Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Rafał Szafarczyk
Rafał Szafarczyk , 55 lat

Pomóż Rafałowi odzyskać sprawność po udarze!

Wrzesień 2024 roku jest miesiącem, który chcielibyśmy wymazać z pamięci… Rafał – kochany tata, mąż, syn i zięć – potrzebuje pomocy w najtrudniejszej walce swojego życia! Na naszych oczach udar odebrał mu siły i sprawność... To miała być spokojna, zwykła sobota. Rafał wybrał się do piekarni po świeże pieczywo na rodzinne śniadanie, a potem planował oddać samochód do mechanika. Nagle jego stan zaczął się pogarszać. Nie mógł nacisnąć sprzęgła w samochodzie, zaczął utykać, a lewa strona jego twarzy opadła. Przerażeni, natychmiast wezwaliśmy karetkę! Pogotowie zabrało Rafała do szpitala. Podejrzewaliśmy najgorsze – udar mózgu, a nasze obawy niestety się potwierdziły. Początkowo stwierdzono jedynie asymetrię twarzy, trudności z połykaniem i osłabienie mięśni.  Jednak koszmar dopiero się rozpoczynał – udar nieprzerwanie siał spustoszenie w jego organizmie! Już w drugiej dobie doszło do niedowładu lewej strony ciała. Stan Rafała dramatycznie się pogarszał – zupełnie stracił czucie w lewej ręce i nodze, doszło do porażenia nerwu twarzowego oraz dyzartrii, czyli poważnych problemy z mową. Do tego doszła jeszcze nowo odkryta cukrzyca. W takim stanie wrócił do domu... Jedyną nadzieją na powrót do zdrowia jest dla Rafała intensywna, profesjonalna rehabilitacja, której koszt to aż 35 000 złotych miesięcznie. To ogromna kwota, a patrząc na jego obecną kondycję, obawiamy się, że jedna tura leczenia nie wystarczy... Rafał pracował jako analityk, lecz dopóki nie odzyska sprawności, nie wróci do zawodu... Nie pojedzie na narty, nie wsiądzie na kochaną żaglówkę… Jego obecna rzeczywistość w niczym nie przypomina tej sprzed udaru, z czym trudno nam wszystkim się pogodzić. Z całego serca prosimy o pomoc. Wierzymy, że dzięki wsparciu Rafał będzie miał szansę wrócić do zdrowia i znów cieszyć się pełnią życia. Każda wpłata daje nadzieję na jego lepsze jutro! żona Rafała z dziećmi

104 178,00 zł ( 81,6% )
Brakuje: 23 482,00 zł
Allan Lignar
Allan Lignar , 10 lat

Pilnie potrzebne badanie dla Allanka❗️Ratunku!

