Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Milczarek
Piotr Milczarek , 30 lat

🚨Strażak potrzebuje pomocy!

Piotr jest strażakiem! Do tej pory ten pełen pasji młody chłopak czerpał radość z niesienia pomocy innym. Każdy dzień był wyzwaniem, ale dzięki takim ludziom jak on, żyjemy bezpiecznie i czujemy, że możemy na kogoś liczyć! Życie napisało dla Piotra ponury scenariusz, a my musimy zrobić wszystko, by tym razem jemu pomóc... Jego życie w jednej chwili zmieniło się w wyniku wypadku, któremu uległ 27 kwietnia 2023 roku.  Wracając ze służby, był świadkiem wypadku samochodowego. Jako strażak i człowiek, który w życiu kieruje się zasadą, że nikogo nie wolno zostawiać bez pomocy, był jedynym, który pośpieszył z ratunkiem...  Mimo zachowania wszelkich środków ostrożności potrąciło go jedno z nadjeżdżających aut. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportował ciężko rannego Piotrka do szpitala w Koszalinie Przez pierwsze trzy tygodnie podłączony do respiratora walczył o życie, niestety nadal jest w śpiączce.  Musi podjąć długotrwałą walkę o powrót do zdrowia, ale droga do pełnego wyzdrowienia jest długa i trudna. Piotrek był wolontariuszem WOŚP, poza pracą w Państwowej Straży Pożarnej udzielał się w również w Ochotniczej Staży Pożarnej, jest honorowym dawcą krwi. Zawsze aktywny, uprawiający sport, wesoły i pełny życia. Gdyby wypadek nie stanął na jego drodze wziąłby udział w turnieju badmintona w Sianowie, bo badminton i siatkówka to jego ulubione sporty. Spełnionym marzeniem Piotra jest jego mieszkanie, na które sam zapracował. Po służbie tak samo jak feralnego dnia jechał do Koszalina, gdzie remontował zakupione z pomocą kredytu mieszkanie. Sam chciał wykończyć i urządzić swoje miejsce na ziemi... Nauczył się renowacji mebli, dając drugie życie „perełkom z PRL-u”. Piotr będzie potrzebował długoterminowej rehabilitacji, aby móc odzyskać sprawność.  Każda wpłata, jakkolwiek skromna, może znacząco przyczynić się do poprawy zdrowia i sprawności Piotra. Wsparcie finansowe pomoże naszemu synowi kontynuować leczenie i rehabilitację oraz przyniesie nam nadzieję na lepszą przyszłość. Rodzina i bliscy Piotrka

180 187,00 zł ( 84,68% )
Brakuje: 32 579,00 zł
Dariusz Dowtort
2 dni do końca
Dariusz Dowtort , 22 lata

W ułamku sekundy jego życie zamieniło się w koszmar❗️POMOCY🚨

Darek dotychczas był miłym, radosnym chłopakiem, bardzo ufnym w stosunku do ludzi. Zaczął swoją pierwszą pracę, był z niej bardzo zadowolony, miał liczne plany na przyszłość… Niestety noc z 2. na 3. października 2023 roku wywróciła jego życie do góry nogami… Mój synek doznał poważnego urazu oraz złamania kości czaszki i twarzoczaszki. Przypadkowy przechodzień uratował jego życie… Rozpoczęła się walka, mój Darek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Po trzech tygodniach trafił do kliniki neurologicznej, gdzie przeszedł bardzo długą, skomplikowaną operację głowy i znów został wprowadzony w śpiączkę.  Po wybudzeniu byłam pełna nadziei, że będzie dobrze, wszystko na to wskazywało… Jednak los chciał inaczej… W noc przed powrotem do domu doszło do zatrzymania akcji serca. Po długiej reanimacji udało się przywrócić funkcje życiowe, jednak długie niedotlenienie pozostawiło nieodwracalne skutki.  Stan Darka dramatycznie się pogorszył, konieczne było ponowne wprowadzenie w stan śpiączki. Do tych wszystkich urazów głowy doszła padaczka i całkowity bezwład.  Chciałabym przenieść Darka do domu, by móc się nim zająć. Niestety, by to było możliwe, konieczny jest zakup specjalistycznego łóżka. Potrzebujemy pomocy. Nie poddam się, bo chodzi o zdrowie mojego ukochanego syna. Darek ma dopiero 21 lat i całe życie przed sobą. To nie może się tak skończyć… Syn potrzebuje intensywnej rehabilitacji i sprzętu, aby móc, choć w jakimś stopniu odzyskać zdrowie. Proszę o wsparcie, pomóżcie mi uratować dziecko. Mama

