Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karol Bronikowski
Karol Bronikowski , 15 years old

Guz mózgu zabiera mi syna❗️Ratunku❗️

Mój syn ma zaledwie 13 lat, a dziś walczy o życie w szpitalu! Kilka tygodni temu wykryto u niego guza mózgu. Ten straszliwy wyrok spadł na nas niespodziewanie. Do dzisiaj trudno mi się otrząsnąć po tym, co nas spotkało... Codziennie patrzę na syna i widzę, jak bardzo cierpi. Każdego dnia towarzyszy mi strach, ból i ogromne poczucie niesprawiedliwości.  Wszystko stało się tak nagle... Karol, jak zwykle rano poszedł do szkoły. Gdy wrócił, zauważyłam, że dzieje się z nim coś niepokojącego. Przyznał, że gorzej się czuje. Skarżył się na mocny ból głowy. Powiedziałam, żeby chwilę się zdrzemnął – może jest po prostu przemęczony. Niestety, z minuty na minutę objawy się nasilały! Karol nagle zaczął tracić czucie w nodze i ręce! Zaczęły mu także drętwieć usta. Byłam przerażona! Nie wiedziałam, co robić! Czułam jednak, że z moim synem jest coraz gorzej… Gdy zaczął bełkotać i tracić pamięć natychmiast wezwałam pogotowie.  W szpitalu od razu zrobiono mu tomograf, później rezonans. Wkrótce usłyszałam diagnozę. Niestety, potwierdziło się najgorsze – „Pani syn ma guza mózgu”. Nigdy nie zapomnę tego dnia, nigdy nie zapomnę tych słów... Byłam w szoku! Długo nie mogłam uwierzyć, w to, co usłyszałam. Jak to możliwe? Przecież Karol jest jeszcze dzieckiem… To nie czas, by żegnać się z życiem...  Cały mój świat zawalił się w jednej sekundzie! Kilka dni później synek przeszedł pierwszą operację wycięcia guza. Niestety, nie udało się go wyciąć w całości. W nocy  doszło do krwawienia w głowie. Pojawiły się powikłania, które doprowadziły do kolejnych zabiegów. U Karola stwierdzono niedowład. Płyny mózgowo-rdzeniowe gromadziły się w głowie i tworzyły ucisk. Miał także wykonane kłucie lędźwiowe, żeby wprowadzić drenaż. Usunięto również fragment czaszki. Obecnie syn wciąż przebywa w szpitalu. Wczoraj został przeniesiony na oddział onkologii, gdzie niebawem rozpocznie chemioterapię. Jest przytomny, jednak nie mamy z nim kontaktu słownego. Porozumiewamy się tylko poprzez uścisk dłoni… Ma tracheostomię i PEG oraz niedowład spastyczny czterokończynowy. Wymaga stałej opieki, rehabilitacji i pielęgnacji. Nigdy nie bałam się tak bardzo, jak teraz… Karol ma 4 rodzeństwa. Jego młodszy brat – Łukasz choruje na padaczkę lekooporną. Ma niedowład prawostronny, który jest wynikiem zachorowania na opryszczkowe zapalenie mózgu. On również wymaga opieki i stałej rehabilitacji. Leczenie Karola pochłania dużo środków, które przekraczają możliwości naszej rodziny. To dlatego zdecydowałam się, poprosić Was o pomoc. Wiem, że to dopiero początek naszej walki. Nie zamierzam się jednak poddać!  Każda złotówka będzie dla mnie ogromnym wsparciem. Proszę, pomóżcie mi ocalić mojego syna! On nie może odejść... Agnieszka, mama Karola

