Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Aleksander Bamber
Aleksander Bamber , 12 years old

W sidłach wielu chorób! Pomóż Olkowi się z nich wyrwać!

Od naszej poprzedniej zbiórki minęło sporo czasu i choć zmieniło się wiele, jedno pozostało niezmienne – nadal potrzebujemy wsparcia ludzi o wielkich sercach, Oluś cały czas zmaga się z wadą, z którą przyszedł na świat. W dodatku wiele lat badań i diagnostyki potwierdziły, że choruje także na zespół asocjacji VACTERL. Aleksander cierpi także na inne schorzenia, które nie podlegają pod asocjację, są to m.in. niedoczynność tarczycy, padaczka, tiki, pęcherz i jelito neurogenne. Z tego względu konieczne jest cewnikowanie pęcherza co 3 godziny. W 2021 roku Oluś miał wyciągniętą przetokę MALONA, przez którą obecnie musimy robić wlewy, aby wypłukać jelito z kału. Aleksander także zmaga się częstymi bólami wszystkich stawów i wadami ortopedycznymi. Synek ma również bardzo duże nadżerki w dwunastnicy i żołądku.  W tym roku wykonaliśmy również badanie genetyczne mikromacierzy pełnopłatne. Konieczne jest jednak poszerzenie diagnostyki przez badania genetyczne WES trio, ponieważ wiele dolegliwości, do dzisiaj nie zostało wyjaśnionych.  Obecnie przebywamy w Poznaniu w szpitalu na oddziale rehabilitacyjnym, ponieważ Olek zmaga się z bardzo silnymi bólami i przykurczem stawów. Każdego dnia przyjmuje wiele leków stałych. Cały czas jesteśmy także pod opieką wielu specjalistów i rehabilitantów. Staramy się zapewnić mu wszystko, to, czego potrzebuje, jednak długotrwałe leczenie mocno nas obciąża. Dlatego pełni nadziei ponownie prosimy Was o wsparcie! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Poznaj naszą historię: Mój synek jest jeszcze mały, więc na szczęście się nie wstydzi. Jednak już coraz częściej pyta, dlaczego nie jest taki, jak inne dzieci. Dlaczego, zamiast do szkoły czy kina, znowu jedziemy do szpitala. Czemu inni wytykają go palcami? Nie wiem, co mam mu odpowiedzieć tak samo, jak nie wiem, co będzie dalej. Czy jego życie będzie już zawsze naznaczone chorobą, czy uda nam się z nią wygrać? Ciąża przebiegała wzorowo, ale nasz wyczekany jedynak przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Odwrócił się do góry nogami – nic takiego, często się zdarza. Jednak od razu po porodzie, zamiast dać mi go w ramiona, lekarze szybko porwali go ze sobą. Nie rozumiałam, co się dzieje. Nikt nic nie mówił, lekarz miał przyjść później wszystko wytłumaczyć. Nie przyszedł, nie przynieśli mi dziecka. Odchodziłam od zmysłów. Co jest nie tak, co się stało mojemu Olusiowi? Dlaczego nikt nic nie mówi, dlaczego nie mogę go zobaczyć? Gdy kolejny raz spytałam o Olka, usłyszałam, że synek został przetransportowany do innego szpitala. Jakiego? Nie wiadomo. Dostałam tylko numer telefonu. Dzwoniłam, odezwała się izba przyjęć. Nikt nic nie wiedział, a ja szalałam z rozpaczy. Kolejne numery telefonów i ciągle nic: “nie ma u nas takiego dziecka”. Nie wierzyłam w to, co się dzieje. Sądziłam, że to jakieś nieporozumienie, jakiś koszmar – zupełnie jakbym trafiła na plan filmu “Incepcja”. Gdy w końcu znaleźliśmy naszego syna, pojechaliśmy do właściwego szpitala. Olek miał już dwa dni, a ja ani razu go nie widziałam, nie trzymałam za rączkę, nie poczułam ciepła jego ciałka. Nie wiedziałam nawet, jak wygląda! Mimo wszystko kochałam go z całych sił i znalazłabym go nawet na końcu świata. W końcu go zobaczyłam – malutkiego, bezbronnego, ukrytego za ścianami inkubatora. Gdy przyszedł lekarz, wszystko stało się jasne – maluszek urodził się ze zrośniętym odbytem, konieczna była natychmiastowa operacja. Jak się później okazało – pierwsza z wielu.  Minął prawie rok, podczas którego walczyliśmy o zdrowie przewodu pokarmowego Olusia. Sądziliśmy, że już teraz będzie wszystko dobrze – stomia została usunięta, a synek był jak inne dzieci. Nie wiedzieliśmy, że tak naprawdę to dopiero początek naszych zmagań o jego zdrowie. Okazało się, że lewa nerka dziecka nie funkcjonuje prawidłowo, że trzeba ją usunąć… To tylko jedna z wielu trudności, z którymi się zmagamy. Aleksander cierpi także na wadę serca, pęcherz neurogenny, ma bardzo duży pęcherz moczowy i zwężoną cewkę. Na domiar złego kolejne badania wykryły zakotwiczony rdzeń kręgowy, brak kości guzicznej i skróconą kość krzyżową. Zwykłe czynności, którymi my nie zaprzątamy sobie głowy, są dla Olka nieosiągalne. Nie czuje, gdy chce mu się kupkę lub siusiu, dlatego cały czas chodzi w pampersie. Wada kręgosłupa powoduje rosnąca skoliozę, która jest sprawczynią dodatkowego cierpienia. Oluś się nie poddaje, chociaż prawie codziennie musi być rehabilitowany – to jedyna droga, by choroba nie postępowała i szansa na to, że kiedyś będzie zdrowy. Staramy się ze wszystkich sił, jednak koszty leczenia nas przerastają. Musimy prosić o pomoc, bo sami nie damy rady. Prosimy, pomóż walczyć Olusiowi o sprawność – jego uśmiech to największa nagroda za cały trud. Synek właśnie nim chciałby Ci podziękować – najlepiej jak potrafi. Rodzice Olka ➡️ Licytacje dla Olka

