Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paulina Strzelak
Urgent!
Paulina Strzelak , 10 years old

Operacja już W LIPCU❗️Potrzebna pilna pomoc dla Paulinki❗️

Moja córeczka Paulina zmaga się z konsekwencjami mózgowego porażenia dziecięcego. Ma za sobą zabieg rizotomii, lata bolesnej rehabilitacji, zabiegów i wciąż niknącej nadziei, że pewnego dnia będzie dobrze. Mimo to nie poddajemy się. Od 3 miesięcy niemal przy każdym ruchu stawy Paulinki wydawały z siebie dziwne „pstrykanie”. Dokuczało jej to zwłaszcza przy ćwiczeniach. Do tego dochodził ból raz słabszy, raz mocniejszy, ale musieliśmy wtedy odczekać, aż minie, żeby ćwiczyć dalej. W końcu zaczęło nas to coraz bardziej martwić. Lekarze nie mówili nic niepokojącego, dlatego na kolejną kontrolę poszliśmy z myślą, że wszystko będzie w porządku. Ale tak nie było. Okazało się, że biodra Paulinki mogą w każdej chwili „wypaść” i potrzebna jest operacja. Zabieg moglibyśmy wykonać na NFZ, ale procedury i oczekiwanie rozciągnęłyby leczenie na 5 lat! Dlatego zgłosiliśmy się do Instytutu Paley’a, gdzie jest szansa zoperować biodra Paulinki podczas jednego zabiegu. Ale kiedy usłyszeliśmy cenę zabiegu, świat zdawał się rozmazywać przed oczami. Ponad 100 000 złotych i operacja ma się odbyć już w LIPCU 2024! Nie dość, że to ogromna kwota, to jeszcze nie mamy wiele czasu na uzbieranie tak ogromnej kwoty. Dlatego zdecydowaliśmy się poprosić o pomoc. Chcielibyśmy jedynie, by w przyszłości Paulinka była samodzielna. Ma dopiero 9 lat, a już przejmuje się tym, że kiedyś może być ciężarem dla swojej siostry czy dla nas. Jej marzeniem jest stanąć o własnych siłach, funkcjonować, pójść na studia. Proszę, pomóż nam spełnić te marzenia. Operacja to pierwszy i najważniejszy krok. Ewa, mama ➡️ Facebook – Paulina - z MPD po drodze  ➡️ Instagram – z_mpd_po_drodze ➡️ Aukcje dla Pauliny - bo chcę być samodzielna…

33 558,00 zł ( 16.75% )
Still needed: 166 748,00 zł
Marysia Szymkowiak
9 days left
Marysia Szymkowiak , 3 years old

U Marysi podejrzewano autyzm - prawda okazała się szokująca!

