spotkał. Przecież Ewa nie zrobiła nic złego! Zgodnie z przepisami przechodziła przez ulicę... Nie miała szans w starciu z rozpędzonym autem. Nasza Ewa to kochająca żona i mama. Miała jeszcze tak wiele planów do zrealizowania w swoim życiu, a teraz? Wszystko zostało jej odebrane. Żyje, choć ciągle o to życie walczy. Do dzisiaj ma podtrzymywane niektóre funkcje życiowe i fizjologiczne - oddycha tylko przy pomocy respiratora. Jedyną szansą na powrót do zdrowia i stęsknionej rodziny jest bardzo długa i bardzo kosztowna rehabilitacja. Wierzymy, że jeszcze będzie pięknie, że przed Ewą i jej rodziną wspaniała przyszłość. Taki scenariusz wymaga pomocnych dłoni. Na twarzy Ewy pojawił się pierwszy uśmiech. Nie pozwólmy, by zniknął, by zniknęła nadzieja! Córeczka Ewy tak bardzo tęskni… Mama przecież zawsze pokazywała jej, jaki świat jest piękny! Miały tyle przygód, tyle radości. A teraz mamy nie ma obok... Pomóż Ewie wrócić! Rodzina Ewy

82 356,00 zł ( 80,63% )
Brakuje: 19 772,00 zł
Emilia Szumińska
Emilia Szumińska , 7 lat

Walczymy, by dowiedzieć się na co cierpi nasza córeczka!

Zdarza się, że matczyna intuicja wykryje problem dużo szybciej niż lekarze… Tak było w przypadku Emilki. Specjaliści z początku nie widzieli problemu i uspokajali nas, że wszystko jest w porządku. My jednak byliśmy pewni, że Emilka mierzy się z czymś poważnym! Gdy córeczka miała kilka miesięcy, zauważyliśmy, że jej ciało na przemian było zbyt wiotkie lub zbyt napięte. Kiedy w wieku 8. miesięcy nie potrafiła jeszcze siedzieć, byliśmy bardzo zaniepokojeni i szukaliśmy pomocy lekarzy. Niestety, do dziś nie otrzymaliśmy ostatecznej diagnozy! Rozpoznanie mózgowego porażenia dziecięcego jest wpisane do dokumentacji ze względów formalnych. Emilka ma diplegię spastyczną, czyli niedowład kończyn górnych i dolnych. Obecne są również deformacje spastyczne kończyn. Córeczka potrafi poruszać się tylko z pomocą ortez i kul. Bez nich nie mogłaby wyjść z nami na spacer czy do sklepu! Wszystko to sprawia, że każdy krok to dla niej ogromne wyzwanie.  Córeczka przeszła niedawno zabieg podania toksyny botulinowej, który znacznie poprawił jej sprawność. Wspaniale było obserwować, jak uśmiech rozjaśnia jej twarz, gdy chodzenie stało się łatwiejsze. Niestety, nadszedł moment, kiedy zastrzyk przestał działać. Niezbędne będą więc kolejne serie! Ogromnie przybija nas perspektywa, że Emilka nie może cieszyć się dzieciństwem tak, jak na to zasługuje. Za każdym razem, gdy widzimy, jak córka śledzi wzrokiem biegające i bawiące się dzieci, mamy łzy w oczach. Kolejną przeszkodą okazała się diagnoza autyzmu. Emilka była wcześniej bardzo wycofana i zamknięta w sobie. Na szczęście na naszej drodze pojawiło się przedszkole, w którym córka mogła uczęszczać na specjalne treningi – terapię sensoryczną, zajęcia logopedyczne, rehabilitację. Niezwykła zmiana zaszła także w jej psychice: córeczka stała się bardziej otwarta i uśmiechnięta. Naszą codzienność nadal jednak wypełnia niepewność, stres i lęk o przyszłość Emilki. W najbliższym czasie czeka nas konsultacja w poradni neurologicznej w Warszawie. Mamy nadzieję, że w końcu uda się odkryć, na co cierpi nasza córeczka. Wiemy, że czas gra tutaj wielką rolę! W trudzie dnia codziennego tli się płomyk nadziei – szansa, że Emilka będzie kiedyś chodzić samodzielnie. Do tego marzenia prowadzi wyboista droga, pełna wizyt u wysokiej klasy specjalistów w różnych częściach kraju i kosztownych turnusów rehabilitacyjnych.  Trudno było nam prosić o pomoc nawet najbliższych, ale przyszłość naszej córeczki jest najważniejsza. Stajemy dziś przed Wami z prośbą o pomoc – walczymy, by spełnić marzenie Emilki o samodzielności! Rodzice Emilki

