Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotrek Mieścicki
Piotrek Mieścicki , 11 years old

🚨Pilna operacja - Piotrek potrzebuje naszej pomocy, mamy mało czasu❗️

Piotrek to chłopiec z wielkimi marzeniami, ambicjami i jeszcze większymi przeszkodami, które przed nim stoją. Jego codzienność nie należy do najłatwiejszych… Zmaga się ze swoim brakiem sprawności. Jego kręgosłup, biodra i nogi wymagają operacji, zabiegów i rehabilitacji. Z kolei na to potrzebne są duże zasoby pieniędzy. Czy ich brak powinien zabierać marzenia młodego człowiek?  Piotruś chciałby zostać strażakiem, by móc gasić pożary i nieść pomoc innym. Niestety, dopóki sam potrzebuje wsparcia, jego marzenia są nieosiągalne. Aby ten dzielny chłopak mógł wstać z wózka i zacząć chodzić, konieczna jest operacja.  Piotrek urodził się z wieloma chorobami. Największą przeszkodą od dnia narodzin są stopy — końsko szpotawe. Co w wielkim skrócie oznacza, że wyginają się do środka. Swobodne stanie na nich jest na razie niemożliwe… Przeszedł już wiele, a nawet OGROM operacji. Lekarze robili, co mogli, by przywrócić stopom prawidłowy układ.  Kolejny krok narzucony przez specjalistów to operacja bioder, która pomoże spełnić największe marzenie o samodzielności i przeżywaniu dzieciństwa jak rówieśnicy. Po wielu latach udręki dowiadujemy się, że na wyciągnięcie ręki jest szansa!  Termin operacji zaplanowany został na koniec stycznia 2023r. w Warszawie w Paley European Institute. Mamy bardzo mało czasu, zegar nieustannie odmierza minuty… Ten dzień jest niesamowicie ważny. Musimy zrobić wszystko, by nie zmarnować szansy. By przeskoczyć każdą przeszkodę po drodze…  Operacja będzie miała na celu skorygowanie i stabilizację bioder. Bez niej nauka i próba chodzenia będzie po prostu niemożliwa...  Prosimy Cię, błagamy, pomóż nam spełnić marzenie. Marzenie o zdrowiu, o braku bólu, o otwartych drzwiach do przyszłości!  Rodzina  Facebook Piotrusia

75 157,00 zł ( 51.83% )
Still needed: 69 837,00 zł
Karolina Tomaszewska
Karolina Tomaszewska , 50 years old

Uciekający czas zabiera szasnę na sprawność! Pomocy!