35 866 zł
Zuzia Kubacka
Zuzia Kubacka , 9 years old

🆘 Udar u 9-letniej Zuzi! Pomóż jej walczyć o sprawność!

Nasza ukochana Zuzia, zaledwie 9-letnia dziewczynka, przeszła UDAR niedokrwienny mózgu! Nic nie zapowiadało tej tragedii. Córeczka była okazem zdrowia, radości i energii… Dziś z rozdzierającym bólem patrzymy, jak na nowo nabywa podstawowe umiejętności, zupełnie jakby znów była malutkim dzieckiem... Z serca prosimy o Waszą pomoc, by Zuzia jak najszybciej odzyskała sprawność! Do tej pory trudno nam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Na własnej skórze odczuliśmy, jak bezlitosne i brutalne potrafi być życie… Sobotni poranek, 18 maja na zawsze rozedrgał nasze serca. Gdy usłyszeliśmy dobiegający z pokoju Zuzi głuchy hałas, czuliśmy, że stało się coś STRASZNEGO! Otworzyliśmy drzwi i ujrzeliśmy córkę na podłodze, pozbawioną władzy w prawej stronie ciała. Jej prawy kącik ust wykrzywiał grymas niemocy… Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Udar? Przecież to jeszcze dziecko! W szpitalu okazało się, że przyczyną udaru był zakrzep. Zuzia przeszła operację. Przez dwa długie dni była w stanie śpiączki farmakologicznej. Wylewaliśmy litry łez, czekając, aż się obudzi. Później nie przestawaliśmy płakać, bo dowiedzieliśmy się, że Zuzia ma prawostronny niedowład ciała i afazję – nie może poruszać prawą stroną ciała, ani mówić! Zuzia nie chodzi samodzielnie. Porusza się na wózku inwalidzkim lub z pomocą osoby dorosłej. Brak czucia w prawej ręce uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie – a przecież jest praworęczna! Afazja sprawia, że ma trudności z komunikacją, mową spontaniczną i procesami poznawczymi. Obecnie przebywamy na rehabilitacji, a wkrótce będziemy skierowani na oddział neurologii.  Stan Zuzi wymaga długotrwałego leczenia ze strony fizjoterapeutów, neurologopedów, neurologów i neuropsychologów.  Chcielibyśmy też zapewnić jej udział w turnusach rehabilitacyjnych. Przed nami długa droga, która wiąże się z ogromnymi kosztami. Te przewyższają nasze możliwości finansowe, dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc. Nasza Zuzia była radosnym dzieckiem, miała wiele zainteresowań, uwielbiała rysować, jeździć na rowerze i była zawsze pełna energii. Była także bardzo dobrą uczennicą. Marzymy, by nasza córka mogła wrócić do pełni zdrowia i cieszyć się dzieciństwem, które tak nagle zostało jej odebrane. Dlatego pełni wiary, że ten koszmar szybko się skończy, prosimy o Wasze wsparcie!  ➡️ LICYTACJE DLA ZUZI