30 875,00 zł ( 80,61% )
Brakuje: 7 423,00 zł
Adaś Badowski
Adaś Badowski , 21 miesięcy

Ile moje maleństwo jeszcze wytrzyma? Proszę, pomóż Adasiowi!

Kiedy na świat przyszedł Adaś, moje życie nabrało sensu. Poczułam wtedy wielką misję rodzicielstwa, która opiera się na bezgranicznym oddaniu swojemu dziecku. Obiecałam sobie, że będę robić wszystko, by zapewnić mu wspaniałe dzieciństwo. Chciałam, aby nic mu tego nie odebrało. Niestety u syna pojawiły się problemy zdrowotne, które bardzo wpłynęły na nasze życie... Synek zmaga się z głęboką neutropenią oraz niezdiagnozowanym problemem z przyjmowaniem pokarmu. Od kilku miesięcy jest karmiony przez sondę, ponieważ jego maleńkie ciało nie potrafi przyjmować pokarmów. Została założona w momencie skrajnego niedożywienia dziecka, mimo że do dziś nie wiemy, co jest przyczyną jego niechęci do jedzenia...  Los od początku nie jest łaskawy dla mojego dziecka. Po urodzeniu Adaś podjął walkę z nadciśnieniem płucnym, a przez pierwsze 10 miesięcy życia zmagał się z zakrzepicą mózgu. Jego rozwój psychoruchowy jest opóźniony. Choroby stały się bolesną codziennością syna. Przeszedł już sepsę, a w swoim króciutkim życiu był hospitalizowany 23 razy... Ile to moje maleństwo będzie w stanie jeszcze wytrzymać? Codzienność naszej rodziny jest przepełniona niepewnością. Każdy dzień wygląda tak samo: wizyty u lekarzy, badania, rehabilitacje, nagłe hospitalizacje... Synek obecnie jest pod opieką wielu specjalistów, ale moje możliwości powoli się wyczerpują. Największą nadzieją na poprawę jego stanu zdrowia są specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne, które mogą pozwolić mu na samodzielne przyjmowanie pokarmu. Za kilka tygodni kończy mi się urlop rodzicielski. Niestety, nie mogę sobie pozwolić na urlop wychowawczy, bo straciłabym jedyne źródło utrzymania. Moim największym pragnieniem jest to, aby Adaś nie musiał korzystać z sondy. To mogłoby dać mu szansę na uczęszczanie do placówki żłobkowej. Dlatego zwracam się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Moim nadrzędnym celem, jak każdej matki, jest zapewnienie synkowi wszystkiego, czego potrzebuje. Niestety mój skromny budżet na wiele z tych rzeczy nie pozwala. Proszę, podarujcie mojemu dziecku szansę na zdrowie i spokojne dzieciństwo. Mama Adasia ➡️ FB Pomóżmy Adasiowi

38 552,00 zł ( 80,52% )
Brakuje: 9 321,00 zł
Dominika Jarzembowska
Dominika Jarzembowska , 26 lat

Nagle zaczęłam tracić słuch! Proszę, pomóż mi w walce o zdrowie i sprawność!

