Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maksymilian Kowalski
Maksymilian Kowalski , 14 years old

Ile cierpienia może znieść dziecko? Ile lat walki o życie?

Mój synek walczy o życie od 14 lat. Ma za sobą 27 operacji, z czego 19 na mózgu. Nie dawano mu żadnych szans, ale on okazał się silniejszy, niż myśleli lekarze. Iskra życia, która miała zgasnąć jak świeczka na wietrze, wciąż płonie. Jest największym wojownikiem, najsilniejszym chłopcem, jakiego znam.  Gdy się urodził, ważył 900 gramów i mieścił się w dłoni. Przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży. Nikt nie chciał go ratować. Mój dzielny chłopiec pokazał jednak, jak bardzo chce żyć! Na początku nawet nie oddychał samodzielnie… Tak wyglądały początki życia Maksia – zamiast moich ramion, zimny inkubator, zamiast kołysanek buczenie aparatury, zamiast spokojnego snu ciągła walka ze śmiercią.  Zespół zaburzeń oddychania, dokomorowy krwotok III i IV stopnia, dysplazja oskrzelowo-płucna, niedokrwistość, drgawki i wodogłowie… Kolejne diagnozy, kolejne słowa spadały na mnie jak ciosy. Co zmienia się, gdy zostaje się mamą chorego dziecka? Wszystko. Odkrywa się w sobie nadzieję, która nie znika, wolę walki, tak wielką, że można by przenosić góry.  Gdy Maks był na tyle stabilny, że pozwolono mi zabrać go do domu, rozpoczęła się walka. Setki odwiedzin u specjalistów, dziesiątki wizyt w szpitalu, tysiące godzin rehabilitacji… Odkryłam wtedy, że pojęcie szczęścia, stało się proste – każdy uśmiech Maksa, każdy jego gest, każdy ruch paluszkiem. Sukcesem było to, że Maks nauczył się przełykać, nawiązywać kontakt wzrokowy, trzymać sztywno główkę. Nauczył się wypowiadać pierwsze słowa, a potem mówić pełnymi zdaniami! Mając 4 latka zaczął poruszać się na wózku inwalidzkim, potem uczył się już stawiać pierwsze kroki! Choroba Maksa trwa 14 lat. Kiedy on umierał, ja umierałam razem z nim. Reanimowano go pięć razy. Za każdym razem wszyscy myśleli, że to już koniec. Za każdym razem okazało się, że się mylą. Zawsze były trudne chwile i dobre chwile, smutki i sukcesy przeplatały się jak w łańcuchu. Ale rok 2017 najchętniej wymazałabym z pamięci. Zaczęło się od gorączki. Lekarze długo szukali przyczyny… W główce odkryto torbiele. Uciskały na mózg, powodując niewyobrażalny ból, odbierając mu mowę, powodując sztywnienie ciała… Znikąd nadziei, tylko słowa o tym, że to koniec, że Maks umiera, że nic się nie da zrobić.  Przeżył. Spędził jednak wiele miesięcy w szpitalu. Straciliśmy wszystko, co wypracowaliśmy w ciągu 7 lat. Musieliśmy zaczynać wszystko od początku. Podczas nauki chodu na lokomacie Maks zwichnął biodro. Długie unieruchomienie w gipsie spowodowało odwapnienie kości i przy przenoszeniu z łóżka na wózek pękła mu kość udowa.  Potrzebna teraz jest intensywna rehabilitacja ruchowa, terapie, specjalna dieta i leki. To jednak kosztuje fortunę, a nam ledwo starcza na życie. Pracuje tylko tata Maksia, ja wychowuję i opiekuję się dziećmi. Maks ma 14 lat i jest coraz cięższy. Posadzenie syna w aucie i zapakowanie wózka do bagażnika sprawia mi już dużo bólu. Mój kręgosłup odmawia mi już posłuszeństwa. Wózek też jest bardzo ciężki i duży, nie mieści się już do samochodu osobowego. Bardzo potrzebny jest nam samochód z rampą na dojazdy na rehabilitację, by można było wjechać z dzieckiem na wózku bezpośrednio do auta. Byłoby to wielką ulgą dla mojego schorowanego kręgosłupa. W chwili obecnej rząd częściowo dofinansowuje takie auta, ale pozostałą kwotę musimy dopłacić we własnym zakresie. To koszty przewyższające nasze możliwości.  Maks miał odejść, a żyje, wykazał ogromną siłę i wolę walki… Teraz ja muszę walczyć! Muszę zdobyć środki na jego rehabilitację i transport, bo inaczej całe jego cierpienie pójdzie na marne! Nie mogę na to pozwolić… Dlatego proszę o pomoc. Powróciła mu mowa, energia, siła, radość. Wiem, że nie możemy się zatrzymać, by nie stracić tego, co osiągnęliśmy. Proszę, pomóż nam, by tak się nie stało… Anna, mama