35 828,00 zł ( 67.35% )
Still needed: 17 364,00 zł
Kasper Rypiński
Urgent!
Kasper Rypiński , 15 years old

Mamy mało czasu❗️Ratujmy sprawność przyszłego Mistrza Polski❗️

Mój syn Kasper ma 14 lat. Kocha sport, szczególnie wioślarstwo, które aktualnie trenuje. Niestety, zdarzył się wypadek. Kasper spadł ze schodów i obecnie walczymy o to, by kontuzja nie przekreśliła jego marzeń… Uszkodzone więzadło krzyżowe przednie, więzadło poboczne przyśrodkowe, obrzęk szpiku kostnego kości udowej i obrzęk szpiku kostnego podchrzęstnie w kłykciach kości udowej. Jeśli Kasper nie przejdzie skomplikowanej operacji, już nigdy nie wróci do sportu. A to ambitny, młody człowiek, który marzy o medalach. W tym roku zdobył srebrny na Makroregionalnych Zawodach w dwójce podwójnej chłopców! Wiem, że chciałby jeszcze w nich wystartować, dlatego zrobimy wszystko, by mu to umożliwić. Pierwsze badania i konsultacje mamy za sobą. Niestety, okazało się, że koszty zabiegu i rehabilitacji przewyższają nasze możliwości finansowe. Sama operacja, potem 2 tygodnie w klinice, 3 miesiące intensywnej fizjoterapii i dojazdy do Łodzi… Aby wrócić do sportu, zabieg musi się odbyć jak najszybciej. Początkowo planowano go na 13 listopada, ale ostatecznie udało się przesunąć termin na 27 listopada! Czas działa na naszą niekorzyść… Kwota do uzbierania jest ogromna i bez pomocy nie uda nam się uzbierać jej w tak krótkim czasie. Stąd pomysł na zbiórkę. Chciałabym, by mój syn mógł wrócić do pełni sprawności i zdobywać medale. Razem z nim marzę, że pewnego dnia zostanie Mistrzem Polski. Przed nim całe życie, dlatego bardzo proszę, pomóż Kasprowi spełnić to marzenie i w pełni sprawności stanąć na podium. Anna, mama

35 817,00 zł ( 56.11% )
Still needed: 28 013,00 zł
Tomasz Burnos
Urgent!
Tomasz Burnos , 45 years old

Trwa bitwa o życie Tomka❗️Liczy się każda minuta❗️

Mam 44 lata, to jeszcze nie czas, aby umierać. Nie jestem zbyt zamożny, żyję jak każda przeciętna polska rodzina, ale za to mam o wiele więcej – kochającą żonę Edytę i wspaniałą córkę Martynę, z której jestem bardzo dumny.  Mój dramat rozpoczął się 5 lat temu, kiedy będąc w pracy dostałem zawrotów głowy, które nie pozwoliły mi normalnie funkcjonować. Myślałem, że to zwykłe zmęczenie, ale niestety prawda okazała się o wiele gorsza! Wykryto w mojej głowie jeden z najgorszych nowotworów, glejak 4 stopni ! Miałem jednak nadzieję, że może uda mi się wyzdrowieć. Po częściowym usunięciu guza, rozpocząłem radio i chemioterapię tabletkową. Potem wróciłem do normalnego życia i udało mi się wygrać z chorobą. Tak mi się wtedy przynajmniej wydawało. Miałem nadzieję, że już więcej nie będzie mi dane zmierzyć się z tak potwornym przeciwnikiem, jakim jest glejak.  A jednak, przy rutynowej kontroli wyszła wznowa! Załamałem się, bo wiem co to oznacza. Mój świat się zawalił, ale powiedziałem sobie, że nie poddam się bez walki, za bardzo kocham życie i swoją rodzinę.  Myślałem, że sam sobie poradzę, że nie będę musiał prosić nikogo o pomoc. Niestety koszty leczenia są bardzo duże, na co nie stać mojej rodziny. Jestem na rencie, czuję się coraz słabszy. Moja żona nie jest w stanie się mną zająć, gdyż ciężko pracuje na dwie zmiany, żeby zarobić na dom i moje leczenie. Błagam chociaż o symboliczną złotówkę lub udostępnienie mojej zbiórki. Razem możemy wszystko. Tak bardzo kocham życie.    Tomasz