Los uświadomił mi, że wszystko może zmienić się z dnia na dzień, a życie jest bardzo kruche… Jednego dnia moja żona była pełna sił, następnego – obudziła się na szpitalnej sali, nie pamiętając, co dokładnie się wydarzyło… Wszystko za sprawą bezlitosnego udaru, który zmienił całkowicie bieg naszego życia. Wszystkie plany, marzenia zeszły na dalszy plan. Teraz najważniejsza jest walka o jej zdrowie. Od tego zależy, jak będzie wyglądała przyszłość mojej żony i całej naszej rodziny.  Jeszcze niedawno Karolina żyła na pełnych obrotach. Spełniała się jako wspaniała żona i cudowna mama. Zawsze poświęcała się innym. Nie bez powodu wybrała swój życiowy zawód – była pielęgniarką. Wykonywała pracę z ogromną pasją i zaangażowaniem. Codziennie pomagała wielu ludziom zachować  zdrowie, a niekiedy nawet życie! Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła wszystko... Moja żona w grudniu zeszłego roku doznała bardzo rozległego udaru – krwotoku podpajęczynówkowego z pękniętego tętniaka. Udar krwotoczny to fala, która pojawia się nagle i sieje zniszczenie w mózgu. Żaden lekarz nie jest w stanie ocenić tego, jak wielkie będą uszkodzenia... Karolina miała wiele szczęścia – przeżyła. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał jej kontrolę nad prawą połową ciała, mowę, umiejętność czytania i pisania... Przez długi czas nie docierało do nas to, co się wydarzyło. Cała nasza rodzina była przerażona i zdruzgotana.  Karolina w jednej chwili stała się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Straciła sprawność i do dziś nie jest w stanie wyrazić swoich myśli i potrzeb.... Udar zabrał jej możliwość komunikowania się z otoczeniem. Została zamknięta w więzieniu swojego ciała...  Od udaru minęło już kilka miesięcy. Każdy dzień to ciężka walka, jednak moja żona się nie poddaje. Z godną podziwu determinacją walczy o dawne życie.  Karolina przeszła już wiele zabiegów oraz intensywnych rehabilitacji. Dzięki temu stawia już pierwsze kroki! Niestety prawa ręka wciąż jest niewładna. Dodatkowo nauka mowy, czytania i pisania postępuje bardzo mozolnie ze względu na liczne deficyty wywołane uszkodzeniami mózgu.  Żeby pojawiły się kolejne efekty, konieczna jest intensywniejsza, wielostronna rehabilitacja. Koszty są ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Konieczna jest zarówno fizjoterapia, jak i terapia logopedyczna, terapia wspierająca regenerację mózgu oraz terapia zwalczająca przykurcze mięśni...  Koszty rehabilitacji przerastają całą naszą rodzinę. Nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc i wsparcie. Karolina całe dotychczasowe życie poświęciła pomaganiu innym, szczególnie starszym i chorym. Wierzę, że dobro, które każdego dnia rozdawała innym, szybko do niej wróci.  Jarosław - mąż

74 979 zł
Bartosz Puszczewicz
Bartosz Puszczewicz , 35 years old

Jeden nieostrożny ruch spowodował tragiczny wypadek❗️Pomóż Bartkowi wrócić❗️