24 maja 2024 roku moje życie zmieniło się na zawsze. Obudziłam się z ogromnymi zawrotami głowy i wymiotami, które uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie. Trafiłam na SOR, gdzie wykonano szereg badań neurologicznych. Po niecałych 24 godzinach wypisano mnie do domu. Otrzymałam jeden lek na złagodzenie objawów i jedyne zalecenie – „przeleżeć to''. Niestety, mój stan pogorszył się do takiego stopnia, że potrzebowałam opieki drugiej osoby, ponieważ nie byłam w stanie zatroszczyć się o podstawowe potrzeby fizjologiczne. W międzyczasie skonsultowałam się telefonicznie ze specjalistą laryngologiem – przepisano mi dodatkowe 5 lekarstw.  Po kilku dniach leżenia w domu zatkało mi się ucho, ale przez nieustające zawroty głowy z wymiotami, nie byłam w stanie wstać i pojechać do laryngologa. Po około 10 dniach udałam się prywatnie do laryngologa z myślą o płukaniu uszu, natomiast dostałam zalecenie, by udać się ponownie na SOR, ponieważ mój słuch drastycznie się pogorszył. Zdiagnozowano u mnie jednostronne upośledzenie słuchu czuciowo-nerwowe. Zostałam przyjęta na 3 dni na oddział – rozpoczęto leczenie sterydami, otrzymałam też skierowanie na leczenie w komorze hiperbarycznej. Sesja 15 zabiegów oraz 3-tygodniowa terapia sterydami nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i dlatego też lekarze zdecydowali o niekontynuowaniu tego leczenia. Niestety, w ciągu niecałych trzech tygodni słuch słabł coraz bardziej. Nadal jestem w trakcie diagnostyki oraz poszukiwania przyczyny mojego stanu. Część badań, takich jak rezonans magnetyczny, musiałam pokryć z własnej kieszeni ze względu na długi czas oczekiwania i mój pogarszający się stan. Teraz oczekuję na tomografię komputerową oraz konsultację z reumatologiem.  Niestety, do normalnego funkcjonowania potrzebny jest mi aparat słuchowy kosztujący nie kilka, a kilkanaście tysięcy. Swoje oszczędności wydałam na badania oraz wizyty u specjalistów i nie stać mnie na kupno takiego sprzętu, a słuch pogarsza się z każdym dniem.  Chciałabym móc poradzić sobie z tym obciążeniem sama, jednak jest to niemożliwe. Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń. Wierzę, że z Waszym wsparciem uda mi się odzyskać prawidłowy słuch. Każdy gest dobre jest dla mnie niezwykle ważny i przybliża mnie do celu.  Dominika

12 850,00 zł ( 80,52% )
Brakuje: 3 108,00 zł
Beata Połukard
Pilne!
Beata Połukard , 54 lata

By rak piersi nie zabrał tego, co najważniejsze... Dajmy Beacie szansę na życie!

