Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikodem Dębiec
Nikodem Dębiec , 8 years old

Koszmarna choroba niszczy dzieciństwo Nikosia! Ratuj!

Nasza walka o lepsze jutro dla synka rozpoczęła się, gdy miał 3 lata. To właśnie wtedy  zdiagnozowano u Nikodema autyzm. Tak bardzo baliśmy się, co z tego wyniknie, jak będzie wyglądała jego przyszłość… Teraz widzimy, że intensywna rehabilitacja, szeroko zakrojone zajęcia terapeutyczne niosą sukcesy. Nie możemy tego przerwać! Niestety przyszło nam się zmierzyć z kolejną przeciwnością autoimmunologicznym zapaleniem mózgu i rdzenia kręgowego. Jest to choroba układu nerwowego, u której podstawy leży nieprawidłowe funkcjonowanie układu immunologicznego.  System odpornościowy Nikodema nie broni się przed infekcjami, atakuje różne obszary mózgu, co objawia się szeregiem zaburzeń neurologicznych oraz zachowań zaliczanych do spektrum autyzmu. Choroba jest nieprzewidywalna. Brak leczenia może skutkować znacznym pogorszeniem jego zdrowia i utratą nabytych już umiejętności. Ratunkiem jest drogie leczenie. Centrum Św.Łukasza w Gdańsku zakwalifikowało Nikodema do zastosowania terapii immunoglobulinami. Zaplanowano podanie 3-6 wlewów. Jestem załamana… Koszty leczenia są ogromne!  Dlatego prosimy o każdą najmniejszą pomoc w walce o rozwój oraz lepsze jutro. Nie możemy skazać Nikodema na życie w takim cierpieniu… Dziękujemy z całego serca. Rodzice Otwórzmy serca dla Nikosia - grupa licytacyjna Facebook 💚

83 450,00 zł ( 58.89% )
Still needed: 58 253,00 zł
Aleksandra Mejna
Aleksandra Mejna , 23 years old

Z każdym dniem choroba odbiera coraz więcej... Ratujemy sprawność Oli❗️

Jestem Ola, mam 21 lat i choruję na dystrofię mięśniową. Niestety, zamiast poczucia, że wszystko przede mną, w głowie trzymam bagaż przebytych doświadczeń, a w dłoni pełną teczkę z dokumentacją medyczną... Nie tak miało wyglądać moje życie! Mój dramat zaczął się, gdy miałam 6 lat. Wcześniej zupełnie nic nie wskazywało na to, że mogłoby dziać się coś niepokojącego. Pierwsze objawy pojawiły się nagle, całkowicie niespodziewanie. Zaczęłam chodzić na palcach, co bardzo zaniepokoiło moich rodziców. Niestety, liczne wizyty u specjalistów nie przyniosły żadnej odpowiedzi. Każdy lekarz twierdził, że to chwilowe i lada moment przejdzie.  Tak się jednak nie stało.  Przez kolejne lata mój chód był coraz bardziej specyficzny, aż wreszcie trafiłam na salę operacyjną, ze względu na przykurcz ścięgien Achillesa. Mimo regularnych wizyt u specjalistów, wciąż nikt nie potrafił powiązać występujących objawów z konkretną chorobą.  W następnych latach dolegliwości przybierały na sile, do takiego stopnia, że całkowicie uniemożliwiły mi normalne funkcjonowanie, a  nieudane leczenie tylko pogarszało mój stan... W wieku 15 lat pojawiły się znaczne problemy fizyczne oraz uciążliwa męczliwość. Znów zaczęłam szukać ratunku.  Dopiero dwa lata temu, dowiedziałam się, że chorobą, która odbiera mi sprawność jest dystrofia mięśniowa obręczowo-kończynowa typ 2A.  Z jednej strony cieszyłam się, że po tylu latach walki w końcu wiem, co mi dolega, z drugiej - poczułam napływający lęk, czy uda mi się tę walkę wygrać.  Dystrofia to niezwykle niebezpieczna choroba genetyczna, która charakteryzuje się degeneracją mięśni. W efekcie dochodzi do zaburzeń w pracy mięśni szkieletowych. Najpierw słabną ręce, nogi, ciało. Na końcu zanikają mięśnie układu oddechowego i sercowego...  Niestety, choroba szybko postępuje. Obecnie mam już problem, aby wejść po schodach do swojego pokoju, umyć zęby, związać włosy... Wiele innych codziennych czynności sprawie mi ogromny trud. Strasznie boję się, że niebawem nie będę w stanie funkcjonować samodzielnie...  Co gorsza, nie ma dla mnie lekarstwa. Jedyną moją nadzieją oprócz rehabilitacji jest eksperyment medyczny z zastosowaniem komórek macierzystych. Niestety, cena jest ogromna, a dotychczasowe leczenie pochłonęło już wszystkie nasze oszczędności...  Boję się spojrzeć w przyszłość, przeraża mnie to, co może mnie spotkać. Jedyne czego dziś pragnę to pozostać osobą samodzielną. Każda złotówka da mi szansę na spełnienie mojego marzenia...  Proszę, nie zostawiaj mnie.  Ola