5 września 2022. Dla większości dzień jak co dzień. Dla Bartka – pierwszy dzień urlopu. Przyjechał do rodzinnego miasta odwiedzić Rodziców, spotkać się ze znajomymi. Wyszedł z nimi do parku. Z tego parku nie wrócił do dziś. Teraz walczymy o każdy cień nadziei i bardzo tęsknimy…  Chcieli skrócić sobie drogę i wybrali się dawną fosą wokół, której ulokowany jest park. Górka jest stroma, ale przecież nie raz tamtędy szli. Nagle Bartek potknął się i spadł. Spadał z ogromną prędkością ze skarpy, uderzając głową o betonowe obramowanie fontanny...  Dalej wszystko toczyło się jak w najgorszym koszmarze. Bartek był nieprzytomny. Krwawił. Przyjaciele wezwali pogotowie, jednocześnie udzielając pierwszej pomocy. Lekarz z karetki widząc stan i obrażenia Bartka zdecydował się wezwać helikopter.  W szpitalu zaczęła się walka o życie. Badania pokazały, że Bartek ma połamany oczodół, pękniętą szczękę, krwiak podtwardówkowy, krwiak pod okiem i liczne krwiaki śródmózgowe. Lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną, zakładając czujnik monitorujący ciśnienie śródmózgowe. Taki mijały dni, a lekarze mówili jedynie, że „trzeba czekać”. To czekanie dłużyło się w nieskończoność. Myśleliśmy, że nie może być gorzej, aż przyszła informacja — infekcja. Zatrzymanie akcji serca. Reanimacja… Parametry mózgowe gwałtownie się pogorszyły i w trybie natychmiastowym Bartek przeszedł operację odbarczenia mózgu. W dużym skrócie został wyjęty kawałek kości czaszki, uciskający mózg. Tomograf wykonany po zabiegu przyniósł, w końcu nadzieję! Większość krwiaków się zresorbowała. Nie ma już ucisku na nerw wzrokowy – więc po przebudzeniu Bartek będzie widział.  Poprawa sprawia, że po 3 tygodniach lekarze decydują się wycofać leki utrzymujące go w śpiączce. Czekaliśmy każdego dnia, aż Bartek otworzy oczy. Najpierw pojawiały się ruchy lewej nogi, potem ruszał lewą ręką. Lekarze uprzedzali, że być może prawa strona ciała ma niedowład, ale kolejne dni przynosiły też ruchy prawej strony ciała! Słabsze i mniejsze niż zamaszyste wymachy lewej nogi, ale są! Bartek reaguje prawidłowo na ból. Źrenice reagują na światło. Ale cały czas nie otwiera oczu. Nadal dryfuje w innym świecie... Odwiedzamy go, rozmawiamy i namawiamy do ”powrotu”. Lekarze mówią, że nadzieja w tym, że to młody chłopak. Potrzebuje intensywnej rehabilitacji, która ułatwi mu wybudzenie się i odzyskanie sprawność.  Ośrodki te rekomendowane, najlepsze, z najlepszymi sukcesami – oczywiście są płatne. I tu zaczyna się nasz kolejny dramat. Ceny miesięcznego pobytu w takim ośrodku zaczynają się od 20 000 w górę.  Miesiąc, dwa jesteśmy w stanie mu zapewnić. Natomiast mamy świadomość, że to kropla w morzu. Musimy się liczyć z tym, że wybudzanie, leczenie trwa często nawet rok.  Chcemy, żeby Bartek, nasz Syn, Brat, Bratanek, Wujek, wesoły 30-latek, obudził się. Przecież całe życie przed nim! Chcielibyśmy, byście pomogli nam go odzyskać! Żeby wrócił z tego okropnego parku, bo czekamy na niego… Bliscy Bartka