Rak — nie ma choroby, której bardziej się boimy. Jest jak wyrok! Rak piersi dla kobiety jest chyba tym najgorszym z możliwych … Gdy dowiedziałam się, że choruję, przeżyłam szok nie do opisania! Tak trudno stanąć przed lustrem i samej sobie spojrzeć w oczy i powiedzieć, że ma się raka, że to może już koniec … Jednak po chwili słyszę wewnętrzny głos — walcz Beata! Tak — nie poddam się, tym bardziej że dostałam drugą szansę! Niestety, sama nie jestem w stanie jej wykorzystać, bo leczenie kosztuje fortunę! Tylko z pomocą dobrych ludzi — z Twoją pomocą — mogę wygrać i żyć! Bardzo proszę, bądź moim aniołem... Zawsze pomagałam chorym, potrzebującym — uważam, że to taka moja misja na Ziemi, bo skoro jestem zdrowa i mam się dobrze, powinnam sprawić, by inni też mieli taką szansę. Nigdy w życiu bym nie podejrzewała, że nagle to ja znajdę się po tej drugiej stronie, ja będę chora, ja będę prosiła o pomoc … Dopiero teraz widzę, jakie to trudne. Bardzo chcę żyć, dlatego dzisiaj jestem tu i z całego serca proszę właśnie Ciebie o pomoc. Już 5 lat żyję z tym potworem, który nie ma dla mnie litości. W 2015 r. po raz pierwszy zdiagnozowano u mnie agresywnego raka piersi. Moje życie wywróciło się wtedy do góry nogami, przeżyłam ogromną traumę … Nie poddałam się jednak, postanowiłam walczyć. Wiem, że mam tu, na Ziemi jeszcze wiele do zrobienia. Była operacja, lekarze usunęli guza. Sądziłam, że już po wszystkim … Kolejne dwa lata były piękne, jednak okazało się, że to dopiero cisza przed prawdziwą burzą … W zeszłym roku moje niebo rozświetliła błyskawica, gromy oznaczały tylko jedno — rak wrócił ze zdwojoną siłą! Natychmiast poddano mnie 4 biopsjom, 3 mammografiom w celu potwierdzenia bardzo złych wyników USG. Tym razem rak zaatakował nie tylko pierś, ale także węzły chłonne. Jest to forma bardzo agresywnego raka, który daje szybko przerzuty. Po konsultacji z prowadzącym lekarzem-onkologiem zapadła zwalająca z nóg diagnoza. Nie ma całkowitej pewności, że po przeprowadzeniu następnej operacji i 3-miesięcznej chemioterapii, rak nie powróci, tak jak stało się to już po pierwszym razie w 2015 roku. Perspektywa ryzykownej i inwazyjnej operacji usunięcia piersi i węzłów chłonnych, przeraziła mnie do tego stopnia, że zaczęłam rozpaczliwie szukać alternatywnego rozwiązania za granicą. Z pomocą przyszła mi Alpstein Clinic w Szwajcarii, która ma bardzo dobre wyniki w leczeniu raka piersi.  Szwajcarscy lekarze przeanalizowali już wszystkie moje wyniki badań i są zgodni, że jeśli jak najszybciej rozpocznę kurację, daje to duże szanse na pełne wyzdrowienie! Niestety, czas ucieka. Miałam zostać przyjęta do kliniki w maju, ale nie uda mi się tak szybko uzbierać środków finansowych. Kolejny termin mam w lipcu. To nadal mało czasu, a kwota do zebrania jest gigantyczna... Alpstein Clinic stosuje najnowsze metody bioimmunologicznego leczenia z zastosowaniem m.in. immunoterapii i najwyższej jakości działań i zabiegów profilaktycznych. Koszt bioimmunologicznego leczenia to jednak blisko 380 tysięcy złotych… Koncept mojego leczenia oparty jest głównie na tzw.  BIO-IN2-Neural Therapy oraz Infusion Therapy. W tych terapiach podawane są zindywidualizowane iniekcje czynnikami bioregulacyjnymi m.in. z leków izopatycznych, mające na celu pobudzenie układu odpornościowego, aktywację metabolizmu komórkowego, zrównoważenie układu hormonalnego oraz stymulowanie procesów detoksykacji. Gdy dostałam kosztorys, moja euforia opadła, a nadzieja, która jeszcze przed chwilą rozgrzewała serce, stała się nagle bardzo odległa... Jestem już bardzo zmęczona, ale wiem, że nie mogę się poddać. Próbuję ze wszystkich sił zebrać fundusze, by wykorzystać moją szansę na życie. Profilaktycznie mój lekarz aplikuje mi cotygodniowo wlewy witaminowe, by wzmocnić organizm do walki z rakiem. Niestety, to za mało by powstrzymać raka. Jeśli pojawią się kolejne przerzuty, wtedy nawet leczenie w Szwajcarii może mi już nie pomóc… Jeśli uda mi się jak najszybciej wyjechać do kliniki, szwajcarscy lekarze dają mi duże szanse na uniknięcie wycięcia zarówno piersi, jak i węzłów chłonnych! Nadmienię, że szwajcarska klinika chlubi się bardzo dobrą opinią wśród jej byłych pacjentów. Do tej pory dotychczasowe decyzje dotyczące leczenia podejmowałam w strachu i w braku ufności do lekarzy. Tym razem wybrałam inaczej, bardzo wierzę w to, że to tam znajdę ratunek! Jeśli tylko zdążę … Dlatego proszę, pomóż mi. Będę bardzo wdzięczna, jeśli udostępnisz informację o mojej zbiórce wśród swoich znajomych, a szczególnie wśród kobiet, którym nieobcy jest rak piersi. Zamierzam dzielić się procesem leczenia tak, aby więcej kobiet poznało alternatywne możliwości walki z rakiem. Beata