27 000,00 zł ( 84,59% )
Brakuje: 4 915,00 zł
Oliwka Kraczek
Pilne!
Oliwka Kraczek , 4 latka

PILNE: Potrzebujemy 10 MILIONÓW, by powstrzymać SMA❗️Czas Oliwki się kończy❗️

BARDZO PILNE! U naszej 3-letniej córeczki lekarze zdiagnozowali SMA – chorobę, która każdego dnia zabija jej malutkie mięśnie! Jedyną szansą na ratunek jest terapia genowa, za którą musimy zapłacić blisko 10 MILIONÓW ZŁOTYCH!  Czas naszej córeczki liczony jest w kilogramach, ponieważ zostały jej ostanie 2 kilogramy do przyjęcia leku! Terapię mogą przyjąć jedynie te dzieci, które nie przekroczyły wagi 13,5 kg, a dziś Oliwka waży już 11,5 kg. Oznacza to, że mamy niewyobrażalnie mało czasu, by jej pomóc! Gdy córeczka przekroczy granicę, lekarze odmówią jej leczenia... Błagamy o POMOC! Postawienie ostatecznej diagnozy w przypadku Oliwki zajęło naprawdę wiele czasu, bardzo cennego czasu. Córeczka urodziła się zdrowa. Przez pierwsze miesiące rozwijała się prawidłowo. Dopiero z czasem zaczęliśmy zauważać, niepokojące objawy. Inne dzieci w jej wieku potrafiły już siadać i raczkować, ona wciąż nie umiała utrzymać równowagi. To bardzo nas niepokoiło… Lekarze uspokajali nas, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie i powinniśmy dać Oliwce jeszcze trochę czasu. I faktycznie, ku naszemu zaskoczeniu i oczywiście ogromnej radości, po kilku tygodniach córeczka zaczęła siadać. Odetchnęliśmy z ulgą. Mijały kolejne miesiące. Córeczka skończyła rok, więc z niecierpliwością czekaliśmy na jej pierwsze kroki. Niestety, choć próbowaliśmy różnych sposobów, Oliwka nie zaczęła chodzić. Mimo kolejnych zapewnień lekarzy, że ma na to jeszcze czas, nie odpuszczaliśmy, bo w głębi duszy czuliśmy, że coś jest jednak nie tak. Biegaliśmy od lekarza do lekarza, szukając przyczyny. Byliśmy u pediatrów, ortopedów, genetyków, neurologów. W międzyczasie też u kilku fizjoterapeutów, z którymi już wtedy rozpoczęliśmy rehabilitację.  Wciąż nie znaliśmy powodów, dla których Oliwka zmagała się z takimi problemami. Dopiero po wielu wizytach jeden z lekarzy zaproponował diagnostykę w kierunku SMA. To był dla nas ogromny szok, nie mogliśmy uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. SMA? Jak to możliwe? Przecież Oliwka urodziła się jako zdrowa dziewczynka…  Niestety, wynik pierwszego badania był niejednoznaczny i wskazywał tylko na nosicielstwo. Za radą lekarza wykonaliśmy jeszcze jedno, bardziej wnikliwe badanie. Na jego wyniki musieliśmy czekać ponad 2 miesiące! Przeprowadzone wtedy badanie wykluczyło SMA, co spowodowało zmianę kierunku dalszej diagnostyki. Oczywiście ucieszyło nas to, że Oliwka nie jest chora, ale wciąż nie wiedzieliśmy, co jej dolega. Czuliśmy, że straciliśmy kolejne cenne miesiące.  