Ciąża przebiegała prawidłowo. Dopiero w późniejszych miesiącach życia lekarze zauważyli, że mój aniołek rozwija się wolniej. Badania u neurologa nie wykazały jednak niczego niepokojącego, więc uznaliśmy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Niestety była to tylko cisza przed burzą… Marysia od urodzenia przejawiała problemy ze snem. Budziła się w nocy, zasypiała późno i na krótko. Przez to w ciągu dnia była zmęczona i markotna. Oprócz tego nie rozwijała się tak jak inne dzieci. Nie reagowała na bodźce, nie potrafiła samodzielnie jeść, zaczęła chodzić w wieku 20 miesięcy, a siadać kiedy miała roczek. Na tym etapie podejrzewaliśmy u Marysi spektrum autyzmu, jednak badania i konsultacje nie potwierdzały tej diagnozy. Aż pewnego dnia wszystko stało się jasne.  We wrześniu 2022 roku moja córeczka dostała ataku padaczki. W szpitalu skierowano nas na badania genetyczne, a w kwietniu 2023 potwierdzono u niej Zespół Retta. Nie wiedziałam wtedy co to za choroba, oraz co powinnam w tej sytuacji zrobić… Okazało się, że to rzadkie schorzenie genetyczne, które dotyka prawie wyłącznie kobiety. Zaburzenie neurorozwojowe, mające wpływ na rozwój mózgu, rdzenia kręgowego i systemu nerwowego, powoduje problemy fizyczne, rozwojowe, behawioralne, a także padaczkę. Wszystkie objawy pasowały. Również to, że kobiety i dziewczynki dotknięte tą chorobą określa się mianem „Milczących Aniołów”, a Marysia nie mówi. Stara się wymawiać słowa jak „mama” i „tata”, ale wszystkie inne potrzeby komunikuje krzykiem i płaczem.  Przez ten cały czas byłam przerażona. Moja córeczka żyła we własnym świecie, do którego z całych sił próbowałam dotrzeć. Chciałam, by na mnie spojrzała, zareagowała, cieszyła się i poznawała świat tak jak inne dzieci. By po prostu była zdrowa… Obecnie stan Marysi jest nieco lepszy. Regularnie uczęszczamy na rehabilitacje. Po hospitalizacji spowodowanej atakiem padaczki mam również wrażenie, że zaczyna bardziej otwierać się na otoczenie. Reaguje na imię, stara się komunikować potrzeby i bawić się, chociaż dalej ma problemy ze snem. Zdarza się, że po przebudzeniu dostaje ataku padaczki. Jej walka napawa mnie nadzieją, ale z drugiej strony strach o przyszłość jest jak kotwica ciągnąca na dno. W Polsce Zespół Retta jest zakwalifikowany jako nieuleczalna choroba. Jedynym, co mogą nam zaproponować, jest stała rehabilitacja, by złagodzić objawy choroby.  Koszty leczenia i rehabilitacji znacznie przekraczają nasz budżet, a w przyszłości nie zmaleją! Dodatkowo pojawiła się informacja o specjalistycznym leczeniu w USA. Same myśli o tym sprawiają, że uginają się pode mną kolana. Wiemy jednak, że choroba nie zaczeka. Dlatego zwracamy się z prośbą do Darczyńców o pomoc! Głęboko wierzymy, że okazane serce i wsparcie wspomogą naszego małego Aniołka w drodze do normalnego życia! Martyna i Łukasz, rodzice Marysi

33 549 zł
Sebastian Juskowiak
Sebastian Juskowiak , 27 years old

🚨 Nowotwór złośliwy pozbawił go nogi❗️Potrzebna pomoc 🚨

Nazywam się Matylda. W 2020. roku mój najmłodszy brat, Sebastian, otrzymał okrutną diagnozę — nowotwór złośliwy z mięśniem biodrowo-lędźwiowym. Brat przeszedł wówczas operację usunięcia guza, chemioterapię i radioterapię. Mimo że wydawało się, że wygrał tę trudną bitwę, niestety okazało się, że to była pierwsza runda... Sebastian wrócił do życia, spędzał czas z rodziną i przyjaciółmi, cieszył się każdą chwilą. Niestety los miał dla niego inny, dużo gorszy plan... Nastąpiła WZNOWA! Oprócz ciosu, który zadała bezlitosna choroba, pojawiło się jeszcze jedno – bezsilność. Noga Sebastiana została amputowana przy samej miednicy... To był jedyny sposób, żeby uratować życie mojego brata... Operacja została przeprowadzona 26. lutego 2024 roku. Sebastian na bloku operacyjnym spędził ponad 5 godzin, stracił ponad 3 litry krwi, ale lekarzom udało się pozbyć się niechcianego gościa z jego organizmu. Brat obecnie przebywa w domu, został wypisany ze szpitala, dzielnie stawia pierwsze kroki, uczy się żyć ze swoją niepełnosprawnością. Aby jednak mógł w pełni cieszyć się życiem, które wygrał ponownie, konieczna jest proteza, rehabilitacja i opieka lekarska. Niestety koszty, które musimy ponieść, przewyższają nasze możliwości finansowe. Jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc, bo tylko to nam pozostało... Sebastian ma dopiero 27 lat i całe życie przed sobą. Okrutna choroba wyrządziła mu już ogromną krzywdę, ale mój brat mimo to chce żyć. I walczy! O swoją przyszłość, szansę na normalne funkcjonowanie, życie... Pomóż, z Twoim wsparciem ta nadzieja nie zgaśnie... To trudne chwile dla naszej rodziny, ale wiemy, że nasz brat jest niesamowicie silny. Dla niego, dla nas i dla wszystkich, którzy go kochają, zbieramy siły, aby stawić czoła tej trudnej sytuacji. Sebastiana czeka długie leczenie, protezowanie i intensywna rehabilitacja. Jeśli możecie nam pomóc w tej walce, będziemy niezmiernie wdzięczni za każde wsparcie. Siostra i najbliżsi