256 153,00 zł ( 80,51% )
Brakuje: 61 980,00 zł
Kamil Żebrowski
14 dni do końca
Kamil Żebrowski , 29 lat

Pomóżmy Kamilowi odzyskać sprawność – zbieramy na protezę ręki!

Był wrzesień 2021 roku. Zbliżały się 26. urodziny mojego brata. Kamil zawsze miał mnóstwo pomysłów i perspektyw, a ja kibicowałam mu z całego serca, aby wszystkie jego marzenia mogły się spełnić. Dziś wiem jednak, że rzeczywistość potrafi nas boleśnie zaskoczyć i może w jednej chwili odsunąć wszystkie marzenia na drugi plan… Jednego dnia podczas prac w gospodarstwie Kamil uległ poważnemu wypadkowi. Maszyna rolnicza dosłownie zmiażdżyła mu prawą rękę. Na skutek uszkodzeń poszczególnych nerwów, kości, żył i poprzerywanych mięśni lekarze nie mieli wyjścia i musieli amputować Kamilowi rękę.  Kilka sekund - tyle wystarczyło, aby wszystkie marzenia mojego brata legły w gruzach. Kamil stracił nie tylko możliwość pracy w gospodarstwie. Teraz nie może nawet samodzielnie się ubrać, nie może zawiązać butów. Swoje urodziny zamiast spędzić z nami, w gronie rodziny i przyjaciół, spędził na szpitalnej sali z perspektywą, że jego codzienność zmieniła się w walkę o odzyskanie utraconej sprawności.  Chciałabym, aby Kamilowi wróciła radość z życia, którą wcześniej zarażał nas każdego dnia, aby ten wypadek nie przekreślił jego planów, aby Kamil miał szansę spełnić odłożone w czasie marzenia. Wierzę, że ten wypadek niczego nie przekreśli. Wiem, że brat chciałby jak najszybciej wrócić do normalnego funkcjonowania. Zawsze sam wyrywał się do pomocy, a teraz, gdy nasi rodzice ze względu na wiek, nie są już w pełni swoich sił, Kamil robi wszystko co może, aby odciążyć nas w codziennych obowiązkach związanych z gospodarstwem.  Aby mój brat mógł wrócić do samodzielności, potrzebuje specjalistycznej protezy ręki, której koszt jest ogromny i przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Do wszystkiego dochodzą jeszcze koszty rehabilitacji, opatrunki, dojazdy do specjalistów. Bardzo proszę o wsparcie, które umożliwi Kamilowi podjęcie walki o sprawność i samodzielność. Wierzę, że każda złotówka ma olbrzymią moc i jest w stanie przybliżyć nas do celu!  Siostra Kamila

21 404,00 zł ( 80,47% )
Brakuje: 5 192,00 zł
Maja Lesinska
Maja Lesinska , 14 lat

Pomóż mi zapewnić Mai godne życie!

