Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bartosz Reszka
10 days left
Bartosz Reszka , 6 years old

Diagnozę dostaliśmy po 1,5 roku... Walcz z nami o sprawność Bartusia!

Zaraz po narodzinach dostaliśmy informacje od lekarza, że Bartuś przyszedł na świat z wrodzonym zapaleniem płuc. Od razu włączono terapię antybiotykami. Na szczęście po 12. dniach mogliśmy już wyjść ze szpitala.  Byłam szczęśliwa, że jedziemy do domu. Wreszcie mogliśmy wraz z mężem i starszymi dziećmi cieszyć się w spokoju naszym maleństwem. Bartuś rozwijał się z trzymiesięcznym opóźnieniem, ale mieściło się to w granicach normy. W ciągu pierwszego roku życia był kilkukrotnie chory na tyle poważnie, że trafiliśmy na szpitalny oddział pediatryczny, ale tam nie zwrócił na siebie uwagi lekarzy jakimś nietypowym rozwojem.  Mój niepokój wzbudziła sytuacja przy zakładaniu buta na prawą nogę synka. Czułam, jakby stawiała nienaturalny opór. Skonsultowałam to z naszym lekarzem, jednak w trakcie badania nie stwierdził nic niepokojącego. Kiedy wyraziłam ponowny niepokój w związku z dziwnym stawianiem stopy synka, otrzymałam skierowanie do ortopedy. Wizyta odbyła się w październiku, kiedy Bartuś już chodził. Miał wtedy rok i 3 miesiące. Ortopeda powiedział, że nie chce nas straszyć, ale podejrzewa mózgowe porażenie dziecięce. Kiedy to usłyszeliśmy, umówiliśmy się na prywatną wizytę do neurologa. Ten stwierdził niedowład prawej nóżki.  W tym czasie już zaczęła szaleć pandemia. Zdążyliśmy jeszcze dostać się do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie potwierdzono w rezonansie niedotlenienie. Gdybym wiedziała wcześniej… Gdybym mogła zadziałać od razu… Czy Bartuś były w lepszym stanie? Ilu problemom moglibyśmy zapobiec? Nie dowiem się już. Postawiono nam straszną diagnozę – niedowład prawostronny spowodowany niedotlenieniem.  Było to na początku 2020 roku. Lockdown już wtedy szalał, więc zajęcia z rehabilitacji graniczyły z cudem. Mieszkamy w małej miejscowości, więc na rehabilitację musieliśmy dojeżdżać 80 km, 3 razy w tygodniu. Pamiętam tylko okropny płacz, gdy Bartuś wychodził z sali rehabilitacyjnej. Podczas ćwiczeń nie mogłam być razem z nim – zasady sanitarne.  Od 2022 roku jesteśmy pod opieką Paley European Institute. Tam Bartusiowi zalecono noszenie ortez. Od lekarza dostaliśmy informację, że powinniśmy przyjeżdżać na rehabilitację w ośrodku 3-4 razy rocznie. Nie jesteśmy w stanie być tak często ze względu na wysokie koszty – wynajęcie mieszkania, cena rehabilitacji, ortezy, odpowiednie obuwie, to wszystko kosztuje.  Bartek potrzebuje stałych zajęć z fizjoterapeutą, a w pobliżu jest to możliwe wyłącznie prywatnie i z własnym dojazdem do terapeuty. Oprócz niedowładu doszła wada wzroku. Regularnie jeździmy na badania i systematycznie wymieniamy okulary… To kolejne koszty.  Podsumowując, mamy na co zbierać, dotychczas radziliśmy sobie, ale niestety teraz bardzo potrzebujemy Twojej pomocy. Jesteśmy wdzięczni za każdą formę wsparcia! Rodzice Bartusia

2 411 zł
Leon Haiduchenko
Leon Haiduchenko , 3 years old

Zdążyć z pomocą na czas! Wspieramy walkę Leosia!