33 544,00 zł ( 12.61% )
Still needed: 232 414,00 zł
Marcin Kalbarczyk
Marcin Kalbarczyk , 41 years old

Pomóż mi odzyskać męża, a córeczce ukochanego tatę❗️

Lekarze myśleli, że to załamanie nerwowe. Wydali Marcinowi skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Dopiero po tygodniu okazało się, że pękł mu tętniak w mózgu… Mój mąż pracował jako mechanik. Miejsce pracy na tyle wygodne, że nad warsztatem mieszkają jego rodzice. Przychodził często do nich podczas przerwy na kawę, na obiad. Tego dnia jak zwykle pojechał do pracy. Po południu zadzwoniłam z zapytaniem, czy odebrał już naszą córkę ze szkoły. Dumna 7-latka chodziła już do pierwszej klasy. Odpowiedział, że nie, że kiepsko się czuje i jest bardzo zmęczony. Pomyślałam, że może jakiś gorszy dzień. Takie sytuacje się zdarzają. Po córkę pojechałam sama. Kilka godzin później zadzwoniłam znowu. Marcin powiedział, że leży w domu u rodziców. Źle się czuje i nie da rady wrócić do domu na noc. Zaczęłam się martwić. Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Następnego dnia nadal spał. Niepokój wzrastał. Zaraz po pracy przyjechałam do teściów i zabrałam Marcina do naszego domu. Złe samopoczucie się utrzymywało. Bezsilna zadzwoniłam po karetkę. Ratownicy przyjechali, przeprowadzili podstawowe badania, ale nie zabrali do szpitala z powodu braku podstaw. Ja jednak nie odpuszczałam. Wiedziałam, że diagnoza musi być postawiona, więc pojechałam z Marcinem na izbę przyjęć. Wiesz już, co wydarzyło się dalej… Dostał skierowanie na oddział psychiatrii. Niestety przez 4  kolejne dni nikt się nim nie zajął, czego skutki są tak rozległe... Kiedy 23 września 2021 roku zrobiono Marcinowi tomograf głowy, zadzwonił z wiadomością, że ma tętniaka w mózgu. Zaniemówiłam. Wiedziałam! Wiedziałam, że coś się dzieje! Dlaczego tak późno zareagowali?! Ciężko mi wspominać te wydarzenia… Następnego dnia Marcin przeszedł operację w trybie pilnym. Na sali operacyjnej dostał udaru krwotocznego. Skutki operacji okazały się straszne! Głęboka afazja wraz z połowicznym prawostronnym niedowładem. Lekarze sugerowali mi całodzienną opiekę nad mężem. Nie dawali mu dużych szans na samodzielne funkcjonowanie. Nie chodził, leżał w łóżku szpitalnym, a porozumienie się z nim było wręcz niemożliwe. Walczymy już rok. Mąż jest w stanie się sam poruszać oraz porozumieć w dużo lepszym stopniu. Jednak prawa ręka, którą wykonywał swoją pracę, na ten moment jest praktycznie nieruchoma. Równie przykre jest to, że nie pamięta imienia swojej córeczki! Nie wie też, jaka choroba go dotknęła. Myśli i słowa mu uciekają. Widzę jak mu z tym ciężko. Rehabilitacja pochłania ogromne sumy. Wszystkie oszczędności wręcz rozpłynęły się podczas tego roku. Mówiąc wprost — Brakuje nam na kontynuowanie niezbędnej rehabilitacji. Niestety bez pomocy nie damy sobie już rady. Rehabilitacja przynosi powolne, jednak widoczne efekty, które pozwolą Marcinowi w pełni samodzielnie funkcjonować. Prosimy o wsparcie. Miesięczny koszt skutecznej rehabilitacji dochodzi do 25-30 tys. złotych... Dziękuję za każdą wpłatę! Kasia, żona Marcina *Kwota zbiórki jest szacunkowa.