Zawsze marzyłam o dużej szczęśliwej rodzinie. Miałam już synka, a kolejna ciąża, to była dopiero niespodzianka! Córki bliźniaczki! Jednak moja radość szybko przerodziła się w strach. Na sali porodowej doszło do niedotlenienia mózgu u jednej z dziewczynek. Nigdy w życiu tak się nie bałam!  Siostra Mai urodziła się zdrowa. Maja cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Dziewczynki miały razem iść przez życie, jednak ich codzienność diametralnie się różni. Maja nie komunikuje się z otoczeniem. Jest osobą zupełnie niesamodzielną. Każdego dnia ją karmię, przenoszę z wózka do łóżka, przebieram. Fizycznie jest to dla mnie ciężkie, ale nie narzekam. Muszę się nią opiekować. Przez lata lista moich zmartwień wciąż się powiększa. Córka nie skończyła nawet 8 lat, gdy w jej życiu pojawiła się kolejna diagnoza. Maja bezwiednie patrzyła w jeden punkt – okazało się, że to objaw padaczki. Badanie EEG szybko to potwierdziło. Do dziś jest na lekach, bez nich dochodzi do silnych drgawek. Moja córka nigdy nie będzie zdrowa, zrobię jednak wszystko, żeby jej życie było możliwie jak najlepsze. Każdego tygodnia Maja ma zajęcia z integracji sensorycznej i ćwiczenia bierne. Jednak to za mało… Córka wymaga codziennej rehabilitacji. Niestety, nie mogę sobie na to pozwolić. Potrzeby z roku na rok są coraz większe. Maja potrzebuje nowego wózka inwalidzkiego. Ceny środków higienicznych i pampersów wciąż wzrastają… Bardzo pomocny w naszym życiu byłby samochód z platformą, żeby móc przewozić córkę. W tej chwili mogę tylko o tym pomarzyć. Z całego serca zwracam się do Was o wsparcie. Kocham moje dzieci ponad wszystko, chcę żeby każde z nich miało dobre życie! Monika, mama  

34 216,00 zł ( 80,4% )
Brakuje: 8 338,00 zł
Bruno Korcz
Bruno Korcz , 7 lat

Bez operacji Bruno nie będzie mógł chodzić! Pomocy!

Mam na imię Basia i mam jedno wielkie marzenie. Chciałabym, że mój syn postawił kiedyś samodzielnie kroczki. Bruno skończy we wrześniu sześć lat, cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Dzięki operacji ma szansę bardzo poprawić swoją sprawność. Proszę, pomóż mojemu synowi! Bruno urodził się zdrowy. Dostał 10 punktów w skali Apgar i po czterech dniach mógł wyjść ze szpitala. Gdy miał sześć, siedem tygodni nagle spuchło mu oko. Okazało się, że to naczyniak! Trzeba było ratować oczko! Synek dostał bardzo silne leki. Od tego czasu jego stan zdrowia zaczął się pogarszać. Nie jest znana dokładna przyczyna dolegliwości mojego chłopca. Rezonans głowy pokazuje poważne zmiany. Istota biała w mózgu wygląda jak u kogoś po wylewach… Pomimo tego, Bruno intelektualnie funkcjonuje dobrze. Ma też sprawne rączki. Kłopotem są jego nogi. Ma bardzo silne przykurcze. Od dziewiątego miesiąca życia jest intensywnie rehabilitowany. Wydawało się, że to wystarczy, aby mógł poprawić swoją sprawność. Niestety, niedawno zostałam pozbawiona złudzeń. Lekarka w trakcie turnusu rehabilitacyjnego powiedziała, że bez wykonania specjalnych, operacyjnych nacięć, Bruno nie będzie chodził! Syn porusza się obecnie za pomocą trójnoga. Chodzi przygarbiony, ciężar ciała przerzuca na barki. Za granicą udało nam się znaleźć specjalistę, który podejmie się potrzebnego zabiegu, fibrotomii. Polega ona na stopniowym, podskórnym przecinaniu zwłókniałych pasm mięśniowych w okolicach ich przyczepu do kości Koszty są jednak ogromne. Oprócz operacji musimy zapłacić za przejazd i pobyt, a także za późniejszą rehabilitację. Ale dzięki zabiegowi szanse na to by Bruno zaczął chodzić, znacznie wzrastają, a nie inwazyjność sprzyja szybszej rehabilitacji. Mój kochany chłopczyk to zagorzały kibic piłki nożnej. Jego ulubiony piłkarz to Leo Messi. Uwielbia grać w piłkę, ale może to robić tylko na czworaka. Pomimo problemów Bruno bardzo lubi sport. Często jeździ rowerem czterokołowym. Chociaż jego ulubiony czas to z pewnością ten spędzany z ukochaną babcią! Mamy mało czasu! Zabieg już 7 października! Nie wiadomo czy operacja pomoże synkowi od razu, ale jest on jedyną szansą, żeby jego nogi się wyprostowały i przestały boleć. Proszę, wspomóżcie mnie w zbieraniu środków na operację! Wierzę, że otworzycie swoje serca i dacie mojemu chłopcu lepszą przyszłość! Basia, mama