Allan jest pierwszym dzieckiem na świecie, który jest leczony w ten sposób. Jeśli uda nam się opłacić i ukończyć terapię, nasz synek może być zupełnie zdrowy! To największe marzenie, jednak chcielibyśmy po prostu, by w przyszłości był samodzielny, by jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Allan ma autyzm. Nie widzi problemu w tym, by wsadzić rękę do wrzątku, wyjść bez ubrania na dwór przy siarczystym mrozie, czy wspiąć się na wiele metrów, a potem… skoczyć. Tak najczęściej umierają ludzie z autyzmem… Każdy dzień to strach i nieustanne czuwanie, by synkowi nie stała się krzywda. Tylko terapia komórkami macierzystymi może uratować moje dziecko, dlatego bardzo proszę, pomóż. Dominik i Allan - nasze pierwsze dzieci, wyczekane bliźnięta, które zawładnęły całym naszym życiem. Miało być szczęście, a przyszła niepewność… Jestem z wykształcenia pedagogiem, dlatego tym bardziej widziałam ogromną różnicę w rozwoju bliźniaków. Dominik był wesoły, kontaktowy, rozwijał się prawidłowo. Z Allankiem było znacznie gorzej… Jeździliśmy od specjalisty do specjalisty, aż w końcu, gdy chłopcy skończyli dwa latka, zapadła ostateczna diagnoza - autyzm wczesnodziecięcy. To była odpowiedź na wszystkie pytania, które zadawaliśmy sobie od miesięcy: dlaczego nasz synek nie chce, żebyśmy go przytulali? Nie uśmiecha się do nas, nie patrzy w oczy, nie mówi. Najchętniej by tylko siedział w kącie, sam, by wszyscy dali mu spokój… Nasze rodzicielskie serca rozdzierały się na pół, bo nie wiedzieliśmy, jak pomóc synkowi. Musieliśmy działać, szukać ratunku… Wtedy kilka zbiegów okoliczności i prawdziwy cud sprawiły, że dla Allanka znalazła się nadzieja! Okazało się, że spodziewamy się kolejnego dziecka. Gdy byłam w ciąży z Mateuszkiem, pewnego dnia oglądaliśmy program na CNN. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na odcinek, gdzie mówili o rewolucyjnej terapii, którą pani doktor prowadzi w USA. Dziewczynce z autyzmem wszczepiono komórki macierzyste pobrane z krwi pępowinowej rodzeństwa. Wyniki były zadziwiające! Po trzech latach od rozpoczęcia terapii u dziewczynki zniknęły wszystkie objawy autyzmu, była zupełnie zdrowa! Pojawiło się światełko w tunelu, jeszcze bardzo odległe, ale to było coś, o co trzeba walczyć! Po miesiącach poszukiwań trafiliśmy na profesora z Przylądka Nadziei. Podjął się terapii, powiedział, że dla Allanka są duże szanse! Polecił nam przy porodzie Mateuszka pobrać komórki z krwi pępowinowej. Po szczegółowych badaniach okazało się coś niesamowitego - komórki braci są zgodne w 100%! To był cud! Rozpoczęły się długie i żmudne procedury i badania, by komisja bioetyczna wydała zgodę na taki eksperyment medyczny. Wszystko trwało półtora roku. Gdy przyszła ta upragniona informacja, że jesteśmy dopuszczeni do terapii, nie posiadaliśmy się ze szczęścia! Nasz profesor potwierdził, że Allan jest pierwszym na świecie dzieckiem z autyzmem, który dostanie komórki o stuprocentowej zgodności. To może być przełom! Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na pierwsze podania. Dzięki pomocy lekarzy pół roku temu synek rozpoczął terapię - dostał dwa podania komórek. Chociaż okazało się, że to zdecydowanie za mało, już widać efekty - są niesamowite! Allan, który był dzieckiem zupełnie zamkniętym w swoim świecie, zaczął się do nas przytulać! Czasami bawi się z braćmi, sam wie, kiedy trzeba skorzystać z nocnika (co wcześniej było zupełnie niemożliwe). Właśnie dlatego wiemy, że komórki działają i trzeba pilnie podjąć dalszą terapię. Mój synek ma ogromną szansę być zupełnie sprawnym dzieckiem, jednak żeby tak się stało, konieczne są bardzo duże pieniądze… Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już na początku kwietnia rozpoczynamy terapię. Tak bardzo pragniemy zdążyć… Allan nadal nie mówi, na każdy stres reaguje agresją. Gryzie swoje ręce, uderza głową o ścianę. Jego mózg nie produkuje melatoniny, więc musimy mu ją podawać, by w ogóle mógł zasnąć. Często jednak budzi się po godzinie, dwóch i szaleje całą noc. Na zmianę z mężem nie śpimy, bo musimy być stale na posterunku. Nasz synek, jak inne dzieci z autyzmem, w ogóle nie odczuwa uczucia zagrożenia. Nie ma leku, który może to powstrzymać… Allan może wejść w ogień i spłonąć żywcem albo w siarczysty mróz chodzić boso po śniegu. Nie jest to problemem, nie wiąże odczuwania bólu z tym, co robi. To ogromne zagrożenie. Większość osób z autyzmem nie umiera na poważne choroby, tylko w wyniku ryzykownych zachowań. Mogą wejść na ulicę pod pędzące auto, wspiąć się na ogromną wysokość i po prostu skoczyć. Allan kocha wspinaczkę, wchodzi na wszystko, co jest możliwe. Kiedyś dosłownie na sekundę straciliśmy go z oczu na sali zabaw. Gdy spojrzeliśmy w górę, synek stał na wysokości 8 metrów na cienkiej poprzeczce, pewnie i bez strachu. W każdej chwili mógł zrobić krok do przodu… Mimo ciągłego zagrożenia staramy się żyć normalnie, stwarzać naszym synom szczęśliwe i bezpieczne warunki do rozwoju, choć codzienność nie jest łatwa. Gdy dowiedzieliśmy się o szansie na wyzdrowienie Allanka, dostaliśmy nowych sił i skrzydeł - musimy zrobić wszystko, by dać mu szansę. Nasz synek może być zdrowy! To też niesamowita możliwość dla innych dzieci - jeśli uda się nam, może udać się też innym! W naszym życiu wydarzył się cud, a my z całego serca prosimy, pomóż nam, by nadal trwał. ******** Czytaj także: wyborcza.pl

41 658,00 zł ( 81,57% )
Brakuje: 9 406,00 zł
Oliwia Stanka
Oliwia Stanka , 17 lat

By ból odszedł na zawsze... Czy pomożesz Oliwce?