33 529,00 zł ( 10.5% )
Still needed: 285 620,00 zł
Maciej Gozdowski
Maciej Gozdowski , 50 years old

Najpierw straszliwa diagnoza, później tragiczny wypadek. Maciej potrzebuje pomocy!

Mój mąż od 8 lat choruje na postępujący zanik mięśni, którego mimo niezliczonej ilości konsultacji i wyczerpujących badań, wciąż nie udało się w pełni zdiagnozować. Niestety, to nie wszystkie wyzwania, jakie postawił przed nami los…  17 października Maciej wyszedł z domu, na szczepienie. Nie żegnaliśmy się, bo zaraz mieliśmy się widzieć. Niestety, kilka minut później przybiegła zaniepokojona sąsiadka z informacją, że Maciek został potrącony przez rozpędzony samochód!  Stało się to na drodze osiedlowej, na oznakowanym przejściu dla pieszych... Rozpędzony samochód wjechał w Macieja, po czym odrzucił go na odległość 20 metrów! Mąż w krytycznym stanie został przetransportowany do szpitala. Uderzenie podczas wypadku było tak silne, że życie Macieja przez najbliższe dni było zagrożone, a specjaliści robili wszystko co w ich mocy, aby go uratować.  Maciej został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną i podłączony do respiratora. Patrzyłam na niego, jak leżał w plątaninie kabli... Straszliwą pustkę i ciszę przerywały odgłosy urządzeń podtrzymujących życie. Byłam przerażona i nie potrafiłam pohamować napływających do oczu łez...  Mąż przez najbliższe godziny toczył heroiczną walkę o życie... Doznał licznych obrażeń wielonarządowych, w tym uszkodzeń głowy, miednicy i połamania nóg...  Maciej miał wiele szczęścia – przeżył. Po kilku dniach w końcu został wybudzony ze śpiączki i odłączony od respiratora. Mimo to jego stan wciąż był określany jako ciężki. Dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka, czekając na kolejne zabiegi i skomplikowane operacje.  Mąż mimo choroby i utrudnień w codziennym funkcjonowaniu nigdy się nie poddawał, był pełen życia i dzielnie walczył o swoją sprawność... Wypadek samochodowy zabrał Maciejowi wszystko — zdrowie, marzenia, samodzielność. Jedyną szansą na powrót do formy sprzed tragedii jest długa i intensywna rehabilitacja... Jestem jedynym żywicielem rodziny i niestety wydatki na leczenie już teraz znacznie przekraczają moje możliwości finansowe... Dlatego bardzo  proszę Was o pomoc. Sama sobie nie poradzę...  Żona Macieja - Agnieszka

33 484,00 zł ( 46.97% )
Still needed: 37 793,00 zł
Walentyna Iszutowa
Walentyna Iszutowa , 48 years old