35 454 zł
Wojtek Doroszko
Wojtek Doroszko , 48 years old

Guz rdzenia odebrał Wojtkowi zdrowie i sprawność❗️ Prosimy, pomóż je odzyskać❗️

Wojtek zawsze był wsparciem dla ludzi dookoła i bez wahania niósł pomoc każdemu, kto jej potrzebował. Niestety, jeden dzień zmienił wszystko… Dziś to Wojtek potrzebuje naszego wsparcia!  Pod koniec kwietnia po pełnej diagnostyce dowiedział się, że ma guza rdzenia – w odcinku piersiowym kręgosłupa. Już na samym początku usłyszał, że jeżeli nie podejmie się leczenia operacyjnego, to przy wzroście guza dojdzie do trwałego i nieodwracalnego porażenia – bez możliwości poprawy stanu neurologicznego. Operacyjne usuniecie zmiany było obarczone ryzykiem porażenia, jednak dające szansę na rehabilitację i poprawę stanu neurologicznego. Wspólnie z żoną podjął decyzję, że musi zaryzykować i wybrać mniejsze zło.  Wychodząc z domu do szpitala i żegnając się z rodziną, Wojtek liczył się z tym, że po powrocie jego życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Nie przypuszczał jednak, jak trudno będzie mu znosić tę niemoc, zależność, lęk i niepewność.  9 maja 2024 roku odbył się zabieg operacyjny. Wojtek jest obecnie leżący, zależny od drugiej osoby. Zmaga się z zaburzeniami czucia i niedowładem kończyn dolnych. Potrzebuje pomocy przy najprostszych czynnościach, także tych pielęgnacyjnych i higienicznych… Codziennie kładąc się spać, Wojtek ma nadzieję, że rano otworzy oczy i odzyska swoje życie sprzed zaledwie paru tygodni.  Aktualnie oczekuje na intensywną rehabilitację, która da nadzieję na możliwość poruszania się – chociaż na wózku inwalidzkim. W przypadku Wojtka walka z niepełnosprawnością będzie polegać na zachowaniu ciągłości zabiegów rehabilitacyjnych i zaopatrzeniu w sprzęt pomocniczy np. wózek inwalidzki. Będzie korzystać ze wszystkich refundowanych możliwości, jednak niezbędne będzie objęcie go także prywatnym wsparciem specjalistów, co wiąże się z wysokimi kosztami. Wojtek chciałby jak najszybciej wrócić do jakiejkolwiek sprawności fizycznej dla swojej żony i 11-letniej córki. W obecnej sytuacji nie jest zdolny do pracy ani do samodzielnej egzystencji.  Każdego, kto przeczyta historię Wojtka, prosimy o wsparcie go na tej niezwykle ciężkiej drodze do sprawności. Tylko wspólnymi siłami mamy szansę zwrócić mu zdrowie i dawne życie! Cała rodzina trzyma kciuki za tego wspaniałego człowieka, tatę i męża! Bliscy Wojtka

35 425,00 zł ( 66.59% )
Still needed: 17 767,00 zł
Hubert Wilczek
Urgent!
Hubert Wilczek , 15 years old