4 825,00 zł ( 5.66% )
Still needed: 80 282,00 zł
Agnieszka Brania
Urgent!
Agnieszka Brania , 54 years old

Nierefundowany lek to moja szansa na życie – Pomocy❗️

Mam 53 lata. Jestem mamą dwójki cudownych dzieci. W 2016 roku otrzymałam diagnozę raka piersi. W pierwszej chwili byłam w szoku i nie dowierzałam w to, co się dzieje, a tydzień po diagnozie zmarł mój syn, co spowodowało jeszcze większe cierpienie. W głowie miałam tysiące pytań bez odpowiedzi… Postanowiłam jednak walczyć. Niedługo potem zostałam poddana mastektomii i hormonoterapii. Wyniki badań wykazały, że jestem zdrowa. Niestety, w 2019 roku zaczęłam mieć potworne bóle kości. Trzech ortopedów i lekarz na podstawie RTG kręgosłupa zgodnie stwierdzili, że jest to przepuklina kręgosłupa i zalecono mi rehabilitację. Na własną rękę zrobiłam jednak rezonans. Mój świat zawalił się wtedy ponownie – pojawiły liczne przerzuty do kości. Po przepłakanych dniach wiedziałam, że muszę raz jeszcze przekazać tę straszną wiadomość mojej rodzinie. Najbardziej bałam się o mojego męża, który 3 miesiące wcześniej przeszedł zawał… Wsparcie rodziny mnie uratowało i szybko zorganizowałam wizytę w poradni onkologicznej.  Lekarz przekazał mi słowa, które pamiętam do dziś: „Zostało Pani 3-6 miesięcy życia. Na co Pani liczy? Proszę testament pisać”. Na szczęście inny lekarz dodał mi nadziei i podjął się leczenia mnie. Ale po pewnym czasie przestało ono działać, ponieważ – jak się okazało – mam rzadką mutację genu PIK3CA, która wyklucza mnie z wielu terapii.  Szansą był nierefundowany lek, którego koszt wynosił 9 tys. euro miesięcznie! Wyprzedaliśmy wszystko, co posiadała nasza rodzina i kupiliśmy jedno opakowanie. Kolejne dawki otrzymywałam za darmo przez 8 miesięcy, ale po tym czasie lek znów przestał działać. Pojawiły się kolejne przerzuty do niezajętych dotąd kości, a wraz z nimi niewyobrażalny ból. Po 3 miesiącach nowej terapii otrzymałam cudowną wiadomość – guzy z opłucnej zniknęły, kości zaczęły się uwapniać! Ta wiadomość dodała mi skrzydeł. Obecnie czekam na wynik tomografii komputerowej, która wykaże czy leczenie jest nadal skuteczne. Mam lepsze i gorsze dni, ale wciąż walczę dla moich dzieci i męża. Oni są dla mnie siłą napędową. Nasza sytuacja materialna uniemożliwia jednak kontynuowanie leczenia. Program lekowy, w ramach którego otrzymywałam lek, został zamknięty.  W związku z tym jego cena od stycznia 2024 roku wzrośnie niemal dwukrotnie i wyniesie 1600 zł miesięcznie! Do tego dochodzą koszty innych leków i utrzymanie rodziny… Często musimy wybierać czy kupić leki, opał czy jedzenie. Od listopada nie przyjęłam z tego powodu zalecanej dawki. Jeśli nie wezmę kolejnych, będzie kosztować mnie to utratę reszty zdrowia. Zawsze starałam się pomagać innym – dziś sama potrzebuję pomocy.  Błagam o wsparcie i z serca za nie dziękuję. Agnieszka

2 757,00 zł ( 2.59% )
Still needed: 103 626,00 zł
Angelika Borys
Angelika Borys , 5 years old

Dajmy Andzi i jej mamie szansę na lepsze życie!