35 801 zł
Sabrina Tybulczuk
Urgent!
Sabrina Tybulczuk , 43 years old

Nie pozwól, aby złośliwy nowotwór odebrał dzieciom matkę❗️

Jestem mamą dwóch wspaniałych córek, jedna ma 15 lat, a druga tylko 5. Nasze życie zmieniło się w jednej chwili – wtedy kiedy lekarz powiedział, że jestem śmiertelnie chora! W lipcu 2022 roku otrzymałam  diagnozę: rak inwazyjny piersi hormonozależny z przerzutami do węzłów chłonnych. Guz zaczął naciekać na opłucną, w której  zbierał się płyn. Woda zbierała się w szybkim tempie, co utrudniało mi oddychanie! Przy głębokim oddechu, ból był ostry, przeszywający. Co kilka dni drenaż ściągał 7 litrów płynu, który gromadził się w płucach! Jednak podczas ostatniego drenażu, doszło do odmy opłucnej. Z tego powodu trafiłam do szpitala. Byłam bardzo słaba, a zapadnięte płuco sprawiało, że ciężko było mi oddychać. Założono mi dren do opłucnej  i podłączono do aparatury, w celu rozprężenia płuca. Po trzech tygodniach płuco na szczęście wróciło do pierwotnego stanu. Przeszłam 6 czerwonych chemii, które niestety nie zadziałały skutecznie. Doszło do tego, czego wszyscy się bali – guz się powiększył! Nie wiadomo, czy kolejna chemia zadziała w sposób właściwy i cofnie komórki nowotworowe… Niedługo czeka mnie badanie tomografem, który ma wykazać czy pojawiły się przerzuty. Jestem przerażona i boję się dnia, w którym otrzymam wynik. Napięcie, jakie odczuwam, jest niewyobrażalnie ciężkie!  Mam dzieci, to dla nich muszę żyć. Pragnę zobaczyć jak dorastają, wkraczają w dorosłość, zakładają swoje rodziny. Chcę towarzyszyć im na każdym z tych etapów, dlatego chwytam się każdej deski ratunku! Oprócz tradycyjnych metod leczenia, wielką nadzieję pokładam w leczeniu wspomagającym. Wierzę, że uda mi się zatrzymać chorobę i nie dopuścić do powstania kolejnych przerzutów. Leczenie jest jednak dla mnie bardzo kosztowne. Dlatego proszę Was o wsparcie finansowe, abym mogła być zdrowa, nadal żyć i wychowywać moje dzieci. Liczy się dla mnie każda złotówka.  Bardzo dziękuję każdemu, kto nie przejdzie obojętnie obok mojej prośby. Nie poddaję się, cały czas pracuję zawodowo, oczywiście w miarę moich możliwości. Mam wsparcie od rodziny, znajomych i przyjaciół, co daje mi ogromne siły do dalszej walki. Najważniejsze są dla mnie moje córki, które kocham nad życie i nie wyobrażam sobie, żeby miały zostać same.  Sabrina

35 751,00 zł ( 33.6% )
Still needed: 70 632,00 zł
Franciszek Dobry
Franciszek Dobry , 4 years old

Dalej walczymy o zdrowie Frania - pomóż, by miał szansę na szczęście!

Dziękujemy za Twoją pomoc! Dzięki wparciu tak wiele zmienia się w naszym życiu! Jednak dzisiaj wracamy, bo stan zdrowia naszego Franka uległ zmianie. Napady pojawiają się jeszcze częściej, a leczenie NIE MOŻE JUŻ CZEKAĆ! Nasza historia: Nasz synek ma 3-latka i postawioną diagnozę. Jest to zespół Westa – najpoważniejsza forma padaczki dziecięcej, szczególnie oporna na leczenie... Franek wymaga pomocy nawet przy najprostszych czynnościach. Nie potrafi sam siedzieć, zjeść, a także chodzić. To konsekwencja niszczących napadów padaczki. Niestety, ataki pojawiają się coraz częściej i bez konkretnego leczenia wykończą małego Frania! Złe wyniki badań EEG naszego synka pokazały, że napady występują cały czas, nawet we śnie oraz czuwaniu. Uczęszczamy na rehabilitację, dzięki której są małe postępy. Staramy się zapewnić mu leczenie i wszelkie terapie, ale każde z nich to ogromne koszty...  Nie ustajemy w walce o rozwój oraz sprawność synka, ale sami nie jesteśmy w stanie zebrać funduszy, chociażby na badanie genetyczne WES. Dlatego prosimy o pomoc. Dzięki badaniu dowiemy się, jaka jest przyczyna choroby naszego dziecka, oraz jaka jest dalsza diagnoza.  A co najważniejsze — być może dowiemy się, jak możemy mu pomóc... To dla nas ogromnie ważne! Rodzice ➡️ Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.  ➡️ Wesprzyj Frania poprzez licytacje:Licytacje dla Frania

35 744,00 zł ( 69.7% )
Still needed: 15 533,00 zł
Martyna Aleksiejczuk
Martyna Aleksiejczuk , 3 years old

Trwa walka o sprawność i samodzielność... Z Twoją pomocą to się uda!