74 683 zł
Wiesław Mularz
Wiesław Mularz , 47 years old

Nagle zatrzymało się serce mojego męża... Walczymy o jego powrót do zdrowia❗️

Teraz miał zaczynać się nasz najlepszy czas. Mąż to młody mężczyzna, z mnóstwem energii, z pasją. Jednak z dnia na dzień zaczęło dziać się z nim coś tragicznego. Zaczęliśmy walkę o życie i zdrowie! Mój 46-letni mąż Wiesław 17.03.2023 r. Doznał nagłego zatrzymania krążenia! Był to jednocześnie moment końca i początku. Zakończył się nasz dotychczasowy świat, a rozpoczęła nowa historia, która trwa do teraz... Wiesław gorączkował. Lekarz rodzinny nie zauważył nic niepokojącego. W nocy z 00:00 na 1:00 w nocy usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Później zaczęła się reanimacja aż do przyjazdu karetki... To były chwile, o których chciałabym zapomnieć...  Po udanej resuscytacji zostały przywrócone mu funkcje życiowe. Po przewiezieniu go do szpitala nadal wymagał wspomagania oddechu  i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Odchodziłam od zmysłów...  W międzyczasie mąż przeszedł ostre zapalenie płuc, przy którym występowała gorączka i wysokie ciśnienie... To był koszmar, teraz jednak mamy nadzieję, że najgorsze chwile są już za nami. Niestety, nie obyło się bez echa... Na ten moment wiemy, że wystąpiło niedotlenienie, które spowodowało długotrwały uszczerbek na zdrowiu (zaburzenia ruchowe i afazje mowy). Przed nami ogrom pracy, by odzyskać nadzieję! Postępy widzimy, choć przychodzą bardzo powoli... Wraca świadomość, pojawiają się pojedyncze słowa, a to wszystko dzięki rehabilitacji. Po zakończeniu 5 tygodniowego leczenia na oddziale OIT mąż został przekazany do Ośrodka Rehabilitacji. Leczenie jest wieloetapowe, skomplikowane i kosztowne. Miesiąc w ośrodku to rachunek rzędu powyżej 20 000 złotych! Bez wsparcia innych nie będzie możliwa kontynuacja leczenia. Bardzo proszę, o pomoc w zebraniu środków. Każda złotówka, to szansa i nadzieja dla Wiesia! Dzisiaj jego zdrowie jest w naszych rękach, proszę...  Żona Zosia

