Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Dziedzic
Michał Dziedzic , 10 years old

Małe życie jest piekłem bólu❗️Operacja to dla Michałka jedyny ratunek - pomocy!

Cierpienie niszczy życie małego Michałka! Ból kończy każdy dzień, sprawia, że nieprzespane są też noce... Bolą potwornie nóżki, bolą stawy, a chore ciało Michałka krzyczy.o ratunek! Operacja jest jedynym ratunkiem - prosimy, pomóż! Mama Michała - Edyta: Każdy dzień mojego dziecka kończy się bólem... Boli w ciągu dnia, boli wieczorem, rano... W nocy nie śpimy - Michałkowi dokucza przeszywający ból stawów. Rano synek ma bardzo duży problem, żeby wstać na własne nogi. Musi się najpierw ostrożnie rozruszać, aby nie zacząć dnia od bolesnego w skutkach upadku na podłogę. Ręce oraz nogi nie pracują prawidłowo... Upadając, nie jest w stanie ochronić się rękami. Od krzywego kręgosłupa bolą też plecy. Misiek musi położyć się do łóżka kilka razy dziennie, aby odpocząć. Gdy byłam w trzecim miesiącu ciąży, lekarz powiedział, że widzi u dziecka wiele nieprawidłowości… Nie dawał mi szans, że moja ciąża przetrwa. Że Michałek przeżyje. Nie chciał dać mi nawet terminu porodu… Z czasem usłyszałam od lekarzy, że nie widzą rąk i nóg... Synek bardzo mało poruszał się w brzuchu, więc twierdzono, że po urodzeniu będzie dzieckiem leżącym. Ciąża nie była pięknym czasem, była koszmarem. Płakałam przez cały czas. Nie mogłam się pogodzić z tym, że moje dziecko urodzi się chore… Bałam się o synka i o jego przyszłość, zastanawiałam się, co z nim będzie, czy da sobie radę? Lęk rósł z każdym dniem, ale tak samo moja miłość. Nie zwątpiłam w to, że synek przeżyje. Michałek przyszedł na świat 24 października 2013 roku. Leżał nieruchomo, ruszał tylko oczkami… Niczym więcej. Lekarze stwierdzili mnogie wady układu kostno – szkieletowego, wiotkość mięśni oraz wadę serca. Nie dawali szans na to, że będzie kiedykolwiek sam chodził, a nawet, że podniesie sobie sam kubek i się z niego napije. Radzili mi pogodzić się z rzeczywistością. Od razu odpowiedziałam lekarzom, że tak nie będzie, że się mylą. Gdy tylko wyszliśmy ze szpitala, rozpoczęła się walka o lepsze jutro Michała. Synek od ósmego tygodnia życia był intensywnie rehabilitowany. Robiliśmy wszystko, aby wzmocnić jego mięśnie, miał zakładane gipsy oraz ortezy na ręce i nogi, wykonywane na specjalne zamówienie. Miał zaledwie cztery miesiące, gdy przeszedł skomplikowaną operację jelit... Był w stanie agonalnym, ledwo uratowano mu życie. Jelita na szczęście podjęły pracę, ale przez kolejne dwa lata Michał zmagał się z powikłaniami. Nie rósł, nie przybierał na wadze; był to bardzo trudny czas, spędzony głównie w szpitalach, hektolitrach wylanych łez, w wieku 3,5 lat Michał postawił pierwsze samodzielne kroki.   W końcu doszliśmy do momentu, że synkowi mogła pomóc tylko operacja... Dzięki zaangażowaniu wielu ludzi udało się uzbierać na pierwszy etap leczenia w Paley European Institute. W sierpniu 2018 roku Michał przeszedł skomplikowaną operację rekonstrukcji stawów kolanowych oraz prawego biodra. Następnie nóżki goiły się piętnaście tygodni w gipsach. Potem synek był intensywnie rehabilitowany, nawet kilka razy dziennie; niestety sprawiało mu to dużo bólu i cierpienia, polało się wiele łez. Uczył się stawiać pierwsze kroki, używać swoich nowych kolan. To sprawiło, że dostał szanse na lepsze życie - przede wszystkim zniknął chroniczny ból kolan, który odbierał mu chęć do życia. Zaczął oglądać świat z takiej perspektywy, co inne dzieci, co zapoczątkowało ogromny skok w jego rozwoju. Niestety, ze względu na złożoną wadę układu kostnego synka trzeba było zmienić kierunek operacji... Staw biodrowy wymagał natychmiastowej naprawy. Nie udało się wykonać założonego planu - nie zostały naprawione stawy skokowe oraz stopy. Michał rośnie, staje się cięższy, co obciążą źle zbudowane stawy oraz niepoprawnie ułożone stopy. To sprawia, że nóżki bardzo bolą. Dodatkowo trzeba wzmocnić kolana, które również rosną i wymagają poprawy. Konieczna jest kolejna operacja. Od samego początku życie Michałka to nieustająca walka o jego sprawność i zdrowie. Synek nie wie, co to beztroskie, wesołe, kolorowe dzieciństwo. Intensywna rehabilitacja, kontrole, badania, pobyty w szpitalach oraz ból stawów - to wszystko sprawia, że  Michałkowi ucieka beztroska dzieciństwa... Coraz częściej zadaje pytania, dlaczego ma takie nóżki i rączki, oraz wiele innych. We wrześniu Michał rozpoczął naukę w pierwszej klasie, nawiązał nowe przyjaźnie. Niestety, przez kumulacje problemów zdrowotnych, bóle i ogólne zmęczenie, musiał przejść na nauczanie indywidualne w domu. Przez chorobę nie może chodzić do szkoły razem z innymi dziećmi, nie ma kontaktów społecznych, których tak bardzo potrzebuje... Znów muszę prosić o pomoc, bo mój synek cierpi... Koszt operacji to ponad 160 tysięcy złotych plus rehabilitacja, sprzęt do pionizacji, ortezy, konsultacje i wizyty specjalistyczne.  Mimo że kwota jest wysoka, musimy ją uzbierać - tu chodzi o życie i zdrowie małego dziecka, które na starcie musiało zmierzyć się z potężną niesprawiedliwością losu. Na szczęście Zabieg zostanie przeprowadzony przez doktora Feldmana oraz zespół lekarzy z Paley European Instytute w Warszawie, nie musimy wyjeżdżać do USA, co znacznie zmniejszyło koszty leczenia Michałka. Wciąż jednak są ogromne.. Choroby Michała nie da się wyleczyć, ale dzięki operacjom można znacznie poprawić jego życie. Michał będzie mógł sam się przemieszczać. Będzie samodzielnym chłopcem, a w przyszłości mężczyzną. Przede wszystkim - i co najważniejsze - będzie żył bez bólu i cierpienia, które obecnie zamienia jego życie w koszmar. Proszę, spraw, aby tak się stało.