Błagam, pomóż ratować najważniejszą kobietę w moim życiu - moją mamę❗️

Całe moje życie mama mi pomagała, otaczała troską i wsparciem. Dzisiaj nasze rolę się odwróciły i teraz to ja postanowiłem zadbać o najważniejszą dla mnie osobę. Mama jest najsilniejszą kobietą, jaką znam. Nie lubi obciążać swoimi problemami nawet najbliższych, mówić, że coś ją boli albo że potrzebuje pomocy. Niestety życie pisze różne scenariusze i próbuje złamać nawet tych najsilniejszych.  W lipcu tego roku u mojej mamy zdiagnozowano gruczolakoraka miednicy. Ta straszna wieść spadła na naszą rodzinę jak grom. Kolejne wiadomości były tylko gorsze: choroba zaatakowała jajniki i pęcherz moczowy. W trybie pilnym odbyła się operacja.  Prawdopodobnie, przyczyną tego stanu było zaniedbanie lekarskie, które miało miejsce 4 lata temu. Zwykły mięśniak przekształcił się w śmiertelną chorobę... Z jakiegoś powodu w tamtym czasie tkanka nie została pobrana i wysłana na histologię.  Przez długie 4 lata choroba tkwiła i miała wpływ na mamy organizm, a my nic o tym nie wiedzieliśmy. Niestety, czasu już nie cofniemy... Nowotwór objął jajniki i pęcherz moczowy. Mama jest w trakcie chemioterapii i terapii celowanej. Jest to skuteczne i pomaga: markery nowotworowe obniżyły się o 4 razy.  Oczywiście leczenie ma też skutki uboczne, ale mama dzielnie je znosi. Rokowania są dobre, dlatego ważne jest, by kontynuować leczenie.  Mama leczy się w izraelskiej klinice w Ukrainie. Z naszego małego miasteczka, gdzie mieszka, po świeżo zbombardowanych drogach, jeździ na leczenie do Kijowa…  Całe życie rodzice dużo i ciężko pracowali, ale walka z rakiem jest droga i bezlitosna. Pochłania wszystkie oszczędności. Kilka kursów terapii już mamy za sobą, ale nadal potrzeba więcej…  Wiem, że mama nie zastanawiając się, oddałaby dla mnie wszystko. Nie wyobrażam sobie, żebym nie zrobił dla niej tego samego.  Koszty są tak ogromne, że bez pomocy nie dam rady. Wiem, że większość z nas będzie musiała pewnego dnia pożegnać się z rodzicami, ale chcę wierzyć, że to jeszcze nie ten moment! Moja mama ma w sobie tyle energii, tyle planów. To nie jest ten czas! Ona musi żyć! Błagam, pomóżcie mi uratować najbliższą mi osobę! Danylo, syn

33 473,00 zł ( 62.42% )
Still needed: 20 145,00 zł
Zuzanna Nawrocka
Zuzanna Nawrocka , 17 years old

Ma dopiero 15 lat, a przeszła już tak wiele... Pomóż Zuzi wygrać z nowotworem!