Nowotwór zaatakował naszego syna❗️Pomóż uratować Huberta❗️

Nasz syn jest miłośnikiem piłki nożnej. Grał w drużynie piłkarskiej i cieszył się każdą zdobytą bramką przez swój zespół. Wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu, kiedy boisko zostało zamienione na salę szpitalną. Hubert nie stara się dzisiaj wygrać medalu, a własne życie.  Teraz trwa najważniejszy mecz dla nas wszystkich. Nie będziemy ukrywać, że się boimy. Tak naprawdę jesteśmy przerażeni! Bo czy jest coś gorszego niż ryzyko utraty własnego dziecka? Niedługo minie rok od kiedy rozpoczęła się ta straszna historia. Hubert odczuwał ból w kolanie, jednak żadne badania nie pomogły ustalić jego przyczyny. USG, RTG, niezliczone konsultacje z różnymi specjalistami – wszystko na nic! Z czasem zaczęło być coraz gorzej. Ból był na tyle silny, że wybudzał Huberta ze snu! Przez kilka miesięcy nasz syn nie przespał w całości ani jednej nocy. Żadne leki przeciwbólowe nie pomagały… Hubert zaczął w końcu utykać, a jego waga bardzo spadała. Poruszyliśmy niebo i ziemię, aby szukać ratunku dla syna! W końcu trafiliśmy na lekarza, który zlecił wykonanie dodatkowych badań w szpitalu.  2 czerwca zjawiliśmy się na SOR, gdzie pełni nadziei, czekaliśmy na wyniki i instrukcje od lekarzy, jak uporać się z tym okropnym bólem. Tego samego dnia wszystko dosłownie zawaliło nam się na głowę. Okazało się, że za wszystkim stoi nowotwór, Mięsak Ewinga.  24 godziny wcześniej świętowaliśmy Dzień Dziecka. Życzyliśmy Hubertowi dalszych sukcesów na boisku sportowym oraz w szkole ponadpodstawowej, którą miał zacząć we wrześniu. Nie wiedzieliśmy, że następnego dnia to, czego mu życzyliśmy, przestanie mieć jakiekolwiek znaczenia. Następnego dnia, zależało nam już tylko na jednym, aby Hubert żył. Najszybciej, jak było to tylko możliwe, wdrożono chemioterapię, składającą się z 9. cykli. Hubert skończył ją dopiero tydzień temu. Już dzisiaj widzimy, że pomogła – ból ustąpił, a guz się zmniejszył! To jednak nie zakończyło naszej walki.  Czeka nas jeszcze operacja, która zostanie przeprowadzona na końcu listopada lub początku grudnia. Lekarze wytną wtedy guza wraz z kością i wstawią endoprotezę wzrostową. Potem znowu trzeba będzie rozpocząć chemioterapię… Jako rodzice jesteśmy przepełnieni strachem. W najgorszych koszmarach nie spodziewaliśmy się tak strasznego scenariusza. Hubertowi także jest ciężko, choć stara się tego po sobie nie okazywać. Samodzielne wyjścia z kolegami na boisko są już dla niego tylko wspomnieniem. Dzisiaj stale potrzebuje naszej pomocy i opieki… Staramy się myśleć zadaniowo: jedna chemia za nami, teraz czeka nas operacja, a potem kolejne cykle chemii. To daje nam choć odrobinę kontroli nad tym, co się dzieje. Hubert cały czas mężnie powtarza, że będzie dobrze, a my powtarzamy to razem z nim. Wiemy, że to jeszcze nie jest czas na Huberta. On ma jeszcze zbyt wiele rzeczy do wykonania, a Twoje wsparcie tylko go w tym umocni.  Dziękujemy za każdy gest dobrego serca. Teraz liczy się naprawdę nawet najmniejsza pomoc. Rodzice

35 293 zł
Kacper Rybak
Kacper Rybak , 12 years old

Jeden dzień który zmienił całe jego życie... Pomóż, by Kacper znów był jak kiedyś❗️