73 075,00 zł ( 27.67% )
Still needed: 190 981,00 zł
Wanda Szymanowska
13 days left
Wanda Szymanowska , 67 years old

Zrobię wszystko, by mama do nas wróciła! Pomożesz mi?

20 października 2021 r. życie naszej rodziny uległo diametralnej zmianie. Nasza Mama uległa wypadkowi – została ugryziona przez pszczołę, co wywołało wstrząs anafilaktyczny, w następstwie którego doszło do zatrzymania krążenia. Akcja reanimacyjno-resuscytacyjna trwała 30 minut, najdłuższe 30 minut w życiu jej dzieci i wnuków. Krążenie wróciło, Mama jest z nami, zmaga się ze skutkami niedotlenienia, a my z całych sił ją w tej walce wspieramy. Ze stanu, określanego przez lekarzy jako stan nierokujący nadziei – w zasadzie przygotowywano nas na najgorsze, przeszliśmy przez stan śpiączki mózgowej, stan wegetatywny, aktualnie znajdujemy się w stanie tzw. minimalnej świadomości połączonej z syndromem zamknięcia. Mama przebywa większość czasu w domu, gdzie codziennie staramy się dawać jej wszystko, czego potrzebuje, aby wróciła do pełni sił, miała wolę i chęć do walki o siebie i o to, aby była z nami, w świecie, który stworzyła, wśród kochającej rodziny.  Codzienna mozolna rehabilitacja rodzinna, konsultacje ze specjalistami, środki higieny, sprzęt do rehabilitacji, sprzęt ułatwiający Mamie życie – aktualnie myślimy o schodołazie, aby mogła korzystać z dobrodziejstw przebywania na świeżym powietrzu, to ogromne obciążenie finansowe dla naszej rodziny. Nie wspominając o tak ważnych wyjazdach do specjalistycznych ośrodków neurorehabilitacji, których koszty są kosmiczne – dwutygodniowy turnus to wydatek rzędu około 10 tysięcy złotych. Z pomocą wielu ludzi, z determinacją walczymy o lepsze jutro Mamy i z radością przyjmujemy każdy krok ku większej sprawności. Mama to bardzo silny człowiek, z ust którego żadne z jej dzieci czy wnuków nigdy nie usłyszało złego słowa, a o tym, jak wspaniałym jest człowiekiem, świadczą kartony pocztówek, listów, serdecznych wiadomości, jakie  napływają do Mamy cały czas.  Nasza walka trwa i nie przestanie, bo zdrowie Mamy to dla nas największy priorytet, dlatego zwracamy się do Was po raz kolejny z prośbą o wsparcie, abyśmy mogli zapewnić Mamie wszystko, czego potrzebuje, aby cieszyć się życiem razem z nami.