Fakt, że zostaniemy rodzicami, napawał nas ogromną radością! Ciąża przebiegała prawidłowo, poród również, a córeczka dostała maksymalną liczbę punktów w skali Apgar. Życie stało przed nami otworem, a jedynym problemem miały być nieprzespane noce. Niestety już wkrótce miało się okazać, że los bywa przewrotny i nic nie jest nam dane „na pewno”… Dość szybko zauważyliśmy, że z Martynką dzieje się coś niedobrego. Zaczęło się od napadów drgawkowych, po których trafiliśmy do Centrum Zdrowia Dziecka. Tam została bardzo szybko zdiagnozowana i stwierdzono, że jest bardzo ciężko chora… Okazało się, że Martynka ma padaczkę oraz kardiomiopatię rozstrzeniową z niescaleniem mięśnia sercowego z upośledzoną funkcją skurczową lewej komory. Co gorsze wada okazała się nieoperacyjna! Jedyne, na co możemy liczyć to leczenie farmakologiczne i modlitwa by jej stan się nie pogorszył.  Jak się okazało, to nie koniec nieszczęść, jakie spadły na naszą cudowną córeczkę. Martynka jest również opóźniona rozwojowo, a w związku z tym nie siedzi samodzielnie, nie mówi i nie chodzi… Dzięki bardzo intensywnej rehabilitacji, którą wdrożyliśmy, zaczęła się czołgać. Chociaż coś! Niemniej cały czas wymaga 24-godzinnej opieki, a we wszystkich czynnościach życiowych potrzebuje osoby do pomocy.  Fakt, że nasza córka jest tak bardzo chora, spowodował, że zaczęliśmy szukać przyczyny tego stanu. Wykonaliśmy badania genetyczne, które wykazały „Zespół delecji 1p36”. Zespół ten wiąże się z utratą części materiału genetycznego na krótkim ramieniu pierwszego chromosomu. Chociaż liczba chromosomów jest prawidłowa, u chorego brakuje fragmentu materiału DNA, co powoduje liczne wady i schorzenia. W zależności od tego, jakiej części chromosomu brakuje, objawy mogą być różnie nasilone, niemniej obejmują zarówno wygląd fizyczny, jak i opóźnienie rozwoju i występowanie wad, np. serca.   Było to dla nas totalnym zaskoczeniem, ponieważ w obu naszych rodzinach nie ma żadnych przypadków chorób genetycznych! Badania naukowców również nie wyjaśniają, dlaczego taki błąd się pojawił. My jako rodzice nie możemy już nic zrobić, oprócz tego, aby sprawić by nasze dziecko było samodzielne. Marzymy, by mogła siedzieć, chodzić i biegać, a nawet pływać.  Aby osiągnąć ten cel potrzeba czasu, wielu godzin ćwiczeń i rehabilitacji, a także sprzętu rehabilitacyjno-ortopedycznego, którego ceny przewyższają nasze obecne możliwości. Aktualnie Martynka potrzebuje specjalistycznego wózka, pionizatora oraz siedziska. Wszystkie te sprzęty są jednak niebotycznie drogie! Dlatego zwracamy się o jakiekolwiek wsparcie do Was – ludzi dobrej woli i serca. Prosimy, pomóżcie Martynce choć trochę odwrócić smutne koleje losu, które tak nieoczekiwanie postawił on na jej drodze… Rodzice

35 691 zł
Marta Brzozowska
Marta Brzozowska , 40 years old

Mąż walczy o zdrowie żonę! – Lekarze ratowali jej życie!