Niedawno stał się nastolatkiem. Dopiero co składaliśmy mu noworoczne życzenia, by spełniały się jego marzenia. Zasługiwał na to szczególnie, bo to wyjątkowo grzeczny, dobrze uczący się chłopak. Jednak nawet w najgorszych snach nie przypuszczaliśmy, że to my powinniśmy mieć marzenie… I to tylko jedno – Synku, ŻYJ! 20 stycznia 2023 roku Kacpra bolała głowa. Może zmiana ciśnienia, może stres, może rozwija się jakaś infekcja – nie brzmiało to super poważnie, więc postanowiliśmy to tylko obserwować. Na drugi dzień, w sobotę miał podwyższoną temperaturę, więc pojechaliśmy na pomoc doraźną. Lekarz stwierdził grypę, zapisał leki i wróciliśmy do domu. W niedzielę syn był bardzo ospały. Źle się czuł, był chory, więc miał prawo. Jednak podczas wstawania, gdy szedł, to jakby ciągnął za sobą lewą nogę i nie ruszał lewą ręką… To już nie było normalne! Szybka telekonsultacja z lekarzem rodzinnym i decyzja – jedziemy do szpitala. Tam wszystko potoczyło się błyskawicznie! Jeszcze tego samego dnia przeszedł operację ratującą jego życie! Badanie rezonansem wykazało bowiem u niego ropień na prawej półkuli mózgu o wielkości 5 cm. Lekarze natychmiast musieli ewakuować ropę.   Po operacji trafił na OIOM. Myśleliśmy, że już nic gorszego się nie wydarzy, jednak po 6 dobach jego stan się pogorszył! 28 stycznia przeszedł drugą w swoim życiu operację mózgu – kraniotomię odbarczającą! Kolejne dni to kolejna walka o jego życie… W sumie na OIOM-ie spędził dwa tygodnie, a zaintubowany był 12 dni. Przez 5 tygodni przebywał w śpiączce farmakologicznej. Jako taką świadomość odzyskał dopiero pod koniec lutego… Wtedy też dopiero zaczął chodzić. Wcześniej tylko leżał i potrzebował opieki jak miesięczny niemowlak… Cały czas przebywa w szpitalu na oddziale neurochirurgii i jest leczony farmakologicznie. Lekarze do tej pory nie znaleźli przyczyny powstania ropnia, dlatego leczenie jest trochę na „chybił – trafił”. Niestety agresywna antybiotykoterapia przyniosła za sobą skutki uboczne w postaci kamieni w brzuchu. Kacper odzyskał świadomość, tylko po to, aby teraz cierpiał dodatkowo z powodu bólu brzucha… Być może będzie potrzebny zabieg chirurgiczny, a być może wystarczy tylko zmiana leków. Ta wiedza jeszcze przed nami…  To, co dziś wiemy na pewno, to że powoli wraca do siebie i że przed nim jeszcze daleka droga do pełnego wyzdrowienia. Za około dwa lata przejdzie jeszcze jedną operację, tym razem plastyki czaszki, ponieważ obecnie nie posiada kości czaszki na prawej półkuli mózgu… To powoduje, że bezpośrednio pod skórą ma mózg, co jest bardzo niebezpieczne! Z tego powodu nie wróci do swoich kolegów i koleżanek ze szkoły, lecz czeka go nauczanie indywidualne.  W najbliższych dniach, tygodniach i miesiącach czeka nas jednak walka o jego powrót do sprawności. W tej chwili ma niedowład lewej strony ciała. Chodzi, ale jedna noga jest sztywniejsza. Lewa ręka jest najmniej sprawna. Staramy się zorganizować profesjonalną rehabilitację, która pomoże go usprawnić. Przed nami jeszcze praca z logopedą, psychologiem i pedagogiem, aby jego świadomość wróciła do stanu sprzed operacji.  Trwa wyścig z czasem. Jeśli nic już nie stanie na przeszkodzie, chcemy jak najszybciej opłacić mu rehabilitanta, który po powrocie ze szpitala, będzie mógł z nim ćwiczyć w domu. Zrobimy wszystko by odzyskać syna i aby mógł spełnić marzenia, o których myślał, zanim wydarzyła się ta niespodziewana tragedia… Prosimy, pomóż nam w tym! Rodzice Kacpra

35 228 zł
Mariusz Gizara
10 days left
Mariusz Gizara , 47 years old

Disease took away his health and fitness! Help him regain his independence!