72 740 zł
Ewa Matuszewska
Urgent!
Ewa Matuszewska , 33 years old

Planowaliśmy ślub, gdy trafiłam na... ONKOLOGIĘ❗️Ratuj z nami Ewę❗️

Mam 32 lata i jestem mamą. Miałam zaplanowany ślub, ale w lutym tego roku spotkała nas tragedia. Diagnoza, która chce wszystko zniszczyć. Nic już nie jest jak dawniej...  Postawiono mi diagnozę — nowotwór mózgu. Ta wiadomość wywróciła nasze życie do góry nogami. Mimo przeciwności losu jestem żoną Krystiana, który zorganizował wszystko w tydzień. ‚‚Mieliśmy mieć wszystko: DJ-a, saksofonistę, fotografa, desery i barmana. Jednak los chciał dla nas inaczej i mieliśmy swój dzień 16 kwietnia o 3 miesiące wcześniej. Dzięki wspaniałemu mężowi, który wszystko zorganizował w tydzień! Jesteśmy mężem i żoną". Tak pisałam na swoich social mediach całkiem niedawno...  Guz jednak nie zniknął, miłość i ogromna wola nie są w stanie go zatrzymać. Niestety, szybko okazało się, że potwór jest nieoperacyjny ze względu na jego umiejscowienie. Znajduje się w pniu oraz lewym płacie mózgu. Wykonana biopsja ukazała zaawansowane stadium choroby. Podjęłam leczenie onkologiczne w Gliwicach. Pobyt okazał się długi i bardzo ciężki. Podczas pobytu w szpitalu mój stan zdrowia znacznie się pogorszył... Czas dla nas znowu się zatrzymał, a lekarze zastanawiali się nad przedwczesnym zakończeniem leczenia. Bardzo szybko postępująca choroba spowodowała prawostronny niedowład, problemy z mową i pamięcią. Z powodu niedowładu jestem uzależniona od najbliższych. Moja choroba zbiera żniwo. Ogrom czasu moich najbliższych, moje zdrowie oraz koszty finansowe związane z jego ratowaniem. Mimo skierowań na rehabilitacje nie mam możliwości i terminów korzystania z niej... Koszty leków, leczenia oraz dojazdów przewyższają nasz budżet domowy. Jest mi bardzo przykro, że w ogromie tylu nieszczęść i walki o życie, tak dużą rolę odgrywają pieniądze. One teraz mogą zdecydować o tym, co ze mną się stanie...  Nie chcę na to pozwolić! Mam dla kogo żyć, moja rodzina jest dla mnie wszystkim...  Proszę, daj mi nadzieję!  Ewa 

72 546 zł
Lilianna Fitrzyk
Lilianna Fitrzyk , 4 years old

Lila tak bardzo chce żyć. Pomóż nam zawalczyć o przyszłość córki!