Kiedy po raz pierwszy trzymaliśmy naszego synka w ramionach, nie podejrzewaliśmy, że jego rzeczywistość zamieni się kiedyś w prawdziwą walkę o sprawność. Niestety po 6 miesiącach od narodzin Leona usłyszeliśmy diagnozę o encefalopatii pod postacią padaczki oraz opóźnienia rozwoju we wszystkich sferach. Każdego dnia dokładamy wszelkich starań, aby nasze dziecko miało szansę na dalsze leczenie. Niestety koszty, które wiążą się z jego wielokierunkową rehabilitacją, znacząco przekraczają nasze zarobki i sprawiają, że nasze możliwości są niewystarczające w walce o rozwój Leonka… Pełni nadziei w sercach, prosimy więc o Państwa pomoc, bez której nasz synek nie będzie miał szansy na lepsze jutro. Wierzymy, że wspólnymi siłami uda nam się sprawić, że Leonek będzie mógł w przyszłości w pełni cieszyć się swoją sprawnością. Wdzięczni rodzice Leona

2 409,00 zł ( 10.78% )
Still needed: 19 932,00 zł
Krystian Kazala
Krystian Kazala , 4 years old

Spektrum nie wypuszcza go ze szponów! Potrzebne wsparcie dla Krystianka!

W wieku 4 lat Krystianek jeszcze nie mówi. Zamiast tego komunikuje się za pomocą dźwięków i gestów. Wiele razy wskazuje mi, co chce zjeść, czy czym chciałby się bawić.  Zaburzenia rozwoju, autyzm, wiotkość, słabe napięcie mięśniowe… To wszystko w pakiecie. Codzienność jest dla Krystianka bardzo trudna i czasem nie jest świadomy niebezpieczeństw, jakie mogą na niego czyhać. Nie zrozumie, że może mu się stać krzywda, jeśli wybiegnie na ulicę czy wejdzie w niebezpieczne miejsce. Jednak istnieje nadzieja. Badania genetyczne WES mogą nam pomóc zrozumieć więcej i określić, jakie terapie mogą być dla Krystiana najbardziej skuteczne. Niestety, koszty tych badań są ogromne i mimo że jako mama chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby zapewnić Krystianowi jak najlepszą opiekę, to pieniądze są murem nie do przeskoczenia. Ale to nie jedyne koszty, jakie ponosimy. Wizyty i opieka specjalistów, terapie, rehabilitacje… Widzę, jak to wszystko przynosi efekty – Krystianek łapie kontakt wzrokowy, reaguje na imię, zaczyna powoli być bardziej świadomy otoczenia – chociaż przed nami jeszcze długa droga. Dlatego dzisiaj zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda, nawet najmniejsza, kwota może pomóc nam zbliżyć się do celu. Wiem, że istnieją ludzie pełni dobroci i empatii, dlatego wierzę, że razem możemy zdziałać wielkie rzeczy. Aneta, mama

2 409 zł
Marcelina Bolesta-Smolińska
Marcelina Bolesta-Smolińska , 4 years old

Trzy operacje na otwartym mózgu... Pomóż by dalsze jej życie przebiegało bez przeszkód❗️