I started having health issues when I was a teenager. At only 16 years old, I developed rheumatoid arthritis (RA), which, at that time, didn't seem like a serious condition. Unfortunately, it became so in subsequent years. I now suffer from an aggressive form of the disease - stage 4 arthritis. My condition deteriorated over the past year.  Despite many hardships I experienced, I never let RA take over my life. I am still energetic and want to return to my previous activities. Although I've been having RA for years, I have always been a fit person. It wasn't until a year ago that I underwent surgery that resulted in numerous serious complications. Additionally, being immobilized for an extended period caused muscle atrophy and bed sores. According to the doctors, I have a chance for full recovery if I undergo intense, specialized physical therapy in a dedicated rehabilitation center that provides round-the-clock care.  Unfortunately, I cannot afford it - a monthly stay costs 28,000 zlotys. I live in a small mountain cottage, and all I can rely on is a disability pension. Any donation would mean the world to me!  I must ask you for help. Every penny brings me closer to recovery and regaining independence. I am deeply grateful for your kindness and solidarity. Your support can change my life! Only you can offer me a chance for a better future. Please! Mariusz

35 224 zł
Kamila Karowska
Kamila Karowska , 38 years old

Ile nawrotów choroby można znieść? Proszę, pomóż!

Jestem szczęśliwą żoną i mamą dwójki wspaniałych dzieci. Jesteśmy kochającą, czteroosobową rodziną. To dla nich staram się być silna, w obliczu moich problemów zdrowotnych, które pojawiły się tuż po narodzinach mojego synka… Synuś urodził się w wyniku cesarskiego cięcia. Rok po jego przyjściu na świat, w 2010 roku, zauważyłam guzek wystający z blizny pooperacyjnej. Podejrzewałam, że to może być przepuklina, ale jestem osobą, która bardzo dba o swoje zdrowie, więc musiałam to sprawdzić. Udałam się na wizytę do ginekologa. Nie spodziewałam się tego, co tam usłyszę… Zdiagnozowano u mnie endometriozę umiejscowioną w powłokach brzusznych. To był dla mnie szok. Chodziłam regularnie na kontrolę do ginekologa. Niestety tę chorobę bardzo ciężko zlokalizować i zdiagnozować. Musiałam przejść wymagającą operację i intensywne leczenie farmakologiczne. Było niezwykle ciężko, ale miałam nadzieję, że ból już nie wróci i na jednej operacji się skończy. Kiedy myślałam, że wszystko idzie już w dobrym kierunku, po trzech latach choroba wróciła… Niestety musiałam przejść kolejną operację. Od tamtego czasu byłam pod stałą obserwacją lekarzy. Liczyłam, że tym razem wrócę do zdrowia.  Jednak nadzieja ponownie zgasła… W 2022 roku choroba się zaostrzyła, miałam mnóstwo nieprzyjemnych dolegliwości. Bardzo uciążliwe, silne bóle… to tylko jeden z wielu objawów. Lekarz skierował mnie na rezonans magnetyczny, który wykazał, że mam masywne zrosty i torbiel na jajniku. ZNOWU konieczna była operacja! Nie miałam już sił, a to jeszcze nie był koniec. Przeszłam operację usunięcia zrostów i jajnika z jajowodem. Po wizytach kontrolnych i przeprowadzonej kolonoskopii okazało się, że mam endometriozę na jelicie grubym w części esicy i odbytnicy!  Bardzo boję się o swoje zdrowie. Wiem, że mam dla kogo walczyć, ale lawina spadających na mnie diagnoz i złych informacji sprawia, że opadam z sił. Nadzieja, że będzie dobrze, która tli się po każdej operacji, gaśnie za każdym razem wraz z kolejną druzgocącą informacją… Muszę przejść kolejny zabieg, który jest bardzo wymagający i niezwykle kosztowny – opiewa na kwotę 45 tysięcy złotych… Wycena dotyczy operacji i pobytu w szpitalu bez powikłań. Gdyby pojawiły się jakieś komplikacje – koszty wzrastają… Operacja będzie bardzo trudna. Będę na stole operacyjnym przez 5 godzin, lekarze muszą wyciąć kawałek jelita z endometriozą. Jest bardzo duże ryzyko powikłań… Niestety muszę poddać się zabiegowi jak najszybciej, ponieważ grozi mi niedrożność jelit i przerzuty endometriozy na inne narządy. Bardzo proszę o pomoc. Nie jesteśmy w stanie sami pokryć kosztów operacji i leczenia. Chciałabym szczęśliwie żyć wraz z moimi ukochanymi dziećmi i mężem. Poznać od nowa życie bez bólu, bez strachu o swoje zdrowie… Od kilku lat to uczucie jest mi obce. Wierzę, że nie przejdziecie obok mnie obojętnie. Kamila    

35 210,00 zł ( 73.54% )
Still needed: 12 663,00 zł
Maksymilian Kocan
Maksymilian Kocan , 3 years old

Maksio pilnie potrzebuje operacji ortopedycznej! Pomożesz...?