Choroba zmieniła w naszym życiu wszystko. Z początku ją okiełznaliśmy, jednak przez ostatnie lata nie miała oporów, by zagarnąć sobie każdą sferę sprawności mojej żony. Rozpanoszyła się do tego stopnia, że lekarze walczyli o życie Marty! Od kiedy pamiętam, żona zawsze była uśmiechnięta i pogodna. To dusza towarzystwa, której wielkie serce znają wszyscy. Jeśli ktoś potrzebował pomocy, zawsze mógł liczyć na NASZĄ Martę. Niestety 11 lat temu lekarze stwierdzili u niej padaczkę lekooporną. Dotychczas dawaliśmy sobie radę, jednak przyszła drastyczna zmiana. We wrześniu zeszłego roku po gromadnych napadach padaczkowych Marta doznała paraliżu prawej strony. Poruszała się przy pomocy kuli. Był to dla nas dotkliwy cios. Nie spodziewaliśmy się jednak kolejnego, jeszcze bardziej dotkliwego uderzenia.  W sierpniu tego roku stan zdrowia Marty drastycznie się pogorszył. Pamiętam doskonale ten dzień, gdy powrocie z pracy zastałem ją nieprzytomną, leżącą na podłodze w trakcie napadów padaczkowych. Natychmiast wezwałem pomoc. Żona wymagała intubacji i szeregu badań. Przez tydzień leżała na OIOMie. Lekarze walczyli o jej życie… Kolejne 7 tygodni spędziła na oddziale rehabilitacyjnym. Niestety niedowład się pogłębił. Rozpoznano padaczkę lekooporną oraz nieokreślone zaburzenia mózgu. Marta obecnie porusza się na wózku inwalidzkim i nie jest zdolna do samodzielnej egzystencji.  Marta dostała znaczny stopień niepełnosprawności. Jako mąż stanąłem na wysokości zadania i we własnym zakresie staram się przystosować dom oraz jego otoczenie do nowej rzeczywistości. Zrobiłem już specjalny podjazd przystosowany do wózka inwalidzkiego. Jednak sytuacja, w której się znaleźliśmy, wymaga bardzo dużego nakładu finansowego.  Marta potrzebuje stałej rehabilitacji i fizjoterapii, która jest bardzo kosztowna. Niestety na ten moment nic nie zrobi wokół siebie. Bardzo proszę o pomoc! Marta jest niezastąpioną żoną, mamą naszej 15-letniej córki Weroniki. Tak bardzo chciałaby wrócić do codzienności sprzed paraliżu... Pomóc może jedynie droga, intensywna rehabilitacja. Zbigniew, mąż Marty i tata Weroniki

35 688 zł
Dawid Selke
Dawid Selke , 32 years old

Jego życie w ułamku sekundy zostało zburzone❗️POMOCY❗️

Dawid był lubianym, pełnym energii i pasji nauczycielem historii. Uwielbiał naukę, zamierzał kształcić się dalej i wciąż rozwijać swoje kompetencje. Niestety los miał dla niego inne plany. Zamiast walczyć o dalsze wykształcenie, dziś Dawid walczy o życie… Od dłuższego czasu syn skarżył się na silne bóle głowy, ale leki przepisane przez lekarzy na szczęście przynosiły poprawę. 3 lata temu Dawid zachorował na cukrzycę, był pod stałą kontrolą specjalistów i mógł normalnie funkcjonować. Niestety nagle jego życie zmieniło się o 180 stopni. W lipcu, o 3 nad ranem mojego męża obudziły dziwne odgłosy z pokoju syna. Od razu pobiegł, by sprawdzić, co się dzieje. Dawid siedział na fotelu, myśląc, że spadł mu cukier – chciał przyjąć insulinę. Niestety jak się później okazało – sytuacja była dużo poważniejsza. Karetka zabrała naszego syna do szpitala w bardzo złym stanie. Wprowadzono Dawida w stan śpiączki farmakologicznej, w której tak naprawdę przebywa do dziś. Nie ma z nim kontaktu.  U syna zdiagnozowano rozlane uszkodzenia centralnego układu nerwowego na skutek hipoksemii oraz długotrwałej hipoglikemii, ślepotę korową, ropień płuca prawego, padaczkę i dekompensację cukrzycy typu I. Lekarze kilkukrotnie próbowali go wybudzić, niestety syn nie odzyskał pełnej świadomości. W międzyczasie przebył również zapalenie płuc. Najważniejsze jest, żeby jak najszybciej zapewnić mu intensywną rehabilitację. Tylko ona daje mu szansę na odzyskanie dawnego życia. Pomożecie nam? Leczenie i rehabilitacja generują koszty, na które nie byliśmy przygotowani. Prosimy, pomóżcie nam uratować syna. Mama Dawida

35 666 zł