Czy można było to przewidzieć? Nie. Czy coś przeoczono? Nie. Czy ktoś popełnił błąd? Absolutnie nie! To, co spotkało naszą cudowną córeczkę, nie jest związane z genetyką, przebiegiem ciąży czy zaniedbaniem. Jej choroba może dotknąć każdego! Marcelinka urodziła się jako śliczne, zdrowe, silne dziecko - 3,550 kg, 57 cm wzrostu, 10 punktów w skali Apgar. W ciąży żadne badania nie budziły wątpliwości. Jako Mama przechodziłam zarówno regularne badania USG, jak i badania krwi. Lekarz był zadowolony z przebiegu jej rozwoju, co napawało nas niewiarygodnym szczęściem. Gdy Marcelinka skończyła rok i 2 miesiące zupełnie niespodziewanie, bez żadnych wcześniejszych niepokojących sygnałów miała napad drgawkowy z utratą przytomności! Pilne wezwanie karetki i decyzja ratowników o konieczności przewiezienia jej do szpitala.  Tam wykonano jej szereg badań, w tym USG, EEG, tomografię komputerową i rezonans magnetyczny. Wtedy też usłyszeliśmy po raz pierwszy diagnozę, o której wcześniej nigdy nie słyszeliśmy. Dowiedzieliśmy się, że nasza Marcelinka ma Zespół Arnolda- Chiariego. Dziś już wiemy, że to malformacja, czyli wada wrodzona, która jest wywoływana przez pierwotne zaburzenie rozwojowe pojawiające się na etapie okresu zarodkowego. Wada ta polega na przemieszczaniu się struktur tyłomózgowia w kierunku kanału kręgowego, a dokładniej jego górnego odcinka. Powodem jest często za mała objętość części potylicznej czaszki, co prowadzi do tego, że struktury tyłomózgowia kierują się w stronę kanału rdzenia kręgowego. Przyczyny wystąpienia takich zaburzeń nie zostały określone. Objawy ACM związane są z tym, że przemieszczające się struktury tyłomózgowia wywołują nacisk na rdzeń kręgowy.  Po napadzie drgawkowym zaproponowano nam operację neurologiczną związaną z odbarczeniem migdałków móżdżku, aby nie uciskały rdzenia kręgowego. Zaproponowano… Nagle jako rodzice dostaliśmy informację, że mamy świadomie wyrazić zgodę, by dać nasze dziecko „pod nóż”. Niby człowiek rozumie, co się do niego w takiej chwili mówi, ale słowa i tak do niego nie docierają… Ma się wrażenie, że to jakiś paskudny sen, z którego się zaraz obudzi! Niestety… W grudniu 2021 roku, gdy Marcelinka miała zaledwie 18 miesięcy, przeszła swoją pierwszą operację na otwartej czaszce… Gdy nie tylko sam zabieg się powiódł, ale i widzieliśmy, jak szybko wraca do zdrowia, nasza radość była nie do opisania! Po dwóch tygodniach od operacji zaczęła już samodzielnie chodzić. Poprawa jej stanu była widoczna gołym okiem. Nie miała utraty przytomności ani kilkusekundowych zwiotczeń ciała, które wcześniej odnotowywaliśmy regularnie. Byliśmy pełni nadziei i optymizmu – najgorsze za nami!  Jednak nasza radość była zdecydowanie przedwczesna… Po roku, w styczniu 2023 roku stawiliśmy się w szpitalu na kontrolnym rezonansie magnetycznych. Nie byliśmy kompletnie przygotowani na to, co za chwilę mieliśmy usłyszeć! Patrząc na rozwój córki, byliśmy przekonani, że usłyszymy od lekarzy "Wszystko jest w porządku, zapraszamy na kontrolę za rok". Tymczasem neurochirurg z Oddziału Traumatologii przedstawił nam wynik rezonansu i… zaprosił niezwłocznie, bo już w ciągu miesiąca, na drugą poważną operację! Tym razem resekcję migdałków móżdżku. Przygotowania mentalne do drugiej tak skomplikowanego zabiegu były koszmarem. Niesamowicie to przeżywaliśmy! Operacja mózgu i rdzenia kręgowego – przedstawiały nam się w głowie najczarniejsze scenariusze: co jeśli Marcelinka nie będzie chodzić, nie będzie czuć, albo widzieć, czy słyszeć?! Nie pozostawiono nam jednak wyboru, chyba że można nim nazwać ewentualnie kolejny rezonans za blisko 2 lata i ryzyko, że w międzyczasie dziecko będzie miało niedowład kończyn… Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie mogliśmy bezczynnie czekać, mając jedynie nadzieję, że nasze dziecko nie zostanie niepełnosprawne! Trzeba było działać! 7 lutego 2023 roku, w wieku niespełna 3. lat nasza córka została poddana już drugiej operacji na otwartej czaszce – usunięcia migdałków móżdżku. Po niej jej rekonwalescencja nie przebiegała już tak dobrze, jak poprzednio… Długo nie mogła dojść do siebie. Przez 9 dni się nie podnosiła. Ciągle wymiotowała, mimo że nie spożywała normalnych pokarmów, a jedynie dostawała dożylnie kroplówkę i leki, w tym uśmierzające ból. Przez całą dobę była podpięta do aparatury medycznej. Była bardzo, bardzo słaba.  Jednak w końcu nastąpił przełom – córeczka usiadła, zaczęła wstawać i miała chęć chodzić. Byliśmy tacy szczęśliwi, że nas widzi, słyszy, poznaje, pamięta, wysławia się! Nagle te najprostsze rzeczy były dla nas najpiękniejsze na świecie! I tym razem okrutny los postanowił zagrać nam na nosie… Okazało się, że po otwarciu czaszki pod skórą na główce zbiera się płyn mózgowo-rdzeniowy! Zaczęto go regularnie odsysać bez znieczulenia, ale to nie pomagało zasklepić rany.  Zaledwie 16 dni od poprzedniej operacji trzeba było przeprowadzić kolejną w celu znalezienia i załatania dziury w oponie mózgowej! To było dla nas zbyt wiele… Oddając Marcelinkę na blok operacyjny, płakaliśmy oboje jak dzieci… Ze względu na bliskość zabiegów trzeba było usunąć pas świeżo zszytej skóry głowy i naciągnąć ją na nowo! To oznacza, że w ciągu dwóch tygodni usunięto Marcelince na główce dwa razy pasy skóry o długości kilkunastu centymetrów i szerokości około 1-2 cm! Dodatkowo ma usunięty na stałe fragment czaszki, przez co jest bardziej narażona na ewentualne urazy mechaniczne. To oznacza, że będziemy musieli na nią bardzo uważać – jak się porusza, czy bawi wśród innych dzieci... Na głowie Marcelinki nadal były szwy, ale fizycznie jej stan zdrowia się poprawił na tyle, że wypuszczono nas do domu, abyśmy mogli poprawić jej stan psychiczny. Córeczka stała się mniej ufna, bojaźliwa, rozdrażniona, płaczliwa. Musimy teraz odbudować jej poczucie bezpieczeństwa i zaoferować jej miłość i wygody, jakich w szpitalu nie sposób jest zapewnić. Pragniemy dać Marcelince normalne życie – poczucie miłości i pewności siebie. Planujemy, aby od września 2023 poszła do przedszkola. Aby tak się stało, musimy ją intensywnie rehabilitować, ponieważ nadal ma problemy z motoryką małą i dużą oraz w zakresie mowy. Potrafi iść samodzielnie, ale nie wejdzie sama po schodach. Dopiero odkrywa pewne możliwości, które dla rówieśników są już normą. Wierzymy jednak, że przy pomocy specjalistów dość szybko to nadrobi, bo jest silną i bystrą dziewczynką! Choroba największe skutki uboczne na ten moment zostawiła w oczach. Zez, dalekowzroczność i oczopląs, które ma zdiagnozowane, wynikają z budowy móżdżku i nie są zwykłymi wadami wzroku. Dlatego musimy regularnie badać jej wzrok i zmieniać okulary. Według nas jest najpiękniejszą, najsłodszą i najcudowniejszą osobą na świecie. Przed nami kolejne kontrolne rezonanse, a my na samą myśl o nich jesteśmy zmrożeni strachem. Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, co poczujemy, gdy okaże się, że potrzebne są kolejne operacje… Nie chcemy jednak o tym myśleć zawczasu. Skupiamy się na tym, co tu i teraz i zrobimy wszystko, by pomóc naszej małej Księżniczce! Zebrane środki chcielibyśmy przeznaczyć na wspomaganie wczesnego rozwoju Marcelinki,  rehabilitację ruchową, terapię integracji sensorycznej, a w przyszłości również na ortoptykę. Będziemy niezmiernie wdzięczni za Wasze wsparcie! Rodzice