Z bólem patrzyliśmy, z jakim trudem nasza córeczka próbuje się poruszać. Czekaliśmy na dzień, w którym ktoś w końcu powie nam, co się dzieje i dlaczego nasze dziecko przestało się rozwijać. Nie potrafiliśmy przespać  spokojnie nocy, wciąż zadawaliśmy sobie pytania, czekając na cud.  Zrozpaczeni i zupełnie bezradni zdecydowaliśmy się zgłosić do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam przeprowadzono trzecie, rzadsze badanie w kierunku SMA i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu badanie potwierdziło chorobę.  Byliśmy zrozpaczeni… Do tego świadomość, że straciliśmy prawie 1.5 roku na diagnostykę, była przygnębiająca. Kosztowało nas to mnóstwo nerwów i stresu. Dziś Oliwka ma już 3 latka! Wciąż nie chodzi ani nie stoi samodzielnie.  SMA to bardzo rzadka, niezwykle podstępna choroba genetyczna, która krok po kroku zabija jej mięśnie. Co to oznacza? Z każdym dniem Oliwka będzie coraz słabsza, aż z czasem zupełnie utraci sprawność. Najpierw przestanie raczkować, później nie będzie miała siły nawet usiąść, aż w końcu choroba przykuje ją do łóżka na zawsze! Nie możemy przecież na to pozwolić! Szansą jest dla niej wyłącznie terapia genowa jednym z najdroższych leków na świecie, na którą potrzebujemy blisko 10 MILIONÓW ZŁOTYCH! Wciąż nie potrafimy pogodzić się z diagnozą, wciąż nie rozumiemy, dlaczego nas to spotkało. Jednak teraz najważniejsze jest zdrowie i życie Oliwki, dlatego nie wahając się ani chwili rozpoczynamy zbiórkę. Równocześnie córeczka pozostaje pod opieką lekarzy, przyjmuje zastrzyki, które choć spowalniają rozwój SMA, nigdy nie zatrzymają tej okrutnej choroby...  Nie będziemy w stanie zebrać takiej sumy własnymi siłami. W obecnej sytuacji musimy Was już nie tylko prosić, lecz BŁAGAĆ o pomoc! Każda wpłata, udostępnienie zbiórki i Wasze wsparcie są dla nas na wagę złota.  Staramy się wierzyć w CUD, w cud, który musi się wydarzyć, abyśmy zdążyli uratować Oliwkę… Rodzice Oliwki ➡️ Śledź losy Oliwki na Facebooku! ➡️ Razem dla Oliwki – LICYTACJE ➡️ Instagram oliwka_kraczek_walczy_z_sma  ✍🏻 Dwa kilogramy czasu. Oliwka z Lublina potrzebuje najdroższego leku świata 🎥 TVP3 LUBLIN - 08.01.2024 🎥 Panorama Lubelska TVP3 LUBLIN 📣 Radio Plus – "SMA i pilna pomoc dla chorej Oliwki Kraczek" 📣 Polskie Radio Lublin  ✍🏻 Wspólnota Opolska (lublin24.pl) – "Oliwce zostały już tylko dwa kilogramy do zebrania 10 mln zł" 🎥 TVP3 Lublin – Między Wisłą i Bugiem (wywiad od 01:45:40)

8 559 920,00 zł ( 84,53% )
Brakuje: 1 565 612,00 zł
Andrzej Gancarski
5 dni do końca
Andrzej Gancarski , 39 lat

Nowy wózek inwalidzki pozwoli mi odzyskać niezależność! POMOCY!