Jestem mamą czwórki dzieci – w tym trzyletnich bliźniaków. Ciążę bliźniaczą spędziłam w szpitalu, ponieważ moja córeczka była bardzo malutka i wymagała stałej kontroli. Synek, Maksio, wydawał się zdrowy, dlatego ogromnym szokiem była dla mnie informacja o jego chorych stópkach... 20 marca 2021 roku był najszczęśliwszym dniem mojego życia, bo w końcu zobaczyłam moje dwa cuda. Gdy po raz pierwszy ujrzałam Maksia, zauważyłam, że jego nóżki nie wyglądają tak, jak powinny. Lekarze powiedzieli mi, że ma dwie stópki końsko-szpotawe. Byłam przerażona i pełna lęku o przyszłość mojego synka. Już w trzeciej dobie życia Maksio miał założone gipsy – nosił je przez dziewięć tygodni. Po zdjęciu gipsów niezbędne było założenie specjalistycznych szyn. 22 lutego 2022 roku synek przeszedł operację wydłużenia ścięgien Achillesa metodą Strayera, a potem kolejne trzy tygodnie musiał spędzić z nóżkami w gipsach. To był trudny czas pełen bólu, płaczu i nieprzespanych nocy... Obecnie Maksio codziennie uczęszcza na rehabilitację, jednak od miesiąca zaczął się coraz częściej przewracać i potykać. Zaczęłam szukać pomocy i trafiłam na specjalistę z Wiednia. Po przesłaniu filmików lekarz zalecił natychmiastową wizytę, ponieważ nóżki Maksia wracają do stanu sprzed operacji! Termin mamy na 24 czerwca 2024 roku. Maksio może potrzebować kolejnych szyn lub gipsów... Koszty związane z leczeniem, wizytami i szynami są ogromne. Do tej pory radziliśmy sobie, ale po raz pierwszy doszliśmy do ściany. Ze względu na niepełnosprawność synka, muszę być z nim w domu, a pracować może tylko mąż... Bardzo prosimy o pomoc dla naszego synka. Marzymy, by Maksio mógł być sprawny jak jego siostra! Każda wpłata to krok w stronę spełnienia tego marzenia! Mama Maksia

35 199,00 zł ( 36.76% )
Still needed: 60 546,00 zł
Zuzanna Matuszak
Zuzanna Matuszak , 18 years old

❗16 lat i koszmar onkologii - pomóż Zuzi w walce z nowotworem!