74 655,00 zł ( 70.17% )
Still needed: 31 728,00 zł
Fabienne Strzalka
Fabienne Strzalka , 10 years old

Droga terapia ostatnią nadzieją mojej córeczki! Ratunku!

5 lat walki, wiele wylanych łez i nieprzespanych nocy, tysiące przejechanych kilometrów, stawianie wciąż błędnej diagnozy, ignorancja lekarzy, rozgoryczenie i żal, kilkadziesiąt tysięcy złotych wydanych na badania w USA, w Niemczech i w Polsce – to wszystko musieliśmy przejść, by w końcu poznać prawdziwą chorobę Fabienki i rozpocząć właściwą terapię. Fabienka od urodzenia rozwijała się prawidłowo, gaworzyła, mówiła mama, była wciąż uśmiechniętą dziewczynką. Nasze słoneczko. Jeszcze nic wtedy nie zapowiadało dramatu. Tuż przed 1. urodzinami zaczęła nagle chorować, infekcja za infekcją, nie mogła się pozbierać, płakała całe dnie, nie spała, straciła kompletnie apetyt, była bardzo drażliwa, nie chciała się przytulać, przestała nagle gaworzyć i wołać mama, przestała się śmiać i uśmiechać, przestała nas zauważać, oddaliła się od nas tak bardzo, była nam obca. Wiedzieliśmy, że jej coś dolega, ale nie wiedzieliśmy co, wiedzieliśmy, że ją coś boli, ale nie wiedzieliśmy co. Lekarze nas ignorowali, a w wieku 2,5 roku przyklejono jej pieczątkę autyzm i zamknięto ten temat na wieki.  Ale nie dla nas- rodziców. Zaczęliśmy szukać na własną rękę. Po pięciu latach nam się to udało. Niestety chroniczne infekcje lub te za późno odkryte spowodowały już rozległe autoimmunologiczne zapalenie mózgu. To straszna i nieprzewidywalna choroba, która po części zabrała nam dziecko. Zdecydowała, że dzieciństwo Fabienki i nasza rzeczywistość to ciągłe badania, konsultacje, pobyty w klinikach, wyrzeczenia i obawa o jej przyszłość. To podstępna choroba, której nie widać, a w której własny organizm na skutek błędu atakuje jej własną tkankę. A nieleczona może nawet doprowadzić do zgonu! U innych może zaatakować np. tarczycę, a u innych spowoduje RZS lub wiele innych. W przypadku Fabienki zaatakowany jest jej układ nerwowy... Wystarczy tylko styczność z jakimś zwykłym wirusem czy bakterią i “odpalana ” jest wtedy reakcja w jej organizmie, powstaje wręcz kaskada błędnych reakcji.. Atakowane jest jej własne ciało, a nie winowajca – patogen. Każda infekcja powoduje u Fabienki regres i nasilenie objawów choroby. Zwykła gorączka zmienia nasze życie w koszmar i powoduje pogorszenie się stanu córki. Fabienka przechodzi wtedy regres, zapomina nabyte wcześniej umiejętności . Zaburzona jest cała motoryka: nie umie trzymać kubka w ręce, nie umie jeść, założyć czapki, nie rozumie nagle, co ma zrobić, jak się bawić, do tego dochodzą lęki- nagle boi się ulubionej zabawki, boi się lodówki, jedzenia, lęk jest tak ogromny, że przestaje nawet jeść! Boi się być sama i w ciemności, boi się wychodzić gdziekolwiek z domu, do tego dochodzi ogromna drażliwość i labilność emocjonalna, zaburzenia snu, masywne zaburzenia układu moczowego – w najgorszym przypadku, nawet 50 razy na godzinę musi oddawać mocz, ( w dzień lub w nocy), migreny i światłowstręt. Żeby to wyleczyć, trzeba się pozbyć tych patogenów, które wyniszczają organizm... Ale to nie takie proste. Nie zawsze wiadomo z jakim patogenem miało się styczność... Tu czas idzie bardzo, bardzo na niekorzyść... Pomoże tylko leczenie immunosupresyjne, które „wyłącza” wtedy cały układ immunologiczny. A wyłączenie go powoduje właśnie, że przestaje on atakować swój organizm. I tak działają immunoglobuliny. Za nami już druga seria wlewów. W lutym czeka nas następna. Dzięki pomocy Aniołów o dobrych sercach udało nam się zebrać potrzebną sumę na 3 wlewy. Leczenie to przynosi już małe, lecz pozytywne efekty. Fabienka szuka wciąż okazji, by się poprzytulać i buziaki rozdać, robi to bardzo często, tak bardzo tego potrzebuje, jakby chciała nadrobić miniony czas i się nam podziękować. Serce rośnie widząc ją taką. Leczenie to daje nam szansę na zdrowie. Radość, że jesteśmy już na dobrej drodze, przysłania nam cień uaktywnionych infekcji odkleszczowych, które powodują kolejne zaburzenia! Wyniki wykazują nadal stan zapalny, pojawiają się kolejne komplikacje- tarczyca, wątroba.... Stan autoimmunologiczny wywołany infekcjami! Na tę chwilę wiadomo, że same 3 wlewy immunoglobulin nie wystarczą. Potrzebne pilnie dalsze intensywne leczenie i mnóstwo dodatkowych kosztownych badań. Nowy kosztorys z Centrum Medycznego to suma minimum 100 tysięcy złotych! Nie mówiąc o kosztach okołomedycznych i dojazdach. Musimy jak najprędzej ugasić ten pożar w ciele Fabienki! Straszne to i smutne i tak bardzo ciężko nam prosić o wsparcie, ale wiemy, że to nasze jedyne wyjście. Niestety, bez całkowitej eliminacji patogenów i dalszego leczenia Fabienka nie ma szans na powrót do życia w społeczeństwie. Ciało będzie nadal podstępnie atakować mózg, niszcząc komórki nerwowe, a my będziemy bezsilnie na to patrzeć, tłumiąc w sobie płacz i rozpacz. Pomimo trudnej sytuacji nie poddajemy się, musimy dalej walczyć i szukać ratunku. Będziemy ogromnie wdzięczni, jeżeli zechcecie wesprzeć Fabienkę w jej walce z wszelkimi przeciwnościami losu. Sami nie damy rady. Każdy dobry gest to dla niej szansa na lepsze jutro. Tylko leczenie jest szansą na to, że Fabienka będzie zdrowa, a jej mózg przestanie płonąć! Prosimy, zostań naszym Aniołem. Dziękujemy z całego serca w imieniu naszym I Fabienki. ––––––––––– Licytacje! –> KLIK *Szacunkowa kwota zbiórki