34 170,00 zł ( 80,29% )
Brakuje: 8 384,00 zł
Paweł Nowakowski
Paweł Nowakowski , 26 lat

Dziś Paweł rozgrywa swój najtrudniejszy mecz! Stawką jest zdrowie! POMOŻESZ?

Jego i nasza tragedia wydarzyła się w miejscu, któremu Paweł poświęcał wiele swojej uwagi i czasu. Boisko. To tam, w jednej sekundzie upadł i jego serce się po prostu zatrzymało... Paweł, czekamy na Ciebie!  Paweł, to piłkarz, podróżnik, dusza towarzystwa. Zawsze pracowity, radosny, bardzo ambitny. Potrafił pogodzić dwuzmianową, dwunastogodzinną pracę ze studiami na wydziale politechnicznym. Był aktywny sportowo, grał w klubie piłkarskim, jeździł na rowerze, w wolnych chwilach podróżował. Wszędzie go było pełno!  Życie jest jednak nieprzewidywalne, nie oszczędziło również naszego kochanego Pawła. W jednej chwili wszystkie plany i marzenia przestały mieć znaczenie. 2.09.2023 Paweł wszedł na boisko, było to w 29 minucie meczu. W 39 minucie doszło do tragedii, której nikt w najgorszych snach się nie spodziewał! Paweł niespodziewanie upadł na boisko, a jego serce przestało bić. Dzięki długiej, skutecznej i niestety dwukrotnej reanimacji udało się — serce Pawła zaczęło pracować, uzyskano poprawę krążenia. Od tamtego dnia nasz dzielny wojownik przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w Bełchatowie. Paweł pojechał zagrać mecz, dzień jeden z wielu... Tego dnia jednak nie wrócił do domu, nie wrócił do nas! Dostaliśmy przerażający telefon, że jest w ciężkim stanie, że z boiska zabrał go helikopter, że w jednej chwili przestał oddychać...  Paweł był w śpiączce farmakologicznej przez 4 dni. Dziś jest już wybudzony, ale nadal nie mamy z nim żadnego kontaktu. Wodzi za nami wzrokiem, delikatnie porusza jedną ręką i nogą... Nie jesteśmy w stanie opisać, jak bardzo za nim tęsknimy. Niestety, lekarze wyraźnie powiedzieli — najbliższe miesiące będą najważniejsze! Aby móc wierzyć w to, że Paweł wróci do zdrowia, konieczna będzie bardzo specjalistyczna, pilna i ogromnie kosztowna rehabilitacja.  Obecnie jego stan jest ciężki, ale wierzymy, że z Państwa pomocą ulegnie poprawie. Celem zbiórki jest zebranie pieniędzy na intensywny turnus rehabilitacyjny w specjalistycznym ośrodku, z wykwalifikowanym personelem. Jedyną szansą na poprawę jakości życia Pawła jest jego intensywna rehabilitacja. Musimy zrobić wszystko, żeby pomóc naszemu przyjacielowi odzyskać zdrowie i sprawność. Prosimy wszystkich, to dla Pawła i dla nas nowa, trudna rzeczywistość. Wierzymy, że razem uda nam się wrócić do poprzedniej, dobre, bezpiecznej... Z Pawłem! Najbliżsi 

307 498,00 zł ( 80,29% )
Brakuje: 75 481,00 zł