Walka o życie Lilki to walka z czasem. Musimy się spieszyć, by jak najszybciej wykonać poszerzone badania genetyczne i pomóc naszemu maleństwu. Nie możemy czekać i patrzeć jak cierpi, jak walczy o każdy oddech. Musimy zrobić wszystko, by uratować naszą córkę! Przed narodzinami Lilianny wykonaliśmy badania prenatalne. Wszystko wyszło w porządku, a my jeszcze bardziej czekaliśmy na jej przyjście na świat. W trakcie ciąży jedynym problemem było moje złe samopoczucie z powodu zwyrodnienia kręgosłupa i ucisku macicy na żyłę. Ciąża została rozwiązana w 37 tygodniu przez cesarskie cięcie. Lekarze zapewniali, że wszystko jest w porządku. Lila urodziła się zdrowa. Przynajmniej tak nam się wydawało… Jako przezorna mama przed szczepieniem Lilki prosiłam o wykonanie CRP - czyli badania wykonywanego przy podejrzeniu infekcji, by być pewnym, że nic jej nie jest. Wynik bez zarzutu, kamień z serca. Gdy przywieziono mi ją okazało się, że jest sina… prawie nie oddychała. Aż boję się pomyśleć co mogłoby się stać gdybym nie zareagowała tak szybko. Żyłam z ogromną nadzieją, że to tylko jednorazowa sytuacja, która nigdy się nie powtórzy.  Niestety bezdechy pojawiały się coraz częściej, a Lilka była bardzo ospała. Martwiła nas także przedłużająca się żółtaczka fizjologiczna. Wiedzieliśmy, że musimy szybko zareagować, dlatego długo się nie zastanawialiśmy. Lilka potrzebowała kompleksowych badań, żebyśmy wiedzieli co jej jest. Teraz nasze 8-miesięczne dziecko boryka się z tyloma problemami, że aż trudno ubrać to w słowa. Wszystkie objawy prowadzą nas do Zespołu Charge, bardzo rzadkiej choroby genetycznej wywołaną przez mutację genu CDH7. Przed nami jeszcze długa droga i wiele badań… Lila zmaga się ze szczeliną błony naczyniowej tęczówki, gotyckim podniebieniem, wadą serca i ubytkiem międzyprzedsionkowy z przeciekami, słabym napięciem mięśniowym i asymetrią ciała, refluksem, torbielą w główce i kilkoma na jajnikach. Im więcej szukamy, tym więcej znajdujemy. Lekarze podejrzewają także niedosłuch i inne ukryte wady, które mogą wpływać na jej funkcjonowanie.  Szansą dla naszej córeczki są w tym momencie rozszerzone badania genetyczne, które powiedzą nam w którą stronę podążać z leczeniem. Oprócz tego bardzo ważna jest terapia widzenia i słuchu oraz regularne wizyty neurologiczne. Jeśli zdobędziemy pieniądze na badania, Lilka będzie miała szansę zawalczyć o swoją przyszłość! Jej starsze rodzeństwo bardzo ją kocha i wierzy, że za kilka miesięcy będą wspólnie bawić się w parku, za kilka lat jeździć na rowerze, razem chodzić do szkoły. Łzy napływają do oczu, ale musimy być silni. Nie chcemy niszczyć naszych rodzinnych marzeń. Nie wiemy co jeszcze przed nami, ale wytrwale walczymy każdego dnia. Marzymy o szczęśliwym dzieciństwie Lili, bez bólu i ograniczeń. Dlatego bardzo prosimy o pomoc i wsparcie. Badania i dojazdy bardzo dużo nas kosztują. Prawdopodobnie będziemy potrzebować różnych sprzętów rehabilitacyjnych, do tego dołączą także wyjazdy na specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne. To wszystko przekracza nasze możliwości. Mimo przeciwności losu nie poddamy się. Zrobimy wszystko dla naszej córeczki!  Rodzice ➡️ Zmagania Lilki można obserwować na jej fanpage ➡️ Lilkę można wesprzeć także przez licytacje na Facebook'u

72 068 zł
Jakub Osuch
Jakub Osuch , 14 years old

Komplikacje w czasie operacji doprowadziły do tragedii! Pomóż Kubusiowi!