74 481,00 zł ( 70.01% )
Still needed: 31 902,00 zł
Jakub Malesa
11 days left
Jakub Malesa , 44 years old

Znaleziony pod domem, z urazem głowy — mąż i tata potrzebuje naszej pomocy❗️

Zawsze, gdy mąż wychodził z domu, prosiłam, żeby był ostrożny i wrócił szczęśliwie. Każda minuta spóźnienia powodowała lekki strach i niepokój. Ale wszystko kończyło się dobrze, zawsze, do tej pory… Tym razem wyszedł i nie wrócił. Znalazłam go nieprzytomnego, przy klatce schodowej. Tak zaczęła się nasza tragedia!  Nigdy nie zapomnę tego dnia i tego widoku. Znalazłam męża leżącego przy naszym mieszkaniu. Miał bardzo rozległy uraz głowy. Działałam pod wpływem olbrzymich emocji. Byłam przerażona, ale buzowała też we mnie adrenalina. Wiedziałam, że trzeba go ratować!  Tak naprawdę w pierwszych chwilach nie wiedziałam, czy oddycha, czy żyje. Leżał nieprzytomny bez żadnych oznak życia. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli! Kto mu to zrobił, jak to się stało, co teraz?  Jeszcze w tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji. Jak już dowiedziałam się, że żyje, byłam spokojniejsza. W tamtym czasie myślałam, że ukochany zaraz się wybudzi i wróci do domu… Nasza rzeczywistość okazała się zupełnie inna, tragiczna…  Mąż miał operacje po stwierdzeniu ostrego krwiaka podtwardówkowego. W tamtym czasie wiedziałam, że to poważne, ale nie wiedziałam, jakie niesie konsekwencje…  W chwili obecnej mój mąż przebywa na oddziale intensywnej terapii. Od miesiąca walczymy o każdą, najmniejszą nadzieję, że będzie lepiej. Reaguje na mnie, na nasze dziecko. Wodzi wzrokiem, ale już teraz widzimy, że ma z nim lekki problem. Nie rusza kończynami, czasem delikatnie podnosi dłoń.  Jest przykuty do łóżka! A przecież jest tatą, jest mężem. Nie pozwolę mu na to, by tak już zostało… Kuba jest młody, pełen życia, marzeń i planów. Dobry człowiek, który z nieznanych powodów został pozbawiony sprawności…  Nie wiem, czy zrobił mu to ktoś, czy był to wypadek… Nie patrzę już wstecz, bo Kuba nie ma na to czasu. Potrzebuje pomocy, rehabilitacji i leczenia, teraz! Lekarze zalecili mi szukanie kliniki rehabilitacyjnej. To wszystko spadło nam mnie tak nagle.  Niestety, niewiele mamy do wyboru. Kliniki i szpitale, które idealnie sprawdziłyby się w przypadku Kuby, charakteryzują się kilkuletnim oczekiwaniem na miejsce. Mój mąż musi zacząć rehabilitację właściwie zaraz... Konieczne jest kontynuowanie leczenia, bo nawet niedługi czas bez ćwiczeń daje ogromne skutki uboczne. Opłacam prywatnego fizjoterapeutę. Mój mąż bardzo dobrze reaguje na pracę z nim, widzimy bardzo duże postępy.  Wiem, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Postaram się stworzyć mu jak najlepsze warunki dla niego w naszym domu. Będzie mógł wracać do zdrowia w towarzystwie najbliższych.  Z tego powodu potrzebujemy bardzo Państwa pomocy! Każdej złotówki, wsparcia, posłania dalej treści tej zbiórki… Nie oczekuję wiele, każdy dobry gest pozwoli nam się podnosić!  Wierzę, że mój mąż wróci do zdrowia. Wierzę, że jeszcze będzie dobrze!  Pomóż mi nie zwątpić…  Żona Kuby