Zuzia, nasza córka, ma zaledwie 16 lat... 16 świeczek na torcie dmuchała na oddziale onkologii. Nie tak wyobrażaliśmy sobie jej urodziny. Wierzymy jednak, że wyjdzie z tego, a koszmarny rozdział pod tytułem "nowotwór" pozostanie tylko wspomnieniem... Aby jednak tak się stało, potrzebujemy pomocy, Twojej pomocy... Pod koniec roku szkolnego Zuzia zaczęła narzekać, że boli ją stopa... Rzeczywiście, miała na nodze spuchnięcie, jakby ugryzienie komara... Mówiła, że to ból jak przy złamaniu. Próbowaliśmy teleporady, w końcu pojechaliśmy na SOR, ale odesłali nas z kwitkiem... Próbowaliśmy też maści przeciwbólowych, przeciwobrzękowych, ale ból nie mijał, narastał. Zuzi coraz trudniej było chodzić, a w nas rósł strach, że coś złego dzieje się z naszą córką. Zrobiliśmy USG, prześwietlenie... Wszystko prywatnie. Nie wiem, gdzie byliśmy teraz, gdyby nie specjaliści ze Szpitala Podolany. Ich szybka reakcja i doświadczenie uratowały życie Zuzi. Lekarz, który badał córkę, zorientował się, że coś jest nie tak... Kiedy dotarło do mnie, że podejrzewa nowotwór, ziemia usunęła mi się spod nóg. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego... Nie sądziłam, że ból stopy okaże się pierwszym symptomem, że w ciele naszego zaledwie 16-letniego dziecka zalągł się śmiertelny wróg - nowotwór. Wynik histopatologii nie pozostawił złudzeń... Każde kolejne wypowiadane przez lekarza słowo bolało. Nowotwór złośliwy - synovial sarcoma tkanek miękkich... W tamtej chwili po raz pierwszy poczuliśmy, co to znaczy naprawdę się bać. Nie życzymy nikomu, żadnemu ojcu i matce, aby przekraczał ze swoim dzieckiem próg onkologii... Zuzia rozpoczęła leczenie w Warszawie, w Instytucie Matki i Dziecka. Przeszliśmy bardzo ciężkie chwile. Strach. Ból. Patrzenie na jej cierpienie... Pod koniec listopada Zuzia przeszła operację usunięcia guza. Teraz przechodzi kolejny cykl chemii - bardzo mocnej, czerwonej... Serce pęka, gdy widzi się, jak silne to leczenie, jak agresywne musi być, by pokonać nowotwór... Zuzia po chemii cały czas śpi, wymiotuje, nie ma siły jeść i pić. Walczy... Przed córeczką radioterapia, a potem chemia celowana - niestety bardzo kosztowna... Do Warszawy dojeżdżamy z Pobiedzisk ponad 300 kilometrów w jedną stronę.  Nie mam prawa jazdy, musimy zawsze szukać kogoś, kto nas zawiezie - Zuzia nie nadaje się do jazdy pociągiem, po chemii nie ma w ogóle odporności, a po podaniu jest bardzo słaby. Wiedzieliśmy, że leczenie będzie nie tylko długotrwałe. Przede wszystkim może być wykańczające dla tak młodego organizmu Zuzi. Rozpoczęliśmy walkę, której terminu zakończenia jeszcze długo nie poznamy... Zuzia jest wspaniałą dziewczynką... Ma wielkie serce dla ludzi i zwierząt. Zawsze była pomocna, życzliwa, skromna... Udzielała się, jak mogła. Zawstydza ją, że pomaga jej tyle ludzi... Przed nią rehabilitacja po operacji - na razie chodzi o kuli i w specjalnym bucie - oraz dalszy ciąg leczenie. Wierzę, że dobro, które dawała innym, do niej wróci... Leczenie, rehabilitacja, której córka będzie potrzebować, a także dojazdy do szpitala już teraz pochłaniają ogromne kwoty. Prosimy o pomoc w walce o życie i zdrowie naszej córki, by ta trudna walka mogła być choć trochę łatwiejsza... Anna i Krzysztof, rodzice Zuzi Zuzi możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik

35 183 zł
Hanna Klimczak
5 days left
Hanna Klimczak , 3 years old

O krok od sprawności. Pomagamy Hani!