Walka Oliwki trwa od urodzenia. Jej historia to tragedie pomieszane z nadzieją. Tych pierwszych było niestety więcej... Wiele nieudanych operacji, tygodnie bólu i łez, a w końcu znalezienie właściwej drogi! Niestety, kwota operacji, które są jedyną szansą dla mojej córeczki, jest gigantyczna... Po 5 latach od rozpoczęcia pierwszej zbiórki udało się zazielenić pasek! Gdy traciłyśmy z córeczką nadzieję, pojawiliście się Wy i pozwoliliście na nowo uwierzyć! Oliwka przejdzie kolejne ważne operacje, jednak to nie koniec. Przed nią jeszcze trochę walki, jeszcze ważna rehabilitacja i kolejna operacja – jej kosztorys dopiero poznamy. Dlatego właśnie uruchamiamy kolejną zbiórkę i prosimy o wsparcie dla Oliwki. Za wszystko z całego serca dziękujemy! Oto nasza historia: Ile razy można odebrać dziecku nadzieję? Ile razy można je kroić na stole operacyjnym i obiecywać zdrowie, a potem, bo godzinach bólu, brutalnie sprowadzać na ziemię? “Niestety, operacja się nie udała” - słyszałam już to tak wiele razy, a za każdym kolejnym cierpienie było jeszcze większe. Moja córeczka stała się królikiem doświadczalnym dla lekarzy, którzy tylko obiecywali... Tak było do czasu trafienia do kliniki dra Paley. Gdy ją urodziłam, była idealna. Podali mi ją szczelnie zawiniętą, widziałam tylko słodką buźkę. Mogłam ją tulić tylko kilka chwil, bo lekarze zabrali ja na badania - standardowe, jak wtedy myślałam. Wieczorem przyszli do mnie w komplecie: ginekolog, pediatra i psycholog. Powiedzieli, że moje dziecko jest chore. Wtedy nie wiedziałam, co to artrogrypoza, skupiłam się na tym, by oddychać, by nie rozpaść się na kawałki. Moje dziecko było bardzo chore, niepełnosprawne… Nie mogłam w to uwierzyć! Dzisiaj moja córka nadal jest dla mnie idealna. Nie mogę pogodzić się tylko z tym, że tak bardzo cierpi... Dzień po porodzie po raz pierwszy zobaczyłam jej powykręcane rączki i nóżki, wygięte w nienaturalnej pozycji. Płakałam z żalu.  Rok po urodzeniu Oliwki zostałam sama. Mąż odszedł i od tego czasu nie kontaktuje się z córką, podobnie jak cała jego rodzica. Ta sytuacja ich przerosła, ale ja się nie poddałam - to było moje dziecko i byłam gotowa nawet zejść do piekła, byle tylko ją uratować. Oliwia miała zaledwie dwa lata, gdy trafiła pod skalpel chirurga. Gdybym wtedy wiedziała, że to jej tak bardzo zaszkodzi… Ani jedna, ani druga operacja się nie powiodły. Mało tego! Moja córka została jeszcze bardziej okaleczona… Dlaczego nam nie powiedzieli, że nie są pewni tej operacji? Że ryzyko jest zbyt wielkie, a moja córka może jeszcze bardziej cierpieć? Była dla nich tylko królikiem doświadczalnym, a że operacja się nie udała - trudno, zdarza się. Tylko oni potem umyli ręce, wrócili do domu i położyli się spokojnie spać. Ja nie mogłam zmrużyć oka przez kolejne miesiące, a moje dziecko zostało skazane na niepełnosprawność. Starałam się oswoić z myślą, że moje dziecko już do końca życia będzie skazane na niepełnosprawność, jednak nie mogłam powiedzieć tego Oliwce. Gdy już prawie straciłam nadzieję, spotkałam lekarkę, która także ma chore dziecko. Powiedziała, że do Polski przyjeżdża prof. Paley, lekarz z USA, operujący najtrudniejsze przypadki i mający na swoim koncie prawdziwe cuda. Pojechałyśmy tam i… to było najlepsze, co nas do tej pory spotkało! Profesor przeanalizował całą dokumentację medyczną. Powiedział, że to wszystko da się naprawić! Moja córka może chodzić, bo dr Paley przeprowadzi operacje, które wrócą sprawność zarówno rączce, jak i nóżkom! To najlepsza wiadomość w moim życiu. Profesor powiedział, że moje dziecko zostało skrzywdzone poprzednimi operacjami, że tak operowało się lata temu… To bolało, ale ból zagłuszyła nadzieja. Wtedy zaczęła się zbiórka, bo okazało się, że szansa dla mojej córeczki kosztuje gigantyczne pieniądze... Dla mnie, samotnej matki niepełnosprawnego dziecka, zgromadzenie kilku tysięcy jest misją na kilka lat. A co dopiero kilkuset, ponad miliona?! Zaczęliśmy misję niemożliwą i aż trudno uwierzyć, że się udało! Pierwsza zbiórka zapewniła Oliwce niezbędne operacje, jednak przed nią jeszcze przynajmniej jedna. Jej koszt i koszt długiej rehabilitacji dopiero poznamy, ale wiemy już, że to będą duże środki... Dlatego, jeśli chcecie wesprzeć walkę Oliwki, bardzo prosimy o każdą wpłatę, udostępnienie zbiórki. Obiecałam kiedyś córeczce, że zrobię wszystko, by była zdrowa. I nie zawiodę jej... Monika, mama Oliwki _________________________ ➡️ Weź udział w licytacjach i pomóż: Licytacje dla Oliwki  