74 196 zł
Dominik Misiuk
Dominik Misiuk , 5 years old

Dominik prawie całkowicie przestał widzieć! Nie dopuśćmy do najgorszego❗️

Dominik pięknie malował i rysował. Jak przystało na 4-latka uwielbiał biegać i szaleć. Aż nagle to, co kochał, zostało mu odebrane. Dziś synek nie ogląda bajek, nie jest w stanie samodzielnie poruszać się na zewnątrz, nie widzi schodów, w grupie osób nie rozpozna mamy, taty... Wzrok został mu częściowo odebrany! Dominik choruje na jaskrę. Lewe oko jest całkowicie niesprawne, bez poczucia światła. Przeprowadzono zabieg trabeculectomii, jednak zamiast efektów przyniósł tylko powikłania – wylew krwi do ciała szklistego! Prawe oko z kolei jest słabowidzące.  Rokowania są słabe, możliwe jest jeszcze większe pogorszenie widzenia! Nie chcemy do tego dopuścić, dlatego nadal szukamy ratunku. Dominik kilka razy w roku jest hospitalizowany. Leczenie prowadzone jest w Katowicach, które oddalone są od naszego domu o ponad pół tysiąca kilometrów! Jak najszybciej Dominik musi rozpocząć terapię wzroku. W naszej okolicy nie ma ośrodka, który mógłby zaoferować taką pomoc, dlatego jesteśmy skazani na dojazdy…  W niedalekiej przyszłości chcemy spróbować leczenia za granicą.  Mamy iskierkę nadziei, że nerw wzrokowy można wzmocnić, a widzenie nie ulegnie jeszcze większemu pogorszeniu.  Spadł na nas ogromny ciężar zarówno w postaci choroby synka, jak i wynikających z niej kosztów leczenia. Niestety dłużej nie jesteśmy w stanie sami sobie poradzić...  Zwracamy się do Państwa z ogromną prośbą o pomoc naszemu synkowi. Pragniemy, żeby pomimo ograniczeń, mógł dalej się rozwijać, a tym samym nauczyć się świata na nowo.  Rodzice Dominika

73 943 zł
Paulina Knapik
Urgent!
2 days left
Paulina Knapik , 33 years old

Ratunku ❗️Nie mogę jeszcze umrzeć❗️Moje dzieci potrzebują mamy!

W krótkim czasie przeszłam chemioterapię, radioterapię, mastektomię oraz hormonoterapię. Rak zaatakował mnie i nie chce odpuścić. Potrzebuję Twojej pomocy, abym nie umarła. Moje małe córeczki czekają na mnie i bardzo potrzebują swojej mamy.   Moje pociechy są w wieku 6 i 8 lat. To cudowne dziewczynki, moje oczka w głowie. Z wykształcenia jestem pedagogiem i dotychczas pomagałam dzieciom w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Pełniłam tam rolę wychowawcy.  Wszystko zmieniło się w zeszłym roku. W kwietniu moje życie legło w gruzach, gdy lekarz przedstawił mi diagnozę: rak piersi lewej z przerzutami do węzłów chłonnych. Rozpoczął się mój dramat! Agresywność nowotworu jest duża, dlatego miesiąc później otrzymałam czerwoną chemię. To był pierwszy z czterech cykli. Następnie przeszłam 4 cykle białej chemii. Z końcem września zakończyłam cykl chemioterapii. Niemal w pół roku przeszłam bardzo inwazyjne i wycieńczające leczenie!  To nie był koniec, a dopiero początek mojego koszmaru! Nie mogę uwierzyć, że to wszystko zadziało się tak szybko. Jednego dnia byłam zdrowa, cieszyłam się życiem, opiekowałam dziećmi i nagle to wszystko zostało mi brutalnie odebrane!  Potem nastąpił kolejny etap tej bezlitosnej wojny. W październiku przeszłam obustronną mastektomię z jednoczasową rekonstrukcją. Kolejnym krokiem było poddanie się radioterapii…  Moje zmagania przeniosły się na obecny rok. W lutym podałam się kolejnej operacji, tym razem usunięcia jajników i jajowodów. Brak mi słów. Czasem mam wrażenie, że zrozumieć mnie może tylko ta osoba, która przeszła podobny horror...  Obecnie jestem w trakcie hormonoterapii. Ostatnie wyniki badań wykazały, że komórki rakowe w dalszym ciągu krążą w moim organizmie. Ich liczba wzrasta! Leczenie bardzo mnie osłabiło… Lekarze twierdzą, że pierwsze trzy lata leczenia są najważniejsze i mogą przesądzić o wszystkim!  Jestem pod stałą opieką poradni genetycznej. Czekają mnie kolejne konsultacje. Lekarze będą podejmować decyzje dotyczące mojego leczenia. Mam wrażenie, że moja przyszłość jest niepewna... Od zeszłego roku nie pracuję zawodowo. Koszty leczenia znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Nie chciałabym, aby moje życie uzależnione było od pieniędzy! Na czas moich pobytów w szpitalu moimi córeczkami opiekuje się rodzina. Maja i Lena bardzo to przeżywają. Nie ma co się dziwić, to jeszcze małe dzieci, które potrzebują najważniejszej osoby w ich życiu – mamy.  Chcę wygrać tę walkę! Jestem jeszcze potrzebna zarówno swoim dzieciom, jak i wychowankom w placówce. Mam dopiero 31 lat i nie chcę jeszcze umierać! Nie poddam się tak łatwo! Dlatego proszę o pomoc! Paulina