Angelika ma 4 lata, jest radosną, roześmianą dziewczynką. Bardzo chciałaby poznawać i rozumieć otaczający ją świat, jednak AUTYZM DZIECIĘCY, który jej towarzyszy bardzo jej to utrudnia.  Andzia nie mówi, nie naśladuje dźwięków mowy. Nie rozumie prostych poleceń, nie reaguje na swoje imię. Brak jest kontaktu wzrokowego spontanicznego i na polecenie. Występują u niej zaburzenia integracji sensorycznej oraz zaburzone napięcie mięśniowe.  Mimo przeciwności Angelika uwielbia przebywać z dziećmi. Niestety bariera komunikacyjna bardzo utrudnia jej te kontakty. U Andzi występuje zabawa stereotypowa oraz deficyty koncentracji uwagi. Dziewczynka jest również bardzo pobudzona ruchowo a jej reakcje emocjonalne są często nieadekwatne do danej sytuacji. W momentach dla niej niezrozumiałych i trudnych bardzo często reaguje krzykiem i płaczem. Angelika wymaga ciągłej pomocy w codziennym funkcjonowaniu. W dalszym ciągu nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych, wymaga wsparcia w czynnościach samoobsługowych – ubieraniu się, rozbieraniu.  Angelika obecnie objęta jest wczesnym wspomaganiem rozwoju oraz zajęciami z tytułu orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego w przedszkolu, do którego uczęszcza. Wiek wczesnodziecięcy jest bardzo ważnym etapem w życiu dziecka, dlatego potrzeba jest dodatkowych terapii oraz pomocy edukacyjnych.  Dajmy dziewczynce szansę na lepszy start w życiu. Zaburzenia rozwoju, z jakimi zmaga się Andzia to ogromne wyzwanie również dla mamy Ilony, która sama codziennie stara się zapewnić jej odpowiednie wsparcie, jednak potrzebna jest jej dodatkowa pomoc.  Mama Ilona każdego dnia martwi się o rozwój córki, robi co w jej mocy by Angelika miała szczęśliwe dzieciństwo. Ciągła opieka nad Andzią, uniemożliwia jej podjęcie pracy zarobkowej.  Potrzeba dodatkowych terapii (hipoterapii, terapii logopedycznej), wizyt u specjalistów (psychologa, psychiatry, terapeuty integracji sensorycznej) Potrzebne są także zajęcia z  fizjoterapeutą oraz neurologopedą. Terapie te są bardzo kosztowne i przerastają możliwości finansowe mamy. Każda złotówka przekazana na tę zbiórkę pomoże Angelice. Razem możemy więcej! Dajmy Andzi i jej mamie nadzieję na lepsze jutro... Bliscy i przyjaciele  

3 420 zł
Pola Maleta
Pola Maleta , 2 years old

Pola nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie rozumie najprostszych poleceń... POMÓŻMY!

Córeczka Pola jest całym moim światem. Kiedy patrzę w jej ufne oczy, nie mogę uwierzyć, jak wielkie szczęście mnie spotkało. Niestety, niedawno przyszło nam zmierzyć się z niespodziewaną diagnozą… Polcia od początku rozwijała się troszkę wolniej od innych dzieci. Później podnosiła główkę, później siadała czy raczkowała – dlatego rehabilitacje ma wprowadzana od 3. miesiąca życia i widzimy, jak pozytywnie wpływa na jej rozwój.  Dodatkowo w połowie 2023 roku u Poli zdiagnozowano autyzm dziecięcy. Był to moment, w którym w naszym życiu pojawiło się bardzo wiele wątpliwości i zmartwień. Pola niedawno skończyła 2-latka i na ten moment nie mówi, nie reaguje na imię, nie rozumie najprostszych poleceń. Córeczka często fiksuje się na punkcie wielu rzeczy, które łatwo jej złapać do rączki, ma zaburzenia snu, napady autoagresji i wiele innych.  Wszystkie te problemy utrudniają jej codzienne i sprawiają, że musi być objęta pomocą wielu specjalistów – tak, aby właściwy rozwój był możliwy.  Pola każdego dnia poznaje świat z uśmiechem i stara się go lepiej zrozumieć. Możemy jej w tym pomóc. To od tej zbiórki zależy rehabilitacja małej,  w jakim stopniu kiedyś będzie samodzielna i jak będzie funkcjonować w społeczeństwie. Niestety w ramach NFZ-tu nie istnieje możliwość zapewnienia jej odpowiedniej opieki zdrowotnej czy zajęć terapeutycznych... Każda godzina prywatnej rehabilitacji jest bardzo kosztowna, a ja nie jestem w stanie unieść takiego ciężaru finansowego samodzielnie... Pola jest jeszcze malutka, więc rehabilitacja może przynieść zaskakujące efekty! Proszę, nie zostawiaj mnie samej w walce o przyszłość córeczki. Wierzę, że dobro wysłane w świat wróci do Was ze zdwojoną mocą! Mama Poli

10 000 zł
Kornelia Kuczma
Kornelia Kuczma , 11 years old

Kornelka chciałaby postawić swój pierwszy krok!