867 604,00 zł ( 81,55% )
Brakuje: 196 226,00 zł
Daria Kulejewska
Daria Kulejewska , 17 lat

Dzięki Tobie życie tej rodziny może być łatwiejsze! Pomoc dla Darii!

Daria i jej rodzice to nasi przyjaciele. Wspólnie uczestniczymy w zlotach, wyjazdach i spotkaniach grupy militarnej. To nasza wielka pasja. Bardzo chcemy pomóc tej wspaniałej rodzinie. Tak, aby ich życie było odrobinę łatwiejsze! Nasi przyjaciele mieszkają na czwartym piętrze w bloku bez windy. To spory problem, ponieważ Daria porusza się na wózku. Oprócz dysfunkcji narządu ruchu dziewczyna cierpi też na inne schorzenia, między innymi zaburzenia endokrynologiczne, metaboliczne i choroby układu krwiotwórczego. Nie jest jej łatwo. Dlatego chcemy kupić dla niej schodołaz! Jest to urządzenie, które umożliwia przemieszczenie osoby niepełnosprawnej na wózku po wszystkich rodzajach schodów. Dzięki temu skończyłby się problem znoszenia i wnoszenia Darii przez rodziców. Nadwyręża to ich zdrowie. Kwota, jaką musimy uzbierać to niecałe 20 tysięcy złotych! Wiemy, że razem możemy to zrobić! W trakcie wspólnych wyjazdów mierzymy się z wyzwaniami sportowymi. Uprawiamy między innymi strzelectwo sportowe i pływanie. Okazuje się, że o wiele bardziej wymagająca jest jednak codzienność i koszty, które generuje.  Chcemy pomóc. Chcemy zrobić im prezent i tym samym okazać wsparcie. Pokazać jak bardzo cenimy ich codzienną walkę o normalność. Stąd zrodził się pomysł na tę zbiórkę. Bardzo prosimy o pomoc w uzbieraniu potrzebnej kwoty! Z góry dziękujemy za każdą wpłatę! Przyjaciele

15 565,00 zł ( 81,28% )
Brakuje: 3 584,00 zł
Olafek Krasnowski
Pilne!
Olafek Krasnowski , 3 latka

Tylko najdroższy lek świata powstrzyma chorobę, która zabija mojego syna❗️Potrzebujemy 15 MLN ZŁ❗️

