Choroba w ciągu tygodnia zmieniła życie w koszmar! Pomóż Uli wrócić do rodziny!
Dwa razy wzywano mnie do szpitala na ostatnie pożegnanie. W pewnym momencie mojej żonie nikt nie dawał szans. A jednak Urszula zaskoczyła wszystkich i pokazała, że nie wszystko stracone. Ona żyje i walczy o powrót do rodziny! Trudno znaleźć słowa, które opiszą rozmiar tragedii, która nas spotkała. Najgorsze jest to, że nic nie wskazywało na nadchodzący dramat. W momencie, gdy wszystko zaczynało się układać… Urszula nagle poczuła się gorzej. Nie mogła spać, traciła pamięć. Dwa dni spadku energii mogą zdarzyć się każdemu, ale w przypadku mojej żony okazały się zwiastunem tragedii. Nagła utrata świadomości w środku nocy, karetka, szpital i rosnąca niepewność. W domu zostałem z dwójką małych dzieci, które wciąż pytały, gdzie jest mamusia… Diagnostyka się przedłużała, bo lekarze nie mogli znaleźć przyczyny nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Sprawdzano kolejne tropy, ale bezskutecznie. Żona trafiła na intensywną terapię w stanie krytycznym z m.in. środmiąższowym zapaleniem płuc, chwilę później badania wykazały zapalenie mózgu. Nie mogłem w to uwierzyć! W ciągu zaledwie tygodnia pełna energii, młoda kobieta leżała bez ruchu na szpitalnym łóżku… a od lekarzy płynęły najgorsze możliwe informacje. Kilka razy mówiono, że to koniec. Właśnie wtedy lekarze, pomimo obostrzeń, pozwolili mi na odwiedziny, bo koniec mógł nadejść w każdej chwili. Życie toczyło się dalej, a moje serce rozrywała rozpacz. Wreszcie na przełomie listopada i grudnia lekarze przekazali wiadomość, która zmieniła wszystko - Ula zaczęła odzyskiwać świadomość! Zaczęło się od reakcji na bodźce i wodzenia wzrokiem, ale postępy pojawiają się w zaskakującym tempie. Za nami pierwszy, milowy krok. Teraz musimy stanąć do kolejnej walki, bo ciało Urszuli wymaga intensywnej rehabilitacji. Wiele miesięcy spędzonych na szpitalnym łóżku i osłabienie spowodowane chorobą doprowadziło do poważnych skutków, ale wierzymy, że tu również możemy zawalczyć. Niestety, koszty rehabilitacji już teraz są wysokie, a musimy być przygotowani na to, że terapia będzie trwała wiele miesięcy, może nawet lat. Od paska zbiórki zależy sprawność mojej żony, dlatego nie mogłem podjąć innej decyzji - muszę prosić o pomoc! Chciałbym powiedzieć dzieciom, że Mama wróci do domu. Chciałbym znów zobaczyć w oczach mojej żony tę iskierkę energii, której teraz tak bardzo mi brakuje. Bardzo tęsknię za naszą rutyną, beztroskim śmiechem i brakiem strachu. Uczucie, kiedy każdy telefon może zwiastować najgorsze bywa paraliżujące. Pomóż Urszuli pokonać chorobę! Twoje wsparcie to szansa dla Uli i całej naszej Rodziny. Dzięki Tobie może wrócić wiara, że wszystko będzie dobrze… Mąż Norbert