Dziękujemy, że pomagaliście naszej córce. Niestety musieliśmy ponownie założyć zbiórkę. Od ostatniej minęły dwa lata, jednak problemy nie zostały rozwiązane… Kornelia nadal marzy o samodzielności i postawieniu własnych kroków. Pomóżmy jej! Nasza historia:  Kornelia cierpi na rzadką chorobę genetyczną – zespół Mowat Wilson. Jest to zespół wielorakich wad wrodzonych, który spowodował u Kornelki wadę serca, wadę układu moczowego, lekooporną padaczkę oraz głęboką niepełnosprawność. Nasza córeczka ma zaburzenia widzenia, znaczne opóźnienie w rozwoju psychoruchowym oraz problemy z komunikacją. Wiemy, że Kornelka nigdy nie będzie samodzielna, ale jest duża szansa, że będzie chodzić. Zaczęliśmy rehabilitować córkę, gdy miała 4 miesiące. W wieku 3 lat samodzielnie usiadła, a gdy miała 5 – podjęła próbę raczkowania.  Dziś córeczka ma już 10 lat, ale nadal nie chodzi! Ciężko pogodzić nam się z myślą, że nasze starania o jej sprawność muszą trwać tak długo! Nie zamierzamy się jednak poddać. Mimo wszystko osiągnęliśmy wiele i cieszymy się nawet z małego sukcesu! Kornelia jednak znowu potrzebuje Waszej pomocy… Brak ruchu powoduje deformację ciała i przykurcze mięśni. Potrzebna jest więc intensywna rehabilitacja! Przykurcze są bolesne, a my nie możemy już patrzeć na cierpienie własnego dziecka! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za to, co robiliście dla naszego dziecka. Mieliśmy nadzieję, że nie będziemy już musieli prosić o pomoc, ale rzeczywistość zdecydowała inaczej… Dlatego raz jeszcze zwracamy się do Was z apelem o wsparcie! Rodzice

4 410,00 zł ( 41.45% )
Still needed: 6 229,00 zł
Filip Niepsuj
Filip Niepsuj , 14 months old

Filipek był zaintubowany w pierwszej minucie życia! Pomóżmy walczyć o zdrowie!

Nasz kochany Filipek przyszedł na świat jako wcześniak i od tamtej pory każdego dnia musi walczyć. Wpierw o życie, teraz o zdrowie. Otaczamy go najlepszą opieką, jaką jesteśmy w stanie, jednak potrzebujemy Waszej pomocy. Wszystko zaczęła się koło 20. tygodnia ciąży, kiedy otrzymaliśmy informację, że na USG nie widać jednej nerki. Mieliśmy nadzieję, że to jakaś pomyłka i kwestia ułożenia w brzuszku, a na kolejnych badaniach wszystko się wyjaśni.  Niestety, w 30. tygodniu ciąży zaczęłam wyczuwać słabsze ruchy, pojawiły się plamienia i płynęły wody. Stwierdzono u mnie infekcję, którą początkowo leczono antybiotykami i sterydami. Niestety, bezskutecznie. Aby ratować życie Filipka i nie ryzykować wystąpienia u niego infekcji przeprowadzono cesarskie cięcie.  Moment przywitania na świecie dziecka powinien być chwilą czystej radości i błogiego spokoju. Tak niestety nie było w naszym przypadku. Już w pierwszej minucie naszego synka intubowano. Od razu po porodzie zabrano go nam i przewieziono na OIOM. Mieli go operować, lecz w trakcie pierwszej próby jego malutkie serduszko się zatrzymało. Nastąpiła reanimacja.  W drugiej dobie życia lekarze dostrzegli, że Filipek ma dziurę w dwunastnicy, która zagrażała jego życiu. Podjęto po raz drugi próbę operacji. Tak panicznie baliśmy się o swoje dziecko… Nie ma słów, by opisać, jak wielki lęk nam wtedy towarzyszył.  Na szczęście operacja się powiodła. Do tej pory walczymy jednak z innymi problemami zdrowotnymi Filipka. Przyszedł na świat bez nerki i kciuków. Nie ma części przełyku, występuje u niego przetoka, która powoduje, że czasem krztusi się własną śliną. Nie może złapać powietrza, robi się cały czerwony i trzeba czekać, aż taki napad minie.  Przez problemy ze zdrowiem nasz synek rozwija się nieco wolniej niż inne dzieci, dlatego potrzebuje regularnej rehabilitacji, opieki neurologopedy i psychologa. Są one jednak niezwykle kosztowne, co bardzo obciąża nasz budżet. Poza tym w walce o zdrowie synka znajdujemy się pod opieką 13 lekarzy specjalistów.  Prosimy o pomoc i wsparcie dla Filipka. Bez Was nie będziemy w stanie zapewnić mu właściwego rozwoju i szansy na lepszą przyszłość. Nasz synek wycierpiał już tak dużo… Pomóżmy mu żyć normalnie! Rodzice Filipa 