Tak bardzo cieszyliśmy się z narodzin Kuby. Byliśmy szczęśliwi, że jest zdrowym i silnym chłopcem. Żyliśmy w błogiej nieświadomości, która pozwalała celebrować każdy bez obaw, co przyniesie jutro. Czy tak nie mogło pozostać na zawsze?  Wszystko zmieniło się gdy Kubuś skończył dwa latka. Zaczął utykać na prawą nogę i okazało się, że ma podwichnięte oba stawy biodrowe. Z dnia na dzień pojawiały się coraz to nowe dolegliwości. Częste zapalenia uszu, niedosłuch obustronny, niedomykalność zastawki mitralnej, zniekształcenia układu kostnego - wszystkie nowe wiadomości sprawiały, że baliśmy się bardziej.  Gdy Kubuś nie miał jeszcze pięciu lat, usłyszeliśmy ostateczną diagnozę – mukopolisacharydoza IVA. Nazwa niemówiąca zupełnie nic. Gdy dowiedzieliśmy się, że jest o nieuleczalna choroba genetyczna, cały nasz świat zawalił się w jednej sekundzie. Wiedzieliśmy jedno – będziemy walczyć o synka z całych sił, mimo że los nie jest dla nas łaskawy.  Rok Kubuś przeszedł operację odbarczenie szczytowo-potylicznego. Zabieg, który miał mu dać ulgę i lepsze funkcjonowanie zamienił się w straszną rodzinną tragedię. Doszło do powikłań. Kubuś miał sparaliżowane ręce i nogi, doszło także do niewydolności oddechowej.  Dzięki niesamowitemu wsparciu podczas poprzedniej zbiórki udało nam się wysłać synka na turnusy rehabilitacyjne, które w ogromnej części pomogły mu odzyskać sprawność.  Mamy nadzieję, że tak pozostanie jak najdłużej. Z drugiej strony wiemy, że to kropla w morzu jego potrzeb... Musimy zakupić gorset ortopedyczny, ponieważ prawa strona ciała jest dominującą, a po lewej stronie jest więcej uszkodzeń. Kuba cały czas siedzi krzywo i nie jest w stanie skorygować postawy. Kolejna rzecz to zakup koflatora. Z powodu nieefektywnego kaszlu, porażenia mięśni oddechowych dochodzi do zalegania wydzieliny. Dodatkowo sprzyja temu przewlekły problem z zatokami. Wiemy, że przyjdzie też moment, w którym zabraknie nam środków na codzienną rehabilitację... Chcemy oszczędzić Kubie kolejnego bólu i rozczarowania. Chcemy, by znowu mógł cieszyć się każdym dniem i choć na chwilę zapomnieć o niepełnosprawności. Czy będziesz z nami nadal w tej walce? Rodzice Kuby

72 025 zł
Patryk Borowski
Patryk Borowski , 42 years old

Dramat ojca czwórki dzieci❗️ Ratunku!

Mam 38 lat. Jestem mężem i tatą czwórki dzieci! Nie brakowałoby mi niczego, gdyby nie poważna choroba i przeszywający ból, z którym walczę każdego dnia... Przewlekłe zapalenie kości i szpiku sprawiło, że czeka mnie amputacja stopy! By mimo to wciąż być sprawnym, potrzebuję Twojej pomocy... Lata świetlne temu przeżyłem wypadek samochodowy. Roztrzaskałem się wtedy prawie cały, ledwo przeżyłem. W Otwocku składali mnie rok albo nawet dłużej. Po tym wszystkim wydawało się, że będę tylko kulał, z naciskiem na "wydawało się".  Wtedy nie przeszło mi nawet przez myśl, że właśnie zaczyna się moje nowe, zupełnie inne życie. Złamania się goiły, ale ból nie przechodził. Przez lata w mojej prawej stopie rozwijało się zapalenie kości, szpiku, tkanek miękkich. Rana się nie goiła i wciąż otwierała, a noga z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej. Nie pomogły amputacje palców ani oczyszczanie z opiłków kości, które jak się okazało, wciąż przez lata pozostawały w stopie. Obecnie stan jest najgorszy od początku problemów, Cały czas jestem na silnych środkach przeciwbólowych, chodzę z trudem i ogromnym bólem, coraz częściej o kulach.... Chciałbym po prostu żyć! Ale nie mogę... Każdy dzień przynosi mi kolejną dawkę cierpienia. Lata nieskutecznego leczenia, nieustający ból i wciąż otwierająca się rana, zmusiły mnie do podjęcia decyzji o amputacji i jej protezowania. Ponieważ sytuacja i zabieg nie jest standardowy, wiąże się ze sporymi kosztami. Do tego dochodzą koszty dojazdów, badań, rehabilitacji. Wszystko to generuje ogromną kwotę, której nie mam... Chciałbym odzyskać swoje życie. Chciałbym być sprawnym ojcem dla moich dzieci! Chciałbym wreszcie przypomnieć sobie, czym jest życie bez bólu! Pomóż mi, proszę! Patryk