Tak trudno było uwierzyć w to, że to może być prawda... Dwie straszliwe tragedie spotkały naszą rodzinę. Najpierw śmierć mojego męża, a później śmiertelna diagnoza córki... Ze łzami w oczach, z poczuciem ogromnej straty i niesprawiedliwości, codziennie zadaje sobie pytanie – czy nasze cierpienie kiedyś się skończy?  Trzy lata temu, mimo młodego wieku niespodziewanie zmarł mój mąż – ukochany przyjaciel, troskliwy ojciec, człowiek o wielkim sercu. W jednej chwili posypało się całe nasze życie. Nagle zostałam sama z dwójką dzieci. W głowie pojawiły się dręczące pytania: co będzie dalej? Jak sobie poradzimy? Byłam przerażona i zdruzgotana, jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać. Muszę walczyć – dla siebie i przede wszystkim dla moich córek.  Przez kolejne miesiące robiłam wszystko, aby tylko złagodzić ich ból i cierpienie... I kiedy po kilku latach myślałam, że wszystko powoli zaczyna się układać, los postanowił wymierzyć naszej rodzinie kolejny brutalny cios...  Pewnego dnia starsza córka zaczęła skarżyć się na ból pleców. Początkowo myśleliśmy, że to kwestia przemęczania. Zuzia zawsze była bardzo żywiołowa. Kochała taniec i wszelkie sportowe aktywności. Byłam więc pewna, że dolegliwości lada moment miną. Niestety, tak się nie stało... W następnych dniach ból nasilił się i dodatkowo pojawiły się trudności z chodzeniem. Przeraziłyśmy się! Natychmiast trafiłyśmy do szpitala, gdzie Zuzia przeszła szczegółowe badania.  Niestety, kiedy w końcu  przyszły wyniki, usłyszałam to, czego nie chce usłyszeć żadne rodzic -  "Bardzo mi przykro. Pani córka ma nowotwór - Mięsak Ewinga". Nowotwór Ewinga to złośliwy drobnokomórkowy rak kości, który w tym przypadku zaatakował kręgosłup. Ta diagnoza brzmiała jak wyrok.  Moje nogi się ugięły, serce zaczęło bić szybciej, a do oczu napłynęły łzy... Przecież Zuzia ma zaledwie 15 lat! Jest cudowną, młodą dziewczyną o wielkim sercu. Zawsze chętna do niesienia pomocy innym. We wrześniu rozpoczęła naukę w wymarzonym liceum, rozwijała pasje związane z tańcem i motoryzacją... Dlaczego ten potwór musiał zaatakować właśnie ją? Na to pytanie chyba nigdy nie otrzymam odpowiedzi... Zuzia w jednej chwili zamieniła swoje piękne, nastoletnie życie w brutalną walkę na oddziale onkologii. Obecnie jest w trakcie leczenie. Przyjęła już kilka dawek silnej chemii, niestety wiemy, że to dopiero początek. Przed nią jeszcze długa i kosztowna droga do zdrowia. Po skończonej chemioterapii, Zuzia powinna rozpocząć intensywną rehabilitację. Niestety, jej koszt jest ogromny i znacznie przekracza nasze możliwości... Serce matki pęka, kiedy nie może pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stoją pieniądze. Dlatego proszę Cię, pomóż nam...  Anna

33 463 zł
Beata Ciborska
Beata Ciborska , 45 years old

Mam dla kogo żyć, muszę pokonać NOWOTWÓR! Pomożesz?

Jestem szczęśliwą mamą wspaniałej córki Oliwii. Niestety choroba, która ciągnie się za mną od wielu lat – nie odpuszcza, próbuje odebrać mi radość, zdrowie, życie... Lista diagnoz zdaje się nie mieć końca… Gdy miałam 8 lat, zachorowałam na chłoniaka Hodgkina. To zapoczątkowało moje problemy. Potem, w 2006 roku był nowotwór piersi, w 2012 i 2015 roku jelita grubego, a w 2022 roku przerzuty raka piersi na opłucną... Brzmi przerażająco – rzeczywistość jest jeszcze gorsza. Walczę od dawna – lekarze szukają dla mnie kolejnych możliwości skutecznego leczenia. Pragnę po prostu żyć… Tylko i aż tyle! Marzę, by obserwować rozwój mojej córeczki, być przy niej, gdy będzie przeżywała swoje pierwsze miłości, sukcesy, porażki. Czy choroba da mi tę możliwość? To jeszcze nie czas, by moja Oliwia została bez mamy. Dopiero wkracza w dorosłość! Moje włosy zastąpiła łysa głowa. Teraz na szczęście pomału odrastają, ale nie wiem, jakie będą skutki dalszego leczenia. Jestem przerażona, bardzo się boję, choć nie mogę pokazać córce, że rozpadam się od środka. Chcę walczyć dla niej – jest moją największą motywacją! Niestety koszty leczenia znacząco przewyższają mój budżet, dlatego muszę poprosić Państwa o pomoc. Walczę z nieustępliwym przeciwnikiem, którego bardzo trudno pokonać. Wiem jednak, że mam dla kogo żyć i muszę zrobić wszystko, by wygrać… Przekonałam się już wielokrotnie, że razem można więcej. Potrzebuję armii wspaniałych aniołów, którzy staną za mną i pomogą wygrać walkę o życie. Dołączysz? Twoje wsparcie jest na wagę złota… Beata  