Jestem osobą po złamaniu kręgosłupa szyjnego, co niestety poskutkowało porażeniem czterokończynowym. Moje życie nagle zmieniło się nie do poznania, ograniczając samodzielność i mobilność. Poruszanie się, które wcześniej było dla mnie rzeczą oczywistą, teraz stało się ogromnym wyzwaniem… Każdy mój dzień wiąże się z wieloma trudnościami i ograniczeniami, które wpływają nie tylko na moją niezależność, ale także na jakość życia. Wózek inwalidzki z napędem elektrycznym, który jest celem tej zbiórki, to nie tylko urządzenie, które pomoże mi się przemieszczać, ale także sprzęt, który umożliwi mi codzienne funkcjonowanie.  Dzięki temu wózkowi będę mógł samodzielnie poruszać się po domu oraz na zewnątrz, uczestniczyć w życiu społecznym i kulturalnym, oraz odwiedzać bliskich i przyjaciół bez konieczności stałego wsparcia opiekuna. A przede wszystkim odzyskam, choć odrobinę niezależności, której bardzo mi brakuje… Niestety koszt wózka jest bardzo wysoki i przekracza moje możliwości finansowe. Dlatego proszę Was o wsparcie w tej trudnej sytuacji. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliży mnie do celu i da nadzieję na lepsze jutro. Proszę – wyciągnij do mnie pomocną dłoń!  Andrzej

5 393,00 zł ( 84,49% )
Brakuje: 990,00 zł
Julita Majkowska
Julita Majkowska , 14 lat

Na końcu tej drogi czeka sprawność – Julita potrzebuje wsparcia❗️

Wsparcie, jakie otrzymaliśmy, pozwoliło nam kontynuować leczenie i rehabilitację Julki! Niestety, obecnie córka wchodzi w okres dojrzewania i szczególnie teraz potrzeby wzrastają! Dlatego proszę, wspierajcie nas dalej. Nasza historia: Moja córka Julitka urodziła się w ciężkiej zamartwicy urodzeniowej. Przyszła na świat dwukrotnie owinięta pępowiną, nie oddychała, jej serduszko przestawało pracować… Razem z jej sercem zamierało moje. Otrzymała jedynie 2 pkt w skali Apgar! Była reanimowana, zaintubowana i pierwsze dni życia spędziła na OIOM-ie. Dziś te przerażające chwile zlewają mi się w jedno okrutne wspomnienie. Nigdy nie zapomnę bólu i rozpaczy, które wtedy mi towarzyszyły… Żaden rodzic nie powinien przeżywać takiego dramatu. Julita wygrała walkę o życie, jednak w wyniku niedotlenienia mózgu codziennie walczy o sprawność. Córka ma dziś 13 lat. Zmaga się m.in z autyzmem i padaczką. To one najbardziej utrudniają jej codzienne funkcjonowanie i dalszy rozwój. Jedyne czego pragnę to to, aby była zdrowa i szczęśliwa. Dzięki rehabilitacji widać postępy. Każda, nawet najmniejsza poprawa jej sprawności sprawia nam obu ogromną radość i szczęście. Nie możemy ich przerwać, ponieważ wtedy wkracza ryzyko, że postępy się cofną... A dzisiaj jest jeszcze trudniej. Córeczka szybko rośnie, weszła w okres dojrzewania. To bardzo ważny moment, by kontynuować rehabilitację i nawet ją wzmocnić. Ale za tym idą koszty, które już wcześniej nas przerastały. Dlatego znów proszę o pomoc. Poprzednia zbiórka pokazała mi, że przy wsparciu Darczyńców będziemy w stanie dalej walczyć o zdrowie Julki. Potrzebujemy środków, bym mogła opłacić niezbędne turnusy rehabilitacyjne, które są największą szansą Julity na lepszy rozwój. Czasem ciężko mi powstrzymać łzy radości. Dzięki Tobie może być więcej takich chwil!  Joanna, mama

21 228,00 zł ( 84,47% )
Brakuje: 3 900,00 zł
Andrzej Teperski
Andrzej Teperski , 71 lat

Walczę, by przywrócić zdrowie mojemu mężowi!