UWAGA! Pojawiła się nadzieja! Nasz synek ma szansę pokonać chorobę, która niszczy jego maleńkie mięśnie. W USA wprowadzono terapię genową, która daje szansę na zatrzymanie dystrofii mięśniowej Duchenne’a. Koszt leku to 3,2 mln dolarów, czyli ponad 14 mln zł. Cena ta nie zawiera jednak pozostałych kosztów, takich jak podanie leku, hospitalizacja, badania kontrolne w USA przez min. 4 miesiące. Kwota do zebrania jest ogromna a czasu niewiele, dlatego potrzebujemy Waszego wsparcia już dziś. Olafek w maju skończył 2 latka. Jest niezwykle radosnym chłopcem, potrafiącym zarażać wszystkich swoim uśmiechem. Niestety, jego dzieciństwo nie wygląda tak, jak u typowego dziecka w jego wieku. Nasz synek każdego dnia mierzy się z ciężką chorobą genetyczną powodującą stopniowy zanik mięśni w całym ciele. Jak się o niej dowiedzieliśmy? W 3 miesiącu życia naszego synka trafiliśmy do szpitala. Coś, co na początku wydawało się tylko błahostką, chwilowym osłabieniem, okazało się czymś o wiele poważniejszym. Po tygodniach spędzonych w szpitalach, przeprowadzeniu wielu traumatycznych dla Olafka badań, zostaliśmy odesłani do domu z informacją o podejrzeniu choroby genetycznej. Z jednej strony czuliśmy przerażenie i niepewność tego co nas czeka, a z drugiej szczęście, że nasz synek w końcu wraca do domu i nadzieję, że to wszystko przecież nie może być prawdą. Mijały tygodnie na oczekiwaniu na wynik badań genetycznych. Przez ten czas rósł w nas coraz większy strach i niepewność. Po długim oczekiwaniu ostatecznie potwierdził się najczarniejszy scenariusz, na który żaden rodzic nie jest gotowy. Diagnoza, która dla nas stała się wyrokiem – dystrofia mięśniowa Duchenne'a (DMD). To rzadka choroba genetyczna osłabiająca wszystkie mięśnie w ciele, jeden po drugim! Chorują na nią głównie chłopcy, ale wadliwy gen mogą przekazać wyłącznie kobiety. Okazało się jednak, że w przypadku Olafka choroba nie jest dziedziczna, mutacja powstała samoistnie. U chorych na DMD najpierw pojawia się problem z nóżkami, które w pewnym momencie stają się już na tyle słabe, że wózek inwalidzki okazuje się nieodzownym elementem życia. W następnej kolejności atakowane są mięśnie rąk oraz mięśnie przykręgosłupowe, prowadząc do ich niedowładu i utraty jakiejkolwiek samodzielności przez dziecko. W wieku nastoletnim pojawia się skolioza, tak silna, że finalnie bardzo często konieczna staje się operacja kręgosłupa. Z czasem zaburzenia odżywiania oraz pogłębiające się osłabienie mięśni, prowadzą do trudności w połykaniu i do niedożywienia. Niestety choroba w swoim okrucieństwie na tym nie poprzestaje, biorąc na celownik mięśnie klatki piersiowej, wspomagające oddychanie oraz serduszko. Ich osłabienie prowadzi do zaburzenia funkcji mięśnia sercowego, ostrej niewydolności oddechowej wymagającej respiratora, a ostatecznie do przedwczesnej śmierci. Plan tygodnia Olafka wypełniony jest fizjoterapią, ćwiczeniami na basenie, hipoterapią, dodatkowymi zajęciami wzmacniającymi mięśnie i spotkaniami z neurologopedą. Oprócz tego dochodzą cykliczne kontrole u wielu specjalistów w Polsce i za granicą. Każdego dnia wykonujemy również masaże rozluźniające mięśnie i przeciwdziałające powstawaniu zrostów. Mimo to nasz synek miewa noce, podczas których budzi się, trzymając się za nóżki i płacząc z bólu. Terapia genowa w USA daje szansę na zatrzymanie lub na znacznie spowolnienie rozwoju choroby. Mamy jednak niewiele czasu na zebranie pieniędzy, ponieważ lek można przyjąć wyłącznie wtedy, gdy spełnia się narzuconą z góry granicę wieku – jeśli nie zdążymy, Olafek nie otrzyma leczenia, a choroba będzie podstępować dalej. Mimo tej nowej perspektywy wiemy, że nigdy nie będziemy w stanie samodzielnie zebrać tak dużej sumy. Walka z chorobą już teraz pochłania ogromne środki pieniężne. Dlatego nie czekając ani chwili dłużej, już dziś rozpoczynamy zbiórkę. Zwracamy się do Was o pomoc, bo tylko dzięki Wam Olafek może otrzymać szansę na leczenie! Codzienna walka Olafka z chorobą odbywa się w każdej nawet najmniejszej czynności. Staramy się planować dzień tak, aby jego aktywności w domu i na dworze rozwijały jak najwięcej partii mięśniowych. Z jednej strony chcemy zapewnić mu jak najwięcej swobody i dzieciństwa, a z drugiej musimy na bieżąco analizować i angażować go w różne zabawy wspierające jego mięśnie. Im większą Olaf zachowa sprawność w momencie podania leku, tym większa nadzieja, że terapia genowa przyniesie upragnione rezultaty. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie, wpłaty i udostępnienia zbiórki. Wierzymy i mamy ogromną nadzieję, że zbiórka tej niebotycznej kwoty zostanie zrealizowana, a Olaf pełen sił podziękuje za każdy dar serca ratujący jego życie. Rodzice Olafka 🎥 Zobacz poruszający apel rodziców Olafka ⬇️ ➡️ Siła dla Olafa – LICYTACJE ➡️ Śledź losy Olafa także na Facebooku! ➡️ Instagram sila_dla_olafa 📺 Historia Olafka w Dzień Dobry TVN - 06.02.2024 ✍🏻 Pomóż uratować życie 2-latka z Przymorza. Olafek cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną - gdansk.pl ✍🏻Czy prosić o życie to za wiele? – pytają rodzice 2-letniego Olafa walczącego z ciężką chorobą - asta24.pl ✍🏻 Trwa walka o życie Olafka z Gdańska. - onet.pl ✍🏻 Ile warte jest życie dziecka? Olafa wyceniono na ponad 15 mln zł! - zlotowskie.pl 📣 Radio Kaszebe dla Olafa  📣 Dwulatek z Gdańska walczy o życie. Zbiórka pieniędzy na terapię genową w USA - Radio Gdańsk ✍🏻 Mały Olafek mierzy się z rzadką chorobą. Leczenie kosztuje fortunę. 📣 Radio Gdańsk 📣 Wywiad Radio Gdańsk 📣 Radio Gdańsk – "Fala dobra się rozchodzi (...)" ✍🏻 Artykuł w tygodniku Zawsze Pomorze ✍🏻 Artykuł Gazeta.pl (eDziecko) ✍🏻 Artykuł MjakMama24 📺 Panorama 📺 Reportaż TVN24 📺 TVP3 Gdańsk – zobaczcie co dziś działo się w F.Johns&Wąs, a także na Zielonym Rynku w Gdańsku! 📺 Telekurier 📺 TVP3 Gdańsk:  📺 TVP3 Gdańsk - relacja z wydarzenia 02.12.23