83 433,00 zł ( 77.26% )
Still needed: 24 546,00 zł
Basia Rapacz
Urgent!
10 days left
Basia Rapacz , 69 years old

Dopóki jest życie, dopóty jest nadzieja. Basia na wojnie z rakiem!

Basia to zwyczajna osoba, z pozoru niczym niewyróżniająca się żona, mama, babcia, przyjaciółka, koleżanka. Tak naprawdę to tylko spokojna i stonowana powierzchowność sprawia, że nie wszyscy wiedzą, że Basia jest bohaterką, wyjątkową mamą, która właściwie oddała życie za to, by jej dziecko było dzisiaj samodzielne… Życie doświadczało Basię już wiele razy. Już raz zajrzała głęboko śmierci w oczy, kiedy przyszła po jej pierwsze dziecko. Córeczka miała zaledwie roczek, kiedy Basia straciła ją na zawsze… Podniosła się po stracie, bo miała dla kogo żyć, na świat przychodziły kolejne dzieci i to jedno chore, które wymagało ogromnego poświęcenia, wytrwałości i siły.  Basia nie zrezygnowała nigdy ze swojego synka, wiedziała, że jeśli będzie się bardzo starała, zdoła wyprowadzić go na tyle, by w przyszłości był samodzielny. Dokonała tego – jej syn pracuje i jest samowystarczalny.  Tego dnia Basia upadła, idąc po schodach na badania lekarskie w trakcie pracy! Jak się potem okazało, nie pierwszy raz to się zdarzyło, ale przecież wcześniej nie chciała nikogo martwić… 17 listopada choroba, która czaiła się w jej głowie, brutalnie dała o sobie znać.  Następnego dnia z obszernym niedowładem lewostronnym trafiła na stół operacyjny z podejrzeniem masywnego guza mózgu. Wspaniale przeprowadzona operacja, intensywna rehabilitacja. Wszystko wskazywało, że skutki udaru ustąpią, a Basia wróci do dawnego spokojnego życia.  Przyszedł dzień, w którym okazało się, że usunięty guz to glejak wielopostaciowy w IV stopniu złośliwości. Taka diagnoza za pierwszym razem brzmi jak wyrok. Basia zaczęła radioterapię i chemioterapię – jedyną linię leczenia, którą oferuje medycyna w Polsce.  Jak zwykle w swoim życiu przyjęła leczenie z wrodzoną godnością. Niestety wie, że ta terapia nie wystarczy. Aby mogła żyć, potrzebne jest coś jeszcze… Dopóki jest życie, dopóty jest nadzieja. Najbardziej obiecujące efekty przynosi jak najwcześniejsze zastosowanie leczenia opartego na immunoterapii. Między innymi zastosowanie szczepionek spersonalizowanych ( produkowanych przy wykorzystaniu materiału biologicznego pacjenta). Leczenie w Polsce nie jest dostępne. Basia ma zaplanowaną pierwszą hospitalizację w klinice w Kolonii już 28.02.2023 r. Już teraz wiemy, że leczenie będzie bardzo drogie i długotrwałe. Dzieci Basi zrobią wszystko by pomóc mamie, ale sami nie dadzą rady. Każda wpłata na tę zbiórkę przyczyni się do ratowania tej wspaniałej kobiety, która oddała większość życia, by pomagać innym. Z całego serca dziękujemy za to, że nasza mama wciąż może mieć nadzieję na pokonanie nowotworu. To bardzo dużo. Pamiętamy chwile po operacji, kiedy łzy cisnęły się do oczu, dzień, kiedy dowiedzieliśmy się o diagnozie… Wtedy w mamy oczach był tylko smutek. Dzisiaj jest nadzieja, której każdy tak bardzo potrzebuje do życia!  Prosimy, pomóżcie nam uratować naszą mamę… Dzieci LICYTACJE –> KLIK

83 246,00 zł ( 12.22% )
Still needed: 597 946,00 zł
Miłosz Szarawara
Miłosz Szarawara , 42 years old

Kolejna diagnoza to tylko przystanek w walce o lepsze jutro... Wierzę w to i się nie poddaję!