Listopad 2017 – wówczas zatrzymał się nasz świat. Andrzej, mój mąż, w styczniu 2018 roku miał przejść na upragnioną emeryturę i razem już planowaliśmy, jak spędzimy naszą jesień życia. Był silnym, wysportowanym, pełnym energii, zapału i chęci do życia mężczyzną. 6 listopada odebrałam telefon z zakładu pracy męża, aby przyjechać i odebrać Andrzeja, bo źle się poczuł i sam nie jest w stanie wrócić do domu. Natychmiast udałam się po męża i to, co zastałam, przerosło moje najgorsze przypuszczenia. Z Andrzejem nie było już kontaktu, siedział jak bezradne dziecko i tylko patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem... Nikt w tej sytuacji nie zareagował, nie wezwał pomocy, nie wezwał karetki pogotowia. Udałam się z mężem na SOR, a tam w trybie nagłym, skierowano nas do szpitala w Sosnowcu. Wyrok był dla nas okrutny – krwotok podpajęczynówkowy z pękniętego tętniaka tętnicy łączącej przedniej mózgu. Rozpoczęła się seria operacji ratujących życie, do tego doszła ostra niewydolność oddechowa i tracheotomia, zapalenie płuc, wodogłowie, niedowład czterokończynowy. Okres hospitalizacji doprowadził do takiego stanu, że ciało mojego męża leży bezradnie na łóżku, nastąpił brak mowy, nieustająca walka z odleżynami i infekcjami. Jedyny kontakt, jaki mamy dzisiaj z Andrzejem, to wodzący za nami wzrok i płynące strumieniami łzy. Pomimo tak strasznego widoku, te łzy to dla nas znak, że się nie poddał, że jest z nami i chce żyć. My się nie poddajemy, walczymy każdego dnia. Dla mojego meża Andrzeja nie ma leku, który go wyleczy, ale intensywna rehabilitacja, na którą w chwili obecnej brakuje nam środków. To jego jedyny ratunek, na zmniejszenie strasznego cierpienia i przywrócenia odrobiny godności. Prosimy Was bardzo o wsparcie, o pomoc,bo  jest nam ona bardzo potrzebna. Każdego z nas czeka kiedyś jesień życia i każdy chce ją przeżyć po swojemu i godnie, a my na ten moment chcemy tylko żyć, pomimo, że w naszym przypadku gdzieś umyka słowo „godnie”. My po prostu chcemy żyć. Bardzo dziękuję za każdą formę wsparcia.

26 941,00 zł ( 84,41% )
Brakuje: 4 974,00 zł
Gabrysia Wąsiel
14 dni do końca
Gabrysia Wąsiel , 2 latka

Gabrysia po przeszczepie wątroby! Potrzebna pomoc!