12 689 245,00 zł ( 81,2% )
Brakuje: 2 936 287,00 zł
Tymoteusz Skiepko
Tymoteusz Skiepko , 3 latka

Każdy dzień to walka o lepsze jutro... Z Twoją pomocą, nasz syn ma szansę na sprawną przyszłość!

Dziękujemy za wsparcie, którego udzieliliście Tymusiowi! Jesteście naprawdę niesamowici! Wiemy, że dzięki intensywnej i wielopłaszczyznowej rehabilitacji synek osiągnie wiele. Każdy dzień zbliża go do samodzielności. Jego wola walki dodaje nam sił w tej trudniej sytuacji. Koszty rehabilitacji i leczenia przewyższają nasze możliwości, dlatego ponownie prosimy Was o pomoc! Historia Tymka: Tak bardzo czekaliśmy na pierwszy krzyk Tymusia, zwiastujący przywitanie ze światem. Zamiast niego była garść tragicznych informacji. Ciężka zamartwica urodzeniowa, a w konsekwencji dziecięce porażenie mózgowe... Zamiast czułych, bezpiecznych ramion mamy, synek trafił pod opiekę lekarzy i specjalistów, którzy zaczęli walkę o jego zdrowie i przyszłość! Tymek został poddany hipotermii selektywnej, aby ograniczyć destruktywne zmiany w mózgu. Niestety niedotlenienie sięgnęło wielu jego istotnych struktur.  7 długich tygodni nasz maleńki synek przebywał w szpitalu. Każdy dzień był wielką niewiadomą, ale ani na chwilę nie straciliśmy nadziei. Wiedzieliśmy, że pomimo przeciwności musimy zrobić wszystko, by ratować zdrowie naszego dziecka.  Dzięki zaangażowaniu Tymka, pomocy naszych najbliższych i rehabilitantów synek osiągnął wiele, ale przed nim wciąż ogrom pracy. Nasz kochany chłopiec zyskał ostatnio lepszą kontrolę nad główką i sprawniej operuje rączkami. Znacznie poprawiła się jego orientacja przestrzenna. Tymek je i pije samodzielnie bez potrzeby karmienia sondą. Niestety, nie chodzi i nie siedzi. Mamy nadzieję, że w przyszłości uda się nauczyć go mówić.  Nasz synek, mimo trudów i bólu, który musi znosić na co dzień, jest pogodnym i wesołym chłopcem, który chce poznawać świat. Życie z dziecięcym porażeniem mózgowym wcale nie musi być wyrokiem. Można zrobić tak dużo! Obecnie Tymek uczęszcza na wiele terapii i rehabilitacji. Odwiedza też specjalistów, takich jak neurolog, czy ortopeda. Oprócz tego potrzebuje zakupu siedziska terapeutycznego, gorsetu i kolejnych ortez.  Trudno przewidzieć, jaka będzie przyszłość. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, ale wiemy jedno - dzięki Waszej pomocy możemy ratować nasze dziecko! Z całych sił prosimy, podaj nam dłoń, która pomoże uwolnić się z pułapki choroby.  Magdalena i Marcin, rodzice ➡️ Facebook - TYMUŚ TEAM - Licytacje na rehabilitację

43 163,00 zł ( 81,14% )
Brakuje: 10 029,00 zł
Witek Skupień
Witek Skupień , 2 latka