Staram się walczyć, ale sił i środków, by tę walkę kontynuować, wciąż brakuje! Nazywam się Miłosz Szarawara  -  od dzieciństwa jestem niepełnosprawny. Od dzieciństwa też nieustannie walczę, o samodzielność, o sprawność, o "normalne życie"!  Przyjaciele, którzy znają mnie od lat, mówią  również że jestem urodzonym kierowcą. Od ponad 20 lat  jestem szczęśliwym posiadaczem  prawa jazdy i  przemierzyłem  już dziesiątki tysięcy kilometrów – co ciekawe samochodem bez żadnych specjalnych adaptacyjnych dostosowań dla osoby niepełnosprawnej. Dla wielu z zewnątrz dziwnym zawsze był „samochód widmo” poruszający się po polskich drogach. Drugą wielką pasją, którą od wielu lat i mimo przeciwności realizowałem była wspinaczka i turystyka  górska. Udało się w tym czasie zdobyć między innymi Kasprowy Wierch. Ostatnią z wielkich moich  pasji było pływanie. Tutaj również mimo fizycznych przeciwności  osiągałem  swoiste sukcesy, potrafiąc pokonać za jednym zamachem kilka długości basenu olimpijskiego.  Niestety 19 marca 2021 życie w nagły i niespodziewany sposób zweryfikowało wszystkie moje  plany.  Tego dnia obudziłem się w bezruchu, bez czucia od klatki piersiowej w dół. Okazało się po szybko podjętej diagnozie, że dotknięty zostałem  poważnym paraliżem.  Natychmiast podjąłem decyzję, by stanąć do największej walki swojego życia. Walki o powrót do sprawności. Podjąłem  trudne, życiowe decyzje, by móc bez zbędnej zwłoki stanąć do tej nierównej walki o powrót do normalnego życia. Środki te  pozwalają mi  się intensywnie rehabilitować. Niestety miesięczny koszt takiej rehabilitacji m.in. w prywatnej klinice w Otwocku to koszt blisko 20.000 zł. Środki powoli się kończą, a podjęta walka, by mogła być kontynuowana, wymaga zabezpieczenia środków finansowych z przeznaczeniem na dalsze leczenie oraz zakup specjalistycznego wózka inwalidzkiego, którego koszt to kilkadziesiąt tysięcy złotych.  Bym mógł kontynuować swoją walkę  potrzebuje  jednak ogromnych  środków  finansowych, które na dzień dzisiejszy przekraczają moje możliwości  i możliwości moich bliskich. Na dzień dzisiejszy napotykam na trudności w efektywnym leczeniu w Polsce, w tym również stanu zapalnego, który bezpośrednio zagraża mojemu życiu. Wierzę, że zbiórka pozwoli na zebranie środków koniecznych do kontynuowania leczenia, w tym również poza granicami Polski   i powrót  do normalnego życia. Wiem jedno - nie pozwolę, by moje życie skończyło się na szpitalnym łóżku. Zrobię  również wszystko, by okres przebywania  na wózku inwalidzkim był, jeśli to możliwe, niezbyt długotrwały. Jestem zdeterminowany, by pokonać kolejne trudności i wrócić do normalności już w 2023 roku.  Wszystko to nie jest w stanie zakończyć się szczęśliwym finałem bez Waszego wsparcia! Przywróćcie mi, proszę, nadzieję na normalne życie. Na to, że będę mógł wrócić za kółko mojego samochodu, pływać, chodzić po górach!

83 225 zł
Adam Róg
Adam Róg , 51 years old

To nie może być koniec! Adam walczy o sprawność i potrzebuje Twojej pomocy!