71 863,00 zł ( 58.3% )
Still needed: 51 382,00 zł
Tomasz Kusiak
Tomasz Kusiak , 45 years old

Nie pozwólmy, by krwotok odebrał mu wszystko❗️Razem dla Tomka❗️

Tomek to nasz przyjaciel i współpracownik. Niedawno rozpoczynał nowe życie, razem ze swoją partnerką wybudowali dom! Niestety, 14 lutego tego roku Tomek trafił do szpitala w wyniku pękniętego tętniaka w mózgu. Musiał przejść kilka operacji ratujących życie, po których komplikacją było znaczne pogorszenie wzroku i motoryki ciała. W szpitalu spędził 3 miesiące, a po tym okresie przetransportowali Tomka do ośrodka poudarowego, gdzie aktualnie przebywa i potrzebuje dalszego leczenia oraz rehabilitacji. Konsultacja okulistyczna wykazała znaczne pogorszenie wzroku, a usunięcie krwi z gałki ocznej wymaga kolejnego zabiegu. Ale koszty tych procedur sięgają 8000-10000 złotych. Rehabilitacja to 4000 zł za miesiąc, ośrodek rehabilitacyjny 10000 zł za miesiąc, a leki 800 zł za miesiąc. Przez około rok tętniak krwawił w głowie Tomka! Naturalne odpływy płynu rdzeniowo- mózgowego zostały pozatykane, dlatego też podjęto decyzję o założeniu zastawki, w której zrobił się rozległy stan zapalny. Po antybiotykoterapii podjęto decyzję o założeniu kolejnej zastawki. Niestety, tragiczne komplikacje po leczeniu sprawiły, że powstał krwiak, który wywołał lewostronny paraliż ciała. Nie wiadomo, ile to potrwa. Specjaliści mówią, że najlepiej jakby Tomek spędził w ośrodku 6 miesięcy. Ale koszty są tak ogromne, że nie wiemy, czy uda się to wszystko opłacić. Koszty spadają im na ramiona jak lawiny. Ciężko jest prosić o pomoc, ale chcemy wesprzeć Tomka w jego walce. Każda złotówka przekazana na rzecz jego rehabilitacji bardzo pomoże w powrocie do zdrowia. Jesteśmy pewni, że dobro wraca. Z całego serca dziękujemy za wsparcie i życzymy Wam właśnie tego wszystkiego dobrego.  Przyjaciele i współpracownicy

71 675,00 zł ( 44.91% )
Still needed: 87 900,00 zł
Kamil Kutkowski
Kamil Kutkowski , 35 years old

"Przez COVID-19 doznałem udaru! Chcę wrócić do zdrowia i rodziny!" - dramatyczny apel taty dwójki dzieci!