Hania jest małym słoneczkiem, które rozświetla każdy nasz dzień. A dni te nierzadko są przepełnione niepokojem i ciągłymi myślami, czy nasza córka będzie w przyszłości samodzielna. Hania urodziła się w 2021 roku w czerwcu. Sam poród nie obył się bez komplikacji — KTG skakało: raz góra, raz dół. Próby wywołania porodu przez lekarzy nie dawały rezultatów, w końcu po trzech dniach od przyjęcia do szpitala żony, podjęto decyzję o cesarskim cięciu. Hania przez pierwszych kilka miesięcy rozwijała się prawidłowo, a raczej tak się nam tylko zdawało. Byliśmy pod opieką fizjoterapeuty, który jednak prócz asymetrii nie wskazał innych powodów do niepokoju. Około czwartego miesiąca życia zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego Hania nie podnosi główki. Fizjoterapeuta, któremu ufaliśmy, szedł w zaparte, że nie musimy się martwić: Wszystko jest okej. Gdy Hania nie robiła absolutnie żadnych postępów przez kolejnych kilka tygodni, postanowiliśmy zasięgnąć rady u poleconej nam przez znajomych fizjoterapeutki. I to był punkt zwrotny w naszym życiu. W końcu trafiliśmy na osobę, która nie tylko doskonale się zna na swoim fachu, ale też taką, która z sercem i dobrą, profesjonalną radą podchodzi zarówno do dziecka, jak i nas — rodziców. Hania miała już pół roku, a główkę nadal niechętnie podnosiła (a jeśli już, to na chwilkę), była bardzo mało aktywna, nie interesowała się zabawkami, nie przechodziła próby trakcyjnej, nie utrzymywała kontaktu wzrokowego z dorosłymi.  Zaczęliśmy jeździć od lekarza do lekarza. Na jednej z wizyt u neurologa pani doktor stwierdziła, że Hania nie wykazuje odruchów kolanowych, co wskazuje na "poważniejszy problem natury neurologicznej bądź genetycznej niż się na początku zdawało". W tym czasie już intensywnie ćwiczyliśmy z córeczką: kilka fizjoterapii w tygodniu, ćwiczenia w domu... wszystko wiązało się z ogromnym płaczem córki, a nierzadko i naszym.  Przez kilka miesięcy nie było większych rezultatów ćwiczeń, ale nie poddawaliśmy się. W tym czasie byliśmy po kilku konsultacjach z genetykiem oraz neurologami. Przyjęto nas również w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie rezonans potwierdził, że najprawdopodobniej przez zwłokę lekarzy podczas porodu doszło do niedotlenienia Hani, co przełożyło się na uszkodzenia w jej układzie nerwowym. Hania za niedługo kończy roczek. Ostatnio udało się jej zrobić kilka małych postępów — siedzi, posadzona przez kogoś (sama wciąż nie usiądzie), zaczęła też powoli pełzać do przodu. Częściej interesuje się zabawkami i chętnie bierze je do ręki. To efekt ciężkiej pracy fizjoterapeutki i naszej w domu. Wciąż jednak nie udało się jej przejść próby trakcyjnej, nie wykazuje odruchów obronnych i na tle rówieśników jest bardzo mało aktywna. Ma skrajnie obniżone napięcie mięśniowe, co przekłada się na szereg innych problemów rozwojowych. Kilka razy w tygodniu jeździmy z Hanią na fizjoterapię. Jest pod stałą opieką neurologopedy, neurologa oraz genetyka. Większość wizyt opłacana jest przez nas. Na konsultacje z ramienia NFZ, mimo iż skierowania są na cito, musimy czekać ponad 10 miesięcy. 10 miesięcy dla takiego maluszka to przepaść i nie możemy sobie pozwolić na to, żeby tyle czekać... Miesięczny koszt terapii i wizyt lekarskich to ponad 1000 zł. Z uwagi na stan Hani jedno z nas nie będzie mogło wrócić do pracy, przez co całkowicie stracimy płynność finansową. Sytuacja makroekonomiczna (inflacja, ciągle rosnące stopy procentowe) nie ułatwia sprawy. Prosimy o wsparcie finansowe, żeby bez dodatkowego zadłużania się w bankach (co i tak jest mało realne, gdyż nasza zdolność kredytowa nam na to nie pozwoli) oraz wśród znajomych być w stanie opłacić terapię i lekarzy Hani przez pierwszych kilka lat jej życia. Z góry dziękujemy za Twoją pomoc! Patrycja i Wojtek, rodzice

35 182 zł