Na Gabrysię czekaliśmy 11 lat. Jej narodziny były dla nas prawdziwym cudem. Teraz walczymy o jej zdrowie. Dla Gabrysi zrobimy wszystko, ale bez Ciebie nie damy rady! Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie! Jejku… Mamą! Co za piękne słowo. Wtedy mój świat  zmienił się diametralnie. Pokochałam to dzieciątko pod moim sercem, zanim jeszcze się dowiedziałam, czy to chłopiec, czy dziewczynka. To nie miało znaczenia. Spodziewaliśmy się dziecka!  W ciąży bywało różnie, ale dzidziuś się rozwijał prawidłowo. W 37 tygodniu przyszła na świat piękna dziewczynka. Co za radość! Zygmunt i ja zakochaliśmy się w niej od pierwszego wejrzenia. Daliśmy jej na imię Gabrysia. Już po czterech dobach byliśmy z naszym największym skarbem w domu. Niestety żółtaczka nie zniknęła, a przybierała na sile. Zaczęliśmy się martwić. W końcu trafiłyśmy do szpitala. Tam okazało się, że Gabrysia ma najprawdopodobniej atrezję dróg żółciowych, czyli zrośnięcie przewodów żółciowych. Jest to rzadka choroba. Nieleczona może doprowadzić do marskości wątroby, a nawet do śmierci! Nie tak miało być, nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze dni z nowo narodzoną córeczką… Szpital, do którego nas przetransportowali, potwierdził podejrzenia. Gabrysia musiała przejść zabieg Kasai. Po miesiącu wróciliśmy do domu. Niestety, stan córeczki pogarsza się z dnia na dzień. Utrzymująca się cholestaza zmusza do przeszczepu wątroby! To straszne, druzgocące, ale prawdziwe. Wiemy, że ma się on odbyć około lutego, a Gabi musi przybrać na wadze. Niestety ta stoi w miejscu od dłuższego czasu. Robię, co w mojej mocy, ale możliwe, że nie unikniemy podłączenia do pompy żywieniowej.  Lekarze mówią, że Gabrysia jest opóźniona w rozwoju przynajmniej 2 miesiące. Nadal nie podnosi główki, nóżek, nie obraca się na brzuszek. Rehabilitacja jest potrzebna nieprzerwanie. Martwi nas też śledziona, która non stop się powiększa.  Koszty leków i dojazdów są ogromne. Jesteśmy przerażeni tym, co przyniesie przyszłość. Bardzo prosimy o pomoc, nie dla nas, dla naszej córeczki... Sylwia i Zygmunt, rodzice Gabrysi * Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Licytuj i pomóż Gabrysi!

121 062,00 zł ( 84,36% )
Brakuje: 22 438,00 zł
Tatiana Rożda
Tatiana Rożda , 25 lat

Musiała uciekać z okupowanego kraju❗️Wózek jedyną szansą, by żyć normalnie❗️

Mam 24 lata i od urodzenia choruję na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni. To ciężka choroba genetyczna, przez którą poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Do Polski przyjechałam z terenu okupowanego przez Rosję… Z dnia na dzień straciłam wszystko, co miałam i teraz muszę odnaleźć się w nowej codzienności. To naprawdę bardzo trudne, zwłaszcza że nieuleczalna choroba nie zamierza odpuszczać. Obecnie mieszkam w ośrodku kolektywnym dla uchodźców z Ukrainy w Warszawie, gdzie mam dostęp do nauki języka. Mimo trudności jestem bardzo wdzięczna za wszelką pomoc, jaką otrzymuję. Zawsze lubiłam poznawać nowe rzeczy, dlatego chcę dalej poznawać kulturę i dzielić się wiedzą. Lubię spędzać czas na świeżym powietrzu, czytać książki i oglądać filmy, które pomagają mi w nauce. W przyszłości chciałabym rozwijać się w kierunku UX – user experience i UI – user interface.  Niestety, odnalezienie się w obcym kraju znacznie utrudnia mi wózek, który mam od jakiegoś czasu. Jest źle dopasowany, przez co cały czas boli mnie od niego ciało. Robi zatem więcej krzywdy niż dobra, ale to wciąż jedyny sposób, bym mogła swobodnie się poruszać. Dlatego zwracam się do Państwa z gorącą prośbą o pomoc w zakupie nowego wózka inwalidzkiego. Jego koszt to prawie 20 000 złotych i sama nie jestem w stanie zebrać takiej kwoty… To jednak ogromna szansa, ponieważ wózek będzie dopasowany do moich parametrów i mogłabym z niego korzystać przez wiele lat!  Bardzo dziękuję za każdą wpłatę i gest dobrego serca! Tatiana

12 235,00 zł ( 84,25% )
Brakuje: 2 287,00 zł
Kaja Pałgan
2 dni do końca
Kaja Pałgan , 4 latka

Mała Kaja dołączyła do grona Milczących Aniołów! Trwa walka z zespołem Retta!