Chwila nieuwagi zamieniła nasze życie w dramat❗️Potrzebna pomoc🚨

Chwila nieuwagi tak wiele zmieniła w naszym życiu. W ułamku sekundy nasza codzienność zmieniła się w koszmar. Nasz mały synek uległ wypadkowi – do dziś walczymy, by miał szansę odzyskać pełną sprawność… 3 stycznia 2024 roku zapamiętamy na zawsze. Tego dnia synek wylał na siebie świeżo zaparzoną herbatę miętową. Ściągnął za pomocą zabawki cały duży kubek wrzątku. Krzyk i przeraźliwy płacz, które trwały w nieskończoność zapamiętamy do końca życia. 10 minut oczekiwaliśmy na przyjazd karetki, ale czuliśmy, jakby właśnie zatrzymał się czas… Cierpienie Witolda trwało wieczność! Usłyszeliśmy wstępną diagnozę ratowników medycznych: około 50% powierzchni ciała oparzeń 2 i 3 stopnia. Synek został zabezpieczony opatrunkami i przetransportowany do szpitala. Jeszcze tego samego wieczora zostaliśmy przyjęci na Oddział Chirurgii i Leczenia Oparzeń. Tam na szczęście lekarze nas troszkę uspokoili. Okazało się, że poparzona powierzchnia ciała już na pierwszy rzut oka nie przekracza 40%. Kamień spadł nam z serca, choć dalej przerażeni martwiliśmy się o zdrowie naszego Witolda… Na oddziale synek przebywał do 12 stycznia. W trakcie pobytu przeszedł przeszczep sztucznej skóry na klatce piersiowej. Jesteśmy pod opieką poradni chirurgicznej. Przed nami wiele pracy, wyrzeczeń i kosztownego leczenia. Niezbędne będą specjalistyczne maści, ubranka kompresyjne i opatrunki, które generują ogromne koszty! Musimy być pod stałą opieką specjalistów, dojeżdżać na wizyty i konsultacje, które również generują ogromne koszty.   Niestety w samopoczuciu Witolda nie ma poprawy. Smarujemy go odpowiednimi preparatami, kontrolujemy, staramy się ułatwić tę trudną rzeczywistość. Nasz synek przed tym wypadkiem był bardzo radosnym, otwartym chłopcem. Uwielbiał śpiew, taniec i zabawę klockami. Teraz niestety nie jest w stanie wziąć zabawki do rączki, na której ma rozległe rany…  Niewykluczone, że niezbędne będzie zastosowanie laseroterapii… Witold ma starszego braciszka, który nie może chodzić do przedszkola, przez ryzyko przyniesienia do domu infekcji. Nie możemy ryzykować, że stan zdrowia Witolda się pogorszy. Ze względu na opiekę nad synkami obydwoje musieliśmy czasowo zrezygnować z pracy. Witold, gdy leki przeciwbólowe przestają działać, bardzo cierpi. Wymaga wtedy wyjątkowej opieki, przez co jedno z nas musi skupić na nim stuprocentową uwagę… Bardzo prosimy o pomoc. Ten wypadek i związane z nim koszty mocno obciążył nasz budżet. Potrzebujemy wsparcia. Prosimy, pomóżcie nam uratować zdrowie Witolda… Rodzice

12 939,00 zł ( 81,08% )
Brakuje: 3 019,00 zł
Leon Korwel
5 dni do końca
Leon Korwel , 4 latka

Leoś od urodzenia mierzy się z wadą mózgu! Zawalczmy o jego rozwój!