Kiedy w tym roku wszyscy szykowali się do świąt Wielkiej Nocy, w naszym domu czuć było tylko paraliżujący strach... Poranek 2 kwietnia zapamiętam na zawsze. Mąż zaczął narzekać na potworny ból głowy, którego nie dały radę uśmierzyć leki, bardzo się pocił, a później zaczął wymiotować. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, a Adam słabł z każdą chwilą. Podjęłam decyzję o szybkim zabraniu męża na SOR.  Kiedy dotarliśmy do szpitala, badanie tomografem wykazało krwawienie międzyczaszkowe. Mąż natychmiast trafił na blok operacyjny. Przez 6 godzin sztab medyków walczył o życie najbliższej mi osoby, a ja nie mogłam nic zrobić! Okazało się, że w głowie Adama pękł tętniak. Nawet nie wiedzieliśmy, że tam jest… To były chwile, które chciałabym wyrzucić ze swojej głowy, tymczasem wciąż wracają do mnie natłokiem emocji. Pamiętam swój strach, pamiętam, że nie mogłam się na niczym skupić. Mój mąż walczył o życie na szpitalnej sali, a ja błagałam w myślach, żeby udało mu się wyjść z tego wszystkiego cało. Późniejsze słowa lekarzy sprawiły jednak, że ugięły się pode mną kolana. Chwilę po operacji powiedziano mi, że mam się pożegnać z mężem, bo jego stan jest krytyczny. Nie mogłam się z tym pogodzić! Wiedziałam, że Adam się nie podda, że będziemy walczyć, dopóki starczy nam sił, że mamy jeszcze tyle planów do zrealizowania w przyszłości. Kiedy Adam wybudził się ze śpiączki poczułam się, jakby ktoś zdjął mi z serca ogromny ciężar. Mój ukochany mąż wygrał tę walkę, najtrudniejszą z możliwych i choć wiedziałam, że powrót do sprawności będzie drogą przez ciernie, trwałam przy nadziei, że pokonamy wszystkie przeciwności. Jeszcze przez długi czas Adam był cieniem samego siebie. Ważył tylko 43 kg! Dziś jest już trochę lepiej, ale przed nami wciąż długa droga. Udało się zdjąć rurkę tracheotomijną, mąż zaczyna już powoli i świadomie mówić. Wciąż jednak utrzymuje się niedowład prawej strony ciała. Noga Adama jest już po tej stronie sprawniejsza, z ręką niestety wciąż jest kiepsko. Mąż podejmuje już pierwsze próby chodzenia, by jednak marzyć o sprawnej przyszłości, potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Koszty są ogromne i sami nie damy rady. Pomóż nam, proszę! Joanna, żona

83 184,00 zł ( 52.12% )
Still needed: 76 391,00 zł
Marcin Nieporęcki
Marcin Nieporęcki , 44 years old

Ukochany mąż i ojciec pozbawiony świadomości... Potrzebna pomoc❗️

Od 17 lat z moim mężem Marcinem mieszkamy w Polsce. Mamy cudowną, 14-letnią córkę i niczego nam nie brakowało. Ale to wszystko, nasze życie zmieniło się o drastyczne 180 stopni 22 listopada 2023 roku.  Wtedy Marcin doznał krwawienia śródmózgowego z przebiciem do komór z embolizowanej przed laty malformacji naczyniowej. Skutek to hospitalizacja w klinice neurochirurgii.  Jego walka o życia wraca do naszych myśli jak najgorszy koszmar… A obecnie mąż nadal jest pod respiratorem, po tracheotomii i ma założony PEG. Czasem otwiera oczy, błądzi nimi po sali, ale nie ma z nim kontaktu.  Zostałyśmy z córką same. Moja rodzina jest daleko, teść choruje i też wymaga pomocy, a tydzień temu zmarła mama Marcina. O czym mąż nawet nie wie, bo stało się to kiedy przebywa w śpiączce.  Moja praca nie pozwala na pokrycie ogromnych kosztów leczenia, a niedawno otrzymałam informację o przewidywanym w najbliższym czasie wypisie męża z OIT oraz braku możliwości przeniesienia go do Kliniki Neurochirurgii Szpitala z powodu braku miejsc.  Polecono mi znalezienie innej placówki, która zapewniłaby należytą opiekę neurochirurgiczną i rehabilitacyjną męża. Ale orientacyjny koszt leczenia w placówce w Konstancinie to 20 tys. zł/miesięcznie! Dlatego bardzo proszę o pomoc… Razem z córką postanowiłyśmy sprzedać samochód, by pokryć koszty leczenia, a to wciąż zaledwie kropla w morzu potrzeb. Same nie damy sobie rady i możemy jedynie liczyć na Was i Wasze dobre serca. Proszę, pomóżcie mi odzyskać męża i sprowadzić go do domu. Dina

83 049,00 zł ( 32.52% )
Still needed: 172 271,00 zł
Damian Baranek
Urgent!
Damian Baranek , 29 years old

Choroba zabrała mi mamę, teraz zabija mnie... Proszę, pomóż mi!