2 406 zł
Elżbieta Wolicka
Elżbieta Wolicka , 66 years old

Ile tragedii może spotkać jedną osobę? Całe życie Eli w cieniu bólu!

Pani Elżbieta nigdy nie miała w życiu lekko, liczba operacji, jaką przeszła w swoim życiu jest naprawdę długa. Jej codzienność wypełnia chroniczny ból i samotność… Straciła niemalże całą rodzinę, żyje skromnie, ledwo wiążąc koniec z końcem. Ból zabiera jej możliwość normalnego funkcjonowania, nie może chodzić, poruszać się, większość czasu spędza w domu, patrząc w puste ściany. Zdana na pomoc i łaskę innych ludzi... Pani Ela cierpi na zaburzenia korzeni nerwów rdzeniowych lędźwiowo-krzyżowych i wielopoziomową dyskopatię lędźwiową, które odbierają jej sprawność i skazują na ból.  Chciałaby wrócić do normalnego funkcjonowania – wyjść do sklepu, zarobić zakupy, pójść do urzędu, lekarza, na spacer, zobaczyć promienie słońca.  Żyć jak kiedyś… Pomóżcie, proszę, jedyną jej szansą jest zabieg wszczepienia stymulatora SCS, który pomógłby funkcjonować mimo bólu. Niestety taki zabieg nie jest refundowany, a może przywrócić szansę na odrobinę normalnego życia i normalne funkcjonowanie, które jest czymś oczywistym dla wielu z nas. Pani Ela jest miłą osobą, zawsze uśmiechniętą mimo bólu i cierpienia, które przeżywa od wielu lat… Termin operacji zaplanowany jest na jesień, a jej koszt wyceniono na 70000 złotych! Taka kwota przy skromnej rencie, dla Pani Eli nie jest możliwa do osiągnięcia. Pomagajmy, dobro wraca. Dziękujemy z całego serca. Sąsiedzi Pani Elżbiety.