33 458,00 zł ( 31.45% )
Still needed: 72 925,00 zł
Stanisław, Joanna, Antoni, Urszula, Emilia Wierzbiccy
10 days left
Stanisław, Joanna, Antoni, Urszula, Emilia Wierzbiccy , 10 years old

Przyszłość pod znakiem zapytania... Pomóż uratować rodzeństwo!

Chciałam zbudować dom wypełniony śmiechem i miłością. Chciałam zbudować dom, w którym będą działy się cuda, te wielkie i te malutkie. Chciałam za to wszystko dziękować i o nic nie musieć prosić. Tak bardzo chciałam, żeby moje życie wyglądało inaczej... Żeby życie moich dzieci było inne… Choroba genetyczna - to podejrzewają lekarze. Badania przeciągają się w nieskończoność, a my nie mamy czasu. Nie mogę płakać, muszę działać, bo moje dzieci mnie potrzebują. Ja jednak potrzebuję pomocy, by walczyć o ich zdrowie... Mam pięcioro dzieci, z których każde rozwija się nieprawidłowo. Kocham je nad życie i zrobiłabym dla nich wszystko, jednak wszystko to w naszym przypadku za mało. Tego co najważniejsze nie mogę im dać... Nie mogę dać im zdrowia. Dwoje najstarszych ma orzeczenie o niepełnosprawności z tytułu autyzmu, trzeci syn jest w trakcie uzyskiwania orzeczenia. Najmłodsze córki również są pod opieką specjalistów, u Emilki podejrzewamy porażenie mózgowe… Czas do postawienia prawidłowej diagnozy ma ogromne znaczenie, żeby można było odpowiednio szybko leczyć i reagować na nowe objawy, a także przedstawić pełną dokumentację medyczną na komisji ds. orzekania o niepełnosprawności. W tej chwili o diagnozę walczymy już 5 lat (od zachorowania najstarszego syna) i przez długi czas lekarze nas zbywali, bagatelizowali objawy i nie widzieli potrzeby diagnozy genetycznej.  Trwa rozszerzona diagnostyka pod kątem wad genetycznych, która mam wrażenie, się nie kończy. W naszym przypadku niezbędne jest wykonanie badania WES, niezwykle dokładnego i niezwykle drogiego badania.  Każdy nasz dzień to rygor większy niż na poligonie. Rehabilitacja, dodatkowe terapie, konsultacje i kolejne serie badań, do tego pandemia, która przesuwa wszystko w czasie. A my tego czasu nie mamy. Żeby walczyć, musimy wiedzieć, z czym przyszło nam się zmierzyć, czas ucieka nieubłaganie... Kilka dni temu niczym cios prosto w serce, spłynęła na nas kolejna wiadomość - u Antosia zdiagnozowano chorobę kości. Im szybciej dowiemy się, jaka jest to choroba, tym szybciej będziemy mogli zacząć działać. Każdy dzień bez diagnozy to bezpowrotnie zmarnowana szansa. Szansa na przyszłość moich dzieci, o którą muszę zawalczyć, za wszelką cenę. Potrzeby rosną, a pieniędzy zaczyna brakować... Dlatego piszę do Ciebie, dzielę się moją historią i proszę o pomoc. Proszę o pomoc, bo wiem, że sama nie uratuję moich największych skarbów. Proszę...

33 437 zł