Choroba, która odebrała mi mamę, teraz przyszła po mnie. Postępuje, a ja wiem, co mnie czeka – gdy byłem dzieckiem, widziałem to wszystko u mamy. Przerażający koniec… Często zamiast słów wsparcia, słyszę obelgi. Mówią, że jestem pijany, gdy przewracam się na ulicy. Nie wiedzą, że to choroba przejmuje władzę nad moim ciałem! Bardzo proszę o pomoc. Moją jedyną nadzieją jest operacja. Nie chcę umierać tak wcześnie…  Mam na imię Damian, mam 26 lat. Wiem, że przez chorobę moje dni są policzone. Moja mama zmarła, mając zaledwie 32 lata. Ja miałem wtedy 6. Razem z bratem wychowywaliśmy się bez jednej z najbliższych i najważniejszych osób w życiu. Było nam bardzo ciężko… Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nas to spotyka.  Musiałem się szybko usamodzielnić i już w wieku 16 lat, chodząc jeszcze do szkoły, zacząłem pracować w weekendy, aby pomóc tacie i drugiej mamie. Zaledwie 2 lata później, gdy dopiero wchodziłem w dorosłość, dowiedziałem się, że mam pląsawicę Huntingtona. Tę samą chorobę, która zabiła moją mamę… Nie poddawałem się, ponieważ od zawsze byłem osobą śmiało podążającą za marzeniami. Wierzyłem, że pokonam chorobę i powstrzymam ją najdłużej, jak tylko się da. Tak bardzo chciałem żyć! Moją pasją były samochody i ciężarówki. Miałem wiele planów, które mimo choroby starałem się realizować. Niestety od jakiegoś czasu choroba zaczęła coraz bardziej postępować… Mimowolne ruchy ciała zaczęły się nasilać… Z dnia na dzień moja sprawność ruchowa się pogarsza. Codzienne czynności sprawiają mi coraz większe problemy.  Zdarzyło się, że idąc ulicą, przewróciłem się, a ludzie na ulicy zaczęli krzyczeć, że jestem pijany. Jest to bardzo przykre, jak niektórzy potrafią szybko ocenić drugą osobę, nie znając jej… Jedynym moim ratunkiem jest neurostymulacja mózgu! Niestety, nie jest ona refundowana… Moja choroba będzie coraz bardziej postępować, aż nie będę zdolny do samodzielnego życia. W konsekwencji doprowadzi do śmierci w młodym wieku. Dziś mam szansę, której nie miała moja mama. Niestety, koszt operacji przerasta moje możliwości finansowe. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w uzbieraniu pieniędzy. Jest to szansa na powrót do w miarę normalnego życia. A ja bardzo chcę żyć… Za każde wsparcie dziękuję.

83 003,00 zł ( 67.84% )
Still needed: 39 338,00 zł
Ala Golic
12 days left
Ala Golic , 11 years old

By cierpienie i choroba nie były na zawsze... Pomocy!