2 406,00 zł ( 3.23% )
Still needed: 72 063,00 zł
Wojciech
Wojciech , 59 years old

Czy istnieje limit nieszczęść spadających na jednego człowieka ❓ Pomóż Wojtkowi odzyskać zdrowie ❗️

Czy istnieje limit cierpienia, które może spaść na jedną osobę? Wojtek przeżył go już zdecydowanie zbyt wiele. Usilnie walczy o odzyskanie sprawności, powrót do zdrowia i szczęśliwej, spokojnej codzienności. Nie jest łatwo... Mój mąż Wojtek przeżył 4 udary mózgu, 2 zawały i wiele innych chorób, które wyrządziły ogromne szkody w jego organizmie. Jest pod stałą opieką specjalistów, między innymi kardiologa, neurologa, lekarza rodzinnego. Wymaga intensywnego leczenia i rehabilitacji.  Wcześniej Wojtek był samodzielnym, aktywnym, szczęśliwym człowiekiem. Jest wspaniałym mężem i tatą.  Ze wszystkich sił walczymy, by mógł do nas wrócić i znów cieszyć się każdą wspólną chwilą. Niestety na ten moment mąż jest osobą leżącą, wymaga 24-godzinnej opieki i wsparcia! Potrzebujemy pomocy... Koszty leczenia i rehabilitacji przewyższają nasze możliwości finansowe. Niestety to jest jedyna droga i szansa na to, by choć w jakimś stopniu odzyskać dawne życie, sprawność i samodzielność. Twoja pomoc jest naszym ratunkiem. Wojciech się nie poddaje, każdego dnia dzielnie walczy. Jest naszym wojownikiem. Jednak potrzebuje Twojej pomocnej dłoni. Być może dla Ciebie to mały gest, dla nas nadzieja na lepszą przyszłość. Pomożesz? Żona i najbliżsi Wojtka

2 404 zł
Daria Bajer
Daria Bajer , 23 years old

Wypadek odebrał ciężko wypracowaną sprawność! Daria chce znów być samodzielna!

Mimo mojej choroby przez tyle lat wszystko było na dobrej drodze. Dzięki ogromnemu wysiłkowi, poświęceniu się codziennej, intensywnej rehabilitacji, udało mi się wypracować naprawdę spore postępy. W wielu aspektach byłam samodzielna, co dawało mi nadzieję na to, że ten wysiłek w przyszłości przyniesie jeszcze lepsze efekty. Życie jednak napisało inny scenariusz. Znów wystawiło mnie na bolesną próbę.  Z mózgowym porażeniem dziecięcym zmagam się już od dziecka. To jednak nie jedyne diagnozy, którym muszę stawiać czoła. Do wszystkiego dochodzi jeszcze dyzartria spastyczna i padaczka lekooporna. Dzięki wieloletniej rehabilitacji byłam jednak sprawna na tyle, że mogłam sama chodzić, ubierać się, wykonywać wiele codziennych czynności. Potrzebowałam pomocy jedynie przy myciu się, czesaniu włosów czy zawiązywaniu butów. To, że do tej pory byłam w stanie tak dobrze funkcjonować, zawdzięczam przede wszystkim moim rodzicom, którzy od najmłodszych lat dbali o to, bym miała dostęp do ćwiczeń i specjalistycznych terapii. Jeździłam także na turnusy rehabilitacyjne, dzięki którym po dwóch tygodniach intensywnych zajęć zmniejszała się spastyka. Przy moim schorzeniu nie można przestać ćwiczyć, trzeba cały czas pobudzać mięśnie do pracy, żeby nie nastąpił regres. W maju tego roku wszystko jednak przepadło. Wszystkie wypracowane postępy poszły na marne wskutek strasznego wypadku. Stałam na chodniku z mamą, gdy kierująca jednym z samochodów, wyjeżdżając z miejsca parkowania, zamiast skręcić na drogę, wjechała prosto w nas samochodem. Najpierw zostałam potrącona, a następnie pojazd jeszcze przejechał po mojej prawej nodze. Po przetransportowaniu do szpitala wykonano mi wszystkie niezbędne badania. Okazało się, że doszło do rozległego złamania prawego podudzia. W dodatku z przemieszczeniem. Nie obeszło się bez skomplikowanej operacji. Wstawiono mi tytanową płytkę i śruby. Leczenie samego złamania trwało sześć tygodni. Miałam wtedy unieruchomioną nogę w specjalnej ortezie. Po jej zdjęciu konieczna stała się systematyczna i intensywna rehabilitacja.  Wszystko, co przez 21 lat wypracowałam przy pomocy rodziców, w jednej chwili legło w gruzach. Teraz muszę jeździć na wózku. Jestem zależna od drugiej osoby. Cały czas ktoś musi przy mnie być, pomagać mi w codziennych czynnościach. Powoli stawiam pierwsze kroki po zdjęciu ortezy. Jednak jest to trudniejsze niż myślałam. Sprawia mi to ból, a moje kroki są malutkie i nieporadne. Teraz czeka mnie długotrwała rehabilitacja, a z tym wiążą się ogromne koszty. Chciałabym wrócić do stanu sprzed wypadku, gdzie dawałam sobie radę z codziennymi czynnościami. Chciałabym móc poruszać się jak dawniej, dlatego bardzo Cię proszę o pomoc!  Daria

