”Obiecuję, wrócisz do domu!”. Białaczka chce zabrać mi syna… Proszę, pomóż!
9 maja 2022 roku wszystko się zaczęło! To było tak niedawno, a już zdążyło wywrócić nasze życie do góry nogami… Każdy, kochający rodzic oddałby wszystko za szczęśliwe dzieciństwo swojego dziecka. Przeskakujemy często sami siebie, żeby zapewnić im bezpieczeństwo, rozwój i dobry start w przyszłość. Kocham nad życie mojego syna, ale w sytuacji, w której się znaleźliśmy, jestem bezradna. Nie mogę zapewnić i obiecać mu niczego… Pęka mi serce i błagam o pomoc! Pewnego razu zaniepokoiły mnie u synka powiększone węzły chłonne pod pachami. Pojechałam z nim kontrolnie do szpitala, gdzie wykonano Antosiowi szereg licznych badań. Pomyślałam, że lepiej będzie to skontrolować, żeby być spokojnym. Te badania, jak się później okazało, były punktem zwrotnym w naszym życiu. Już następnego dnia rano przewieziono nas karetką do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, na oddział hematologii dziecięcej. Czułam matczynym instynktem, że dzieje się coś niedobrego… Kolejnego dnia wykonano badanie szpiku. I wtedy, nagle nasz świat się zawalił, a serce rozsypało mi się na milion kawałków! Nie życzę żadnemu rodzicowi, w dodatku samotnemu tego, co w tym momencie przechodzę… Ogromny cios! Mój synek ma białaczkę limfoblastyczną typu B. W głowie naraz zebrało się milion pytań. Dlaczego on? Skąd ta choroba? Co teraz będzie, co robić? Ogarnął mnie strach i niepewność! Z dnia na dzień wszystkie nasze zmartwienia odeszły na drugi plan. Rozpoczęliśmy walkę o zdrowie i życie naszego Antosia! Bardzo szybko zaczął się proces leczenia chemioterapią. Każdy dzień, każda kolejna dawka chemii rodzi lęk i nadzieję. Nie wiemy, jakie mogą być skutki uboczne. Natomiast chcemy wierzyć, że każda kolejna seria zbliża nas do wyleczenia Antosia. Mój 4-latek jest cudownym, pełnym radości chłopcem. Cieszą go najmniejsze rzeczy. W szpitalu dzielnie i z pokorą znosi zabiegi i badania. Oczywiście bywają gorsze chwile, wtedy płaczę razem z nim. Choroba zabrała mu dzieciństwo. Nie mamy już żadnych planów na przyszłość poza tymi spędzonymi na leczeniu. Do niedawna Antosia największym problemem był wybór smaku lodów, czy koloru zabawki… A dziś patrzę jak leży w szpitalnym łóżku! Cierpienie będzie nam długo towarzyszyło. Pierwsze kilka miesięcy spędzimy z synkiem w szpitalu na intensywnej terapii. Później czeka nas walka w domu. Całość leczenia to około 2 lata. Długie, na pewno trudne 24 miesiące. Wspiera nas ukochana rodzina, cudowni i prawdziwi przyjaciele. Niestety nadal jestem zmuszona prosić o pomoc! Przez pobyt w szpitalu musiałam zrezygnować z pracy, od ponad pół roku wychowuję i utrzymuję dzieci sama. Już teraz koszty leczenia zupełnie nie są w zasięgu moich możliwości. Obejmują wiele leków, witamin, specjalnych kosmetyków, dojazdy do szpitala, a w późniejszym etapie konsultacje ze specjalistami… Wszystko to jest konieczne! Walczę o życie Antosia, jednocześnie martwiąc się, żeby zupełnie nie zabrać dzieciństwa drugiemu synkowi. Chcę jak najlepiej dla nich, ale mam uwiązane ręce. Błagam, sama nie dam rady!