73 695 zł
Waldemar Długosz
Waldemar Długosz , 56 years old

Waldek wywalczył życie! Teraz walczy o powrót do sprawności!

Wszystkim Darczyńcom bardzo dziękujemy za dokonany cud, bo to CUD, że Waldek jest i walczy dalej. Dzięki intensywnej rehabilitacji wyszedł ze stanu wegetatywnego! Dzięki Wam reaguje, rozumie, uśmiecha się. To jednak nie koniec naszej walki. Choć postępy są naprawdę duże, wciąż jeszcze wiele wysiłku przed nami. Nadal jest potrzebna bardzo specjalistyczna rehabilitacja, aby wróciła Waldkowi sprawność, mowa i możliwość jedzenia doustnie. Dalsza rehabilitacja i pobyt w ośrodku wiążą się z ogromnymi kosztami. W tej sytuacji z całego serca proszę – nie zapominajcie o Waldku!  Poznaj historię Waldemara: Nie tak wyglądały nasze plany na rok 2022. W głowie mieliśmy zupełnie inne marzenia, a jeszcze w noc sylwestrową składaliśmy sobie życzenia, ciesząc się z kolejnych wspólnych lat. Niestety, radość nie trwała długo, bo już 5 stycznia wszystko przestało mieć znaczenie. Waldek doznał nagłego zatrzymania krążenia.  Akcja reanimacyjna trwało bardzo długo. Tak bardzo się bałam, że stracę go na zawsze… Mąż żyje i to jest najważniejsze, jednak doszło u niego do niedotlenienia mózgu. Przez pierwsze tygodnie przebywał w śpiączce farmakologicznej. Był wspomagany przez rurkę tracheostomijną, a organizm żywiony przez sondę.  Nie jestem w stanie myśleć o mężu inaczej, jak ze wspomnień, kiedy był zdrowy. Mam wrażenie, że to, co nam się przytrafiło, to jakiś sen. Koszmar, z którego za chwilę się obudzę. Waldek uwielbia tańczyć, miał nawet marzenie, aby robić to zawodowo, ale zdrowie mu to uniemożliwiło. Jest także wielkim fan “Gwiezdnych Wojen:. Nikt, tak jak on nie znał się na kosmicznej sadze.  Przy tym, jakiego uszczerbku na zdrowiu doznał, wiemy, że rehabilitacja będzie musiała być długotrwała i intensywna. Z całego serca proszę o pomoc. To jest jedyna szansa i nadzieja dla męża na powrót do zdrowia. Nie proszę – błagam, pomóżcie mi odzyskać męża, a starszej matce wspaniałego syna. Bardzo proszę o wsparcie! Chcę spędzić jesień życia u boku ukochanego męża… Żona Krystyna ➡️ O Waldemarze w TVP3 ➡️ Audycja radiowa w Polskie Radio Rzeszów

73 364,00 zł ( 26.55% )
Still needed: 202 956,00 zł