12 125 zł
Hania Kozar
Hania Kozar , 11 years old

Hania potrzebuje pomocy, aby poradzić sobie z nieuleczalną chorobą!

To był dla mnie cios, gdy badania potwierdziły chorobę mojej córki. Hania ma tylko 10 lat, jednak z cukrzycą będzie się zmagać już do końca życia! Nie było żadnych objawów, żadnych znaków ostrzegawczych, które wskazywałyby na rozwój choroby. Praktycznie z dnia na dzień została postawiona diagnoza.  Był sierpień, lato, wakacje. Wtedy ten czas sielanki i spokoju został zburzony przez widmo nieuleczalnej choroby! Cukrzycy typu I nie da się bowiem pokonać. Jedyne, co można zrobić, to  kontrolować ją poprzez stałe podawanie insuliny.  Pragnę, aby Hania bez większych stresów poradziła sobie z tą chorobą. Zwłaszcza pierwsze miesiące są trudne, bo wiążą się z wieloma wyrzeczeniami. Mojemu dziecku pomoże bez wątpienia pompa insulinowa nowej generacji, która ułatwi jej pogodzenie się z cukrzycą.  Niestety urządzenie nie jest refundowane, a jego koszt przekracza moje możliwości finansowe. Na taki wydatek nie byłem przygotowany, a nie chcę, aby Hania zbyt długo czekała. Moja córeczka potrzebuje pomocy tu i teraz! Tata Hani