Kilka miesięcy przed drugimi urodzinami rozwój Kai zaczął nas bardzo niepokoić. Podczas gdy gubiliśmy się, krążąc bezradnie między gabinetami specjalistów, bezlitosna choroba pustoszyła organizm naszej córeczki. Nie mogliśmy jej pomóc, żyjąc w okrutnej niewiedzy… Dziś znamy już diagnozę i stajemy do walki! Prosimy, pomóżcie nam! Kaja późno postawiła swoje pierwsze kroki. Często upadała. Wydawało nam się, że nie zauważa przeszkód na swojej drodze. Choć potrafiła wypowiedzieć kilka słów, jeść samodzielnie i bawić się, w jej spojrzeniu i uśmiechu było coś, co wzbudzało nasz lęk. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że przyjdzie nam bać się tak bardzo… Rozpoczęliśmy terapię logopedyczną i rehabilitację. Skonsultowaliśmy sytuację Kai z okulistą i neurologiem. Wykonaliśmy badanie EEG. Zapis wskazywał na epilepsję, ale ze względu na brak ataków nie zostało wprowadzone leczenie.  Czekaliśmy na efekty specjalistycznej opieki, którą otoczyliśmy córeczkę. Nie przyszły. Zamiast postępów, do naszego życia wkroczył POTWÓR! Krok po kroku rozgościł się w nim na dobre, choć długo nie chciał pokazać swojej prawdziwej twarzy. Gdy Kaja skończyła 2,5 roku, w jej rozwoju nastąpił ogromny REGRES! Córka zaczęła reagować złością na różne sytuacje. Zaczęła gryźć nas i siebie. Nie mogliśmy jej przytulić, jakby nasz dotyk sprawiał jej cierpienie! Kaja przestała reagować na swoje imię i mówić! Nie utrzymywała kontaktu wzrokowego. Utraciła umiejętności, które już nabyła… Nie poznawaliśmy własnego dziecka. Nie spaliśmy w nocy ze strachu, że gdy się obudzimy, będzie jeszcze gorzej! W międzyczasie słyszeliśmy różne diagnozy. Gdy niemal pogodziliśmy się z jedną, spływała na nas kolejna. W końcu usłyszeliśmy tę ostateczną. Niemal wyrok – zespół Retta… To okrutna choroba, która dotyka wyłącznie dziewczynki… Towarzyszą jej niekontrolowane ruchy rąk, problemy z równowagą, trudności z oddychaniem i napady padaczkowe. Ataki, podczas których Kaja sztywnieje, a potem opada z sił, zdarzają się CODZIENNIE. Raz tylko na chwilę, raz są to serie napadów, które trwają nawet do pół godziny! Po wszystkim córeczka przelewa się nam przez ręce. BOI SIĘ! Kaja mierzy się też z hiperwentylacją, która prowadzi do osłabienia organizmu.  Wreszcie wiemy, z czym musimy walczyć. To daje nam przewagę nad chorobą córeczki. Odpowiednia opieka specjalistów i oddziaływania terapeutyczne owocują poprawą stanu Kai. Im szybciej zaczniemy działać, tym lepsze osiągniemy efekty! Nie brakuje nam determinacji, jednak przeszkodą są finanse... Chcielibyśmy zapewnić naszej dziewczynce intensywną rehabilitację, niezbędne wizyty u specjalistów,  dodatkowe zajęcia z logopedą, terapeutą SI i inne zajęcia, które pomogą Kai w lepszym funkcjonowaniu.  Prosimy, usłyszcie nasze wołanie o pomoc! Bez Was nie mamy szans, by pomóc własnemu dziecku... Z serca dziękujemy za każdą złotówkę! Ewelina i Marcin, rodzice

26 847,00 zł ( 84,12% )
Brakuje: 5 068,00 zł