Alicja ma dopiero kilka lat, a jej dokumentacja medyczna to kilka grubych tomów. Za każdym z nich stoi walka - lekarzy i naszej małej bohaterki. Dziś ruszamy do kolejnej, która jest dla nas jedyną nadzieją na to, że choroba nie będzie miała ostatniego słowa. To nie było spokojne, pełne radości oczekiwanie na przyjście maluszka na świat. Każdy dzień wiązał się ze strachem, a tak często powtarzane “proszę się nie stresować”, przynosiło zawsze efekt odwrotny do oczekiwanego. Niemalże na początku ciąży, po badaniach usłyszałam od lekarzy, że podejrzewają chorobę. Początkowo miał być to Zespół Downa, który po kolejnej konsultacji wykluczono. Niestety, ta diagnoza została zastąpiona inną - lekarze dostrzegli problemy z rączką, ale nie byli w stanie określić, co właściwie jest nie tak. Pozostawało czekać na pierwsze spotkanie, które miało odkryć, z czym się mierzymy.  Jej przyjściu na świat towarzyszyło mnóstwo skrajnych emocji - radość mieszała się z lękiem, ekscytacja z pełnym napięcia oczekiwaniem na informacje od lekarzy. Niestety, przekazane fakty niewiele miały wspólnego z dobrymi. Nasza córeczka została zdiagnozowana, a badania pokazały szereg wad, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Pierwsza myśl to strach i niepewność. Plan leczenia był potwornie długi. Lekarze niczego nie byli pewni, a my musieliśmy im zaufać, bo wszystko, co związane z procedurami medycznymi było dla nas zupełną nowością…  Minęło mnóstwo czasu, niestety, strach o naszą córeczkę wcale nie jest mniejszy. Marzymy tylko o tym, by w przyszłości już jako większa dziewczynka czy dorosła kobieta mogła radzić sobie samodzielnie nie trafiając co rusz na bariery.  Wiedzieliśmy, że wada Alicji będzie budziła ciekawość, będzie tematem pytań, szczególnie w środowisku dzieci - właśnie dlatego od początku przygotowywaliśmy córeczkę na to, że zostanie poddana operacji, która sprawi, że rączka będzie sprawna, a wtedy już nic nie stanie na przeszkodzie do spełnienia marzeń, które na ten moment zakładają, że zostanie weterynarzem. Przygotowanie Alicji to tylko jeden krok, bo zdajemy sobie sprawę, że najpierw to my rodzice, musimy pokonać kolejną trudną drogę. Wszystko przez to, że leczenie Alicji będzie kosztować prawie pół miliona złotych! Ogromna kwota za sprawność i samodzielność naszej córeczki. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że ta suma brzmi przerażająco. Niestety, świadomość, że Alicja już zawsze będzie się musiała borykać z wadą jest dla nas znacznie gorsza. Musimy prosić o wsparcie, ratunek i pomoc dla naszej córeczki! Od tego zależy jej przyszłość…  Nie możemy pozwolić, by obietnica operacji była zapewnieniem bez pokrycia. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której zawiedziemy nasze dziecko! Ona wierzy w to, że jej los nie jest przesądzony. Przeszła tak długą drogę, starała się być dzielna w sytuacjach, w których my zdawaliśmy się poddawać. Los nie był dla niej łaskawy, ale my za wszelką cenę chcemy wynagrodzić jej trudności. Najlepszy prezent, jaki możemy jej dać to… sprawność. Dla nas to walka o wszystko.  Strach o zdrowie Ali będzie nam towarzyszył już zawsze, ale wierzymy, że każdy mały krok ma ogromne znaczenie dla jej przyszłości. Teraz potrzebujemy jednego z najważniejszych – milowego, który będzie dla naszej córki całkiem nowym startem. Alicja nigdy nie zmarnuje szansy, którą otrzyma. Nasza córeczka, jak nikt inny, potrafi docenić zdrowie albo chociaż jego namiastkę. ➡️ Licytuj, wystawiaj przedmioty i pomagaj Ali!

82 551,00 zł ( 27.75% )
Still needed: 214 919,00 zł
Jakub Jędrzejczak
5 days left
Jakub Jędrzejczak , 21 years old

An accident cannot erase his great future! Please help!

Jacob was a victim of a traffic accident. The doctors assessed his condition as severe, and their prognosis was far from optimistic. Thankfully, they managed to save his life! It was just the beginning of his battle, though.  Jacob suffered from serious injuries, including cerebral edema. Fortunately, his body was strong enough to survive it. Jacob can now open his eyes and fulfill the basic commands.  It means that he wants to live and keep on fighting for recovery. It’s because he is ambitious! He has recently graduated from high school and has been admitted to college to study logistics. He’s always been a good student. He’s been interested in cars, especially the big ones. He’s also dreamt of becoming an owner of a transport company. He underwent training courses and implemented his business plan step by step. Jacob has always been determined to pursue his goals. He used to say that “your only limit is your mind”.  Jacob used to be fierce and strong. I believe he will remain so and come back to us. When I found out about the accident, my whole world fell apart. I knew I had to do my best to help my son get back on his feet. When I visit him in the hospital, I talk to him. I tell him what’s going on at home, hold his hand, and hug him… Thanks to a stay in a rehabilitation facility, he might regain the abilities he had lost so suddenly. The costs are enormous, and we need to ask you for support. Please donate!  Jacob’s mom

82 437,00 zł ( 64.57% )
Still needed: 45 223,00 zł