Żaden rodzic nie jest gotowy, by usłyszeć od lekarza, że jego długo wyczekiwane dziecko przeżyje maksymalnie dwa lata. Nie będzie jeść, chodzić, ruszać się… Jak pogodzić się ze świadomością, że własne maleństwo, zamiast być zdrowe, urodzi się z wrodzoną wadą mózgu. Niestety, nas to spotkało! Nie mogliśmy doczekać się przyjścia Leosia na świat! Ciąża przebiegała bez komplikacji, ale w 9. miesiącu, lekarza zaniepokoiła różnica wielkości główki synka, w porównaniu do reszty jego ciała. My jednak byliśmy dobrej myśli i wierzyliśmy, że nasze dziecko urodzi się zdrowe! Niestety, tuż po urodzeniu u Leosia zdiagnozowano gładkomózgowie! Obie półkule mózgu są właściwie całkowicie gładkie, co znacznie wpływa na jego rozwój. Lekarz oznajmił, że nasz synek nigdy nie będzie sprawny… W chwili gdy to usłyszeliśmy, nasz idealny świat momentalnie się zawalił! Leon dopiero co się urodził, a my już baliśmy się o jego przyszłość!  Pierwszy rok był bardzo trudny. Jednym z następstw wady synka jest padaczka. Lekarze próbowali wyciszyć jej napady, ale nic nie pomagało… W ósmym miesiącu życia Leoś przeszedł na specjalną dietę, która miała złagodzić ataki. Poprawa była jednak widoczna dopiero po pół roku jej stosowania! Byliśmy na wielu konsultacjach u różnych specjalistów. Trudno nam było dopuścić do siebie myśl, że nasze dziecko nigdy nie będzie w pełni zdrowe. Rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację, a zarazem ciężką walkę o zdrowie Leosia! Dzięki terapii i ćwiczeniom udaje nam się w pewnym stopniu zachować sprawność synka. Najtrudniej jest jednak, gdy przychodzą napady padaczki – potrafią wręcz cofnąć wszystkie postępy! Z tego powodu, terapia momentami przypomina syzyfowe prace… Jednak my się nie poddajemy, a dla naszego dziecka zrobilibyśmy wszystko! Wiemy, że nie uleczymy Leosia, że nie istnieje lek ani operacja, która by go uzdrowiła. Jedyne, co możemy zrobić to zapewnić mu rehabilitację, jakiej potrzebuje. Chcemy walczyć o jego jak najlepsze funkcjonowanie, by było mu lżej. Tylko to nam już pozostało… Stała rehabilitacja i leczenie to konieczność, która wiąże się niestety z ogromnymi kosztami. Nasz synek rośnie, przez co cały czas potrzebuje nowego sprzętu ortopedycznego i medycznego. Sami nie będziemy w stanie zapewnić mu tego wszystkiego… Prosimy, pomóżcie nam w walce o sprawność Leosia! Rodzice Leoś - mój niegładki świat

17 249,00 zł ( 81,06% )
Brakuje: 4 028,00 zł
Aleksander Mikołajczak
Pilne!
Aleksander Mikołajczak , 11 lat

Nowotwór zabrał Olkowi niemal wszystko – teraz idzie po jego życie❗️

Nie wiem, jak dalej żyć, jak walczyć o moje dziecko, sytuacji, kiedy nic nie zależy ode mnie! Jeszcze w maju wydawało nam się, że Olek jest zdrowy. Poszedł do pierwszej komunii świętej. Kilka dni później płakałem na korytarzu, gniotąc w ręce kartkę ze straszną diagnozą – złośliwy nowotwór mózgu!  W dniu komunii Olek czuł się już bardzo źle, miał zawroty głowy, nudności. Myśleliśmy, że to stres, a prawda była tak straszna, że nikt nie mógł się nawet tego spodziewać! Już pediatra, do którego się zgłosiliśmy, zaniepokojony badaniem skierował nas na badania obrazowe... Tomografia pokazała 2 guzy mózgu! Sytuacja zaczęła nabierać tempa – ciśnienie w główce mojego synka zaczęło wzrastać. Dosłownie w kilka godzin sytuacja zaczęła zagrażać życiu mojego dziecka!  Telefon z Centrum Zdrowia Dziecka i natychmiastowa decyzja – trzeba błyskawicznie przeprowadzić operację ratowania życia Olka!  To były najgorsze chwile w życiu naszej rodziny – 5 godzin wpatrzeni w zamknięte drzwi bloku operacyjnego. Wyrwani z normalnego życia do którego nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś wrócimy! W tamtej chwili jedyne nasze marzenie było takie, by ten koszmar się skończył. Po 5 godzinach wyszli lekarze – operacja z perspektywy medycznej udała się. Guz został częściowo usunięty a mózg odbarczony! Nikt nie umiał powiedzieć, czy wszystko to, co Olek stracił przed operacją, wróci. Podczas ratowania życia lekarze zamontowali specjalny dren, by odessać płyn mózgowo rdzeniowy, zanim pojawi się zastawka.  Częściowo usunięty guz mózgu oznacza jedno – prędzej czy później trzeba będzie zmierzyć się z tym potworem jeszcze raz. Wiemy, co ta bestia potrafi robić z naszym dzieckiem. Olej jest w tej chwili dzieckiem niepełnosprawnym,  które potrzebuje pomocy w każdym aspekcie swojego życia Olek po operacji ma niedowład całego ciała i utracił mowę. Zostaliśmy przeniesieni do kliniki Budzik w Warszawie. Opieka której wymaga Olek, jest bardzo trudna i droga. Od samego początku musimy też nieustannie dbać o rehabilitację. Musimy z Wasz pomocą przygotować się na dzień, kiedy kolejny raz przyjdzie się zmierzyć z nowotworem mózgu!  Chcemy zrobić wszystko, aby wygrać walkę z nowotworem. Błagam, nie zostawiajcie nas!  Tata –––––––––––– LICYTACJE –> KLIK

258 555,00 zł ( 81,01% )
Brakuje: 60 594,00 zł