2 401,00 zł ( 9.06% )
Still needed: 24 089,00 zł
Olek Wacławik
3 days left
Olek Wacławik , 6 years old

1 na 5 dzieci w Polsce! Rzadka choroba genetyczna blokuje Olusia!

Już dwukrotnie pomogliście Olusiowi! Dzięki rehabilitacji zaczął sam chodzić, wskazywać palcem, trzymać łyżeczkę i widelec. To niesamowite, ile razem możemy osiągnąć!  Poznaj historię Olka: Olek przyszedł na świat we wrześniu 2018 roku. Zaraz po urodzeniu stwierdzono u niego cechy dysmorfii twarzoczaszki. Razem z wypisem ze szpitala dostaliśmy szereg skierowań do różnych poradni, także do poradni genetycznej. Przeprowadzone tam testy nie wykazały nic niepokojącego. Potrzebne było najdokładniejsze badanie WES. Dzięki Wam zebraliśmy potrzebne środki i dowiedzieliśmy się, co jest powodem problemów Olka. Lekarze zdiagnozowali zespół SBBYS – bardzo rzadką wadę genetyczną, którą rozpoznano zaledwie u 5 dzieci w Polsce.  Olek rozwija się z opóźnieniem, zmagamy się z wiotkością mięśni i zaburzeniami  sensorycznymi. Synek jest pod stałą opieką szeregu specjalistów. Trwa intensywna rehabilitacja. Codziennie widzimy, jak nasze dziecko musi przekraczać z trudem kolejne granice. W tym pomoże też nowe przedszkole, w którym Oluś będzie miał zapewnione przeróżne zajęcia terapeutyczne. Jednak ciężko sprostać wszystkim wydatkom związanym z leczeniem... Bez diagnozy byliśmy bezsilni, jednak teraz już wiemy, z czym walczymy. Mamy świadomość tego, że rehabilitacja jest naszemu synkowi niezmiernie potrzebna, dlatego ponownie prosimy Cię o pomoc. Intensywny turnus rehabilitacyjny może otworzyć furtkę, za którą kryje się kolejna, cenna umiejętność, dlatego prosimy, pomóż! Rodzice Olka

2 400,00 zł ( 39.57% )
Still needed: 3 664,00 zł
Justyna Baran
Justyna Baran , 37 years old

Jej mięśnie wołają o pomoc! Pomóżmy Justynie zatrzymać chorobę!

Dolegliwość, która mnie dotknęła, towarzyszy mi od pierwszych dni życia i będzie ze mną już zawsze. Ciężko było pogodzić się z tą świadomością, ale się udało. Moja walka trwa jednak dalej - muszę zrobić wszystko, by spowolnić przeciwnika! Od urodzenia choruję na miopatię. Jest to bardzo rzadka choroba mięśni, która prowadzi do ich uszkodzenia i osłabienia. Wraz z postępowaniem tego schorzenia istnieje ogromne ryzyko całkowitego zaniku mięśni!  Miopatii nie można całkowicie wyleczyć, nie ma leku, który by pomógł. Możliwe jest wyłącznie spowolnienie jej postępu. Dlatego jedyny ratunek, to intensywna i regularna rehabilitacja. Aby uskutecznić moje działania, wspieram się także specjalną dietą i różnego rodzaju suplementami.  Robię, co w mojej mocy, aby samodzielnie opłacać koszty własnego leczenia. Jednak wszystkie te działania generują miesięcznie ogromne koszty i wykraczają poza moje możliwości finansowe. Będę wdzięczna za każdy gest dobrej woli. Justyna 

2 397 zł