835 zł
Boguś Zielony
Boguś Zielony , 10 years old

Każdy atak padaczki jest dla Bogusia ZAGROŻENIEM❗️

Komplikacje zaczęły się przy porodzie… Tuż po przyjściu synka na świat, umieszczono go w inkubatorze. Ja, matka, nie mogłam być przy własnym dziecku! Mogłam tylko czekać... W wyniku trudnego porodu Boguś doznał krwotoku mózgowego, niedokrwienia i głodu tlenowego. Po czterech dniach spędzonych w inkubatorze synek zaczął już samodzielnie oddychać.  Skierowano nas do ośrodka neurologicznego i od tamtej chwili rozpoczęły się nasze niekończące wędrówki po lekarzach. W końcu zapadły diagnozy: uszkodzenie centralnego układu nerwowego, wzmożona aktywność mięśni czterech kończyn, stopa płasko-koślawa.  Co było chyba najgorsze w tym wszystkim, Boguś miał uszkodzoną większą część mózgu! W pierwszym miesiącu życia u syna zdiagnozowano także padaczkę… Podjęłam wszelkie wyzwania, które nagle przede mną się pojawiły i zadbałam o prawidłowy rozwój syna. Dzięki regularnym zajęciom Boguś potrafił samodzielnie siedzieć w wieku 11. miesięcy. Chodzić zaczął natomiast w wieku dwóch lat. Bogdan nigdy nie był całkowicie samodzielny. Zawsze potrzebował i potrzebuje pomocy. Nie wie, jak założyć kurtkę, czapkę lub buty. Ma problem z motoryką i koordynacją. Mój syn rozumie język polski i rosyjski, ale ma trudności z komunikacją. Mowa często jest niewyraźna. Mając 9 lat często zachowuje się jak małe dziecko. Syn przeszedł już dwie operacje stóp. Lekarze wstawili mu tytanowe implanty, dzięki którym stopa trochę się wyrównała. Bogdan mógł wtedy lepiej chodzić, a nawet grać w piłkę!  Niestety znowu pojawiły się problemy! Nogi Bogusia stały się słabsze i zaczęły bardzo go boleć. Zaczął chodzić na mocno ugiętych nogach, a jego chód znacznie sie pogorszył.  Padaczka, do tej pory wyciszona, znowu dała o sobie znać! Napady są przerażające! Moje dziecko pada do przodu i uderza głową o podłogę lub stół. Życie stało się trudne, ponieważ synek reaguje na każdy nieoczekiwany dotyk, dźwięk lub kamyk pod stopami i natychmiast dostaje ataku! Niestety leki mu nie pomagają i obecnie szukamy dobrego neurologa, który dobierze mu lekarstwa, które wyciszą napady. Ze względu na bardzo słabą koordynację ruchów i drgawki lekarz zdecydował, że Bogdan potrzebuje wózka inwalidzkiego – to dla własnego bezpieczeństwa. Teraz Boguś nie będzie mógł się bez niego poruszać, choć potrafi stanąć na nogach i przejść 50 metrów z lekkim wsparciem… Zalecono też zakup ortez, które pomogą mu wyprostować nogi – w przeciwnym razie dojdzie do skrzywienia bioder! Boguś bardzo cierpi z tego powodu. Jest bardzo grzecznym dzieckiem, kocha ludzi, dzieci, gry, życie. Choroba niestety bardzo go doświadczyła! Każdy atak padaczki znacznie go osłabia oraz stanowi poważne zagrożenie!  Nie mogę dłużej patrzeć na cierpienie własnego dziecka! Nadszedł czas, kiedy muszę poprosić o pomoc. Pojawiły się wydatki, którym sama nie podołam. Oprócz stałej rehabilitacji potrzebny jest wózek inwalidzki oraz ortezy! Proszę, pomóż mojemu dziecku… Mama

11 320,00 zł ( 59.11% )
Still needed: 7 829,00 zł
Wojtuś Panuś
Wojtuś Panuś , 2 years old

Niedzielny obiad zakończony TRAGEDIĄ dziecka❗️

23 października na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Niestety był to jeden, z najgorszych dni w życiu! Nasz synek, nasze roczne maleństwo uległo wypadkowi! To była tylko chwila, ułamek sekundy. Gdybyśmy tylko mogli cofnąć się w czasie lub wziąć całe cierpienie Wojtusia na siebie… Niedzielny obiad zakończył się dla nas tragicznie. Synek nagle wybiegł do kuchni i pociągnął za kabel frytkownicy. Cała zawartość, cały ten rozgrzany olej wylał się na jego maleńkie ciało! Nigdy nie zapomnimy jego krzyku! Wojtek wrzeszczał z bólu! Natychmiast znaleźliśmy się w szpitalu, gdzie stwierdzono oparzenie ciała na poziomie 40. procent! W najgorszym stanie były rączki i nóżki.  Najpierw byliśmy w szpitalu w Gorzowie. Rozważane było przewiezienie do szpitala w Szczecinie, ale lekarz zabronił, obawiając się, że nasze dziecko nie przeżyje drogi! Byliśmy przerażeni. Mieliśmy wrażenie, że znajdujemy się w koszmarze, z którego nie możemy się wybudzić!  Przez chwilę jego stan był stabilny, jednak potem znowu nastąpiło pogorszenie! Wojtuś trafił na OIOM w stanie ciężkim! Przez ponad 2 tygodnie walczył o życie… Nasz DRAMAT trwał! Nasze modlitwy zostały wysłuchane. W końcu sytuacja została opanowana. Dzisiaj jesteśmy już z Wojtkiem do domu, gdzie rozpoczęliśmy kolejny etap naszej walki. W wyniku oparzenia nasz synek przestał chodzić! Jego lewa rączka jest dużo słabsza i stwierdzono przykurcz dwóch paluszków! Konieczna będzie laseroterapia. Potrzeb jest wiele: specjalistyczne leczenie, leki, rehabilitacja, ubranko uciskowe...  Nigdy nie sądziliśmy, że będziemy musieli prosić o pomoc. Jednak dla Wojtusia chcemy jak najlepiej i pragniemy, aby dorastał zdrowy. Prosimy o pomoc dla naszego synka…  Malwina i Paweł Panuś

159 859 zł