Mam na imię Kamil, mam 33 lata, jestem mężem i tatą dwójki dzieci. Synek ma dwadzieścia miesięcy, drugie nasze maleństwo urodzi się za kilka tygodni. Znalazłem się w tak trudnym momencie życia, że potrzebuję Waszej pomocy... Oto moja historia. Mój stan zdrowia zrujnował wirus, z którym od niemal dwóch lat walczy cały świat... Niestety, również i mnie dotknęło przekleństwo, jakim jest COVID-19. Zakażenie koronawirusem spowodowało, że zaczęła mi spadać saturacja... Pojawiły się problemy z oddychaniem. Mój stan był kiepski, dlatego trafiłem do szpitala. Pomimo szybkiego leczenia - zastosowania tlenoterapii wysokoprzepływowej oraz leków przeciwzakrzepowych - doszło do załamania stanu zdrowia. Doznałem udaru niedokrwiennego lewostronnego. Mam porażoną nogę, rękę oraz nerw twarzowy. Poza tym wystąpiła u mnie głęboka afazja ruchowa, na skutek której utraciłem zdolność wypowiadania się.  Znalazłem się na oddziale neurologicznym z pododdziałami udarowymi... Kiedy najgorsze niebezpieczeństwo minęło, zakwalifikowano mnie na dalszą rehabilitację neurologiczną - myślałem, że teraz będzie już tylko lepiej... Wydawało się, że wygrałem walkę o życie i będę mógł rozpocząć walkę o sprawność. Niestety, pandemia znów dała mi się we znaki... Po dwóch tygodniach pobytu oddział zamknięto z powodu wystąpienia koronawirusa wśród pacjentów. Szpital nie zapewnił mi innej placówki w celu kontynuacji leczenia. Kwestia dalszej rehabilitacji spadła na mnie i moją ciężarną żonę. Mamy malutkiego synka, żona jest w ósmym miesiącu ciąży... Między innymi z tego powodu mój powrót do zdrowia jest priorytetem. Dzieci i żona mnie potrzebują, muszę zrobić wszystko, żeby znów być sprawnym człowiekiem. Chcę być wsparciem, a nie ciężarem. Potrzebna jest mi rehabilitacja oraz zajęcia z logopedą i fizjoterapeutą. Poza tym czeka mnie wiele wizyt u innych specjalistów (neurolog, kardiolog, pulmonolog, chirurg naczyniowy) w celu leczenia powikłań... Lekarze powiedzieli mi, że rehabilitacja może potrwać do roku, a to na pewno będzie się wiązało z wysokimi kosztami leczenia. Dlatego też każda złotówka jest na wagę złota, a właściwie zdrowia... Bardzo proszę o pomoc w imieniu swoim i mojej rodziny. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie. Kamil

71 627 zł
Adaś Tadych
Adaś Tadych , 6 years old

Nie zabawki, a leczenie jest teraz potrzebne Adasiowi! Proszę, pomóż…

Nasz synek codziennie mierzy się z przeciwnikami większymi od siebie. Musi wystawiać na próbę swoją siłę i wytrwałość. Ta rywalizacja uczy go pokory, bo naprawdę bywa trudna. Adaś nie podejmował się tego z własnej woli… Niestety nie jest to zabawa z rówieśnikami czy zawody sportowe, tylko bój o zdrowie… Urodził się chory i życie dalej nie przestaje rzucać mu przeszkód pod nogi! Nasz synek do 24 tygodnia ciąży rozwijał się prawidłowo. Po 25 zaczęły się niepokojące zmiany oraz komplikacje i urodził się jako wcześniak. Stres towarzyszył nam na każdym kroku, a złe informacje spływały lawinowo. Syn urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym…   Adaś ma również zespół Westa, czyli zespół objawów padaczkowych. Dodatkowo ma znaczną niepełnosprawność umysłową.  Ze względu na wiele powikłań, bardzo często łapie infekcje i choroby. Niedawno zwykłe przeziębienie prawie nam go zabrało. Jego organizm, zwłaszcza płuca są niesamowicie delikatne. Próbowaliśmy udzielić mu podstawowej pomocy w formie leków, niestety to za mało. Trafiliśmy na OIOM i walczyliśmy o jego życie, tracąc wszelkie nadzieje. Żadnemu rodzicowi nie życzymy takiego strachu o własne dziecko…  Każdy dzień naszego synka to wyzwanie, które pomagamy mu podjąć, myśląc, że będzie jeszcze dobrze. Wiemy, że dziecięce porażenie mózgowe nie odpuści już nigdy… Jednak teraz, kiedy Adaś jest jeszcze mały, mamy największą szansę na to, że rehabilitacja przyniesie oczekiwane skutki.  Zwolniłam się z pracy i zostaliśmy na utrzymaniu męża. Adam potrzebuje stałej opieki i rehabilitacji. Na zajęcia, do lekarzy czy przedszkola wożę go do placówek bardzo oddalonych od naszej miejscowości. Koszty z każdym tygodniem pochłaniają wszystko, co mamy.  Nasza codzienność nie jest łatwa, ale co jakiś czas pojawia się promyk nadziei. Adaś ku zaskoczeniu lekarzy poznaje nasze twarze, głosy i reaguje wielkim uśmiechem na swojego brata i tatę.  Jesteśmy rodzicami i chcielibyśmy uchylić mu nieba… Marzymy o tym, by mógł być częściej rehabilitowany i żeby życie dało mu trochę wytchnienia…   Prosimy o pomoc w zebraniu potrzebnych środków, aby dalej walczyć. Każda złotówka jest dla nas ważna! Każda… Rodzice

71 327 zł